FELIETON O KOLUMNACH OGY SŁÓW KILKA
O swoich wrażeniach z odsłuchu i zauroczeniu kolumnami Closer Acoustics OGY opowiada WOJCIECH PADJAS (RMF Classic). Jak pisze autor: „Felieton to wielowątkowy, choć na końcu drogi powinien być muzyczny, choć nie jestem pewien, czy tak będzie”. |
FELIETON
tekst WOJCIECH PADJAS |
|
No 227 1 marca 2023 |
ANALNYM JEST STWIERDZENIE, że w Polsce mamy do czynienia z niezwykle ciekawymi rozwiązaniami w dziedzinie audio. Nie umiem odpowiedzieć wprost na pytanie dlaczego, chociaż z określeniem „pasja” zgodziłbym się na pewno. Jesteśmy narodem romantyków i nie dla nas excele, budżety, badania rynku a zwłaszcza optymalizacja kosztów. Może stąd właśnie sukces? Czy twórcy i właściciele polskich marek spodziewali się, kiedy zaczynali przygodę z audio, że stworzą produkty, które uznane będą za znakomite w skali świata? A takie przecież są. Nie mam śmiałości ich wymieniać, by kogoś nie pominąć, ale każdemu ze dwie, trzy nazwy od razu przyjdą do głowy. Mój imiennik Wojtek przyzna mi rację, że pierwszą światową marką powstałą w Polsce jest to, co stworzył Jarek Waszczyszyn, z Krakowa zresztą. Jego Ancient Audio istnieje tak długo, że nawet nie pamiętam, kiedy powstało. Drogą pokazaną przez Jarka i kilku jemu podobnym, poszło wielu. Większość z nich poległa na polu walki, bądź z braku szczęścia, bądź z braku umiejętności ale – w wielu przypadkach przez zarozumiałość. Ta pozostawiła osad goryczy, że świat się na nich nie poznał. Uparcie inni tą drogą podążyli. Polskie marki – także z powodów trudności językowych – nazwały się anglojęzycznie, by sprostać nieco snobistycznym potrzebom i naszym kompleksom. Była też w tym nadzieja, na światowy, więc anglojęzyczny sukces. Inni poszli drogą gwiazd (patrz – mój wzmacniacz Mira Ceti) czy też szukając nazw polskich. Nie zawsze kończyło się to sukcesem, że wspomnę niezbyt fortunne ‘Grajpudła’, ale już ‘Tentogra’ jest nazwą dobrze wymyśloną, bo uprzeć się można, że ona japońska: „Ten-To-Gra”. Brak ą, ż ć w nazwie jest koniecznością. Szukać na pewno trzeba nazwy, którą świat czytałby tak samo, jak my. Z kolei nazwa OGY podobała mi się od razu – co prawda odebrałem ją, jako ‘ogi’, szukając odniesienia do japońskiego określenia wachlarza. W każdym razie, wobec tych głośników zasadna mi się zdała. Prawda okazała się inna – Ogi, to imię kiedysiejszego psa twórcy tych kolumn, a Y na końcu po to, by anglojęzyczni nie czytali tego, jako „odżi”. Pozwolą jednak państwo, że w odniesieniu do Ogi będę trzymał się tego japońskiego odniesienia „wachlarz”. Piszę tutaj o wyróżnionych przez Wojtka głośnikach, zaprojektowanych i wykonanych przez Jacka Grodeckiego. W jego przypadku nie mamy pięknej legendy „zaczynał w garażu”, bo od razu poszedł po całości i wynajął od PKP nieczynny dworzec, w Ustroniu – tym w górach. Więc od razu miał przestrzeń. Jest to powtarzający się przykład, że dobrego audio wcale nie muszą tworzyć inżynierowie, a właściwie, że mogą je tworzyć tylko inżynierowie. Nie lekceważę fachowej wiedzy, ale w audio sama w sobie zbyt rzadko przynosi ona efekty. Audio niełatwo poddaje się wykresom i specyfikacjom technicznym. Przecież elektrycy twierdzą, że prąd to prąd, więc „kable nie gajo”. Dlatego też świetne „druty” robi dawny dyrektor banku (Soyaton), gramofony człowiekiem który drukował podkoszulki (w tym przez wiele lat dla WOŚP, Tentogra), a głośniki robi były logistyk w korporacji (Closer Acoustics). Wyostrzam tę tezę – „niekoniecznie inżynierowie” – dla potrzeb felietonu, więc proszę nie dawać przykładów genialnych konstruktorów z ogromną wiedzą fachową. Tak, tacy są i pewnie jest ich wielu. Ale, powtórzę, dla stworzenia dobrego audio trzeba czegoś znacznie większego – wyobraźni, pasji, marzeń, determinacji. Profesjonalną recenzję kolumn Ogy przeczytają Państwo → TUTAJ. Ja chciałbym kilka słów od siebie. Kolumny szerokopasmowe (a tym są Ogi) mają swoich zagorzałych wielbicieli i tyluż, albo więcej, przeciwników. Z całą pewnością przeciwnicy, kiedy pokażą wykresy, kiedy zaczną opowiadać, jaki głośnik odpowiada za jaką częstotliwość i skupią się na cewkach – mają swoje racje. Miłośnicy szerokiego pasma – a do nich należę – powiedzą, że z nich piękniej gra muzyka. |
Czy jednak możliwe jest, żeby z głośniczka, który ma ledwie z 10 cm średnicy mógł wydobyć się właściwy bas? On przecież (nisko schodzący, a nie dudniący; miękki, ale nie rozmemłany) stanowi dzisiaj wyznacznik dźwięku. Jasne, że z 10 cm tego nie da się uzyskać i tutaj zaczynamy sięgać tego, co nie jest w pełni mierzalne a ja tego nijak nie zrozumiem – czyli tworzenia dźwięku za pomocą powietrza. Ono bowiem, kiedy dać mu szansę i dostatecznie długą drogę do przebycia, tworzy ów bas. Dla doskonałości potrzebuje jeszcze właściwie odbić się od ścian i podłogi. Najlepsze ustroje akustyczne to nie gąbka wcale, ale książki, płyty, bibeloty a nawet kurz osiadły we właściwych miejscach (kurz misi mieć swoje lata, wtedy nabiera audiofilskich właściwości). Z pewnością ten bas, co w Ogi (Ogy) przechodzi w głośnikach długą, jak na wielkość ich obudów, drogę. Kiedy napotka książki, płyty, lekki bałagan i kurz wie, że jest we właściwym miejscu i zagra pięknie. Te 10 cm z drewnianym cyckiem w środku bardzo lubi skrzypce, fortepian i trąbkę. Co więcej – rozróżnia skrzypce od altówek i wiek, z którego muzyka pochodzi. Dla mnie zagrać pięknie jest trudniejsze, niż dla wielu miłośników winyli, którzy umieją ograniczyć się do wyboru płyt – często ledwie kilkudziesięciu – które w ich systemie grają dobrze. U mnie – niestety – jest dużo gorzej. Dziesiątki lejbeli, setki realizacji, płyty od 1951 do teraz. Japonia, Stany, Anglia, Japonia, Niemcy wreszcie. Dziesiątki pomysłów na realizację, mikrofony od jednego w Mercury Living (jego nazwę mój imiennik na pewno pamięta) do osiemdziesięciu nagrywających niemal każdy instrument osobno. Ludzie – legendy, których nie ośmielam się wymieniać, bo na pewno kogoś ważnego pominę i współczesne systemy, które wiedzą lepiej od nas, jak zmiksować dźwięk. A przecież lubię nie tylko klasykę – lubię posłuchać ADAMA CZERWIŃSKIEGO i MAXA RICHTERA. Kiedy zderzyć tę muzykę z realizacją baroku przez Imusici z początku lat 60., to każdy system gotów się zbuntować i zakrzyknąć – „ to co k…a mam grać? To powiem Państwu, że Ogi przyjęły moje histerie z pokorą. Zagrały wszystko – i koncert skrzypcowy Paganiniego i fortepianowy Beethovena w wykonaniu GISEKINGA (1956) i FAZILA SAY`a (2022). Dały sobie radę z trąbką barokową i z Louisem Armstrongiem. Dały radę, jak mało które. Do tego stopnia, że po tygodniu słuchania zadzwoniłem do wspomnianego imiennika i zapytałem, czy mam rację w swoim zauroczeniu, a on odpowiedział – „masz”. Zauważyłem też, że mogę jeszcze bardziej słuchać muzyki godzinami. Niełatwo było podjąć decyzję, zważywszy, że Ogi nie są wcale tanie, ale Jacek Grodecki stworzył mi miękką poduszkę ratalną, a nadto, by mnie skusić, zrobił cudowne dla ich podstawki, co spowodowało, że moja Żona, patrząca z politowaniem na mój pokój (właściwe ustroje akustyczne uzupełnione o 300 płyt na podłodze w malowniczych stosikach) powiedziała: „No, wreszcie masz coś ładnego, porządek byś tutaj zrobił...) I tu przesadziła, prawda? P.S. ▌ Dane techniczne (wg producenta) Przetwornik: EMS LB5 by Electro Magnet Speaker France ▌ O AUTORZE ⸜ WOJCIECH PADJAS i Wojciech Pacuła (odpowiednio, po prawej i po lewej) w redakcji „High Fidelity” WOJCIECH PADJAS jest redaktorem radia RMF CLASSIC. Można go usłyszeć w autorskim programie Muzyka spod igły. Prowadzi również internetowy sklep poświęcony czarnym płytom VINYLSPOT.pl. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity