Wzmacniacz zintegrowany Bladelius
Producent: BLADELIUS DESIGN GROUP |
rzerzucając karty monografii pt. Illustrated History of High-End Audio Volume Two: Electronics (wydawnictwo magazynu „The Absolute Sound”), czyli czegoś w rodzaju „Who is who” w świecie topowej elektroniki audio, nie znajdziemy nazwy ‘Bladelius’, ani też nazwiska Mike’a Bladeliusa – ani w tekście głównym, ani w indeksie. Co jest, bądźmy sczerzy, znaczącym niedopatrzeniem. Mike Bladelius należy bowiem do najważniejszych projektantów audio. Tyle tylko, że większa część jego dotychczasowego zawodowego życia upłynęła mu na pracy dla innych, często w roli tzw. „hired gun”, czyli człowieka do „zadań specjalnych”. W dodatku, pracując pod swoim nazwiskiem, nie ma „parcia na szkło”. | MICHAEL BLADELIUS Jak mówi, zawsze mocno interesował się elektroniką i muzyką. Zaczynał bardzo wcześnie, bo swój pierwszy działający wzmacniacz zaprojektował i zbudował, kiedy miał trzynaście lat. Życie zmieniło się dla niego, gdy po ukończeniu szkoły średniej i przed rozpoczęciem nauki na uniwersytecie technicznym, wybrał się w odwiedziny do przyjaciół, do Sacramento w Kalifornii. Będąc na miejscu zdobył się na odwagę i zadzwonił do Nelsona Passa, znanego już wówczas i cenionego konstruktora. W tym czasie, to jest w 1988 roku, jego guru pracował w firmie THRESHOLD, którą zresztą kiedyś zakładał. Już wówczas, czyli przed założeniem własnej firmy Pass Audio, był znany w audio, a jego nazwisko było wymieniane razem z innymi „wielkimi” Markiem Levinsonem Danem D’Agostino, czy Williamem Z. Johnsonem. Coś w młodym Szwedzie musiało Passa zaciekawić, bo najpierw zaprosił go do siebie na rozmowę, a wkrótce po powrocie Bladeliusa do Szwecji, zadzwonił do niego z propozycją pracy. Nasz bohater długo się nie namyślał i propozycję przyjął, po czym przeprowadził się do Kalifornii. Zawiesił też studia i kończył je już w USA, korzystając z pośrednictwa szwedzkiego konsulatu. Żeby to się udało, musiał udowodnić, że nie podjął w USA żadnej pracy. W „opanowaniu” sytuacji pomógł mu prawnik firmy Threshold. Aby otrzymać zieloną kartę Bladelius napisał pracę dotyczącą wzmacniaczy audio. Przepustką do pobytu w USA okazał się doktorat, który za nią otrzymał. W czasie, kiedy Michael pracował w Thresholdzie, firma przeszła zmiany własnościowe i w 1988 roku została sprzedana firmie Dynatech, a w 1991 roku opuścił ją Nelson Pass. Szefem biura projektowego został wówczas Mike Bladelius. Pod jego kierownictwem powstały urządzenia przez wiele lat obecne w rekomendacjach magazynu „Stereophile”, w topowej „klasie A”: przedwzmacniacz T2 i wzmacniacz T-200. W 1994 roku zaczął pracę na własny rachunek i był wynajmowany przez różne firmy jako konsultant. W latach 1994-1995 projektował urządzenia dla firmy Classé Audio, a także dla firmy ULTRA ANALOG. A Ultra Analog była zewnętrzną firmą wynajmowaną przez gigantów świata high-end, obok już nam znanych Thresholda i Classé także Marka Levinsona, do projektowania przetworników cyfrowo-analogowych. Droga do jego własnej firmy również prowadziła przez współpracę. Jeszcze w czasie pracy dla Thresholda otrzymał propozycję od Wernera Bardena, niemieckiego dystrybutora high-endowych firm (Audio Research, Nelson Pass, ProAc, Wadia, Threshold), z którym zaprojektował prototyp odtwarzacza CD. Udało się to całkiem nieźle i panowie postanowili działać na większą skalę, zakładając firmę ADVANTAGE. Podział ról był prosty – Michael projektował urządzenia, a Werner je sprzedawał. Po kilku latach dystrybucyjna część biznesu wspólnika Bladeliusa poczęła przynosić straty, w wyniku czego firma Advantage musiała być szybko zamknięta. W 1997 roku powstaje więc firma Bladelius. W centrum jej działalności znajdują się wzmacniacze audio, ale znane były również inne urządzenia, na przykład odtwarzacz wieloformatowy Gondul, a obecnie Embla – odtwarzacz plików z transportem CD. W jej historii najważniejszymi produktami były wzmacniacz mocy Grendel, skalowalny – od dwóch do pięciu kanałów – monobloki Beowulf i wzmacniacz Ymer. Dystrybucją urządzeń firmy Bladelius zajmuje się Olle Mårtensson, właściciel sieci sklepów audio w Szwecji. Dodajmy, że Mike wyprodukował kilka urządzeń pod marką SAT (Swedish Audio Technology) i że w czasie projektowania oraz odsłuchów słucha różnej muzyki, ale jego ulubieńcem jest Bruce Springsteen i jego utwór The Ghost of Tom Joad. Za pomoc w opracowaniu tej części chciałbym podziękować Peterowi Westbergowi! | ODEN Nie przesadzę chyba zbytnio, jeśli powiem, że tym, czym dla pokolenia początku XX wieku był cykl Pierścień Nibelunga (niem. Der Ring des Nibelungen; 1853-1874) Richarda Wagnera, dla millenialsów i „Pokolenia Z” były firmy Marvel Studios z serii Avengers, w tym cykl Thor. Młode pokolenie jest więc zaznajomione z nazwami, które przed chwilą przytoczyłem – pochodzą one z mitologii germańskiej, a znane są głównie z przekazów skandynawskich. ODEN zajmuje w nich ważne miejsce, jako jeden z najbardziej prominentnych bogów, król Asgardu. Wiąże się go z mądrością, uzdrawianiem, śmiercią, szubienicą, wiedzą, wojną, bitwą, zwycięstwem, czarami, poezją, szałem, a nawet alfabetem runicznym; przedstawiany jest jako mąż bogini Frigg. W serii Thor Odyna gra Anthony Hopkins, a Friggę Rene Russo (Thor: 2011, reż. Kenneth Branagh | Thor: Mroczny świat, 2013, reż. Alan Taylor | Thor: Ragnarok, 2017, reż. Taika Waititi). Odyn, w skandynawskiej wersji – ODEN, jest także najnowszym wzmacniaczem zintegrowanym firmy Bladelius, dumą Michaela Bladeliusa. MIKE BLADEIUS O nowym, topowym wzmacniaczu zintegrowanym myślałem od dziesięciu lat. Wzmacniacz zintegrowany Oden został nazwany od głównego boga Wikingów w Valhalli. To miano, na które musiał czymś zasłużyć. W ten produkt włożyliśmy wiele wysiłku, wybierając do wszystkie odpowiednie podzespoły i elementy elektroniczne. Konstrukcja Odena opiera się na mojej filozofii projektowania, która można streścić w słowach: „Prostsze jest lepsze”. To znaczy, że budujemy układy z jak najmniejszej liczby komponentów, ale te, których używamy, muszą być najwyższej jakości. W oparciu o ten pomysł zredukowaliśmy sekcję napięciową w Odenie do jednego stopnia (1), przez co ścieżka sygnału jest bardzo krótka. Wzmacniacz ma całkowicie zbalansowany tor sygnału bez masy ogólnej („ziemi”) jako punktu odniesienia. Zapewnia to najwyższą możliwą jakość dźwięku. Sekcja wejściowa zbudowana została przy użyciu czterech tranzystorów FET, dwóch na kanał. DC-serwo jest najwyższej klasy, działa poza ścieżką sygnału audio i ułatwia pracę obciążonym prądowo, ręcznie dobieranym tranzystorom J-FET, działającym w układzie „foldback cascade”. Zapewnia im to liniową pracę niezależnie od poziomu sygnału muzycznego. W połączeniu z prądowym sprzężeniem zwrotnym otrzymujemy ekstremalnie szybką i stabilną pracę układu. Przy okazji chciałbym zauważyć, że zawsze staram się stosować najmniejsze możliwe sprzężenie zwrotne – zwykle to sprzężenia lokalne. Stopień wzmocnienia prądowego opiera się na dużej liczbie tranzystorów MOSFET: to czterdzieści, uważnie, ręcznie dobranych elementów. Podstawowe założenie działa i tutaj – krótka ścieżka sygnału, żadnych niekoniecznych elementów, płytkie sprzężnie zwrotne i tylko lokalne. Dodam jeszcze, że nowy układ DC-sevo stabilizuje też wzmocnienie. Układ jest niezależny od zmian temperatury pracy i wielkości sygnału wejściowego; eliminuje również fluktuacje intensywności dźwięku. Zasilacz Odena działa w oparciu o dwa transformatory toroidalne, o mocy 1600 W każdy. To transformatory o najwyższej możliwej jakości w zakresie rozproszonego pola magnetycznego, w których zastosowano specjalny materiał na rdzeń. Są one obciążone toroidalnymi dławikami, które czyszczą napięcie zasilające z zakłóceń RF oraz „szpilek” będących pochodną przełączania tranzystorów w układach impulsowych, zanim trafi ono do kondensatorów. Aby jeszcze bardziej poprawić czystość napięcia zasilającego i zapewnić mu lepszą reakcję i stałą jakość dźwięku, Oden wyposażony został w duży bank kondensatorów (200 000 μF). To elementy o przedłużonej trwałości i znakomitym działaniu, wybrane ze względu na dźwięk, a nie parametry. I, na koniec, chciałbym dodać, że przekaźniki wejściowe zostały wybrane pod kątem znakomitego transferu sygnału i mają złocone styki. Mostki prostownicze są topowe, a nie zwykłe, po prostu wzięte z półki; mają bardzo szybki cykl przełączania. Oden, ten niezwykle prestiżowy wzmacniacz, to destylacja moich 25-letnich doświadczeń, które zebrałem pracując w branży audio. To jest, być może, najlepiej brzmiący wzmacniacz w historii naszej firmy. ♦ Podstawowe rzeczy o Odenie już wiemy: to stereofoniczny wzmacniacz zintegrowany, zbudowany z miłością i czułością przez jednego z luminarzy świata audio. Dodać trzeba, że to potężne urządzenie, ważące 60 kg i mierzące 450 x 210 x 550 mm (szer. x wys. x gł.), dysponujące wysoką mocą: 2 x 400 W przy 8 Ω i aż 2 x 800 W przy 4 Ω. Oferuje on siedem wejść liniowych, z czego dwa są zbalansowane (XLR), a pięć niezbalansowanych (RCA). Opcjonalnie możemy do niego dokupić przedwzmacniacz gramofonowy na osobnej montowanej wewnątrz, płytce. To przedwzmacniacz MM/MC z regulowanym wzmocnieniem, dzięki czemu możemy skorzystać z różnego typu wkładek. Wzmocnienie o którym mowa, balans między kanałami, sposób przechodzenia do trybu standby, jasność wyświetlacza, zabezpieczenia termiczne, a także czułość wejść ustawiamy w menu – to urządzenie sterowane mikroprocesorowo; wyświetlacz menu znalazł się na przedniej ściance. Z wyjść otrzymujemy parę RCA z sygnałem z przedwzmacniacza i drugą parę RCA z sygnałem nieregulowanym (pętla do nagrywania). Jest też miejsce na opcjonalny slot – jeśli miałbym zgadywać, chodzi o odtwarzacz plików, ale mogę się mylić. | JAK SŁUCHALIŚMY Jedno wiadomo, zanim nawet podłączymy Odena do prądu – to kawał wzmacniacza. Ze względu na wagę i rozmiary nie zmieścił się na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition, z którego korzystam. Stanął więc przed nim, czyli tam, gdzie wszystkie tego kalibru urządzenia, jak: Vitus Audio SIA-030, MOON by Simaudio 860A v2, czy Air Tight ATM-3211. Aby go odizolować od podłoża postawiłem go na trzech nóżkach antywibracyjnych – znakomitych Pro Audio Bono PAB ceramic 80 o średnicy 80 mm), a te na dwóch platformach antywibracyjnych Acoustic Revive: RST-38H z tyłu (na dwóch nóżkach) oraz TB-38H z przodu (jedna nóżka). W teście wykorzystałem dwa źródła sygnału: analogowe i cyfrowe. Analogowe składało się z gramofonu TechDAS Air Force III, ramienia gramofonowego Swedish Audio Technologies LM-9 oraz wkładki My Sonic Lab Signature Edition (napięcie wyjściowe: 0,5 mV, rekomendowana impedancja obciążenia: 400 Ω). Cyfrowym źródłem był mój odtwarzacz SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition (№ 1/50). Sygnał z przedwzmacniacza gramofonowego prowadzony był kablem niezbalansowanym, a z odtwarzacza SACD – zbalansowanym. W obydwu przypadkach były to interkonekt Acoustic Revive Triple-C Absolute. Słuchając przedwzmacniacza gramofonowego w Odenie podłączyłem kabel wychodzący z ramienia SAT bezpośrednio do wzmacniacza. Nagrania użyte w teście (wybór): | CD & SACD
|
| LP
Wzmacniacz Bladeliusa budzi szacunek. Budzi również same dobre skojarzenia i emocje. Raz – gabarytami, dwa – zakumulowaną w nim wiedzą, a trzy – dźwiękiem. Wszystkie te elementy współdziałają z sobą i się wspomagają, dając produkt o wewnętrznej „zgodności”, przez który dźwięk traktowany jest jak coś żywego, a nie mechaniczna zamiana energii fali dźwiękowej w energię elektryczną i z powrotem. I chociaż, ostatecznie, tak właśnie jest, to przecież najlepsze urządzenia, takie jak testowany wzmacniacz, wyrastają ponad to, jak obiekty sztuki, które są czymś więcej niż zestaloną formą ukierunkowanej energii ich twórców. Urządzenie wchodzi w dźwięk z lekkością i swobodą. Od razu słychać, że konstruktorowi chodziło o uwolnienie dźwięku w możliwie najbardziej płynny sposób. To płynność jedwabiu, ale z „twistem”. I nie chodzi tym razem o „żelazną pięść w jedwabnej rękawicy”, jak czasem dziennikarze audio opisują wygładzony, ale i konturowy, czyli mający jednoznaczne i „sztywne” uderzenie dźwięk. To nie jest konturowy dźwięk, to znaczy nie dobito w nim ataku dźwięku. Niespodzianka o której mowa polega na tym, że mamy do czynienia z absolutnie „vintage’owym” brzmieniem, które nie jest wcale miękkie, ani ocieplone. Powiedziałbym, że jest naturalne. Dlatego też słuchałem Bladeliusa w absolutnym komforcie. To nie jest najbardziej rozdzielczy wzmacniacz na ziemi, ani – tym bardziej – najbardziej selektywny. Z drugiej strony pokazuje mnóstwo informacji. Tyle tylko, że to są realne ‘informacje’, a nie ‘szczegóły’. Tych zbyt wiele nie ma. Jeśli więc lubicie państwo dokładny, precyzyjnie taktowany, nieco twardy i wyrazisty przekaz – trzeba będzie szukać gdzie indziej. Oden to wzmacniacz o którym mówi się „swój chłop”, a nie „ostry jak żyleta”. Mamy więc dźwięk imponująco rozbudowany barwowo i przestrzennie. Te dwa elementy wydają mi się w jego przypadku kluczowe. To one stoją u podstawy jego filozofii. Barwa, bo jest bogata, dobrze różnicowana, po prostu fajna. To nie jest urządzenie, które by zlewało nagrania w jedną, bezkształtną masę, wprost przeciwnie, różnicuje je – właśnie dzięki bogatej palecie. Odtwarzając nagrania Franka Sinatry z płyty Come swing with me! najpierw słyszymy nieco lekki, mający dużą energię w górze pasma band z dęciakami w roli głównej, a zaraz potem gęsty, mocny pierwszy plan kreowany przez wokal. Ale kiedy wchodzi tuba, momentalnie to zostaje pokazane jako niski, mięsisty dźwięk, przez co nie jest tak, że dęciaki zawsze brzmią wysoko, ale są różnicowane. Z Bladeliusem te proporcje zostały doskonale zachowane i pokazane. A dlaczego przywołałem w zaletach przestrzeń? – To proste: bo jest po prostu fantastyczna. Oden jest jednym z tych wzmacniaczy, które pozwalają kolumnom „znikać” z pomieszczenia. Z jednej strony dlatego, że jest w jego dźwięku coś „pulsującego” podskórnie, jakby to było żywe stworzenie. Mam na myśli fenomen, w którym dźwięki wypływają spod siebie, są plastyczne, a nie zbite i jednowymiarowe. Chociaż urządzenie nie ukazuje wyraźnych brył 3D, to jest nie zaznacza wyraźnie ich faktury, to już same bryły są pokazane doskonale, w idealnej proporcji do innych brył. I to pewnie dlatego tak przyjemnie słuchało mi się fenomenalnej płytki, którą na – niestety odwołany – Records Store Day 2020 przygotował Adam Czerwiński z wydawnictwa AC Records. Chodzi o 12” maksi-singiel 45 rpm z zaledwie dwoma utworami – jednym wziętym z płyty Piano Sketches, a drugim z krążka nagranego z Krzesimirem Dębskim; chodzi o Godzinki. Nie wiem, czy państwowo pamiętają, ale to był utwór, który wprawił uczestników Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego w osłupienie. Wprawdzie słuchaliśmy go z analogowej taśmy „master”, ale niewiele mniejsze wrażenie zrobiło na nas odtworzenie tego utworu z płyty LP. A teraz dostajemy go w chyba najlepszej możliwej postaci – na LP znalazł się tuż przy wyklejce, a tutaj otrzymał dla siebie całą stronę. Dodam, że na kopercie płyty znajdą państwo króciutki esej pióra niżej podpisanego :) W każdym razie – to nagranie ciche, ale o niebywałej dynamice i przestrzenności. Zarejestrowane głównie za pomocą wielkiego, wstęgowego, stereofonicznego mikrofonu HUM, jest ponadprzeciętne w obrazowaniu. Czujemy się, jakbyśmy siedzieli w studio , bo słychać odbijający się od ścian dźwięk kontrabasu, który jest dalej od nas, blachy perkusji przed nami, bo ten element zawsze słychać mocniej, a także bębny, których dźwięk również dochodzi do nas przede wszystkim przez odbicia. To dźwięk, który nas dosłownie otacza. A Oden czuje się w tym doskonale, pływa z lekkością Michaela Phelpsa. Zaraz potem usłyszałem coś, co zdarza się nieczęsto, nawet z bardzo dobrymi urządzeniami. Fajerwerki w otwierającym płytę On An Island Davida Gilmoura utworze Castellorizon wypuszczane są PRZED nami – to cichszy, świszczący dźwięk, a wybuchają ZA nami – to też cichy, ale trzask. Szwedzki wzmacniacz okazuje się mistrzem w tej konkurencji i wszystko to, o czym mówię nie tyle, że „pokazał”, a „przekazał”, bo zrobił to w niewymuszony, płynny sposób jako część czegoś większego. Płyta o której mowa ma ogromną skalę, nawet w wersji CCD, z której jej słuchałem; więcej o płytach Copy Protected Disc w artykule Copy Control Disc, czyli antyFORMAT (HF | № 152 • 16 grudnia 2016). Z Bladeliusem było to jasne, bo to wzmacniacz, który buduje duże, treściwe obrazy. Lekko podciąga tylny plan, dogęszczając to, co przed nami. Z kolei elementy na osi lewa-prawa pokazuje w bardzo szerokiej panoramie. Płyta Gilmoura zabrzmiała więc z mocą i z potęgą, na jaką zasługuje. Ale – i w ten sposób wracam do vintage’owego dźwięku – to również wzmacniacz, który potrafi zagrać delikatnie, zwiewnie, pokazać harmonie, a nie tylko masę. Tak było z płytami zawierającymi muzykę klasyczną – to wzmacniacz stworzony dla melomanów – ale i z rockiem. Sięgając jeszcze raz po Gilmoura powiedzmy, że to dlatego pięknie oddał współbrzmienie głosów lidera oraz, śpiewających chórki (!) w tytułowym utworze, Davida Crosby’ego i Grahama Nasha. To było coś fantastycznego! Czego z Odenem nie dostaniemy? – To nie jest urządzenie, które by gwarantowało precyzyjny najniższy zakres basu. Nic mi w tym dźwięku nie brakowało, ale wielu słuchających muzykę woli, kiedy ten zakres prezentowany jest dokładniej i bardziej selektywnie. Z klasyką, jazzem – nie ma żadnego problemu, to jest świetnie wysycone granie, które przekłada się na wiarygodne oddanie muzyki. Z rockiem i elektroniką, w których ważny jest atak basu, trzeba samodzielnie sprawdzić, czy to jest to, o co nam chodzi. Także elementy, o których pisałem na początku, to jest szczegóły i detale nie zostaną tu podkreślone i nie będą zbyt wyraziste. Do tego typu zadań, to jest do zdyscyplinowania dźwięku i nadaniu mu wyraźnego „pchnięcia”, lepsze będą Hegel H590 i Mark Levinson № 585. I nie chodzi przy tym o wysterowanie kolumn – z tym Oden radzi sobie doskonale, a o skupioną „energię”, którą tamte wzmacniacze oddają do kolumn. | PODSUMOWANIE ODEN jest jednym z trzech wzmacniaczy zintegrowanych, obok Vitus Audio SIA-30 oraz Accuphase E-800, który może być podstawą nawet bardzo drogiego systemu. Nie znaczy to, że są one pod każdym względem równorzędne, bo ich cena jest dobrze skalkulowana i odpowiada temu, co dostajemy, ale tyle, że to jedna z propozycji, która może się okazać tą JEDYNĄ. Bladelius zastępuje z powodzeniem dzielone wzmacniacze, nawet znacznie droższe. A do tego ma w „pakiecie” świetny przedwzmacniacz gramofonowy. Nie jest on tak wszechstronny, jak zewnętrzne urządzenia tego typu, ale jego dźwięk po prostu urzeka barwami, nasyceniem i melodyjnością. Solidna budowa mechaniczna, bardzo dobre podzespoły elektroniczne – to również mocne punkty wzmacniacza. Klasyka, ale w świetnym i nowoczesnym wydaniu. I jest jeszcze bonus: to świetnie wyceniony wzmacniacz. Za tego typu konstrukcję od któregoś z dużych producentów musielibyśmy zapłacić znacznie więcej. Wzmacniacz wykonano z aluminiowych płyt, tworzących sztywną skorupę. Do grubszego dna przykręcono wszystkie płytki oraz radiatory – wyjątkiem są transformatory, przykręcone do przodu. Góra to aluminiowa kratownica z otworami zakrytymi aluminiową siatką – wzmacniacz mocno się grzeje, więc wentylacja tego typu jest konieczna. Wzmacniacz stoi na czterech gumowych nóżkach – pole do popisu dla ludzi kojarzących dobry dźwięk z minimalizacją drgań stoi otworem. Warto wypróbować podstawki firmy Harmonix, ale również nóżki Pro Audio Bono PAB ceramic 80, z którymi był testowany. Przód i tył | Przód jest absolutnie minimalistyczny. To, przede wszystkim, średniej wielkości gałka, w charakterystycznym dla tej firmie kształcie. Pośrodku są dwa niewielkie wyświetlacze w zielonkawym kolorze – na większym pokazana jest siła głosu, a na mniejszym wybrane źródło oraz komunikaty menu. Prawdę mówiąc, obydwa powinny być rozmiarów tego pierwszego. I są jeszcze trzy guziki – jednym „usypiamy” urządzenie, drugim zmieniamy wejście (w cyklu), a trzecim zmieniamy jaskrawość wyświetlaczy. Tył jest dość zatłoczony. Gniazda wejściowe ustawiono w rządku – są solidne. Mamy tu pięć wejść liniowych RCA, dwa wejścia liniowe XLR oraz dwa wyjścia RCA – z przedwzmacniacza i pętlę do nagrywania. Nieco powyżej widać wejście gramofonowe RCA oraz zacisk uziemienia. Po bokach są świetne gniazda głośnikowe Mundorfa – w moim wzmacniaczu Soulution 710 są takie same. I jest jeszcze gniazdo zasilające IEC (standardowe, 16 A) oraz mechaniczny wyłącznik zasilania. Z boku widać dwie zaślepki dla opcjonalnych gniazd, a pośrodku przezroczystą, odkręcaną płytkę z akrylu. Przedwzmacniacz | Przedwzmacniacz zmontowano na dużej płytce drukowanej przykręconej poziomo do dna obudowy. Układ został zmontowany klasyczną metodą przewlekaną, ale gdzieniegdzie widać elementy montowane powierzchniowo. To układ półprzewodnikowy, a drabinka rezystorowa tłumiąca sygnał to układ scalony. Wygląda to bardzo dobrze, także za sprawą mnogości kondensatorów polipropylenowych Wima, drogich kondensatorów elektrolitycznych oraz ładnych, precyzyjnych oporników. Wejścia przełączane są w przekaźnikach. Na osobnej, mniejszej płytce znajdziemy przedwzmacniacz gramofonowy, jak mi się wydaje – na układach scalonych. Wzmacniacz mocy | Końcówki mocy przykręcono bezpośrednio do radiatorów po bokach wzmacniacza. Radiatory grzeją się dość mocno, co sugeruje sporą moc oddawana w klasie A. Pracuje tam aż dziesięć komplementarnych par (czyli 20 sztuk) tranzystorów MOSFET na kanał. Widać tam bardzo dobre elementy bierne, jak kondensatory foliowe BC i polipropylenowe Wima. Montaż jest hybrydowy, bo jest część elementów jest lutowana powierzchniowo (SMD), a część jest przewlekanych. Zasilacz | Dużą część wnętrza zajmuje zasilacz I to on stanowi jakieś 2/3 wagi Odena. Ponieważ to urządzenie dual mono, mamy też dwa, osobne zasilacze – dla lewego i prawego kanału. Ich podstawą są potężne transformatory toroidalne firmy Noralet o mocy 1,6 kW każdy. Zostały one przykręcone do przedniej ścianki chassis pionowo. Pozostała część zasilacza znalazła się na aluminiowej płycie przykręconej na dystansach do dolnej ścianki. Widać tam szesnaście kondensatorów tłumiących tętnienia sieci, po 10 000 μF każdy, pochodzących z firmy Vishay. I to tam są 15-amperowe dławiki (1 mH) o których mowa była we wprowadzeniu – przygotowała je szwedzka firma MicroTraf. Przedwzmacniacz otrzymał kolejne stopnie filtracji, a także stabilizacji napięcia, już na swojej płytce. Pilot | Wzmacniacz dostarczany jest z pilotem zdalnego sterowania – dużym, pełnym przycisków, z aluminium jest on bardzo ładny, ale trudny w nawigacji. ■ Dane techniczne (wg producenta) Nominalna moc wyjściowa: 800 W/4 Ω | 400 W/8 ΩZniekształcenia harmoniczne: <0,01% Stosunek sygnału do szumu: >125 dB Pasmo przenoszenia: 1 Hz-100 kHz | +0/-3 dB Wymiary (szer. x wys. x gł.): 450 x 210 x 550 mm Waga: 60 kg |
System referencyjny 2020 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity