KSIĄŻKA ⸜ recenzja ROLAND SCHELLIN
Wydawca: Ernst Hrabalek Publishing |
KSIĄŻKA ⸜ recenzja
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 249 16 stycznia 2025 |
PATRZĘ NA ZDJĘCIE STEFANA KUDESKIEGO, zamieszczone w monografii marki Nagra pióra ROLANDA SCHELLINA, i widzę młodego, sympatycznego, wręcz ładnego chłopaka z Warszawy. Z charakterystyczną, jeszcze przedwojenną, fryzurą, nieśmiałym uśmiechem, ale i emanującą z jego postawy pewnością co do swojej wartości, a właściwie wartości tego, co trzyma w ręku – reporterskiego magnetofonu szpulowego własnej produkcji. ⸜ Nagra ma grzbiet oklejony laminatem z aluminiowym frontem Dziś, ponad siedemdziesiąt lat później, trudno o bardziej rozpoznawalną postać z kręgów profesjonalnego audio niż Kudelski. Kiedy w 1951 roku powstał jego pierwszy przenośny magnetofon, wspomniany model Nagra I, nie miał pojęcia, że jego urządzenia powędrują na plecach wspinaczy na K2 w Himalaje, znajdą się – wraz z misją Apollo – w kosmosie, że będą częścią testów torped bojowych francuskiej marynarki wojennej, z jej produktów będą korzystały wywiady dużej części krajów na świecie, a zarejestrowany przez nie dźwięk usłyszą setki milionów ludzi, oglądających filmy kinowe i że otrzyma – w 1978 i 1991 roku –Oscara. A to wszystko za sprawą zapału, talentu i pracowitości uchodźcy z ogarniętej wojną Polski, imigranta – najpierw we Francji, a potem w Szwajcarii. I jeszcze dzięki ludziom wokół niego, którzy uwierzyli w wizję, którą przed nimi roztoczył. Niezbyt biegły w rozgrywkach biznesowych, poświęcony bez reszty sposobom rejestracji dźwięku za pomocą przenośnych magnetofonów, dokonał niemożliwego – polskie słowo zaistniało w świecie stając się synonimem perfekcji. I temu właśnie poświęcona jest książka podsumowująca siedemdziesiąt lat istnienia firmy, Nagra ROLANDA SCHELLINA. ▌ Wydawca & autor AKUSZEREM MONOGRAFII o której mowa był ERNST HRABALEK. Jak sam o sobie pisze na poświęconej książce stronie internetowej, jest „austriackim przedsiębiorcą i showmanem”, który jest „szczególnie znany” ze swojej pracy w Bohemian Prater w Wiedniu. Urodził się 29 września 1945 roku, dorastał w osadzie Per-Albin-Hansson i spędzał dużo czasu w Laaer Berg12. I dalej: Hrabalek rozpoczął swoją karierę jako producent narzędzi i inżynier oraz zarządzał firmą odlewniczą w Mödling. Później postanowił ożywić czeski Prater i nabył najstarszą karuzelę w Europie, zbudowaną w 1892 roku. Dodał do niej wiele atrakcji, w tym karuzelę z kaczkami i laserowy labirynt. Za swoje zasługi dla Czeskiego Prateru Hrabalek otrzymał Złoty Medal Honorowy Miasta Wiednia. Otworzył również Hutschn Bräu, pub w starym wiedeńskim stylu, który serwuje domowe piwo. Można więc powiedzieć, że dla Rolanda Schellina, autora książki, jest kimś w rodzaju mecenasa. A wsparcie było konieczne. Nagra jest bowiem doskonale udokumentowana, zarówno jeśli chodzi o fakty, jak i zdjęcia oraz wymagałą mnóstwa czasu na zebranie wszystkich, zawartych w niej, detali i szczegółów. ⸜ Porównanie formatów trzech typów książek z dziedziny audio, dotyczących marek QUAD, Nagra i Thorens Widać, że autor ma na tym polu duże doświadczenie. W 2001 roku opublikował swoją pierwszą książkę na temat magnetofonów Minifon, które były niegdyś używane przez szpiegów i służby wywiadowcze. W kwietniu 2022 roku Schellin miał gotową jej uaktualnioną wersję z wieloma nowymi informacjami, historiami, broszurami, schematami obwodów i nowymi zdjęciami, a wszystko to w pełnym kolorze. Ta książka w twardej oprawie ma 260 stron i zawiera setki zdjęć, wszystkie w naprawdę wysokiej jakości. Nieco wcześniej, bo w 2008 roku, w wydawnictwie Funk Verlag, ukazuje się jego kolejna książka, zatytułowana Stellavox - voice of the stars: Die Geschichte der legendären Miniatur-Tonbandgeräte aus der Schweiz, a więc poświęcona bezpośredniemu konkurentowi firmy Nagra, zresztą również pochodzącemu ze Szwajcarii. Już rok później gotowa jest pozycja, która w pewien sposób domknie przygotowania do Nagry: Federwerk-Tonbandgeräte - History of clock-work-driven tape recorders; ponownie Funk Verlag. Ma już wtedy w ręku wiedzę o magnetofonach reporterskich z napędem sprężynowym, a tego typu konstrukcjami były modele Nagra I i Nagra II, informacje o miniaturowych magnetofonach szpiegowskich, a i na tym polu firma Kudelskiego odnosiła sukcesy, jak i o niewielkich magnetofonach szpulowych z górnej półki, stosowanych w przez reporterów z jednej strony, a z drugiej przez przemysł filmowy. Jak widać, człowiek wie, o czym pisze. A jednak nawet w tak sprzyjających okolicznościach przyrody potrzebna była, i to znacząca, pomoc rodziny Nagry, zarówno tej biologicznej, jak i tej z wyboru. W poszukiwaniach pomogła mu Marguerite Kudelski, córka inżyniera, wieloletni pracownicy firmy, dokumenty firmowe, zarówno jawne, jak i do niedawna tajne, jak i udostępniony mu, największy na świecie zbiór produktów tej firmy, znajdujący się w Wiedniu. Dzięki temu otrzymujemy wiele informacji z pierwszej ręki, dostępnych szerszej publiczności po raz pierwszy. Jak czytamy: W trakcie swojego rozwoju firma pozostawała w bliskim kontakcie z władzami i służbami specjalnymi, szczególnie ze względu na miniaturyzację urządzeń rejestrujących. Tematowi temu poświęcono w książce sporo miejsca, gdyż - co zrozumiałe - powściągliwa polityka informacyjna w tym zakresie wielokrotnie owocowała krążącymi do dziś legendami i mitami. Niektóre z tych tradycji zostały tu potwierdzone, a wiele innych obalonych. ▌ Wydanie WYDAWCA PROMUJE KSIĄŻKĘ hasłem: „NAGRA - Limitowana edycja arcydzieła stworzonego, by trwać wiecznie”, dodając zaraz potem: „Napisana przez Rolanda Schellina i wydana przez Ernsta Hrabalka książka oferuje głęboki wgląd w fascynujący świat magnetofonów NAGRA”. Myślę, że to nie jest przesada. Książka, którą trzymam w ręku (no dobrze, trzymam ją na kolanach, ale niech będzie) jest – powtórzę – jedną z najlepiej przygotowanych i wydanych pozycji związanych z audio, zarówno profesjonalnym, jak i perfekcjonistycznym (audiofilskim), jakie znam. ⸜ I jeszcze raz porównanie wielkości wspomnianych wcześniej publikacji Ważne jest, że to nie jest historia marki Nagra, a historia magnetofonów Nagra. Nie znajdziemy niej więc informacji o współczesnych urządzeniach reporterskich i studyjnych tej marki, ani też nie ma w nie słowa o urządzeniach audio dla systemów domowych. Choć, zapewne, firma ta wolałaby w ten sposób podkreślić ciągłość produkcji i zaznaczyć swoją obecność w świecie audiofilskim, autor wybrał inną drogę. I zrobił to znakomicie. Trzeba jednak wiedzieć, że za klasę się płaci. W tym przypadku aż 1 euro za stronę, a tych jest 467. Przeciętna cena pozycji tego typu i tego formatu to około 180 euro. Jest to więc jedna z najdroższych książek tego typu na rynku. Dostajemy za te pieniądze dużą, mierzącą 46 x 35 x 6 cm i ważącą 3,7 kg „cegłę”. W dodatku z zewnętrznym pudełkiem, do której się ją wsuwa. Obydwa te elementy są srebrne i mają charakterystyczny wzór, przypominający nieanodowane aluminium. Jak się okazuje, jest to bezpośrednie nawiązanie do przedmiotu, z którym Stefan Kudelski nie rozstawał się przez całe swoje zawodowe życie, aluminiowej podkładki na kartki, na której szkicował wszystkie swoje pomysły (s. 76). Na okładce nie naniesiono żadnych napisów, a jedynie wytłoczono duże logo firmy. Za to jej grzbiet jest spektakularny – to gruba płyta z laminatu, którego górną warstwą jest aluminium, w którym wycięto laserowo logo firmy. Czym nawiązuje do kolejnej obsesji jej założyciela, czyli precyzji obróbki mechanicznej. Ten motyw, to jest dążenia do perfekcji, przewija się przez wszystkie lata rozwoju Nagry, co odzwierciedlają odpowiednie wpisy w recenzowanej książce. Nietrudno jednak zauważyć, że Nagra ma znacząco większe wymiary niż kartka A4, a więc i usztywniające ją podkładki. To ustępstwo na korzyść skali, a książka, o której mowa ma się zaliczać do unikatowych i „na całe życie”. Czym wydawca odchodzi od swego rodzaju uzusu związanego z tego typu publikacjami, czyli tzw. coffee table book, zapoczątkowanego w audio wraz z monografią firmy QUAD pióra Kena Kesslera w 2003 roku (Quad: The Closest Approach). Format ten kontynuowany był w jego kolejnych książkach, aż do ostatniej, Making The Music Glow, poświęconej marce Audio Research, którą dostaliśmy w 2020 roku; więcej o tej pozycji → TUTAJ. Taki sam format, już kończąc dodam, miały dwie z trzech zaplanowanych pozycji magazynu „The Absolute Sound”, The Absolute Sound’s Illustrated History of High-End Audio. Była to więc swego rodzaju „formatka”, z której Nagra się wyłamuje. A, przypomnę, to właśnie Kessler, przynajmniej przez chwilę, przymierzany był do tej pozycji, przynajmniej przez firmę Nagra Kudelski Group. ⸜ Ken Kessler rozmawia z Marguerite Kudelski, szefową Kudelski Group, o nowej książce na temat Nagry; wystawa High End 2012 w Monachium Na zdjęciu powyżej widać Kena i córkę Stefana Kudelskiego, którzy w 2012 roku (!) zdają się rozmawiać na temat planowanego wydawnictwa; redaktor „Hi-Fi News” prezentuje jej swój najnowszy tytuł, KEF: 50 Years of Innovation in Sound, zresztą mój egzemplarz. Rok wcześniej firma obchodziła 60-lecie, perspektywa 65. rocznicy z książką poświęconą firmie wydawała się więc absolutnie realna. Zastanawialiśmy się nawet w trójkę, czy nie byłoby idealne, gdyby na zupełnie czarnej okładce znalazł się jedynie podświetlony modulometer, będący wizytówką Nagry. Coś jednak poszło nie tak, ponieważ sprawa ucichła, a później została pogrzebana. Książka, którą państwo otrzymujecie jest więc inna, ale nie tylko jeśli chodzi o format – o czym później. Na chwilę wróćmy jeszcze do fizyczności recenzowanej pozycji. A dokładniej, do jej ekskluzywności. Oprócz przywołanych już zabiegów jej podkreśleniu ma służyć także własnoręczny podpis Marguerite Kudelski, córki założyciela, pod napisanym przed nią wstępem. Patrzę na ten w moim egzemplarzu, numer 0718, i nie potrafię powiedzieć, czy to egzemplarz z autentycznym podpisem, czy jego faksymile. Ale zakładam, że mam oryginał :) Tak, wszystkie egzemplarze są numerowane. O „wadze” wydawnictwa świadczy także to, że otrzymało opakowanie, które w pewnym sensie również jest kolekcjonerskie. „W pewnym sensie”, ponieważ z zewnątrz nie różni się niczym od wszystkich innych, a dopiero w środku, na jednym z tekturowych elementów, znajdziemy naklejkę informującą o wydawnictwie. Tego typu działania, to jest „poszerzanie wartości” artefaktu są w świecie bukinistycznym znane od dawna. Z przykładów, które nas interesują warto wymienić, już wspomnianą, książkę Kesslera o firmie KEF, której box ma na zewnątrz odpowiednią naklejkę, ale przede wszystkim, wydaną tuż przed końcem zeszłego roku, monumentalną monografię poświęconą okładkom wydawnictw jazzowych z Japonii; J Jazz Book - Free and Modern Jazz Albums From Japan 1954 - 1988 Tony’ego Higginsa ukazała się w wydawnictwie Membran. Ta przychodzi w kartonowym boxie, na którym nadrukowano poligrafię nawiązującą do okładki, wraz z tytułem znajdującej się w niej książki. ▌ Książka Nagra JEST ŚWIETNIE NAPISANĄ POZYCJĄ, niech to padnie już w tym miejscu. Czyta się ją jak dobry kryminał, o ile oczywiście lubicie tego typu klimaty i cenicie sobie dobre dziennikarstwo. Trzeba jednak wiedzieć, że tak naprawdę to nie jest monografia marki Nagra, a monografia magnetofonów szpulowych marki Nagra. Autora nie interesują rejestratory cyfrowe powstałe po magnetofonie D, a tym bardziej urządzenia należące do oferty tej firmy, którą można by nazwać hi-fi, oferowane przez nią od 1997 roku. O wartości tej pozycji przesądza dogłębny Research. Informacje w niej podane są podparta wieloma wywiadami, zarówno prasowymi, jak i przeprowadzonymi osobiście przez autora, lekturą osobistych zapisków Kudelskiego, które wciąż czekają na wydanie, a także wertowaniem dziesiątków dokumentów technicznych z archiwów Nagry. A także dostępem do, wydawałoby się, nieskończonej kolekcji urządzeń, zarówno tej firmy, jak i konkurencji. Jasne jest, firma udzieliła Rolandowi Schellinowi daleko posuniętą pomoc. ⸜ Nagra przychodzi w kartonowym pudełku bez nadruku z zewnątrz; dla porównania dwa kartony innych wydawnictw W tak pozytywnym, w moim przypadku wręcz entuzjastycznym, odbiorze pomaga przejrzysty układ, dobrana typografia oraz znakomite zdjęcia. Tych nie ma wcale za wiele, a w sam raz. Książka została podzielona chronologicznie na dwanaście rozdziałów, z których każdy mówi o najważniejszych w danym okresie produktach i działaniach, ze słowem wstępnym, o którym już wspomnieliśmy, a także Appendixem. W tym ostatnim umieszczono ikonografikę ukazującą poszczególne „kamienie milowe” w historii marki, a także tabelę, w której wyszczególniono wszystkie produkty Nagry, z datami ich produkcji, przeznaczeniem, a nawet numerami seryjnymi. Wymagało to prawdziwie benedyktyńskiej, archiwistycznej pracy. Ale i pomogło w rozwiązaniu kilku zagadek oraz wyprostowaniu kilku mitów. Jak mówię, to wspaniałe, niezwykle wartościowe dzieło. Rozpoczyna się jednak od zgrzytu, a mianowicie od rozdziału zatytułowanego „How It Begin (s. 13). A, według autora, wszystko zaczyna się od końca II wojny światowej. A przecież wiemy, że to nieprawda. Historia firmy wiąże się z życiem prywatnym i przeszłością Stefana Kudelskiego, a ta w książce zaczyna się nagle, kiedy wynalazca zdaje w Szwajcarii maturę i rozpoczyna studia na wydziale fizyki i inżynierii (Departament of Physic and Technical Engineering, EPUL) uniwersytetu w Lozannie. |
Wystarczy jednak przypomnieć sobie dykteryjkę, którą we wstępie opowiada jego córka, a wedle której ojciec, zapalony żeglarz, zawsze musiał mieć jacht gotowy do wypłynięcia, w związku z czym targali, jako małe dzieci, paliwo do niej, aby zawsze była zatankowana „pod korek”. Kiedy to wiemy, jasne staje się, że chodzi o strach imigranta, dwukrotnego uciekiniera przed nazistowskim terrorem, najpierw z Polski, przez Rumunię do Francji, a następnie z jej, kolaborującej z Hitlerem pod rządami Vichy, części do Szwajcarii. W Polsce Kudelscy uciekali zarówno przez Sowietami, jak i Niemcami. Ci pierwsi, nie ma co do tego wątpliwości, wywieźliby ojca, Tadeusza Kudelskiego, obrońcę Lwowa przed Ukraińcami w 1918, do jednego z lasów pod Katyniem, Miednoje, Charkowie, Bykowi koło Kijowa, Chersoniu czy Kuropatach koło Mińska i zamordowali – był przecież byłym liniowym oficerem Wojska Polskiego. Niemcy z kolei zapewne zabiliby i ojca, i matkę. Tego pierwszego jeśli nie za przeszłość wojskową, to, wraz z setkami innych przedstawicieli polskiej inteligencji albo zamordowaliby wraz z innymi inteligentami w którymś z lasów koło Warszawy, albo wywieźli do jednego z obozów koncentracyjnych. ⸜ Jedna z kart ze szczegółowymi zdjęciami produktów Nagry Przypomnijmy, że ojciec Stefana Kudelskiego ukończył studia architektoniczne na Politechnice Lwowskiej i pracował w przemyśle chemicznym, a mama – Irena z Ulbrichów – była antropologiem. Byli więc idealnym celem dla nazistowskich Niemiec. Nie pomagało również to, że ojcem chrzestnym Stefana był ostatni przedwojenny prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Powiem kolokwialnie – czapa murowana. I nawet Francja okazała się niegościnna – rodzice zaangażowali się w ruch oporu, zostali zdekonspirowani i musieli uciekać. Za swoje zasługi oboje zostali po wojnie uhonorowani francuskim Krzyżem Wojennym. Był więc Kudelski straumatyzowany, był uchodźcą, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, a wówczas – uciekinierem. W dodatku wielokrotnym. Tym należy tłumaczyć jego walkę o zaistnienie, dążenie do perfekcji za wszelką cenę, byle tylko jakoś się wyróżnić w obcym, niezbyt przychylnym, środowisku. Jak wspominają wszyscy, którzy go znali, do końca życia nie pozbył się ciężkiego akcentu o którym autor recenzowanej książki mówi „słowiański” (ang. Slavic accent), co mu również życia nie ułatwiało. I właśnie z tym ostatnim wiąże się mój drugi zarzut: książka gładko przechodzi ponad informacją o tym, że Kudelski był Polakiem. Jak gdyby jego pochodzenie i tożsamość były zupełnie „przezroczyste”. W książce informacje o Polsce padają tylko dwa razy – jedna w mottcie, będącym wyimkiem ze wspomnień konstruktora, a potem przy informacji na temat jego pierwszej żony, Ewy Ulbrich. Uwaga – córki innego uchodźcy z ogarniętego wojną kraju. Doczekał się z nią pięciorga dzieci, wśród których była również Marguerite, inżynier z tytułem doktora po studiach na wydziale mikrotechnologii Uniwersytetu w Lozannie, w latach 1991-1999 członek zarządu firmy, a od 2012 roku prezes Audio Technology Switzerland SA. Gdybym był złośliwy, powiedziałbym, że pierwszy z braków wynika z „niepamięci”, którą charakteryzuje się wielu Austriaków, „zapominających” o swojej roli w tragedii II wojny światowej. Narodu, który do dzisiaj się z niej nie rozliczył, w przeciwieństwie do Niemców, w dodatku potraktowanego przez wszystkie cztery zwycięskie wojska okupacyjne w niebywale łagodny, w porównaniu do Niemiec, sposób. Rozpoczynanie historii od 1945 roku jest więc dla nich niezwykle poręczne. Socjologowie o tego typu procesie mówią „przemoc symboliczna”. Dla równowagi dodajmy jednak, że „rozliczeni” i „zreedukowani” Niemcy robią bardzo podobnie, bo w historii takich firm, jak Bosh, Siemens, Deutsche Bahn, Boss czy Beyer, że przywołam tylko kilka z nich, okres wojny jest białą plamą. Tego rodzaju „wybielania” nie uniknęła nawet wytwórnia Deutsche Grammophon, której historia zapisana w bardzo dobrej monografii State Of The Art - The Story Of Deutsche Grammophon wydawnictwa Verlhac Editions pomija ten okres, jak gdyby wówczas w ogóle nie działała. A było przecież w samym sercu nazistowskiej machiny propagandowej. Ale złośliwy nie jestem, a przynajmniej staram się nie być. Dlatego powiedziałbym, że skupiony na artefaktach technicznych autor Nagry przyjął perspektywę, wedle której wszystko zaczęło się właśnie od nich, a więc od poniemieckich magnetofonów szpulowych oraz studiów kierunkowych założyciela Nagry. Zakładam więc, że i drugie z „pominięć”, czyli zamazanie pochodzenia Kudelskiego, nie jest pochodną kolonialnego rozumienia historii przez „duże” kraje europejskie. Być może jest to po prosty wynik braku zrozumienia wagi pochodzenia dla ludzi takich, jak nasz bohater lub wprost o przyjęciu perspektywy technicznej, a nie społecznej. I nie mówię o prostej pop psychologii, a o zdroworozsądkowej, poświadczonej milionami świadectw wiedzy powszechnej. Wróćmy jednak do głównego tematu recenzowanej książki. Jak mówiłem, jej podział i rytm wyznaczają kolejne konstrukcje. Przygodę rozpoczynamy od informacji o prototypach, które młody, mający wówczas dwadzieścia dwa lata, Kudelski, przygotowuje ze swoimi przyjaciółmi/współpracownikami, pracując, na zmianę, przez całą dobę. To wówczas, w 1950 roku, poznał Josette, swoją pierwszą miłość, która miała znaczący wkład w powstanie pierwszej Nagry, którą przyjęło się nazywać Nagra I. Późniejszy właściciel firmy, pilot i żeglarz, miał tego świadomość, dlatego przez resztę jej życia wypłacał jej niewielką pensję. Mimo że się rozstali. Poznamy także genezę drugiej wersji magnetofonu, wraz z perypetiami związanymi z jej produkcją. Okazuje się, że sprzedano aż 1000 egzemplarzy Nagry II, mimo że firma była kompletni nieznana. A jednak… Patrzę na kolejną fotografię, pokazywaną przez portal Wikipedia, zarówno w jego polskiej, jak i angielskiej wersji, tym razem ukazującą Polaka z jego urządzeniem. Widnieje na nim ten sam, sympatyczny człowiek, starszy o co najmniej dwadzieścia pięć lat, a w lewej ręce trzyma pokrywę magnetofonu, który brał udział w szwajcarskiej ekspedycji w Himalaje, mającej na celu zdobycie szczytu K2. Kudelski jest z obydwu produktów – w prawej ręce trzyma magnetofon „szpiegowski” SN – wyraźnie dumny. A przecież, i będzie to pierwsza opowieść, w stosunku do której oficjalna historia Nagry nie zgadza się z ustaleniami autora monografii, urządzenie to nie nagrało podczas wspomnianej wyprawy wówczas ani sekundy materiału. Kudelski sprawdzając przed jej wyruszeniem odporność na mróz silnika sprężynowego, doprowadził do jego przeciążenia, w winku czego zawiódł on w obydwu egzemplarzach, które trafiły w Himalaje. To pierwsze, ale nie ostatnie „rozminięcie się” tych dwóch opowieści. W czym upatruję czegoś, co nazwałbym obstrukcją Nagry w stosunku do recenzowanej książki. Jak czytamy w wątku Nagra Stories Sound-men won’t ever tell zamieszczonym na blogu Jwsoundgroup, firma próbowała opóźnić wydanie tej publikacji. Jeśli to jest prawda, to mogłoby to mieć coś wspólnego z ustaleniami autora dotyczącymi kilku, niezbyt ważnych z punktu widzenia samych urządzeń, ale istotnych dla mitu Nagry, faktów. Drugim jest sugestia, wedle której, wspomniany, magnetofon SN miał mieć udział w aferze Watergate. Urządzenie o którym mowa, zostało zamówione przez służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych. Jak pisze Schelin, chodziło o oficerów United States Army Signal Corps (USACS), agencji stanowiącej zaplecze dla połączonych sił USA. To jej członkowie mieli udział w zainstalowaniu, na polecenie prezydenta Kennedy’ego, systemów nagrywających w Gabinecie Owalnym i sali gabinetu, tajnych rządzeń nagrywających, już w 1962 roku. Jak czytamy, nie ma jednak żadnych dowodów na to, że kiedykolwiek pracowały tam urządzenia Nagry (s. 229). ⸜ Wśród wielu zdjęć znajdziemy również szczegółowe rysunki techniczne Drugim elementem imidżu tego producenta jest powiązanie magnetofonu tej marki oraz Programu Apollo oraz misji księżycowych – przygotowywane były one od roku 1961, a zrealizowane w latach 1966–1972. Z Nagry dowiemy się, że szwajcarskie magnetofony nie miały szans wylądować na Księżycu, ponieważ, zwyczajnie, nie były jeszcze wówczas gotowe – tak przynajmniej wynika z dokumentów. Były również jak mówi jeden z rozmówców autora książki, „zbyt niepraktyczne”. W przeciwieństwie do magnetofonu kasetowego Sony TC-50, który na Księżycu wylądował. Ale jest w tym ziarno prawdy. Jak się okazuje, specjalna wersja magnetofonu miała swój mała dział w Programie Testowanym Apollo-Soyuz (ASTP) w 1975 roku. Dwa magnetofony Nagra SN znalazły się wówczas w kosmosie, na pokładzie rakiety Apollo, i zostały użyte w eksperymencie dotyczącym efektu Dopplera. I nie zapominajmy, że SN był używany przez FBI, CIA, KGB, Stasi i wszystkie liczące się tajne służby na świecie. Ale w ten sposób znacznie przeskoczyliśmy dużą część historii firmy. Bo przecież najważniejszym dla niej magnetofonem był ten z numerem III. Wprowadzony do sprzedaży w 1957 roku kosztował niebywałe 4650 marek zachodnioniemieckich, podczas gdy za 4500 można było kupić nowy samochód Volkswagen Garbus. Urządzenie w wielu wersjach produkowane było aż do 1968 roku, kiedy to zastąpiła go Nagra IV. Ale to Nagra III, która sprzedała się w niebywałej ilości 15 000 egzemplarzy, wprowadziła firmę do Hollywood i to dźwięki na niej nagrane słyszymy w większości ścieżek dźwiękowych filmów powstałych na przestrzeni kilkudziesięciu lat na całym świecie. To dzięki związkom z przemysłem filmowym Kudelski otrzymał dwa Oscary i to dzięki temu związkowi był znany nie tylko w środowisku radiowym, gdzie panował niepodzielnie, ale i w filmie. To dzięki temu, we współracy z firmą Amoex, powstał magnetofon wizyjny Nagry. I tak książka prowadzi nas przez kolejne niebywałe konstrukcje, jak magnetofon kolejny hit formy, Nagra IV z 1968, studyjny TA z 1981 roku, rejestrator obrazu VPR-5 z 1983 roku, opracowany wraz z Ampexem, wspomina o zażyłych związkach firmy z Sony, dokładnie opisuje historię powstania magnetofonu kasetowego JBR z 1985, a także szpulowych magnetofonów cyfrowych. Nagra D i D II; ten ostatni w 1999 roku zamknął historię wynalazków Kudelskiego. Każdy z nich ma swoją historię i znakomicie udokumentowany proces rozwojowy oraz konstrukcję. Czegoś takiego nigdy wcześniej nie było. ▌ Słowo na koniec Nagra ROLANDA SCHELLINA jest jedną z najlepszych pozycji książkowych związanych ze światem audio, nie tylko profesjonalnym, ale po prostu – audio. Jest bardzo dobrze napisana, a praca badawcza w jej przypadku była ponadprzeciętnie precyzyjna i bardzo kompetentna. I jest przy tym przygotowana inaczej niż większość książek związanych z naszą branżą – nie na klęczkach, a w pozycji wyprostowanej, z dokumentami w ręku. W czym przypomina Swiss Perfection – The Story of the Thorens TD 124 and Other Classic Turntables Joachima Bunga (wersja angielska, o której mówię, ukazała się w 2018 roku). Ale, może jeszcze bardziej, moją drugą moją ulubioną książkę mówiącą o firmie audiofilskiej, a mianowicie A Vibration Measuring Machine. ⸜ Rozdziały wyznaczane są latami w których do produkcji weszły najważniejsze produkty – tutaj chodzi o Nagrę II Napisana przez trio, Billa Philpota, Paula Messengera oraz Roy’a Gandy’ego i wydana w 2016 roku przez wydawnictwo Independent Publishing Network, została zamówiona przez firmę Rega; jej szef jest jednym ze współautorów. To wykluczyło poruszanie trudnych aspektów działalności, to jasne, za to przynosi pełną prywatną historię Gandy’ego. Udało się w niej zachować wiarygodność tekstu i spisanych w niej historii. Nagra jest pod tym względem o wiele bardziej dociekliwa, a przez to bogatsza i pełniejsza. No i nieporównywalnie bardziej atrakcyjna jeśli chodzi o warstwę wizualną. Porusza niemal wszystkie zagadnienia związane z tą firmą, za wyjątkiem wątków poprzedzających pracę Kudelskiego nad magnetofonem Nagra, a także niezbyt wiele mówiąca o nagraniach muzycznych, dokonanych za pomocą urządzeń tej firmy. To bardziej praca technokraty niż miłośnika muzyki. I nie ma w tym nic złego, to nawet lepiej – tego typu „badania podstawowe” są najbardziej uciążliwe, zabierają najwięcej czasu, ale bez nich trudno sobie wyobrazić budowanie jakiejkolwiek innej historii. W czym upatrywałbym szansę, w przyszłości, dla siebie. Widzę bowiem lukę, w której można by opowiedzieć o muzyce i o tym, jak powstało pierwsze, udokumentowane i wydane na 7” EP-ce nagranie, Else Bianchi Trio Altantis Blues (1962), dokonane na magnetofonie Nagra III, First Flight To Tokyo: The Lost 1961 Recordings Arta Blakey’a, w Japonii na takiej samej maszynie, które ukazało się dopiero w 2021 roku (więcej → TUTAJ), pełniące rolę audiofilskiego Graala wydawnictwo pod tytułem Jazz At The Pawnshop - tym razem Nagra IV-S (więcej → TUTAJ), Piano Leszka Możdżera, z dźwiękiem uchwyconym za pomocą Nagry D, rejestracje z Montreux Jazz Festival, dokonane na studyjnym magnetofonie TA, czy – wreszcie – wykonane za pomocą magnetofonów Nagra IV-S oraz TA nagrania René Laflamme’a dla jego wytwórni Fidelio, to wszystko przed nami. ⸜ Książka jest numerowana – naklejkę z kolejnym numerem znajdziemy na samym końcu Ale mamy Nagrę, monografię tej firmy przeznaczoną nie tylko dla nagrofilów, ale i dla wszystkich zainteresowanych światem audio. Dla mnie, zupełnie zwariowanego fana tej firmy – jeśli państwo nie wierzycie, proszę rzucić okiem na mój reportaż z wizyty w jej siedzibie głównej → TUTAJ – to spełnienie marzeń. Jestem pewien, że podobnie będzie i w państwa przypadku. » POST SCRIPTUM Książkę Rolanda Schellina otwiera znany cytat z memuarów Kudelskiego, w którym tłumaczy on znaczenie nazwy Nagra. Podczas mojej wizyty w fabryce firmy Mathieu Latour, dyrektor działu audio, wypytał nie dokładnie o odmianę tego czasownika. Od tamtej pory, tak mi się przynajmniej wydaje, strona tego producenta podaje prawidłowe tłumaczenie – chodzi nie o bezokolicznik „nagrywać” (ang. to record), a o to, że „to urządzenie nagra dźwięk” (ang. will record). ● |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity