MUZYKA ⸜ recenzja FRANK SINATRA
Wydawca: Reprise Records RLP 1019, LP |
MUZYKA
tekst WOJCIECH PACUŁA |
|
No 229 1 maja 2023 |
RANK SINATRA, urodzony w 1915 roku w Hoboken, amerykański piosenkarz i aktor filmowy, jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych głosów „złotej ery” muzyki popularnej w USA, czyli okresu pomiędzy latami 30. i 60 XX wieku. Wykonywane przez niego utwory są bardzo często wykorzystywane jako ścieżka dźwiękowa filmów i reklam, są też częścią świąt Bożego Narodzenia, przez co są wciąż obecne w przestrzeni kultury. Karierę rozpoczynał w połowie lat 30., występując z popularnymi wówczas zespołami, co jakiś czas wykonując partie wokalne. Pierwsze sukcesy przyszły w czasie, kiedy współpracował z orkiestrą Tommy’ego Dorsey’a. Sinatra, przekonany o o słuszności swojej decyzji, zaczął występować solo, nagrywając w 1942 roku kilka przebojów, a wśród nich Night and Day, utwór z którym pozostanie do końca swojej kariery. Był to krok odważny, ponieważ jedynym piosenkarzem, któremu się coś takiego wcześniej powiodło był Bing Crosby. Jak się okazało, Sinatra miał rację. To w tym czasie przylgnął do niego przydomek „The Voice”, a fani szaleli na jego koncertach. 1 czerwca 1943 roku podpisuje kontrakt z wydawnictwem Columbia Records, a w 1946 wydaje, we współpracy z aranżerem Axelem Stordahlem, swój pierwszy album pt. The Voice of Frank Sinatra. Był już wówczas bardzo zamożnym człowiekiem, a jego płyty sprzedawały się w nakładzie 10 milionów rocznie. Po kilku niefortunnych incydentach, jak ten z uderzonym przez niego dziennikarzem „The Vanity Fair”, jego gwiazda przygasła i Columbia nie zatrzymywała go, gdy się z nią rozstawał. Co więcej, wypracowana przez niego technika i styl, które sprawdzały się w latach 40., w nowej dekadzie wydawały się już przestarzałe. Koło ratunkowe rzuciło mu kino, które pomogło mu w karierze już wcześniej, w latach 40. Wyreżyserowany przez Freda Zinemmana film Stąd do wieczności (ang. From Here to Eternity), który wszedł na ekrany w 1953 roku, okazał się kasowym przebojem i przywrócił piosenkarzowi dobre imię. Wykorzystał to, podpisując w maju tego samego roku kontrakt z wytwórnią Capitol Records. Był to dobry ruch dla obydwu stron. Biograf Sinatry, Charles L. Granata, pisał: Wzrost znaczenia wytwórni w następnych czterech latach (począwszy od 1949 – red.) oraz opiekuńcza, familijna atmosfera, jaka w niej panowała, uczyniły Capitol ciepłym miejscem dla piosenkarzy w rodzaju Sinatry. Powitali go z otwartymi ramionami. Lata 50. i 60. były dla artysty czasem, w którym często występował w kasynach w Las Vegas – była to wówczas jedna z bardziej lukratywnych posad. W mieście kasyn występował od 1951 roku, kiedy to 13 września debiutował w sali Painted Desert Showroom hotelu Desert Inn. Jak informują biografowie, ze względu na spadek popularności, piosenkarz mógł liczyć na zatrudnienie jedynie w hotelach umiejscowionych przy słynnym The Strip, czyli głównej ulicy miasta. W owym czasie oferowało ono zaledwie siedem hoteli, wszystkie należące do mafii. Sinatra dawał koncerty solo, w duetach – pod koniec lat 60. w Casino de Paris z Violettą Villas wykonał utwór Strangers in the Night – lub z przyjaciółmi, tzw. Rat Pack. W skład tej nieformalnej, stale zmieniającej się grupy, wchodzili piosenkarze Dean Martin i Sammy Davis, aktor Peter Lawford i komik Joey Bishop. Przez to, że członkowie Rat Pack nie występowali się w hotelach i kasynach, które odmówiły obsłużenia Sammy’ego Davisa – czarnoskórego członka ich paczki. Mówi się nawet, iż Sinatra odegrał ważną rolę w desegregacji rasowej w Nevadzie. ▌ Płyta Sinatra at the Sands JEST ZAPISEM jednego z takich koncertów. Został on zarejestrowany na żywo w Copa Room dawnego Sands Hotel and Casino w Las Vegas i wydany 20 sierpnia 1966 roku. Materiał na płytę został wyedytowany z rejestracji wykonanych podczas siedmiu występów, które miały miejsce w od 26 stycznia do 1 lutego tego roku. Choć w 1962 roku ukazała się płyta The Concert Sinatra, to tak naprawdę była to rejestracja studyjna. Sinatra at the Sands był więc pierwszym, komercyjnie wydanym, koncertowym albumem Sinatry. W występach każdorazowo brało udział aż 600 widzów. Kiedy Sinatra zobaczył ich po raz pierwsze, rzucił: „Jak ci wszyscy ludzie się tutaj pomieścili?” Na podwójnym albumie znalazły się 21 utwory. Były to największe przeboje piosenkarza, w nowych aranżacjach, przerywane jego monologami i dowcipami. Jak Quincy Jones pisał w swojej autobiografii Q: The Autobiography Of Quincy Jones: „Frank był wówczas na szczycie, a ja kierowałem jego statkiem, najwspanialszym zespołem na świecie”. Po latach dowcipy już tak nie śmieszą, a monolog zawiera niewybredne rasistowskie i seksistowskie żarty. Pozostaje jednak wspaniała muzyka. Sinatrze towarzyszył na scenie Count Basie i jego 20-osobowa orkiestra, a aranżacją zajął się sam Quincy Jones. Ponad dekadę przed tym, jak Jones wyprodukował dwie najważniejsze płyty Michaela Jacksona, z Thrillerem na czele, był on wciąż młodym, obiecującym aranżerem zatrudnianym przez zespoły jazzowe. Mimo to, jak na portalu Spectrum Culture pisze Jacob Adams, aranżacje utworów Sinatry, które zaproponował na Sinatra at the Sands, są jednymi z najbardziej docenianych standardów zespołów big-bandowych : Dynamika utworu All of Me, erotyczna intensywność I've Got You Under My Skin i czysta radość You Make Me Feel So Young, wykonane bezbłędnie przez zespół Basiego, znalazły swój oryginalny wyraz dzięki talentowi Jonesa. Nie było to pierwsze spotkanie Basiego z Sinatrą, bo w 1962 roku współpracowali przy albumie Sinatra-Basie: An Historical First, a w 1964 przy It Might As Well Be Swing; orkiestra na tej drugiej została zaaranżowana przez QJ. Co więcej, występy w Las Vegas zostały poprzedzone latem 1965 roku krótką trasą koncertową z Count Basie Orchestra. Warto wspomnieć, dla przykładu, o występie na Newport Jazz Festival, który miał miejsce 4 lipca 1965 roku oraz imprezie charytatywnej wraz Sammy Davisem, Jr. i Deanem Martinem w Kiel Opera House w St. Louis. Wszyscy trzej bohaterowie płyty, o której mowa, byli więc z sobą dobrze zaznajomieni i zgrani. Jak pisze Erwin Barendre, do koncertów w The Sands artysta przygotowywał się szczególnie starannie, a nawet wypracował sobie szczególny rytuał. Przede wszystkim dbał o swój głos, późnym popołudniem zażywając parowych inhalacji i porzucając na ten czas papierosy. Zanim wszedł na scenę, przez około pół godziny rozgrzewał się ze swoim akompaniatorem, Billem Millerem. A uszyty na miarę smoking, w którym występował, wciąż miał być ciepły od żelazka. Występy odbierane były żywiołowo. Pięćdziesięcioletni wówczas artysta – urodziny obchodził w grudniu poprzedniego roku – był w bardzo dobrej formie, a zespół Basiego pod kierunkiem Jonesa zagrał ze swingiem, dynamicznie i energetycznie. Jak w swojej recenzji albumu zwraca uwagę Charles Wawrick, rok 1966 to była „rewolucja długich włosów” i muzyki spod znaku The Beatles i The Beach Boys, z albumami Revolver oraz Pet Sounds, które zmieniły oblicze muzyki. Pomimo to, dodaje, nie miało to żadnego znaczenia: „Publiczność znajdowała się w świecie Franka, z bujającą muzyką, z ponadczasowymi piosenkami, gdzie biżuteria olśniewała, a alkohol lał się strumieniami. Czas się zatrzymał” (więcej → TUTAJ). Podczas rozdania nagród Grammy 2 marca 1967 roku Frank Sinatra był jednym z najważniejszych zwycięzców. Zdobył cztery statuetki za piosenkę Strangers In The Night (której, jak wiadomo, Sinatra nienawidził) i jedną za kompilację A Man And His Music. Nagrodzony został również krążek Sinatra At The Sands, ale nie w kategorii stricte muzycznej, a literackiej – za najlepszy wpis na okładce (ang. Best Liner-notes). ▌ Technika PŁYTA Sinatra at the Sands UKAZAŁA SIĘ w 1966 roku, a więc dziewięć lat po pierwszej stereofonicznej płycie LP. Mimo to wydawca zaprezentował ją zarówno w wersji stereo i mono – będzie się to ciągnęło do końca lat 60., a nawet do początku lat 70. Ze względu na długość wyedytowanego materiału, nagranie podzielono między dwa krążki, a wydawnictwo otrzymało rozkładaną okładkę. Płytę wydano równocześnie zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i innych krajach Europy, a nawet w Urugwaju. Każda z filii wydawnictwa otrzymała kopię taśmy „master”. W 1998 Warner Bros. Records wydał reedycję płyty, z masterem zapisanym cyfrowo na taśmie U-matic, na której znalazł się dodatkowy utwór, co dało w sumie 22 ścieżek. W 2003 roku czterościeżkowa rejestracja została zremiksowana i wydana na płycie DVD-A z różniącą się nieco listą utworów. Z kolei w listopadzie 2006 roku wydano box Sinatra: Vegas, uhonorowany złotą płytą przez Recording Industry Association of America. Wśród sześciu krążków z nagraniami koncertowymi znalazł się także jeden z zapisem z 1966 roku, tym razem jednak z jednego dnia, 28 stycznia. Realizacją nagrań zajmował się FRANK LOWELL, a produkcją SONNY BURKE. Nagrania z dziewięciu dni został wybrane i wymedytowane przez LEE HERSCHBERGA. Lowell był amerykańskim inżynierem dźwięku, szefem działu realizacji nagrań w Warner Brothers. Rok przed wydarzeniami zapisanymi na omawianej płycie, nagrał z Sinatrą album Moonlight Sonata. Z kolei Herschberg pracował z Sinatrą nad kilkoma najważniejszymi albumami piosenkarza z lat 60., w tym nad Strangers In The Night, za którą wraz Eddie Brackettem, otrzymał nagrodę Grammy w kategorii Best Engineered Recording. Był kimś więcej niż tylko inżynierem – w 1969 roku ukazał się album My Way, na który napisał część muzyki i zaaranżował orkiestrę. Biorąc pod uwagę wyjątkowy rozmach z jakim nagrano płytę Sinatra at the Sands, trudno zrozumieć, dlaczego tam mało wiemy o tym, jakim sprzętem rejestracyjnym się posłużono. Nawet, zwykle niezawodny, Charles L. Granata, autor najpełniejszej pod tym względem monografii nagrań Sinatry, milczy na ten temat. Wszystko, czego się dowiadujemy, pochodzi ze źródeł pobocznych, zwykle nie związanych bezpośrednio z płytą. ⸜ Dwa wydania Sinatra at the Sands, które ukazały się nakładem magazynu „Stereo Sound” – na płytach SACD + CD oraz LP Wiadomo, dla przykładu, że niemal na pewno materiał został zarejestrowany na przenośnych magnetofonach czterościeżkowych. Wskazuje na to fakt, że właśnie na czterech ścieżkach nagrano występy orkiestry Counta Basiego, które miały miejsce tuż przez gwiazdą wieczoru, do czego jeszcze wrócimy. Wiemy również, a to już na pewno, do jakiego mikrofonu Sinatra śpiewał. Był to Shure model 546. Widać go na okładce płyty, mówi o tym również strona internetowa tego amerykańskiego producenta. Wspomina ona również, że przez chwilę mikrofon ten spoczywał w odprzęgającym uchwycie A45. Artysta szybko się jednak go pozbył i śpiewał „z ręki”. W książce Richarda B. Stolley’a pt. Sinatra: An Intimate Portrait of a Very Good Year czytamy: Umiejętność korzystania z mikrofonu była jednym z aspektów sztuki Sinatry, której inni śpiewacy nigdy się nie pojmą. Jak mówił, „mikrofon powinien być dla nich instrumentem”, i „zamiast grać na saksofonie, powinni grać na mikrofonie”. Frank wolał, aby ciemne wykończenie mikrofonu wtapiało się w jego smoking, aby poruszał się z nim, ale subtelnie, i nigdy nie pozwalał słuchaczom usłyszeć wybuchowego „p” ani wdechu. „Myślę, że słabą, ale jednak paralelą, byłoby porównanie do używania przez gejszę wachlarza” – mówił artysta. Shure 546 Unidyne lll był mikrofonem dynamicznym o średniej wielkości membranie i, jak mówią eksperci, fantastycznym poprzednikiem najważniejszego i najczęściej używanego w muzyce pop i rock mikrofonu, jakim jest model SM57. Z „546” korzystało mnóstwo znanych wykonawców, od Creedence Clearwater Revival (CCR) po Hendrixa i The Rolling Stones. Sam Sinatra korzystał z niego często przy nagraniach płyt dla swojej wytwórni Reprise. Zaletą tego mikrofonu był również przełącznik impedancji, dzięki któremu można było stosować go z dowolnym przedwzmacniaczem mikrofonowym. Na tym kończy się dostępna wiedza dotycząca technicznych aspektów nagrania Sinatra at the Sands. Ani słowa o stole mikserskim, ani też o studiu w którym została zmiksowana do stereo i mono. ⸜ COUNT BASIE ORCHESTRA Mobile Fidelity Sound Lab UDSACD 2113 WSPOMNIALIŚMY O PŁYCIE z nagraniami poprzedzającymi występy Sinatry. Live at the Sands (before Frank) COUNT BASIE ORCHESTRA. Materiał, z którego wybrano 14 utworów, został zarejestrowany, jak się wydaje, aby realizatorzy mogli się przygotować do właściwych nagrań. Wskazuje na to fakt, że nie został on wydany, ani nawet zmiksowany aż do 1998 roku, kiedy to wydawnictwo Warner Bors. przygotowało nową edycję Sinatra at the Sands. W swojej autobiografii Basie pisał: A będąc przy przygotowaniach, które Frank lubił, trzeba powiedzieć, że kiedy dowiedział się, iż zespół ma wolne kilka dni tuż przed planowanym wyjazdem z nim do Sands, zorganizował jego lot do Vegas z Chicago na własny koszt. To cały Frank (…) Nigdy nie szedł na łatwiznę. Jestem prawie pewien, że w Sands mógłby sobie odpuścić i nadal byłoby świetnie. Ale to nie byłby Frank. Wersja, którą chciałbym polecić została wydana w 2013 roku przez Mobile Fidelity. DO niedawna wydawało się, że to kopi analogowej taśmy „master”, jednak jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że to kopia cyfrowej taśmy U-matic, nagranej na magnetofonie masteringowym Sony 1630 PCM, czyli z wartościami 16 bitów, 44,1 kHz. Zapewne z podobnej taśmy MoFi nacięło swoją wersję Sinatra at the Sands. |
Słuchanie nagrania występu orkiestry Basiego po koncercie Sinatry jest doświadczeniem nieco surrealistycznym. To bowiem zupełnie inne brzmienie niż z Sinatra at the Sands. Mobile Fidelity swoje reedycje nasyca i wypełnia bas, którego zazwyczaj brakuje. W latach 50.-70. bas był celowo obcinany, aby można było słuchać płyt na niedrogich gramofonach Znane są przypadki tytułów, które były masowo zwracane jago wadliwe. A chodziło o to, że miały wysoką dynamikę i mocny bas – tanie wkładki i ramiona nie były w stanie śledzić ścieżki i igła wręcz wyskakiwała z rowków. Realizatorzy MoFi, na wszystkich płytach ostatnich kilkunastu lat, przywracają właściwy balans tonalny. Tak też jest w przypadku płyty Basiego. Instrumenty mają duży wolumen, są mocne i namacalne. Scena ma kremową konsystencję, to znaczy źródła pozorne nie są równie klarowne, jak na płycie Sinatry, czy to w wersji LP, czy SACD. Ale też jest to po prostu bardzo ładne brzmienie. Dźwięczne, ale i gęste. Doskonale oddana jest głębia sceny, lepiej niż w nagraniu z wokalistą. Tak w ogóle, to mam wrażenie, jakby nagranie samej orkiestry było mniej stresujące dla realizatorów. Jest ono bardziej swobodne, płynniejsze i czystsze. Sinatra nadał muzyce sznytu, zdyscyplinował przekaz, ale też wprowadził do nagrania coś w rodzaju „napięcia”, na dobre i na złe. Wydaje się, że orkiestra byłA mniej zestresowana, w czym pomogło chyba to, że publiczność w dużej mierze zajmuje się sama sobą, a nie słuchaniem muzyki – pod nią słychać głośne rozmowy, a nawet przekrzykiwania się, czego na koncercie z Sinatrą nie ma. Dlatego też Live at the Sands (before Frank) traktowałbym nie jako dodatek do Sinatra at the Sands, a jako samodzielną całość, znakomity koncert Basiego i jego orkiestry, nagrany przez świetny zespół realizatorów. ● ▌ Remaster 2022 HISTORIA WERSJI O KTÓREJ państwu chciałem opowiedzieć i którą chciałem z państwem przesłuchać jest fascynująca. Od 1998 roku wszystkie wznowienia na LP i CD korzystały z tej samej taśmy U-matic. Jest to więc pierwsza od dawna reedycja w pełni analogowa, nacięta bezpośrednio z kopii taśmy „master”, przesłanej w roku 1973 do japońskiego oddziału reprezentującego katalog Reprise. Jej wydawcą zostali wspólnie japoński oddział Universal Music oraz magazyn „Stereo Sound”. Powstała ona w 60. rocznicę pierwszego koncertu piosenkarza w Kraju Kwitnącej Wiśni, który miał miejsce w 1962 roku. Nie była to pierwsza pozycja z tym koncertem, na której znalazło się logo tego japońskiego magazynu. W 2019 roku ukazała się wersja cyfrowa, na którą złożyła się jednowarstwowa płyta SACD oraz druga, CD – było to pierwsze tego typu wydawnictwo na świecie. Sygnał na nią pochodził z plików PCM 24/192, spisanych z oryginalnej taśmy „master” w Stanach Zjednoczonych i przywiezionych do Japonii, do Sony Music Studios w Nogizaka, do edycji i masteringu. ⸜ Jedna z czterech szpul taśmy przechowywanej przez Universal Music w Japonii • foto Piccolo Audio Works Tym razem skorzystano z taśmy analogowej. Jak czytamy w artykule Yoshio Kohary, producenta muzycznego, taśmy te zostały przepisane w USA w grudniu 1973 z „mastera” na potrzeby wydania japońskiego, które ukazało się w tym samym roku (dla jasności: korzystałem z automatycznego tłumacza). Jak mówi, taśmy są w doskonałym stanie, ponieważ od momentu powstania znajdowały się w klimatyzowanym, specjalnym pomieszczeniu i w ciągu pięćdziesięciu lat korzystano z nich tylko kilka razy. Każda ze stron albumu ma swoją własną taśmę, nagraną z prędkością 38 cm/s bez Dolby; taśmy nawinięte są na metalową szpulę. Dzięki uprzejmości Universal Music można było naciąć lakier bezpośrednio z tej taśmy, bez potrzeby wykonywania kopii produkcyjnej. Lakier został wykonany w studiu masteringowym Piccolo Audio Works, kierowanym przez Shinya Matsushita i znajdującym się w tokijskiej dzielnicy Yushima. Studio to jest odpowiedzialne za wiele współczesnych reedycji płyt winylowych. Podstawą w przygotowaniach do prac była rezygnacja ze wszystkich cyfrowych urządzeń. Taśma została zgrana z magnetofonu Telefunken M21 z elektroniką Ampex. Lakier został nacięty przez właściciela studia, pana Shinya Matsushitę, który odrestaurował też wspomniany magnetofon. Do nacięcia posłużyła lathe Scully RA-1389 z głowicą Westrex 3DIIAH i wzmacniaczem lampowym RA1574D tej samej firmy. Tłoczenie wykonano w tłoczni Sony Music Shizuoka. Ciekawe, ale zdecydowano się ją wykonać na 140-, a nie 180-gramowym winylu. Miała to być porada udzielona przez szefa kawiarni muzycznej Jazz Cafee Basie, Shoji Sugawara, w której niegdyś grał Count Basie. Dużą uwagę przyłożono do okładki. Pierwsze wydanie miało białe paski po bokach zdjęcia i je zachowano. Co ciekawe, okładka została wykonana ręcznie, w firmie Japan Sleeve, dzięki czemu zachowano jej oryginalną fakturę. Powierzchnia podwójnego płaszcza powstała poprzez zawinięcie białego papieru od tyłu do przodu i naklejenie na nim zdjęcia. Nie da się tego procesu wykonać za pomocą zautomatyzowanych maszyn i każda okładka wykańczana jest jedna po drugiej ręcznie przez wykwalifikowanych rzemieślników. ▌ DŹWIĘK DO ODSŁUCHÓW JAPOŃSKIEJ REEDYCJI siadałem niepewny, co usłyszę Tego typu projekty mogą być bowiem albo genialne, albo zupełnie chybione. A przecież znam, lubię i mam tę płytę w kilku wersjach – do porównania użyłem pierwszych wydań ze Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii. Jak się okazuje, nie maiłem czego się obawiać. Japońskie wydanie płyty ma otwarty i dynamiczny dźwięk. Począwszy od zapowiedzi, z dużym głosem konferansjera, na którym słychać spory pogłos, poprzez perkusję, wprawdzie mono, ale jednak dynamiczną, po świetną sekcję dętą, wszystko mówi „dajmy czadu!” ⸜ Magnetofon Telefunken M21 z elektroniką Ampex • foto Piccolo Audio Works Wokal Sinatry nie jest równie czysty, jak w nagraniach studyjnych, co jakiś czas słychać „popy”, szybko gaszone, ale jednak. Ścieżka z wokalem nie ma zbyt szerokiego pasma, ponieważ podcięto ją od dołu. Sinatra jest więc ustawiony dość głęboko w miksie. Co przypomina sytuację sceniczną, a nie studyjną – a więc wszystko się zgadza. Co jakiś czas, jak w The shadow on your smile, sygnał jest lekko przesterowany, takie uroki nagrań na żywo. Wszystko to trzymane jest jednak w ryzach i składa się na fantastyczne współbrzmienie głosu i orkiestry. Rzeczą, która zwraca uwagę jest klarowność tego nagrania i tego tłoczenia. Świetnie różnicowane są również barwy poszczególnych instrumentów. I nawet jeśli gitara ustawiona jest dokładnie na osi z Sinatrą, jak w I’ve got a crush on you, to jest ona wyraźna i selektywna. Perkusja, która po pierwszych utworach lekko się rozszerza w panoramie – przede wszystkim w prawą stronę, z werblem – ma ładną barwę. Jej stopa nie jest zbyt aktywna, to nie jest masywne brzmienie. Znacznie gęściej grają instrumenty dęte, głównie puzon z lewej strony. Co ciekawe, na kolejnych stronach szerokość perspektywy, z której widzimy perkusję zmienia się i już na stronie B jest ona znowu monofoniczna, ale wydaje się większa niż na stronie A. Fortepian Counta Basiego w One for my baby, utworze kończącym stronę A winyla, ustawione zostało skrajnie w lewym kanale. Brzmi ono trochę jak z niewielkiego baru, to znaczy instrument gra głównie środkiem i górą. Wpisuje się to w ogólny odbiór barw na tej płycie. A są one otwarte, czyste, szybkie. Mało w nich romantyzmu, ciepła. Ci, którzy znają brzmienie big bandu z koncertów docenią ten rodzaj prezentacji, ponieważ przybliża on słuchacza do rzeczywistej sytuacji scenicznej. Najważniejsze wydaje się tu bowiem nie wyrafinowanie barw, bo tego nie ma, nie trójwymiarowe, namacalne body instrumentów, bo tego również nie dostaniemy. Płyta ta oferuje coś zupełnie innego: magię koncertu. Jest w tym przekazie wewnętrzna sprężyna, która powoduje, że muzyka prze do przodu, jest świetnie zachowany rytm, a przede wszystkim współbrzmienie drobnych elementów. Dźwięk sztućców na sali, śmiechy widowni, żarty Sinatry, a przede wszystkim czuwająca nad wszystkim orkiestra Basiego – to coś, co buduje specyficzną więź, spirytualne połączenie przekraczające czas, między nami i wykonawcami, przede wszystkim zaś między nami i wokalistą. ⸜ Nacinarka Scully RA-1389 z głowicą Westrex 3DIIAH i wzmacniaczem lampowym RA1574D (widocznym z tyłu, po prawej) • foto Piccolo Audio Works Z nagrania nie usunięto „brudów”, przede wszystkim stuków pochodzących z mikrofonu Sinatry. Jest ich sporo, głównie we fragmentach, w których dialoguje z widownią lub opowiada historie – jak w „The Te Break”. Realizator podciął bas, żeby usunąć najbardziej irytujące z nich, ale przy edycji nie ingerowano w tę ścieżkę mocniej niż to konieczne. Dlatego też dźwięk jest tak wiarygodny. Nie jest tak czysty, jak ze studia, nie jest tak wypełniony, a mimo to wierzymy temu, co słyszymy. Płyta powstała w wyniku edycji taśm z kilku występów. Cięcia są ładnie ukryte, ale jeśli będziecie państwo chcieli – znajdziecie je. Szukajcie minimalnego ucięcia pogłosu i delikatnych różnic w wielkości źródeł. Nie mają one wpływu na przyjemność płynącą z odsłuchu, ale przypominają o tym, że nawet zapis koncertu, z definicji rodzaj dokumentu, jest kreacją. W tym przypadku kreacją na najwyższym poziomie. ⸜ LP vs SACD Porównanie analogowej reedycji „Stereo Sound” z cyfrową było niezwykle ciekawe. Okazuje się, że remaster cyfrowy ma dociążone brzmienie basu, przez co kontrabas jest bardziej obecny w miksie. Wokal Sinatry jest czystszy, bliżej nas, a „popy” są mniej słyszalne. Winyl pokazał jednak znacznie głębszą scenę dźwiękową i bardziej dynamiczne brzmienie orkiestry. Wersja SACD, choć znakomita sama w sobie, nie jest tak poruszająca emocjonalnie, jak recenzowany winyl. A to dlatego, że dźwięk wydaje się z cyfrą nieco bardziej płaski zarówno jeśli chodzi o barwowy, jak i o kreowanie brył. Winyl brzmi wyżej, nie ma tak wyraźnego dołu, a jednak sprawia wrażenie, jakby był bardziej rozdzielczy. Więcej w nim emocji i „drajwu”. Brakuje mi w nim nasycenia, to muszę przyznać. Winyl daje w zamian rozmach i lepszy wgląd w technikę nagraniową. Lepiej słychać, wspomniane, „brudy” nagrania, łatwiej też wskazać miejsca klejenia. Wydawałoby się, że to błąd. A tak nie jest. Przekaz jest dzięki temu bardziej wiarygodny. Dlatego też, choć remaster cyfrowy magazynu „Stereo Sound”, wydany na krążku SACD z pojedynczą warstwą, jest najlepszą wersją nie-analogową, jaką znam, to jednak analogowa reedycja z zeszłego roku jest tą, którą wybrałbym do słuchania. Ale, to ważne, do słuchania zaangażowanego, głośnego. Jeślibym bowiem chciał posłuchać czegoś ciszej, robiąc coś innego, na przykład czytając, sięgnąłbym po SACD lub po remaster MoFi. Dlatego, że brzmią one czyściej, głębiej, ale też są mniej angażujące emocjonalnie. Niewiele, ale jednak – na tyle, aby muzyka płynęła spokojnie w tle. ● ▌ Frank Sinatra w HIGH FIDELITY ⸜ WOJCIECH PACUŁA, Frank Sinatra, «Sinatra’s Sinatra», Stereo Sound, SACD/CD, „High Fidelity”, → www.HIGHFIDELITY.pl, dostęp: 19.04.2023. ▌ Bibliografia ⸜ www.LONG-MCQUADE.com, dostęp: 19.04.2023. ⸜ JACOB ADAMS, Revisit: Frank Sinatra with Count Basie & the Orchestra: Sinatra at the Sands, “Spectrum Culture, 2 czerwca 2014, → SPECTRUMCULTURE.com, dostęp: 19.04.2023. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity