WKŁADKA GRAMOFONOWA MC Ortofon
Producent: ORTOFON |
Test
Tekst MAREK DYBA |
No 213 16 stycznia 2022 |
RTOFON DZIŚ, ZWŁASZCZA W NASZYM KRAJU, to dość ciekawy przypadek. Markę zna bowiem chyba każdy miłośnik czarnej płyty, ale kojarzy ją przede wszystkim z wkładkami typu MM (z ruchomym magnesem), choćby z serii 2M, bądź z niedrogimi wkładkami z ruchomą cewką z serii Quintet, ewentualnie Cadenza (acz tu już topowy model kosztuje kilkanaście tysięcy złotych, więc trudno zaliczyć go do niedrogich). Nieco bardziej zaawansowani fani winylu zapewne słyszeli o legendarnych wkładkach Ortofona z serii SPU i na tym zwykle znajomość marki się kończy. Trudno się temu dziwić zważywszy, że te właśnie serie to zdecydowana większość zarówno oferty, jak i faktycznej sprzedaży tejże marki w Polsce (i zapewne nie tylko). Także dlatego, że przecież to właśnie Ortofon i, w mniejszym stopniu, Audio-Technica zaopatrują w swoje wkładki (bądź wersje OEM, czyli produkowane specjalnie dla innego producenta z jego logiem) wielu producentów gramofonów. Dlatego też swoją przygodę z Ortofonem zaczyna większość osób kupujących swój pierwszy w życiu gramofon, bo jest duża szansa na to, że w jego ramieniu trafia na jeden z produktów duńskiej marki. Jak już wspomniałem, korzystając z ogromnej wiedzy i doświadczenia, Ortofon produkuje również może nieco mniej znane, ale także warte uwagi modele z najwyższej półki, a do mnie trafił jeden z nich nazwany MC Verismo. ▌ ORTOFON ZANIM O PRZEDMIOCIE TEGO TESTU, wróćmy jeszcze na chwilę do historii Ortofona, jako że niewiele firm może się pochwalić tak długą, jak Duńczycy. Firmę w październiku 1918 roku, słowem jeszcze przed zakończeniem I wojny światowej, założyło dwóch inżynierów, AXEL PETERSEN oraz ARNOLD POULSEN. Swoją firmę nazwali Electrical Phono Film Company. Jak sugeruje nazwa, firma w tym czasie zajmowała się opracowywaniem sposobu nagrywania i synchronizowania dźwięku z filmem, odnosząc na tym polu niemałe sukcesy. W 1946 roku firmę przemianowano na FonoFilm Industry A/S, a rok później w ramach tej samej firmy założono spółkę handlową Ortofon A/S. Jej pierwszymi produktami były głowice tnące acetat wyposażone w ruchomą cewkę. Na początku produkowano ich wersje monofoniczne, a później także stereofoniczne. Niejako naturalnym następstwem rozwoju oferty w tym kierunku było rozpoczęcie prac nad wkładką stereofoniczną zdolną do odczytu informacji zapisanych na płytach. W rezultacie intensywnych prac już w 1959 zaprezentowano, wspominaną już, wkładkę SPU (SPU = stereo pick-up). Dziesięć lat później na rynek trafiła pierwsza wkładka z ruchomym magnesem, model M-15, a po kolejnych ośmiu latach modele z ruchomą cewką, MC-20 i MC-20 MKII. Dziś Ortofon oferuje szeroką gamę wkładek gramofonowych, zarówno dla miłośników domowych odsłuchów (HiFi), jak i dla DJ-ów. Pośród tych pierwszych, jak już wspominałem, królują wkładki od bardzo tanich, przez niedrogie, po te z poziomu średniego, popularne zarówno za sprawą cen, jak i bardzo dobrego stosunku tychże do oferowanej jakości brzmienia. Na górze oferty znajdują się dobrze znane, nazywając rzeczy po imieniu, już drogie modele zaliczane do serii Exclusives takie jak MC Windfield Ti, MC Anna, MC Expression, czy topowa MC Anna Diamond. Mówimy tu już o poziomie od ponad 20 do ponad 40 tys. złotych, słowem o wkładkach przeznaczonych dla najbardziej wymagających miłośników LP. Najnowszym dodatkiem do oferty jest testowany model wkładki z ruchomą cewką, MC Verismo. Na stronie www duńskiego producenta czytamy: Najważniejszym celem firmy Ortofon jest ciągłe podnoszenie poprzeczki w zakresie prawdziwej, wiernej i dokładnej reprodukcji nagranego dźwięku. Chcemy zaoferować słuchaczom najlepsze możliwe wrażenia muzyczne poprzez połączenie innowacji i wiedzy technicznej, pozwalając im doświadczyć prawdziwych emocji ukrytych w muzyce. ▌ MC VERISMO MODEL VERISMO ZOSTAŁ OPRACOWANY w oparciu o, jak zapewnia producent, „rozległą wiedzę na temat rezonansów, różnych kształtów i właściwości materiałów, a także magnetyzmu, projektowania mechanicznego i technologii”. Producent wyjaśnia również skąd wzięła się nazwa tego modelu: Nazwa Verismo pochodzi od włoskiego „vero”, co oznacza „prawdę” rozumianą także jako „realizm”. Verismo był postromantycznym gatunkiem operowym, wywodzącym się z włoskiego ruchu literackiego istniejącego pod koniec XIX i na początku XX wieku. Tradycja operowa Verismo związana jest z włoskimi kompozytorami, takimi jak Pietro Mascagni, Ruggero Leoncavallo, Umberto Giordano, Francesco Cilea i Giacomo Puccini, którzy starali się przedstawiać świat z większym realizmem. Przyjrzyjmy się samej wkładce. Pierwszy zaskakujący element to ogromne i bardzo ciężkie (jak na wkładkę) opakowanie. Oprócz niej, instrukcji w postaci sporej książeczki, dostajemy także komplet śrubek, oraz elegancki śrubokręt i pędzelek do czyszczenia igły (oba z metalowymi trzonkami). Zaskakująca jest również przykręcona do plastikowej płytki wkładka, a to za sprawą wielce oryginalnego kształtu jej body. Niełatwo jest go nawet opisać – to z grubsza litera n, z tym że jedna „nóżka”, ta z pinami jest krótsza i chudsza niż druga, w której zamontowano igłę/wspornik oraz napęd wkładki. Jak podaje producent korpus wkładki MC Verismo wykonano z tytanu w technice, której pionierem jest firma Ortofon, nazwanej SELECTIVE LASER MELTING (SLM). Technika ta pozwala na precyzyjną kontrolę gęstości materiału z którego zbudowany jest korpus, gwarantując tym samym – jak czytamy – ekstremalnie wysokie tłumienie wewnętrzne. Obudowa powstaje warstwowo ze spiekanego sproszkowanego metalu nanoszonego cienkimi warstwami, jedna po drugiej. MC Verismo wykorzystuje igłę Ortofon Replicant 100. Jest to igła ze szlifem typu Line Contact, która wyróżnia się wąską i długą powierzchnią styku, przez co jest bardzo zbliżona do kształtu rysika wycinającego rowek w matrycy. Ma to, zdaniem producenta, zapewniać „superprecyzyjny odczyt sygnału zapisanego w rowku płyty winylowej”, wyjątkowo niski poziom zniekształceń oraz „rozszerzony zakres reprodukowanych częstotliwości”. Wspornik Verismo wykonano z diamentu, który ze względu na swoją twardość i krystaliczną strukturę zapewnia, według producenta, optymalne połączenie igły z armaturą wkładki. Napęd oparto o silne, ale relatywnie lekkie magnesy neodymowe, natomiast cewki wykonano z opracowanego przez Ortofona materiału o nazwie AUCURUM, w którym wykorzystano pozłacaną beztlenową miedź 6NX. Armaturę wykonano ze specjalnego stopu o niższej magnetyczności niż zwykle stosowane w tym miejscu żelazo. Wewnątrz układu magnetycznego konstruktorzy użyli opracowane przez Ortofona rozwiązanie o nazwie FIELD STABILIZING ELEMENT (FSE). Element stabilizujący pole (FSE) to mały cylinder z materiału przewodzącego, strategicznie umieszczony wewnątrz systemu magnesów, który gwarantuje, że pole magnetyczne pozostaje stabilne niezależnie od ruchu armatury. Jeszcze jednym specjalnym rozwiązaniem zastosowanym we wkładce MC Verismo, jak twierdzi producent, jeden z ważniejszych, to opatentowany przez Ortofona WIDE RANGE DAMPING SYSTEM (WRD), czyli szerokopasmowy system tłumienia (wibracji). W tym systemie pomiędzy dwoma gumowymi elementami tłumiącymi, z których każdy ma inną charakterystykę, umieszczono maleńki platynowy krążek. System zawieszenia testowanej wkładki wykorzystuje również nowo opracowaną mieszankę gumową, zaprojektowaną tak, aby jeszcze bardziej wzmocnić efektu tłumienia. Jak podaje producent, dzięki zoptymalizowanej wadze i umiarkowanej podatności MC Verismo może być stosowana z większością współczesnych ramion gramofonowych. Dostarczany przez nią dość niski sygnał – 0,2 mV – wymaga przedwzmacniacza gramofonowego z dość wysokim wzmocnieniem. Optymalna siła nacisku igły wynosi (aż) 2,6 g, a sugerowana impedancja to 10 Ω. ▌ ODSŁUCH ⸤ JAK SŁUCHALIŚMY Ustawianie Verismo okazało się mocno wymagające. Jasne, że każdej wkładce należy poświęcić sporo czasu, jest to w końcu warunkiem koniecznym uzyskania optymalnego brzmienia. Jasne jest również, że tym droższym czasu poświęcam jeszcze więcej – z nich da się wycisnąć jeszcze więcej jakości niż z tych tańszych. W przypadku Ortofona zaczęło się od... śrubek mocujących w headshellu. Z uwagi na specyficzny kształt korpusu wkładki otwory (na szczęście gwintowane!) są zdecydowanie płytsze niż w większości znanych mi kartridżów. Stąd też zamiast używanych standardowo śrubek musiałem sięgnąć po parę dostarczoną wraz z Verismo, prawie o połowę krótszych. Igła tej wkładki ustawiona jest w taki sposób, że wystaje ona przed korpus, dzięki czemu doskonale ją widać przy ustawianiu – to duży plus. Tyle że, znowu, kształt korpusu nie ułatwia łapania równoległości do linii szablonu, przez co drobnych poprawek musiałem wykonać sporo zanim uzyskałem ustawienie, które uznałem za optymalne. Choć niski poziom sygnału wyjściowego i sugerowane bardzo niskie obciążenie sugerowały wykorzystanie przedwzmacniacza ESE Lab Nibiru, który preferuje współpracę z niskoomowymi i niskopoziomowymi kartridżami, pozostałem przy GrandiNote Celio mk IV, gdzie także da się ustawić obciążenie wysokości 10 Ω. Zrobiłem tak dlatego, że wszystko odbywało się po dłuższej świątecznej przerwie, po której to właśnie z Celio słuchałem wkładki Air Tight PC-3. |
Włoski przedwzmacniacz ze wzmacniaczem GrandiNote Shinai łączyła fantastyczna łączówka Bastanis Emperial, a integra napędzała kolumny Ubiq Model One Duelund Edition. Kolejne drobne korekty ustawień (azymutu i VTA) wykonywane z pomocą krążka testowego zajęły mi jeszcze trochę czasu, aż w końcu system był gotowy do pracy, albo zabawy – zależy jak na to spojrzeć. JUŻ PIERWSZA PŁYTA, CYFROWO ZREALIZOWANY krążek Spyro Gyra, o którym pisałem wielokrotnie w ostatnich miesiącach testując wiele wkładek, pokazała, że co prawda będę musiał wykonać pracę (opisać co słyszę), ale będzie to jednocześnie prawdziwa frajda. Ortofon MC Verismo to bowiem wkładka od pierwszych chwil oferująca kapitalnie otwarte, wysoce rozdzielcze, doskonale poukładane, płynne i spójne brzmienie. Wszystko to przekładało się na prezentację, która wywołała uśmiech na mojej twarzy. A po chwili lekki grymas, bo pokazała również, że w moim systemie doskonale sprawdziłaby się wkładka jeszcze lepsza niż (także mający już swoje lata) znakomity Air Tight. Duńska wkładka zagrała Spyro Gyrę z, za przeproszeniem, jajem – żywo, dynamicznie, energetycznie, ale jednocześnie fantastycznie muzykalnie. To taki właśnie rodzaj muzyki, niezbyt skomplikowanej, niekoniecznie wybitnej od strony artystycznej, ale niesamowicie przyjemnej, relaksującej i jednocześnie angażującej. I w taki właśnie sposób zagrała ją wkładka Ortofona. Po rock-pop-jazzie (to moje, niekoniecznie fachowe określenie) Spyro Gyry zmieniłem całkowicie klimat sięgając po genialny krążek Paco Peny i jego zespołu, wydany przez Deccę, a mianowicie Flamenco puro live. Testowany Ortofon usadził mnie w drugim rzędzie widowni, co zapewniło mi bliski kontakt z występującymi artystami, ale i sprawiło, że scena była wyjątkowo szeroka. Skrajny śpiewak siedział po lewej, nawet na lewo od lewej kolumny. Chórek, śpiewający i klaszczący siedział bliżej środka sceny, ale dalej ode mnie niż główny śpiewak. Gitarzysta z kolei znajdował się bliżej środka, ale mniej więcej w tej samej odległości co śpiewak. Po prawej stronie tańczyli tancerze, stamtąd również dochodziło klaskanie. Szerokość sceny i wyjątkowy realizm prezentacji sprawiały, że odruchowo wodziłem wzrokiem za poszczególnymi wykonawcami nieźle gimnastykując mięśnie szyi. Uderzenia obcasów tancerzy w drewniany parkiet z moim PC-3 wydawały się mieć nieco więcej mocy, ale i z Verismo kurz unosił się intensywnie z desek. Wkładka Ortofona wydawała się ciut bardziej skupiać na fazie ataku (stuknięcia) dzięki czemu znakomicie oddawała zarówno szybkość każdego z nich, nadążając nawet gdy ta osiągała niebotyczne wartości, jak i doskonale je różnicowała. Absolutnie genialnie „widać” było przemieszczanie się tancerzy po ogromnej scenie z prawej strony do lewej i z powrotem. Pięknie, przekonująco zabrzmiały również dźwięczne kastaniety. Gitara mistrza zachwycając barwą brzmiała jednocześnie odrobinę za „chudo” na moje ucho, za mało było w niej drewna i to struny grały główną rolę. Oczywiście po części była to kwestia stylu grania Paco, ale (porównując do Air Tighta) raczej nie tylko. Zaznaczę jednakże, że wkładkę dostałem (jak mi się wydaje, sądząc po stanie opakowania) zupełnie nową, a czasu na test nie było zbyt wiele. W trakcie odsłuchów i wygrzewania się wkładki, która na początku spędziła może z dziesięć godzin ze specjalną płytą przyspieszającą ten proces, to właśnie przede wszystkim średnica i wyższy i średni bas stopniowo się wypełniały, więc zakładałem na tym etapie, że z czasem osiągną one maksymalny stopień nasycenia. Co się później potwierdziło. Doskonale za to było słychać, jak dobrze Verismo radzi sobie z oddawaniem najszybszych nawet impulsów, zarówno z atakiem, jak i błyskawicznym tłumieniem/zatrzymywaniem. Całość występu wypadła z Verismo bardzo, ale to bardzo ogniście, żywo, zapewniając mi doświadczenie przywołujące wrażenie z jedynego tego typu występu na żywo, na jakim miałem okazje być. Absolutnie genialnie z Verismo wypadła płyta Etty Cameron Etta, gdzie uwagę skupiał na sobie gęsty, ciemny, lekko chropowaty, kipiący emocjami wokal artystki. Artystka – tak to widziałem oczami wyobraźni – siedziała na wysokim stołku, wyraźnie przed resztą zespołu, trójwymiarowa, namacalna, elektryzując swoim głosem. Za nią, pośród wszystkich instrumentów, wyróżniała się po pierwsze trąbka. Byłą ona chropowata i lśniąca, otwarta, swobodna, ale gdy trzeba było również matowa, przygaszona. Wyjątkowo dobrze na tym krążku nagrano także perkusyjne przeszkadzajki, których dźwięczność, wręcz świdrująca chwilami uszy, jest absolutnie wyjątkowa podnosząc poziom realizmu tych nagrań na jeszcze wyższy poziom. Ogromną rolę odgrywała i bardzo wysoka rozdzielczość, i przeogromna ilość informacji prezentowanych przez Verismo, a także jej umiejętność doskonałego różnicowania w zakresie barwy i dynamiki, także tej na poziomie mikro. Ortofon wszystkie te precyzyjnie, wyraziście prezentowane elementy potrafi złożyć w wyjątkowo spójną, płynną całość angażującą słuchacza (przynajmniej mnie) bez reszty. Album Amused to death Rogera Watersa (plus kilka innych krążków) posłużył mi do sprawdzenia rockowego zacięcia duńskiej wkładki. Choć nie tylko. Watersa wybrałem także z uwagi obecności wyjątkowych efektów przestrzennych. MC Verismo już wcześniej pokazała się przecież z bardzo dobrej, by nie rzec wyjątkowej, strony w tym zakresie. Nie inaczej było i tym razem. Pośrodku, na linii kolumn znalazło się miejsce dla ciepłego, nasyconego, odpowiednio chropowatego głosu Rogera, tudzież innych, równie przekonujących wokali. Nie było one aż tak genialnie realistyczne i namacalne jak z ANALOG RELAX EX-500 (jak ją pamiętam), ale różnica była niewielka. Za to, gdy pojawiały się wspomniane efekty przestrzenne z dźwiękami rozrzuconymi daleko poza, nazwijmy to, podstawową sceną, Ortofon wykonywał fantastyczną robotę lokując je precyzyjnie w dowolnym miejscu, które wykombinowali sobie realizatorzy nagrania. Głosy (na szczęście nie w mojej głowie, a z płyty :)) dochodziły do mnie a to z balkonu po lewej, a to zza drzwi po prawej. Grzmoty pojawiały się wysoko ponad sufitem, a chór śpiewał gdzieś „tam”, kilkadziesiąt metrów za sceną, itd. Każdy z tych dźwięków materializował się w odpowiednim miejscu w sposób przekonujący, a czasem, mimo bardzo dobrej znajomości tych nagrań, nawet zaskakujący. Ujmując rzecz krótko, choć to album mocno ograny, jego odsłuch z wykorzystaniem Verismo okazał się niezwykle ciekawy po prostu dlatego, iż było to jedno z lepszych, a może i najlepsze odtworzenie tego krążka jakie u siebie słyszałem. Tym bardziej że, co potwierdziły kolejne albumu Floydów, Dire Straits, Marillionu, czy Guns N’ Roses, w miarę wygrzewania (to apropos tego, o czym pisałem na początku) środek pasma nabierał masy, nasycał się i wypełniał, a w takiej muzyce gęsta, mocna średnica to podstawa by choćby gitary elektryczne brzmiały prawdziwie. Do tego potrzebna jest również umiejętność oddania pewnej surowości, drapieżności brzmienia tego instrumentu. By to było możliwe średnicę należy zaprezentować w gęsty sposób, ale bez jej ocieplania i wygładzania – słowem dokładnie tak, jak to robiła MC Verismo. Czy to Gilmour, Knopfler, czy Slash, instrument każdego z nich miał i odpowiednie „mięcho” i „pazur”, lekkość, swobodę, ale i rockową moc, energię, wręcz „kopa”. Muzyka rockowa, nawet w najgęstszych momentach, była przez testowaną wkładkę grana absolutnie swobodnie, z rozmachem, na luzie, ale i dobrą kontrolą. Ten ostatni aspekt jest istotny o tyle, że większość takich nagrań nie oferuje w pełni audiofilskiej jakości realizacji, Ortofon odgrywał więc rolę cerbera, który, choć potrafił „przyłoić” także na dole pasma, pilnował porządku, nie pozwalał by w muzykę wkradał się chaos, nie dawał basowi możliwości „rozłażenia się”. Muzyka miała więc odpowiedni drive i brzmiała czyściej, klarowniej niż to ma miejsce w przypadku wkładek, które nieco podgrzewają (zwłaszcza) środek pasma. ▌ PODSUMOWANIE NAJKRÓTSZE PODSUMOWANIE MOJEGO DOŚWIADCZENIA z Ortofonem MC Verismo brzmiałoby: to jedna z 3-4 najlepszych wkładek, jakich miałem okazję słuchać w moim systemie. Umieściłbym ją gdzieś w połowie skali między bajecznie gładkimi i muzykalnymi wkładkami KONDO IO-M i Analog Relax EX-500, a niebywale rozdzielczymi, dokładnymi topowymi wkładkami MURASAKINO SUMILE, czy Air Tight Opus 1. Rozdzielczość, precyzja, czystość, transparentność, spójność każdej z tych wkładek, wliczając w to MC Verismo, są na niebotycznym poziomie. Tyle że te pierwsze są ciut cieplejsze, gęstsze, a przez to przemawiają bardziej do osób skupiających się na samej muzyce i emocjach. Te drugie z kolei przekonują do siebie w pierwszym rzędzie tych, którzy szukają najlepszych wydań, lubią je porównywać, lubują się w wynajdywaniu drobnych detali i subtelności, które z tymi wkładkami są bardziej wyeksponowane, a przez to łatwiej dostępne. Testowana wkładka Ortofona ma szansę przemówić do jednych i do drugich, będąc doskonałym partnerem dla systemów z wysokiej i bardzo wysokiej półki, czyli takich, które będą potrafiły wykorzystać jej przeogromny potencjał. Dlatego też otrzymuje ona nasze wyróżnienie ˻ RED Fingerprint ˺. ■ Dane techniczne (wg producenta)
Typ wkładki: Moving Coil Dystrybucja w Polsce ul. Łuki Wielkie 3/5 02-434 Warszawa | POLSKA www.EIC.com.pl |
- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta - Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa - Końcówka mocy Modwright KWA100SE - Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100 - Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11 - Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator |
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM) - Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC - Kolumny: Bastanis Matterhorn - Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr - Słuchawki: Audeze LCD3 - Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako - Przewód głośnikowy - LessLoss Anchorwave - Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3 |
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence - Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R) - Stolik: Rogoż Audio 4SB2N - Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity