Fonica-Rega, ciąg dalszy
Szanowny Panie Wojciechu!
Mam już Regę RP6. Na wstępie chcę Panu gorąco podziękować za zainteresowanie, za to „tuż zaraz” i za umieszczenie mojego listu w „High Fidelity”. Ponadto chcę usprawiedliwić swój wybór, nie do końca zgodny z konkluzją mojego pierwszego listu. Dlaczego Rega? To zasługa mojego praktycznego charakteru z dozą duszy „artysty”. Wyobraźnia zadziałała. Zobaczyłem ją wraz z preampem i zasilaczem wyeksponowaną i komponującą się z moim audio. Dn. 07-06-2013 r. Rega zagościła u mnie, spodobało się jej – zostaje. To, że dostałem ją tak szybko, to Pana zasługa – podczas rozmów z dystrybutorem (dot. terminu) nieskromnie, ale z premedytacją wspomniałem, że ten list w majowym „High Fidelity” jest mój. Mam Regę, rozpakowałem, poskładałem, wypoziomowałem, wyważyłem wkładkę, antyskating (to bajka, mając taki talerz) i położyłem ją na półkę, gdzie czekała już „mata antywibracyjna”. Półka pod preamp i zasilacz była też gotowa. Stoi ta Rega na wys. ok. 170 cm od podłogi nieco poniżej linii moich oczu. Gdyby stała nisko, lepiej prezentowałaby swoją urzekającą elegancję i prostotę (bez zbędnych detali i wodotrysków). Ale stoi wysoko i też wygląda pięknie (z całym zestawem). Wyobraźnia zadziałała trafnie w 100%.
To ustawienie ma wiele zalet: po pierwsze nie muszę się schylać, widzę świetnie płytę i rowek rozbiegowy (trudno nie trafić), wygodnie używa się szczotki, jest dobry dostęp do windy, no i to ramię z żółtą wkładką (emanuje solidnością, wzbudza zaufanie, załączam zdjęcie). Półka z korzenia dźwigająca preamp, zasilacz i szczotkę pełni jeszcze jedną rolę. Te dwa dziwne elementy po lewej stronie to zabudowane mocniejsze wyłączniki, których używam zamiast fabrycznych izostatów. Na pewno zniosą więcej łączeń (szczególnie ten w zasilaczu). Tyle na temat designu gramofonu i nie tylko.
Podoba się również mojej młodszej córce – ten gramofon i płyty będą kiedyś jej, trafią w dobre ręce. Teraz już Pan wie, dlaczego sprzęt miał być na lata. Każdy ma coś po rodzicach. Ja po swoim ojcu odziedziczyłem m. in. dokładność, szacunek do solidnej pracy i… zdolności manualne. Wszelkie roboty remontowo-budowlane, dekoracyjne i te z pogranicza „artystycznego”(choć niezgodne z moim wykształceniem i zawodem) robię sam. Lubię to i wiem, jaki będzie wynik końcowy. Jestem trochę szpanerem i gadżeciarzem. Widać to na zdjęciach, ale myślę, że te dodatki nie szpecą. Niektóre z nich są niepowtarzalne, np.: półki na płyty, stojaki na fajki, półki z korzeni albo ta ściana, na której wiszą sklejone własnoręcznie akwaria (400 i 480 litrów) 30 lat temu. O robotach budowlanych wspominam nie bez kozery. Dzięki nim odkryłem, że ściany mają wzdłużne otwory (dla zmniejszenia ich ciężaru). Tak więc wiedziałem gdzie kuć, by zawiesić akwaria, a później, po latach, gdzie kuć, by powiesić półkę audio i zrobić otwory, przez które można wrzucić nadmierną długość kabli „w ścianę”. Kable być muszą, ale kto powiedział, że mają się plątać, piętrzyć i straszyć za sprzętem?! I tyle.
Zaraz, zaraz, a co z muzyką? Gdzie ona? „Czy kupiłeś ten gramofon dla ozdoby, by się chwalić?” Jasne, że też – wspominałem, że jestem szpanerem. Przede wszystkim jednak dla muzyki. Ta Rega gra świetnie. Warto było wymienić starą Fonicę GS 464 na tę Regę RP6. O jej walorach muzycznych nie napiszę ani słowa. Byłoby nietaktem pisać, używając języka hi-endowców, czegoś o basie, średnicy, górze, scenie, skrajach pasma, blachach i jak sobie radzi z górnym „C”. Przecież wiem, do Kogo piszę. To wszystko jest opisane. Problem stanowi, co wybrać?
Panie Wojciechu! Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. Proszę mi wierzyć, że jest za co. Warto było zamienić leciwą Fonicę na nowatorską wzorniczo i świetną muzycznie Regę. Załączam kilka zdjęć, bo potraktowałem ten list bardzo osobiście, gdyż i Pan, jak widzę, angażuje się osobiście w problemy czytelników (w mój na pewno). Na koniec ciekawostka – dlaczego nie powinienem bardzo głośno słuchać rocka? Powód jest tylko jeden, ale wystarczający – to te 400 i 480 litrów wody w szkle. Było mi bardzo miło korespondować z Panem. Teraz fotel przed kanapę, nogi na podnóżek (bo to u mnie właściwe miejsce odsłuchowe) i czadu!!! Oczywiście czarna płyta – winyl górą! U mnie brzmi dość dosłownie, jakieś 170 cm nad podłogą, ha ha.
Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie,
Mirek
|
Panie Mirku!
Zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem, kiedy koresponduję z kimś, kto wie, czego chce i konsekwentnie to realizuje. Dla mnie to po części praca, więc motywację mam podwójną, ale w przypadku normalnego melomana to coś wyjątkowo wartościowego.
Cieszyłem się, jak dziecko, czytając pański mail, bo jest dowodem na to, że to, co robię ma sens nie tylko dla mnie i mojej rodziny (hobby i pieniądze), ale dla innych, współwyznawców, że tak powiem. Super, że wszystko z gramofonem się udało i bardzo dobrze, że się pan mną posłużył przy zakupie – proszę się nie krępować i opowiadać, naciskać, marudzić – takie prawo kupującego. Jeśli sprzedawca ma coś w głowie, to wie, że zadowolony klient powróci (a audio jest takim właśnie zajęciem), albo przyprowadzi znajomego.
Fajnie, że to wszystko panu gra jak trzeba, nie trzeba nic do tego dodawać. Proszę uściskać córkę od „wujka Wojtka [WW]”, jeśli nie jest oczywiście w wieku, w którym nawet wspomnienie o obcym „wujku” trzeba traktować wyjątkowo czujnie :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę lat słuchania!!!
Wojciech Pacuła
|