⌈ AUDIOLAB to firma założona na początku lat 80tych ubiegłego wieku w Wielkiej Brytanii przez Philipa Swifta i Dereka Scotlanda. Na rynku zadebiutowała wzmacniaczem o symbolu 8000A. W 1997 marka Audiolab zmieniła właściciela i nazwę. Od tej pory znana była jako TAG McLaren Audio. W 2004 roku prawa do marki Audiolab zastały zakupione przez chińską spółkę International Audio Group, a ta od 2010 roku wprowadza na rynek kolejne nowe produkty. Tym razem testujemy odtwarzacz plików i wzmacniacz zintegrowany z serii ‘7000’. ⌋
RZYZNAJĘ OD RAZU, że to moje pierwsze recenzenckie spotkania z Audiolabem. Firma jest mi oczywiście znana, jej produktów słuchałem nie raz i nie dwa na wystawach oraz w prywatnych systemach odsłuchowych. Ale u siebie żadnej propozycji tej marki jeszcze nie gościłem. Piszę o tym żeby wyjaśnić dlaczego nie mogę odnosić testowanych produktów z serii ‘7000’ do pozostałych oferowanych przez tego producenta.
Spotkanie z 7000N Play i 7000A rozpocząłem od wizyty na jego stronie, gdzie znalazłem ofertę podzieloną na pięć linii, plus produkty prądowe i, co ciekawe, słuchawki douszne. Cztery serie są powiązane ze sobą i to nie tylko nazewnictwem, ale i wzornictwem. Podstawową, otwierającą ofertę linię oznaczono liczbą ‘6000’, przedstawicieli kolejnej testujemy, a wyżej są jeszcze ‘8300’ i ‘9000’. Najbardziej rozbudowana jest ta przedostatnia - oprócz integry i odtwarzacza CD do wyboru dostajemy urządzenie wielofunkcyjne - odtwarzacz CD/DAC/przedwzmacniacz oraz końcówki mocy, stereo i monofoniczną. Zupełnie osobną, początkowo skupioną na przetwornikach cyfrowo-analogowych i wzmacniaczach słuchawkowych w jednym (ale aktualnie zawierającą również wzmacniacz zintegrowany) jest seria M-DAC.
Do testu trafiło dwóch przedstawicieli drugiej serii od dołu oferty, czyli ‘7000’. W jej ramach oferowane są trzy produkty - testowany wzmacniacz zintegrowany 7000A, odtwarzacz plików audio 7000N Play oraz transport CD 7000CDT. Ten ostatni zaskakuje nietypową dla tego typu urządzeń funkcją, a mianowicie możliwością bezpośredniego podłączenia dysku USB z plikami audio i ich odtwarzania.
My zajmiemy się jednakże pierwszymi dwoma. Oba prezentują się z jednej strony skromnie, tzn. poza kolorowymi wyświetlaczami nie znajdziecie tam żadnych ozdobnych elementów. Z drugiej jednakże wyglądają po prostu dobrze, są solidnie wykonane i wykończone więc z przyjemnością w trakcie słuchania muzyki można na nich „zawiesić oko”.
▌ 7000N Play
7000N PLAY, PODOBNIE JAK WIĘKSZOŚĆ URZĄDZEŃ z oferty Audiolaba, wyposażono w dość prostą, choć porządnie wykonaną i ładnie wykończoną, dość kompaktową metalową obudowę. Dodam, że dostępna jest ona w dwóch kolorach – srebrnym i czarnym. Urządzenie to jest odtwarzaczem plików audio, jako że posiada wbudowany przetwornik cyfrowo analogowy (oparty na kości ESS Sabre ES9038Q2M) i wyjście analogowe (niezbalansowane RCA).
Dorzućmy do tego cyfrową regulację głośności obsługiwaną z pomocą aplikacji (do której wrócimy za chwilę) i mamy pełną swobodę używania 7000N Play w zestawie z integrą, przedwzmacniaczem, bądź końcówką mocy. Za sprawą wyjść cyfrowych z kolei, koaksjalnego i optycznego, testowane urządzenie może pracować równie dobrze z pominięciem wbudowanego DAC-a, czyli jako transport plików. Przez każde z wyjść cyfrowych możemy wysłać sygnał w formacie PCM o rozdzielczości do 24 bitów i 192 kHz do wybranego, zewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego.
⸜ ŁĄCZA Choć to pewna oczywistość, to dla porządku dodam, że 7000N Play ma możliwość łączenia się z domową siecią ethernetową i dalej – internetem. Opcje są dwie: kablowa, poprzez port Ethernet na tylnej ściance, bądź bezprzewodowa z wykorzystaniem wbudowanej karty Wi-Fi wspartej dwiema antenami. Gdy tylko jest to możliwe wszelkie urządzenia do odtwarzania muzyki łączę z siecią za pomocą kabla. Zapewnia to optymalną stabilność połączenia, nie ma spadków prędkości, zacięć, itd., które w mocno „zaśmieconych” (choćby za sprawą dużej ilości wzajemnie się zakłócających sieci Wi-Fi w sąsiedztwie) środowiskach mogą uprzykrzać słuchanie muzyki. By tego uniknąć połączyłem 7000N Play znakomitym kablem/izolatorem sieciowym Aleksandra Bladeliusa, czyli A-B Tech REN, z przełącznikiem Silent Angel Bonn N8 zasilanym przez liniowy zasilacz Forester F1.
Zestaw złączy sieciowych oraz wyjść cyfrowych i analogowych na tylnej ściance tego urządzenia uzupełniają dwa gniazda USB, z tym, że żadne z nich nie jest przeznaczone do odtwarzania muzyki. Trochę szkoda, że nie można tu podłączyć przynajmniej zewnętrznego nośnika USB z plikami muzycznymi, ale w końcu to odtwarzacz/transport. Jeden z portów USB służy do ewentualnych aktualizacji oprogramowania odtwarzacza. Drugi z kolei do łączności z integrą 7000A, która umożliwia wspólne dla obu urządzeń sterowanie głośnością odtwarzania z pomocą wspomnianej już aplikacji. Znajdują się tam również standardowe wejście i wyjście wyzwalacza 12 V (tzw. trigger) pozwalające włączać i wyłączać połączone ze sobą w ten sposób produkty Audiolaba. No i w końcu, do dyspozycji mamy oczywiście gniazdo zasilające IEC oraz główny włącznik urządzenia.
⸜ WYŚWIETLACZNiewysoki panel frontowy 7000N Play przyciąga oko przede wszystkim zgrabnym, choć niezbyt dużym kolorowym wyświetlaczem. Korzystając z menu urządzenia możemy wybrać, co na owym wyświetlaczu zobaczymy. Mnie do gustu przypadła cyfrowa imitacja analogowych wskaźników wychyłowych, niemniej do wyboru mamy również bagrafy pokazujące poziom sygnału, tudzież ekran z informacjami o źródle sygnału, jego rozdzielczości i poziomie głośności. W tej opcji wyświetlany jest również wykonawca i tytuł bieżącego utworu.
Wszystkie te informacje pojawiają się na wyświetlaczu na krótko również po każdej zmianie (np. głośności) nawet gdy wybierzemy jedną z pozostałych opcji. W menu urządzenia wybierzemy również jeden z kilku filtrów cyfrowych, ustawimy balans między kanałami, jasność wyświetlacza, wskażemy czy sygnał na wyjściu ma być regulowany, czy o stałym poziomie, a także sprawdzimy zainstalowaną wersję oprogramowania. Na froncie obok wyświetlacza znajduje się sześć przycisków, które umożliwiają obsługę menu, dioda informująca o statusie połączenia sieciowego i wreszcie włącznik.
⸜ FUNKCJONALNOŚĆ Co potrafi 7000N Play? Do jego obsługi wykorzystywana jest aplikacja Play-Fi. Cała obsługa odbywa się z jej pomocą, acz do odtwarzania muzyki można wykorzystać również inne aplikacje, np. Bubble UPnP. Niemniej, zgodnie z intencją producenta, to ta pierwsza zapewnia pełną obsługę wszystkich funkcji i ustawień testowanego odtwarzacza. Ja korzystałem z wersji na Androida zainstalowanej na moim smartfonie.
Aplikacja nie miała nigdy problemu ze znalezieniem odtwarzacza w domowej sieci i przekazywaniem do niego poleceń. Apka ta może oczywiście współpracować z wieloma kompatybilnymi urządzeniami jednocześnie, możliwe jest więc streamowanie muzyki do urządzeń w różnych pomieszczeniach w domu (multiroom). Mając jednakże tylko jeden taki produkt musiałem skupić się na nim. Dla posiadaczy produktów z logiem nadgryzionego jabłka istotną informacją będzie fakt, iż aplikacja Play-Fi jest dostępna także i na ich urządzenia, a odtwarzacz jest kompatybilny z Apple Airplay 2.
Jasne było dla mnie, że ten Audiolab został pomyślany jako urządzenie przede wszystkim do współpracy z niemal każdym serwisem streamingowym dostępnym w sieci. Wystarczy wpisać swoje dane do logowania do Tidala, Qobuza, Deezera, Amazon Music, Pandory, Napstera, Spotify, tudzież kolejnych iluś tam serwisów, których nazwy niewiele mi nawet mówiły, by móc z nich bezproblemowo korzystać. Możliwe jest również słuchanie internetowych stacji radiowych, czy odtwarzanie plików z urządzenia, na którym zainstalowano aplikację, a także serwerów DLNA dostępnych w domowej sieci. W czasie testu korzystałem niemal wyłącznie z Qobuza, który – moim zdaniem – oferuje najlepszą jakość dźwięku.
▌ 7000A
Z ZEWNĄTRZ WZMACNIACZ ZINTEGROWANY 7000A nie różni się zbyt wiele od opisanego wyżej odtwarzacza. Obudowy są niemal identyczne. Na froncie znajduje się kolorowy wyświetlacz z podobnymi opcjami wyboru wyświetlanej zawartości. Tym razem towarzyszą mu jednakże trzy gałki, a jedynym przyciskiem jest wyłącznik. Dodatkowym elementem jest wyjście słuchawkowe.
⸜ WEJŚCIA I WYJŚCIA Choć z zewnątrz Audiolab 7000A prezentuje się typowo dla tej marki, czyli porządnie, ładnie, ale skromnie, to już jego funkcjonalność jest wyjątkowo bogata. Oczywiście jest to wzmacniacz zintegrowany pracujący w klasie AB, oferujący 70 W na kanał (przy 8 Ω) i 110 W (przy 4 Ω). Do dyspozycji dostajemy niezbalansowane wejścia analogowe (RCA x 3), ale także wejście dla wkładek gramofonowych typu MM (czyli wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy), plus jeszcze jedno wejście bezpośrednio do końcówki mocy, z pominięciem sekcji przedwzmacniacza.
Jeszcze bardziej imponująco przedstawia się zestaw wyjść. Oprócz tradycyjnych głośnikowych, analogowego wyjścia z przedwzmacniacza (np. dla dodatkowej końcówki mocy, albo subwoofera), dostajemy do dyspozycji wyjście słuchawkowe na gnieździe typu „duży jack”. Dodajmy do tego wejścia cyfrowe, bo na pokładzie znalazł się także wbudowany przetwornik cyfrowo-analogowy oparty o kość... a jakże, Sabre ES9038Q2M, dwa koaksjalne (RCA) i dwa optyczne (Toslink), port USB umożliwiający odtwarzanie plików audio, a nawet port HDMI ARC (umożliwia podłączenie telewizorów) i łączność Bluetooth 5.1 (aptX/aptX HD), a dostaniemy prawdziwie multimedialny kombajn, a nie po prostu integrę.
⸜ STEROWANIEJego obsługa jest możliwa, podobnie jak 7000N Play, także z pomocą, znajdującego się w komplecie, pilota zdalnego sterowania. Zresztą w pudełku każdego z tych produktów znajdziemy identyczny, uniwersalny pilot, którym możemy sterować każdym z urządzeń Audiolaba (podejrzewam, że nie tylko z serii ‘7000’).
▌ ODSŁUCH
⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Jako że urządzenia Audiolaba trafiły do mnie jako zestaw w większości odsłuchów uczestniczyły oba z nich. Jak wspomniałem, odtwarzacz plików 7000N Play podłączony był do sieci z pomocą wysokiej klasy kabla LAN. Dalej interkonektem RCA Soyaton Benchmark analogowy sygnał trafiał do wzmacniacza 7000A, a ten poprzez kable głośnikowe Soyatonu napędzał kolumny GrandiNote MACH4. Pod koniec testu, by dowiedzieć się nieco więcej o samym wzmacniaczu, jako źródła użyłem swojego LampizatOra Pacific.
|
PIERWSZE WRAŻENIE PO PRZEJŚCIU z mojego serwera i przetwornika cyfrowo-analogowego LampizatOr Pacific (łącznie grubych kilkanaście razy droższych niż cały zestaw Audiolaba) brzmiało: dźwięk zrobił się nieco jaśniejszy oraz mniej dociążony i wypełniony. Po czym szybko nastąpiła konkluzja: jest jaśniej, ale daleko temu do niektórych, faktycznie brzmiących wręcz jaskrawo, niedrogich urządzeń, jakie słyszałem. Biorąc po uwagę, że urządzenia dopiero do mnie przyszły i że nie wiedziałem na ile były wygrzane, ustawiłem długą listę odtwarzania w Qobuzie i zająłem się czymś innym. Przed krytycznymi odsłuchami testowany zestaw dostał więc około trzech dni grania (po 10-12 godzin).
Kilka dni przerwy oznaczało również, że pamięć brzmienia mojego systemu nie była już tak świeża, więc i owa wspomniana różnica nie narzucała się już tak mocno od pierwszej chwili. Niemniej pozostanę przy swoim początkowym spostrzeżeniu – zestaw Audiolaba, czego można się było spodziewać zważywszy na gigantyczną różnicę w cenie, nie gra tak doskonale dociążonym i wypełnionym dźwiękiem jak mój. Co ciekawe, jak się szybko okazało, owa różnica dotyczy przede wszystkim średnicy i w mniejszym stopniu góry pasma.
Bo gdy zagrał dla mnie CHRISTIAN MCBRIDE na swoim kontrabasie (z krążka Prime), jakby testując jak piekielnie nisko może ten potężny instrument zejść, w dźwięku płynącym z głośników nie było cienia odchudzenia. To był pełny, potężny, mający odpowiednią masę, skalę i niezłą energię dźwięk potwierdzający, że z tymi aspektami grania Audiolaby nie mają najmniejszych problemów. Na podstawie kontrabasu trudno jest oceniać zwartość basu. W tym przypadku był on nieco miękki, ale tak przecież brzmi ten instrument, więc na plus testowanego zestawu na pewno można zaliczyć brak sztucznego utwardzania dołu (i nie tylko) pasma.
Jasne i również oczekiwane było to, iż testowane urządzenia nie dorównywały mojemu zestawowi w zakresie rozdzielczości. Dlatego też faktura tego instrumentu nie była aż tak bogata, a różnicowanie w zakresie mikro-dynamiki nie aż tak dobre. W każdym jednakże porównaniu pojawiało się mimowolnie owo „aż” wynikające z tego konkretnego porównania. Nie zmieniało to faktu, że wystarczyło na chwilę wyłączyć „krytyczne nastawienie”, by zacząć kręcić głową z podziwem, że (relatywnie) niedrogie urządzenia i to mając za źródło serwis streamingowy, potrafią zagrać tak wymagające nagrania tak dobrze.
Bo to było dobre, nawet bardzo dobre granie, w którym bardziej niż na różnice w porównaniu do dźwięku, z którym żyję na co dzień, zwracałem uwagę na muzykę, na klimat nagrania, na naturalne brzmienie. A wszystko to wywoływało we mnie emocje – najlepszy dowód, że to granie takie, jak lubię. To z kolei nie powinno właściwie dziwić, bo w końcu marka należy do owych od zawsze oferujących „tradycyjne brytyjskie brzmienie”, w którym muzykalność, naturalność brzmienia i żywy kontakt słuchacza z muzyką były ważniejsze niż wysoka analityczność, super wierność nagraniom i szukanie dziur w całym.
Wróćmy jednakże do średnicy i góry pasma. Ta pierwsza była w głównej mierze odpowiedzialna za owo ogólne wrażenie pewnego i odchudzenia i rozjaśnienia dźwięku, jako że w porównaniu nie była aż tak gęsta, tak nasycona. Tyle że gdy puściłem sobie np. stare, dobre Rattle And Hum U2, z fantastycznym Bono na wokalu, to jakoś wcale nie miałem wrażenia, że cokolwiek jest z nim nie tak. Dopiero powrót do mojego systemu pokazał, że i owszem, głos wokalisty jest z nim pełniejszy, bardziej wypełniony, głębszy, że słychać nieco więcej smaczków jego talentu wokalnego. Tyle że wówczas usłyszałem jednocześnie wyraźniej słabości techniczne tej realizacji. Z Audiolabami mniej zwracały one moją uwagę. Ciągle tam były, ale niejako schowane za muzyką.
Z testowanym zestawem gitara Edge’a miała odpowiednie mięcho, świetnie brzmiały wszystkie riffy, dobrze różnicowane były wszelakie używanego przez niego efekty. Elektryczny bas Claytona był mocny, dość szybki, acz odrobinę zaokrąglony potwierdzając, że to chyba jednak cecha Audiolabów pasująca zresztą do ogólnej estetyki grania. Nawet bowiem perkusja Mullena, choć tu było to mniej wyraźne, miała delikatnie zaokrąglone krawędzie. Mowa oczywiście o bębnach, bo już blachy brzmiały energetycznie i odpowiednio twardo, że tak to ujmę, a i szybkość uderzeń pałeczek nie pozostawiała wiele do życzenia. Całości słuchało mi się naprawdę dobrze, wszystko było bowiem spójne, płynne. Nie miałem zastrzeżeń do prowadzenia tempa i rytmu, kończyny samowolnie wystukiwały rytm, a ja podśpiewywałem sobie raz po raz z Bono. Słowem, brzmiało to lepiej (przyjemniej dla ucha), nawet jeśli mniej wiernie, niż zwykle na moim systemie.
Na koniec zostawiłem sobie odsłuch samego wzmacniacza z moim systemem służącym do dotwarzana plików jako źródłem. Brzmienie od razu nieco bardziej się wypełniło, średnica i bas nabrały ciała/masy, poprawiła się rozdzielczość, wyrafinowanie oparte na większej ilości drobnych informacji. To nadal było granie po nieco cieplejszej stronie mocy, z delikatnie zaokrąglonym, ale mocnym, energetycznym i wystarczająco szybkim dołem pasma. Średnica zyskała najwięcej na wypełnieniu, a i rozdzielczość poprawiła się zauważalnie. Mój DAC pchnął nieco więcej jeszcze energii w tony wysokie, jednocześnie nieco mocniej je również wypełniając. Wszystko to zostało wykonane proporcjonalnie, czyli bez zmiany dobrego balansu między wszystkimi elementami. Dźwięk pozostał więc dość równy, spójny, płynny i naturalny, a więc i naprawdę przyjemny dla ucha.
Żeby było jasne, zmiana źródła nie spowodowała różnicy na plus o której mógłbym powiedzieć: „ogromna”. Było zauważalnie lepiej, ale zupełnie nieproporcjonalnie do różnicy cen między testowanym a referencyjnym źródłem. W końcu nadal ten sam wzmacniacz kształtował ostateczne brzmienie, nawet jeśli otrzymywał sygnał zdecydowanie wyższej klasy.
Pokazało to natomiast, że odtwarzacza 7000N Play i integry 7000A nie tworzono w oderwaniu od siebie, a raczej jako z góry zamierzony komplet, w którym nie miałoby sensu, żeby jedno urządzenie było zdecydowanie lepsze od drugiego. Charakter obu, zakładam że również transportu CD, również musiał się zgadzać, by razem oferowały spójną wizję dźwięku. Co powiedziawszy zaryzykuję stwierdzenie, że w tej parze, przynajmniej na moje ucho, to wzmacniacz jest tym nieco lepszym komponentem.
▌ Podsumowanie
TAK SIĘ JAKOŚ SKŁADA, że nieczęsto trafiają do mnie rozsądnie wycenione urządzenia audio, bo za takowe należy uznać recenzowane Audiolaby. Jest to zawsze ciekawe doświadczenie, bo właśnie dzięki takim porównaniom doceniam system, który udało mi się zbudować. Z drugiej, każdy odsłuch takich, rozsądnie wycenionych komponentów sprowadza mnie również trochę na ziemię pokazując jasno, że na dobre brzmienie nie trzeba wydać majątku. I że dopiero kolejne kroczki w stronę muzycznej nirwany wyciągają z kieszeni majątek.
Kupując zestaw Audiolaba składający się z odtwarzacza plików 7000N Play i wzmacniacza zintegrowanego 7000A możecie liczyć na to, że muzyka zabrzmi naturalnie, spójnie, z jednej strony bezpiecznie, bo to zestaw dość wybaczający dla słabszych nagrań. Z drugiej da wam dużo frajdy ze słuchania każdej fajnej muzyki, bo nie zabraknie dobrego prowadzenia tempa i rytmu, dźwięcznej i otwartej góry oraz sporej dawki energii i dobrej dynamiki. Tego po prostu dobrze się słucha! ●
▌ Dane techniczne (wg producenta)
˻ 7000N Play
DAC: ESS Sabre ES9038Q2M
Technologia DTS Play-Fi
Obsługa serwisów streamingowych: Amazon Music, Tidal, Spotify, Qobuz, KKBox, SiriusXM, Napster, Internet Radio, iHeartRadio, PANDORA, QQ Music i innych
Kompatybilny z Apple Airplay 2
Wsparcie dla: Multiroom/Multi Speaker Group
Aplikacja sterująca na: Android/iOS/Kindle Fire/Windows PC
Połączenie sieciowe: kablowe i bezprzewodowe (Wi-Fi)
Wyjścia: 1 x RCA analogowe, 1 x SPDIF RCA, 1 x Toslink
Sygnał wyjściowy: stały lub regulowany
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 444 x 78 x 340 mm
Waga: 5 kg
˻ 7000A
Znamionowa moc wyjściowa: 2 x 70W (8 Ω) | 2 x 110W (4 Ω)
DAC: Sabre ES9038Q2M
Wejścia: 3 x RCA analogowe, 1 x MM, 1 x power-in, 2 x cyfrowe RCA, 2 x optyczne (Toslink), 1 x PC USB (USB B), 1 x HDMI ARC, 1 x USB, Bluetooth 5.0 (aptX/aptX LL), 1 x 12 V Trigger
Wyjścia: 1 x RCA analogowe (pre-out), głośnikowe, słuchawkowe, 1 x 12 V Trigger
Obsługiwane formaty i rozdzielczości plików: wejścia SPDIF (koaksjalne i optyczne): 44,1-192 kHz, PC USB: 44,1 kHz-768 kHz (PCM) | DSD64, DSD128, DSD256, DSD512
Wzmocnienie (gain): +6 dB (pre dla wejść liniowych); +55 dB (MM), +29 dB (sekcja końcówki mocy)
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 444 x 78 x 340 mm
Waga: 8,4 kg
Dystrybucja w Polsce
SALON Q21
ul. Reymonta 12
Pabianice | POLSKA
→ www.Q21.pl
|