pl | en

MUZYKA | „Oto płyta” |6|

HELMUT NADOLSKI
Meditation/Medytacje

Data wydania: 1974

Wydawca: Veriton Records SXV-786

helmutnadolski.info


POLSKA


„Oto płyta…” to seria poświęcona wyjątkowym polskim albumom muzycznym, ze szczególną uwagą zwróconą na ich brzmienie i sposób wydania. W szóstym odcinku tego cyklu prezentujemy płytę wyjątkową – wydany w 1974 roku i potem nigdy nie wznawiany album HELMUTA NADOLSKIEGO.

| PROGRAM |
Strona A
Meditation/Medytacje
Strona B
Meditation/Medytacje

łyta Meditation/Medytacje HELMUTA NADOLSKIEGO to zapis koncertu, jaki miał miejsce w kościele św. Jerzego w Sopocie w dniu 27.08.1974 roku. Oprócz lidera, grającego na kontrabasie, w nagraniu dział wzięli również CZESŁAW NIEMEN na syntezatorze minimoog, ANDRZEJ NOWAK na kościelnych organach oraz recytujący teksty Nadolskiego aktor, OLGIERD ŁUKASZEWICZ. To jedna z najciekawszych płyt z muzyką awangardową, jakie ukazały się Polsce w latach 70. Znalazła się w zbiorze dziesięciu płyt, które chciałbym widzieć w najlepszych możliwych remasterach pod partonatem „High Fideity” (więcej TUTAJ).

Fragment wywiadu-rzeki, jaki z Tomaszem Jaśkiewiczem przeprowadził Witold Górka, w którym wielokrotnie pada nazwisko Nadolskiego, rozpoczyna się od w ten sposób:

Przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych odsłonił zupełnie nową twarz polskiego rocka. Big-beat kojarzony z infantylnymi piosenkami albo podejrzaną ludowością ujawnił swoją dojrzałość i śmiałość do eksperymentów.
Tomasz Jaśkiewicz, Witold Górka, Byłem gitarzystą Niemena, Warszawa 2014, s. 191

Jaśkiewicz wymienia w tym kontekście nagrania „Niemena z Helmutem”, z SBB i „amerykańskie”. Dorzuca do tego płyty Nalepy, Breakoutu oraz Dżambli. Górka uzupełnia tę listę o Andrzeja Zauchę z Anava, zespoły Nurt, Zdrój Jana, Klan z Mrowiskiem oraz Skaldów z progresywnymi albumami Od wschodu do zachodu słońca i Krywań, Krywań. To swoiste who is who tego, co najlepsze w muzyce tamtego okresu i co było porównywalne artystycznie z najciekawszymi nagraniami w Europie i USA.

| ARTYSTA

Nieprzypadkowo tę listę otwiera Nadolski. Jak pisze na swoim blogu „Książki z papieru...” MariosBe „Helmut Nadolski – wielki, łysy, brodaty, awangardowy kontrabasista. Na instrumencie gra głównie smyczkiem. W mediach do dziś nazywany jest artystą kontrowersyjnym.” Jeszcze raz rzućmy okiem do książki duetu Jaśkiewicz & Górka:

Helmut Nadolski, artysta totalny, muzyk osobny, kontrabasista związany z muzyką free-jazzową i współczesną. Pojawił się w zespole Niemena i nadawał mu coraz bardziej awangardowy charakter.

Urodzony w 1942 roku w Gdańsku (stąd imię), mieszkający obecnie w Niemczech artysta jest nominalnie muzykiem, ale realnie nie daje się zamknąć w żadne ramy. Dobrze oddaje to wpis w Wikipedii: „polski kompozytor, kontrabasista, poeta, aktor, performer, artysta multimedialny. Jedna z najbarwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej sceny muzycznej”. Występy traktował jak performance, strasząc widzów mocnymi uderzeniami czyneli. Ale to nagrane właśnie z nim płyty Niemena są najlepsze, najbardziej dojrzałe i przetrwały próbę czasu.

Marionetki Grupy Niemen w reedycji Warner Music Poland na dwóch płytach CD

Współtworzył Grupę Niemen, działającą w latach 1971-1973. W jej drugim składzie grali muzycy, którzy później stworzą zespół SBB. W Polsce grupa nagrała dwie płyty: Niemen vol. 1 oraz Niemen vol. 2 (tzw. Marionetki, 1972; recenzja wznowienia TUTAJ), a rok później, w Niemczech Strange Is This World.

Przed nagraniem kolejnej Nadolski odszedł z zespołu. Wcześniej, z samym Niemenem, nagrał również muzykę do filmu Janusza Kondratiuka pt. Dziewczyny do wzięcia, a na Jazz Jamborie 1972 zagrali razem w utworze Kattorna. Zapis koncertu ukazał się dopiero w 2009 roku na dwupłytowym albumie CD zatytułowanym Kattorna JJ72/Pamflet na ludzkość JJ75.

W latach 80. tworzył z rożnymi artystami znakomite widowiska, pisał muzykę teatralną. W 1984 roku ukazało się limitowane do 650 sztuk wydawnictwo zatytułowane Jubileuszowa Orkiestra Helmuta Nadolskiegoi - dzisiaj biały kruk; ceny tej płyty w dobrym stanie wahają się między 1500, a nawet 2000 złotych. W połowie lat 80. zamieszkał w Berlinie, czym w symboliczny sposób zatoczył koło. Wciąż działa artystycznie.

Meditation/Medytacje były pierwszą solową płytą Nadolskiego i jednocześnie najbardziej znaną. Zawdzięcza to, jak się zakłada, udziałowi w jej nagraniu Niemena. Może to jednak krzywdząca opinia, bo równie prawdziwe byłoby stwierdzenie, że pomogło mu wydanie krążka przez znaną wytwórnię, z dobrą dystrybucją, także międzynarodową (na okładce znajdziemy adres polskiego eksportera). Albo jeszcze inaczej – zawarta na niej muzyka była inspiracją dla wielu polskich muzyków i melomanów. Zapewne, jak w życiu, prawda jest jeszcze gdzie indziej.

|PERSONEL|
Helmut Nadolski – muzyka, słowa, kontrabas
Andrzej Nowak – organy (2)
Czesław Niemen – Moog
Olgierd Łukaszewicz – recytacja

Na płycie znalazła się tytułowa suita, sztucznie podzielona na dwie części. Autorem muzyki jest Helmut Nadolski, który napisał również rozmyślania, deklamowane w czasie koncertu przez Olgierda Łukaszewicza, wówczas 28-letni aktora, związanego w latach 1973-1974 z Teatrem Współczesnym. Na minimoogu, czyli małej wersji syntezatora Moog, zagrał Czesław Niemen. Więcej o tym instrumencie pisaliśmy w recenzji płyt zespołu Popol Vuh TUTAJ.

Płyta ta łączy dwa okresy działalności Czesława Niemena – właśnie skończył on przygodę z niemieckim odziałem wytwórni CBS, rozstając się z grupą SBB, a jeszcze nie powstał Niemen Aerolit. W tej pierwszej formacji grał z Nadolskim, a w tej drugiej z Andrzejem Nowakiem, który zagrał na Medytacjach na kościelnych organach (w niektórych partiach suity). Nowak był pianistą, autorem jednego z hymnów Piwnicy pod Baranami, był też kierownikiem muzycznym zespołu towarzyszącego Maryli Rodowicz. Z Niemenem nagrał płytę Niemen Aerolit, wydaną w 1975 roku przez Polskie Nagrania. Zmarł 17 sierpnia 2015 roku i leży na krakowskim Cmentarzu Podgórskim.

| NAGRANIE

Człowiek | Za nagranie odpowiada pan MIECZYSŁAW SERAFIN. W zbiorach portalu discogs.com znajdziemy tylko jedną jego realizację – właśnie płyty Nadolskiego. A to dlatego, że to postać znana przede wszystkim w Polskim Radiu. W Słowniku dziennikarzy i publicystów Pomorza. 1945 – 2005 znajdziemy dwóch Mieczysławów o nazwisku Serafin – komandora Marynarki Polskiej, redaktora naczelnego „Przeglądu Morskiego” oraz realizatora dźwięku, o którym mowa (w formacie PDF dostępny TUTAJ; dostęp: 13.05.2020):

SERAFIN, Mieczysław. Dziennikarz radiowy. Ur. 15 marca 1949 r. w Łącznej, pow. Szczecinek. Absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Gdańskiej (1971). Od pierwszego roku studiów działał w Studenckiej Agencji Radiowej, przez trzy lata był redaktorem naczelnym studenckiego radia. Od roku 1973 w Rozgłośni Polskiego Radia w Gdańsku, początkowo jako inżynier dźwięku, od 1975 roku w Redakcji Informacji: reporter, kierownik redakcji. Laureat nagrody prezesa Komitetu ds. Radia i Telewizji. Odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi (1978) i medalem „Za zasługi dla Marynarki Wojennej”. W SDP w latach 1980–1982, w SDRP od 1982 roku.

Jak sam pisze, na Wybrzeże zjechał „zaraz po maturze”, w 1966 roku, po czym rozpoczął studia na Politechnice Gdańskiej. A tam:

…trafiłem tam gdzie trafić należało – do słynnej 16-tki. Mało kto wiedział, że tam właśnie trafiało się do szeregów Agencji. Dla zmylenia przeciwnika, Jego Magnificencji Rektora i Komitetu Zakładowego Przewodniej Siły kadrowa formacja używała nazwy Studencka Agencja Radiowa.

Mieczysław Serafin, Zwierzenia agenta SAR, www.pg.gda.pl, dostęp: 13.05.2020

Oddział SAR Politechniki Gdańskiej był jednocześnie Studiem Centralnym SAR, do którego przyjmowano studentów z różnych wydziałów i uczelni. Pod koniec 1969 roku studio przeszło gruntowną przebudowę i powstały: reżyserka, amplifikatornia, taśmoteka, redakcja, gabinet naczelnego, klub itd. W SAR pan Mieczysław  Serafin „Chudy” działał w latach 1966 -1972. W latach 1970-1972 był jego prezesem.

Wprawdzie nadzorował ją redaktor naczelny z klucza nomenklaturowego, a członkowie redakcji musieli obowiązkowo uczestniczyć w pochodach pierwszomajowych i mieli „opiekuna” z SB, ale – jak czytamy w Buncie Anny Machcewicz, „udało im się wywalczyć skrawek niezależności”. I dalej: „Jeden ze studenckich radiowców, Mieczysław Serafin, opowiadał, że „opiekuna starano się oswoić, zagadywano go i podawano »herbatkę z duszą«”.

Później zagarnęło go Polskie Radio, a konkretnie jego gdański odział. Jak podaje „Encyklopedia Teatru Polskiego”, w latach 1973-1980 zrealizował w nim wiele audycji radiowych. To wówczas musiał zostać wynajęty, wraz z urządzeniami, do rejestracji sopockiego koncertu Helmuta Nadolskiego. Pomóc mogło to, że 6 kwietnia 1974 radiu Gdańsk uruchomiono studio nagrań stereofonicznych, dostępny był więc potrzebny sprzęt.

Talenty pana Serafina zostały odpowiednio docenione – w późniejszych latach był prezesem Radia Gdańsk. Niemal godzinne spotkanie z nim można znaleźć na YouTube (dostęp: 13.05.2020).

Miejsce | Meditation to płyta koncertowa, choć publiczności na niej niemal nie uświadczysz. Materiał został nagrany za jednym podejściem, w autentycznej przestrzeni. Wszyscy, którzy choć raz byli w Sopocie ją znają, choćby z widzenia – to kościół pod wezwaniem św. Jerzego, którego wejście główne jest jednym z pierwszych widoków, który ukazuje się naszym oczom, kiedy ze stacji kolejowej wkraczamy na ulicę Bohaterów Monte Cassino, czyli tak zwany Monciak.

Kościół pod wezwaniem św. Jerzego, Sopot (2015); foto: Jakub Murat (Muri)/Wikipedia

Ponieważ jesteśmy z żoną fanami tego kurortu, mamy tam przyjaciół (pozdrawiamy Mariana i Andrzeja!), więc regularnie tam bywamy. Za każdym razem staram się też wejść do kościoła o którym mowa i wsłuchać się w ciszę, czy aby gdzieś nie wybrzmiewają dźwięki organów, na których w czasie koncertu grał Andrzej Nowak, czy może minimoog Czesława Niemena nie wygenerował dźwięków, które dopiero teraz, po latach wracają jako repryza, czy wreszcie nie usłyszę kontrabasu lidera.

Głupie, romantyczne gadanie, ale tak już mam, nic na to nie poradzę. Wszyscy mogą zresztą zmierzyć się z akustyką sopockiego kościoła, słuchając płyty. To całkiem duża, neogotycka budowla, od 1945 roku służąca jako kościół garnizonowy, a wcześniej świątynia protestancka.

| WYDANIE

Płyta została wydana przez polską wytwórnię Veriton Records w 1974 roku, co łączy z sobą i miejsce koncertu, i płytę. Przypomnijmy, że kościoły były w czasach PRL jedynym miejscem, gdzie artyści mogli w miarę swobodnie koncertować, z czego korzystał – dla przykładu – Józef Skrzek z zespołu SBB.

Veriton było polską wytwórnią płyt gramofonowych, założoną w 1959 roku i prowadzoną przez Stowarzyszenie „Pax”, czyli organizację utworzoną przez działaczy przedwojennego Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga. Miało ono skupiać wokół siebie katolików współpracujących z władzami komunistycznymi i tak naprawdę wymierzone było w kościół katolicki. Dopiero po 1956 roku przyjęło bardziej ugodową linię, a po 1980 roku cześć jego działaczy wspierało Solidarność.

W każdym razie w 1968 roku zdecydowano, że Veriton specjalizować się będzie w muzyce poważnej, przede wszystkim religijnej, choć w późniejszych latach ukazało się również wiele płyt z muzyką popularną. Ale nie tylko – w jej ofercie znajdziemy również monofoniczny singiel jazzowego kwartetu Andrzeja Kurylewicza, Somnambulicy. Jak czytamy w Wikipedii, z logo wytwórni ukazało się w sumie 923 pozycji.

Poligrafia | Płyta ma charakterystyczną, monochromatyczną okładkę z niebieskimi akcentami, ze zdjęciem autorstwa Grzegorza Klimowicza; za całość odpowiadała pani Magdalena Wardas. Na zdjęciu Nadolski idzie boso, z butami w ręku, brzegiem morza; na jego piersi odcina się sporej wielkości krzyżyk. Nazwisko lidera oraz tytuł podkreślono niebieskim kolorem, a pod tytułem znalazł się fragment rozmyślań Nadolskiego, które były recytowane w czasie koncertu przez Olgierda Łukaszewicza. Ciekawe jest to, że fragment ten został podany w języku angielskim, a sama płyta funkcjonuje z podwójnym tytułem: angielskim i polskim. Krótką notkę zamieszczoną na odwrocie płyty napisał Czesław Niemen (także w wersji angielskiej).

Dodruk | Niemal wszystkie egzemplarze płyty Meditation/Medytacje, które życiu widziałem, zarówno na żywo, jak i w internecie, mają czerwoną wyklejkę. Jeśliby chodziło o wydawnictwo Polskie Nagrania „Muza” oznaczałoby to drugie z kolei wydanie. W przypadku Veritonu właśnie czerwona naklejka jest tą „właściwą”, tym bardziej, że zazwyczaj nie było kolejnych wydań, a jedynie – choć to też rzadko – dodruki. Kiedy więc zobaczyłem na aukcji w OLX.pl płytę Nadolskiego z wyklejką w kolorze bananowym (jasnożółtym), po prostu musiałem ją mieć.

Czy to jest późniejsze wydanie? To akurat proste – nie, to nie jest późniejsze wydanie. W obydwu przypadkach zgadzają się numery katalogowe, informacje wycięte na wewnętrznej części płyty, jak również wielkość zajętego przez rowki miejsca. Wszystko wskazuje więc, że jest to albo to samo wydanie, jedynie ze zmienioną wyklejką, albo dodruk z wykorzystaniem tych samych matryc. I stawiałbym chyba na to drugie.

Odsłuch wykazał bowiem niewielkie, ale jednak, różnice między obydwoma płytami. Wersja „czerwona” miała bardziej ekspansywną scenę dźwiękową, była trochę bardziej rozdzielcza. Wersja „żółta” pokazywała wszystko trochę bardziej na wprost i nie w tak plastyczny sposób. Jak mówię, to nie są duże różnice. Mogłyby zresztą wynikać z tego, że wersja „żółta” – jeśli mam rację – pochodziła z dalszego tłoczenia, kiedy to matryca była bardziej zużyta. I jeszcze jedno – za tym, że to późniejsza wersja mogłaby przemawiać pieczątka na tylnej stronie okładki, zmieniająca cenę z 65 na 180 zł, co wskazywałoby na późniejszy termin wystawienia jej do sprzedaży.

To jedna z tych płyt, które nigdy nie doczekały się wznowienia – ani w wersji LP, ani CD. Nie wiadomo nawet, czy wciąż istnieją taśmy „master”. Na szczęście można ją dostać w dobrej jakości (EX+) już za jakieś 200 złotych, nie jest więc droga.

| DŹWIĘK

Płyta rozpoczyna się mocnym dźwiękiem dzwonków – takich, które używane są do sygnalizowania przez ministrantów Podniesienia, a zaraz potem dźwiękami uderzanego kilkakrotnie gongu. Okazuje się jednak, że gong pochodzi z mooga, a nie jest „żywy” – tak to przynajmniej słychać. Dzwonki o których mowa są nieco przesterowane, a przez to zniekształcone. Słuchałem ich na trzech rożnych egzemplarzach, z różnymi wkładkami i zawsze miały tę wadę. Wydaje mi się więc, że to nie jest problem odczytu krążka, a jego tłoczenia (lub nacięcia). W połowie pierwszej strony odzywają się ponownie i wtedy słychać je znacznie lepiej.

To bardzo trudna do poprawnego odtworzenia płyta, dlatego warto ją mieć w jak najlepszym stanie. Została nagrana stosunkowo cicho, mnóstwo w niej powietrza, ciszy, półcieni dynamicznych. Dźwięk nie jest blisko, a w perspektywie – to pogłos kościoła, który został wykorzystany niemal do maksimum. Najbliżej ustawiony został oczywiście głos Olgierda Łukaszewicza. Jest on młody, stosunkowo wysoki. Ma jednak niezłe nasycenie i całkiem dobrą „bryłę” 3D. Lekko podkreślone są w nim sybilanty, ale nie przeszkadzają, a dodają nagraniu świeżości.

Z kolei ograny są daleko, nie zdecydowano się nagrać ich z bliskiej odległości. Wszystko to składa się na odrealniony przekaz, jak ze snu, albo jak z teatru. Z pewnej odległości, z dużym pogłosem, podany jest także kontrabas lidera, na którym najpierw (na stronie A) gra głównie smyczkiem, a na stronie B częściowo w idiomie jazzowym, wydobywając z instrumentu niesamowite brzmienie.

Moog Niemena nie jest wcale eksponowany, jak można by się spodziewać. Ma za zadanie wybrzmiewać pod spodem, kreować barwę i nastój, a nie przykuwać uwagę. Ta skierowana jest na Nadolskiego. A ten, jak się wydaje, został wzmocniony za pomocą wzmacniacza, a dźwięk został nagrany nie z linii, ale z perspektywy, za pomocą mikrofonu. Mogę się mylić, to nie jest „przezroczyste” akustycznie nagranie, ale stawiałbym właśnie na taką aranżację.

Uwagę w tym nagraniu zwraca wyjątkowa przestrzeń, otwierająca się między głośnikami. Nie jest ona zbyt szeroka, tego nie dostaniemy, ale jest naprawdę głęboka. Rejestracja jest typowa dla tamtego okresu, to jest niezbyt wypełniona, raczej lekka i bez jakiejś wybitnej rozdzielczości – Medytacje są klasycznym „produktem” połowy lat 70. w PRL.

Ale też muzyka powoduje, że odbieramy ten krążek bardziej organicznie, spójnie, nie zwracamy uwagi na jakość nagrania aż tak bardzo, jakbyśmy to robili słuchając – dla przykładu – Niemena. Posłuchajcie państwo fragmentu otwierającego stronę B – ileż tu powietrza, jaka głębia! Moog Niemena buduje brzmienie jak z filmów SF, a Nadolski kładzie na to dźwięki, które nadają wszystkiemu „ziemski” wymiar. Łukaszewicz wykorzystuje swoje aktorskie doświadczenie i mówi tak, jakby był na scenie i deklamował Wielką Improwizację z III części Dziadów (1832) Adama Mickiewicza, to jest z emfazą i patosem.

Ciekawe, ale wydaje się, że od słów „Wtedy właśnie ty…” wmontowano inny, dograny później fragment, takie przynajmniej mam wrażenie. Podobnie słychać część, w której kilkakrotnie mówi „ty” – słychać to tak, jakby taśma była montowana, albo wokal zsamplowany. Biorąc pod uwagę rok powstania płyty – chodzi raczej o to pierwsze :) Ale to tylko gdybanie, nie wiadomo, jak było naprawdę.

Płyta nosi tytuł Medytacje i tak też brzmi. Najwięcej na niej… ciszy. Dlatego świetnie pokaże, co potrafi nasz system audio. Płyta wytłoczona jest nieźle, w tym sensie, że nie szumi, ani zbytnio nie trzeszczy. Ale jakby to było słuchać jej ze 180-gramowego czystego winylu, kręcącego się z prędkością 45 rpm, jeśliby została nacięta z taśmy-matki w jednym z najlepszych studiów masteringowych, na przykład na Abbey Road! Zanim to się jednak stanie, warto ją mieć w swojej płytotece, bo to dokument pewnego „stanu ducha”, wyraz romantyzmu polskich artystów „tamtych czasów”, sięgnięcie do Wieszczów. Piękna płyta.

Jakość dźwięku: 6-7/10

| BIBLIOGRAFIA

  • Słownik dziennikarzy i publicystów Pomorza. 1945 – 2005, red. Jerzy Model, Gdańsk 2008
  • ANNA MACHCEWICZ, Bunt. Strajki w Trójmieście. Sierpień 1980, Gdańsk 2015
  • MIECZYSŁAW SERAFIN, Zwierzenia agenta SAR, www.pg.gda.pl, dostęp: 13.05.2020
  • TOMASZ JAŚKIEWICZ, WITOLD GÓRKA, Byłem gitarzystą Niemena, Warszawa 2014
  • RAFAŁ KSIĘŻYK, Intuicjoniści – pierwsze 15 lat polskiego off jazzu, www.dwutygodnik.com 02/2014, dostęp: 27.05.2020
  • tylkopapierowe.blogspot.com; dostęp: 13.05.2020
  • „Helmut Nadolski”, pl.wikipedia.org; dostęp: 13.05.2020
  • helmutnadolski.info; dostęp: 13.05.2020
  • „Helmut Nadolski”, „Archiwum Polskiego Rocka”, www.polskirock.eu; dostęp: 13.05.2020
  • „MIECZYSŁAW SERAFIN”, „Encyklopedia Teatru Polskiego”
  • Serafin, YouTube; dostęp: 13.05.2020

SERIA „OTO PŁYTA…”
|1| STAN GETZ, Stan Getz w Polsce, Polskie Nagrania „Muza” | 1960
|2| PORTER BAND, Helicopters, Pronit | 1980
|3| VARIUS MANX, The Beginning, Polskie Nagrania „Muza” | 1991
|4| KOMEDA QUINTET, Astigmatic, Polskie Nagrania „Muza” | 1966
|5| 2 PLUS 1, Blue Lights Of Pasadena (Disco Version), Maxi-SP, Autobahn Musik Produktion GmbH/Express | JAPAN | 1981