Odtwarzacz plików audio/przetwornik cyfrowo-analogowy DiDiT
Producent: DiDiT High-End |
ynek przetworników cyfrowo-analogowych jest najszybciej rozwijającym się sektorem audio. Jestem pewien, że inżynierowie Cambridge Audio, wprowadzając w 1985 roku na rynek pierwszy na świecie dwuczęściowy odtwarzacz Compact Disc, z wydzielonym transportem i przetwornikiem cyfrowo-analogowym, model CD1, nie mieli pojęcia o tym, co właśnie zapoczątkowali. Pierwsze D/A | Trzy lata później dwie inne brytyjskie firmy, zupełnie niezależnie od siebie, zaprezentowały wolnostojące „daki” – były to: Musical Fidelity z modelem Digilog oraz Arcam z urządzeniem o nazwie Black Box. Obydwa urządzenia pomyślane były jako „dodatek” do systemu, który miał poprawić jakość dźwięku starszych odtwarzaczy CD. Łączem, które zostało wówczas wybrane do przesyłania sygnału cyfrowego było S/PDIF (Sony/Philips Digital Interface), protokół przesyłu proponowany przez Sony i Philipsa (literki ‘S’ i ‘P’ w nazwie). Wiele się od tamtego czasu zmieniło, a renesans tych urządzeń zaskoczył chyba wszystkich. Chociaż, gdyby dobrze się przypatrzeć zmianom rynku audio, dało się to przewidzieć, podobnie jak supremację słuchawek. Czynnikiem sprawczym był rozwój audio komputerowego. Przez długi czas jedynym źródłem sygnału audio z plików były komputery osobiste. Aby poprawić jakość dźwięku, trzeba było ominąć wewnętrzną kartę dźwiękową i wypuścić sygnał przez łącze USB (Universal Serial Bus). Współczesne D/A | Ponieważ USB pierwotnie przeznaczone było do zupełnie innych zadań, jego adaptacja do potrzeb audio wymagała sporo zachodu. Przede wszystkim trzeba było pomyśleć o sposobie retaktowania sygnału po stronie odbiornika, aby zminimalizować zniekształcenia cyfrowe nazywane jitter. Tak powstały asynchroniczne odbiorniki USB, które taktowały sygnał od nowa, bez związku z taktowaniem sygnału USB. Można było w ten sposób przesłać sygnał PCM do 24/96. Aby pójść wyżej, do 192 kHz, a potem aby przesłać sygnał DSD z komputera PC, trzeba było po stronie nadajnika, to jest komputera, zainstalować specjalne sterowniki – AISO (Audio Stream Input/Output). I w ten sposób narodziły się współczesne przetworniki D/A, często określane jako przetworniki USB, ponieważ było ono ich głównym wejściem. | DAC212SEII Docieramy w ten sposób do przedmiotu tego testu, przetwornika cyfrowo-analogowego DAC212SEII Niderlandzkiej firmy DiDiT. Powstała w 2007, zaczęła działalność od jednego produktu, przetwornika cyfrowo-analogowego ze zintegrowanym wzmacniaczem słuchawkowym, modelu DAC212RCA. Jakiś czas później na rynku pojawił się jego następca, model DAC212SE, a z początkiem tego roku jego najnowsza wersja DAC212SEII. Być może należało zacząć od krótkiego opisu testowanego urządzenia, ale chciałem, abyście mieli państwo dobry ogląd firmy o której mówimy. Jest to o tyle ważne, że to jeden z tych producentów – obok, dla przykładu, Myteka – którzy wyspecjalizowali się w obróbce sygnału cyfrowego. W swojej ofercie ma tylko jeden model przetwornika, a także pasujący do nich stylistycznie, powiązany technologicznie, wzmacniacz mocy AMP212. RIENTS STEENBECK WOJCIECH PACUŁA: Powiedz, proszę, parę słów o sobie… WP: Jaka jest geneza firmy DiDiT? W naszej wizji sprzęt powinien być poprawnie zaprojektowany od samych podstaw i zarówno elektronika, jak i estetyka powinny brać pod uwagę użytkowników i ich partnerów. Sebastiaan de Vries, który wcześniej prowadził firmę modyfikującą urządzenia audio, zauważył, że w wielu nawet bardzo drogich audiofilskich urządzeniach znajdziemy wiele drobnych, ale również i poważnych wad projektowych, czyli jest w nich miejsce do poprawy. Patrick Schoon, jako inżynier elektronik, który pracował nad wieloma urządzeniami pro-audio i w studiach nagrań, ma zdolności do wprawiania wszystkiego w ruch, jeśli idzie o oprogramowanie komputerowe i komunikację wewnętrzną w urządzeniach. Roy van der Hulst jako projektant i wieloletni miłośnik muzyki uważa, że każde urządzenie powinno być nie tylko funkcjonalne, ale także powinno wnosić radość płynącą z użytkowania i obsługi, powinno też cieszyć oko. Podsumowując, mieliśmy odpowiednie składniki, aby opracować idealne urządzenie. Po rozpoczęciu w 2007 roku pracy, początkowo na urządzeniu typu „all-in-one”, musieliśmy porzucić ten projekt, ponieważ w latach 2007 i 2008 oprogramowanie służące do odtwarzania nie spełniało naszych wymagań odnośnie interfejsu użytkownika. Zamiast tego przenieśliśmy nasze zainteresowanie na przetwornik D/A o doskonałych właściwościach. Naszym pierwszym produktem był przetwornik cyfrowo-analogowy DAC212 z wyjściem RCA. Chociaż urządzenie było bardzo dobre, jakoś brakowało nam w jego dźwięku mocy i autorytetu. Poza tym klienci pytali o zbalansowane wyjścia. Chociaż DAC212 był w pełni zbalansowany od wejścia do wyjścia, na wyjściu miał tylko gniazda RCA. Mogliśmy to zrobić w prosty sposób, po prostu zamieniając złącza RCA na XLR, do czego doszłyby drobne zmiany konstrukcyjne. Zdecydowaliśmy jednak się na bardziej skomplikowane rozwiązanie. Chodziło o zbalansowanie całej sekcji wyjściowej, dzięki czemu teraz ma ona podwójnie zbalansowany układ. Dodaliśmy również bufory przed i po sekcją wyjściową. Rezultatem tych zabiegów był DAC212SE, który naprawdę „daje radę”, jeśli chodzi o jakość dźwięku. Niezależne panele prowadzące odsłuchy doszły do wniosku, że bez problemu osiągnął on lepsze wyniki niż dwukrotnie droższe konwertery D/A. Ponieważ streaming audio zdobywa coraz większą popularność, przygotowaliśmy najnowszą wersję przetwornika DAC212SE, model DA212SEII. Dodaliśmy w nim drugie wyjście słuchawkowe, dzięki czemu można skorzystać ze balansowanego połączenia ze słuchawkami, albo po prostu możemy podłączyć do niego dwie pary słuchawek. Dodaliśmy także gniazdo LAN, dzięki czemu DAC212SEII jest kompatybilny z Roonem, DLNA i UPnP. Kość DAC-a została przeprogramowana według najnowszych standardów. Musieliśmy poświęcić tylko jedno wejście RCA. WP: Czym DiDiT różni się od innych firm tego typu? Wygląd takiego zasilacza nie robi wielkiego wrażenia, bo nie ma w tym „mocy”, ale tego typu zasilacze, jeśli są dobrze zaaplikowane, jeśli chodzi o muzykalność, to znacząco przewyższają zasilacze liniowe. Inny przykład – wiele firm używa dobrych i od razu rozpoznawalnych kondensatorów WIMA. I rzeczywiście – to w pewnych aplikacjach dobry wybór, ale zdecydowaliśmy się na kondensatory SMD, które w naszej aplikacji sprawdzają się lepiej i lepiej brzmią, chociaż nie od razu są rozpoznawalne. Jak już wcześniej wspomniałem, patrzymy na projekt jako na całość, pod uwagę brany jest każdy jego aspekt. Oczywiste jest, że wszystkie marki mówią, że to robią, ale my robimy to naprawdę. Nasza płytka drukowana jest unikalna w tym przedziale cenowym – to płytka sześciowarstwowa (co samo w sobie nie jest rzadkością), ale wszystkie ścieżki na płytkach drukowanych są zaprojektowane w taki sposób, aby zminimalizować zakłócenia elektromagnetyczne, generowane przez inne ścieżki, komponenty i docierające z zewnątrz. Przy wyborze komponentów kierowaliśmy się, po części, wymogiem redukcji zakłóceń elektromagnetycznych (EMI), jak w przypadku kondensatorów, o których mówiłem. W połączeniu z naszym precyzyjnym zasilaniem dało to wyjątkowo czysty sygnał audio. Nasze produkty po prostu niczego nie dodają do dźwięku, a za to pozwalają słuchać nagrań w sposób zgodny z zamierzeniami realizatora dźwięku. Przyzwyczajenie się do tego rodzaju prezentacji może zająć trochę czasu, ponieważ wielu audiofilów jest przyzwyczajonych do ich „własnego” dźwięku. WP: Jak myślisz, czy jest jakaś górna granica częstotliwości próbkowania w sygnale hi-res – gdzie kończy się sens? Mam wrażenie, że dzisiaj wielu z nas skupia się na jednej rzeczy – czy to częstotliwości próbkowania, czy rodzaju kości użytej w DAC-u, że wymienię tylko najbardziej oczywiste przykłady. A przecież ostateczny wynik uzależniony jest od całego procesu, a nie od wyizolowanych poszczególnych elementów. Pewien recenzent, który naprawdę kocha konwertery R2R i ma awersję do standardowych układów typu delta-sigma, wybrał nasz przetwornik do swojego systemy referencyjnego jako wzorzec (chodzi o Dicka Olshera z „The Absolute Sound” – red.). W przeciwieństwie do tego, czego się spodziewał po naszym DAC-u, był on lepszy od jego własnego przetwornika cyfrowo-analogowego z dyskretną drabinką R2R. Ale nie dlatego, że zastosowana przez nas kość DAC-a jest lepsza, ani dlatego, że układ R2R jest gorszy, ale dlatego, że to cała konstrukcja determinuje końcowy wynik. I tak samo jest z nagraniami hi-res! WP: Co myślisz o sygnale DSD? WP: Jakie są wasze plany na najbliższą przyszłość? Jak wygląda | DAC212SEII jest niedużym urządzeniem, ale wyjątkowo ładnym i wykonanym w zawodowy sposób. Jego obudowę wyfrezowano z aluminium i postawiono na trzech nóżkach ze steli nierdzewnej i sorbotanu; nóżki zostały policzone tak, aby minimalizować drgania urządzenia o tej wadze. Obudowa ma wymiary 212 x 212 mm i to stąd – jak zakładam – wzięła się nazwa urządzenia. Front podzielono optycznie na trzy części – to strategia w audio spotykana zaskakująco często. Pośrodku mamy bardzo duży, czytelny wyświetlacz przygotowany na LED-owej matrycy dot-matrix, ukrytej pod rasterem z otworów. Widziałem wcześniej takie rozwiązania – dla przykładu we wzmacniaczu Oxygene firmy Roksan i przetworniku D/A Manhattan firmy Mytek – i bardzo mi się podobają. Po wyłączeniu zasilania podświetlenie znika, a zostają tylko intrygujące otwory, nie ma więc efektu „wyłączonego telewizora”. Poniżej jest wyłącznik standby z czerwoną obwódką, a z prawej podwójne wyjście słuchawkowe. O Myteku wspomniałem nie przypadkowo, ponieważ – tak to widzę – obydwie firmy dzielą podobną filozofię produktu. Ma on bazować na inżynierii i odsłuchach (w tej kolejności) i ma być wynikiem własnych opracowań. Forma Myteka wynikła z jego studyjnych zastosowań (wysokość 1U, szerokość połowa racka), a DiDiT, choć jest ostentacyjnie „domowy”, w jakiejś mierze to powtarza, przynajmniej jeśli chodzi o gabaryty. Z kolei od Linna przejęto wysunięty ku tyłowi górny panel, który ekranuje gniazda i chroni je przed wyłamaniem. Minusem takiego rozwiązania jest niewielka przestrzeń na kabel zasilający – nie zmieści się tam żaden wtyk IEC z górnej półki. Jaką ma funkcjonalność | Jeśli spojrzycie państwo na nagłówek tego testu zobaczycie, że przydzieliłem testowane urządzenie DAC212SEII do dwóch kategorii, chociaż staram się tego unikać. Normalnie napisałbym, że to jest odtwarzacz plików audio, bo tak też nazwałem Myteka Brooklyn Bridge. A to dlatego, że DiDiT w wersji SEII jest przygotowany do „rozpakowywania” plików audio przesyłanych przez kabel Ethernet. Współpracuje więc z dyskami NASw standardzie DLNA (Digital Living Network Alliance) – czyli za pośrednictwem routera, w sieci domowej. Jest również tzw. „end-pointem” dla systemu ROON. W czasie pisania tego testu ostateczna wersja produkcyjna przetwornika nie była jednak jeszcze dostępna. Producent przesłał nam prototypową – choć niemal w pełni funkcjonalną – wersję, w której wejście Ethernet było nieaktywne. Dlaczego? Już przywoływany Rients Steenbeck, jeden ze współzałożycieli DiDiT, wyjaśnia to w ten sposób: DAC212SEII korzysta teraz z nowej wersji oprogramowania znanego z DAC212SE. W tej chwili pracujemy nad nowym oprogramowaniem, przygotowanym specjalnie dla nowego DAC212SEII, ze wszystkimi zaawansowanymi ustawieniami dozwolonymi przez system. W tej chwili można korzystać z ustawień dla DAC212SE, to tylko „przewodnik”, a końcowe oprogramowanie będzie miało (nieco) inne i bardziej zaawansowane ustawienia jeśli chodzi o filtry i regulację głośności. DAC212SEII może przesyłać strumieniowo dane z NAS itp. Jednakże, ze względu na certyfikat Roon, musieliśmy (na razie) wyłączyć całą sekcję LAN. Oprogramowanie Roon EndPoint jest zainstalowane na płytce z mikroprocesorem, a jedynym sposobem na 100% wyłączenie niecertyfikowanego oprogramowania Roon było wyłączenie całej płytki. Oznacza to również, że DLNA i UPnP musiały zostać wyłączone dla tego demonstracyjnego egzemplarza. Gdy tylko uzyskamy certyfikat, będziemy mogli tę płytkę aktywować. |
Dlatego też dopisałem drugą część: przetwornik cyfrowo-analogowy. Tym jest on w tej chwili i na tym chciałbym się skupić. To DAC z pięcioma wejściami cyfrowymi: AES/EBU (XLR; PCM 24/192), S/PDIF (RCA i Toslink; PCM 24/192), USB (PCM 24/384, DSD DSD512) oraz I2S (HDMI). To ostatnie służy do podłączenia zewnętrznych transportów plików (PS Audio) lub CD (NuForce). Choć tego nie widać, sygnał można przesłać także bezprzewodowo, za pomocą łącza Bluetooth aptX HD. Podstawą tego przetwornika jest układ ESS Sabre32 ES9038PRO skonfigurowany po cztery przetworniki na kanał. Współpracuje z nim filtr cyfrowy napisany, o ile dobrze rozumiem, przez inżynierów DiDiT. W menu możemy wybrać rodzaj parametry filtra i to, czy overampling jest aktywny; z unikatowych rzeczy – użytkownik może także włączyć układ dithera. Urządzenie ma regulowane napięcie wyjściowe i pomyślane zostało tak, aby mogło współpracować bezpośrednio z końcówką mocy. Regulacja odbywa się w domenie cyfrowej, ale Rients mówi, że w porównaniu z regulacją analogową straty rozdzielczości nie są duże, a w dodatku są mniejsze niż szumy wprowadzane przez analogowy tłumik. Po przetworniku zastosowano bufor pracujący w klasie A, po nim mamy analogowy układ wzmacniający i znowu bufor w klasie A. Rient mówi, że po zastosowaniu buforów zauważyli znaczącą poprawę autorytarności dźwięku. Podniosło to koszty wykonania i trzeba odprowadzić więcej ciepła, ale – jak mówi – opłaciło się. Układ ma sporą moc wyjściową (4000 mW) i podaje sygnał zarówno na wyjścia analogowe – tylko XLR (możemy wybrać ich wzmocnienie: 0 lub +6 dB) lub wyjścia słuchawkowe. Z tego, co rozumiem, nie ma tu osobnego wzmacniacza słuchawkowego, ponieważ wysterowaniem słuchawek zajmuje się układ wyjściowy urządzenia. To duża moc i inżynierowie DiDiT wierzą, że wystarczy do wysterowania dowolnego wzmacniacza i dowolnych słuchawek. W stosunku do wersji SE zmiana polega na tym, że wyjście słuchawkowe jest zbalansowane, na dwóch gniazdach typu „jack” 6,3 mm. Cały układ jest sprzęgnięty stałoprądowo (DC), to znaczy, że w torze nie ma żadnych kondensatorów. | JAK SŁUCHALIŚMY Ponieważ sekcja streamera (odtwarzacza plików audio) w czasie testu nie była jeszcze aktywna, miałem sprawę uproszczoną – potraktowałem DAC212SEII jak klasyczny przetwornik cyfrowo-analogowy. Urządzenie stanęło obok odtwarzacza plików Mytek Brooklyn Bridge i porównywane było zarówno do tego urządzenia, jak i do odtwarzacza CD Ayon Audio CD-35 HF Edition (№ 1/50). Źródłem sygnału cyfrowego była sekcja transportu CD w odtwarzaczu (wejście RCA), a także laptop HP Pavilion dv7 z systemem Windows 10 Pro i programem JPLAY Femto (USB). Ponieważ ma on regulowane wyjście analogowe, przesłuchałem go w dwóch konfiguracjach. W pierwszej jego wyjście podłączone było bezpośrednio do końcówki mocy Soulution 710, przez kable zbalansowane Acoustic Revive Triple-C FM. W drugim trybie sygnał biegł dodatkowo przez przedwzmacniacz Ayon Audio Spheris III, za pomocą tych samych kabli XLR. Osobny odsłuch poświęciłem na ocenę jego wyjścia słuchawkowego. Skorzystałem przy tym z dynamicznych słuchawek Sennheiser HD800 i planarnych HiFiMAN HE-1000 v2. Nagrania użyte w teście (wybór):
Z zewnętrznym przedwzmacniaczem | To będzie krótka część, bo nie ma za bardzo o czym mówić. Używany przeze mnie Spheris III firmy Ayon Audio, przedwzmacniacz kosztujący jakieś 130 000 złotych, z kablem zasilającym za 25 000 złotych i interkonektem za 40 000 złotych, jest jednym z najlepszych produktów tego, typu, jakie znam. Może nie absolutnie najlepszym, ale absolutnie topowym. W torze z testowanym przetwornikiem okazał się jednak przeszkodą, zawadą. Wydaje się, że DAC212SEII został zaprojektowany tak, aby współpracował bezpośrednio z końcówką mocy. Mogło to się stać albo na drodze obliczeń, albo odsłuchów. Wystarczyło, że jego dźwięk był strojony z końcówką mocy i – gotowe. Chociaż Ayon wnosił do dźwięku masę, wypełnienie i skalę, to jednocześnie zredukował rozdzielczość, pogorszył różnicowanie i spłaszczył dynamikę. To nie jego wina, a o prostu skumulowany efekt wielu wyborów, jakie podjęli projektanci DAC-a. Wprawdzie nie dostaniemy tego wszystkiego, co wnosi z sobą wysokiej klasy, zewnętrzny przedwzmacniacz, ale w zamian otrzymamy inne zalety. Dla melomanów to jednak dobra wiadomość – dzięki temu można się skupić na pozostałych elementach toru audio i to na nie wydać więcej pieniędzy. Bez zewnętrznego przedwzmacniacza | Cały dostępny czas poświęciłem więc na odsłuch przetwornika DiDiT w systemie, w którym sterował potężną końcówką mocy Soulution 710, w której środku zmieściłoby się ze czterdzieści takich „daków”… Nieprzypadkowo wspominałem przy tym o wydawaniu pieniędzy na inne komponenty toru. A to dlatego, że DAC212SEII jest znakomity. To rzadki przypadek, w którym urządzenie wygląda na znacznie tańsze niż jest, a brzmi znacznie lepiej niż by to wypadało z jego ceny. To taki „podwójny nelson”. Niderlandzki DAC jest bezbłędnie rozdzielczy. To rzecz, która uderzyła mnie już w czasie odsłuchu przez słuchawki, ale która z pełną mocą objawiła się, kiedy słuchałem muzyki przez kolumny. Zaskoczony jego brzmieniem, przesłuchałem na początku kilkanaście płyt Master CD-R wypalonych dla mnie w różnych studiach nagraniowych, bo chciałem mieć pewność, że dobrze słyszę. Jak mi się wydaje – jednak dobrze. Różnicowanie, rozdzielczość i fantastyczna kultura przekazu – to wszystko pojawiało się z każdym kolejnym krążkiem CD. Jak z Go Right Andrzej Kurylewicz Quintet i Polish Jazz Quartet zespołu o tej samej nazwie, czyli z jednymi z najważniejszych płyt polskiego jazzu. Testowany DAC doskonale pokazał różnice w miejscu rejestracji, w tonacji, w obrazowaniu i we frazowaniu saksofonu Jana Ptaszyna Wróblewskiego i trąbki z tłumikiem Andrzeja Kurylewicza. Zostały one pokazane przez producenta nagrań niemal razem, ale to przecież różne instrumenty. Nie zawsze to jest tak jednoznaczne, a z DAC212SEII tak było i już, bez dyskusji. W różnicowaniu barwowym pomaga tu również różnicowanie przestrzenne. DiDiT pokazuje niebywale, po prostu szokująco naturalne obrazowanie. Może nie do końca w obrębie brył, które nie są bardzo duże, ani nie mają namacalnych, trójwymiarowych faktur, ale za to w obrębie sceny jako takiej. Dostajemy dźwięk przesunięty w kierunku głębi sceny, dalej niż z sekcją DAC-a w Myteku i wyjściem analogowym odtwarzacza Ayona. To duża, bardzo naturalna przestrzeń, w której mnóstwo się dzieje. Jest i pierwszy plan, nieco za linią łączącą głośniki, jest również wszystko to, co za nim. Nie ma tu dzielenia na „lepsze” plany i na „gorsze”, to jest piękna, spójna całość. Mamy więc wysoce rozdzielczy, różnicujący dźwięk o wybitnej przestrzenności. Ale jest coś jeszcze, co spina to w piękną całość: to swoboda dźwięku. Widzą państwo, z tym „dakiem” słucha się muzyki w absolutnym komforcie. A przecież to otwarty dźwięk o mocnej, wiarygodnej górze pasma. W pewnej mierze to dźwięk będący odwrotnością tego, co mam u siebie z Ayonem w roli źródła i z zewnętrznym przedwzmacniaczem. Już wyjaśniam. Jedną z cech testowanego DAC-a jest otwarte brzmienie. Blachy są mocne, nośne, wyraziste, podobnie jak wyższe partie trąbki, skrzypiec itp. To kończy się najczęściej porażką i wyostrzeniem. Ale nie tutaj. DAC spod pomarańczowej flagi gra nieprawdopodobnie kulturalnym dźwiękiem i nigdy, u mnie po prostu nigdy, nie miał wyostrzonej, czy nawet podkreślonej góry. O ile brzmienie odtwarzacza CD-35 HF Edition idzie w kierunku brzmienia magnetofonu analogowego, brzmienie Myteka to przykład znakomitej realizacji dekodowania plików hi-res PCM, o tyle granie testowanego urządzenia porównałbym do brzmienia plików DSD. Specjalnie pod tym kątem przesłuchałem sporo płyt, które są cenione za zawartą na nich muzykę, ale też są doceniane przez audiofilów, choć większość z nich nawet nie wie, co docenia. Dobrym przykładem na to, co mówię są: Café Blue Patricii Barber (mam ją w wersji Gold HDCD) i Mark Hollis Marka Hollisa. Obydwie cenione za nieprawdopodobną przestrzeń i naturalne brzmienie, są znane z analogowego mastera 1/2”. Ale mało kto wie, że tak naprawdę zostały nagrane na cyfrowym, wielośladowym magnetofonie Mitsubishi X850, czyli maszynie 16-bitowej, z częstotliwością próbkowania 48 kHz. Barber od razu w ten sposób, a Hollis wtórnie – ścieżka stereo zarejestrowana była analogowo, ale później została wgrana na Mitsubishi i tam zmiksowana z dodatkowo zsamplowanymi z niej instrumentami. W każdym razie chodzi o to, że to w sumie realizacje cyfrowe 16/44,1, chociaż wykonane przy użyciu topowego, szpulowego magnetofonu cyfrowego i zmiksowane analogowo. Ale z DAC212SEII zabrzmiały tak, jak powinny, jakbym tego oczekiwał od naprawdę drogich systemów cyfrowych – w otwarty, bogaty w górę pasma sposób, ale i kulturalny, ogarnięty, powiedziałbym – „zadbany”. To, jak już wspomniałem, zupełnie inny dźwięk niż z mojego odtwarzacza CD. Ale – i mówię to z pełną świadomością – niezwykle interesujący i wciągający. Jego inność polega na mocniejszej górze i lżejszym, nie tak wypełnionym basie. Posłuchajcie go jednak z dobrym transportem, a okaże się, że ten jego charakter w niczym nie przeszkadza, tak wiele jest tam informacji. Jego dźwięk nigdy nie będzie zbyt lekki, nawet z płytami w rodzaju Secret Messages Electric Light Orchestra – a to płyta nagrana cyfrowo, na szpulowym magnetofonie cyfrowym Sony DASH, czyli w czasach, kiedy realizatorzy dźwięku i producenci o cyfrze wiedzieli jeszcze bardzo mało. | PODSUMOWANIE Na dźwięk przetwornika cyfrowo-analogowego DAC212SEII firmy DiDiT składa się wiele elementów, które zwykle z sobą nie występują, bo się wykluczają. Tworzy to niepowtarzalną całość. To dźwięk niebywale rozdzielczy i różnicujący, a przy tym taki, który nie jest nadmiernie detaliczny. Przestrzeń oferowana przez to urządzenie jest obłędna, przy czym nasza uwaga kierowana jest w głąb sceny, a nie przed nią. Informacje z pierwszego planu nie są więc namacalne – rozdzielcze i o świetnej dynamice – tak, ale nie „tu i teraz”. To DAC nie tylko dla miłośników plików hi-res, choć z nimi zagrał świetnie, ale i dla tych, którzy chcą wiedzieć, co mają zakodowane na płytach Compact Disc. Dodajmy do niego jakiś fajny transport CD – na przykład CEC-a – a otrzymamy high-endowe źródło dźwięku z bardzo, naprawdę bardzo dobrym wzmacniaczem słuchawkowym, który powtarza wszystkie te cechy, które usłyszałem na wyjściu XLR. O ile trudno będzie udowodnić, że to DAC „bez charakteru własnego”, o tyle z udowodnieniem, że jego cena wcale nie jest wygórowana nie będzie żadnego problemu. Obudowę urządzenia wykonano z dwóch głównych części: masywnej, wyfrezowanej z bloku aluminium, „skorupy” oraz równie sztywnego dna, do którego przykręcono płytkę z elektroniką. Dno służy także jako radiator – to do niego dociśnięte są układy wzmacniające i, pracujące w klasie A, bufory wyjściowe. Główna część, czyli ta w kolorze srebrnym, została wykończona przez piaskowanie, a dolna ma kolor czarny. To do dna przykręcono trzy nóżki – dwie z przodu i jedną z tyłu – ze stali nierdzewnej i sorbotanu. Górna część obudowy ma wystające fragmenty, które dzielą wnętrze na trzy główne części: zasilania, sekcję cyfrową oraz analogową. Zasilacz zmieścił się w niewielkiej, metalowej obudowie, która minimalizuje szumy w.cz. generowane przez impulsowy układ zasilający. Zaraz za nim widać wiele kondensatorów i dławików, dodatkowo filtrujących napięcia. Z tyłu, pod „nawisem” obudowy umieszczono gniazda. To niezbyt wygodne rozwiązanie, które wymusza stosowanie płaskich wtyków IEC – nie znam niestety żadnych dobrych… Cyfra | Na środku płytki znajdziemy układy cyfrowe. Podzielono je na dwie części: układy wejściowe i DAC z filtrami cyfrowymi i zegarem, oraz małą płytkę, wpinaną od góry, na której naniesiono napis „Streaming Audio Board”. Na dole mamy mikrochip sterujący urządzeniem, a z tyłu ośmiokanałowy układ D/A ESS Sabre32 ES9038PRO, skonfigurowany tak, aby na każdy kanał przypadły cztery przetworniki, co znacząco minimalizuje szumy. Obok niego jest precyzyjny zegar taktujący Crystek Femto. Mówię „jest”, a tak naprawdę tych elementów nie widać – zostały ukryte pod ekranem z polerowanej miedzi. Od góry, przez miltipiny, wpina się płytkę z układem streamującym (odtwarzaczem plików). To mikrokomputer Raspberry Pi Compute Module 3, który znamy chociażby z takich zastosowań, jak w odtwarzaczu plików R2R firmy Acuhorn. To tutaj trafia też sygnał z wejścia USB. Analog | Po prawej stronie (patrząc od frontu) mamy sekcję analogową. Ma ona budowę zbalansowaną (symetryczne są też układy zasilające), a kanały są od siebie oddzielone ekranem będącym częścią obudowy. Na wejściu umieszczono układy scalone IT OPA1612A, a po nich widać cztery, duże kości (po dwie na kanał), które – o ile dobrze rozumiem – wzmacniają sygnał. OPA1612A to wysokiej klasy układy scalone z serii SoundPlus z bipolarnym wejściem. Stosuje się je często w przedwzmacniaczach mikrofonowych wysokiej klasy. Na wyjściu mamy z kolei kości TL082Q – to układy z wejściem typu JFET. Pośrodku i przy wyjściach umieszczono przekaźniki Axiom, z samoczyszczącymi się stykami, a wszystkie wejścia i wyjścia – poza AES/EBU – są złocone. Najlepiej wygląda wejście RCA. Niemal wszystkie elementy nalutowano powierzchniowo, a płytka ma sześć warstw i została zaprojektowana tak, aby zminimalizować interferencje. To świetnie zaprojektowane urządzenie. Pilot | Pilot zdalnego sterowania jest fajnym dopełnieniem tego urządzenia. Ma postać walca, wykonany jest z aluminium i ma miękkie przyciski na jednym boku. Problemem może być tylko miejsce umieszczenia odbiornika w DAC-u – jest on pomiędzy gniazdami słuchawkowymi. Jeśli skorzystamy ze zbalansowanego wyjścia trzeba będzie dokładnie celować, aby zmienić siłę głosu. ■ Dane techniczne (wg producenta) Obsługiwane częstotliwości próbkowania:PCM: 44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 (AES/EBU, RCA, Toslink, HDMI), 352,8, 384 kHz (USB) DSD: 2,8, 5,6, 11,2, 22,4 MHz Długość słowa: PCM: 16, 24, 32 bity DSD: 1 bit Standard transmisji danych: 1000BASE-T/100BASE-TX/10BASE-T Łącze transmisyjne: RJ45 Gniazdo USB: USB 2.0 x 1 Obsługiwany standard sieci: UPnP, DLNA + ROON EndPoint Wymiary (szer. x wys. x gł.): 212 x 212 x 43 mm Waga: 1,2 kg |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity