Wkładka gramofonowa | MC | MONO Hana
Producent: ExcelSound Corporation |
ANA w języku japońskim oznacza tyle, co ‘genialny i wspaniały’. Pierwsze dwie wkładki pod swoją marką, modele EH | EL firma zaprezentowała w 2015 roku. Były to stosunkowo niedrogie konstrukcje MC, ale zbudowane jak znacznie droższa konkurencja, w czym pomagało to, że były one wykonywane ręcznie we własnej fabryce i przy skrupulatnej kontroli jakości na każdym etapie produkcji. Wkładki o których mowa to dwie wersje tego samego modelu z serii „Ex”. EL (‘Eliptic Line’) to konstrukcja o niskim poziomie wyjściowym, o czym mówi literka „L” w nazwie – L = Low. Jest też jej wersja o niskim poziomie wyjściowym, model LH, gdzie H = High. Obydwie mają budowę MC (Moving Coil). Pod koniec 2016 roku do sprzedaży wprowadzono dwie droższe wkładki, z serii „Sx”, modele SL i SH. Podobnie, jak i wcześniej, była to ta sama wkładka, ale o różnym napięciu wyjściowym. Model SL miał napięcie wyjściowe charakterystyczne dla klasycznych wkładek MC, czyli 0,5 mV, a SH 2 mV, czyli bliższą wkładek MM. Można ja było więc podłączyć do przedwzmacniacza gramofonowego MM. I wreszcie w tym roku firma zaproponowała dwie najdroższe, jak do tej pory, wkładki, modele ML i MH. Wszystkie były wkładkami stereofonicznymi. Stereofonia nie jest jednak jedynym sposobem odsłuchu muzyki za pomocą dwóch kolumn. Istnieją także nagrania monofoniczne i przeznaczone do nich wkładki monofoniczne. I o tym jest ta historia. | Po co nam wkładka MONOFONICZNA? Większość słuchających muzykę może z czystym sumieniem odpowiedzieć na to pytanie: „po nic”. Większość z nas urodziło się i żyje bowiem w wieku stereofonii. Nie zawsze tak jednak było i można powiedzieć filozoficznie: „na początku było MONO”. Wszystkie metody zapisu i odczytu, zarówno w postaci wałków, jak i dysków, zapisywane były przez wiele, wiele lat sygnałem monofonicznym. Wprawdzie już w 1933 roku w Constitution Hall w Waszyngtonie zaprezentowano system nazwany „stereophonic”, dający wrażenia przestrzenne, porównywane z widzeniem stereoskopowym, a jednak pierwsza stereofoniczna płyta LP została wydana dopiero w listopadzie 1957 roku. Co więcej, płyty mono wydawane były aż do końca lat 60. XX wieku. Pierwsza na świecie stereofoniczna płyta LP: The Dukes Of Dixieland pt ...You Have To Hear It To Believe It! Płyta w formie, jaką znamy dzisiaj nabrała kształtu w 1948 roku, wraz z ogłoszeniem patentu na drobnorowkową płytę LP przez wytwórnię Columbia (Long Playing Record = LP). Na 12” płycie kręcącej się z prędkością 33 1/3 rpm można było zapisać od 224 do 300 rowków, co dawało do dwudziestu dwóch i pół minuty muzyki na stronę. Płyty LP nacinane były wówczas głowicami monofonicznymi, czyli wyłącznie w poziomie. Pionowy ruch nadały jej dopiero płyty stereofoniczne. Płyty 78 rpm wymagały stalowych, grubych igieł, zaś nowe wkładki korzystały z igieł szafirowych i diamentowych o wielokrotnie niższym nacisku. Aż do połowy lat 60. igły monofoniczne miały średnicę od 70 do 50 μm, a później 30 μm (więcej TUTAJ). Dlatego też, przynajmniej teoretycznie, jeślibyśmy chcieli odtwarzać płyty LP wydane w tamtych czasach, należałoby mieć dwie różne wkładki mono. Z kole szlif wkładki SL Mono, a więc Shibata, kieruje nas w kierunku nowszych tłoczeń. Tak naprawdę odczyta bez problemu także i starsze tłoczenia. Ale, znowu teoretycznie, lepiej powinna sobie radzić z płytami mono, czyli reedycjami, naciętymi współcześnie. | The Beatles MONO W tym czasie […] konsola była na tyle duża, żeby zmieścić cztery suwaki. A pośrodku był jeden głośnik […] i tyle. Kiedy wynaleźli stereo pomyślałem sobie, pamiętam: „Po co?”. Co chcecie zrobić z dwoma głośnikami?”, ponieważ – z mojego punktu widzenia – to zrujnowało dźwięk. Bo wiesz – wszystko dochodziło z jednego głośnika, a teraz z dwóch. Dźwięk był, jak by tu powiedzieć, obnażony… Fot. Apple Harrisona przywołałem nieprzypadkowo. Jednym z najważniejszych projektów związanych z reedycjami ostatnich lat były bowiem nowe wersje płyt z katalogu The Beatles w wersji monofonicznej – The Beatles in Mono; czternastopłytowy box ukazał się we wrześniu 2014 roku. Projekt był o tyle szczególny, że krążki zostały nacięte bezpośrednio z analogowych taśm-matek, podczas kiedy wersje stereofoniczne nacinane były z materiału zremasterowanego cyfrowo. Za nacięcie odpowiedzialny był Sean Magee, a wykonano je w Room 6 Abbey Road Studios, a więc w studiach, w których ten materiał powstał.Sean Magee naciął płyty ze ścieżkami o szerokości minimalnej 60 μm. Pozwala to na ich dobre odtworzenie z większością współczesnych wkładek. Żeby jednak „wyciągnąć” z nich jak najwięcej warto sięgnąć po takie, które mają szlif typu line contact, czyli Fine Line lub Shibata. A właśnie ten ostatni został zastosowany we wkładce Hana SL Mono. Wróćmy jednak do pytania od którego rozpoczęliśmy tę część. Jak mówię, większość ze słuchających nie musi się niczym przejmować – wkładki stereofoniczne czytają zarówno płyty stereo, jak i mono. Jeśli jednak chcemy usłyszeć dokładnie to, co jest na płycie, a nie muzykę plus zniekształcenia, nie ma wyjścia i musimy kupić wkładkę mono. Rzecz sprowadza się do prostej rzeczy: wkładki monofoniczne są niewrażliwe na ruch w pionie, a jedynie w poziomie. Nie „czytają” więc zniekształceń (szumów i trzasków) działających na nią w kierunku pionowym, nie są też wrażliwe na pofałdowanie płyt – w tym sensie, że nie zmienia to położenia cewek względem magnesu. Czytają jedynie sygnał mono zapisany poziomo. To ogromna zaleta. | SL MONO Poza tymi sześcioma wkładkami znajdziemy w ofercie firmy Hana konstrukcję szczególną, bo monofoniczną. SL Mono jest jej jedyną wkładką tego typu. Z zewnątrz niczym nie różni się od modeli SL i SH, a nawet znając jej parametry techniczne trudno by było powiedzieć, że jest przeznaczona do zadań „specjalnych”. To wkładka typu Moving Coil o niskim poziomie wyjściowym – 0,5 mV. Wyposażona została w igłę o szlifie Nude Diamond Shibata, skąd wzięła swoją nazwę SL, czyli ‘Shibata Line’. ‘Nude Diamond’ mówi o tym, że igła została wklejona bezpośrednio do wspornika, a ‘Shibata’, że ma wyrafinowany, bardzo wąski szlif opracowany na początku lat 70. XX wieku przez japońskiego naukowca, pana Shibata, dla płyt kwadrofonicznych zakodowanych w formacie CD-4. Stereofoniczne modele SL i SH mają cewki nawinięte w kształcie litery X – dla SL Mono system napędowy został obrócony o 45°. Dlatego też SL Mono jest prawdziwą konstrukcją monofoniczną, to znaczy bez podatności pionowej – wkładka nie czyta informacji w pionie, a jedynie w poziomie, czyli mono. Aby zachować kompatybilność z różnymi przedwzmacniaczami gramofonowymi producent zastosował nie jedną, a dwie cewki i dynamicznie zbalansował zawieszenie wspornika. Wspornik wykonano z aluminium, a napięcie wyjściowe jest całkiem – jak na wkładkę MC – wysokie, bo wynosi 0,45 mV (dwukrotnie więcej niż wersji stereofonicznej SL). Do jej budowy użyto magnesów neodymowych. Nacisk igły jest klasyczny, 2 g, a podatność wynosi 10x10–6 cm/dyne. Uwagę zwraca za to szerokie pasmo przenoszenia – od 15 Hz do 32 kHz. Impedancja wewnętrzna wynosi 23 Ω, a producent zaleca obciążenie powyżej 200 Ω. Wkładka ma obudowę w kolorze czarnym. | METODOLOGIA TESTU Test wkładki SL Mono został przeprowadzony jako porównanie. Do dyspozycji miałem wkładki: Denon DL-103 (stereo) i Miyajima Laoratory Zero (mono). Wkładki mocowane były na ramieniu Pro-Ject 9CC Aliminum/Carbon w gramofonie Pro-Ject X2. SL Mono jest dość lekką wkładką, dlatego użyłem metalowego elementu dociążającego ramię Pro-Jecta (na wyposażeniu gramofonu). Sygnał przesyłany był do przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio Sensor Prelude IC. Test podzielony został na trzy części: Pre-1965, Post-1965 oraz Post-1990, co jest zgodne z historycznie zmienną średnicą rylca nacinającego płyty LP. Użyłem do niego zarówno oryginalnych płyt, jak i ich reedycji. Nagrania użyte w teście (wybór):
|
|1| Pre-1965 W czym przejawia się wyższość odtwarzania płyt monofonicznych wkładką monofoniczna? Z tą grupą płyt było to pięknie pokazane. Z niedrogim przecież gramofonem Pro-Jecta X2 otrzymałem niezwykle intensywny dźwięk. To rzecz, która jest w tym przekazie podstawowa. Bryły są duże, treściwe, namacalne. Energia jest niezwykle wysoka, to te przypadek, w którym instrumenty niemal wyskakują z głośników. Ale, inaczej niż przy podkreśleniu środka pasma, nie czujemy się tym przytłoczeni, ani też pierwszy plan nie jest przybliżany. Wgląd w głąb jest bardzo dobry – choć z droższym wkładkami mono ten element się poprawia – mamy też wrażenie naturalnej przestrzeni, chociaż przecież przy nagraniach monofonicznych tego aspektu dźwięku być nie powinno. To niesłychanie kulturalne, naturalne, pełne życia granie. Ale jest coś jeszcze, co może być rzeczą dla wielu kluczową: wkładki monofoniczne, a Hana w szczególności, wydają się nie „widzieć” trzasków. Obydwie przesłuchane przeze mnie w tej części płyty, to jest Miles Davis All Stars Sextet/Quintet z Miltem Jacksonem, a także fantastyczna The Jazz Greats Volume III * Giant of Jazz Reeds-Part I z Lesterem Youngiem, Benem Websterem i Colemanem Howkinsem (1955), zagrały niebywale zawodowo, jakbym słuchał dwukrotnie droższego gramofonu – nie przesadzam! Jest coś w czytaniu płyty w ten sposób, co całkowicie eliminuje wysokoczęstotliwościowe składniki zniekształceń mechanicznych płyty winylowej. Słuchać je, to oczywiste, tym bardziej, że egzemplarze, które mam swoje przeszły (i mają ponad 60 lat!), ale i tak zagrały lepiej niż większość współczesnych tłoczeń. I nawet niezwykle „dojechane” w czasie swojej „służby” płyty wzorcowe Polskich Nagrań „Muza”, jak genialny Kabaret Starszych Panów na krążku 10”, dały się słuchać. Myślałem przez chwilę, że może wkładka Hana obcina górę, przez co nie ma problemu z trzaskami i szumami, ale nie – wystarczyło, że – wracając do Giant of Jazz… - wszedł wibrafon Jacksona, a pokazało się mnóstwo góry, harmonicznych, dźwięczności. Bo przecież to wkładka wprawdzie monofoniczna, ale o nowoczesnym szlifie Shibata i paśmie przenoszenia sięgającym 35 kHz. Zresztą i dół był prominentny, ciepły, fajny, przyjemny, energetyczny. Z muzyką klasyczną, czy to fortepianem Dinu Lipatti, czy też fantastycznymi kantatami Bacha na płycie Archive Production z 1960 rok było bardzo podobnie, chociaż dźwięk miał z nimi większy oddech, pokazały został dalej w perspektywie. Co ma sens, bo przecież inaczej nagrywa się jazz i inaczej klasykę. Trzaski były nieco wyższe, ale wciąż pomijalne, jak gdyby były wtopione w tkankę muzyczną, a nie osobne. |2| Post-1965 Płyty monofoniczne wytłoczone na Zachodzie po 1965 roku (umownie), a u nas nawet do końca lat 60. to trochę ruletka. Generalnie nie jest źle, dostajemy niższe trzaski, ładną energię, trochę znika jednak wypełnienie i gęstość, a także bezpośredniość, którą mieliśmy z wcześniejszymi tłoczeniami. Dźwięk jest bardziej zdystansowany i nie tak treściwy. Nie skreślałbym jednak tego rodzaju wydań. Jak pisałem w recenzji „czerwonego albumu” Niemena, jego wersja monofoniczna jest trochę bardziej dociążona, mocniejsza (więcej TUTAJ). Brakuje mi w niej przestrzennej panoramy, nawet jeśli nie jest ona specjalnie naturalna, ale coś za coś. Także Czerwone Gitary z trzeciego albumu, jak i reedycja nagrań Tommy’ego Dorseya z 1971 roku zagrały fajnie, dobrze. Tyle tylko, że bez tej treściwości, jaką dają wcześniejsze tłoczenia lub – w przypadku, kiedy to wydania z epoki – rozmachu wersji stereofonicznych. Inaczej rzecz ma się z klasykami Polish Jazzu, z – powiedzmy – pierwszymi kilkunastoma krążkami. Nie wiem, może się mylę, ale maszyny tłoczące w Pionkach były stare, dlatego być może wyposażone w rylce o większej średnicy, a sam winyl wyższej jakości niż przy późniejszych tytułach. Na pewno tego nie wiem, nie ma żadnych dokumentów z tym związanych. Ale to, co słyszę mogłoby te domysły potwierdzać – zarówno Polish Jazz Quartet z 1964 roku, jak i rok późniejszy Komeda Quintet z Astigmatic w wersji monofonicznej zabrzmieli olśniewająco. Tylko z wkładkami mono, a więc i z Hana SL Mono, obydwa krążki były bardzo „współczesne” w brzmieniu, w tym sensie, że miały szerokie pasmo, świetny dół i znakomitą górę. Z wkładami stereofonicznymi, nawet najlepszymi, jakie znam, brzmią one trochę, jak by tu powiedzieć, jakby były „spatynowane”. Tym razem zagrały jędrnie, dynamicznie, po prostu świetnie! To był drajw, rytm, harmonie. Jeśli więc słuchać ich na sensownym sprzęcie, to tylko z wkładką mono, inaczej większości rzeczy nie przeżyjemy. |3 | Post-1990 Ustaliłem tę datę zupełnie arbitralnie – chodzi w niej tylko o wskazanie na to, że są to współczesne remastery starszych nagrań, przede wszystkim jazzu w wykonaniu firm Analogue Productions, Pure Pleasure i Classic Records. O matko! Już pierwszy krążek, wytłoczony na dwóch płytach 45 rpm album The Musing of Miles, pokazał piękno, które miałem wcześniej, przy oryginałach z lat 50. Ale, uwaga, z lepszym drajwem i czystszym dźwiękiem. Nie umknęła nawet cząstka nasycenia, bliskości i gęstości. Dobitniej niż wcześniej słychać było, że Hana SL Mono gra bardzo szeroko, gęstym, mocnym dołem i dźwięczną, a także ciężką od współbrzmień górą. Pokazuje duże obrazy pozorne, głębokie bryły i często mamy wrażenie, że słuchamy genialnego nagrania stereo, tak to jest naturalne. To z takimi płytami można by się zastanawiać, po co nam dwa kanały, gdyby nie to, że ostatecznie i tak słuchałem tych nagrań przez dwie kolumny… Co ciekawe powtórzyło się to przy współczesnej, monofonicznej reedycji debiutu grupy The Doors. Przyznam się, że wcześniej nie słuchałem jej i zawsze wolałem od niej wersję stereo. A teraz – już sam nie wiem. Wersja mono była niebywale gęsta i treściwa, mocniejsza niż stereo. Nie było oczywiście szerokiej panoramy, natomiast to, co na wprost było nieporównywalnie lepsze, bo bardziej „obecne”, mniej zakłócone przez problemy nośnika. No i ten bas! Podsumowanie Pewnie państwo na to zwrócili uwagę wcześniej – ja dopiero teraz: nie napisałem właściwie ani słowa o brzmieniu wkładki, pisałem tylko o brzmieniu płyt. Tak sobie myślę, że to nie jest przypadek. Hana SL Mono przepięknie „chowa się” za nagraniami i świetnie pokazuje ich właściwości. Ma bardzo szerokie pasmo przenoszenia, jest dynamiczna i ekspresyjna. Potrafi zagrać aksamitnie i ciepło, jak z nagraniami Davisa, ale i w otwarty, mocny sposób, jak z płytami Sassy Sarah Vaughn w reedycji Classic Recors i Strange Days The Doors, wersji mono wydanej z okazji Record Store Day 2017. Łatwiej będzie mi powiedzieć, co daje droższa wkładka mono. Daje większą rozdzielczość. Jeszcze mocniej „wchodzi” w nagranie, ale nie po to, aby pokazać więcej detali, a po to, aby wszystko było jeszcze mocniejsze, jeszcze większe i jeszcze bardziej intensywne. Ale nawet na tym tle wkładka Hana błyszczy, bo sposób, w jaki prowadzi dźwięk, w tym bas, jest wybitny. Już to mówiłem, ale powtórzę: płyty monofoniczne odtwarzane z tą wkładką brzmią tak, jakbyśmy słuchali dwukrotnie droższego gramofonu. To naprawdę coś! RED Fingerprint. Dane techniczne (wg producenta) Szlif igły: Nude Diamond Shibata |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity