System Lecontoure Loudspeakers - Stabile 210 Lavardin Technologies Company Model C62 + Model AP150 + CMA317 + CML83 + CMR250 Cena: Stabile 210 – 48 000 zł (para); C62 – 20 600 zł, AP150 – 25 600 zł; CMA317 – 16 200 zł; CML83 – 5280 zł; CMR250 – 1600 zł | RAZEM: 117 280 zł Dystrybucja: Moje Audio Kontakt: Powstańców Śląskich 118, 53-333 Wrocław tel./fax: (71) 336 52 67 e-mail: biuro@mojeaudio.pl Strona producenta: Lavardin Tekst: Wojciech Pacuła | Zdjęcia: Piksel Studio |
Francuzi to mają dobrze. Wszystko jest u nich najlepsze. Spytajcie Francuza (oczywiście po francusku – w innych językach mówi niechętnie, wychodząc z – jedynie słusznego – założenia, że nie warto) o cokolwiek, a dowiecie się, że jeśli architektura, to francuska, muzyka – francuska, kuchnia – wiadomo. Mający pewność, że są jedynymi pełnoprawnymi spadkobiercami imperium rzymskiego, a po kądzieli także mądrości greckiej są nie do ruszenia. A najlepsi mają pewne przywileje. Mogą robić wszystko po swojemu, a innym mówić, że to właśnie ich podejście jest kanoniczne, a reszta świata się myli. Tę pewność widać także w produktach audio. Znane firmy, jak Focal-JMLab, Triangle, Cabasse, HD Micromega czy YBA są tylko trochę „inne” – niezależnie od tego, co o nich myślimy. Prawdziwe perełki znane są zaś przede wszystkim w ojczyźnie haute couture, a kiedy pojawiają się na świecie towarzyszy im coś w rodzaju nieśmiałości tego świata. Są bowiem – jak by tu powiedzieć – inne… Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłem, nie miałem takiego zamiaru, ale wydaje mi się, że co najmniej nieźle przedstawiłem tzw. „stan rzeczy”. Jeśli powyższy wstęp państwa zdenerwował, zirytował, zniesmaczył, prosiłbym o zapamiętanie chociaż jednego – Francuzi idą swoją drogą, nie zważając na mody, światową prasę audio itp. Testowany system jest tego najlepszym przykładem. Po raz pierwszy zetknąłem się z firmą Lavardin Technologies Company wcale nie tak dawno, chociaż powstała w roku 1996. Jest to jeden z tych niewielkich, nie nastawionych na dużą sprzedaż producentów, którzy coś osiągnąwszy, po prostu tego nie psują. Stąd niezwykle rzadko pojawiają się w jego katalogu nowe produkty. Ładnie pokazuje to przykład wzmacniacza Model IT, który jakiś czas temu testowałem dla „Audio” – jego pierwsza wersja znajduje się w ofercie od pierwszego dnia istnienia firmy, a urządzenie przeszło tylko kilka, kosmetycznych zmian. Jedną była, wprowadzona w roku 2003 roku zmiana koloru gałek, a drugą, z roku 2005, zmiana układu wejściowego oraz dodanie wyjścia do nagrywania. Modyfikacje te otrzymały nazwę 2K5 (na stronach internetowych można znaleźć błędną informację, że to wersja 2K6). Zapewne państwo pamiętają – przed dwoma latami w okolicznościowym druku, przy okazji Audio Show 2008, prezentowaliśmy inny wyjątkowy system – inny pod każdym względem japoński system pana Kiuchi, na który złożyła się elektronika Reimyo, kolumny Bravo! oraz okablowanie Harmonixa. Już wtedy wiedziałem, że system wcale nie równa się sumie poszczególnych komponentów, a od tego czasu wielokrotnie miałem okazję przekonać się o tym, że zrozumienie komunikatu idącego od konstruktorów jest zwykle zniekształcone przez odmienne warunki odsłuchu. Dlatego jeśli tylko jest taka okazja, jak tutaj, tj. że mogę posłuchać całego, firmowego zestawu – wchodzę w to! Płyty użyte do odsłuchu:
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan. Patrząc wstecz, na swoją recenzję integry IT, która ukazała się w „Audio” (9/2010) muszę powiedzieć bez fałszywej skromności, że naprawdę dobrze uchwyciłem charakter brzmienia tej firmy. Jednocześnie jednak dopiero teraz, siedząc przed (niemal) kompletnym systemem widzę też, że coś mi wówczas umknęło. Lavardin pokazuje to, o co chodziło jego ludziom w każdym produkcie oddzielnie i to bez cienia wątpliwości. Dopiero jednak razem dają spektakl i popis możliwości. Wcześniej można było przypuszczać, dociekać, a teraz to słychać. Brzmienie kolumn Lecontoure z Lavardinem wcale nie jest „le konturowe”. Dokładnie odwrotnie – dźwięk jest nieprawdopodobnie wręcz gładki, miękki, raczej ciemny i pozbawiony wszystkiego tego, co zwykle kojarzy się z elektroniką, a więc rozjaśnień, ostrości, „piasku” itp. To na tyle inny dźwięk, tak inna wizja tego, co jest w nagraniu, że trzeba mówić o dźwięku „autorskim” w tym sensie, w jakim były przekłady ksiąg Biblii autorstwa Czesława Miłosza. To inny „głos”, inne patrzenie na świat. I właśnie dlatego łatwo będzie zdecydować, czy ta wizja współgra z naszymi oczekiwaniami. Zacznę od początku. Dźwięk dobywa się z okna pomiędzy kolumnami. Stanowią one nieprzekraczalną granicę, poza którą są terytoria niczyje. Tak jest przy ustawieniu z głośnikami wysokotonowymi do wewnątrz. Przy zamianie miejscami lewej i prawej kolumny dźwięk się poszerza, ale traci na zwartości pośrodku sceny. Trzeba więc wybrać coś dla siebie – ja wolałem z głośnikami do wewnątrz. Tak rysowana scena jest bardzo gęsta i treściwa. To prawdziwe okno na świat, a nie jakieś elektroniczne gadżety – okno na świat zupełnie inne od tego, w którym przyszło nam żyć… W inny niż zwykle sposób pokazywani są też wokaliści. Instrumenty zresztą też, ale to właśnie głosy są tutaj najważniejsze. No tak – teraz muszę zająć stanowisko w sprawie równowagi tonalnej… Ale może to i dobrze – będzie pełny obraz. Jeśliby się dłużej zastanowić, to takie właśnie granie przypomina w dużej mierze to, co słyszałem z systemu Combak Corporation (Reimyo+Bravo!+Harmonix), testowanego dokładnie dwa lata wcześniej (TUTAJ). Mimo kompletnie innej technologii, zupełnie innych założeń dotyczących kolumn, zupełnie niepodobnych kabli te dwa zestawy przynosiły coś, co wywoływało u mnie podobne wrażenia. Nie chciałem od razu z tym wyjeżdżać, bo musiałbym się bez zastanowienia podpisać pod stanowiskiem firmy, dla której technika lampowa była wzorcem, a eliminacja zniekształceń pamięciowych miała do niej doprowadzić. Ale tak to właśnie słychać. Głównym zakresem jest średnica. Ale nie dlatego, że jest wypchnięta do przodu. W takim kształtowaniu odbioru pomaga słabsza góra, ale nie ona stanowi o takiej barwie. Niski środek i dół są mocne, pełne, nie chodzi więc o wulgarne granie środkiem. Mimo to zwracamy uwagę przede wszystkim na wokale, na instrumenty z tego przedziału pasma itp. Myślę, że to dlatego, że średnica i góra pasma są naprawdę rozdzielcze i „czujne”. To, że dzieje się to bez rozjaśnień i z nisko położonym akcentem jest czymś unikalnym. Dół, jak mówiłem, jest mocny i pełny. Schodzi naprawdę nisko, co potwierdziły utwory z płyty Garbarek, a także z Homeland Laurie Anderson. Nie ma się przy tym wrażenia grania z subwooferem. Dół jest bardzo ładnie sklejony ze średnicą, prawdopodobnie dlatego, że dużą część basu obsługuje głośnik niskośredniotonowy na przedniej ściance. Jego duża średnica wywołuje też innego rodzaju implikacje, ale o tym zaraz. Teraz ważne jest, że choć bas jest z tyłu, choć jest blisko podłogi, to nie ciągnie się, nie gra osobno. Jego rozdzielczość nie jest tak dobra, jak pasma powyżej jakiś 100 Hz, ani też jak w innych, klasycznych kolumnach. Podobnie, jak z górą, jest to jednak element „towarzyszący”, mający w jak najlepszym świetle pokazać środek pasma. |
Mówiąc o implikacjach miałem na myśli problem z kierunkowością przetwornika niskośredniotonowego. Z teorii wiemy, że im większa średnica membrany, tym niżej pasma przenoszenia przetwornik ten zaczyna grać wąską wiązką. Innymi słowy – zadane pasmo przenoszenia jest prawdziwe tylko na jego osi głównej. Lekki ruch w bok i wyższe partie zaczynają być tłumione. Przy takiej konstrukcji, a 210 mm woofer i kopułka to rzadkie połączenie, trzeba uważać na doginanie kolumn. Myślę, że pod względem wyrównania pasma optymalne będzie skierowanie kolumn bezpośrednio na słuchacza. Inaczej wyższa średnica może być lekko wycofana. Chyba, że taka akurat charakterystyka zgra się w państwa systemem, pokojem lub upodobaniami – ja mówię o sytuacji modelowej. Lavardin z kolumnami Lecontoure kreuje inny świat. Świat miękkich obić, pastelowych kolorów, głębi. Głębi bezpiecznej, oswojonej. Oswojone wydają się też wszystkie nagrania – zarówno te lepiej wykonane, jak i słabsze. Mimo to różnicowanie ich barw jest bardzo dobre i nie prowadzi do homogenizacji brzmienia. Dynamika i zwartość średniego basu mogłyby być lepsze, ale najwyraźniej przy takiej prezentacji inaczej się nie dało. A prezentacja jest przemyślana i dokonana z rozmysłem. Słuchając francuskiego systemu jesteśmy zapraszani do tego świata. Możemy oczywiście odpowiedzieć „nie”, ale będziemy tego trochę żałowali, bo odcisk tego grania zostanie w nas już na zawsze. Da się lepiej, da się inaczej, ale trzeba się samego siebie zapytać, czy aby jest sens, czy warto, czy nie lepiej potraktować tego systemu jak okazji do zakończenia poszukiwań. BUDOWALecontoure Loudspeakers Stabile 210 Stabile 210 jest największą konstrukcją firmy Lecontoure. To trójdrożna kolumna z niezwykle nietypowo rozwiązaną sprawą basu – obudowa jest zamknięta, ale duży, 240 mm głośnik z papierową, powlekaną membraną umieszczono na tylnej ściance, blisko podłogi. Przy umieszczonych gdzieś w połowie wysokości pojedynczych, niezłoconych (wyglądają jak berylowe, satynowane) zacisków głośnikowych widać dwa przełączniki – jeden regulujący ilość wysokich tonów (+3 dB/Linear/+2 dB) i drugi regulujący ilość niskich tonów (low cut/linear). Z przodu widać tylko dwa przetworniki, jak w monitorze – wysokotonową kopułkę pierścieniową o średnicy ø 25 mm oraz 210 mm głośnik średniotonowy z wielowarstwową membraną z polimerów. Biorąc pod uwagę wielkość tego ostatniego można założyć, że z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z pełnopasmowym systemem dwudrożnym, wspomaganym od dołu przez dodatkowy głośnik niskotonowy. Niestety nie podano punktów podziału, wiadomo tylko, że obydwa woofery pracują w jednej, dużej komorze. Głośnik wysokotonowy jest przesunięty względem osi kolumny, a na jego front naklejono krążek z czarnego filcu. Wszystkie przetworniki są wklejone, dlatego bez uszkodzenia obudowy nie da się kolumn rozebrać. Obudowę wykonano z 22 mm sklejki i 40 mm płyty MDF. Oklejono zaś naturalnym fornirem, a fragmenty polakierowano na czarno. Patrząc od przodu ma się wrażenie, że jest to średniej wielkości kolumna podłogowa, zawieszona od tyłu na grubej płycie i podparta w jednym pukcie na grubej podstawce (to te czarne wstawki). Płyta tylna, wysunięta poza obrys kolumny rzeczywiście ma ją wzmocnić. W kolumnie, przy przedniej krawędzi, wkręca się kolec. Z tyłu, właśnie w owej wzmacniającej płycie, wywiercone są dwa otwory o sporej średnicy. Wkłada się w nie metalowe kulki, przykręcone z kolei do dolnej podstawy. Chociaż więc kolumna składa się de facto z dwóch oddzielnych elementów, to pracują one jako całość. Jak mówiłem, przyłącze znajduje się na tylnej ściance. Podobnie, jak we wzmacniaczach Lavardina, tak i tutaj tabliczka znamionowa ma formę przyklejanego kawałka folii. Niezbyt to urodziwe, a i pewnie niezbyt trwałe, ale to jeden z przejawów „inności” Francuzów. Głośniki zostały wklejone, więc nie wiem, jak wygląda zwrotnica i wnętrze kolumny. Model C62Przedwzmacniacz C62 jest niewysokim urządzeniem (wysokość 1U), z obudową w całości wykonaną z aluminium. Firma ma swój własny warsztat z maszynami CNC Vitronics-Soltec, gwarantującymi precyzję na poziomie 1/100 mm, będącymi w stanie wykonać w ciągu godziny do 18000 czynności, dlatego jest w stanie zrobić to z naprawdę ogromną dokładnością. I rzeczywiście – obudowy są świetnie spasowane i w swojej prostocie ładne. Układ zmontowano na dwóch płytkach. Jedną, z układami zasilającymi, zamknięto pod dużym ekranem. Nie udało mi się jej odkręcić. Została przykręcona do dna obudowy za pośrednictwem krótkich dystansów i gumowych przekładek, mających stłumić ewentualne drgania transformatora zasilającego. Spod ekranu wychodzą trzy cieniutkie kabelki, dostarczające napięcie na drugą płytkę, z układami wzmacniającymi. Gniazda wejściowe są zakręcane, z sygnał z nich prowadzony jest na płytkę krótkimi miedzianymi kabelkami typu solid-core. Źródło wybierane jest w przekaźnikach. Są hermetyczne – wybrano je ze względu na rodzaj styków: są one powlekane trzema warstwami – złotem, srebrem i stopem palladu. Cały układ jest dyskretny, z precyzyjnymi, metalizowanymi opornikami i wieloma tranzystorami. Na wejściu mamy duży potencjometr Alpsa „Blue Velvet” z osią przedłużoną do przedniej ściance. Zaraz za nim są dwa małe prostopadłościany, w których najwyraźniej mamy moduły wzmacniające. Reszta układu jest jednak klasyczna, ze zwykłymi tranzystorami. Na wyjściu mamy kolejne przekaźniki, służące do odcinania sygnału przy przełączaniu wejść. Przedwzmacniacz stoi na trzech gumowych nóżkach – dwóch z przodu i jednej z tyłu. Nie ma do niego pilota. Dane techniczne (wg producenta): Model AP150 jest wersją wzmacniacza zintegrowanego Model IT bez modułu przedwzmacniacza. Obudowa jest podobna, jak w C62, tyle, że wyższa. Umieszczone z boków radiatory mają ładnie sfrezowane (zaokrąglone) krawędzie, nie kaleczą więc przy przenoszeniu – a tak miałem ostatnio z końcówką mocy BAT-a VK-255SE. AP150 jest wzmacniaczem najczęściej wybieranym przez firmę JMLab do prezentacji kolumn serii Utopia – TUTAJ. Dane techniczne (wg producenta): Kable tej firmy stanowią integralną część systemu. Tak uważają ludzie z Lavardina i muszę przyznać, że łatwiej zgrać to wszystko właśnie w firmowym systemie. Pamiętam dobrze rozmowę z szefem MIT-a na temat elektroniki Spectrala i konieczności stosowania tych marek wspólnie i wiem, że tu chodzi po prostu o odpowiednie dopasowanie impedancyjnego oraz pojemnościowego nadajnika oraz odbiornika. A urządzenia projektowane są i odsłuchiwane właśnie z tymi kablami. A nie są one tanie. Tym większym zaskoczeniem jest więc ich nijaki wręcz wygląd. Jedynym wyróżniającym je elementem nie związanym z dźwiękiem są metalowe pudła, przypominające pudła na rolki filmowe. Kabel głośnikowy CMA317 wykonany jest z dwóch osobnych, dość cienkich biegów i zakończony jest złoconymi wtykami BFA (przypominającymi banany). Wyraźnie chodziło o zredukowanie masy oraz ilości metalu – w czym przypomina to zabiegi DNM Reason i testowanych ostatnio przez Marka kabli Liveline (TUTAJ). Kable są dość giętkie i łatwe do podłączenia. Nic nie wiadomo o ich budowie wewnętrznej. Forma deklaruje, że podobnie jak w elektronice są to kable „Ultra Low Memory”. I chyba o to właśnie chodzi z ich „odchudzaniem”. Interkonekty CML83 zakończone są niewielkimi wtyczkami RCA, na które naciągnięto płaszcz termokurczliwy. Podobnie jak w niektórych kablach Chorda, na każdy kanał składają się dwa osobne biegi, spięte tuż przy wtyczce. Przenosząc więc opis techniczny Chorda na Lavardina (bo tutaj go nie znajdziemy) chodziło najwyraźniej o prowadzenie „gorącej” żyły i „ujemnej” osobno, w swoich własnych ekranach, podpiętych do masy od strony źródła. Stąd ważna jest och kierunkowość, zaznaczona na małych foliach wystających z naklejonych z jednej strony kabla. Kabel sieciowy CMR od zwykłych kabli komputerowych, przynajmniej z zewnątrz, wyróżnia się tylko jednym szczegółem – niewielka puszką zamocowaną przy wtyki IEC. Co w niej jest – nie mam pojęcia. Moc pobierana przez podłączone nim urządzenie nie powinna jednak przekraczać 100 W, jest to więc najwyraźniej jakiś filtr. Niestety został zalany czarnym materiałem tłumiącym, więc nie da się podglądnąć, co tam siedzi. Producent: Pobierz test w PDF |
||||||||||||
g a l e r i a
|
System odniesienia
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity