KABEL GŁOŚNIKOWY Avatar Audio
Producent: AVATAR AUDIO |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 227 1 marca 2023 |
˻ PREMIERA ˼
ABEL GŁOŚNIKOWY DREAMLINK NR 1 firmy Avatar Audio jest komplementarną częścią systemu okablowania, wraz z interkonektem RCA z tej samej, topowej serii tego producenta; jego test ukazał się dwa miesiące temu (HF № 225, więcej → TUTAJ). Jak pisałem wówczas, mowa o najdroższych kablach w ofercie, choć to wciąż niezwykle przystępne cenowo produkty. Za interkonekt zapłacimy 4800 złotych, a za kabel głośnikowy 16 200 zł. ▌ DreamLink Numer Jeden KABEL TEN PRZYCHODZI DO NAS w dużej, wykonanej z drewna skrzynce. Na jej froncie wygrawerowano logo, a pod spodem przyklejono opis kabla. W środku skrzynka wyklejona została czerwonym, miękkim materiałem, a kable włożone są do dwóch woreczków z czerwonego materiału. Całość jest schludna i estetyczna. To, że obydwa kable, dla lewego i prawego kanału, zmieściły się do jednej skrzynki i w dodatku do niewielkich woreczków, zawdzięczamy ich wyjątkowej giętkości. Ułożenie kabla w systemie nie powinno więc sprawić problemów. Giętkość giętkością, ale DreamLinki Nr 1 są stosunkowo ciężkie, co zawdzięczają sporym, mosiężnym tulejom. To jeden z elementów wyróżniających te konstrukcje spośród innych. Jak mówi Czariusz, szef i konstruktor Avatar Audio, znalazły się w nich filtry ferrytowe tłumiące zakłócenia elektromagnetyczne. Tuleje znajdują się na obydwu biegach, jednak na ujemnym jest od strony kolumn, a dodatnim od strony wzmacniacza. Kabel jest kierunkowy, sygnał powinien biec zgodnie z kierunkiem napisów na tulejach. Jak informuje producent, przewodnik zbudowany jest z „niezwykle czystej miedzi, poddawanej dodatkowym procesom fizycznym i chemicznym”. Także i wtyki są miedziane, złocone, z „możliwie najmniejszą ilością metalu (tam, gdzie się da metal zastąpiony jest plastikiem)”. Długość kabla wynosi niestandardowe 2,7 m, a długość ta wynika, jak zakładam, z odsłuchów. Przy ostatecznym dopracowaniu dźwięku z kabla odcinane były krótkie odcinki i za każdym razem dokonywana byłą ocena brzmienia. ▌ ODSŁUCH ⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Kabel głośnikowy Avatar Audio testowany był w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Łączył on końcówkę mocy SOULUTION 710 i kolumny HARBETH M40.1 i porównywany był do kabli SILTECH TRIPLE CROWN oraz CRYSTAL CABLE ART SERIES DA VINCI. Testowane kable ułożone były, wraz z kablami odniesienia, na podstawkach Acoustic Revive RCI-3. Płyty użyte w teście | wybór
⸜ TOOL, 10,000 Days, Sony BMG Music Entertainment 819912, CCD (2006). TOOL, JEDEN Z MOICH ULUBIONYCH, grających ciężką odmianę rocka, zespołów, z płytą 10,000 Days, będącą jedną z moich ulubionych płyt tego zespołu – od tego zacząłem odsłuch kabli Czariusza. Nie dlatego, żeby zrobić mu na złość – jest koneserem muzyki barokowej – ani też nie dlatego, żeby zrobić na kimkolwiek wrażenie. Chciałem jedynie zastosować pewną technikę badawczą polegającą na ekspozycji osoby słuchającej na dawno nie słyszane dźwięki. A Toola dawno nie słyszałem. Dało mi to świeże spojrzenie na dźwięk mojego systemu i pozwoliło mi też sformułować pierwsze, jeszcze prowizoryczne tezy o tym, jak testowany kabel brzmi. A brzmi w pełny sposób przypominający duży, rozkwitły bujnie kwiat. Utwór otwierający wspomniany krążek rozpoczyna się od dwóch gitar – jednej grającej w mono, na osi odsłuchu, i drugiej, stereofonicznej, rozłożonej za pomocą efektu po kanałach. A co jakiś czas pod spodem uderzają delikatnie małe, zabawkowe – tak to słychać – cymbałki. Po przejściu na DreamLink No. 1, zarówno z Siltecha, jak i Crystal Cable’a, dźwięk się do mnie przybliżył i wypełnił. W tym sensie, że mocniej słychać było średnicę oraz przełom z basem. Gitary nabrały delikatnie masy, zaś cymbałki zabrzmiały nieco ciszej. Nie zostały przy tym zgaszone, to nie jest kabel, który by tracił informacje. Ale miałem wrażenie, jakby inżynier miksujący materiał wycofał je trochę w panoramie, dając więcej przestrzeni gitarom. To również mocno nasycony dźwięk. Słuchany z testowanym kablem utwór tytułowy z płyty I Robot THE ALAN PARSONS PROJECT, w remasterze z 2013 roku, wydanym w Japonii na dwóch krążkach Blu-spec CD-2 (BSCD2), zabrzmiał więc gęsto i nisko. Nasycenie o którym mówię, polegało na dopaleniu części niskiego środka. |
Ale nie odebrałem tego jako podbarwienia, co wydało mi się bardzo ciekawe. Słuchałem tego przekazu trochę jak nowej wersji znanego utworu, z ciekawością i zaangażowaniem. | Nasze płyty ⸜ TOOL 10,000 Days Sony BMG Music Entertainment 819912 TOOL JEST AMERYKAŃSKIM, założonym w Los Angeles w 1990 roku zespołem rockowym. Nie spieszy się z wydawaniem płyt – w czasie trzydziestu trzech lat swojego istnienia wydał zaledwie pięć albumów i jedną EP-kę. Nie przeszkodziło mu to stać się jednym z bardziej rozpoznawalnych grup grających ciężki rock, określany najczęściej jako progresywny metal (na wzór progresywnego rocka) i zdobyć cztery nagrody Grammy. 10,000 Days był czwartym albumem Toola i ukazał się w 2006 roku. Trzy utwory dotarły do topowej dziesiątki list przebojów, a w pierwszym tygodniu sprzedało się aż 564 000 kopii płyty. Materiał został zarejestrowany w trzech studiach: O'Henry Sound (Burbank, California), Grandmaster i The Loft (obydwa – Hollywood, California), a masterowany był w Gateway Mastering Studios (Portland, Maine). Realizatorem dźwięku i mikserem został dotychczasowy producent, JOE BARRESI. Jak wspomina w wywiadzie dla magazynu „Louder”, realizując ten materiał eksperymentował z różnym mikrofonami i efektami (więcej → TUTAJ). Płyta została zarejestrowana na magnetofonie analogowym. Płyta Toola wyróżnia się niezwykłą poligrafią. Okładka ma postać książki i wykonana została z kartonu, zamykanego czymś w rodzaju „zakładki”. To w niej umieszczono szkła powiększające, tworzące okulary stereoskopowe. W umieszczonej wewnątrz książeczce wydrukowano stereoskopowe grafiki – parząc przez szkła postrzegamy je tak, jakby były trójwymiarowe. Opracowanie graficzne płyty jest dziełem Alexa Grey’a, amerykańskiego grafika, aktywnego propagatora Vajrayany, buddyjskiej praktyki tantrycznej. Jego grafiki zdobią również pyty zespołów Beastie Boys oraz Nirvana. MAMY WIĘC DOŚĆ BLISKI pierwszy plan, mocne nasycenie i dźwięczną, ale też i kremową górę. Dlatego też wokaliza rozpoczynająca pierwszy na I Robot utwór była niemal na wyciągnięcie ręki. Wprawdzie słychać ją było w drugim planie, bo tam została umieszczona przez producentów płyty, ale też nie była „cienka”. W tym sensie, że miała sporą bryłę, była wyraźna zarówno w planie, ale i w ramach swojego „body”. Na krążku Parsonsa zauważyłem też rzecz, którą przyjąłem jako pewnik przy płycie Toola, nie zwracając na to uwagi, a mianowicie doskonałą koherencję fazową dźwięku. Nic tu z sobą nie walczy o naszą uwagę, nie wybija się z miksu. To raczej cały przekaz jest naładowany emocjonalnie i dlatego wydaje się duży i blisko nas. Dzięki spójności, o której mowa, dźwięk jest szeroki i głęboki. Scena dźwiękowa również jest duża, ale w tym momencie chodzi mi raczej o bryły, a nie o przestrzeń. Fajne w tym brzmieniu jest to, że góra jest tu mocna i równoważy nasycony środek i ładnie wypełniony dół. Słyszałem to już z Toolem, który jest nagrany dość ciemno i z mocną kompresją, ale i z płytą Alana Parsonsa. Perkusja w I Robot nagrana jest monofonicznie, jakby muzyk oszczędzał ścieżki na magnetofonie analogowym dla efektownych gitar i syntezatorów. Kabel Avatar Audio zagrał ją wyraźnie, nie wtopił w tło, ani nie złagodził. Tak, atak był nieco zaokrąglony, ale nie przekładało się to na ilość informacji. To dlatego, wyjątkowy w swoim brzmieniu, fortepian TSUYOSHI YAMAMOTO z pyty jego tria, zatytułowanej Autumn In Seattle, miał to, czego od niego oczekiwałem. Czyli: mocne wejście, ocierające się niemal o przester, a także mocne wypełnienie. Brzmiało to w zbliżony sposób do tego, co słyszałem z Siltechem i Crystal Cable. To, w czym drogie kable odniesienia były z tymi płytami wyraźnie lepsze, to rozdzielczość. I chyba o to, ostatecznie, w dążeniu do perfekcji chodzi. Informacja buduje bowiem wszystko – od barwy, przez dynamikę, na stereofonii skończywszy. Różnica w cenie między Numerem Jeden i Triple Crown oraz Da Vinci jest astronomiczna, inaczej być więc nie mogło. Już jednak różnica w rozdzielczości tak duża nie była. Polski kabel jest tak dobrze „poskładany” wewnętrznie, że słuchany bez drogiego punktu odniesienia wcale tego nie pokaże. Tym bardziej, że to tak wewnętrznie zwarte granie, tak poukładany przekaz. Przez to, że wszystko robi on dobrze, nie zwracamy uwagi na szczegóły, a skupiamy się na przekazie jako takim. Mniej z Numerem Jeden Avatara słuchamy dźwięku, a więcej muzyki. Kabel ma wyrównany balans tonalny i bardzo dobrą dynamikę, a jego bas jest pełny i gęsty. Nie jest on tak dobrze różnicowany, jak pasma powyżej, ale – znowu – tylko jeśli odnosimy to do drogiego punktu odniesienia. W swoim przedziale cenowym całość jest znakomita. Bo przecież różnicowanie basu z płyty na płytę było bardzo dobre. Inaczej zabrzmiał kontrabas z płyty Tsuyoshi Yamamoto Trio, inaczej z krążka KAZUMI WATANABE pt. Jazz Impressions. Ten drugi był bardziej dudniący i schodził niżej, a ten pierwszy miał lżejsze wypełnienie. ▌ Podsumowanie KOŃCZĄCA MÓJ TEST PŁYTA New Orlean’s Stompers grupy WARSAW STOMPERS, wydana w 1965 roku z numerem jeden w ramach serii „Polish Jazz”, jest nagrana dość płytko i w mono. Jacek Gawłowski z JG Mastering Lab zrobił wszystko, aby z tego coś wyciągnąć i mu się to, jak uważam, udało. Fizyki jednak nie zmienimy, dlatego też jest to dość lekki i nie do końca wysycony dźwięk. Kabel Numer Jeden poradził sobie z tym świetnie. Nie powiększył źródeł dźwięku, nie pogłębił też ich brzmienia. A jednak, mimo wszystko, słuchało mi się tej płyty w komforcie. Dźwięczne, lekko „złociste” wysokie tony i wyraźna wyższa średnica miały w sobie czar, dla którego tej płyty słucham. Rozkosznie anachroniczna ma ona w sobie żywiołowość, chęć życia, pęd, którego nie ma w większości współczesnych produkcji, nie tylko jazzowych. A Avatar podążał za tym bez ingerowania w dynamikę i barwę. I właśnie za to dziękuję – posłuchajcie państwo kabla Avatar Audio w swoich systemach, bez względu na to, ile weń zainwestowaliście, bo warto. ˻ REDFINGERPRINT ˺ ● |
System referencyjny 2023 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity