WZMACNIACZ ZINTEGROWANY ⸜ lampowy SinusAudio
Producent: SINUSAUDIO |
Test
tekst MAREK DYBA |
No 245 16 września 2024 |
˻ PREMIERA ˼
CHOĆ WIELKIM FANEM WZMACNIACZY opartych o triody 300B, tych w układzie Single Ended, czyli tzw. SET-ów w szczególności, jestem właściwie od momentu, gdy przedstawiciela tego gatunku posłuchałem po raz pierwszy, to z firmą SinusAudio do tej pory nie miałem okazji się spotkać (jej nazwę piszemy łącznie – red.). Przyczyna jest prosta – na Audio Video Show w Warszawie nie sposób jest wszędzie zajrzeć i wszystkiego posłuchać, a poza tą drugą największą w Europie imprezą tego typu niełatwo jest się z produktami tej marki spotkać. SinusAudio należy, jak mi się przynajmniej wydaje, pomimo tego, że kilka recenzji znajdziecie Państwo na stronach „High Fidelity” (na przykład → TUTAJ), do tego specyficznego gatunku producentów, którzy opierają się przede wszystkim na przekazie ustnym, tak zwanej reklamie szeptanej, na słowach tych, którzy już danych produktów doświadczyli i dzielą się swoimi doświadczeniami z innymi. Świetnym przykładem był pan Grzegorz, czyli posiadacz egzemplarza, który trafił do mnie do testu. Jak przystało na prawdziwego fana lamp, w czasie wizyty z prawdziwą pasją dzielił się opowieściami i swoim „secie”, o indywidualnym doborze komponentów, a możliwości wyboru traf, o poszukiwaniach najlepszych lamp, itd. Nie zamierzam absolutnie sugerować jakiejkolwiek wyższości, a jedynie wspomnieć o pewnych różnicach między fanami lamp, a innymi audiofilami. W czym rzecz? Otóż rzadko, bardzo rzadko miałem okazję usłyszeć użytkowników urządzeń tranzystorowych (konstruktorzy – aaa, to co innego…) opowiadających z taką pasją o swoich wzmacniaczach. A nawet jeśli, to rzecz jednorazowa, początkowy zachwyt, bo takie urządzenie jest niezmienne w czasie. Tymczasem ci, którzy mają „lampiaki”, często nie ustają w poszukiwaniach (umownych) najlepszych lamp, jest to dla nich świetna zabawa oferująca co rusz nowe doświadczenia, o których mogą opowiadać godzinami. ▌ DualMono SE 300B ProAudio TESTOWANY WZMACNIACZ LAMPOWY marki SinusAudio ma dość długą nazwę, acz ta zawiera sporo informacji na jego temat. Jasno sugeruje bowiem, iż mamy do czynienia z konstrukcją dual-mono. Dzięki niej wiemy również, że w stopniu wyjściowym (mocy) pracują, uważane przez wielu (ze mną włącznie) za „magiczne”, triody 300B i to w układzie Single Ended (SE). Dizajn testowanej integry można nazwać klasycznym. Obudowę wykończono w całości kolorem czarnym. Jej tył i przód to grube aluminiowe płyty, a pokrywę wraz z bocznymi ściankami wykonano z giętej blachy, w której wykonano szereg otworów ułatwiających oddawanie ciepła. Kształt urządzenia jest specyficzny o tyle, że jego głębokość jest większa niż szerokość. Lampy również osadzono klasycznie, w górnej ściance urządzenia, z tym że lampy mocy (para triod 300B) wraz z sygnałowymi 6SN7 znalazły się z przodu (gniazda teflonowe/bakelitowe), a za nimi znalazły się prostowniki 6D22S (także dwie sztuki, acz w gniazdach ceramicznych GOLD). Jak podkreśla producent, wykorzystanie lamp 6D22S gwarantuje łagodny start napięcia anodowego, co przekłada się na wydłużenie żywotności lamp elektronowych. Żarzenie triod 300B odbywa się przez stabilizator LDO 5 V. Standardowo, co obejmuje wskazana podstawowa cena, wzmacniacz dostarczany jest z lampami Psvane Art 300B-TII, Psvane Classic 6SN7C oraz 6D22S w wersji NOS firmy Svetlana. Egzemplarz, który trafił do testu, czyli wersja customizowana, wykorzystywał lampy 300B Linlai, a para 6SN7 ostatecznie używana w teście to... bliżej niezdefiniowane, ponieważ właściciel nie podzielił się tą informacją, NOS-y. W zasilaniu wzmacniacza nie ma żadnego kondensatora elektrolitycznego. Do jego budowy użyto bowiem tylko i wyłącznie kondensatorów foliowych Mundorf TubeCap. Zastosowane kondensatory filtrujące to Nichicony Gold 10000 μF. W torze audio natomiast znalazły się rezystory DALE o tolerancji 1% (czyli niskiej) oraz kondensatory sprzęgające firmy Mundorf Silver Oil. Testowany wzmacniacz w podstawowej wersji posiada zdalną regulację głośności (ALPS z silniczkiem), selektor wejść (każde wejście posiada osobny przekaźnik hermetyczny) oraz funkcję MUTE (wyciszenie). Według producenta, gwarantuje to zminimalizowanie pojemności montażowych oraz przesłuchów między kanałami. Na górnej powierzchni wzmacniacza przed obudowami transformatorów zasilających i wyjściowych znalazły się jeszcze kondensatory będące częścią zasilacza, czyli wspomniane Mundorfy TubeCap (100 μF każdy). W standardowej wersji transformatory sieciowe (wersja audio) i dławiki toroidalne 20H pochodzą z firmy Toroidy.pl, natomiast trafa głośnikowe to produkt szczecińskiego TraFana, model na kształtkach EI96. Warto zwrócić uwagę na tę ostatnią markę, na pewno nie tak znaną jak choćby Ogonowski czy Toroidy, ale mającą ciekawą ofertę ręcznie nawijanych transformatorów dla różnych wzmacniaczy (SE i PP dedykowane różnym lampom, plus wersje traf znanych, w tym japońskich, marek). Wzmacniacz wyposażono w funkcję autobias, słowem użytkownik nie musi się martwić regulacją prądu podkładu dla lamp. Oferowana moc wyjściowa to 2 x 9 W. Na froncie urządzenia umieszczono dwa spore pokrętła. To po lewej (patrząc od frontu) odpowiada za regulację głośności, a to po prawej za wybór aktywnego wejścia. Pośrodku natomiast umieszczono podświetlany włącznik wzmacniacza. Na tylnej ściance znalazło się miejsce dla czterech wejść liniowych (RCA) i gniazd głośnikowych, osobnych dla kolumn 4 i 8 Ω. Zestaw złączy uzupełnia gniazdo zasilające w standardzie IEC. Całość ustawiono na czterech nóżkach antywibracyjnych ładnie komponujących się z dizajnem wzmacniacza. Nie sposób nie zauważyć, iż pomimo (relatywnie, rzecz jasna) rozsądnej ceny polski producent używa komponentów wysokiej jakości. Obok wspomnianych kondensatorów Mundorfa w zasilaniu i torze audio, wykorzystano również inne „drobiazgi”, takie jak wysokiej jakości podstawki pod lampy, „kapturki” do 6D22S (GOLD), czy gniazda głośnikowe i RCA, wszystkie pochodzące z firmy CMC. ▌ ODSŁUCH JAK SŁUCHALIŚMY • Wzmacniacz DualMono SE 300B ProAudio zagrał w moim systemie referencyjnym, a punktem odniesienia był mój własny SET, czyli modyfikowany ArtAudio Symphony II. Źródłem sygnału cyfrowego był mój customowy pasywny serwer z najnowszą wersją Roona wyposażony w kartę USB JCAT XE zasilaną przez Ferrum Hypsos w wersji Signature. Sygnał trafiał do przetwornika LampizatOr Pacific 2 kablem David Laboga Custom Audio Expression Emerald Mk 2 i dalej analogowym interkonektem Soyaton Benchmark do wzmacniacza. Na analogowym froncie główną rolę odgrywał mój J.Sikora Standard Max z dwoma ramionami tego samego producenta, KV12 Max i KV9. W tym pierwszym zainstalowana była moja wkładka Air Tight PC-3, w tym drugim testowany równolegle Van den Hul The Frog. Sygnał z obu wkładek wzmacniał przedwzmacniacz gramofonowy GrandiNote Celio mk IV, acz w części odsłuchów uczestniczył również testowany wcześniej Accuphase C-47. Sygnał z przedwzmacniaczy do wzmacniaczy wędrował interkonektem Bastanis Imperial RCA. Wzmacniacze z kolumnami GrandiNote MACH 4 łączył kabel głośnikowy Soyaton Benchmark mk 2. DLA OSÓB, KTÓRE CZYTUJĄ MOJE TEKSTY nie będzie niespodzianką deklaracja, że jestem wielkim fanem wzmacniaczy lampowych ze stopniem wyjściowym pracującym w układzie Single Ended, zwłaszcza wykorzystujących w tam Triody. Innymi słowy, brzmienie SET-ów jest moim ulubionym. Wyrosłem już co prawda z twierdzeń w stylu: „to najlepszy dźwięk na świecie”, ale nie z dźwięku jako takiego. Choć w teorii audoifilizm polega na szukaniu sposobów na najwierniejsze oddanie nagrań, to praktyce, świadomie czy nie, w całej tej zabawie wszyscy szukamy „swojego” brzmienia. Ja swoje znalazłem je już dawno temu właśnie w SET-ach i choć pod wieloma względami moje poglądy na dobry dźwięk ewoluowały i w jakimś stopniu dzieje się to nadal, najukochańsze brzmienie pozostało to samo, mimo że pewnie lepiej niż te dwadzieścia lat temu zdaję sobie sprawę zarówno z jego zalet jak i słabości. Brzmienie, które klasowi przedstawiciele tego gatunku wzmacniaczy oferują jest po prostu tym, którego lubię słuchać najbardziej. Dlatego właśnie, gdy trafia się okazja poznania nowego urządzenia tego rodzaju bardzo chętnie z niej korzystam. Fakt, że są one owocem pracy polskiego konstruktora i producenta jest dla mnie dodatkowym motywatorem. Kolejnym argumentem za zrobieniem tego testu był fakt, że to pierwsze moje spotkanie z firmą SinusAudio i jej produktami. Wojtek testował już kilka ich komponentów, ale ja dotąd nie miałem takiej okazji. Licząc więc na sporo ciekawych doznań zabrałem się za słuchanie. Jak już wspomniałem, wzmacniacz przywiózł do mnie klient pana Mariusza Jaglarza i był to jego prywatny egzemplarz, który zgodził się użyczyć na potrzeby recenzji. W ten sposób udało się uniknąć wysyłania wzmacniacza z Małopolski do Warszawy, a to czynność ryzykowna, której zawsze, gdy to tylko możliwe, należy (zwłaszcza) w przypadku urządzeń lampowych unikać. Stworzyło to jednocześnie dodatkową możliwość, niejako w duchu tej marki i całej lampowej zabawy, czyli wymiany lamp, ale o tym za chwilę. Właściciel tego urządzenia, należący do „lampowych maniaków”, w najlepszym tego słowa znaczeniu, przywiózł go do testu nie z kompletem swoich najlepszych, dobranych w procesie żmudnych odsłuchów lamp, tylko z nieco bardziej (choć nie do końca) standardowym, czyli zbliżonym do postaci, w jakiej zwykle takie urządzenie zakupi klient od SinusAudio. Jak już wcześniej podkreślałem, SinusAudio ma podejście wysoce pro-klienckie, więc to klient może decydować o wielu komponentach zastosowanych w kupowanym urządzeniu, w tym o lampach. Niemniej testowany model istnieje w bazowej postaci (zgodnej z podaną niżej specyfikacją). Tyle tylko, i tu wracam do owej dodatkowej możliwości, że gdy usiedliśmy razem, by chwilę posłuchać testowanego SET-a w moim systemie skomentowałem, że na moje ucho gra jednak trochę ciemno i gęsto, z mocniej (niż do tego przywykłem) dociążoną niską średnicą i basem, że brakuje mi odrobiny więcej powietrza i otwartościa dźwięku. Pan Grzegorz, chcąc by urządzenie zaprezentowało się jak najlepiej, wskoczył więc do samochodu i kilkadziesiąt minut później wrócił z inną (nadal nie tą wyselekcjonowaną, której używa na co dzień, ale jego zdaniem lepszą niż używana do tej pory) parą lamp 6SN7. Wiele razy o tym pisałem i teraz potwierdziło się to po raz kolejny - we wzmacniaczach lampowych to właśnie lampy sygnałowe robią najczęściej większą różnicę niż lampy mocy (choć tym razem, o czym na koniec, zmiana 300B też była wyraźnie słyszalna). Tak było i tym razem, a zmiany, oczywiste od razu po wymianie lamp, podążyły w pożądanym przeze mnie kierunku (mówiłem, że pan Grzegorz to „lampowy maniak”, który usłyszawszy moją wstępną ocenę wiedział jakie lampy przywieźć). Dźwięk się nieco wyrównał, środek ciężkości powędrował nieco wyżej, góra pasma i średnica się otworzyły, nasyciły powietrzem. W ten sposób zrobiło się „znajomo”, czyli podobnie do mojego wzmacniacza i, na moje ucho, naprawdę dobrze. Mogłem więc, już sam, zabrać się za właściwe odsłuchy. O co chodzi z magią lamp 300B?. Czyli fenomenem, na który jej fani tak często się powołują, zwłaszcza, gdy grają one w dobrym (!) układzie Single Ended? Testowany wzmacniacz SinusAudio, mimo że nie należy do najdroższych w swoim rodzaju, a na tle wielu konkurentów jest wręcz propozycją niemal budżetową, potrafił szybko i bezbłędnie na to pytanie odpowiedzieć. Wystarczyło zagrać jakąś dobrze zrealizowaną muzykę opartą o instrumenty akustyczne, albo wokale, albo nawet spokojne elektryczne granie. Dużo takich nagrań można znaleźć choćby na krążku Welcome to the Black Forest: The Sounds of MPS, czyli albumie prezentującym utwory szeregu wykonawców nagrywających dla tej znanej wytwórni. Magia 300B w wydaniu SinusAudio przejawiała się wrażeniem bliskości, wręcz intymnej obecności wykonawców, której wcale nie definiował superprecyzyjny kontur, tylko gęstość, nasycenie, wypełnienie „ciała” każdego z nich. Co więcej, owo wrażenie budowała również wysoka energia każdego dźwięku, dobra dynamika, nawet lepsza w zakresie mikro, choć nie pozostawiająca wiele do życzenia i w skali makro. Wszystko to razem wzięte przekładało się na „obecność” muzyki i jej wykonawców w pokoju – obecność, która przykuwała uwagę sprawiając, że cały świat dokoła znikał. Sposób prezentacji muzyki wytwarzał również poczucie pełnego zrelaksowania, a jednocześnie otoczenia, a może wręcz otulenia muzyką. Muzyką gładką, spójną, płynną i trochę ciepłą, ale bez ewidentnie sztucznego jej „podgrzania”. Muzyką podaną ponadprzeciętnie przestrzennie, z dużymi, precyzyjnie zlokalizowanymi, trójwymiarowymi źródłami pozornymi, które w części nagrań były wręcz na wyciągnięcie ręki, acz w innych lokowane były dużo dalej. Muzyką graną w sposób „bezpieczny”, bez ostrych kantów, bez zgrzytów, rozjaśnień, wyostrzeń, w sposób, który nie męczył, niezależnie od tego, ile czasu spędzałem na odsłuchu, a jednocześnie bogatą w całkiem nieźle różnicowane informacje. Jasne, wynikało to po części z repertuaru i wysokiej jakości nagrań przez co nie było w nich, tak czy owak, żadnych drażniących, przeszkadzających w muzycznym relaksie elementów. Rolą testowanego SET-a nie było więc sztuczne wygładzanie, czy „upiększanie” czegokolwiek, ale takie ustawienie akcentów, by słuchało się tej muzyki wyjątkowo przyjemnie. To, o czym piszę, czyli brak zabiegów sztucznie upiększających prezentację słychać było choćby, gdy pojawiły się skrzypce. Te, jak doskonale państwo wiecie, potrafią w nagraniach (!) nieprzyjemnie ukłuć uszy. Podkreślam „w nagraniach”, bo na żywo nigdy tego nie robią, bo jakby nie brzmiały, w rękach sprawnego muzyka, rzecz jasna, odbieramy ich dźwięk jako naturalny, mieszczący się w pewnych granicach. Dobry SET 300B, a testowany SinusAudio już na tym etapie zacząłem zaliczać do tej klasy, dba o naturalność brzmienia tego instrumentu, a dzięki temu takowe „ukłucie”, jeśli już się pojawia w nagraniu, nie jest bynajmniej nieprzyjemne, jest naturalne, kłuje, podkreślając możliwości instrumentu, ale nie boli, nie przeszkadza, a wręcz wzmacnia realizm prezentacji. |
Świetnie, jak przystało na SET-a 300B, zabrzmiały również wokale, choćby CHINY MOSES. Naturalnie lekko chropowaty, niezbyt ciemny, z testowanym wzmacniaczem dokładnie tak zabrzmiał. Był bardzo płynny, otwarty i naturalny, lekki, ale nie chudy, ostry, ani jasny. Wrażenie obecności wokalistki i towarzyszących jej muzyków, choć może jednak nie aż tak silne, jak z moim SET-em, było jednakowoż całkiem przekonujące, a sposób śpiewania i odpowiednie oddanie warstwy emocjonalnej sprawiały, iż z polskim wzmacniaczem było to wysoce angażujące doświadczenie. Już kolejny utwór, śpiewany tym razem przez MALIĘ, pokazał z kolei, że w przeciwieństwie do wielu niedrogich konkurentów, SinusAudio nie ma tendencji do uśredniania, czy prezentowania wszystkiego w podobny sposób. Różnice w samych wokalach, w ich barwie, fakturze, w technice obu wokalistek, były bowiem pokazane wyraźnie, nawet jeśli droższe urządzenia potrafią pokazać te wszystkie elementy jeszcze lepiej. Niemniej ważne jest właśnie to, że inne wzmacniacze robią to jeszcze lepiej, a nie że SinusAudio robi to słabo. Równie dobrze testowany SET pokazał zupełnie inne ustawienie Malii na scenie. W tym nagraniu wokalistkę umieszczono bowiem sporo dalej, dobre 1,5, a może i 2 metry za linią łączącą kolumny, na której wcześniej zlokalizowana była China. W obu kawałkach lokalizacja nie tylko głosów, ale i towarzyszących im instrumentów, była wystarczająco precyzyjna i przekonująca, co w połączeniu z dobrym, namacalnym obrazowaniem każdego z nich tworzyło realistyczną, przestrzenną, natychmiast angażującą w rozgrywające się przede mną wydarzenia, prezentację. Nie była ona cyzelowana detal po detalu, nie była supertransparentna, superprecyzyjna. Rozdzielczość i różnicowanie były bardzo dobre, ale wcale nie topowe, nie dorównujące temu, co potrafią pokazać dużo droższe wzmacniacze (nie tylko, choć szczególnie, lampowe), a mimo to, w moim odczuciu, prezentacja ta była nie tylko przyjemniejsza w odbiorze, ale i prawdziwsza od wielu z nich, jeśli za punkt odniesienia przyjmie się to, co słyszymy na koncertach, zwłaszcza w małych klubach i jeśli szuka się zbliżonych wrażeń. Także dlatego, że za tym wszystkim szła jeszcze pięknie wykreowana atmosfera, klimat, jak zwał tak zwał, a przecież to „tylko” nagrania studyjne. Zupełnie inaczej w tych dwóch utworach prezentujących osiągnięcia tej samej wytwórni zabrzmiał również kontrabas. W poprzednim był wyraźnie zaokrąglony, niezbyt dobrze kontrolowany i odrobinę „głuchy”, co niestety zdarza się często w przypadku tego instrumentu. Teraz był znacząco szybszy, bardziej zwarty, sprężysty, z akcentem przesuniętym nieco bardziej na struny, acz udział pudła nadal był spory. Dzięki temu instrument brzmiał czyściej, lepsze było różnicowanie poszczególnych dźwięków, a co za tym idzie, dało się łatwo usłyszeć więcej drobnych detali, mocniej zaznaczona była faza ataku, ale, co ważne, do podtrzymania i wybrzmień nadal nie miałem żadnych zastrzeżeń. Jeszcze inaczej, soczyściej zabrzmiał bas na winylu MARCIN WĄDOŁOWSKI TRIO Standards. Tu pudła chwilami było jeszcze mniej, a wzmacniacz SinusAudio popisywał się umiejętnościami różnicowania szybkich szarpnięć strun zarówno w zakresie dynamiki, jak i barwy. Podobnie zresztą było w przypadku elektrycznej gitary lidera tego zespołu, Marcina Wądołowskiego, choć tu nie było oczywiście wielkiego pudła rezonansowego wspierającego struny. Niemniej, ów charakteryzujący dobre SET-y 300B sposób prezentacji, namacalny i obecny, sprawiał, że chwilami wydawało mi się, że „widzę” wręcz palce muzyka wędrujące po gryfie. Nawet bardziej oczywiste było to w utworach, w których to gitara akustyczna grała główną rolę, bo doskonale słychać było ślizganie się palców po strunach, każde, nawet delikatne dotknięcie strun, no i wsparcie pudła. W górnej części pasma z kolei, dzięki wspomnianej na początku zmianie lamp, blachy perkusji brzmiały czysto, energetycznie, choć z tą ociupinką słodyczy, która jest cechą charakterystyczną większości triod i w większości ich aplikacji, które to są nawet ważniejsze niż same lampy, a wokół nich było mnóstwo powietrza. Dobre, jak na wzmacniacz z tej półki, nawet świetne było różnicowanie wysokich tonów, dzięki któremu talerze doskonale uzupełniały pozostałe instrumenty, wypełniając swoim świeżym, dźwięcznym brzmieniem tło dla pozostałych wydarzeń na scenie. Choć muzyka akustyczna i wokalna to oczywiste specjalności SET-ów, w tym testowanego, to przecież i ta wzmacniana prądem w wielu przypadkach opiera się na średnicy, więc i ona potrafi zabrzmieć równie pięknie. Dlatego też w oczekiwaniu na mający się niedługo ukazać nowy album DAVIDA GILMOURA sięgnąłem po jeden z poprzednich. Na talerzu gramofonu J.Sikora wylądował On an Island, gdzie główne role ogrywają wokale i gitary mistrza i budowane przez nie nastrojowe, piękne opowieści. Mimo że teraz królowała gitara elektryczna, wzmacniacz SinusAudio zagrał płytę równie przekonująco jak wcześniej czysto akustyczne kawałki. Na kolejnym krążku, po który często sięgam w trakcie odsłuchów recenzowanych komponentów, a do użycia którego zainspirował mnie Touraj Moghaddam (Vertere) w czasie wystawy HiFi Delux 2023 w Monachium, gdzie używał go do prezentacji, czyli Pulsion JACQUESA LOUSSIERA, SinusAudio pokazał się ze strony mniej kojarzonej z SET-ami 300B. Poradził sobie mianowicie bezbłędnie z wywołującą mimowolne wystukiwanie rytmu szybką, dynamiczną (przynajmniej chwilami), pełną energii muzyką francuskiego artysty. Dla nieznających tego nagrania dodam tylko, że mistrzowi grającemu na fortepianie towarzyszy w nim jedynie Luc Heller na perkusji. Dostajemy więc dźwięczne, dynamiczne, pełne, głębokie brzmienie fortepianu i szybkie, mocne, sprężyste bębny i równie energetyczne, dźwięczne blachy. Realizatorzy tego nagrania często na pierwszym planie stawiają perkusję, a to fortepian występuje na dalszym planie. Mimo to na dobrych systemach znakomicie słychać bogactwo detali, wybrzmienia, „widać” masę i wielkość fortepianu i słychać jak spore ciśnienie akustyczne potrafi wytworzyć, podobnie zresztą jak i bębny. Jednocześnie w graniu mistrza słychać lekkość i polot. Wydawałoby się więc, iż mimo że to nagranie akustyczne, nie jest ono optymalnym wyborem dla 9-watowego SET-a 300B. Wspomniany Touraj (swoją drogą, jeśli jesteście fanami analogu, albo po prostu dobrego brzmienia, to jeśli trafi wam się okazja porozmawiania z brytyjskim konstruktorem, koniecznie z niej skorzystajcie, bo to niezwykle sympatyczny człowiek dysponujący na dodatek ogromną wiedzą), używał swojego gramofonu do wysyłania sygnału do potężnego systemu FM Acoustics, czyli miał do dyspozycji dużą moc. A jednak polski SET, oczywiście dzięki sparowaniu z odpowiednimi kolumnami, poradził sobie z tą muzyką całkiem swobodnie. Fortepian imponował energią i piękną barwą, a tempo, rytm i timing (czyli tzw. PRAT), nie dawały powodów do narzekań. Nie znaczy to, że były najlepsze możliwe, ale wystarczające by przewagi tego wzmacniacza w postaci pięknie oddanej barwy, wybrzmień, czy przestrzeni sprawiły, że przesłuchałem cały krążek z ogromną przyjemnością. Sprawdzając, co potrafi dziewięć watów testowanej integry, na talerz gramofonu położyłem również wydaną przez MoFi płytę DEAD CAN DANCE Spiritchaser, słowem muzykę z pięknymi wokalami Lisy Gerrard i Brandana Perry i towarzyszącymi im, w wielu fragmentach potężnymi, elektronicznymi dźwiękami. Trudno było mi nie podziwiać, jak czysto, z jaką precyzją przestrzenną SinusAudio zagrał ten album. Wokale były przy tym nasycone, pełne, naturalne, a elektroniczne niskie dźwięki miały masę i energię, których nie powstydziłby się mocny tranzystor. Wszystko to razem składało się w spójną, płynną całość, w której było wszystko co potrzebne, by całkowicie zanurzyć się w tej pięknej muzycznej opowieści. Kolejnym z albumów, który zagościł na talerzu J.Sikory w czasie „elektrycznej” części odsłuchów firmowany przez jednego z największych geniuszy elektryczne gitary, JIMI’ego HENDRIXA, zatytułowany po prostu Blues. Nie jest to realizacja najwyższych lotów, ale SinusAudio wydobył z niej odpowiednio dużo informacji, zgrabnie je uporządkował i złożył w bujającą, lekko drapieżną, lekko chropowatą (wokal) całość, której jako fan tego gatunku muzycznego słuchałem z ogromną przyjemnością wystukując rytm z uśmiechem na twarzy. Tak, przydałoby się ciut więcej „wykopu”, ale tak naprawdę to jakość nagrania nie pozwalała na jego odpowiednie zaprezentowanie, a nie ułomność testowanego SET-a. Pewnie byłoby go więcej z pierwotnie używanymi lampami 6SN7, ale ja zdecydowanie wolałem tę, bardziej otwartą, równiejszą, a dzięki temu swobodniejszą całość. Wspomniałem wcześniej, że na koniec zostawiłem sobie próbę z zamianą lamp mocy. Grające do tej pory lampy 300B Linlai zastąpiłem własnymi Western Electric (gwoli przypomnienia, moje pochodzą z pierwszej dekady bieżącego milenium). Chińskie 300B pochodzą od jednej z najmłodszych marek na rynku, stworzonej przez ludzi, którzy odeszli z Psvane, która zrobiła trochę hałasu ostatnimi czasy na rynku. Niemniej, przynajmniej na moje ucho, w kontekście moich preferencji, bańki Western Electric, choć zapewne daleko im do tych ze złotej ery lamp, pokazały po raz kolejny, że większość współcześnie produkowanych lamp im nie dorównuje. Dźwięk wzmacniacza SinusAudio z WE był zdecydowanie bardziej jeszcze otwarty, swobodny, a dźwięczność i różnicowanie blach perkusji wyraźnie wyższe. Choć to Linlai odrobinę mocniej dociążały dolną część pasma, ciut lepiej oddając potęgę brzmienia fortepianu, to cała motoryka i dynamika grania były jeszcze lepsze z moim lampami. Także te drobne, ale jakże ważne w kontekście realizmu prezentacji, elementy, czyli wybrzmienia, czy pogłos z amerykańskimi lampami były pokazywane lepiej. Oczywiście, że to trochę kwestia gustu, czy oczekiwań słuchacza, a pewnie w moim przypadku także i przyzwyczajeń, ale ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że suma plusów po stronie WE była większa. Nie deprecjonuje to klasy chińskich lamp. Są one naprawdę niezłe, tyle że jednak umieściłbym je półkę niżej. Co istotne dla potencjalnych nabywców wzmacniacza SinusAudio to fakt, iż jest on na tyle dobry, że potrafi po pierwsze pokazać różnice między używanymi w nim lampami, a po drugie wykorzystać ich zalety. Prawda jest taka, że nawet w przypadku drogich wzmacniaczy lampowych współcześnie sprzedawane są one w większości (choć są wyjątki) z niedrogimi, łatwo dostępnymi lampami. To po stronie nabywcy jest ewentualny późniejszy dobór lepszych baniek próżniowych tak, by uzyskać dźwięk po pierwsze obiektywnie lepszy, a po drugie lepiej dopasowany do oczekiwań danej osoby. Testowany SET marki SinusAudio mocno reaguje na wymianę zarówno lamp sygnałowych, jak i mocy, a – choć tu tylko teoretyzuję – pewnie i prostowników (bo z doświadczenia wiem, że i one robią dużą różnicę), w ten sposób zapewniając swoim użytkownikom niemal nieskończone możliwości eksperymentów. A to po prostu świetna zabawa! ▌ Podsumowanie MAGIA BRZMIENIA WZMACNIACZA TYPU SET, w tym tych na lampach 300B, to coś czego trzeba doświadczyć na własne uszy, oczywiście w odpowiednio skomponowanym systemie. Gdy raz posłucha się takiej konstrukcji, usłyszy i zrozumie jej zalety, to chętnie się nich wraca. Nie twierdzę, że każdy po pierwszym odsłuchu zostanie zarażony nieuleczalnym wirusem „SET” i nie będzie już mógł słuchać innych wzmacniaczy. Niemniej wyjątkowe cechy SET-ów 300B bardzo trudno jest znaleźć w innych typach wzmacniaczy, więc jeśli to akurat one są tym, czego poszukujemy, to prędzej czy później do takiego wzmacniacza wracamy. Odstraszać mogą ceny wzmacniaczy lampowych gigantów typu Kondo, czy Air Tight, ale wtedy właśnie można sięgnąć po konstrukcje zdecydowanie przyjaźniej wycenione, które dzięki customizacji mogą zaoferować brzmienie wysokiej, nawet jeśli nie absolutnie topowej, klasy. SinusAudio jest firmą o tyle wyjątkową, że pozwala klientom customizować swoje wzmacniacze już na etapie zamówienia. Można je zamówić w wersji standardowej, albo od razu z innymi, wybranymi komponentami, nawet transformatorami, a po zakupie bawić się dalej w poszukiwanie najlepszych, czy też najlepiej pasujących danemu użytkownikowi lamp. Dlatego właśnie SinusAudio DualMono SE 300B ProAudio to po pierwsze urządzenie, które oferuje wszystko to, za co fani SET-ów 300B kochają takie konstrukcje, to jest spójne, płynne, naturalne, przestrzenne, namacalne, wysoce angażujące granie, którego chce się słuchać całymi godzinami. Po drugie, jak niemal każdy wzmacniacz lampowy, daje możliwość dopasowywania brzmienia pod własny gust poprzez wymianę lamp. Na rynku jest przecież sporo zarówno 6SN7, jak i 300B, nowych i NOS-ów, a to gwarantuje lata dobrej zabawy i możliwość podnoszenia klasy dźwięku, bo zmiany lamp na wyższej klasy są w tym wzmacniaczu doskonale słyszalne. Proszę tylko pamiętać o doborze odpowiednich dla mocy tego wzmacniacza kolumn, a możecie mieć urządzenie na bardzo, bardzo długo, które zapewni wam z jednej strony zabawę i możliwość kształtowania brzmienia, a z drugiej niezwykłe emocje prowadzące do zaangażowania, jakiego trudno jest doświadczyć z innymi typami wzmacniaczy. Spróbujcie sami, ale ostrzegam – to brzmienie bywa uzależniające! ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
Nominalna moc wyjściowa: 2 x 9 W Test powstał według wytycznych przyjętych przez Association of International Audiophile Publications, międzynarodowe stowarzyszenie prasy audio dbające o standardy etyczne i zawodowe w naszej branży; HIGH FIDELITY jest jego członkiem-założycielem. Więcej o stowarzyszeniu i tworzących go tytułach → TUTAJ. |
System referencyjny 2024 |
|
ŹRÓDŁA CYFROWE |
1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10 • karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ • JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono) • przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ 2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ |
ŹRÓDŁO ANALOGOWE |
1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ • ramię J.Sikora KV12 • wkładka Air Tight PC-3 2. Przedwzmacniacze gramofonowe: • ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ • Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ |
WZMACNIACZ |
1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ 2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany) 3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ |
KOLUMNY |
1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ 2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ |
OKABLOWANIE |
1. Interkonekty analogowe: • Hijiri MILLION KIWAMI • Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ • Hijiri HCI-20 • TelluriumQ ULTRA BLACK • KBL Sound ZODIAC XLR 2. Interkonekty cyfrowe: • David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ • David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ 3. Kable głośnikowe: • LessLoss ANCHORWAVE 4. Kable zasilające: LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ |
ZASILANIE |
1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ 2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2 3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y 4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) |
ANTYWIBRACJA |
1. Stoliki: • Base VI • Rogoz Audio 3RP3/BBS 2. Akcesoria antywibracyjne • platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 • nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII • nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT • nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity