248 Grudzień 2024
- 01 grudnia
- TEST Z OKŁADKI: GigaWatt POWERMASTER 25th ANNIVERSARY LIMITED EDITION ⸜ kondycjoner napięcia zasilającego AC
- NAGRODY: NAGRODY ROKU 2024 wg „High Fidelity”
- TEST: Audio Phonique DESIRE ⸜ kable głośnikowe
- TEST: Dynaudio CONTOUR LEGACY ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- TEST: Laiv HP2A ⸜ przedwzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy
- TEST: MoreAudio CS100 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- TEST: Sugden MASTERCLASS IA-4 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- MUZYKA ⸜ recenzja: ABBA, The Singles (The First Fifty Years), Polar Music • 2 x SHM-CD (7” mini-LP)
- 16 grudnia
- KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE, spotkanie № 149: ART FARMER, High Fidelity presents: Art Farmer in Wrocław
- TEST: Aurender A1000 ⸜ odtwarzacz plików audio
- TEST: Avatar Audio DREAMLINK № 1 ⸜ interkonekt analogowy RCA
- TEST: DS Audio DS MASTER 3 ⸜ wkładka gramofonowa • optyczna + przedwzmacniacz gramofonowy
- TEST: TiGLON TPL-2000L PROFESSIONAL ⸜ kabel LAN
- LISTY: CZYTELNICY piszą, REDAKCJA ODPOWIADA
Nie daj się nabrać, czyli dlaczego tanie i drogie kable HDMI NIE są takie same Rzadko zdarza mi się spotkać z tak głupim i dyletanckim tekstem, jak ten na portalu „Gazeta.pl” (Krzysztof Pielesiek, Nie daj się nabrać, czyli dlaczego tanie i drogie kable HDMI są takie same, publikacja: 11.05.2012, tekst TUTAJ). Jego autor nie próbując niczego zweryfikować, powstrzymując się od własnego komentarza, bezrefleksyjnie powtarza bzdury z innego artykułu, jeszcze bardziej kuriozalnego, a mianowicie z opublikowanego w „CNET” tekstu Geoffreya Morrisona Why all HDMI cables are the same (publikacja: April 26, 2011, tekst TUTAJ). W dużym skrócie panu Morrisonowi chodzi o to, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy tanimi i drogimi kablami HDMI i kupowanie specjalistycznych kabli tego typu jest głupotą, a firmy na tej głupocie żerują. Dlaczego uważam te artykuły za głupie i dyletanckie? Ano dlatego, że obaj autorzy – Geoffrey Morrison w pierwszym rzędzie, a Krzysztof Pielesiek przez bezrefleksyjne powtórzenie, nie starając się poddać danego zagadnienia egzaminowi, sprawdzić tezy, wygłaszają autorytatywne opinie o rzeczach, o których nie mają pojęcia. To tak, jakbym ja opowiadał o późnych kwartetach Beethovena na podstawie tego, że byłem kilka razy na koncertach, na których były wykonywane. Rzecz w tym, że autor artykułu myli się w niemal każdym słowie. Po pierwsze, teoria przesyłu sygnałów mówi wyraźnie, że każdy przesył degraduje sygnał – w mniejszym lub większym stopniu, ale nieodwołalnie. Niezależnie od tego, czy to jest sygnał cyfrowy, czy analogowy. Po drugie, znane są powszechnie zniekształcenia wprowadzane przez cyfrowe linie przesyłowe, znane jako jitter. Rzecz naprawdę dobrze zbadana, przeciwko której prowadzi się określone działania. A jitter właśnie ZMIENIA sygnał cyfrowy w takim stopniu, że sygnał zostaje zdegradowany. Jitter może powstać np. przez niedopasowanie impedancyjne. W przypadku przesyłu sygnałów cyfrowych, a więc wysokoczęstotliwościowych, jest ono kluczowe do zachowania integralności sygnału. W tanich łączówkach głównym problemem są wtyczki oraz same kable – niemal nigdy nie trzymają wymaganych 50 lub 75 Ω. A to oznacza odbicia sygnału, zmieniające go nieodwołalnie. Po drugie, problem z timingiem, czyli taktowaniem przesyłanego sygnału. Rozmycie zbocza, przesuniecie impulsu itp. to kolejne objawy jittera. A ten zmienia sygnał nieodwołalnie. I wreszcie zakłócenia wysokoczęstotliwościowe, indukowane w kablu, wynikające ze złego ekranowania i interferencji między poszczególnymi przewodnikami. Te generują w sygnale cyfrowy szum, wprowadzają zniekształcenia wysokoczęstotliwościowe, które dodają się do sygnału podstawowego. A to zawsze zmienia przesyłany sygnał. Wystarczy? A to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką są problemy z kablami HDMI w szczególności i kablami połączeniowymi w ogóle. Wróćmy jednak do podstawowego pytania: dlaczego żaden z autorów nie wykonał próby zwanej „oglądem”? A ten polegałby na podłączeniu, w kontrolowanych warunkach, kilku kabli z różnymi źródłami i sformułowaniu wniosków na podstawie wyników tego eksperymentu. Czy to aż tak trudne? Czy może po prostu łatwiej najpierw pisać bzdury, bo zawsze znajdą się ludzie, którzy to podchwycą i zapalą pochodnie, wybierając się na „czarownice”, albo tacy, którzy to bezrefleksyjnie powtórzą? Podstawowy warsztat dziennikarski wymaga, że obok własnego zdania należałoby przedstawić jakieś źródła, jakąś wiarygodną podstawę. Zebrać materiały, porozmawiać z inżynierami, z producentami, z perfekcjonistami, jakimi są audiofile i wideofile. W branży audio podstawą są pomiary, odsłuchy i teoria. Poruszamy się w tym trójkącie, starając się je wszystkie pogodzić. Nie zawsze się to udaje i ostatecznym sędzią jest ludzki słuch (i wzrok). I to on zwykle okazuje się najbardziej wiarygodny. Dlatego kiedy państwo przeczytają jakiś kolejny „genialny”, obrazoburczy artykuł, zastanówcie się nad warsztatem autora, nad jego przygotowaniem i motywacjami. Gwarantuję, że większość takich „perełek” wyda się wam śmiechu warta. Jak w przypadku obydwu przywołanych powyżej. A że przeczyta to mnóstwo ludzi, którzy temu uwierzą? No cóż, świat nie jest idealny, a głupota jest najpowszechniejszą ludzką cechą – i tego nie zmienię ani ja, ani żaden mój artykuł. Ale próbować warto. ROZMÓWKI IX Po tym „ogólnym” tekście czas na coś bardziej „szczególnego”, przynajmniej z punktu widzenia melomanów i audiofilów (jeden z czytelników napisał ostatnio, że ‘audiofil’ to po prostu uświadomiony ‘meloman’, ale niech będzie…). Czas na kilka rzeczy z naszego podwórka. USB – projekt otwarty Nie będę się zagłębiał w techniczne zawiłości i historię stosowania USB w audio, nie czas na to. Chciałbym się natomiast przyjrzeć obecnemu stanowi rzeczy. A ten ma się tak: niemal wszystkie nowe przetworniki DAC, duża część odtwarzaczy CD i odtwarzaczy plików, a nawet wzmacniacze i przedwzmacniacze wyposażane są w gniazdo USB, umożliwiające przesył do danego urządzenia sygnału z komputera, najczęściej laptopa. I wydawałoby się, że wszystko jest OK., i że to całkowicie satysfakcjonujące wartości. A jednak… Pytaniem, z jakim się ostatnio spotykam najczęściej jest to, gdzie kończy się nasze zapotrzebowanie, jakie są granice dla USB. Bo choć niedawno wejście 24/192 wydawało się szczytem marzeń, dzisiaj wydaje się czymś przestarzałym. Oto bowiem do bram audio pukają pliki 32-bitowe, o częstotliwości próbkowania 384 kHz (por test przetwornika D/A M2TECH Young TUTAJ), a nawet pliki DSD. O tych ostatnich warto przeczytać artykuł Andreasa Kocha, właściciela firmy Playback Designs i znanego inżyniera, specjalisty od sygnału DSD pt. DoP open Standard: Method for transferring DSD Audio over PCM Frames Version 1.1 (czytaj TUTAJ). Już teraz firma Ammara, producent oprogramowania do odtwarzania plików oferuje taką opcję, a przetworniki firm Playback Design i dCS oferują wejście USB obsługujące sygnał DSD – także ten o podwójnej prędkości próbkowania. Dlatego, jak dla mnie, wysokiej klasy wejście USB, jeśli chcemy być zabezpieczeni na przyszłość, powinno być programowalne, żeby po udostępnieniu nowych możliwości, w łatwy sposób dało się je przeprogramować. |
Ostatecznie odbiornikami USB są teraz najczęściej układy DSP, z definicji programowalne. Nie znam niestety urządzenia, które by coś takiego oferowało. I wydaje się, że co chwilę będziemy zaskakiwani kolejnymi wartościami wejść USB – coraz większymi. Mimo to, sugeruję duży spokój, żadnych gwałtownych ruchów. 24/192 jest w tej chwili zupełnie wystarczające. Remaster „Made in Poland” Ale chciałbym przy tej okazji przyjrzeć się czemuś innemu, powiedzieć parę słów o polskiej szkole remasteringu. Bo wbrew pozorom, jak pokazują liczne przykłady z ostatnich lat, jesteśmy w tym dobrzy.
O serii Polish Jazz, pięknie zremasterowanej przez panie: Martę Szeligę, Joannę Szczepańską i Karolinę Gleinert oraz pana Wojciecha Marca już kilkakrotnie pisałem. Byłem pod dużym wrażeniem ich fachowości i oddania dla pracy, szczególnie po wywiadzie, jaki niegdyś przeprowadziłem z panią Gleinert. Ale nie tylko oni pokazują, że polska sztuka remasteringu to coś realnego. Od dłuższego czasu skupuję bowiem, zapodziane gdzieś w EMPiK-ach, Media Marktach i Saturnach płyty z polską muzyka, wydawane przez Polskie Nagrania. Muza (bo kiedy trafiły do sklepów, z pogardą je odrzuciłem – mój błąd!!!), a także remastery wydawane przez Metal Mind Productions.
Te pierwsze, jak państwo pamiętają, początkowo wydane zostały na dwa sposoby – w klasycznym digipaku, dostępnym najczęściej do dziś, a także w formie mini-LP, w ramach Klubu Płytowego (Edycja Limitowana). Muszę powiedzieć, że większość z tych tytułów wydana jest fantastycznie. To wyjątkowo dobry dźwięk! Breakouci, Cugowski, Homo Homini, No To Co, Kombi itd. brzmią lepiej niż z oryginalnych winyli, które mam. Za każdym razem, kiedy siadam (najczęściej) ze słuchawkami na uszach jestem zaskakiwany jakością dźwięku. Przede wszystkim jakością wysokich tonów, w polskich nagraniach wcześniej tragicznych. Ładny jest też środek, głęboki i nasycony. Dynamika nieco szwankuje, podobnie jak nasycenie (chodzi nawet nie o ilość, a jakość) niskich tonów, ale na to najwyraźniej nie ma recepty i zależy to od stanu taśm-matek. Tyle, że zdarzają się też ewidentne porażki. Jedną z nich są reedycje płyt grupy Siekiera. Ale i jazz Stańki został potraktowany w pewnym momencie bardzo kiepsko. Firma Metal Mind Productions w 2008 roku wydała pięciopłytowy, limitowany do 2000 sztuk, numerowany box z płytami Stańki z lat 1970-1988 (Metal Mind Productions, MMP 5 CD BOX 006, 5 x CD, 2008). Znalazły się w nim takie tytuły, jak np. Music For K. Porównałem tę płytę z remasterem wykonanym w Polskich Nagraniach przez pana Wojciecha Marca, posłuchałem oryginalnego Long Playa i z przykrością musiałem stwierdzić, że to bardzo słaby remaster. Że nagrania z boxu MMP mają spłaszczoną dynamikę, obcięte pasmo i brzmią w „głuchy” sposób. Dlatego go nie polecam!!! Do sprzedania Wojciech Pacuła |
Kim jesteśmy? |
Współpracujemy |
Patronujemy |
HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ). HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut. |
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity