AUDIO SHOW 2010 RAZ JESZCZE
Po zamieszczonym 16. listopada, a w więc niemal na żywo, na stronie „High Fidelity” reportażu z wystawy Audio Show rozwiązał się worek z mailami. Pisali państwo o tym, co wam się podobało, a co nie, co w moim tekście państwo „czują”, a czego nie itp. Wiele listów, jeszcze więcej punktów widzenia… Widać wyraźnie, że wystawa to „gorący temat”, sprawa ważna, istotna. Przewija się przez nie potrzeba zrozumienia, racjonalizacji tego, co się tam wydarzyło. Ponieważ widać, że wymagają państwo ode mnie jakiegoś określenia się co do kilku rzeczy, postaram się to zrobić. Na początek jednak chciałbym posłużyć się trzema, reprezentatywnymi mailami, które dobrze pokażą to, o czym chce powiedzieć. Pierwszy jest od tego samego czytelnika, którego mail przytoczyłem w reportażu, drugi od kolejnego czytelnika, a trzeci od pana Mirosława Andrejuka, producenta, którego kable sieciowe Stream Audio kiedyś testowałem (TUTAJ).
Witam ponownie!
Dla człowieka spoza branży to dość dziwne (ale bardzo miłe) uczucie - zobaczyć swój własny tekst w szacownym magazynie; na tyle miłe, że zachodzi istotna obawa że po przyszłorocznym AS znowu do Pana napiszę:)
Bardzo się cieszę, że - mimo że nie zgadza się Pan ze sporą częścią mojego osądu - uznał Pan mój punkt widzenia za prowokujący do dyskusji! bardzo mi na tym zależało
Zgadzam się w 100% z tym, co Pan napisał o pewnej losowości i przypadkowości oceny - zależnej od tego jaka akurat muzyka grała u danego wystawcy (często z - lepszej lub gorszej jakości - płyty przyniesionej przez słuchacza ), ilu ludzi się zmieściło w pokoju, gdzie udało się usiąść, a nawet czego słuchaliśmy chwilę wcześniej.
Zaskoczył mnie Pan natomiast dobrą opinią o prezentacji Linna - bo moim zdaniem tam naprawdę grało nie za bardzo... A może trafiłem na jakiś niefajny utwór? Ponieważ jednak zgadzam się z Panem, że nie ma co chować głowy w piasek i udawać że cyfra nie nadchodzi, obiecałem sobie że dam Linnowi (a konkretnie ich streamerowi) szansę, i mam obiecaną prezentację u mnie w domu. Zobaczymy, usłyszymy:)
Ze streamerów słuchałem do tej pory dłużej tylko Olive u Hansa van der Bruga (oczywiście w domu, nie na AS), ale u niego produkty Shanlinga wstawione między źródło a głośnik skutecznie uniemożliwiają wiarygodną ocenę. Szkoda, bo Hans zgromadził naprawdę wyjątkowy wybór głośników - Ferguson Hill, Genesis (mój faworyt, przynajmniej z elektroniką Hansa), no i te małe australijskie cudaki Solphonique - co za stereofonia... jak one to robią???
Pozdrawiam,
J.
Szanowny Panie Redaktorze!
Jestem regularnym czytelnikiem High Fidelity i bardzo go cenię za kaganek oświaty jaki niesie pośród polskich słuchaczy muzyki i różnych sprzętów. Piszę do Pana po raz pierwszy, sprowokowany z jednej strony tym, że jest Pan niekwestionowanym autorytetem w zakresie kształtowania opinii dotyczących audiofilskości różnych urządzeń, a z drugiej powodowany frustracją nabytą na tegorocznym Audio Show i w konsekwencji chęcią poddania ocenie audiofilskości mnie samego, jako ostatniego ogniwa tego audiofilskiego łańcucha.
Ad rem: uważam się za człowieka słuchającego dużo muzyki (mam kilkaset CD i winyli, którym nie pozwalam się zakurzyć na półce:) - i to właśnie muzyki, a nie różnych dziwnych dźwięków czy samych urządzeń jako takich. Mam oczywiście swoje upodobania dźwiękowe, co za tym idzie jest pewien dość precyzyjnie określony rodzaj prezentacji muzyki (dźwięków) który lubię, preferuję i przez lata budowania systemu udoskonalam (ażeby przybliżyć Panu jaki rodzaj dźwięku jest mi bliski pokuszę się w dalszej części o telegraficzny skrót moich wrażeń z AS).
Tymczasem w rozmowach z wieloma wystawcami okazuje się, że nie dość że nie jestem audiofilem, to jestem wręcz profanem, ignorantem i to na dodatek prawdopodobnie przygłuchym...
Czemu tak jest? Ano temu, że rodzaj dźwięku który lubię nie jest tożsamy z dźwiękiem który produkują urządzenia oferowane przez tego akurat wystawcę. Prawie każdy z nich uważa, że tylko i wyłącznie on i jego urządzenia prezentują dźwięk prawdziwy, zgodny z oryginałem i bliski Absolutu - nawet jeśli ja (być może z powodu dysfunkcji organizmu, a konkretnie uszu) ewidentnie słyszę że to co dobiega z głośników jest żałosną, cyfrowo przerobioną i podbarwioną, imitacją Prawdziwego Dźwięku?
A nawet jeśli rzeczywiście coś jest nie tak z moim słuchem i uważam za prawdziwy dźwięk który wcale taki nie jest, to czemu nie mam mieć prawa do tej ułomności i do słuchania tego, co mi sprawia przyjemność? Czemu ikony naszej sceny high-end (z całym szacunkiem dla ich wiedzy, osiągnięć i pionierskiej myśli inżynierskiej) pokroju Panów Waszczyszyna czy Rogera Adamka w rozmowie okazują się po prostu zadufanymi w sobie arogantami, uważającymi się za nieomylnych „mesjaszy” i pępek świata w jednym? Czy to rzeczywiście jest godne potępienia, że człowiek który naprawdę kocha słuchanie muzyki i wkłada wiele, wiele wysiłku w budowanie SWOJEGO zestawu, buduje go zgodnie ze SWOIMI preferencjami, a nie wizją tego czy innego autorytetu? I wreszcie - czy w świecie audiofilów nie ma już zupełnie miejsca dla własnego zdania? Albo ktoś jest wyznawcą np. Ancient Audio jako najlepszego sprzętu na świecie (co - jak każdy dogmat - wymaga przyjęcia na wiarę, bo np. moimi zmysłami tej tezy udowodnić się nie da) albo jest przygłuchy i nie może się nazywać audiofilem?
Jeśli rzeczywiście tak jest, to wolę się dobrowolnie przechrzcić - np. na Niepełnosprawnego Słuchowo Miłośnika Dwukanałowych Reproduktorów Dźwięku.
Jestem niezmiernie ciekaw Pańskiego zdania na ten temat i bardzo liczę na odpowiedź.
Z poważaniem,
Czytelnik
(imię i nazwisko do wiadomości Redakcji)
P.S.
A oto garść wspomnianych wrażeń z AS:
Dla mnie (przy wszystkich powyższych ograniczeniach i zastrzeżeniach) dźwiękiem wystawy była propozycja Hi-Fi Klubu (gramofon VPI z wkładką Lyra Titan, elektronika VTL z monoblokami na lampach 6550 i kolumny Thiel CS 3.7); jednym zdaniem - wzmacniacz lampowy tak, ale koniecznie z niezbędną dawką energii, a do tego potrzeba właśnie np. KT88 a nie np. 300B. Przyznam szczerze że w ogóle nie jestem fanem lampy 300B i jak dotąd nie słyszałem wzmacniacza na niej opartego, który chciałbym mieć w domu (łącznie z integrą Ancient Audio której słuchałem z Harpiami Grand 300B - brrrrr.....) - tak było aż do czasu wizyty w pokoju Pana Gryglewskiego (JAG electronics), któremu udało się jakimś cudem zbudować omalże budżetową integrę (9.000zł),opartą właśnie na lampie 300B (Full Music), która w połączeniu z - również własnej konstrukcji - kolumnami opartymi o szerokopasmowe głośniki Goodmannsa z wisienką na torcie w postaci malutkiej wstęgi wspomagającej górę pasma, spowodowała że zostałem przykuty do krzesła i nie mogłem się od niego oderwać przez dobrą godzinę. Rewelacja! Mankamentem tego zestawu jest tylko to, że jest on w zasadzie niepowtarzalny - jakie elementy (zwłaszcza głośniki) Pan Dariusz znajdzie, taki efekt na końcu.
Wiele rozczarowań - od gigantycznie drogiego zestawu Lyngdorf/Steinway (który - jak mi zdradził sam wystawca - nie był sobie w stanie poradzić z dostosowaniem do akustyki pomieszczenia z zasuniętym zasłonami i grał tylko przy rozsuniętych (sic!), i to też dość marnie, chyba że ktoś jest miłośnikiem audifilskiej mszy w gotyckim kościele; moim skromnym zdaniem konstruktor poległ zarówno na systemie RoomPerfect jaki na gigantycznych odgrodach, jakimi w gruncie rzeczy były prezentowane kolumny (o wiele lepiej grające odgrody słyszałem w wykonaniu polskiej firmy Ardento z Bydgoszczy - tu akurat pełny szacun dla konstruktora, który - jak twierdzi - sam nie wie jak to się stało że jego odgrody tak grają:).
Co do wspomnianego Pana Adamka (RCM), to z niezrozumiałych dla mnie powodów bronił on zajadle zestawu grającego z głośnikami Ispohon, który moim skromnym zdaniem grał dość słabo, dźwięk wydał mi się suchy i jakiś taki "szczupły", słychać też było zaburzenia basu - być może spowodowane akustyką pomieszczenia; ale miał też Pan Adamek na szczęście drugi zestaw z głośnikami Zingali, które grały po prostu pięknie - pełnym, naturalnym dźwiękiem, nic sobie nie robiąc z akustyki pomieszczenia, i to pomimo że w torze znalazł się phono stage, autorstwa p. Adamka, który miałem okazję testować w domu i którego ograniczenia i wady znam,
Zdecydowane rozczarowanie w pokoju Ancient Audio - zestaw ze źródłem cyfrowym i monoblokami na tzw. "diabełkach" grał w sposób lekko przytłumiony, jakby przez gazę, gubiąc miejscami niezbędną ostrość i ogień w nagraniu; nie wiem czego to wina, ale "diabełkowe" monobloki w wykonaniu Pana Głowińskiego z Łodzi w połączeniu z kolumnami HUM (z przetwornikami Lowthera) zagrały zdecydowanie lepiej (nie mówiąc o ile taniej); w ogóle uważam, że źródła cyfrowe nadal odstają (na niekorzyść) od konkurencyjnych źródeł, a dla mnie jedyną naprawdę grającą muzykę prezentacją ze źródłem cyfrowym był pokój Audiofast (AudioResearch + Wilson Audio).
Inne ciekawostki warte odnotowania to wzmacniacze Viva, kolumny Voxativ, Ktema i być może Zeta Zero, ale tych ostatnich nie miałem okazji dłużej posłuchać.
Wrażeń oczywiście było znacznie więcej, ale nie będę nimi Pana zanudzał.
Witam!
Problem o którym pan pisze jest dość powszechny. I, prawdę mówiąc, nie bardzo widzę, jak z niego wybrnąć. Problem polega na tym, że odtworzenie w warunkach domowych rejestracji, niezależnie czy cyfrowej, czy analogowej nie ma się nijak do wydarzenia na żywo. I nigdy nie będą to wydarzenia tożsame. To inne światy, które idą koło siebie, odtworzenie ciąży ku rzeczywistości, ale nigdy jej nie osiągnie. Stąd tzw. „idealny dźwięk” to tylko pewne przybliżenie, z dużym marginesem nawet nie błędu, a dowolności. Nagranie to po prostu pewna sztuka kreacji i to, co słychać w domu, to co najwyżej próba oddania tego, co słyszał u siebie realizator. Dlatego też jest tak wielu producentów, a każdy z nich uważa, że to on ma rację – i w pewnym sensie ją mają. Wszyscy. Muszą wierzyć, że to co robią jest słuszne, inaczej do niczego nie dojdą – takie są realia.
A dochodzi do tego zwykła chęć zarobku – sklep zawsze będzie się starał sprzedać to, co ma na stanie. Albo to, co dystrybuuje niestety większość sklepów jest też dystrybutorami, dlatego wolą zarobić dwie marże niż jedną…
Jedyna rada jest taka: wierzyć własnemu słuchowi, uczestniczyć w jak największej liczbie odsłuchów, i starć się dotrzeć do „swojego” dźwięku, niezależnie od tego, czy się on komuś podoba, czy nie.
Pozdrawiam
Wojciech Pacuła
Bardzo dziękuję za odpowiedź!
Szczerze mówiąc nieco się obawiałem, że mnie Pan zbeszta za pewną dozę sceptycyzmu i brak należytego szacunku wobec uznanych wystawców... A tymczasem był Pan uprzejmy podnieść mnie na duchu i zachęcić do dalszego szukania i posiadania własnego zdania na temat tego słyszę. To bardzo ważne. Niestety wymieniając wrażenia z kolegami-audiofilami mam wrażenie, że wielu z nich nie ma własnego zdania i gustu, wobec czego polega w ciemno na opinii innych. No bo nie śmiałbym sugerować że po prostu nie słyszą różnic...
Korzystając z okazji pozwolę sobie na jeszcze jedną dygresję. Mam mianowicie wrażenie (potwierdzone przez kilku wystawców) że warunki akustyczne panujące na AS były po prostu koszmarne. Słyszałem wcześniej kilka prezentowanych zestawów we w miarę sprzyjających warunkach, gdzie brzmiały po prostu o niebo lepiej. Czy naprawdę nie ma w Polsce miejsca gdzie akustyka byłaby chociaż poprawna?
Chociaż z drugiej strony to nie jest tylko polska bolączka - byłem dwa albo trzy lata temu na podobnym Audio Show (nie pamiętam czy nazwa była dokładnie taka sama) we Wiedniu, które również odbywało się w pokojach hotelowych. I co? To samo - akustyczny koszmar, z tym że słychać było wyraźnie że jest spora grupa wystawców których zestawy brzmiały lepiej niż inne. Zwróciłem uwagę że ci dobrze brzmiący grali praktycznie jak jeden mąż na starych gramofonach Garrarda (z serii 300 i 400). Zapytałem o ten fenomen jednego z wystawców - niejakiego Davida Haignera, producenta bardzo ciekawych kolumn (www.haigner.com), z wykształcenia inżyniera, muzyka i akustyka (mającego "na koncie" wiele sal koncertowych w Austrii). Powiedział mi że austriaccy wystawcy odkryli, że problem w tym akurat hotelu dotyczy jakiegoś konkretnego zakresu częstotliwości, a następnie metodą prób i błędów stwierdzili że stare gramofony Garrarda najlepiej niwelują tą przypadłość pomieszczeń (niestety części szczegółowej wykładu na temat rezonansów, częstotliwości, wzbudzeń i wygłuszeń nie pamiętam) - i stąd ich popularność na targach.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Pana jutrzejszy reportaż z AS 2010!
J.
Witam!
Po co umieszczać e-mail od człowieka który tak subiektywnie podchodzi do oceny każdego zestawu? Po tym jak zbulwersowała mnie Pana recenzja moich kabelków, trochę inaczej podchodzę do oceny klocków audio. Nabrałem dystansu i potrafię oceniać w odniesieniu do wartości ogólnych/referencji(?). Inaczej mówiąc potrafię wydać opinię pod kątem mojego gustu muzycznego (który jest dość specyficzny) i pod kątem ogólnych wartości/referencji (brakuje mi odpowiedniego zwrotu, ale mam nadzieję że Pan wie o co mi chodzi).
Czytając różne fora audio nie trafiłem na choć jeden system audio, który podobał by się wszystkim, a większość opinii była skrajnie różnych od tego co ja słyszałem. Czyżby każdy lubił co innego?
Przeczytałem reportaż do końca i stwierdzam, że pasuje wstawienie fragmentów z e-maili od czytelnika.
"Sophiami 3 (niezbyt dobrze to dla mnie grało)"
To w ogóle nie grało. Tym bardziej, że były puszczane jakieś samplerki z cykaniem i zawodzeniem operowym, a nie 'normalna' muzyka. Dodatkowo wystawcy niespecjalnie przywiązywali uwagę do prezentowanego systemu i odtwarzanej muzyki.
|
"RCM – Zingali dla mnie nie grały (u mnie w domu grały stokroć lepiej)".
Zaczynałem słuchać od ESA i cofałem się do wyjścia. Dla mnie Zingale grały muzykę. Nie było to wspaniałe, ale jak na Audio Show grało
zdecydowanie lepiej od większości prezentowanych systemów. Dodatkowo słyszałem też opinię, że w tym pomieszczeniu grały słabiej niż potrafią, więc z chęcią zaraz przeczytam Pana recenzję tych kolumn.
"a z kolei Isophony bardzo mi się podobały". Jak przeszedłem do drugiego pokoju RCM-u to już nie chciało mi się wychodzić. W dodatku w obu pokojach była możliwość odtworzenia własnych płyt, więc wspaniale mi się tam słuchało płyt które znam.
"a także pokaz kolumn WLM w pokoju Audio System. Ten ostatni korzystał z plików i to był jeden z nielicznych pokoi z komputerem, który dobrze brzmiał."
Och taaak. Jak tam zaszedłem ktoś przyniósł koncert Katie Melua na DVD i zagrało tak wspaniale, że wszyscy byli wpatrzeni w monitorek i odpływali w świat muzyki - choć dla mnie czasami wykładała się góra w tych kolumnach. Jakby sypało piachem, ale tylko w określonym paśmie wysokich częstotliwości.
"a i pokój z Art Audio i gramofonem Systymdek mi się podobał."
Mnie też by się spodobał, gdyby nie taki grubszy, siwy Pan który obchodził się z winylami, jak z tarczami hamulców. Trzymał płyty za rowki, po włączeniu płyty mocno było słychać jego pot w rowkach i w dodatku o mało nie urwał igły, bo niestety nie wiedział co to delikatność w obchodzeniu się analogiem.
Jednak również ja nie zgodzę się z Panem w 100%, ponieważ uważam SDMusA za kompletny niewypał, przynajmniej pod względem jakości dźwięku. Rok temu grało o wiele lepiej, naturalnie, prawdziwie, wciągająco, melodyjnie - w tym roku straciłem kilkadziesiąt minut w nadziei że być może kolejna karta SD zagra lepiej - chociaż z drugiej strony gust muzyczny mógł mi się lekko zmienić w ciągu ostatniego roku. W ciągu tego roku przesiadłem się na słuchanie głównie z winyli i bardzo się przyzwyczaiłem do starych japońskich, amerykańskich i brytyjskich wydań.
Dlaczego "nie gra" w Sobieskim? Dlaczego narzekamy na pokoje w Sobieskim, skoro większość osób odwiedzających AS mieszka w mieszkaniach i ich pokoje są bardzo podobne do tych hotelowych - pomijam brak większego umeblowania. Ja bym nie zwalał winy w tak dużym stopniu na akustykę tylko skupił się na właściwym doborze kolumn do pomieszczenia. W tym roku Xavian bardzo dobrze się popisał prezentując małe monitorki z (chyba) 12 cm membraną, które grały z takim basem, że niemal wszyscy szukali schowanego subwoofera. Rok temu grały duże Mediterranea z trzema 18 cm SS Revelator i nie było fajerwerków. Dźwięk się mocno dusił, basu prawie nie było, a średnica była mocno przygaszona. Natomiast w tym roku te maluszki
pokazały, że są wielkie jeśli chodzi o ekspresję i łatwość grania. Dodatkowo dystrybutorzy wręcz muszą pokazać systemy złożone z klocków które mają w swojej ofercie - a przecież nie zawsze wszystko ze wszystkim gra.
Ogólnie to dzięki tej wystawie można się przekonać, że nie kwota decyduje o najlepszym brzmieniu tylko synergia całego systemu (wliczając w to akustykę, która wg mnie jest integralną częścią systemu audio), oraz że prezentowane zestawy mogą zagrać o wiele lepiej w lepszych warunkach.
Pozdrawiam
Mirosław Andrejuk
Kilka słów ode mnie
Chciałbym przede wszystkim powtórzyć to, co napisałem w relacji z wystawy (TUTAJ), a czego powyższe listy są potwierdzeniem: przypadkowość odsłuchów w czasie dużej wystawy jest nieprawdopodobnie wysokie. Jak skrupulatnie podliczył Andrzej Kisiel, redagując moją relację przygotowaną do „Audio”, zakładając, że w miarę sensownie w pokojach w Sobieskim mogą słuchać na raz trzy osoby, jeśliby każda z nich poświęciła pięć minut na odsłuch (a więc niewiele), to każdy pokój w ciągu dwóch dni mogłoby odwiedzić zaledwie 200 osób. Przy 8000 odwiedzających!!! Pokazuje to, jak wygląda „odsłuch” w czasie wystawy. Znacznie lepsze warunki są pod tym względem w Kyriadzie, jednak akurat tam, w największych pokojach akustyka jest jeszcze gorsza, przynajmniej moim zdaniem. Świetnie pokazał to pokój z Lyngdorfem (Steinway), gdzie bardzo zaawansowany system korekcji akustyki sobie z pokojem po prostu nie poradził.
Bo właśnie sprawę akustyki podnosili państwo najczęściej, zarówno zgadzając się z moim rozpoznaniem, jak i nie. Zdanie w tej sprawie zabrał też organizator, Adam Mokrzycki, dla którego nie w tym jest problem. Pokoje w Sobieskim są podobne do tych, jakie ma większość melomanów/audiofilów. Nie są ani lepsze, ani gorsze. Co więcej, duża ilość ludzi w pokoju działa – jak mówi – korzystnie, wytłumiając dodatkowo pomieszczenie. Cóż – mam zupełnie inne zdanie. Po pierwsze – właśnie dlatego, że większość ludzi słucha w takich warunkach, ich systemy grają nie tak, jak by mogły, często zwyczajnie źle. Uwaga jest słuszna – to rzeczywiście „typowe” warunki odsłuchowe, ale moim zdaniem są „typowo złe”. I druga sprawa – wytłumienia pokoju. Oczywiście, wytłumienie pomieszczenia jest potrzebne, ale – na Boga! – nie z tyłu, przed kolumnami, a ZA nimi! Za słuchaczem wymagane jest otoczenie rozpraszające dźwięk. Tak wynika z teorii, a i mojej praktyki. I wcale dobre wytłumienie nie gwarantuje sukcesu, a raczej prowadzi do stłumienia dźwięku i pozbawienia go energetyczności, często do „zabicia” go.
Dlatego tym większy szacunek należy się tym, którzy zagrali fajnie, jakoś poradzili sobie z przeciwnościami, dobrze dobrali systemy, ładnie urządzili pomieszczenie. Czasem wystarczyło tylko, żeby byli mili i wiedzieli o czym mówią.
Bo właśnie sposób odnoszenia się do zwiedzających i ich problemów, a także kompetencje są przez państwa w mailach do mnie najczęściej poruszane. Wskazuje się w nich najgorsze prezentacje, najgłupsze i najdziwniejsze. Ale taka właśnie jest wystawa. To coś ulotnego, chwilowego. To jak wejście do pomieszczenia, w którym panuje niezwykle wysokie ciśnienie – wszystko dzieje się szybciej, głośniej, w mniej przewidywalny sposób.
Można to wykorzystać. Chciałbym podać próbę rozwiązania tego sporu, odwołującą się wprawdzie do fotografii, ale świetnie pasującej też do sytuacji słuchania muzyki.
Mój były profesor, Michał Paweł Markowski, w swoim najnowszym zbioru esejów pt. Słońce, możliwość, radość przywołuje spostrzeżenie Rolanda Barthsa, który wyróżnia dwa wymiary każdego zdjęcia: studium, czyli całą kulturową obudowę zdjęcia, jego techniczne uwarunkowania i konwencje oraz punctum - czyli to, co dotyka nas w zdjęciu, co wyłamuje się z fotograficznego stereotypu. „Żeby zrozumieć – dalej mówi - studium potrzebna jest ogólna wiedza na temat tego, co widać: studium oswaja rzeczywistość widzialna, łagodzi jej zagadkowość. Z kolei by dać się poruszyć, dotknąć […] zadrasnąć punctum należy jedynie wytężyć wzrok […] (M.P. Markowski, Słońce, możliwość, radość, Czarne 2010, s. 137.).
Chodzi mi o to, że w słuchaniu, a wystawa jest jednym z momentów zintensyfikowanego słuchania, trzeba najpierw zdecydować się, czego chcemy. Być może wystarczy dać się ponieść i skupić tylko na tym, co nas zafascynowało, „odpuszczając” resztę. To może być całkiem sensowne. Dziennikarz tego jednak zrobić nie może, musi trzymać się ściśle studium, przez co traci możliwość dopełnienia tego przez punctum. A myślę, że większość zwiedzających robi dokładnie odwrotnie – „punktuje”, a nie „studiuje”. Oznacza to, że rozmijamy się w ocenach bardziej niż kiedykolwiek indziej – ostatecznie chodzi o porzucenie logiki na rzecz emocji. A te u każdego grają inaczej. I właśnie dlatego nie chciałem zbyt długo zatrzymywać się na dźwięku tegorocznej wystawy. Losowość i czysty przypadek – to rzeczy, które nie idą w parze z rzetelnością. Uważam zresztą, że dotyczy to nie tylko mnie, a i w dużym stopniu także większości zwiedzających. Dlatego sens ma jedynie wymiana opinii, ich porównanie, a nie ich dogmatyzacja.
Okładka roku 2010
Okładka Roku to jedyny organizowany przez „High Fidelity” konkurs dla Czytelników. Dlatego jest dla nas bardzo ważny. Tym bardziej, że dotyczy sfery, na którą jestem szczególnie uwrażliwiony, a mianowicie okładek. Jak każdy magazyn, tak i HF ma swoją okładkę. Pierwsza pojawiła się dopiero wraz z nr 12 w kwietniu 2005 roku. Była prostokątna, i powtarzała układ znany z klasycznych czasopism. Znalazły się na nich aktywne, napędzane lampami kolumny V.A.L. M30. Tak było aż do numeru 52 z sierpnia 2008 roku, kiedy to zmieniliśmy jej format na kwadratowy. Pierwsza okładka w tym formacie pokazywała korektor fazy „tangerine”, nowy element, w który swoje kolumny wyposażyła firma KEF, w tym przypadku model XQ30. Zawsze staramy się, żeby okładka była jak najbardziej atrakcyjna. Nie zawsze nam się to udaje, nie zawsze jestem z okładki zadowolony. Ale tak wygląda Zycie – czasem coś „siądzie” od początku, a równie często można stanąć na głowie, a pozornie fajne zdjęcie nie chce się zamienić w okładkę. Mam wiec okładki, które lubię i takie, które lubię mniej.
I właśnie dlatego chcielibyśmy zaprosić państwa do zabawy i poprosić o wytypowanie, państwa zdaniem, najlepszej okładki w roku 2010. W grę wchodzą okładki wydań począwszy od numeru 69 (styczeń 2010), aż po nr 80 (grudzień 2010).
Odpowiedzi należy przesyłać do końca 2010 roku mailowo na adres:
konkurs@highfidelity.pl
W tytule maila musi się znaleźć: Okładka Roku 2010 – … (wybrany miesiąc).
W mailu proszę napisać dwa zdania uzasadnienia, imię i nazwisko oraz swój telefon. Losowanie, jak zwykle, odbędzie się na początku stycznia, najprawdopodobniej, tak jak w zeszłym roku w salonie Nautilus w Krakowie (ul. Malborska 24). O szczegółach poinformuję w styczniowym wstępniaku.
Ci z państwa, którzy brali udział w poprzednich edycjach konkursu wiedza, że losowaliśmy wśród głosów oddanych przez wszystkich uczestników, niezależnie od tego, czy udało im się do nas dotrzeć, czy nie. Ponieważ zgadzam się, że to niezbyt sprawiedliwe, wymyśliłem kolejną modyfikację: tak, jak zawsze, rozlosujemy część nagród spośród wszystkich, którzy nadeślą zgłoszenia. Osobną pulę rozlosujemy jednak wyłącznie pośród tych, którzy będą podczas losowania. To chyba fair, prawda?
Znamy już (jak sądzę) wszystkie nagrody, które w tym roku rozlosujemy wśród biorących udział w konkursie.
Nagrody, które losowane będą wśród wszystkich uczestników:
Kolumny wolnostojące Monitor Audio Bronze BX6
Fundator: Audio Center Poland
Kolumny otrzymały Nagrodę Roku 2010
Interkonekty Oyaide Tunami Terzo RR
Fundator: Nautilus Hi-End
Interkonekty + kable głośnikowe Vipera Xanthina Series IC (1 m) + SC (2 x 3 m)
Fundator: Vipera
Test TUTAJ
Kable otrzymały Nagrodę Roku 2010
Zwory głośnikowe RAMSES-II SC Y-Adapter
Fundator: Kurt Hecker Marketing
Kompletna dyskografia Rabih Abou-Khalila, artysty wydawnictwa Enja (12 płyt CD)
Fundator: GiGi
Nagrody, które losowane będą tylko wśród uczestników, którzy przybędą na losowanie:
Przetwornik D/A Stello DAC100 Signature 24/96 USB + kabel cyfrowy RCA-RCA Vipera Xanthina Series (3 m)
Fundator (Stello): SoundClub
Test TUTAJ
Vipera Xanthina
Kabel cyfrowy RCA (3 m)
Fundator (Vipera): Vipera
Test TUTAJ
Wzmacniacz zintegrowany Advance Acoustic MAP101
Fundator: Best-Audio
Interkonekty + kable głośnikowe Vipera Xanthina Series IC (3 m) + SC (2 x 3 m)
Fundator: Vipera
Test TUTAJ
Kolumny otrzymały Nagrodę Roku 2010
Platforma antywibracyjna Pro Audio Bono
Fundator: Pro Audio Bono
Platforma otrzymała Nagrodę Roku 2010
Podkładka pod płytę LP oraz docisk antywibracyjny japońskiej firmy ƒo.Q
Fundator: ƒo.Q
Jeśli ktoś spośród dystrybutorów lub producentów chciałby się z nami zabawić i zafundować coś od siebie – zapraszam!
Wręczenie nagród zostanie opisane (sprawozdania z poprzednich lat pod spodem). Także każda nagroda zostanie krotko opisana i pokazana.
Okładka Roku 2009 TUTAJ
Okładka Roku 2008 TUTAJ
Okładka Roku 2007 TUTAJ
Plany
Jak zwykle to najtrudniejszy fragment wstępniaka, ponieważ nigdy się nie udaje ich w całości zrealizować. Jak zwykle jednak spróbuję to jakoś ogarnąć:
No. 81, styczeń 2011
Accuphase C-3800 – przedwzmacniacz zintegrowany
The Funk Firm Saffire II - gramofon
Burmester 082 – wzmacniacz zintegrowany
Frank Serblin KÊTANA – kolumny wolnostojące
Gato Audio – wzmacniacz zintegrowany
Miyajima Laboratories SHIBATA – wkładka gramofonowa
Thrax Audio DIONYSOS – przedwzmacniacz iniowy
Krakowskie Towarzystwo Soniczne – jeszcze nie znam planu gry…
Okładka Roku – sprawozdanie z rozdania nagród
Muzyka: Miles Davis, Bitches Brew. 40th Anniversary, LP+CD+DVD | Mikołaj Bugajak, Strange Sounds…, LP+CD+WAV
No. 82, luty 2011
Styleaudio CARAT RUBY2 – wzmacniacz słuchawkowy
KingRex UD-01 PRO + HQ-1 – przetwornik USB+ wzmacniacz słuchawkowy, polska premiera, brak dystrybutora
Live Cables – topowe kable sieciowe z Holandii, polska premiera, brak dystrybutora
Viva Audio 300B – wzmacniacz na lampach 300B, polska premiera
Ascendo System ZF3 S.E. – kolumny wolnostojące, premiera światowa
Systemdek 3D + Audio Origami PU7 – gramofon + ramię gramofonowe
Krakowskie Towarzystwo Soniczne – coś tam ma być…
No. 83, marzec 2011
Ponieważ zainteresowanie państwa moim testem przetworników D/A w ostatnim numerze „Audio” przeszło moje wszelkie przypuszczenia, w marcu przygotujemy specjalny numer poświęcony urządzeniom związanym z siecią – odtwarzaczy plików, przetworników D/A, przede wszystkim USB, kabli USB, konwerterów USB-RCA. Drugim źródłem inspiracji był dla mnie pierwszy w historii numer japońskiego pisma „Net Audio”, które niedawno trafiło do sprzedaży (wyd.: PhileWeb,Vol.01, 2010 Winter). Japończycy naprawdę wiedzą, co dobre!
I na koniec chciałbym wam wszystkim przyjaciele życzyć pięknych świąt i fantastycznego następnego roku!
Pamiętajmy, że audio to tylko hobby i najważniejsza w tym wszystkim jest MUZYKA.
Dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście z nami i że nas wspieracie – to dla was robimy to pismo.
Wojciech Pacuła
redaktor naczelny
|