TECHNIKA | PORADNIK MIKRODOSTRAJANIE |3|
|
rzygotowując pierwsze dwie części cyklu „Mikrodostrajanie”, najpierw o kolumnach głośnikowych, a potem o elektronice, poruszałem się w całkiem dobrze poznanych i uznanych granicach. Większość podstawowych założeń dzielą zarówno inżynierowie akademiccy, których można by nazwać ‘teoretykami’, jak i ludzie związani z perfekcjonistycznym audio, zarówno inżynierowie, jak i melomani, których – przez analogię – nazywamy ‘praktykami’. Jedne z najstarszych kabli audio – American Insulated Wire Corporation WE16GA, kabel głośnikowy z cynowanej miedzi Teoria i praktyka | Oczywiste jest, że te dwa światy się przenikają i nie ma czystego ‘teoretyka’ i czystego ‘praktyka’. Mimo to mamy do czynienia z dipolowym rozkładem poglądów, z jedną stroną ciążącą do minimalizowania wpływu wielu rozwiązań stosowanych w urządzeniach i kolumnach audiofilskich oraz drugą stroną ignorującą podstawy techniczne i skupiającą się wyłącznie na odsłuchach. Która strona ma rację? Stawiając sprawę ostrożnie powiedziałbym, że żadna. Ale nie można żyć ostrożnie, szkoda czasu – powiem więc, że bliżej mi jest do ‘praktyków’, choć raczej tych, którzy mają „przerobione” podłoże teoretyczne. Po prostu wiele rzeczy, które ewidentnie słychać, są powtarzalne w każdym dobrze skonstruowanym odsłuchu, część teoretyczna nie potrafi wytłumaczyć. A przecież to, że nie potrafi nie znaczy, że ich nie ma. Po prostu trzeba jeszcze zaczekać na kogoś, kto połączy pasję melomana, audiofila i naukowca i postara się dojść do prawdy. W każdym razie dipolowy rozkład jest faktem. A do tej pory mówiliśmy przecież o rzeczach, wydawałoby się, oczywistych – kolumnach i elektronice. Kiedy rzecz schodzi na kable rzecz stawiana jest najczęściej na ostrzu noża – jest albo pełne TAK, albo pełne NIE. Problem bowiem w tym, że o ile dwoma powyższymi zagadnieniami inżynierowie, naukowcy i w ogóle – branża, zajmowali się od lat 40. XX wieku, przez co wypracowali pewne wspólne pola, o tyle docenienie znaczenia kabli w kształtowaniu dźwięku to sprawa ostatnich – powiedzmy – dwudziestu pięciu lat, a przez to wciąż kontrowersyjna. Kable zmieniają dźwięk | Dlatego też jest ona tak trudna, a rozmowy o kablach tak burzliwe. A przecież sprawdzenie prostego faktu, a mianowicie, że kable zmieniają dźwięk i to w różny sposób, zależny od użytego przewodnika dielektryków oraz ich topologii, a także wtyków jest banalnie proste – wystarczy posłuchać. Potrzebny jest do tego dobrze złożony, to jest zrównoważony i w miarę przezroczysty oraz rozdzielczy system. Różnicę można wychwycić już po pięciu sekundach odsłuchu. Jeśli jej nie ma, to albo kable są identyczne, albo system jest „wąskim gardłem”, albo wreszcie odsłuchujący jest na te różnice niewrażliwy. Na potrzeby tego artykułu załóżmy, że zgadzamy się z powyższym twierdzeniem, że jest do dla nas ważne i że chcielibyśmy poprawić działanie swoich systemów poprzez optymalne wykorzystanie użytych w nich kabli. Jednym słowem – że jesteśmy na TAK. Tym z państwa, którzy wciąż są ze mną, przedstawię na to kilka sposobów. Bazował będę przy tym na swoim doświadczeniu wyniesionym ze studia nagraniowego i sceny, a potem z pracy w branży audio. Bazujące ona na setkach testów, odsłuchów i porównań, zarówno samodzielnych, jak i w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Wspomagał się będę również zewnętrznymi źródłami informacji. Artykuł podzielony został na siedem części. Część pierwsza mówi o konstrukcji kabli, cześć druga o tłumieniu drgań, w trzeciej powiem o kierunkowości, w czwartej o wygrzewaniu, a w piątej powiem o tym, jak na dźwięk wpływa długość kabli. W szóstej powiem o tym, jak poprawić kontakt styków, a w ósmej – i ostatniej –.dam kilka wskazówek dotyczących układania kabli. Ważne – artykuł ten ma być przewodnikiem dla praktyków, chcę się w nim podzielić moimi spostrzeżeniami i wnioskami. Postaram się więc do minimum zmniejszyć teoretyczną część tej dyskusji i nie będę dyskutował z innymi punktami widzenia. Teoria jest oczywiście niezbędna, jednak zostawiam ją innym, lepiej do tego przygotowanym. Z mojej strony oferuję czystą praktykę. | KONSTRUKCJA Przewodnik, drut, przewód i kabel to określenia różnych rzeczy, chociaż często używa się ich zamiennie. Teoretycznie można by połączyć urządzenia między sobą i ze źródłem zasilania samym przewodem, to jest nieizolowanym drutem lub plecionką. W praktyce jest to właściwie niemożliwe, przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo użytkownika, jak i bezpieczeństwo urządzeń. Znacznie ważniejsze jest jednak to, że takie połączenie jest wrażliwe na zakłócenia elektromagnetyczne oraz mechaniczne. Stąd potrzeba stosowania dielektryków. A przewód w dielektryku to kabel. Charakteryzuje się on trzema podstawowymi parametrami: R (oporność), L (indukcyjność) oraz C (pojemność). W rzeczywistości chodzi o ich odpowiedniki dla prądu przemiennego, ale dla uproszczenia sprawy mówi się właśnie o tej trójcy: RLC. Są one ze sobą ściśle związane i zmiana dowolnego z nich powoduje zmiany dwóch pozostałych. Okazuje się, że na pomiary kabli wpływ mają: sposób umieszczenia względem siebie przewodów w kablu, rodzaj użytego dielektryka, rodzaj przewodnika, rodzaj ekranu (lub jego brak), materiały tłumiące drgania i inne. Przewodnik | Najlepiej rozpoznanym elementem jest rodzaj przewodnika. Odkąd pamiętam, to jest odkąd zajmuję się perfekcjonistycznym audio, wśród audiofilów są dwa obozy – tych, którzy uważają, że najlepszym przewodnikiem jest miedź i tych, dla których najlepiej sprawuje się srebro. Istnieją oczywiście inne konstrukcje, jak miedź srebrzona i cynowana, srebro z dodatkiem złota, a także kable z bardziej egzotycznych materiałów, na przykład molibdenu, wolframu itd., ale to właśnie te dwa bieguny wyznaczają granice dyskusji. Interkonekt Siltech Triple Crown z odlewanego srebra o wysokiej czystości Jak się to przekłada na dźwięk? Mówi się, że kable srebrne grają szybko i przezroczyście, są dynamiczne, ale brakuje im podstawy basowej i są często zbyt suche. Z kolei miedź poważana jest za głęboki bas, niski punkt ciężkości dźwięku i wypełnienie. I rzeczywiście, duża część kabli ładnie się do tego opisu „stosuje”. Myślę jednak, że przede wszystkim ze względu na to, że w danym przedziale cenowym nie zawsze da się w pełni wykorzystać zalety danego przewodnika. I słychać tak naprawdę nie sam kabel, a jego błędy. W najlepszych kablach materiał nie jest powiązany z dźwiękiem w tak prostacki sposób. Niech za przykład posłużą produkty firmy Siltech. Niedrogie kable tego producenta brzmią szybko, dynamicznie, są czyste i mają ładną, wyraźną górę. Można je stosować w systemach, które są lekko ociężałe, albo tam, gdzie chcemy uzyskać przezroczysty dźwięk bez podbarwień na środku i górze pasma. Kablom tym brakuje trochę wypełnienia niskiej średnicy. W najdroższych modelach Siltecha dzieje się jednak coś dziwnego – zaczynają grać tak, jak najlepsze kable miedziane, ale ze wszystkimi zaletami kabli srebrnych. Z drugiej strony mamy miedziane kable Cardasa. I znowu – tańsze brzmią trochę ciemno, gęsto, nisko. Wszystkie mają lekko podkreślony średni bas. Świetnie nadają się więc do dociążenia dźwięku, do nadania mu masy i „sprawczości”. Kable tej firmy formują duże źródła pozorne i gęstą sieć zależności między instrumentami – im wyżej w cenniku, tym lepiej to słychać. I znowu – najdroższe serie mają znacznie bardziej otwartą górę i są bardziej neutralne, rzez co mniej przypominają inne „miedziane kable”. Dodajmy, że w kablach srebrzonych producenci starają się połączyć charaktery obydwu tych materiałów, a kable cynowane uspokajają przekaz i łagodzą górę (np. Supra). Z kolei srebro z dodatkiem złota, jak w kablach Crystal Cable, brzmią ciepło i gęsto, ale nie są tak otwarte i selektywne, jak srebrne. Dla porządku powiedzmy jeszcze, że nie wszyscy uważają, że te zmiany występują. Dla przykładu, właściciel wytwórni AIX Records, pan Mark Waldrep w swojej monografii poświęconej dźwiękowi w systemach audio pisze: Sugerowanie, że wybór kabli powinien być dokonany na podstawie zmian w dźwięku, jaki analogowe lub cyfrowe kable wnoszą do przesyłu sygnału, jest nielogiczne i wynika z niedoinformowania. […] Jeśli masz kabel, który ma wycofaną gorę pasma w momencie, kiedy dostarcza sygnał ze źródła sygnału do przedwzmacniacza, z tym kablem jest coś nie tak. Konieczne jest zastąpienie go kablem, który nie modyfikuje wysokich częstotliwości. Szanuję pana Waldrepa i uważam, że jest znakomitym realizatorem dźwięku (więcej o nim TUTAJ). Nic jednak nie poradzę na to, że ja słyszę te zmiany. Wybierając kable do swojego systemu można się więc kierować użytym w nich przewodnikiem. Generalnie – ale właśnie generalnie – można się stosować do opisu, który podałem powyżej. W rzeczywistości jednak, tak wynika z mojego doświadczenia, znacznie ważniejsze są inne elementy budowy i to one są najważniejsze. | TŁUMIENIE DRGAŃ W rzeczywistości jest tak, że materiał z którego wykonany jest kabel jest rzeczą wtórną. Znacznie ważniejsze jest coś innego – topologia i dielektryki. Nie ma prostej odpowiedzi na to, co jest lepsze, bo wszystko zależy od pozostałych elementów. Jedną z ważniejszych rzeczy w kablach jest mechaniczne tłumienie drgań. Szum wywoływany przez nie nazywany jest szumem trybolektrycznym, da się go zmierzyć, był jednak bardzo długo ignorowany, ponieważ uważano, że nie ma na dźwięk wpływu. Schemat pokazujący budowę kabli VertexAQ, a właściwie ich puszki antyrezonansowej Dobrze skonstruowany pod względem mechanicznym kabel będzie więc nieco grubszy niż inne – chyba, że ma budowę płaską, jak taśmy Nordosta. Słyszałem, i to nie raz, jak niedowiarkowie naśmiewają się z grubych kabli, z których wystają cienkie końcówki. Spokojnie wyjaśniałem wówczas, że nie chodzi o oszukanie ludzi, a o tłumienie drgań. W ekstremalny sposób robiła to firma VertexAQ, która w swoich kablach stosowała regularne „tłumiki” drgań w postaci puszek, w których były podstawy antyrezonansowe. Aby poprawić działanie elementów tłumiących rezonans warto, a nawet trzeba, zastosować podstawki pod kable. Wiem, to kolejny stopień wtajemniczenia, że tak powiem, albo kolejny stopień do piekła, jak powiedzą inni, ale tak to już jest. Podstawki pod kable z jednej strony mają zmniejszyć wpływ drgań podłoża na kable, a z drugiej zmienić ich pojemność przez odsunięcie od ziemi. Podstawki tego typu produkuje wiele firm, najczęściej produkujących kable – ma je Acoustic Revive, Nordost, Cardas, Shunyata Research, Furutech, SSC, Harmonix, ale i producenci specjalizujący się w podstawach i stolikach antyrezonansowych, jak Rogoz Audio. Każda z nich ma odmienny „patent” na to, jak powinny być one skonstruowane, a przez to ich produkty wnoszą do dźwięku inne zmiany. Najlepiej by było wypróbować kilka z nich, ponieważ wiele zależy od tego, na czym będą stały, z jakimi kablami będą współpracowały itd. Trzeba też pamiętać o tym, aby było ich w miarę dużo, odległość między nimi nie powinna przekraczać 50 cm dla sztywnych kabli, a dla giętkich nawet 30 cm. Podstawka pod kable firmy Furutech - NCF-Booster Signal Connector & Cable Holder. Fot. Furutech Co zmieniają w dźwięku? – Przede wszystkim go uspokajają. Nie chodzi o to, że go spowalniają, a o to, że wygaszają nerwowość. Niektóre z nich, jak Nordost, Furutech i Shunyata Research, dodają do góry otwarcie, lekko temperując bas. Inne, jak Acoustic Revive, robią coś przeciwnego – temperują lekko górę i dociążają niską średnicę. Generalnie jednak wpływ podstawek jest pozytywny. Jeśli nie słychać ich wpływu, to być może system jest zbyt mało rozdzielczy lub ma większe problemy gdzie indziej i to one przesłaniają poprawę wnoszoną przez podstawki. Najlepiej ich wpływ słychać w przypadku kabli głośnikowych, potem zasilających, a na końcu interkonektów. Warto też wypróbować ich działanie pod wtykami kabli zasilających – specjalną podstawkę tego typu oferuje Furutech, to model NCF Booster Connector and Cable Holder. Warto wypróbować jeden, może dwa takie „holdery” Furutecha, ale nie więcej, najlepiej sprawdzają się pojedynczo. | KIERUNKOWOŚĆ Kierunkowość kabli to kolejny „punkt zapalny” dyskusji. A przecież strzałeczki nanoszone na kablach i wtykach odnoszą się do dwóch różnych rzeczy – jedna związana jest z elektryczną budową kabli, a druga z wewnętrzną budową przewodników. Budowa elektryczna związana jest z kablami niezbalansowanymi RCA, wykonanymi za pomocą kabla trzyżyłowego, takiego jak w kablach zbalansowanych. Sygnały dodatni i ujemny (masę) przesyła się w nich takimi samymi przewodami, a ekran łączy się po stronie nadajnika, to jest źródła sygnału. Zalety takiej konstrukcji, czyli brak filtra górnozaporowego, który jest tworzony przez ekran, uzyskamy tylko wtedy, kiedy będziemy postępowali zgodnie z instrukcją, to znaczy jeśli połączymy go zgodnie ze strzałkami, czyli „kierunkowością”. Kable głośnikowe Shunyata Research Venom SP z zaznaczoną kierunkowością Kontrowersyjny bywa drugi rodzaj kierunkowości, wynikający z budowy krystalicznej przewodników. Kiedyś nie miało to żadnego znaczenia, nie zwracano na ten aspekt uwagi, ale wraz z poprawą rozdzielczości systemów okazało się, że nie jest wszystko jedno, w którym kierunku podłączymy dany kabel. Skąd się to bierze? Dobrze sprawę przedstawia firma Wireworld, której szef i założyciel jest inżynierem przywiązanym do pomiarów: |
Wszystko sprowadza się do struktury krystalicznej! Mikrostruktura miedzi i srebra tworzona jest przez indywidualne kryształy (ziarna) metalu. Nieuniknione ułożenie kryształów w tej strukturze może spowodować, że kable będą działać inaczej w obu kierunkach. Kable Wireworld wykonywane są z wykorzystaniem zastrzeżonego procesu Grain Optimization, który w szczególny sposób kontroluje strukturę kryształów metalu, aby uzyskać najwyższą wierność, gdy sygnał płynie w kierunku strzałek wydrukowanych na kablu. Niektóre interkonekty audio innych marek są kierunkowe, ponieważ ich ekrany zostały podłączone tylko na jednym końcu kabla. Ekrany kabli Wireworld są połączone na obu końcach po to, aby zapewnić lepszą izolację od szumów. Struktura krystaliczna formowana jest przez wyciąganie kabla – a to zawsze wykonywane jest w jednym kierunku. Mniejsze znaczenie ma ona w kablach odlewanych w technice OCC, ale i tam okazuje się dość ważna. Dlatego też stosujmy się do strzałek na kablach. Połączone odwrotnie brzmią zwykle ciemniej, mniej przejrzyście i tracą informacje. | WYGRZEWANIE Z kierunkową budową związana jest ściśle kolejna rzecz, a mianowicie wygrzewanie kabli. Wygrzewanie jako technika mająca na celu doprowadzenie produktu audio do jego optymalnych parametrów pracy znana jest od wielu lat. O ile jednak jest dobrze poznana i zrozumiała w elektronice, gdzie chodzi głównie o formowanie się kondensatorów, ustalenie punktów pracy tranzystorów itp., w kolumnach, gdzie chodzi o formowanie podatności zawieszenia membrany, a nawet we wkładkach gramofonowych, gdzie idzie o podatność zawieszenia wspornika, o tyle w kablach to wciąż punkt sporny. A nie powinno tak być. Wygrzewanie (ang. burning) jest bowiem zwykłą procedurą, stosowana przez wiele firm, podobną do innego procesu, znanego pod nazwą annealing, to znaczy „starzenia”. W starzeniu metalu chodzi o jego zmiękczenie – w czasie produkcji materiał staje się twardy mechanicznie. Okazuje się, że ma on wówczas mniejszą przewodność, a przede wszystkim gorzej „brzmi”. Po poddaniu go odpowiedniej obróbce temperaturowej wraca do pierwotnego stanu. Podobny cel mają zabiegi polegające na obróbce kriogenicznej – szybkim schłodzeniu do bardzo niskiej temperatury i powolnym ogrzewaniu. Obydwa te zabiegi służą do uporządkowania struktury krystalicznej metalu. Wygrzewanie kabli również ma związek z ich budową, ale ma na celu coś innego – zminimalizowanie tzw. „efektu diodowego” występującego przy przejściu elektronów między kryształami. To właśnie dlatego tak dużą popularnością cieszą się kable z bardzo długimi kryształami. Chodzi jednak o coś więcej, czego do końca chyba nie rozumiemy, bo wygrzewaniu poddają się również kable OCC. Czym jest wygrzewanie? – To po prostu odtwarzanie przez nie muzyki przez określony okres. Chyba każdy, kto miał do czynienia z dobrymi kablami zauważył, że po jakimś czasie od ich wymiany na lepsze system zaczyna lepiej brzmieć. Często różnice są tak duże, że słuchacze mają wrażenie, jakby wcześniej system był zepsuty. Ci, którzy uważają to za bzdurę mówią o akomodacji słuchu i o tym, że słuchacze po prostu przyzwyczajają się do nowego dźwięku. Trudno się z tym nie zgodzić, to na pewno jeden elementów tej zmiany. Ale wystarczy porównać kabel prosto z pudełka z kablem wcześniej wygrzanym, aby potwierdzić to, że różnią się dźwiękiem, a po jakimś czasie te różnice znikają. Urządzenie służące do wygrzewania kabli – Blue Horizon Proburn. Fot. Isotek Jak długo należy wygrzewać kable? To zależy od ich budowy. generalna zasada mówi jednak, że to proces, który trwa nie krócej niż kilka tygodni. Warto być jednak cierpliwym i po prostu słuchać z nimi muzyki, bo efekty są często znakomite. A dla niecierpliwych są tzw. „wygrzewarki”, to jest urządzenia służące tylko do tego jednego celu, na przykład Blue Horizon Proburn lub Nordost CBID-1, a także płyty z odpowiednimi sygnałami, które ten proces przyspieszają. | DŁUGOŚĆ Długość kabli sygnałowych i zasilających to kolejny element układanki. I kolejna rzecz, którą wielu inżynierów neguje. Posłuchajmy tego: Efekt linii transmisyjnej, przy typowych długościach kabli, powinien zostać zignorowany. Zasadą jest to, że zawsze rekomendujemy stosowanie kabli tak krótkich, jak to tylko możliwe, ale nie na tyle krótkich, aby przeszkadzały w dostępie do sprzętu. Wystarczy jednak krótki odsłuch tych samych kabli, ale o różnych długościach, aby zobaczyć, że coś w tym obrazku nie pasuje. Kable o jednej długości brzmią lepiej niż te o innej. I to nie są małe różnice. Wykonałem tego typu porównania wielokrotnie – myślę, że kilkadziesiąt razy – i wynik tych porównań zawsze był taki sam – długość kabli wpływa na dźwięk. Nordost, amerykańska firma, którą już przywoływaliśmy, ma jeden z najlepszych programów badawczych na świecie (obok Wireworlda, Shunyaty Research, Siltecha, Cardasa, MIT-a) i doszła do wielu ciekawych rozwiązań przez pomiary wspomagane odsłuchami. W czasie wystaw prowadzi seminaria na których prezentuje swoje spostrzeżenia i na których każdy może się o tym, o czy mówimy, przekonać. To bardzo pouczające spotkania, polecam każdemu, komu zależy na nauce i nie jest na tyle tępy żeby negować coś tylko dlatego, że to – według niego – „niemożliwe”. Na stronie internetowej tego producenta, w dziale poświęconym pytaniom i odpowiedziom, znajdziemy następujące wskazówki: Straty sygnału w kablach Nordosta są bardzo małe, a to ze względu na użycie w nich wyciąganej izolacji FEP oraz techniki Micro Mono-Filament. Kable Nordosta mogą być naprawdę długie i będą miały mniejsze straty sygnału niż zwykłe kable. Mimo to, planując system, mądrze będzie zastosować kable sygnałowe o relatywnie niewielkiej długości. Znacznie lepiej jest użyć dłuższych kabli głośnikowych, ponieważ zapewniają one znacznie lepszą transmisję napięcia i prądu, dostarczanych przez wzmacniacz. Pomijając fragmenty mówiące o wyższości kabli tej firmy nad innymi – to zrozumiałe, że konstruktor uważa swój produkt za najlepszy, inaczej jego praca nie miałaby sensu – warto zwrócić uwagę na to, że po pierwsze Nordost uważa, że długość kabli ma znaczenie, a po drugie, że lepiej ustawiać system tak, aby kable głośnikowe były długie, a interkonekty krótkie. O jakich długościach mówimy? Minimalne, rekomendowane długości kabli Nordosta powinny być następujące: To nie jedyna specjalistyczna firma wskazująca na to, że trzeba dobrać długość kabli, ale żadna inna nie przygotowała tak wyraźnych wytycznych. Z którymi się zresztą zgadzam. O długości kabli pisałem już tak wiele razy, że przestałem liczyć. Największych echem odbiła się jednak moja wypowiedź zawarta w relacji z 72. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego pt: Acrolink Mexcel 7N-PC9100 vs. Acrolink Mexcel 7N-PC9300. Mówiłem wówczas o tym, że kabel Acrolinka o długości 2 metrów „brzmiał” lepiej niż ten o długości 1,5 m. Co więcej, kolejny egzemplarz, tym razem o długości 2,5 m, zabrzmiał jeszcze lepiej. Do podobnych wniosków doszedł, zupełnie niezależnie, Witek Kamiński i opisał je w relacji z IV Plichtowskiego Spotkania Sonicznego pt O psach i kotach, czyli: czy długość ma znaczenie?. Kabel głośnikowy Nordost Tyr 2 o budowie Dual Mono-Filament. Foto: Nordost Nordost pisał o kablach swojej produkcji. W realnym świecie to, jak kabel o danej długości wpływa na dźwięk zależy od jego budowy. Z moich doświadczeń wynikają następujące rekomendacje:
To oczywiście moje zdanie, państwo mogą mieć inne. O tym, że długość kabli jest ważna, ale nie jest to szczególnie ważny element mówi zresztą firma The Chord Company na swojej stronie internetowej, w dziale zatytułowanym Speaker cable guide (dostęp: 13.05.2019). Decyzja zależy, jak zawsze, od państwa. | KONTAKT Kable połączeniowe i zasilające to element toru audio, który jest ruchomy. Kiedyś było tak, że kable były lutowane na stałe do urządzeń i kolumn i miały wtyczki tylko z jednej strony – dzisiaj mają z obydwu; wyjątkiem są niektóre kable wychodzące z ramion gramofonowych. Okazuje się, że wtyki stanowią ważny element takiej konstrukcji, wpływający na brzmienie nie mniej niż sam kabel. I znowu – pisałem o tym tak często, że nie ma sensu, żebym przywoływał wszystkie wypowiedzi – za przykład niech posłuży nie mój artykuł, a – już przywoływanego – Witka Kamińskiego, pt. Ja szpieg... Czyli o wtyczkach i innych aspektach audio. Pan Ken Ishiguro, właściciel firmy Acoustic Revive, aplikuje spray do gniazda zasilającego IEC; sam używam go od dwóch lat Ale sama wtyczka to jedno, a kontakt to drugie. Do jego poprawy stosuje się różnego typu materiały. W swojej ofercie ma je, na przykład, firma Acoustic Revive. Korzystam z nich od kilku lat i polecam. To płyn w sprayu, który nanosimy na wtyki i gniazda, także zasilające. ECI-50 Conduction Improvement Cleaner to specjalny, przezroczysty olej w którym znajdują się maleńkie cząsteczki węgla wypełniające mikroubytki w powierzchni metalu. To rozwiązanie stosowane w japońskich laboratoriach poprawiające szybkość transmisji sygnału – mierzoną – o 20%. Dźwięk robi się z nim gęstszy i głębszy. Zmiany nie są duże, to kilka procent, ale warto zobaczyć, czy to aby nie te kilka procent, których nam brakowało. Więcej przeczytają państwo w sprawozdaniu z 88. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. Innym, również świetnym, rozwiązaniem są preparaty firmy McKenic. To z kolei materiał przygotowany przez specjalistę amerykańskiego dla przemysłu – dlatego sprzedawany jest w wydajnych, dużych pojemnikach. | UŁOŻENIE Końcowym etapem przygotowania kabli jest ich odpowiednie ułożenie. O ile wcześniejsze zalecenia mogą być dla wielu z państwa nowe, o tyle sprawa dotycząca tego, jak kable powinny być ułożone, jest chyba jasna i prosta. Żeby się zbytnio nie rozwodzić w kilku zdaniach podam najważniejsze zalecenia. Interkonekty i kable głośnikowe nie powinny być naprężone. Naprężenia źle wpływają na połączenia z wtykami, a także zmieniają topologię wewnątrz kabla, co nie jest korzystne. Najlepiej by było, gdyby zwisały z delikatnym naddatkiem. Interkonekty – kable zasilające są nieco bardziej odporne – nie powinny się też krzyżować z kablami zasilającymi, ponieważ pole elektromagnetyczne wokół tych drugich wpływa na sygnał audio. Czasem trudno sobie z tym poradzić, a to dlatego, że urządzenia audio mają gniazda zasilające i sygnałowe w różnych miejscach. Jeśli już jednak nie mamy wyjścia, to zadbajmy o to, aby kable sygnałowe – interkonekty i głośnikowe – przecinały się z zasilającymi pod kątem prostym. Warto je także czymś rozdzielić – im dalej będą od siebie, tym lepiej. Kable głośnikowe nie powinny być zwinięte – pętle to po prostu cewki, a te są filtrami dolnoprzepustowymi. Kable te powinny być prowadzone prosto lub po łukach. Jeśli już musimy coś zrobić z ich nadmiarem, to zwińmy je tak, aby przypominały węża. | KILKA PORAD NA KONIEC Mam nadzieję, że ukierunkowałem państwa, choć trochę, i problem kabli jest dzięki temu mniejszy. To oczywiście moje własne spostrzeżenia, wprawdzie poparte przez innych ludzi i firmy, ale wciąż moje. I nie jedyne – jak mówiłem, jest wielu rozsądnych ludzi, którzy uważają to za głupotę lub naciąganie melomanów na wydatki. Nic na to nie poradzę, każdy może mieć swoją opinię. Moja jest inna. Państwo nie muszą się jednak ze mną zgadzać. A nawet – nie powinniście. Piękno audio polega na tym, że każdy może sam wykonać eksperymenty polegające na samodzielnych odsłuchach. I dopiero na ich podstawie można powiedzieć, że coś ma znaczenie, a co innego nie ma. Ważne, że macie państwo wyznaczony kierunek tych prób. Poruszone przeze mnie problemy są najważniejsze, ale nie jedyne. Można by dyskutować nad przewagami połączeń zbalansowanych (XLR) i niezbalansowanych (RCA), o tym czy kable głośnikowe powinny mieć równą długość, czy mogą się między sobą różnić, czy powinno się stosować bi-wiring, czy pojedyncze kable, jak powiedzieć coś o roli zwór głośnikowych w kolumnach z więcej niż jedną parą zacisków, a nawet o tym, gdzie wpinać kable głośnikowe, jeśli takie zwory stosujemy. Żeby nie przedłużać powiem tylko, bez wyjaśniania, jakie są moje wybory: gdzie tylko mogę korzystam z łączy RCA, kable głośnikowe mogą się różnić długością, ale różnica nie powinna wynosić więcej niż jakieś 20% (ludzie z Chorda mówią o 40%), kabel głośnikowy powinien być pojedynczy, zwory są równie ważne jak sam kabel i sygnał ze wzmacniacza zawsze podłączam do zacisków głośnika wysokotonowego. Ale – powtórzę – to ja i mój system, państwa spostrzeżenia mogą być inne. Zachęcam do prób, odsłuchów i lektury, bo tylko idiota nie słucha „bo nie”, albo neguje coś, bez samodzielnego odsłuchu, bo „to niemożliwe”. Audio na poziomie o którym mówimy jest zajęciem „organoleptycznym” i to właśnie dzięki takim eksperymentom dowiadujemy się coraz więcej, a dźwięk, nawet niedrogich systemów, jest bez porównania lepszy niż wcześniej. ■ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity