KOLUMNY GŁOŚNIKOWE ⸜ podłogowe Avatar Audio
Producent: AVATAR AUDIO |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 231 1 lipca 2023 |
OLOPHONY NUMER DWA Mark IV (Nr 2 IV) to nowa i ostatnia (docelowa) generacja kolumn trójdrożnych firmy Avatar Audio, drugich od góry w jej cenniku. Jak mówi producent ostatnia, gdyż wreszcie udało mu się osiągnąć założone trzynaście lat temu cele – „dźwięk koncertowo żywy, namacalny, naturalny i absolutnie muzykalny, całkowicie oderwany od kolumn, tworzący w pokoju słuchacza dużą i uporządkowaną scenę”. A mowa o projekcie niezwykłym na skalę światową. Czariusz Andrejczuk sięga po trudne w aplikacji przetworniki papierowe, stożkowe typu NOS. Są one niezwykle czułe na drobne nawet zmiany w torze przed nimi, które w dodatku pracują w szerokim paśmie, nachodząc znacznie jeden na drugi. Ale właśnie z tego powodu konstruktor jest ich oddanym fanem i miłośnikiem, ponieważ uważa, że tylko tego typu przetworniki są w stanie oddać subtelności sygnału muzycznego w sposób, który by go satysfakcjonował. ▌ HOLOPHONY NUMER 2 IV RZADKO SIĘ ZDARZA, abyśmy w „High Fidelity” testowali wszystkie kolejne wersje danego produktu. W większości przypadków zmiany są bowiem kosmetyczne albo idą w zupełnie innym kierunku niżby można było sobie tego życzyć. Z produktami Avatar Audio jest inaczej, zupełnie inaczej. Każda kolejna wersja była lepsza, ciekawsza, a wyjaśnienia projektanta całkowicie satysfakcjonujące. Prawdę mówiąc mam głęboki szacunek dla niego z tego powodu: jest równie fanatyczny w swoim dążeniu do założonej przez siebie doskonałości jak producenci japońscy, szlifujący, dopieszczający projekty przez lata. W przypadku modelu Holophony Numer Dwa zajęło to lat siedem. Początkowo zmiany wiązały się przede wszystkim z obudową - przetworniki we wszystkich przypadkach są takie same. Zamiast płyty MDF w oryginalnej wersji (test → TUTAJ) oklejonej flockiem przeszedł na obudowy ze sklejki bambusowej – tak powstały wersje Bamboo i Mk II i (testy → TUTAJ i → TUTAJ). Nawet wówczas nie były to zmiany rewolucyjne. Cel, który realizuje od kilkunastu lat, był bowiem dla niego jasny od samego początku. Jak mówię, przypomina w tym rzemieślników japońskich, którzy „widzą” rezultat zanim jeszcze przystąpią do pracy. A ta to jedynie kolejne próby „wydobycia” danego kształtu. Wersja Mk III przyniosła spore zmiany w zwrotnicy (test → TUTAJ), co pozwoliło na daleko idącą ingerencję w jej układ w wersji Mk IV. W stosunku do tej w Mark III została ona całkowicie przeprojektowana i uproszczona. Obecnie składa się z zaledwie 5 elementów, bez rezystorów, co jest prawdopodobnie rekordem świata w konstrukcjach trójdrożnych. Sygnał wypuszczany jest przez jeszcze lepsze zaciski z miedzi. Od wersji Bamboo kształt kolumn się nie zmienił, choć już detale konstrukcyjne – jak najbardziej. Górny moduł został dociążony ołowiem, ponieważ – jak mówi Czariusz – magnetyczne nóżki antywibracyjne, na których stoi lepiej pracują z większą masą. Z kolei moduł niskotonowy otrzymał jeszcze jedną, piątą nóżkę, umieszczoną pośrodku tylnej części obudowy. Co ciekawe, od testu pierwszej wersji w 2016 roku niemal nie zmieniła się cena kolumn – wówczas było to 38 000, a teraz to 39 800 złotych za parę. Oznacza to, że Czariusz oferuje je z coraz mniejszą marżą własną. Co dla kupujących powinno być szczególnie korzystne :) ▌ ODSŁUCH ˻ JAK SŁUCHALIŚMY ˺ Kolumny Avatar Audio Holophony Numer 2 IV testowane były w systemie referencyjnym HIGH FIDELITY. W tym przypadku użyłem zarówno wzmacniacza, z którego korzystam na co dzień, to jest przedwzmacniacza lampowego Ayon Audio Spheris III i tranzystorowego wzmacniacza mocy Soulution 710, jak i lampowego wzmacniacza zintegrowanego Leben CS600X. Po raz pierwszy kolumny Avatar Audio nie były jednak „nakierowane” na jedną, czy drugą technikę. Mają bardzo wysoką skuteczność, ale nie znaczy to, że muszą grać ze wzmacniaczem lampowym. Kolumny stanęły w odległości 246 cm od miejsca odsłuchowego i 255 cm od siebie, licząc od ich osi pionowej, dokładnie w miejscu, gdzie na co dzień stoją Harbethy M40.1. Od tylnej ściany znajdowały się w odległości 83 cm, również od ich osi i od tylnej ścianki modułu niskotonowego (pomiary wykonałem miernikiem laserowym Bosch PLR 50 C). Z Soulution 710 łączył je kabel Siltech Triple Crown, a z Lebenem kabel Crystal Cable Art Series Da Vinci. Kolumny skręcone były bezpośrednio na miejsce odsłuchowe. Płyty użyte w teście | wybór
⸜ BENNY CARTER, Jazz Giant, Contemporary Records/Tidal Master, FLAC MQA 24/96 (1958/?) TEST CZWARTEJ I, JAK DEKLARUJE CZARIUSZ, ostatniej wersji kolumn Holophony Numer 2 chciałem zacząć od wyważonych opinii, smaczków, może anegdoty. I byłoby fajnie. A jednak, kiedy usiadłem przed tymi kolumnami po raz kolejny, tym razem z laptopem na kolanach, gotowy do pracy, po chwili wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Nie byłem w stanie wejść w ten temat łagodnie i z namysłem. Bo to doskonałe kolumny i najlepsze konstrukcje Czariusza, jakie słyszałem. W ogóle – jedne z ciekawszych kolumn, jakie u mnie były, bez względu na cenę, budowę i kraj pochodzenia. To wciąż produkt, co do którego nabywca musie wiedzieć, czego chce, użyte w nim przetworniki nadają mu kierunek, to jasne. Ale jest też tak, że dochodzą do tego elementy, których mi wcześniej trochę brakowało. Mnie, słuchającego muzyki na co dzień za pośrednictwem potężnych Harbethów M40.1, dodajmy. To była cena, jaką trzeba było zapłacić za niewiarygodną szybkość kolumn Holophony, za ich natychmiastowość i namacalność dźwięku. Tym razem odsłuch był dla mnie zaskoczeniem. Bo testowane Avatary zagrały niesłychanie wypełnionym i naturalnym dźwiękiem. Oczywiste jest, że tak niskiego basu, jak z kolumn odniesienia uzyskać się nie udało, bo to zupełnie inne konstrukcje. Ale też bas i przełom tego zakresu ze środkiem pasma miał tak fantastyczną spójność i energetyczność, że poza oczywistymi przykładami, jak nagrania DIDO czy KNGDOM, trudno to było zauważyć. A nawet i z nimi nie było to dokuczliwe. Tak więc są to kolumny o dźwięku tak szybkim, że wyławia z nagrań elementy przez inne kolumny zazwyczaj zakrywane. Jedynie najlepsze konstrukcje z głośnikiem szerokopasmowym potrafią coś podobnego. Nawet one nie dają jednak takiej skali dźwięku, nie są tak wyrównane tonalnie, jak Holophony Numer 2 w wersji IV. Co ważne, każde nagranie miało z nimi swój własny klimat, tempo, barwę. To niebywale rozdzielcze konstrukcje, stawiające wysokie wymagania przed torem audio. W optymalnych warunkach pokażą jednak różnice między takimi nagraniami, jak Jazz Giant BENNY’ego CARTERA i Jazz at the Pawnshop ARNE DOMNÉRUSA w doskonały sposób, bez podkreślania ataku środka pasma i bez nadmiernej analityczności. A różnice są takie że Carter, z blisko ustawionymi mikrofonami brzmi mocniej, pełniej i bardziej jednoznacznie. Z kolei zespół Domnérusa jest ustawiony w perspektywie dalej i jest mniej „tu i teraz”. Więcej w jego brzmieniu powietrza i „obecności” sali. Mówiłem o namacalności. Obok szybkości i dynamiki to kolejna bardzo ważna właściwość testowanych kolumn. Konstrukcje Czariusza brzmią trochę tak, jak wielkie słuchawki, w czym przypominają największe kolumny firmy JBL z serii Everest. Znoszą one przestrzeń między nami i przetwornikami, jakby były one podłączone bezpośrednio do naszych uszu. To niesamowite wrażenie, które nie każdemu się oczywiście spodoba, jesteśmy przecież różni w swojej wrażliwości na dźwięk. Jednak ci, którym przypadnie ono do gustu, zakochają się na amen. |
Kiedy bowiem Lennon nalicza „One, two, three, four” otwierając utwór Taxman z płyty Revolver THE BEATLES, słychać go było tak, jakbym siedział w reżyserce dźwięku ze słuchawkami na uszach. Wokalista miał bardzo blisko mikrofon, a polskie kolumny momentalnie to pokazały, podobnie jak wcześniej różnice w technice nagraniowej płyt Cartera i Domnérusa. Podobnie było, kiedy porównywałem dwie wersje krążka BILLA EVANSA You Must Believe In Spring, wydaną 2008 roku na SHM-CD i pochodzącą z zeszłego roku płytę SACD. Różnice były duże, nawet bardzo duże. Co pozwoliło mi dokładnie określić, co takiego się zmieniło. | Nasze płyty ⸜ BILL EVANS You Must Believe In Spring Warner Bros./Craft Recordings CR00455 CHOĆ TRUDNO W TO UWIERZYĆ, You Must Believe in Spring był 70. albumem studyjnym pioniera jazzu, pianisty Billa Evansa (1929-1980). Nagrany w 1977 i wydany w 1981 roku, zaledwie pięć miesięcy po śmierci Evansa, jest ostatnim nagraniem studyjnym artysty z basistą Eddiem Gomezem i perkusistą Eliotem Zigmundem. Evans był jednym z najbardziej wpływowych artystów w historii jazzu i znany był ze swoich konwersacyjnych interakcji w triach. W czasie, gdy nagrywał recenzowany album, w sierpniu 1977 roku, ta szczególna iteracja Bill Evans Trio osiągnęła swój szczyt, po trzech pracowitych latach występów na żywo i sesji studyjnych (w tym Crosscurrents z 1977 roku i I Will Say Goodbye). Płyta została nagrana w ciągu trzech dni w Capitol Studios z pomocą producenta Tommy’ego LiPumy (Barbra Streisand, George Benson, Natalie Cole, Diana Krall). Wspólnie z pianistą wybrali introspektywny, niemalże melancholijny materiał wśród którego znajdziemy bardzo osobiste kompozycje Evansa: B Minor Waltz (for Ellaine), dedykowaną zmarłej partnerce Ellaine Shultz, oraz We Will Meet Again (for Harry), napisaną dla jego zmarłego brata. W 2016 w jednym z wywiadów LiPuma z dumą mówił o You Must Believe in Spring zauważając, że płyta trafiła na wspaniały czas tria. Materiał do reedycji Craft Recordings powierzono dwóm oddzielnym ekipom: wersję LP 45 RPM przygotował Kevin Gray, natomiast wersje SACD, CD i pliki zdobywca nagrody Gramy PAUL BLAKEMORE. O ile Gray pracuje w torze analogowym, o tyle Blakemore działa w środowisku cyfrowym, PCM. Materiał został przez niego przygotowany przy użyciu Plangent Processes Playback System. To system łączący mechanikę i obróbkę cyfrową dźwięku, polegający na jak najwierniejszym odczytaniu taśmy, a następnie na skorygowaniu błędów znanych jako „wow”. Dopiero po zakończeniu remasteringu sygnał zamieniono na DSD. Zacznijmy od tego, że warstwa SACD nowej wersji płyty jest o jakieś 5, a może nawet 6 dB cichsza niż remaster z 2008 roku. Pierwszy trop jest więc oczywisty: w nowym remasterze zastosowano o wiele niższą kompresję. Kiedy podkręcimy głośność okaże się, że otrzymamy z nim o wiele bardziej dynamiczne granie, głębszą scenę i większy pogłos. Ten ostatni jest ważny ponieważ nagrania dokonano w potężnym, wysoko sklepionym Studiu A Capitol Records. Płyta SACD lepiej oddaje te niuanse. Znacznie istotniejsze wydało mi się jednak zupełnie inne potraktowanie ataku dźwięku. Mam sporo tytułów z serii w której wydano Evansa w Japonii na SHM-CD i zawsze wydawały mi się one dość kanciaste, niemalże prostackie. Wersja Craft Recordings jest zupełnie inna. Jest miękka, jest obła. Nagranie zostało dokonane bez układu redukcji szumów, te są więc stale obecne w brzmieniu. Z SACD są znacznie mniej dokuczliwe. A przecież wcale nie dlatego, że wysokich tonów jest mniej. Powiedziałbym nawet, że jest dokładnie odwrotnie, że płyta SACD ma pełniejszą górę, z lepiej wybudowanymi harmonicznymi, które na krążku SHM-CD wydają się zgaszone. W pierwszej chwili wydało mi się, że kontrabas na japońskiej płytce brzmi lepiej, ponieważ był wyraźniejszy, bardziej dynamiczny. Po przejściu na SACD mocniej zabrzmiał fortepian, mimo że mniej jaskrawy, a bas Eddiego Gomeza został lekko wycofany. Jak się okazuje, wcale tak nie było. Blakemore przygotował płytę w której bas schodzi znacznie niżej i jest go, w sumie, więcej. Tyle tylko że jego wyższy zakres, na SHM-CD podkreślony, ma tutaj gładki atak, jest wielokolorowy, a nie gra na jedną nutę. Płyta SACD wytwórni Craft Recordings jest doskonała i jest to, moim zdaniem, najlepsza wersja cyfrowa tego tytułu na rynku. Teraz czekamy na odpowiedź Japończyków, którzy z tego samego remasteru mają wytłoczyć krążek SHM-SACD. ● TESTOWANE KOLUMNY SĄ SZYBKIE, rozdzielcze i dają namacalny dźwięk. Trzeba się będzie z nimi przyzwyczaić do większych niż zwykle różnic w projekcji dźwięku w stereofonicznej bryle. O wiele lepiej różnicują bowiem ustawienie źródeł dźwięku w obydwu osiach. O ile brzmienie wibrafonu z płyty Jazz at the Pawnshop było mocne, bo to instrument o dość przenikliwym ataku, to został on ustawiony na scenie nieco dalej niż saksofon z płyty Cartera. Ale kiedy zaśpiewał MARK HOLLIS ze swojej solowej płyty, to został pokazany przed linią łączącą kolumny, blisko mnie. Holophony pokazały bowiem, że mikrofon stał blisko wokalisty i że został on nagrany nie z instrumentami, a osobno. Wysoki szum, pochodzący z analogowej części tej sesji (ostatecznie wszystko zgrano na cyfrowy magnetofon Mitsubishi X-800), wyraźnie wyznaczał koncepcję dźwięku, którą przyjął artysta. Co ważne, zmiany o których mówię nie były nienaturalne, to nie było „wyciąganie” technicznych aspektów dźwięku. Chodziło raczej o pokazanie ich po to, aby można było lepiej zrozumieć muzykę. Bo technika to część przekazu, zwykle kluczowa. A to wszystko przy zachowaniu pięknej barwy. To pierwsze kolumny Avatar Audio, w których to, co wielu fascynuje w tego typu konstrukcjach – patrz wyżej – zostało połączone z wyrównaniem częstotliwościowym i wypełnieniem dźwięku. Zarówno wysokie, jak i niskie tony są w tych konstrukcjach pełne i dźwięczne. Nieco miękkie, ale w dobry sposób, dający naturalny przekaz. Co pozwoliło nagraniom z samplera firmy Nagra zatytułowanego Audiophile Analog Collection Vol. 2 zabrzmieć w pełny, duży, nośny sposób. ▌ Podsumowanie HOLOPHONY NUMER 2 IV są dużymi, podłogowymi kolumnami. Ich wcześniejsze wersje miały identyczną budowę. Zmiany konstrukcyjne, wydawałoby się niewielkie, przyniosły jednak wielowymiarową poprawę dźwięku. A właściwie – przemianę. Wszystkie poprzednie inkarnacje miały w sobie coś, czego wielu melomanów szuka i czego nie znajduje. Z każdym kolejnym numerkiem po nazwie ich przekaz był jednak coraz bliżej tzw. „głównego nurtu” przy zachowaniu wszystkich zalet szybkich, wysokoskutecznych głośników papierowych. Mk IV wciąż celebruje przede wszystkim środek pasma. Z mocno skompresowanymi nagraniami może więc dojść do momentu, w którym dźwięk będzie nieco jaskrawy. Ale, inaczej niż wcześniej, nie będzie to problematyczne, a po prostu zrozumiemy istotę danego nagrania. Z kolei z wysokiej klasy realizacjami polskie kolumny zagrają wyrównanym barwowo, pełnym dźwiękiem o wielkiej skali. Znoszą „szybę” między słuchaczem i muzyką, podłączając ją bezpośrednio do naszych uszu. To wciąż są konstrukcje, które trzeba zaakceptować, ich dźwięk jest inny niż 99% kolumn na rynku. Ale nie przez to, że jest „dziwny”, a dlatego, że Czariusz ma na nie swój własny patent i swoją własną wizję tego, co w przekazie audio jest najważniejsze. Posłuchajcie państwo, a być może okaże się, że przez całe życie szukaliście właśnie tego. Nie pomylę się więc przyznając im wyróżnienie ˻ GOLD FINGERPRINT ˺, są tego warte. ● |
System referencyjny 2023 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity