KABEL ZASILAJĄCY AC KBL Sound
Producent: KBL SOUND |
Test
tekst MAREK DYBA |
No 233 16 września 2023 |
ZIESIĘĆ LAT TO DUŻO I MAŁO. Z jednej strony w takim okresie może wydarzyć się bardzo wiele, wystarczy przypomnieć sobie z czym mieliśmy do czynienia w skali globalnej, czy nawet tylko krajowej w ostatniej dekadzie. Można również przyjąć, że to całkiem długi okres patrząc na to przez perspektywę działalności i rozwoju firmy. Sam fakt, iż istnieje ona przez tyle lat jest dowodem, że musi coś robić dobrze. Nieudane eksperymenty rynek zwykle dość szybko weryfikuje i po prostu się ich pozbywa. Ale też z drugiej strony, istnieją przecież marki i firmy funkcjonujące od kilku dekad, a nawet setek lat (choć nie w branży audio) i w porównaniu do nich można powiedzieć, że KBL Sound świętujący dziesięć lat istnienia to zaledwie „młodziak”. Niemniej, jest to młodziak, który nieustannie od dekady rośnie, rozwija się, uczy i zdobywa doświadczenie. Każdy z tych elementów jest niezbędny, by oferować coraz lepsze, bardziej zaawansowane i oferujące coraz wyższą klasę produkty. Taki właśnie progres obserwujemy patrząc na ofertę KBL Sound. Takim właśnie, nowym dodatkiem do oferty, jak mi powiedział pan Robert, zwiastujący całą nową topową serię, jest kabel zasilający Extrema, który trafił do nas do testu. Trwają już prace nad kolejnymi propozycjami, które uzupełnią ofertę serii o tej samej nazwie, ale, jak mi mówi konstruktor, są one prowadzone bez pośpiechu, więc trudno jest na razie określić, kiedy będzie miała miejsce ich premiera. Wydawałoby się, że zbliżająca się wystawa Audio Video Show 2023 w Warszawie będzie dobrą okazją po temu, ale zostanie ona wykorzystana jedynie, jeśli kolejny produkt będzie faktycznie gotowy. Podoba mi się takie podejście w czasach, gdy na rynek trafia wciąż niemało niedopracowanych produktów gdy zbliża się termin wystawy, targów, czy innego tego typu wydarzenia. Sądząc po dostarczonym osobiście przez pana Roberta kablu zasilającym można spodziewać się, że każdy kolejny produkt w serii Extrema będzie dopracowany w najmniejszych szczegółach. Pierwszą rzeczą, którą pochwalił się konstruktor przy okazji wizyty u mnie był bowiem nie tyle sam kabel ile... jego opakowanie. Być może widzieliście je już państwo na zdjęciach z informacji prasowej i wiecie, że wygląda świetnie, elegancko. To czego nie widać na fotach to fakt, iż pomyślano o takim „drobiazgu” jak możliwość jego rozłożenia na płasko bez rozklejania, czy rozrywania czegokolwiek. Dzięki temu po wyjęciu kabla z pudełka to ostatnie właściciele będą mogli rozłożyć i w postaci płaskiego kartonu schować gdziekolwiek. Niby drobiazg, ale po prostu fajny. ▌ Extrema AC CHOĆ PAN ROBERT spędził u mnie nieco czasu, w czasie którego sprawdzaliśmy, czy użycie więcej niż jednego testowanego kabla Extrema AC da zauważalną zmianę, czy wystarczy jeden, to w kwestii konstrukcji przekazał mi jedynie, że wszystkie informacje, którymi chce się podzielić znalazły się na stronie. Rzecz w tym, by nie dawać gotowej recepty chętnym do kopiowania danej konstrukcji. Rozwiązania zastosowane w kablach KBL Sound są efektem wielu eksperymentów oraz zgromadzonej wiedzy i doświadczenia, a wszystko to wymagało wysiłku, czasu i zainwestowania niemałych środków finansowych. Stąd decyzja o dzieleniu się owocami prac, a nie środkami do osiągnięcia podobnych efektów. Dlatego też w opisie kabla pozostało mi oprzeć się tylko na tych nielicznych dostępnych informacjach. Jak już ci z państwa, którzy czytali kilka wcześniejszych recenzji kabli zasilających tej marki zapewne wiedzą, oprócz konkretnych serii (Fluid, Zodiac, Red Corona i Himalaya II, a teraz jeszcze Extrema) istnieje osobna wyłącznie dla kabli zasilających o nazwie TriKord Power®. Należą do niej Mirror Master Reference, Himalaya PRO II, a od teraz również Extrema. Jak pisze producent, nazwa wzięła się od potrójnego (TRI) systemu niezależnie od siebie poprowadzonych żył: Kabel zasilający Extrema powstawał w ramach rozwijania ekskluzywnej linii TriKord Power®, zainicjowanej przez KBL Sound w 2018 roku. W naszym zamyśle to wyrafinowany kabel do najlepszych systemów. Jest oczywiste, że każda konstrukcja dowolnego producenta obarczona jest kompromisowymi decyzjami. Zwykle z uwagi na koszt materiałów albo ich technologiczną niedoskonałość, czasem też trudność wykonania. W projekcie Extrema odsunęliśmy wszystkie bariery konstrukcyjne na bok i stworzyliśmy kabel, w którym nie ma miejsca na żaden kompromis. To, co zamierzaliśmy wykonać i brzmiało lepiej, zostało zaimplementowane, niezależnie od konsekwencji kosztorysowych. Koncepcja kabli serii TriKord Power polega na zgrupowaniu przewodników w trzech asymetrycznych wiązkach w każdej z trzech żył. Podstawową zaletą tego rozwiązania jest możliwość zajęcia się (dostrojenia) każdą z tych żył osobno. Jest to ważne o tyle, że rola każdej z nich jest nieco inna, a dopracowanie każdej z nich z osobna pozwala zminimalizować kompromisy niezbędne, gdy nie ma możliwości potraktowania tych żył osobno. Technologia TriKord Power jest więc związana z przestrzenną topologią prowadzenia żył oraz specjalnym tłumieniem i ich indywidualnym ekranowaniem. Kabel KBL Sound Extrema jest... gruby, naprawdę gruby, nawet jeśli do rekordzistów w tym względzie jeszcze mu trochę brakuje. Nieco zaskakująca jest za to jego waga – jest sporo lżejszy niż można się spodziewać po jego wyglądzie. Rzecz w tym, że grubość jest wynikiem autorskiej topologii, którą producent nazywa HyperSpace. Jak mi tłumaczył pan Robert, chodziło o maksymalne rozprzestrzenienie (powiększenie odległości w jej wnętrzu) każdej żyły. Równie oddalone od nich są szerokopasmowe warstwy ekranujące. W połączeniu z odpowiednio strojonymi elementami służącymi tłumieniu drgań, mają one pozwolić uzyskać znakomite, czy, jak sugeruje nazwa serii, wręcz ekstremalne parametry. Przewodniki zastosowane w Extreme AC to ultracienkie druty wykonane z miedzi monokrystalicznej o najwyższej czystości i gładkości powierzchni. Jest ich w sumie 597, co daje grubość 9 AWG. Opracowując geometrię kabla Extreme konstruktor korzystał z doświadczeń z pracy nad poprzednimi wersjami kabli z serii TriKord Power. W swojej konstrukcji wykorzystał kilka dielektryków, w tym Teflon, Kapton, polipropylen, bawełnę, poliolefinę i powietrze. Producent zadbał o optymalizację systemu tłumienia drgań i ekranowania pod kątem roli każdej z żył z osobna. Jak twierdzi, pozwoliło to na uzyskanie lepszych parametrów kabla, także dzięki zminimalizowaniu wpływów wzajemnie zakłócających się pól magnetycznych generowanych przez przepływ prądu. Kabel zakończony jest topowymi wtykami Furutech Fi-50 wykorzystującymi, m.in. dla celów antystatycznych, nanotechnologię. Styki tych wtyków zostały wykonane z czystej miedzi poddanej procesowi α (Alpha), czyli kriogenizacji i demagnetyzacji. Korpus piezoceramicznych wtyczek Furutecha uzbrojony jest w posrebrzaną plecionkę z włókien węglowych, oraz powłokę z kopolimeru acetalu o właściwościach tłumiących i izolujących. Ważne jest, że pomimo owej imponującej grubości kabel jest dość elastyczny co ułatwia jego podłączanie. Nawet jeśli, jak u mnie, za urządzeniami nie ma zbyt wiele miejsca. Nie jest również bardzo ciężki, dzięki czemu ciężar wiszącego kabla nie obciąża za bardzo wtyku i gniazda w urządzeniu. Pytałem jego konstruktora o ewentualne preferowane zastosowanie, w końcu niejeden producent sugeruje, iż dana konstrukcja powinna się lepiej sprawdzać z bardziej prądożernymi komponentami, a inne np. ze źródłami. Według pana Roberta, Extremę AC można wykorzystać do zasilenia dowolnego urządzenia, acz cena sugeruje, że powinny to być produkty z wysokiej półki. Działanie kabla producent sprawdzał również w zestawieniu z listwą zasilającą i na tej podstawie i takie zastosowanie rekomenduje. Standardowa długość kabla z wtykami IEC 15A to 1,8 m. Na zamówienie dostępna jest wersja z wtykami C19 20A wymagana przez niektóre prądożerne urządzenia (zwykle potężne końcówki mocy). Owa długość nie jest przypadkowa, jak mi powiedział pan Robert, jest to długość optymalna i najkrótsza pozwalająca uzyskać najlepsze efekty soniczne. Możliwe jest zamówienie dłuższych odcinków (o pół metra i wielokrotności tej długości) za dopłatą. ▌ ODSŁUCH ˻ JAK SŁUCHALIŚMY ˺ W przypadku mojego systemu zaczęliśmy wspólny odsłuch z panem Robertem od kabla Extrema zasilającej źródło, potem dodaliśmy drugi do przedwzmacniacza i w końcu trzeci do końcówki mocy. Każdy kolejny wzmacniał pozytywny wpływ na brzmienie nie powodując przesady w żadnym aspekcie. Uznaliśmy więc, że warto opisać wpływ zarówno jednego, jak i kilku tych kabli w systemie. Jako odniesienie służyły używane przez mnie od lat kable LessLoss DFPC Signature. Są one dużo tańsze od testowanych, ale są ze mną od lat, więc łatwo porównywać mi do nich wszystkie inne, niezależnie od ich poziomu cenowego. Główna część testu odbywała się w moim systemie referencyjnym, w którym sygnał cyfrowy na analogowy zamienia LampizatOr Pacific 2, po czym sygnał analogowy wysyłał do przedwzmacniacza Circle Labs P300, a ten do końcówki mocy Circle Labs M200 napędzającej kolumny GrandiNote MACH4. Komponenty połączone były kablami sygnałowymi Soyaton Benchmark. Później kable połączeniowe zostały zastąpione produktami KBL Sound z serii Himalaya II. Na koniec Pacific ustąpił miejsca innemu znakomitemu przetwornikowi cyfrowo-analogowemu, Playback Design MPD-6, a dzielony wzmacniacz Circle Labs zamieniłem na integrę GrandiNote Supremo. W tej konfiguracji interkonekty zbalansowane (Soyaton i KBL Sound) zastąpiły niezbalansowane (tych samych marek). UŻYWANE PRZEZE MNIE OD LAT kable zasilające LessLoss nie należą bynajmniej do najlepszych mi znanych, ale stosunek jakości brzmienia do ceny mają wybitny, zdecydowanie lepszy niż większość znanych mi sieciówek. Oferują więc klasę brzmienia (wpływ na brzmienie, gwoli ścisłości) zdecydowanie wyższą niż sugerowana przez ich poziom cenowy. |
To granie neutralne, równe, niepodbarwione, nie powodujące zmiany charakteru nawet bardzo drogich komponentów, nawet jeśli nie mogą one pokazać pełni możliwości. Nigdy dotąd, w żadnym zestawieniu, kable LessLoss mnie nie zawiodły i dlatego właśnie (pomijając oczywisty aspekt finansowy wymiany czterech kabli zasilających na dużo lepsze, czyli droższe) są ze mną od lat. Ich wymiana na kabel Extrema w LampizatOrze Pacific przyniosła wyraźną, zauważalną od razu zmianę brzmienia. Najwyraźniejszą różnicą było wypełnienie i dociążenie dolnej części średnicy i basu. Rzecz nie w sztucznym efekcie, w dołożeniu czegoś od siebie, ale raczej, sądząc po odpowiednim balansie całego pasma i spójności dźwięku, w uwolnieniu potencjału źródła, a w efekcie całego systemu. Słyszałem to już nawet z MACHami 4, które przecież nie są gigantami niskiego basu. A słychać to było dlatego, że owa zmiana dotyczyła pasma począwszy już od niskiej średnicy aż po sam jego dół odtwarzany przez te kolumny. Z testowanym kablem powstawało wręcz wrażenie, że bas schodzi nieco niżej, że jest potężniejszy i swobodniejszy. Co do rozciągnięcia pasma przenoszenia, było to oczywiście złudzenie wynikające z mocniejszego dociążenia i nasycenia najniższych odtwarzanych dźwięków, bo przecież kabel zasilający, choćby i najlepszy na świecie, nie zmieni praw fizyki i kolumny nie zaczną dzięki niemu tak naprawdę odtwarzać dźwięków, których wcześniej nie potrafiły. Niemniej, była to zmiana pozytywna, wręcz pożądana zwłaszcza, że nie wiązała się z poluzowaniem dołu pasma. Nawet owe bardziej dociążone, lepiej wypełnione, barwniejsze niskie tony nie straciły niczego z owej szybkości i zwartości, za które wysoce sobie cenię włoskie kolumny. Jak pokazał szereg nagrań, w których niski bas odgrywał znaczącą rolę, Extrema poprawiała również jego różnicowanie i rozdzielczość. Dźwięk był więc bogatszy, pełniejszy, z lepiej pokazaną fakturą, po prostu prawdziwszy, a przez to ciekawszy, mocniej angażujący słuchacza. Tym bardziej, że efekt ów, słyszany choćby z kontrabasem, czy fortepianem na krążku ISAIAH J. THOMPSON The IT Department, był powtarzalny i nie ograniczał się jedynie do lepszego nasycenia i wypełnienia dźwięku, czy lepszego różnicowania. Również dynamika, bardziej (choć nie tylko!) nawet ta na poziomie mikro, zyskiwała z polskim kablem, co bezpośrednio przekładało się na wierniejszą prezentację nagrań, na ich wiarygodność. Z Extremą rola obu instrumentów na tym albumie jakby się zwiększyła, było ich „więcej”. Nie chodzi mi oczywiście o ilość instrumentów, ale o wolumen, czy objętość ich dźwięku. Oba nabrały ciała, że tak to ujmę, jako że lepiej zostały oddane ich wielkie pudła rezonansowe i rola jaką odgrywają w kreowaniu dźwięku. Dlatego każde uderzenie klawisza, czy szarpnięcie struny miało większą wagę, a dodatkowo wyraźniej zaznaczona była faza ataku (LessLoss, w porównaniu, jednak nieco czoło ataku rozmywa) i to bez skracania wybrzmień. Nie było też mowy o sztucznym utwardzaniu dźwięku. Kontrabas choć bardziej zwarty, choć jego struny były bardziej sprężyste, jako całość, za sprawą pudła, nadal był naturalnie miękki. Z kolei bębny zrobiły się bardziej sprężyste, ale nadal słychać było, że pałeczki uderzają w elastyczne, „reagujące” membrany. Podobny efekt pojawił się na albumie KITARO Kojiki. Połączenie syntezatorów z orkiestrą, rozmach i swoboda tej ostatniej, majestatyczne, potężnie brzmiące bębny, ale i niskie elektroniczne dźwięki – wszystko to podkreślało „zyski” wynikające z zamiany kabla zasilającego LessLoss na KBL Sound Extrema. Dźwięk, co najlepiej słychać było w momentach kulminacji, spiętrzenia najpotężniejszych, najgęstszych dźwięków, był swobodniejszy i bardziej otwarty. Potęga i pełnia brzmienia zwiększały jeszcze realizm prezentacji i dawały wrażenie bardziej fizycznego odczuwania wydarzeń opisanych w kronice opisującej powstanie Japonii (czyli tytułowej „Kojiki”) opowiedzianej przez Kitaro z pomocą muzyki. Taki sposób prezentacji muzyki sprawiał, że moje zaangażowanie w wydarzenia na scenie i tym razem było jeszcze większe, jeszcze trudniej było mi się oderwać od tego albumu. Słuchając później po raz nasty w ciągu ostatnich dwóch, może trzech miesięcy odkrytego przez przypadek na Qobuzie krążka Who is... The Lion, the Wolf and the Donkey? uwagę tym razem skupiłem na aspektach przestrzennych prezentacji. Łatwo było bowiem zauważyć, że efekt zamiany kabla zasilającego na Extremę był podobny do tego, który odczułem zamieniając towarzyszący mi również od lat kabel głośnikowy litewskiego LessLossa na Benchmark Soyatona. Podobnie bowiem, jak z tym ostatnim, tak i polski kabel zasilający sprawił, że pojawiła się wyraźnie większa, otwarta przestrzeń z lepszą gradacją planów i lokalizacją poszczególnych, dużych, trójwymiarowych źródeł pozornych. Podobne wrażenia miałem, gdy po skończeniu zadanej listy utworów Roon wybrał kawałek zespołu Queen pt. Another One Bites The Dust. Zaskoczony jego pojawieniem się obserwowałem jak szeroko poza rozstawem kolumn pojawiają się dźwięki i jak daleko za linią je łączącą, ale i jak przemieszczają się z jednej strony na drugą. Oczywiście musiałem posłuchać tego utworu również z moimi kablami, a potem jeszcze raz z KBL Sound Extrema, co tylko potwierdziło, a nawet wzmocniło pierwsze wrażenia. Testowany kabel zasilając przetwornik D/A Pacific 2 wprost przekładał się na wyraźnie lepszą prezentację wszystkich aspektów przestrzennych nagrań, o ile tylko te zostały odpowiednio zapisane w zarejestrowanym materiale. Dobór pod tym kątem kilku kolejnych płyt potwierdził z kolei, że nie ma znaczenia, czy to nagrania z uchwyconą naturalną przestrzenią danej lokalizacji, czy też z wykreowaną w studio. Za każdym razem spektakl wykreowany przede mną robił duże wrażenie nie przerysowując owej przestrzenności, pokazując ją przekonująco, ale i realistycznie. Kolejnym elementem wnoszonym przez testowany kabel, wzmocnionym jeszcze pod dodaniu do systemu dwóch kolejnych sieciówek KBL Sound (dla przedwzmacniacza i końcówki mocy), była wyższa energia dźwięku płynącego z każdego instrumentu, połączona z odczuwaną jako prawdziwsza prezentacją ich barwy i faktury. Ów energetyczny aspekt był tak przekonujący, iż wydawało się, że owa energia płynie wprost z instrumentów, jakby po drodze nie było ani całego procesu nagrania, ani odtwarzania, które ten aspekt dźwięku mocno ograniczają. Oczywiście nie twierdzę, że brzmiało to całkiem jak na żywo, ale było zdecydowanie bliższe temu, co pamiętam z koncertów, czy niż miało to miejsce z kablami LessLossa. Dotyczyło to również góry pasma. Przesłuchałem kilka krążków z świetnie nagranymi talerzami perkusji i innymi instrumentami perkusyjnymi, zarówno metalowymi, jak i drewnianymi. W ich dźwięku także słychać było większą energię oraz połączenie pozornie sprzecznych elementów, czyli dociążenia/wypełnienia z dźwięcznością, otwarciem i świeżością brzmienia. Dlatego świetnie różnicowane „przeszkadzaj ki” na krążku PATRICII BARBER, ale i bambusowe instrumenty na płycie JOHNA KAIZANA NEPTUNE’a, czy blachy okładane pałeczkami przez Steve’a Gadda brzmiały efektownie, prawdziwie i ekscytująco. Wspominana już, bardzo dobra, rozdzielczość uzyskiwana z testowanymi kablami zapewniała ogromną ilość informacji, acz składanych w płynną, spójną, naturalną całość. Nie mamy więc tu do czynienia z jakąś szczególną analitycznością, ale raczej z bardzo bogatym, kompletnym dźwiękiem, który pozwala na studiowanie wybranych aspektów, czy detali, ale do tego nie zmusza. Na koniec wspomnę o jeszcze jednym aspekcie prezentacji muzyki, który na początku pozostawał nieco w cieniu z racji doboru utworów testowych. W końcu jednak zacząłem zwracać większą uwagą na wokale. Moje doświadczenia z kablami zasilającymi wysokiej klasy pokazują, że zwykle wnoszą one do brzmienia więcej „dobrego” na skrajach pasma, a nie w średnicy. To nie jest żadna żelazna reguła, to moje dotychczasowe obserwacje potwierdzające się w większości przypadków. Nie znaczy to, że kable zasilające nie mają wpływu na średnicę, a jedynie, że zwykle ten wpływ jest mniejszy. Podobnie wyglądało to z KBL Sound Extrema, przynajmniej do czasu, gdy na liście utworów pojawiło się kilka nie tylko z wokalami, ale i gitarami w roli głównej. W każdym z tych przypadków pierwszy plan był z Extremami odrobinę powiększany przez co wydawał się bliższy. Nie wychodził jednakże przed linię kolumn, a mimo tego trzy testowane kable w systemie sprawiały, że wokaliści i gitarzyści stawali się bardziej „obecni”, bardziej efektowni (nie efekciarscy!), bardziej skupiali na sobie uwagę. Testowany kabel nie tyle dopalał średnicę, ile sprawiał, że zawarte w niej informacje były pokazywane w bardziej klarowny, wyrazisty sposób. To właśnie dlatego gitara i wokal STEVE’a RAY’a VAUGHANA, ale i DAVIDA GILMOURA, czy MARKA KNOPFLERA materializowały się niemal na pierwszym planie, brzmiąc bardziej ekspresyjnie, a w rezultacie bardziej angażująco niż z moimi kablami. ▌ Podsumowanie MIMO ŻE KBL SOUND EXTREMA, choćby z racji ceny, jest przeznaczony bardziej do systemów z jeszcze wyższej półki niż mój, to i tak doskonale usłyszałem jak dużo do niego wniósł (a trzy wniosły nawet więcej). Używając określenia „dużo” staram się podkreślić jego (ich) przewagę nad używanymi przeze mnie na co dzień LessLossami, a nie obiektywny ogromny wpływ na brzmienie systemu – mówimy o (ważnych!) kilku procentach. Wpięcie już jednego topowego kabla KBL Sound do LampizatOra Pacific 2 dało jednoznacznie pozytywne i pożądane efekty, a dodanie dwóch kolejnych jeszcze je wzmocniło pokazując, że w moich komponentach drzemią jeszcze zapasy jakości. Prezentacja z Extremą jest bardziej energetyczna, pełniejsza, bardziej przestrzenna i bardziej angażująca. Co dla mnie ważne, testowane kable nie odebrały mojemu systemowi żadnej z jego zalet, a wymienione aspekty wzmocniły. Efektem końcowym było naturalne, angażujące, swobodne, muzykalne brzmienie z świetnym, pewnie prowadzonym basem, kipiące energią, dynamiczne, a przy tym spójne i gładkie. To rzeczywiście, zgodnie z deklaracją producenta, uniwersalna propozycja, bo jej zalety słychać było i z lampowym „dakiem” LampizatOra, i tranzystorowym Playback Design, z dzielonym wzmacniaczem Circle Labs i z topową integrą w klasie A GrandiNote. Szukając kabla zasilającego AC do topowych komponentów niezależnie od ich rodzaju nie powinniście więc państwo w swoich poszukiwaniach pominąć KBL Sound Extrema. Istnieje duża szansa, iż okażą się strzałem w dziesiątkę! ● ▌ Dane techniczne (wg producenta)
• przewodniki z miedzi monokrystalicznej o najwyższej czystości i gładkości powierzchni, |
System referencyjny 2022 |
|
ŹRÓDŁA CYFROWE |
1. Pasywny, dedykowany serwer z WIN10, Roon Core, Fidelizer Pro 7.10 • karty JCAT XE USB i JCAT NET XE recenzje › TUTAJ + zasilacz Ferrum HYPSOS SIGNATURE recenzja › TUTAJ • JCAT USB ISOLATOR, optyczny izolator LAN + zasilacz liniowy KECES P8 (mono) • przełącznik LAN: Silent Angel BONN N8 recenzja › TUTAJ + zasilacz liniowy Forester recenzja › TUTAJ 2. Przetwornik cyfrowo-analogowy: LampizatOr PACIFIC recenzja › TUTAJ + Ideon Audio 3R Master Time recenzja › TUTAJ |
ŹRÓDŁO ANALOGOWE |
1. Gramofon J.Sikora STANDARD w wersji MAX recenzja › TUTAJ • ramię J.Sikora KV12 • wkładka Air Tight PC-3 2. Przedwzmacniacze gramofonowe: • ESE Labs NIBIRU V 5 recenzja › TUTAJ • Grandinote CELIO Mk IV recenzja › TUTAJ |
WZMACNIACZ |
1. Wzmacniacz zintegrowany GrandiNote SHINAI recenzja › TUTAJ 2. Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio SYMPHONY II (modyfikowany) 3. Przedwzmacniacz liniowy AudiaFlight FLS1 recenzja › TUTAJ |
KOLUMNY |
1. GrandiNote MACH4 recenzja › TUTAJ 2. Ubiq Audio MODEL ONE DUELUND EDITION recenzja › TUTAJ |
OKABLOWANIE |
1. Interkonekty analogowe: • Hijiri MILLION KIWAMI • Bastanis IMPERIAL x 2 recenzja › TUTAJ • Hijiri HCI-20 • TelluriumQ ULTRA BLACK • KBL Sound ZODIAC XLR 2. Interkonekty cyfrowe: • David Laboga EXPRESSION EMERALD USB x 2 recenzja › TUTAJ • David Laboga DIGITAL SOUND WAVE SAPPHIRE x 2 recenzja › TUTAJ 3. Kable głośnikowe: • LessLoss ANCHORWAVE 4. Kable zasilające: LessLoss DFPC SIGNATURE, Gigawatt LC-3 recenzja › TUTAJ |
ZASILANIE |
1. Kondycjoner Gigawatt PC-3 SE EVO+ recenzja › TUTAJ 2. Kabel zasilający AC Gigawatt PF-2 Mk 2 3. Dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y 4. Gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) |
ANTYWIBRACJA |
1. Stoliki: • Base VI • Rogoz Audio 3RP3/BBS 2. Akcesoria antywibracyjne • platformy ROGOZ-AUDIO SMO40 i CPPB16 • nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII • nóżki antywibracyjne Franc Accessories CERAMIC DISC SLIM FOOT • nóżki antywibracyjne Graphite Audio IC-35 recenzja › TUTAJ i CIS-35 recenzja › TUTAJ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity