248 Grudzień 2024
- 01 grudnia
- TEST Z OKŁADKI: GigaWatt POWERMASTER 25th ANNIVERSARY LIMITED EDITION ⸜ kondycjoner napięcia zasilającego AC
- NAGRODY: NAGRODY ROKU 2024 wg „High Fidelity”
- TEST: Audio Phonique DESIRE ⸜ kable głośnikowe
- TEST: Dynaudio CONTOUR LEGACY ⸜ kolumny głośnikowe • podłogowe
- TEST: Laiv HP2A ⸜ przedwzmacniacz/wzmacniacz słuchawkowy
- TEST: MoreAudio CS100 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- TEST: Sugden MASTERCLASS IA-4 ⸜ wzmacniacz zintegrowany
- MUZYKA ⸜ recenzja: ABBA, The Singles (The First Fifty Years), Polar Music • 2 x SHM-CD (7” mini-LP)
- 16 grudnia
- KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE, spotkanie № 149: ART FARMER, High Fidelity presents: Art Farmer in Wrocław
- TEST: Aurender A1000 ⸜ odtwarzacz plików audio
- TEST: Avatar Audio DREAMLINK № 1 ⸜ interkonekt analogowy RCA
- TEST: DS Audio DS MASTER 3 ⸜ wkładka gramofonowa • optyczna + przedwzmacniacz gramofonowy
- TEST: TiGLON TPL-2000L PROFESSIONAL ⸜ kabel LAN
- LISTY: CZYTELNICY piszą, REDAKCJA ODPOWIADA
Wstępniak
Tekst: Wojciech Pacuła | redaktor naczelny |
|
No 196 1 sierpnia 2020 |
Czytamy: Nie ma żadnego powodu, dla którego compact disc przyjął taką formę, a nie inną. Każdy aspekt, począwszy od kształtu i rozmiaru, na czasie trwania i częstotliwości próbkowania kończąc, był wynikiem losowych decyzji, odzwierciedlających konkretne okoliczności ich powstania i ludzi, którzy je stworzyli. Można było go wymyślić w zupełnie inny sposób.”ROBERT BARRY, Compact Disc, seria „Object Lessons”, Nowy Jork 2020, s. 30 utor tego znakomitego kompendium na temat formatu CD przywołuje zaraz potem powieści Waltera Tavisa, zatytułowaną Człowiek, który spadł na ziemię (org. The Man Who Fell to Earth; 1963), w której nośnikiem muzyki systemu kwadrofonicznego (!) były niewielkie, stalowe kule, a także wydane rok później Simulacra Philipa K. Dicka, u którego niezbędnym komponentem rejestratora o nazwie Ampek F-a2 jest żywa istota z Ganimedesa, największego księżyca Jowisza. Myśląc o „płycie” zapewne mamy przed oczami jej winylową wersję – na zdjęciu AC Records – Two For Two: Reference Acoustique A jednak, kiedy myślimy o „płycie”, to – w zależności od wieku podmiotu myślącego – na myśl przychodzi nam albo płyta winylowa, to jest Long Play, albo płyta kompaktowa, czyli Compact Disc. Znacznie rzadziej przywołana zostanie kaseta magnetofonowa (Compact Cassette), a już zupełnie rzadko plik cyfrowy, nawet w najmłodszym pokoleniu. Nie znam odpowiednich badań, bazuję jedynie na przeczuciu, ale wydaje mi się, że choć większość młodych ludzi nigdy nie sięgnęłaby po fizyczny nośnik, to pod pojęciem „płyta” i tak będzie się u nich „wyświetlał” obraz LP lub CD. „Plik” nie ma w świecie realnym fizycznego „mediatora”, czyli rzeczy, która by do niego odsyłała. Przyszło mi to na myśl, kiedy przyjrzałem się dokładniej założeniom krakowskich Alei Trzech Wieszczów i plant Dietlowskich, które znamy obecnie pod nazwą ulicy Dietla. Te dwie, szalenie ważne, arterie mają całkowicie odmienną genezę, a mimo to dzielą ten sam problem – problem formy. Aleje Trzech Wieszczów zawdzięczają swoje powstanie stosunkowo nowej historii. Kiedy w 1846 roku Kraków został wcielony do Austrii, został przeznaczony na miasto-twierdzę. Obwiedziono go siecią dróg, wałów i fortów, ponieważ był istotnym punktem strategicznym w razie wojny z Rosją. Z powodów tych ograniczeń – jak czytamy w monografii Modernizmy. Tom 1. Kraków i województwo krakowskie pod redakcją Andrzeja Szczerskiego – na początku XX wieku był on najgęściej zaludnionym miastem w Austrio-Węgrzech. W wyniku zmiany koncepcji obronnej, zwolnione przez wojsko tereny miasto wykupywało i przekształcało. Komisja, która się tym zajmowała była zgodna w tym, że należy czerpać z zachodnioeuropejskich wzorców i ogłosiła konkurs urbanistyczny. Zwycięski projekt, jak pisze Barbara Zbroja, autorka artykułu Monumentalne i eleganckie – Aleje Trzech Wieszczów, zamieszczonym we wspomnianej monografii, nawiązywał do popularnej wówczas koncepcji MIASTA-OGRODU, wypracowanej przez brytyjskiego urbanistę Ebenezera Howarda. Ulica Józefa Dietla, widziana od strony skrzyżowania z ulicą Starowiślną. W każdym razie, w miejsce zniwelowanego nasypu kolejowego miały powstać aleje Krasińskiego, Słowackiego i Mickiewicza. Ich szerokość ustalono na 52 metry. Patrząc dzisiaj na to, jak zostały zagospodarowane, uwagę zwraca przede wszystkim ich podział na biegnący centralnie, szeroki pas zieleni oraz ulokowane po bokach, biegnące tuż przy kamienicach, pasy ruchu – pieszych i samochodowe. Co ważne, zieleń jest niedostępna dla pieszych, służy jedynie fizycznemu – żeby nie powiedzieć: mechanicznemu – rozdzieleniu pasów ruchu. Przypadek ulicy Józefa Dietla jest inny. Biegnie ona w miejscu koryta Starej Wisły. To północne ramię Wisły od XIV do XVI wieku było głównym nurtem rzeki na terenie miasta i miała nie tylko cele komunikacyjne, ale i obronne. W osi dzisiejszych ulic Stradomskiej i Krakowskiej, istniał jedyny w średniowiecznym Krakowie stały most, zwany Królewskim. Zresztą – most, który spowodował przesunięcie o ponad rok oddania remontu ulicy Krakowskiej. „Odkrycie” jego szczątków przez robotników zatrzymało prace na tak długo, że przestaliśmy już liczyć na to, że w ogóle kiedyś tramwaj tamtędy pojedzie. Pośrodku ulicy Dietla poprowadzono zielone planty, a współcześnie tory tramwajowe; widok od strony skrzyżowania z ulicą Krakowską. W każdym razie, Stara Wisła w XVII wieku zaczęła zanikać. Zamulona, zanieczyszczona nieczystościami, stała się wylęgarnią bakterii, w tym cholery. W związku z tym w 1873 roku Rada Miejska podjęła decyzję o jej zasypaniu, a co udało się wykonać w latach 1878–80. Dzisiaj to po prostu szeroka, zielona arteria (planty), oddzielająca dwa dawne miasta, a dzisiaj dzielnice – Śródmieście oraz Kazimierz. Ma układ podobny do tego z Alei Trzech Wieszczów, to znaczy na środku ulokowano pas zieleni, a o bokach ciągi komunikacyjne. Różnica polega na tym, że tutaj środkiem biegnie linia tramwajowa. |
I teraz – układ o którym mowa nie ma sensu. Z pozoru jest dobrze pomyślany, kiedy jednak wystarczająco wiele razy tamtędy przejedziemy, a przede wszystkim kiedy się tam przespacerujemy okaże się, że ta „naturalna” forma alei jest postawiona na głowie. W 2017 roku „Dziennik Polski”, w swoim internetowym wydaniu dziennikpolski24.pl, pisał: Autorzy koncepcji przywrócenia Alejom dawnego blasku zaznaczyli, że teraz dostrzega się tam barierę komunikacyjną, która utrudnia możliwość integracji przestrzeni publicznej znajdującej się po obu stronach arterii. W raporcie można przeczytać m.in. „obserwujemy odwracanie się budynków od ulicy, których wejścia przenoszone są na tyły obiektów”. Wizualizacja jednego z projektów opracowanych na Politechnice Krakowskiej | Rys.: materiały Politechniki Krakowskiej We artykule dziennikarz zapytał przechodniów i mieszkańców o ich wizję tego miejsca. Wśród odpowiedzi przeważały próby poprawy istniejącego stanu. Chodzi w nich o poszerzenie pasów zieleni, zwężenie pasów przeznaczonych dla ruchu samochodowego itp. Umyka przy tym coś ważniejszego – żeby zmiana była znacząca i realnie poprawiła to miejsce, trzeba by przeprowadzić rewolucję: zamienić miejscami zieleń i ulice. Pomyślmy – przecież chodniki powinny sąsiadować z zielenią, a nie z ulicą – ta powinna się znaleźć pośrodku. Pomogłoby to w wychładzaniu zabudowań, ocienianych przez drzewa, które teraz chłodzą trawę, a także zmniejszyłoby dokuczliwość ruchu samochodowego. W pewnej mierze na to wyzwanie starali się odpowiedzieć twórcy plant Dietla. Tam wzdłuż torowiska biegną szerokie, zacienione alejki z ławeczkami. Jeśli jednak ktoś z państwa choć raz tamtędy szedł wie, że mieszkańcy się tam nie zapuszczają – na ławeczkach śpią, siedzą i imprezują bezdomni. Miejscowi przemykają po bokach, wzdłuż kamienic, po chodnikach zastawionych parkującymi samochodami. Audio niczym się w tej mierze nie wyróżnia – jesteśmy takimi samymi niewolnikami formy. Wspomniana płyta CD jest tego dobrym przykładem. Tyle tylko, że nie znamy innej „płyty cyfrowej”, otrzymaliśmy ją już ukształtowaną, natomiast większość wyborów producentów sprzętu audio bazuje na naszych przyzwyczajeniach. Jest bowiem tak, że branża perfekcjonistycznego audio jest niesłychanie konserwatywna. Wmawiamy sobie, ze jesteśmy postępowi i że interesuje nas tylko dźwięk. Tak naprawdę jesteśmy jednak „strażnikami pamięci” i w imię zachowania status quo odrzucamy wiele ciekawych rozwiązań. Absolutna klasyka – wzmacniacz Leben CS300SX, w którym układ wejść i wyjść odzwierciedla nasze przyzwyczajenia i dążenie do wygody, a nie wymogi techniczne | Fot. Leben Przykłady? – Proszę bardzo, pierwszy z brzegu: dlaczego we wzmacniaczach lampowych wejście i wyjście jest z tej samej strony wzmacniacza, zwykle z tyłu? Przecież to bez sensu – wzmacniacz tego typu ma układ wejściowy, wyjściowy i transformatory głośnikowe. Najbardziej sensowym rozwiązaniem byłoby więc zainstalowanie wejść na jego jednym końcu, a wyjść na drugim. Drugi przykład – gramofony. Ich znakomita większość ma wygląd tylko nieco odbiegający od tego, co ustaliło się na początku XX wieku – ma drewnianą, prostokątną obudowę, w której zamontowane są talerz, silnik i ramię. A przecież wiemy, że prostokątny kształt w tego typu urządzeniu jest skrajnie niekorzystny. Dlatego z taką ciekawością przyjmuję konstrukcje w rodzaju Soulines Kubrick DCX, modelu Planar 8 firmy Rega, a nawet niedrogie gramofony RPM-1.3 firmy Pro-Ject, w których forma – wciąż piękna – podąża za funkcją. „Skeleton” – to nazwa podstawy stosowanej przez firmę Rega w jej najdroższych modelach | Fot. Rega Nic nie przebije jednak naszego przywiązania do formy klasycznych urządzeń w rodzaju wzmacniaczy tranzystorowych, odtwarzaczy CD itp. Ich forma, gdzie liczy się tylko przednia ścianka, a reszta jest niewygodnym dodatkiem, który najlepiej ukryć, ma swój rodowód w tym, że początkowo (lata 50. i 60.) rzeczywiście montowano je w meblach, a później (lata 70.) miały „udawać” urządzenia z laboratorium. Miały być przez to bardziej wiarygodne. Kiedy dzisiaj pojawia się jakiś projekt, który od tego stereotypu odbiega, przyjmowany jest z zaciekawieniem, nawet uznaniem, a mimo to szybko znika z rynku. Jak mi mówili znajomi sprzedawcy jest tak, że ludzie, którzy chcieliby posłuchać muzyki niechętnie stawiają na nietypowe kolory kolumn, z rezerwą przyjmują urządzenia, których wygląd odbiega od tego, do czego się przyzwyczaili. Niemal zawsze zwycięża bowiem przyzwyczajenie. Zwycięża dyktat formy. WP |
Kim jesteśmy? |
Współpracujemy |
Patronujemy |
HIGH FIDELITY jest miesięcznikiem internetowym, ukazującym się od 1 maja 2004 roku. Poświęcony jest zagadnieniom wysokiej jakości dźwięku, muzyce oraz technice nagraniowej. Wydawane są dwie wersje magazynu – POLSKA oraz ANGIELSKA, z osobną stroną poświęconą NOWOŚCIOM (→ TUTAJ). HIGH FIDELITY należy do dużej rodziny światowych pism internetowych, współpracujących z sobą na różnych poziomach. W USA naszymi partnerami są: EnjoyTheMusic.com oraz Positive-Feedback, a w Niemczech www.hifistatement.net. Jesteśmy członkami-założycielami AIAP – Association of International Audiophile Publications, stowarzyszenia mającego promować etyczne zachowania wydawców pism audiofilskich w internecie, założonego przez dziesięć publikacji audio z całego świata, którym na sercu leżą standardy etyczne i zawodowe w naszej branży (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest domem Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. KTS jest nieformalną grupą spotykającą się aby posłuchać najnowszych produktów audio oraz płyt, podyskutować nad technologiami i opracowaniami. Wszystkie spotkania mają swoją wersję online (więcej → TUTAJ). HIGH FIDELITY jest również patronem wielu wartościowych wydarzeń i aktywności, w tym wystawy AUDIO VIDEO SHOW oraz VINYL CLUB AC RECORDS. Promuje również rodzimych twórców, we wrześniu każdego roku publikując numer poświęcony wyłącznie polskim produktom. Wiele znanych polskich firm audio miało na łamach miesięcznika oficjalny debiut. |
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity