GRAMOFON Tentogra
Producent: SAMPRO |
Test
tekst WOJCIECH PACUŁA |
No 221 16 września 2022 |
˻ PREMIERA ˼
IERWSZYM I WCIĄŻ NAJWAŻNIEJSZYM gramofonem firmy Tentogra jest model Oscar. Choć trwają obecnie prace nad jego nową wersją, to koncentrują się one przede wszystkim na zintegrowaniu z podstawą baterii zasilającej silnik i zmianach nie do końca widocznych na zewnątrz. Jego podstawowym atutem, jeśli chodzi o dizajn, jest bowiem forma. Był to pierwszy projekt Wojciecha Samołyka. Jak mówi, odważył się podjąć próbę samodzielnego zaprojektowania swojego pierwszego gramofonu dzięki Jerzemu Owsiakowi, twórcy W.O.Ś.P., któremu obiecał zbudować i podarować pierwszy egzemplarz. Oscar z numerem 0001, właściwie prototypowa sztuka, został zlicytowana przez W.O.Ś.P w 2020 roku. A było co licytować. Gramofon wziął nazwę po Oscarze Niemeyerze (1907-2012), architekcie zaliczanym to światowej czołówki. Wśród jego najważniejszych realizacji wymienia się budynki w Brasília, nowej stolicy Brazylii, z lat 1957–1964: Katedrę Matki Bożej z Aparecidy, czy Siedzibę Francuskiej Partii Komunistycznej. W tej grupie znajdziemy także, znajdujący się przy Placu Trzech Władz, Pałac Kongresów. Proszę rzucić okiem na ten budynek i będziemy bliżej tego, gdzie ja jestem dzisiaj, a forma gramofonu, o którym mówimy, stanie się zrozumiała, a nawet naturalna. Jak pisałem przy okazji jego testu – wydaje się, że była jedyną możliwą; test → TUTAJ. Oscar był jednak bardzo dużą konstrukcją. Dla wielu zbyt dużą. Dlatego też w 2018 roku Wojtek Samołyk zaproponował mniejszy model Gramy, a teraz, jeszcze bardziej kompaktowy, WoWo. | Kilka prostych słów… WOJCIECH SAMOŁYK PARADYGMAT WIZUALNY GRAMOFONU w wielu wypadkach niewiele się zmienił od ponad 100 lat, czyli od czasów Emila Berlinera, twórcy płaskiej płyty gramofonowej (podkr. – red.). Kształty współczesnych gramofonów reprodukowane taśmowo przez kolejnych producentów, nawiązujące do klasyki powodują, że konstruktorom tych urządzeń bardzo trudno jest stworzyć coś nowego na miarę XXI wieku. Gramofony nie muszą jednak wyglądać tak samo i nie muszą być do siebie podobne. Trendy w architekturze i sztuce zmieniały się na przestrzeni wieków, często w ramach jednego dziesięciolecia. A w nowe tysiąclecie weszliśmy przecież już 22 lata temu. Rozwój wszelkich technologii XXI wieku, w tym wizualnych, inspirują mnie do tego aby moje gramofony podążały za Nową Epoką. Dlatego też koncepcja modelu GRAMY VTA jest inspirowana możliwością płynnej regulacji VTA niedrogich ramion podczas odsłuchu płyty. Wizualnie nawiązuje on zaś do nowoczesnych konstrukcji lotniczych i samochodowych. Pierwszy gramofon Tentogra WoWo został zamówiony i kupiony jeszcze, kiedy istniał tylko jako projekt w komputerze. Obdarzony zaufaniem przez klienta, ciekaw efektu końcowego, dołożyłem wszelkich starań aby powstał jak najdoskonalszy i jak najpiękniejszy produkt. Co ciekawe, jego pierwsze szkice powstały jeszcze przed Gramy VTA, który jest, tak naprawdę, rozwinięciem koncepcji WoWo. A ten został zaprojektowany dla szerokiego grona audiofilów, przede wszystkim ze zwróceniem uwagi na jego kompaktowe rozmiary i przystępną cenę. WS ▌ WoWo WOWO JEST NAPRAWDĘ ZWARTYM wizualnie i strukturalnie gramofonem. Jego obrys zamyka się w kwadracie o bokach 50 x 45 cm i ma on wysokość 17 cm (bez ramion). Dzięki rozstawowi stóp 40 (szer.) x 26 cm (gł.) swobodnie zmieści się więc na niezbyt głębokich meblach. Pomaga w tym również ustawienie silnika bardzo blisko talerza i przesunięcie go na tył, gdzie jest wsuwany w wykonane w tym celu wycięcie w podstawie. Konstruktor komentuje to w ten sposób: Dzięki swojej zwartej konstrukcji Tentogra WoWo ma bardzo korzystny rozkład środka ciężkości. Do napędzania talerza użyłem silnika prądu stałego takiego jak w modelu Oscar. Każda z prędkości 33, 45 i 78 RPM jest aktywowana pokrętłem z przodu gramofonu. Aktualną prędkość sygnalizuje odpowiednia dioda na czołówce gramofonu. Poniżej przełącznika są otwory kalibracyjne poszczególnych prędkości. Silnik jest samodzielnym obiektem niezwiązanym z konstrukcją, nie przenosi drgań na plintę. Do zasilania można użyć baterii mojej produkcji, która nie jest standardowym wyposażeniem. Z tyłu widać dwa „skrzydła” – to bazy ramion. Są one rozsuwane, aby można było zastosować dwa ramiona o długościach od 9 do 14 cali. Każda z baz wyposażona jest dodatkowo w „tonearm stabilizer”, czyli amortyzator wibracji. To, widoczny od dołu, walec, będący przeciwwagą dla masy ramienia – w idealnym przypadku obydwie powinny być takie same. WoWo jest standardowo dostarczany z ramieniem Kuzma Stogi Ref 313, jednak można go również zamówić z innymi ramionami, a nawet samą podstawę. W teście mieliśmy wersję z ramieniem 4Point, ale z tyłu zamontowane było również Stogi Ref 313; jeszcze do tego wrócimy. Od strony konstrukcyjnej mamy do czynienia z gramofonem masowym, nieodsprzęganym, z napędem paskowym. Waży on, bez akcesoriów, 35 kg. Dostępny jest w dwóch podstawowych kolorach: czarnym i srebrnym. Możliwe jest jendak poanodowanie metalowych elementów na dowolny kolor. Do okleinowania konstruktor używa wielu fornirów z naturalnego drewna, według życzenia klientów. ⸜ PODSTAWA Gramofon ma architektoniczną formę. Przypomina nieco tzw. „latające skrzydło”, czyli samolot bez widocznych stateczników. Patrząc od przodu widać, że podstawa złożona jest z trzech warstw: górnej z drewna w wybranym przez kupującego rodzaju, i z dwóch dolnych, wykonanych z aluminium. Jest to tzw. „aluminium precyzyjne”. Jest ono w fabryce odprężane i wstępnie frezowane z dokładnością do 0,1 mm. Dopiero później jest z tego wycinany konkretny kształt, szkiełkowany i anodowany. Warstwy te są z sobą skręcone, ale między nimi znalazły się przekładki z Kevlaru. To elementy zapożyczone z przemysłu motoryzacyjnego – używa się ich do uszczelniania silników. Konstruktor mówi, że chodziło mu o wygaszenie wibracji pomiędzy aluminiowymi elementami. Wizualnie warstwy podstawy łączą się z przodu w czymś w rodzaju „centrum sterowania”. Tworzy ją gałka, którą przełączamy prędkość obrotową, oraz pomarańczowe diody świecące wskazujące jej wartość. Do wyboru mamy 33 1/3, 45 oraz 78 obr./min. Ta ostatnia jest o tyle ważna, że konstruktor jest pasjonatem płyt szelakowych. I właśnie z myślą o nich zainstalował w gramofonie drugie, wspomniane, ramię, a na nim zainstalował wkładkę do szelaków, Audio-Technica AT-MONO3/SP. Pod gałką widać trzy otwory, służące do precyzyjnej kalibracji obrotów. ⸜ TALERZ Podstawa jest zaprojektowana w taki sposób, aby punkt ciężkości znajdował się jak najbliżej głównego łożyska. Talerz jest więc niemal pośrodku podstawy, symetrycznie względem lewej i prawej strony i w pewnej mierze względem przodu i tyłu. Ma on wysokość 51 mm i wykonany jest z poliacetatu (POM) z obniżanym środkiem ciężkości. Na górze znalazł się płat szkła. Nie jest to zwykłe szkło, a domieszkowane węglem. Wycina się je nie na piłach wodnych, a na maszynach CNC, dzięki czemu – jak mówi Wojciech Samołyk – ma ono perfekcyjne wymiary i ładnie sfazowane brzegi. Sandwicz ten jest wynikiem prób odsłuchowych. Jak mówi konstruktor: „Dźwięk z samego POM-u był dla niego zbyt matowy. Szkło powoduje wyrównanie pasma i takie połączenie jest, moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem. Połączenie tego typu można spotkać też w innych gramofonach, na przykład w Ginga firmy Kondo. O łożysku Wojciech mówi tylko „stalowo-ceramiczne”. ⸜ SILNIK Silnik, jak wspomnieliśmy, znalazł się z tyłu gramofonu. Jest to asynchroniczny silnik 24 V (DC) koreańskiej firmy GGM. Jest on fabrycznie wyposażony w driver, który umożliwia jego uruchomienie. Zmiana prędkości polega na podaniu przez ów driver innego napięcia. Tuleja na osi silnika została wyfrezowana z aluminium i poanodowana. Moment obrotowy przenoszony jest na talerz za pomocą dwóch płaskich pasków niemieckiej firmy Thakker. Dwa paski zamiast jednego mają na celu lepszą kontrolę silnika nad talerzem. Rozwiązanie to znajdziemy u wielu producentów. Minusem takiego rozwiązania są wyższe szumy – dwa paski szumią mocniej niż jeden, to chyba jasne. W WoWo szum pasków przesuwających się po osi silnika jest słyszalny, ale delikatnie. Wzrasta natomiast przy wyższych prędkościach i przy 78 obr./min. jest dość mocny. Na szczęście, poza tym ostatnim przypadkiem, nie słychać go z miejsca, w którym słuchamy muzyki. ⸜ ZASILACZ Zasilanie w wersji, którą otrzymaliśmy do testu zapewnia akumulator o nazwie Blue Power 35 Ah (756 W/h), wystarczający na ok. ~68 godzin grania. Znam go z modelu Oscar – jego pojemność wystarcza na kilkadziesiąt godzin gry bez przerwy. Jeśli myślą państwo, że zasilanie silnika nie ma znaczenia, to się mylicie. Coraz więcej producentów uznaje, że to pełnoprawny element gramofonu, równie ważny, jak talerz czy silnik. Wystarczy przywołać niemieckiego Brinkmanna, który oferuje zasilacz z lampowy (RoNt II), albo przypomnieć mój eksperyment z gramofonem Music Hall Stealth. Zamiast standardowego, ściennego zasilacza impulsowego zasiliłem go precyzyjnym zasilaczem JPLAY Initio 3; więcej → TUTAJ. W początkowej fazie „projektu Oscar” Wojciech Samołyk stosował akumulator mający czas naładowania o połowę krótszy. Jak wówczas mówił, po zmianie na większy z zaskoczeniem zauważył, że „dźwięk jest głośniejszy”. Tak, zasilanie potrafi zmienić dźwięk nie do poznania. Blue Power to sporej wielkości, lakierowana na szary kolor skrzynka, z niebieskim wyświetlaczem ciekłokrystalicznym na przedniej ściance. Odczytamy na nim stopień naładowania akumulatorów, w procentach i na bargrafie. Zastosowano w nim akumulatory litowo-jonowe. Akumulator przełącza się w tryb ładowania automatycznie po rozładowaniu, ale można to zrobić również manualnie, na przykład w nocy. Z gramofonem łączy się grubym, zakończonym solidnymi wtykami, kablem. Koło kabla umieszczono dwa przełączniki z zabezpieczeniami – wygląda to naprawdę super. Standardowa cena gramofonu Tentogra WoWo zawiera docisk płyty Presslift, jedną bazę ramienia ze „stabilizatorem ramienia" oraz klasyczny zasilacz 230-240 V. Wyposażony w ramię Kuzma Stogi S-12 oraz wkładkę CAR-30, kosztuje 9990 Euro, a z ramieniem Stogi REF 313 i wkładką CAR-40 11900 Euro. Baza drugiego ramienia to wydatek rzędu 550 Euro. W standardowej konfiguracji gramofon stoi na czterech nóżkach antywibracyjnych. Za dopłatą można go jednak wyposażyć w fantastyczne nóżki Divine Acoustic Kepler; więcej → TUTAJ. Kosztują one 450 Euro za 4 sztuki. I w takiej właśnie konfiguracji był testowany, kosztując – bez wkładki – 15 350 Euro. ▌ ODSŁUCH ⸜ JAK SŁUCHALIŚMY Gramofon TENTOGRA WOWO testowany był w systemie referencyjnym HIGH FIDELITY. Stanął on na górnej półce z włókna węglowego, na stoliku Finite Elemente Pagode Edition MkII. Nacisk wkładki ustawiłem za pomocą wagi REGA ATLAS, skorzystałem również z DS Audio ST-50, elementu służącego do czyszczenia igły. |
W czasie testów gramofon TenToGra potraktowałem jak kompletny system, ale słuchałem go z moją wkładką. Była to MIYAJIMA LABORATORY DESTINY, przykręcona do ramienia 4Point. Z kolei do ramienia Stogi 313 przykręcona była wkładka Audio-Technica AT-Mono3/SP. Sygnał z ramion prowadzony był zintegrowanymi z nimi kablami do przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio Sensor Prelude IC, z którego sygnał przesyłany był dalej interkonektem Crystal Cable Absolute Dream. Płyty użyte w teście | wybór
⸜ MICHIKO OGAWA, Oh Lady Be Good/Smile, Ultra Art Record UA-1004, 180 g, 78 RPM maxi-SP; recenzja → TUTAJ. NIE MOGŁEM SIĘ POWSTRZYMAĆ, aby nie rozpocząć odsłuchów od płyty, która kiedyś zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a mianowicie Oh Lady Be Good/Smile MICHIKO OGAWA, wydanej przez japońskie wydawnictwo Ultra Art Records; więcej → TUTAJ. To krążek nacięty z prędkością 78 obr./min. (!), ale drobnorowkowy. WoWo świetnie pokazał dynamikę tego dźwięku, jego szybkość i brak słyszalnych podbarwień, kojarzonych z analogiem i odbieranych jako „ciepło” czy „zaokrąglenie”. Najniższy bas nie miał perfekcyjnej precyzji. Tak manifestuje się „dźwięk własny” materiału POM, z którego wykonano talerz WoWo. Nie było to jednak wyraźne i gdybym nie szukał dziury w całym, mógłbym tej modyfikacji nie zauważyć. A to dlatego, że pasmo jest tu wyrównane, w sensie: „obecne”, od najwyższej góry, do niskiego dołu. Sprawdziłem to z nagraną w technice „direct-to-disc” płytą CLIFFORDA JORDANA Hello, Hank Jones. Diagram na dołączonym do krążka opisie technicznym nagrania pokazuje, że instrumentaliści zostali umieszczeni na czterech ścianach studia i odgrodzeni od pozostałych przegrodami. Producent i inżynier dźwięku złożyli to w stereofoniczną całość podczas rejestracji na lakierze. To bardzo dobre pod względem dynamicznymi i energetycznym nagranie. WoWo te dwa elementy pokazuje świetnie, co było słychać już przy poprzedniej płycie. Ale dopiero teraz dojrzałem w tym prawdziwy „ogień”. Co ciekawe, gramofon nie podkreśla ataku dźwięku, ani wysokich tonów. Jak mówiłem, ma zrównoważony tonalnie balans. A mimo to wydaje się, że blachy skrzą się, że kiedy uderza fortepian Hanka Jonesa to jest to uderzenie dźwięczne i natychmiastowe. W przekazie testowanego gramofonu słychać przy tym coś, co nazwałbym opanowaniem. Przy całej tej dynamice, dźwięczności itp. WoWo nie zatraca się w ataku. Nawet go lekko wygładza. Nagranie Jordana z nowojorskiego studia Media Sound ma nieco stłumiony środek pasma. To wynik oddzielenia instrumentów za pomocą akustycznych przegród. Zabieg ten pozwala opanować realizatorowi dźwięk, ale ma swoją cenę. Gramofon pokazał to wyjątkowo dokładnie. Nie dodał od siebie niczego, ale w jakiś podskórny sposób przekazał informację o tym, że choć muzycy byli w pomieszczeniu razem, że grali razem, to jednak zabrakło tu świeżości i oddechu zapisanych w nagraniach z lat 50., kiedy to wszyscy muzycy grali w tej samej przestrzeni akustycznej. Nagranie nie jest suche, słychać, że dodano pogłos, ale to nie jest to samo, co tzw. „leaks”, kiedy dźwięk jednego instrumentu jest „słyszany” nie tylko przez jego mikrofony, ale i mikrofony innych instrumentów. Dlatego tak naturalnie, tak lekko, ale i gęsto zabrzmiała płyta Blue Train JOHNA COLTRANE’a. Już za chwilę ukaże się jej nowy, analogowy remaster Kevina Gray’a dla Blue Note, ja jednak wciąż gram ją z remasteru z 2008 roku, który to został przygotowany przez tego samego inżyniera, ale dla wydawnictwa Analogue Productions, i wydany na dwóch płytach 45 obr./min. Wydana oryginalnie w styczniu 1958 roku, nagrana przez Rudy’ego Van Geldera w jego studiu w Hackensack, jest przeciwieństwem płyty Jordana. W tym sensie, że może nie jest tak dynamiczna – ostatecznie to klasyczne nagranie na taśmę – ale jest znacznie bardziej wyrównana emocjonalnie. To znaczy słychać, że instrumenty naprawdę grały razem, że wprawdzie na całość nałożono pogłos, to jednak pod spodem jest wspólna dla wszystkich przestrzeń. I znowu, WoWo pokazał tę zmianę doskonale. Co prowadzi do logicznej konkluzji: to bardzo rozdzielcze urządzenie. Konkluzji, która wymaga jednak uzupełnienia: rozdzielcze, ale nie krzykliwe. Instrumenty mają z nim ładną, gęstą, ciut ciepłą barwę. Dźwięk jest jednak otwarty i dynamiczny. Kiedy na osi zagrał na saksofonie lider, bryła jego instrumentu była duża i namacalna. Także trąbka Lee Morgana została oddana we właściwych proporcjach. Przestrzeń jest podawana tak, żeby jej nie rozdmuchać, ale też tak, że mamy wrażenie uczestnictwa w realnym wydarzeniu. I to nie koncertowym, bo nagranie nie jest i nigdy nie będzie tożsame z koncertem. To osobna dziedzina sztuki. Ale uczestnictwa w kreacji, czy to podczas grania na żywo w studiu, czy przy wielośladowym nagraniu muzyki rockowej, jak na Brothers in Arms DIRE STRAITS. Charakter brzmienia gramofonu pozwolił mi na granie tej płyty głośno, a nawet bardzo głośno, bez zmęczenia. To z nią usłyszałem, że gramofon modyfikuje lekko bas, eksponując jego średni zakres. Niewiele, ale jednak. To cena, którą trzeba chyba zapłacić za skupienie i energię przy zachowaniu aksamitnego charakteru dźwięku. W każdym razie, wokal Knopflera miał duży wolumen i w Money For Nothing został pokazany w innej przestrzeni niż głos, występującego tu gościnnie, Stinga. Powiedziałbym wręcz, że słychać było tę radosną, gorącą, luźną atmosferę, która towarzyszyła nagraniom. Przypomnę, że powstały one na karaibskiej wyspie Montserrat, a Sting nagrywał wówczas płytę The Dream Of The Blue Turtles na wyspie leżącej na tym samym archipelagu. To wszystko z polskim gramofonem słychać i, jak mówię, niemalże „czuć”. Może dlatego, że jest to konstrukcja o fajnym, dużym, pełnym dźwięku. Słuchając jej z nagraniami pochodzącymi z najlepszych wytwórni, zarejestrowanych w wyjątkowy sposób, było to banalnie łatwe do zauważenia. Ale jeszcze lepiej wyszło to przy nagraniach muzyki, powiedzmy, popularnej. Organy otwierające pierwsze europejskie wydanie Faith GEORGE’a MICHAELA były duże i treściwe, a wchodząca zaraz potem gitara nie została pogrubiona, a zachowany został jej zwiewny charakter wynikający z ustawienia jej barwy wyżej niż zazwyczaj. W równie fajny, „kręcący” sposób zagrała Out of the Blue grupy ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA. To z nią doszło wreszcie do mnie, że to niekoniecznie jest gramofon-narzędzie, a bardziej gramofon-przyjemność. Oczywiście, jak pisałem, są w jego dźwięku wszystkie elementy przynależne audiofilskim konstrukcjom. W dłuższych odsłuchach wychodzi jednak coś innego – chodzi w nim bardziej o przyjemność płynącą ze słuchania. Bierze się to z lekkiego podkreślenia średniego basu i z potraktowania ataku dźwięku nie jako elementu prymarnego, a wtórnego wobec barwy. To jest bardzo szybki i bardzo dynamiczny przekaz. Kiedy wchodzą gitary rozpoczynające wspomnianą płytę ELO, to tną szybko, jak przecinak. Kiedy uderza bas w drugim na płycie It’s Over, to ma masę i gęstość. A jednak za każdym razem było to lekko powstrzymywane. To chyba tłumaczy uwagę, którą zawarłem w tym tekście wcześniej, mówiącą o opanowaniu. Kiedy jednak trzeba, jest uderzenie i moc. Tak było z Master of Puppets METALLIKI. Gram tę płytę z remasteru wydanego w 2008 roku przez Warner Bros. Records na dwóch płytach 45 obr./min. Nie jest to jakieś wybitne nagranie, ale akurat w tej wersji i z tym gramofonem miało w sobie ten „drajw”, ten pęd, który powoduje, że krew nam szybciej płynie i niemalże czujemy wyrzut adrenaliny. ▌ PODSUMOWANIE BRZMIENIE GRAMOFONU WOWO jest ukształtowane w konkretny sposób. Postawiono w nim na barwy, bo są one świetnie różnicowane, gęste, bogate wewnętrznie. Elementy te nie są eksponowane. Słychać je wyraźnie, a jednak nie na nie zwracamy uwagę. Podobnie jest z dynamiką. Jest bardzo dobra, a mimo to nie siedzimy wduszeni w fotel, czekając z nadzieją na koniec płyty, a przynajmniej utworu, żeby zaczerpnąć powietrza. WoWo nie narzuca się ani z barwami, ani z dynamiką, ani z rozciągnięciem pasma. Podaje wszystko w opanowany, „dorosły” sposób. Nie zważa na rodzaj muzyki, sposób tłoczenia czy wydania. Każdy z tych elementów pokaże od razu. Zrobi to jednak przy okazji, a nie na „dzień dobry”. W pełnym komforcie, ze świadomością, że mamy do czynienia z dojrzałym produktem, posłuchamy z nim dowolnej płyty. Kojarząc go z wkładką i posiadanym przez nas systemem audio warto zwrócić uwagę również na to, że wyższy bas i wyższy środek są lekko wstrzymane. To dzięki temu wszystkie płyty brzmią w tak przyjemny sposób, ale jest to konkretne działanie na sygnale. Niski bas ma dobrą energię, tyle że nie oczekujmy po nim ultymatywnego skupienia, jak z droższych gramofonów lub gramofonów prezentujących bardziej „techniczny” styl gry. Tutaj nie ma nic technicznego, a mimo to jest w tym dźwięku wszystko, za co cenimy dobre, przemyślane konstrukcje. Do bardzo, bardzo udany gramofon. ■ | O szelakach TESTOWANY GRAMOFON został uzbrojony w dwa ramiona. Na jednym z nich znalazła się wkładka Audio-Technica AT-Mono3/SP. Nie jest ona wkładką drogą, ponieważ kosztuje poniżej 900 złotych. A mimo to daje ona możliwość wglądu w fascynujący świat szelaków. To oddzielna część branży audio, a należący do niej melomani myślą często o innych z pobłażliwością. Dlaczego tak jest? Posłuchajcie państwo szelaków na gramofonie WoWo, a w jakieś mierze zrozumiecie, o co im chodzi. Muzyka grana z tych płyt ma w sobie niebywałą, nieprawdopodobną naturalność. Choć pasmo jest wyraźnie ograniczone, to nie jest to przez nas odbierane w świadomy sposób. Intensywność, energetyczność, „obecność” wreszcie są nieporównywalne z niemal niczym innym, z czym mamy do czynienia współcześnie. Po części to zasługa techniki. Wszystkie te nagrania zostały wykonane bezpośrednio na acetat, bez pośrednictwa taśmy. Powstały w jednym podejściu, wymagały więc wyjątkowych umiejętności zarówno od muzyków, jak i realizatorów dźwięku. Nie da się tym jednak do końca wytłumaczyć tego, że przy tak prymitywnym nośniku otrzymujemy tak prawdziwy dźwięk. Louis Armstrong, Frank Sinatra, Glenn Miller czy Bing Crosby nigdy nie brzmieli u mnie w taki właśnie sposób. Nigdy. To z szelakami słychać, czym jest naturalna miękkość dźwięku i to z nimi lepiej zrozumiałem swoje wybory. Jak się wydaje całe życie szedłem tą drogą, nawet sobie z tego nie zdając sprawy. Problemów z tymi płytami jest mnóstwo. Nie są zwykle w najlepszym stanie. Utwory szybko się kończą i trzeba co 2-3 minuty wstawać, aby zmienić stronę. Przy środku płyty, kiedy muzyka się skończy, niemiłosiernie trzeszczą. A jednak, ludzie, relaks, który oferują jest czymś, czego nie dostaniecie z żadnym innym nośnikiem. Poza tym tylko z nimi usłyszycie większość gwiazd muzyki klasycznej, jazzowej, swing i wokalnej lat 50. i 60. w ich najlepszych rolach, w najlepszych nagraniach. ♦ Więcej o płytach szelakowych → TUTAJ |
System referencyjny 2022 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity