KOLUMNY GŁOŚNIKOWE • podłogowe EPO Sound
Producent: EPO SOUND |
Test
tekst MAREK DYBA |
No 247 16 listopada 2024 |
JEDNYM Z LICZNYCH WYZWAŃ, z którymi muszą się zmierzyć marki audio, gdy zamierzają wkroczyć na mocno zatłoczony rynek ze swoimi produktami, jest kwestia tego, jak się wyróżnić wśród konkurencji. Dobry produkt to oczywiście podstawa, bo na słabe na rynku nie ma po prostu miejsca. Można takowe zaprezentować, ale po prostu się na dłuższą metę nie obronią. Za produktem muszą iść: jakość wykonania i brzmienia, odpowiednie opakowania, pomysł na dystrybucję, obsługa posprzedażna, najlepiej jeszcze wsparte ciekawą, niebanalną historią, która pomoże potencjalnym dystrybutorom sprzedać klientom najpierw ideę, a dopiero potem sam produkt. Wszystko to jednakże może nie wystarczyć, bo przecież świat stał się globalną wioską, co w praktyce znaczy, że kupienie produktu produkowanego na drugim końcu świata jest może niekoniecznie łatwe, ale możliwe do przeprowadzenia. Trzeba więc wymyślić coś, co przy zachowaniu wszystkich wcześniejszych warunków, pozwoli się produktom danej marki wyróżnić. Producenci kolumn, choć nie tylko, są w specyficznej sytuacji o tyle, że wiele komponentów, jakie wykorzystują w swoich produktach, kupują na rynkach z całego świata. Jest pewna ograniczona liczba producentów przetworników, kondensatorów, czy cewek, więc o ile nie jest się potentatem, który może przekonać producenta tego, czy innego komponentu (najczęściej driverów) do wyprodukowania specjalnych, czy customowych wersji tylko i wyłącznie dla tej jednej marki, to bazując na tej podstawie trudno się wyróżnić pośród konkurencji. Pomijając przypadki konstruktorów, którzy sami ulepszają powszechnie dostępne przetworniki, przystosowując je do wymogów ich projektów (ot choćby Robert Bastani, którego Matterhorny niegdyś posiadałem) oraz tych, którzy wymyślają karkołomne połączenia bądź zastosowania dla przetworników „z półki”, polem do popisu dla większości z nich są zwrotnice i – przede wszystkim – obudowy. Co do zwrotnic, jako przykład podam choćby Tomka Kursę, który przed AVS 2024 przywiózł mi nową wersję testowanych tu niegdyś kolumn AudioForm M200. Zmian dokonał przede wszystkim w zwrotnicy i, jak mi powiedział, w nowej wersji zaprzeczył właściwie powszechnie zastosowanym zasadom. W efekcie powstały dużo lepsze kolumny niż te, które niegdyś testowałem. Drugim polem do popisu są obudowy. Wszystkie pomysły dotyczące zarówno formy, od wentylowanych (a przecież sposób i kierunek wentylowania to także zmienne), przez zamknięte, po otwarte, tubowe, duże, małe, itd., po materiały z których są wykonywane, od drewna i jego pochodnych (MDF-u, HDF-u, sklejek), po aluminium (moje MACHy 4), kamień naturalny, szkło, po beton (a pewnie i wiele innych), trudno spamiętać i wymienić. Słowem, właściwie wszystko już było. A może jednak nie? Jeszcze przed ostatnią wystawą AVS do redakcji z propozycją testu zgłosił się pan Adam Pietrzak. Jego firma, EPO Sound, na rynku jest co prawda od niedawna, ale postanowiła się pochwalić swoimi dotychczasowymi osiągnięciami zarówno w czasie warszawskiej wystawy, jak i poprzez danie szansy czytelnikom „High Fidelity” na zapoznanie się z recenzją jednego z modeli. ▌ EPO Sound JAK MOŻNA PRZECZYTAĆ na firmowej stronie, dwoma kluczowymi postaciami w tej fimie są, wspomniany już, pan Adam oraz pani Agnieszka. Ten pierwszy (wymieniam w kolejności, jaką znalazłem na stronie EPO Sound) pisze o sobie: Jednym z głównych aspektów mojej pracy jest łączenie naturalnego drewna z innowacyjną technologią żywicy epoksydowej. Każdy projekt to dla mnie fascynująca podróż, podczas której dążę do stworzenia czegoś zupełnie wyjątkowego. Pani Agnieszka z kolei przedstawia się następująco: Jestem konsultantką w spawach technicznych związanych z projektowaniem i budowaniem wnętrz głośników. Mam ponad 12 lat doświadczenia w dziedzinie akustyki. Studiowałam elektronikę na wydziale elektroniki, fotoniki i mikrosystemów na Politechnice Wrocławskiej. Zapoznając się z zawartością strony, ale i mając okazję porozmawiać z panem Adamem w czasie wystawy, przekonałem się, że podkreślane hasło: „Pasja - Zaangażowanie - Sztuka” jego przypadku wydaje się być czymś więcej niż tylko pustym sloganem. O swoich dziełach pan Adam opowiadał bowiem z prawdziwą pasją i zaangażowaniem, a słuchając jego rozmowy z odwiedzającymi pokój EPO Sound trudno było oprzeć się wrażeniu, że rozmowa dotyczy małych dzieł sztuki. ▌ Deimos Millenium CZYM WRACAMY DO KWESTII możliwości wyróżnienia się pośród konkurencji obudowami swoich kolumn, a dokładniej materiałem, z którego są wykonane. W przypadku EPO Sound forma jest bowiem właściwie standardowa. To niezbyt duża, mierząca 920 x 210 x 300 mm, prostopadłościenna skrzynka stojąca na niewielkich nóżkach. Trzy przetworniki zamontowano klasycznie na froncie, a z tyłu wylot bas-refleksu. Czym więc się wyróżnia? Materiałem, z którego ją wykonano, a w konsekwencji wyglądem. Człon nazwy marki zdradza połowę sekretu. ‘EPO’ wzięto bowiem od żywicy epoksydowej. Jest to materiał syntetyczny, z grupy polimerowych żywic syntetycznych. Słowem, to tworzywo sztuczne, które w postaci utwardzonej nie topi się, nie rozpuszcza i nie reaguje na działanie substancji chemicznych. Co ważne w tym przypadku, ma ono także wysoką przyczepność do większości materiałów, jest odporna na wysokie temperatury. Zwykle wykorzystuje się ją do klejenia, laminowania oraz zalewania impregnującego różnego typu powierzchni. W audio pierwsze skojarzenie, przynajmniej moje, to transformatory, tudzież inne elementy indukcyjne, które często zalewane są taką właśnie żywicą. Były już wcześniej firmy, które wykorzystywały ją także i w obudowach kolumn, acz jest to zdecydowanie rzadsze zastosowanie. Jest to materiał trwały, sztywny, niezbyt ciężki, a producenci, którzy w przeszłości proponowali kolumny z takimi obudowami przywoływali nieco inne właściwości tłumienia, czy transmisji drgań, a także fakt, iż materiał ten stanowi bardzo dobre oparcie dla przetworników. Słowem, nie jest to materiał obcy, czy nowy w audio, nawet w obudowach kolumn, acz w przypadku testowanych kolumn, rzecz nie tylko w tym materiale. Jak bowiem żywicę epoksydową wykorzystuje EPO Sound? Zalewając nią fragmenty tzw. czarnego dębu. Cóż to takiego? Inne, więcej mówiące nazwy to np. dąb kopalny, albo wykopaliskowy, a jeszcze lepiej brzmi określenie: polski heban. Czarny, bo (mniej więcej) taki jest jego kolor, a wykopaliskowy, bo mówimy o drewnie, które przez co najmniej kilkaset lat przebywało w ziemi, albo w wodzie. W czasie warszawskiej wystawy w pokoju tego producenta można było wziąć kawałek takiego czarnego dębu do ręki. Co więcej, ten wykorzystywany przez niego w testowanym modelu kolumn jest datowany na 1200 lat! Pamiętacie państwo topową wkładkę → ANALOG RELAX EX-1000? Jej korpus wykonywany jest z drewna specjalnego gatunku cedrów rosnących w konkretnym miejscu w Japonii przez tysiąc, a niektóre egzemplarze nawet 2 tysiące lat. Drzewa te są chronione, więc drewno można pozyskać dopiero, gdy zakończą swój żywot w naturalny sposób. Dlatego też jego ceny, sprzedawanego na aukcjach, osiągają kosmiczny poziom. Dębów w Polsce drzewiej było mnóstwo, były powalane z różnych powodów i trafiały do ziemi, bądź wody. Dzięki zdecydowanie większej dostępności wydobywane dziś drewno, które przez setki lat nabrało specyficznych właściwości, nie kosztuje aż tyle, ile owe japońskie piękności. To pozwala firmie EPO Sound wykorzystać je w obudowach modelu Deimos Milenium. Obudowy kolumn EPO Sound zbudowane są z fragmentów takiego, wiekowego drewna zalanych żywicą epoksydową. O efekcie sonicznym miałem się przekonać w trakcie odsłuchów i przeczytacie państwo o nich poniżej, ale już sam efekt wizualny robił spore wrażenie na odwiedzających wystawę, z niżej podpisanym włącznie. Warto bowiem dodać, iż żywicę w obudowach można barwić na wybrane kolory, a w testowanej wersji to kolor czerwony. Co ciekawe, czego w pokoju hotelowym nie widziałem, a co pokazało mi jesienne słońce sączące się przez balkonowe okno, materiał ten jest w pewnym, choć niewielkim, stopniu przejrzysty. Nie wiem, czy udało mi się to uchwycić na zdjęciach (a próbowałem), ale efekt jest bardzo ciekawy i może być kolejnym argumentem za postawieniem tych paczek w pokoju. Model podłogowy Deimos Millenium, który testujemy, to konstrukcja dwuipółdrożna z obudową wentylowaną bas-refleksem skierowany do tyłu. Producent wykorzystał w nim trzy wysokiej klasy przetworniki Scan-Speaka. Wysokotonowy to 28-milimetrowa kopułka jedwabna, która obsługuje pasmo od 3 kHz wzwyż. Poniżej pracują dwa głośniki nisko-średniotonowe ze 180-milimetrowymi membranami celulozowo-węglowymi. Obsługują one pasmo do 500 i od 500 do 3000 kHz. Impedancja znamionowa tego modelu to 4 Ω, a deklarowana skuteczność wynosi 90 dB (2,83 V/m). Jak pokazały próby z kilkoma wzmacniaczami, Deimos Millenium nie należą do kolumn trudnych do napędzenia - choćby mój 33-watowy GrandiNote Shinai radził sobie z nimi absolutnie swobodnie. Ciekawostką jest sposób podejścia do podawanych parametrów, jako że producent uczciwie podaje pasmo przenoszenia zaczynające się od 50 Hz. A przecież wielu innych, nawet dla mniejszych konstrukcji, deklaruje często pasmo zaczynające się nawet od trzydziestu paru herców. EPO Sound w parametrach podaje jedynie dodatkowo, że dla 40 Hz spadek wynosi -6 dB. Proszę pamiętać, że ilość basu będzie zależała w niemałym stopniu od konkretnego pokoju (jego proporcji i akustyki), w którym je ustawicie, a także konkretnego miejsca (zwłaszcza odległości od ściany za nimi). Sugeruję więc nie przejmować się specjalnie owymi 50 hercami, bo w odsłuchu, przynajmniej w moim pokoju, basu mi nie brakowało. Jak deklaruje również producent, każdy egzemplarz z tzw. przez niego ‘klasy premium’, do której należy testowany model, to prawdziwe dzieło sztuki tworzone z pasją i precyzją przez doświadczonych rzemieślników. Co więcej, każdy egzemplarz z racji unikalności użytego drewna jest wyjątkowy i posiada swój niepowtarzalny charakter. To wyjątkowe drewno, czarny dąb, wyselekcjonowane pod kątem wyglądu i właściwości akustycznych „dodaje konstrukcji naturalnego ciepła i charakteru”. Drewno zatapiane jest w żywicy, a powierzchnia każdej kolumny jest szlifowana i polerowana do uzyskania „gładkiej i lśniącej powierzchni”. Nie jestem przesadnym estetą, więc rzadko czepiam się wykonania testowanych produktów, acz w tym przypadku przyjrzałem się nieco bliżej, a to z racji wykorzystania wielce oryginalnych materiałów. Choć szukałem, powodów by narzekać nie znalazłem, ponieważ wykonanie i wykończenie jest precyzyjne i staranne. W czerwonym kolorze kolumny EPO Sound Deimos Millenium prezentują się nie tylko oryginalnie, ale i bardzo efektownie. Będą więc interesująca propozycją dla osób poszukujących czegoś wyjątkowego, nietuzinkowego. Oczywiście nie można zapomnieć o ich prymarnej funkcji odtwarzania dźwięku. Pozostało mi sprawdzić, czy dorównuje on klasą estetyce testowanych kolumn. |
▌ ODSŁUCH JAK SŁUCHALIŚMY • Kolumny EPO Sound Deimos Millenium w wersji Red Black Oak grały w moim systemie referencyjnym, choć z kilkoma dodatkami i zamiennikami. Podstawowym źródłem sygnału cyfrowego był mój customowy pasywny serwer z najnowszą wersją Roona wyposażony w topową kartę USB JCAT XE EVO zasilaną przez Ferrum Hypsos w wersji Signature. Karta wsparta jest zegarem MASTER OCXO CLOCK UPGRADE JCATa, który także otrzymał niezależne firmowe zasilanie w postaci Optimo Nano. Sygnał trafiał do przetwornika LampizatOr Pacific 2 kablem David Laboga Custom Audio Expression Emerald Mk 2 USB (a przez krótki czas także Tara Labs Master USB EVO) i dalej analogowym interkonektem Soyaton Benchmark do wzmacniacza. Głównym urządzeniem w tej ostatniej roli był mój 33-watowy tranzystor pracujący w klasie A, czyli GrandiNote Shinai, acz korzystałem również z mojej drugiej referencji, czyli zestawu dzielonego Circle Labs M200 + P300. Pod koniec odsłuchów nie oparłem się przemożnej chęci (wywołanej równoległymi doświadczeniami) podpięcia do testowanych kolumn innego polskiego, hybrydowego wzmacniacza, OSV HT-50. To urządzenie, które od początku i z każdymi kolumnami robił na mnie doskonałe wrażenie, więc musiałem go sprawdzić również z Deimosami Millenium. Przez kilka godzin jako źródła cyfrowego używałem testowanego równolegle Lumina P1 Mini, który z Shinai łączył zbalansowany interkonekt KBL Sound Himalaya II. Natomiast na analogowym froncie główną rolę odgrywał mój znakomity gramofon J.Sikora Standard Max z dwoma ramionami tego samego producenta, KV12 Max Zirconium Series i KV9. W tym pierwszym zainstalowana była wkładka Le Son LS10 MK II, natomiast w tym drugim Air Tight PC-3. Sygnał z obu wkładek wzmacniał przedwzmacniacz gramofonowy GrandiNote Celio Mk IV. Dalej sygnał do jednego z wymienionych wzmacniaczy lub do przedwzmacniacza wędrował interkonektem Bastanis Imperial RCA. Wzmacniacze z kolumnami łączył kabel głośnikowy Soyaton Benchmark Mk 2. KRĄŻĄC PO POKOJACH WYSTAWOWYCH, czy to w Warszawie, czy w Monachium, często jestem pytany przez wystawców: i co, jak to gra? Stawia mnie to w dość niezręcznej sytuacji, bo, po pierwsze, doskonale wiem, że na wystawie nawet najlepsze sprzęty w 95, a może i 99% przypadków pokazują jedynie ułamek swoich możliwości (w pozostałych to także nie jest maksimum, ale zdarza się, że naprawdę słychać potencjał). Po drugie, wiem także, że zwłaszcza konstruktorzy potrafią sobie wziąć mocno do serca niewystarczająco pochlebne, a z racji punktu pierwszego, mające tak naprawdę słabe podstawy, oceny. Staram się więc wykręcać od jednoznacznych odpowiedzi, acz czasem, zwłaszcza pod koniec dnia, gdy jestem już trochę zmęczony, palnę coś bez większego zastanowienia. W takiej właśnie sytuacji, na pytanie o to, jak podobają mi się kolumny EPO Sound, wiedząc przecież, że będę je za chwilę testował, odpowiedziałem coś w stylu, że grają całkiem nieźle, jak na warunki wystawowe (bo tak było), i że wyglądają bardzo efektownie (też prawda!), ale u siebie na stałe bym ich raczej nie postawił, bo to nie mój styl. Chodziło mi o ich wygląd, jako że preferuję nieco bardziej stonowaną estetykę. Bardziej wrażliwy konstruktor, usłyszawszy coś takiego od recenzenta pewnie zrezygnowałby z testu. Najwyraźniej pan Adam ma nieco grubszą skórę niż inni, albo po prostu wie, że o gustach się nie dyskutuje. Piszę o tym, żeby lepiej jeszcze zobrazować to, jak względne są wrażenia wystawowe. Kolumny trafiły do mnie, obok kilku innych urządzeń, bezpośrednio z wystawy. Wyciągnąłem je z pudeł dopiero po paru dniach, ustawiłem na kwarcowych platformach Acoustic Revive (które to rozwiązanie coraz bardziej mnie do siebie przekonuje!), podłączyłem do Shinai i włączyłem odtwarzanie muzyki. Jak zawsze, nie zamierzałem od razu brać się za ocenę brzmienia, ale był to moment by spokojnie przyjrzeć się, jak Deimosy Millenium w wersji RED Black Oak będą wyglądały w moim pokoju. Jak się okazało, przy umiarkowanym wieczornym oświetleniu (bo zmiana kolumn nastąpiła późnym popołudniem), gdy spore kontrasty między niemal czarnym drewnem, a czerwoną żywicą nie były tak wyraziste, kolumny zaprezentowały się całkiem przyjemnie dla oka. Są nieduże, „normalne”, w takim sensie, że ich obudowy nie mają wymyślnych kształtów, więc gdy czerwień nie rzucała się w oczy tak mocno, jak w hotelowym pokoju, dobrze wpasowały się w mój pokój (w którym dużo jest czerwonawych brązów), a gdy zaczęły grać to właściwie zniknęły z pomieszczenia. Co ciekawe, gdy w czasie kolejnych dni przez okno balkonowe zaczęło zaglądać jesienne słońce, gra światłocieni na jednej z kolumn (druga zawsze znajdowała się poza zasięgiem) dodała im uroku eksponując zalety połączenia drewna z żywicą. Wracając jednakże do „znikania z pokoju”, nie chodziło mi bynajmniej o to, że była kwestia wizualna, ale raczej o sposób, w jaki zagrały od pierwszych minut, który ułatwiał mi zapomnienie, że one w ogóle tam są. Dźwięk Deimosów Millenium z Shinai łatwo się od nich odrywał. Scena nie była specjalnie efektowna i na kilku pierwszych krążkach raczej mieściła się w pewnych ramach i na szerokość i na głębokość, które jednakże sprawiały, że prezentację odbierałem jako po prostu naturalną. Nie było mowy o ekspansywnym jej budowaniu w pokoju, o jej wychodzeniu w moją stronę, o jakichkolwiek wybitnie efektownych jej aspektach. Kolumny wraz z przestrzenią między nimi odgrywały raczej rolę dużego, szeroko otwartego okna dającego swobodny wgląd w to, co działo się za linią je łączącą. W ten sposób usuwały niejako siebie z równania, pozostawiając mnie sam na sam z muzyką. Choć jestem fanem przestrzeni i trójwymiarowości prezentacji, to taki, nieefektowny, ale naturalny sposób prezentacji muzyki bardzo mi się spodobał. W owym oknie, czy raczej za nim, działo się sporo. Nie sprawdziłem przed podłączeniem skuteczności testowanych kolumn, a pamięć obciążona mnóstwem danych wprowadzonych do niej w ciągu trzech dni wystawy nieco mnie zwiodła, sugerując, że to niezbyt łatwe kolumny do napędzenia. Z rozpędu ustawiłem więc głośność w Shinai wyraźnie powyżej poziomu, na jakim normalnie słucham i choć, jak się natychmiast przekonałem, przełożyło się to na dość głośne, teoretycznie zbyt głośne (dla mnie!) granie, to za zmniejszanie poziomu zabrałem się dopiero po jakiejś godzinie. Przy tym ustawieniu było bowiem, i owszem, głośno, ale też czysto, a prezentacja muzyki była poukładana, precyzyjna, a przy tym swobodna. Głośnie granie nie dawało żadnych negatywnych efektów - żadnych śladów zniekształceń, czy kompresji (poza tymi, którymi obarczone były same nagrania). Dostałem dobre, mocne, energetyczne i rytmiczne granie (trafiło bowiem na jeden z krążków VAN HALEN), którego słuchało mi się świetnie i które nie dawało żadnych powodów do ściszania. Wokal brzmiał wysoce ekspresyjnie, troszkę „brudno”, jak przystało na rockową gwiazdę, a gitara ostro, rockowo, z „mięchem”, słowem - świetnie! Polskie „maluchy” od początku więc pozytywnie mnie zaskoczyły, bo grając w otoczeniu wyraźnie droższych komponentów, nie wydawały się jakoś wyraźnie ograniczać ich możliwości. „Czuły się” w tym towarzystwie najwyraźniej bardzo dobrze, swobodnie wykonując powierzone im zadania niezależnie od stopnia ich złożoności. Już chwilę później w pokoju zrobiło się dużo mroczniej, gdy tylko zabrzmiał pierwszy kawałek ze ścieżki dźwiękowej ostatniego Venoma. Nawet nie wiem, czy film wszedł już do kin, ale ścieżka dźwiękowa jest dostępna. A zaczyna się bardzo mrocznie i mocno, z potężnym niskim basem, który te niewielkie kolumny (o deklarowanym paśmie od 50 Hz, gwoli przypomnienia), stojąc dobre 60 cm od ściany (b-r jest skierowany do tyłu, więc nie było tu wielkiego wsparcia) zagrały bardzo przekonująco. Proszę nie zapominać, że bynajmniej nie jestem jakimś fanatykiem dźwięków masujących wątrobę, ale w tym przypadku był to ważny element mocnego otwarcia (zakładam, że filmu), a Deimosom Millenium udało się to pokazać naprawdę dobrze. Zachęcony tym doświadczeniem kontynuowałem przygody z basem, ale by nieco ‘rozluźnić’ atmosferę sięgnąłem po A Show Of Hands 15 VICTORA WOOTENA. Jeden z mistrzów elektrycznego basu stawia na tym krążku bardziej na szybkie, sprężyste dźwięki, w niektórych fragmentach wystrzeliwane w stronę słuchacza z ogromną prędkością, a dużo rzadziej na ich (niemal) subsoniczną wersję. Jak się szybko okazało, doskonale pasowało to kolumnom EPO Sound. OK, moje MACHy 4 są jeszcze bardziej natychmiastowe, ale niewiele kolumn nawet z poziomu cenowego circa dwa razy wyższego niż Deimosy Millenium, potrafi im w tym dorównać. A te ostatnie odstawały naprawdę niewiele w tym zakresie. Gdy później wybrałem się na wycieczkę w zupełnie inne klimaty słuchając czy to TINARIWEN, HADOUK TRIO, czy w końcu JOHNA KAIZANA NEPTUNE, testowane kolumny pokazały, że i taka muzyka, chwilami niespieszna, czasem eksplodująca dynamiką, wykorzystująca, po pierwsze, w większości egzotyczne, a po drugie niemal wyłącznie akustyczne instrumenty, bardzo im leży. Deimos Millenium potrafią bowiem akuratnie pokazać barwę i charakterystyczne cechy każdego z nich, ale i powietrze wypełniające przestrzeń między nimi, które z kolei sprawia, że ma się wrażenie wyjątkowo otwartej i swobodnej prezentacji. Szybkie szarpnięcie strun, długie wybrzmienia, dobre różnicowanie na poziomie makro, ale i nie gorsze na mikro - wszystko to razem składało się w równe, spójne granie, takie, które z przyjemnością i zainteresowaniem słucha się całymi godzinami bez oznak zmęczenia. Testowane kolumny EPO Sound, choć przecież na początku zrobiły na mnie duże wrażenie energią i mocą grania, nie zależą bynajmniej do modeli, które zawsze tak grają, które narzucają taki, czy inny swój charakter nagraniom i reszcie systemu. Nie są wyrywne, a ich brzmienie określiłbym wręcz mianem odrobinę wycofanego i zrelaksowanego. Nie zmienia to faktu, że gdy zachodzi taka potrzeba wymuszana przez charakter odtwarzanego nagrania, potrafią, o czym już pisałem, zagrać z przysłowiowym pazurem. Ale nawet wtedy ma się wrażenie dobrej kontroli nad tym, co dzieje się na scenie, nawet wtedy nigdy nie sprawiają wrażenia, że się spieszą, czy że coś muszą. Wróćmy jeszcze do kwestii sceny, o której już przecież pisałem twierdząc, że nie jest ekspansywna, nie jest efektowna, tylko po prostu naturalna. Gdy jednakże przyszło do odpowiednich nagrań zaczęła „wyglądać” nieco inaczej, tak, jak wymagały tego odtwarzane realizacje. Pisałem wcześniej, że mieści się ona między kolumnami, tymczasem, np. na płycie Neptune’a, bardzo szeroko nagranej, owo ograniczenie do przestrzeni między prawą a lewą kolumną zniknęło. Ciągle ta przestrzeń była najważniejsza, nie zmieniło się również i to, że dźwięki pojawiały się za linią łączącą głośniki, tyle że teraz pojawiały się również dobry metr na prawo i lewo od nich. Co więcej, na tej specyficznej pod tym względem (także i muzycznym, bo grają na niej wyłącznie instrumenty wykonane z bambusa) płycie, usłyszałem bardzo dobrą gradację planów i obrazowanie. Nawet jeśli te elementy zostały wyczarowane na konsoli, to zrobiono to bardzo umiejętnie, a w dobrym systemie wielkość sceny i źródeł pozornych, precyzja ich lokalizacji i trójwymiarowość każdego z nich są wysoce przekonujące, przynajmniej gdy system potrafi to dobrze pokazać. W tym zakresie Deimosy Millenium kolejny raz (niemal) dorównały moim MACHom 4. A to zdarza się nieczęsto i na dodatek zwykle wtedy, gdy w systemie pojawiają się otwarte odgrody, czasem konstrukcje tubowe, a nie tak „normalne” paczki, jakimi są te od EPO Sound. Tak, MACHy też mają regularne kształty, ale pozostałe rozwiązania w nich zastosowane są na tyle inne od „normalnych” kolumn, że pozwalają osiągać im mocno odmienne i, moim zdaniem, znakomite efekty brzmieniowe. W przypadku Deimosów Millenium wychodzi natomiast na to, że to materiał obudów w jakiś sposób się do tego przyczynił. Pisałem o zrelaksowanym, swobodnym sposobie prezentacji muzyki i to z zachowaniem wysokiego stopnia kontroli nad tym, co dzieje się na scenie. Jest to prawda nawet gdy na listę odtwarzania trafi krążek, powiedzmy, AC/DC, czy zespołu RUSH, albo, co tak naprawdę jest jeszcze większym wyzwaniem, duża symfonika, np. Beethovena, albo Mahlera. Jak na swoją wielkość, bo raz jeszcze podkreślam, że to przecież nieduże podłogówki, Deimosy Millenium dobrze radzą są nawet z dużymi spiętrzeniami dźwięków, czy to rockowej kapeli, czy nawet dużej orkiestry. Dobra rozdzielczość i różnicowanie uzupełniają ów „spokój” i kontrolę sprawiają, że bez większego wysiłku można „przyglądać” się dowolnym instrumentom, czy grupom instrumentów. ▌ Podsumowanie NIEWĄTPLIWIE WIELCE ORYGINALNY wygląd EPO Sound Deimos Millenium Red Black Oak będzie ważnym czynnikiem przy ich wyborze, jako elementu wystroju pokoju. Nie jest to jednakże produkt typowo dizajnerski, który ma jedynie atrakcyjnie wyglądać, a w którym jego prymarna funkcja została zaniedbana. Wręcz przeciwnie! Specyficzna obudowa w praktyce okazuje się bardzo dobrą podstawą dla pracy klasowych przetworników Scan-Speaka, wspartych odpowiednio zaprojektowaną zwrotnicą. W efekcie dostajemy klasowy, równy, dobrze poukładany i kontrolowany dźwięk, którego charakter na wielu płytach będzie się wydawał lekko wycofany, zrelaksowany i po prostu wielce przyjemny w odsłuchu. Acz, gdy przyjdzie do odtwarzania nagrania wymagającego czegoś zupełnie innego, Deimosy Millenium przyjdą transformację i zaskoczą mocnym, punktowym (na ile realizacja pozwoli) basem, wysoką energią grania i dobrą motoryką. Jednakże nawet wtedy, wsparte dobrym wzmacniaczem, rzecz jasna, wszystko to zaserwują z pełną kontrolą. Szukających ciekawych kolumn „Made in Poland” zachęcam do dania marce EPO Sound szansy. Deimosy Millenium Red Black Oak potrafią zaspokoić oczekiwania i tych, którzy kupują oczami i tych, dla których uszy są decydentami, a nawet tych, którzy wymagają połączenia unikalnego wyglądu i bardzo dobrego, muzykalnego brzmienia. ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
Całkowita moc znamionowa: 200 W Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ. |
System referencyjny 2024 |
|
ŹRÓDŁA CYFROWE |
1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10 • karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ • JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono) • przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ 2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ |
ŹRÓDŁO ANALOGOWE |
1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ • ramię J.Sikora KV12 • wkładka Air Tight PC-3 2. Przedwzmacniacze gramofonowe: • ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ • Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ |
WZMACNIACZ |
1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ 2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany) 3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ |
KOLUMNY |
1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ 2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ |
OKABLOWANIE |
1. Interkonekty analogowe: • Hijiri MILLION KIWAMI • Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ • Hijiri HCI-20 • TelluriumQ ULTRA BLACK • KBL Sound ZODIAC XLR 2. Interkonekty cyfrowe: • David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ • David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ 3. Kable głośnikowe: • LessLoss ANCHORWAVE 4. Kable zasilające: LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ |
ZASILANIE |
1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ 2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2 3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y 4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) |
ANTYWIBRACJA |
1. Stoliki: • Base VI • Rogoz Audio 3RP3/BBS 2. Akcesoria antywibracyjne • platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 • nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII • nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT • nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity