KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE Spotkanie #120:
„The most expensive music format (in the world)” na przykładzie nagrań wytwórni AC Records |
publikowany przez osobę ukrywającą się za nickiem Technoman film The most expensive music format (in the world) ma na You Tube 1 437 204 wyświetleń – to stan na 13 maja 2019 roku. Jak na standardy audiofilskie to dużo. Pod filmem znajdziemy krótkie wprowadzenie: Czy taśmy magnetofonowe to „nowy winyl”? Krótka odpowiedź brzmi: nie. Z kolei długa: to skomplikowane – dlatego naciśnij „Play”. W tym wideo będę odtwarzał taśmy z lat 1957 i 2017. Pierwsza część filmu koncentruje się na historii i podstawowych informacjach, a w drugiej przenosimy się do bieżącego dnia i najdroższego formatu muzycznego dostępnego w warunkach domowych. Mowa oczywiście o taśmach analogowych i to w ich najbardziej zaawansowanej formie – nagranych z prędkością 38 cm/s, na szpulach o średnicy 27 cm (10,5”) i z zapisem stereofonicznym, dwuścieżkowym na całej powierzchni ¼” taśmy magnetycznej. Określenie „najdroższy format” wcale nie jest przesadą – nagrane taśmy, kopie taśmy-matki („master”) drugiej lub trzeciej generacji, kosztują od 300 do nawet 1000 dolarów amerykańskich, w zależności, czy album mieści się na jednej, dwóch, czy na trzech szpulach. O co w tym wszystkim chodzi i o co tyle szumu? Odpowiedź jest prosta: chodzi o dźwięk. A dźwięk z dobrze nagranej taśmy analogowej tego typu jest obłędny. W niczym nie przypomina też płyty winylowej. Płyta LP jest wprawdzie analogową kopią taśmy, ale wymaga specyficznej obróbki dźwięku i podlega różnego rodzaju zmianom w samym procesie wykonania, co zmienia dźwięk w sposób, który z jednej strony oddala nas od masteru, a z drugiej dodaj do dźwięku coś, dzięki czemu winyl to najpiękniejszy format świata. | SPOTKANIE Porównania taśm analogowych, płyt i ich kopii cyfrowych to jedno z ciekawszych i bardziej emocjonujących zajęć. Krakowskie Towarzystwo Soniczne miało okazję robić to dwukrotnie – najpierw z taśmami Master Tape Sound Lab, z muzyką nagraną przez Kostasa Metaxasa, a następnie z nagraniami wytwórni Sommelier Du Son, zarejestrowanymi przez Dirka Sommera. Tym razem, po raz pierwszy, udało się nam spotkać i porównać wszystkie etapy analogowego toru, który wiedzie od taśmy-matki do płyty LP. Udało się to dzięki naszej współpracy z klubem AC Records i przyjaźni z Adamem Czerwińskim, który gra na obydwu odsłuchiwanych przez nas albumach, jest ich producentem i właścicielem wytwórni. Dodajmy, że kiedy tylko dostępne będą gotowe krążki, na ich okładkach znajdą państwo rocznicowe logo „High Fidelity” – jesteśmy ich patronem. A płyt jeszcze nie ma, ponieważ to wydawnictwa zaplanowane na następne miesiące – w dniu, w którym się spotkaliśmy dostępna była pierwsza płyta z naszym logo, zresztą z przepiękną okładką – Hollywood Trio. Krążki o których mowa to |1| Piano Sketches, z muzyką fortepianową i takimi muzykami, jak Artur Dutkiewicz, Wojciech Niedziela, Piotr Orzechowski, Kuba Stankiewicz, Michał Tokaj i Piotr Wylężoł, a także |2| Groovoberek grupy MAP, z uczestnictwem Krzesimira Dębskiego. Taśmy, o których mowa, zarejestrowane zostały W studiu Custom34 na ustom34 na 24-ścieżkowym, analogowym magnetofonie Studer A 827 i konsoli Neve Custom Series. Materiał został tam zmiksowany i poddany masteringowi przez Piotra Łukaszewskiego, lądując na ¼ taśmie, nagranej na Telefunkenie M15. Tak przygotowaną taśmę Adam zawiózł do Londynu, do studiów Abbey Road, gdzie zajął się nią Sean Magee, przy pomocy – między innymi – kompresorów Shadow Hills Valve Compression. A Sean Magee, zdobywca Grammy, jest wyjątkową osobą i odpowiedzialny jest, na przykład, za mastering i nacięcie monofonicznych wersji płyt The Beatles w 2014 roku. Powtórzmy, że porównywaliśmy taśmy „master” z naciętymi z nich „lakierami”, a następnie z tłoczeniami testowymi. W przypadku płyty Groovoberek posłuchaliśmy także jej wersji Compact Disc. | SYSTEM Było to możliwe dzięki wyjątkowemu systemowi złożonego przez wyjątkowego człowieka, przy pomocy innych wyjątkowych ludzi. Efekt ich wspólnej pracy jest naprawdę imponujący – odsłuch przeprowadzony został w specjalnie do tego przystosowanym pomieszczeniu, w którym nie ma niczego innego, tylko muzyka. Julian, właściciel, jest miłośnikiem analogu, dlatego w jego systemie są trzy takie źródła – magnetofon szpulowy, magnetofon kasetowy oraz gramofon. Nie jest jednak w analogu zamknięty, ponieważ słucha też płyt CD. JULIAN SOJA Muzyki słucham odkąd pamiętam – czyli od głębokiej podstawówki. Zaczynałem od radiowej Trójki (zwłaszcza nocnych audycji) i od nagrywania muzyki na kasety, potem przyszedł gramofon, a jeszcze później CD. Pamiętam czasy, kiedy po płytę CD szło się do wypożyczalni, żeby ją w domu skopiować na kasetę, a po garażowe kopie kaset z nową płytą Jeana-Michela Jarre’a stało się w długiej kolejce do sklepu muzycznego na krakowskim Rynku. Historia zatoczyła koło i dziś Jean Michel Jarre znowu wydaje muzykę na kasetach magnetofonowych (Planet Jarre). Najchętniej słucham jazzu (zwłaszcza z dobrym wokalem) i klasycznego rocka z okresu od końca lat 70. do połowy lat 90. - na którym się wychowywałem. System budowałem w sumie przez kilkanaście lat i robię to nadal, ponieważ ten proces nie ma końca :) Zaczynałem od słuchania w pokoju dziennym o powierzchni 18 m2, w starej kamienicy w centrum Krakowa. Całe zasilanie ciągnięte było przedłużaczem z jedynego gniazdka w mieszkaniu, w którym nie było słychać wszystkich pralek, suszarek i lodówek z całej kamienicy. Moim pierwszym poważnym źródłem dźwięku był gramofon Nottingham Analog z dwoma ramionami (w tym SME 3009 z wymiennymi „headshellami”, co pozwalało łatwo testować niezliczoną ilość wkładek) i modyfikowany przez Swobodę odtwarzacz CD SONY. Z ciekawostek – kupiłem też wtedy fantastyczną końcówkę mocy z, limitowanej do 300 szt., rocznicowej edycji Electrocompanieta (mam ją do dziś) i składający się z czterech pudełek przedwzmacniacz Marka Levinsona (nie pamiętam modelu, ale to były generalnie dwa monofoniczne przedwzmacniacze + do każdego zewnętrzny zasilacz). Przez te kilkanaście lat przetestowałem dziesiątki różnych urządzeń, ale największa zmiana nastąpiła z chwilą, gdy zdecydowaliśmy się na budowę domu – było zupełnie jasne że w nowym domu miejsce na pokój przesłuchań (nazwa nadana przez jednego z naszych gości) musi się znaleźć. Po przeprowadzce okazało się jednak, że sprawa nie jest taka prosta, bo zgrany i zestrojony w innych warunkach akustycznych system po przeprowadzce wcale nie zagrał tak, jak tego oczekiwałem. Na szczęście pojawił się wówczas Tomasz Kursa i należąca do niego firma AUDIOFORM, która oprócz świetnych głośników robi też adaptacje akustyczne. Adaptacja była robiona na raty. To jest, moim zdaniem, jedyna słuszna droga, ponieważ w akustyce jedne zjawiska często maskują inne i często dopiero po usunięciu jakiegoś zidentyfikowanego problemu można zidentyfikować kolejny. Pierwszy projekt został przygotowany i wdrożony w całości przez AUDIOFORM, a przy kolejnych fazach korzystaliśmy ze wsparcia, pomiarów i konsultacji Bartłomieja Chojnackiego z AGH. Wszystkie rozpraszacze i pułapki basowe dostarczył AUDIOFORM, kilka gąbkowych pochłaniaczy pochodzi z firmy MEGA ACOUSTIC. JS Za chwilę przejdziemy do Tomka Kursy, najpierw jednak kilka słów o samym systemie. Składa się on z następujących elementów:
Kluczowym elementem tego systemu, przynajmniej z punktu widzenia naszego spotkania, był magnetofon szpulowy Technics RS-1500. Jak mówi Tomek Kursa, znawca i miłośnik „szpulowców”, magnetofony Technics RS-1500 i 1506 to jedne z najlepszych (a jego zdaniem najlepsze) rozwiązań konstrukcyjnych na świecie – ma na myśli przede wszystkim zamysł inżynieryjny. Front magnetofonu to metalowy (głównie cynkowy) odlew, który jest jednocześnie ozdobną płytą czołową i zarazem chassis do którego są montowane elementy konstrukcyjne, podtrzymujące elektronikę elementy napędu (to unikatowe rozwiązanie). Inne jego cechy, to: silniki bezszczotkowe, napęd bezpośredni sterowany kwarcem, średnica koła zamachowego około 16 cm, rolka tonu około 3 cm, dwie rolki dociskowe prowadzenie taśmy w układzie Omega (podobnie jak w np.: Pionieer RT 909 i Tascam 52, ale w bardzie zaawansowanym układzie czterech głowic – Technics pracuje zarówno na 2T jak i 4T w różnych układach RS 1500 / 1506). Tomek dodaje, że to jeden z najstabilniejszych napędów z najbardziej zaawansowanym i najlepszym systemem regulacji i kontroli napięcia taśmy, co jest absolutnie kluczowe dla jakości odtwarzania. Na tym samym napędzie zbudowano Technicsa RS-1700 (4-ścieżkowy z auto rewersem) i RS-1800 z dwoma zewnętrznymi, monofonicznymi modułami z elektroniką – to unikat na skale światową i jeden z najdroższych szpulowców, jakie można kupić (ceny dochodzą do 40 000 euro za dobry egzemplarz). | POMIESZCZENIE Pomieszczenie odsłuchowe jest równorzędnym elementem systemu audio – przy odsłuchu przez kolumny zależy od niego jakieś 50% efektu końcowego. Przy tak zaawansowanym systemie audio, mając wolne pomieszczenie, naturalne było, że musi to być miejsce wyjątkowe. Jak mówił Julian, za ostateczny efekt odpowiedzialni są panowie Tomasz Kursa i Bartłomiej Chojnacki – chociaż „ostateczny” jest sytuacją przejściową, ponieważ wciąż dokonywane są kolejne poprawki. Adaptacja akustyczna w tym wypadku polegała na przygotowaniu pomieszczenia (pokoju) do słuchania muzyki. Jak mówi Tomek, to ważna kwestia, ponieważ znacząco inaczej robi się adaptację pomieszczenia przeznaczonego do słuchania muzyki, a inaczej do rejestrowania (nagrywania) dźwięku. W tym przypadku celem było zmniejszenie czasu pogłosu, przy zachowaniu małych strat w ciśnieniu akustycznym, jak również zniwelowanie modów do możliwie liniowej charakterystyki pomieszczenia. Zaczęto od geometrycznej analizy pomieszczenia, potem przygotowano projekt adaptacji, obejmujący pierwsze, i drugie odbicia oraz rezonatory. Do wykonania adaptacji użyto ustrojów rozpraszających 1D N11.2, N17.4 i Skyline N23, obejmujących częstotliwości rozpraszania od 660 do 8004 Hz oraz rezonatory (popularnie nazywane pułapkami basowymi) obejmujące mody od 23 do 213 Hz. Kolejnym krokiem było wykonanie pomiaru (inwentaryzacji), który pokazał efekt prac i dał wytyczne do korekty. Jak się okazało, udało się uzyskać wyrównany czas pogłosu w paśmie od 100 Hz w górę, na poziomie 0,32 ms, i liniową charakterystykę, poza częstotliwościami 31 i 54 Hz, których nie wykazała analiza geometryczna (efekt jest związany z innymi elementami wnętrza). Niestety czas pogłosu dla częstotliwości poniżej 100 Hz rośnie wykładniczo od 0,32 do 2 ms. W związku z tym zaplanowano wykonanie specjalnych pochłaniaczy niskich częstotliwości, które nie mają wpływu na resztę pasma i minimalny wpływ na ciśnienie, oraz dodatkowych rezonatorów strojonych na 31 i 54 Hz (podczas spotkania KTS-u 2 szt. rezonatorów 54 Hz w wersji „beta” stały już w pomieszczeniu i przyniosły ewidentnie słyszalny efekt). | ODSŁUCH Odsłuch odbył się sobotnim popołudniem w dość zimny, kwietniowy dzień. Brał w nim udział ADAM CZERWIŃSKI, który opowiadał ciekawostki związane z nagraniem i masteringiem materiału, JULIAN SOJA – gospodarz spotkania, WIKTOR KRZAK i JAREK ŁUKASZEWICZ – ludzie z firmy Haiku Audio, TOMEK KURSA – autor projektu adaptacji, a także RYSIEK B., WICIU, TOMEK oraz MARCIN, czyli członkowie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. I piszący te słowa. Odsłuch podzielony był na dwie części, ponieważ mieliśmy do odsłuchania materiał z dwóch płyt. Najpierw odtwarzaliśmy taśmę, a następnie nacięty z niej lakier. W przypadku płyty Groovoberek doszło do tego tłoczenie próbne (Test pressing) oraz płyta Compact Disc. Zanim oddam głos moim przyjaciołom, opowiem krótką anegdotkę. Adam Czerwiński przywiózł taśmy „master” prosto ze studia Custom34, w którym zostały zgrane z magnetofonu wielościeżkowego. Reżyser nagrania wspomniał mu, ze trzeba je przewinąć, ale zapomniał powiedzieć w jaki sposób. Taśmy przechowuje się bowiem tak, aby się nie przekopiowały i aby to zrobić, należy je przewinąć „na plecy”, na drugą szpulę. Pamiętając o tym „przekręciliśmy” taśmę z materiałem Piano Sketches i usiedliśmy do słuchania. Dźwięk był wyborny – ciemny, gęsty, ciepły. Było pięknie, naprawdę się nam to, co słyszymy podobało. Dopóki nie spytaliśmy, co to za fortepian i dlaczego jego dźwięk tak bardzo różni się od tego, co usłyszeliśmy z lakieru. Jak gdyby na taśmie nagrano fortepian Bösendorfera, i to pod kołdrą, a na lakierze Steinwaya. Już chyba się państwo domyślacie, co się stało – odtwarzaliśmy taśmę z drugiej strony, a nie od strony warstwy ferromagnetycznej. To cud, że tak dobrze to grało! |
1 ╟ PIANO SKETCHES | taśma „master” vs laquer
Tomek | Obydwie wersje mi się naprawdę podobały, chociaż bardziej pierwsza z nich, czyli taśma. Była przyjemniejsza, lepsza też w dynamice nagrania, jej skali i rozpiętości. Barwa też była przyjemniejsza, bardziej naturalna. Ale i lakier był świetny. Jarek Łukaszewicz | Szczerze mówiąc nie miałem czasu, żeby się temu przysłuchać, ale taśma brzmi chyba delikatniej. Wybrzmienia klawisza, wygaszenia dźwięku są lepsze. Lakier przygotowany jest do kolejnych odbitek, dlatego nie jest dla mnie wiarygodny jako płyta, to znaczy nie wiem, jak brzmiałby winyl. Adam Czerwiński | Na lakierze dźwięk jest bardziej przestrzenny i stereofoniczny, takie mam wrażenie. Wojciech Pacuła | To by się zgadzało – nie wiem, czy pamiętacie, ale przy obydwu naszych spotkaniach z taśmą dochodziliśmy do tego samego wniosku – taśma nie pokazuje „instrumentów”, tylko cały przekaz i to winyl wydobywa przestrzeń i ją powiększa. Adam | Zaraz powiem wam, dlaczego – przy masterze, to znaczy nacinaniu, sygnał jest przepuszczany przez urządzenia masteringowe i obcina się stereofonię w basie, monofonizuje poniżej 100 Hz, ale jednocześnie dodaje przestrzeni do tego, co jest na górze. Jarek | Czyli, tak naprawdę, winyl nie jest dokładną kopią taśmy. I to chyba słychać – wydaje mi się, że ten dźwięk jest agresywniejszy z lakieru i jest przez to mniej wiarygodny. Siedząc przy fortepianie jestem bliżej tego, co jest na taśmie. Marcin | Płyta zabrzmiała bardzo ładnie, podobał mi się ten dźwięk, głównie dzięki przejrzystości i krystaliczności. Taśma dała jedną rzecz więcej – ten dźwięk był gęsty, namacalny i wypełniony. Dlatego też muzyka z taśmy była lepsza, mocniejsza. Wojciech Pacuła | Czy te różnice są dyskwalifikujące? Jarek | Może nie dyskwalifikujące, ale jeśli miałbym słuchać lakieru w domu, to nie byłaby to moja ulubiona płyta. Natomiast w przypadku taśmy byłaby to jedna z tych płyt, którą bym chętnie słuchał, jest świetna. Marcin | Dla mnie te różnice nie są dyskwalifikujące. Są mocne, wyraźne, ale nie powiedziałbym, że nie da się czegoś słuchać. Taśma jest znakomita, ale płyta też brzmi rewelacyjnie. Wiktor Krzak | Mam wrażenie, że się nam to już sprawdziło kilka razy – to, co powiedzieliście o przestrzeni, a mianowicie, że to nie jest w żaden sposób „zrobione”, a jest niesłychanie naturalne. Z taśmy muzyka jest genialna. Jeśli to jest muzyka kameralna, to mam wtedy wrażenie przebywania w rzeczywistym pomieszczeniu. Nie zawsze jest ono idealne, ale nawet siedząc w kącie mam wrażenie, że siedzę w kącie pomieszczenia w którym ktoś gra, wrażenie jest niesamowite. Adam | Pomieszczenie, w którym nagrywaliśmy, ma wysokość 8,5 metra, na jego środku stała perkusja, więc jest co nagrywać… Marcin | Mam wrażenie, że to podobna różnica do tego, co słyszeliśmy porównując płyty SHM-CD Platinum i pliki DSD – DSD dawało wypełnienie. Płyty SHM-CD Platinum brzmiały bardzo dobrze, ale pliki DSD dawały jeszcze coś więcej, jakieś mięso, wypełnienie. I taśma gra właśnie tak, jak DSD, to znaczy takie są różnice. Wiktor | Zdecydowanie bardziej podobała mi się taśma, chociaż to mniej spektakularny dźwięk. To dźwięk do smakowania. Z płyty dźwięk był techniczny – bardzo poprawny, ale techniczny. Słychać było, że to dźwięk przetworzony przez urządzenie. Wojciech Pacuła | Czyli jest pewnie tak, że te problemy z twardym atakiem, z podniesioną górą znikają przy kolejnych kopiach i ich rezultat – płyta LP – jest dzięki temu miękka i ciepła. Świadomy inżynier musi to brać pod uwagę i przewidywać te zmiany. Adam | I tak mi właśnie Sean Magee, inżynier, który to dla mnie nacinał – zresztą stałem obok – mówił. Uspokajał mnie, że na płycie to zmięknie i nabierze kształtów. Przy okazji powiem, że płyta ukaże się w czerwcu. Będzie też dostępna na taśmie. Wiciu | Nie dodam nic więcej. Na samym początku zastanawiałem się, którą wersję bym wolał i wskazywałem na taśmę. Pomyślałem też to, co powiedzieliście – taśma brzmi pełniej, dźwięk jest bogatszy, nasycony, a więcej alikwotów i wysokich tonów jest na lakierze. Ale różnice nie były dla mnie duże. Rysiek B. | Zazwyczaj się spieramy, a tutaj mamy pełną zgodę. Niepokoi mnie ta jednomyślność… Usiłowałem znaleźć coś naprzeciw – i znalazłem: nie mam magnetofonu :) To jedyna rzecz, którą mam przeciwko taśmie. Niepokoi mnie to, ale pomysł z wydawaniem taśm uważam za świetny. Dlatego też zdecydowanie wolałem magnetofon. Pierwsza rzecz to bogactwo barwowe z taśmy – zawsze zwracam uwagę na barwy i ich ilość z taśmy jest nieporównywalnie większa niż z lakieru. Druga rzecz, to otoczenie akustyczne. Z taśmą usłyszeliśmy studio, otoczenie akustyczne, a z lakierem tego nie zauważyłem. Tomasz Kursa | Taśma, po prostu taśma – ze względu na „obecność artysty”. Po prostu dlatego, że na początku toru jest taśma, a potem pięć tysięcy rzeczy, które się dzieją, zanim muzyka do nas trafi. Z taśmą jesteśmy najbliżej źródła. Wiktor | Przy odsłuchach i ich komentowaniu mamy tendencję do wyolbrzymiania tych różnic – co zrozumiałe. W tym przypadku mam wrażenie, że te różnice naprawdę są tak duże i że je wręcz pomniejszamy. Różnica pomiędzy taśmą i lakierem jest gigantyczna. Rysiek B. | Nie, nie powiedziałbym, że gigantyczna, bo na przykład czytelność, przejrzystość są na korzyść lakieru. Jarek | Nie, no chyba nie – ta przejrzystość i czystość to raczej zafałszowanie tego, co było na taśmie, a nie zaleta. To nie jest przejrzystość, tylko przerysowanie. Tomasz Kursa | Wiele płyt jest przygotowanych tak, żeby był efekt „wow!”. Niedoświadczony słuchacz może wtedy preferować taką płytę. Ale przecież wiemy już, co jest naprawdę na taśmie i że taśmy rzadko kiedy są efektowne – są za to prawdziwe. Wiciu | Ale to jest dla mnie OK., większość dźwięków na płytach o nie akustycznym rodowodzie instrumentów to dźwięki sztuczne, które mają zafascynować słuchacza. Dlatego nie skreślałbym płyty, bo ma ona swoją rolę do odegrania. Wojciech Pacuła | Tak chyba jest – ludzie niekoniecznie szukają absolutnej prawdy, a czegoś, co im się spodoba. I z tego punktu widzenia lakier, a także winyl są odpowiedzią na ich potrzeby. Adam | Poza tym to czasy, które zmieniły nasz sposób słuchania – teraz przyzwyczajeni jesteśmy do słuchawek i wszechobecności basu. Uczymy się innej estetyki. Jesteśmy z czasów, kiedy słuchaliśmy prawdziwych nagrań. A młodzi mogą zupełnie nie zrozumieć, czego słuchają. 2 ╟ GROOVOBEREK | taśma „master” vs laquer vs test pressing W tym odsłuchu zmieniliśmy kolejność i najpierw słuchaliśmy płyty testowej, potem lakieru i na końcu taśmy. Tomasz Kursa | Dla mnie to jest tak, jak siedzenie w rzędach – z taśmą to było wydarzenie przede mną, z lakierem siedziałem w piątym rzędzie, a z płytą LP w 27. I tyle. Adam | Od razu powiem, że wytłoczona na winylu płyta brzmi lepiej niż test press – tłoczenie testowe wykonuje się na specjalnym winylu, który stygnie inaczej niż klasyczny. Rysiek B. | To były trzy różne wersje dźwiękowe. Nie ukrywam, że rozczarowany byłem lakierem, chociaż jeden aspekt, pewna muzykalność, był na jego plus. Stracił natomiast na czystości, wyrazistości, mniejsze było spektrum barw. Taśma była w rockowym fragmencie utworu tytułowego zbyt agresywna (chodzi o utwór otwierający płytę – red.). Nie podobało mi się to. Natomiast fragment „ludowy” był fantastycznie czytelny, bogaty w brzmienia. Płyta testowa była czymś pośrednią pomiędzy tymi obydwoma wersjami. W każdej z nich znalazłbym coś dobrego dla siebie. Wiciu | Lakier był dla mnie tragiczną prezentacją. Nie wiem, jak oni to robią, że potem z czegoś takiego powstaje fantastyczna płyta. Dobrze odebrałem natomiast tłoczenie testowe, a to dlatego, że skrzypce i wokal Dębskiego zabrzmiały bardzo naturalnie, plastycznie, tak jakby tutaj stał, To samo było na taśmie. Z lakierem dźwięk był spłaszczony i mniej dynamiczny. Bas w tej rockowej części zabrzmiał z lakieru tragicznie. Po prostu dudnił. Byłem pod wrażeniem pierwszej części, ale cały ten utwór bardzo mi się spodobał. Na taśmie bas zagrał prawidłowo, nie smęcił, nie przytłumiał, był plastyczny. Powiedziałbym, że to, co dostajemy do rąk jest bliższe taśmie-matce, a nie lakierowi. I dzięki Bogu! Wiktor | Dla mnie różnice nie były aż tak dramatyczne, jak w przypadku płyty Piano Sketches. Lakier brzmiał bardziej agresywnie, ale nie powiedziałbym, że to była wada. Dźwięk był z nim bardziej wyrazisty, mocniejszy. Ale z basem działo się coś dziwnego, był zbyt monotonny. Różnica między taśmą i płytą testową jest taka, że taśma wrzuca nas w pomieszczenie. Nie chodzi o ostrość lokalizacji, a o realność wydarzenia. Drugi słuchany przez nas numer, Godzinki, jest znakomity. Ale, moim zdaniem, tor winylowy nie jest tutaj równorzędny z magnetofonem, jest gorszy, jakby zniekształcony. Wojciech Pacuła | Powiem coś dokładnie odwrotnego – dla mnie taśma i płyta testowa zabrzmiały równie ciekawie, właśnie w Godzinkach. I, prawdę mówiąc, nie słyszałem z płytą testową żadnych zniekształceń. Skrzypce brzmią na niej bardziej agresywnie, ale nie na tyle, żeby było to nieprzyjemne. Powiem więcej – na płycie o wiele bardziej podobała mi się plastyka. W sensie kreowania holografii, a co w audiofilizmie lubimy. Na taśmie tego nie ma. Płyta ma takie zalety, które nie wychodzą na taśmie. A nie mieliście takiego wrażenia, że przy lakierze wszystko było głębiej, że muzycy po prostu stali dalej? Taśma i płyta testowa pokazywały to bliżej. Rysiek B. | Tak, o to mi dokładnie chodziło. Wojtek, ty chyba naprawdę słyszysz :) Niepokoi mnie, że się z tobą zgadzam… Ale wracając do Godzinek - byłem pod wielkim wrażeniem płyty winylowej, testowej. Gdyby odrzucić nasze audiofilskie oczekiwania i skupić się na emocjach, wrażeniach, to zdecydowanie, po raz pierwszy, podobała mi się płyta winylowa. Miała jeden słabszy aspekt, o którym już mówiliśmy – bas. Był on słabiej definiowany. Taśma był łagodna, przyjemna, na długi odsłuch. Po raz pierwszy moje emocje były po stronie płyty winylowej. Moim zdaniem, gdzieś po drodze, materiał został poprawiony – obróbka była doskonała. Wiciu | Jeśli chodzi o Godzinki, to trudno mi wybrać, która wersja - test press czy taśma – bardziej mi się podobała. Ale, tak sobie pomyślałem, że daj panie Boże, żeby takie płyty wypuszczali inni wydawcy! Konsument dostaje produkt taki, jaki przeszedł przez myśl realizatorom i twórcom – i z tą płytą to właśnie dostajemy. I warto zapłacić większą cenę za taką wersję. Zachowanie takiej jakości na płycie daje satysfakcję słuchaczowi. Marcin | Test press zabrzmiał bardzo fajnie – zarówno część folkowa, jak i rockowa w utworze Groovoberek były świetne. Przy lakierze zabrzmiało to jakoś tak bez wrażenia. Natomiast taśma mnie zmiażdżyła – jak to się zaczynało „dziać”, jak się wszystko pokazywało, to było genialne. To było prawdziwe przedstawienie. Dlatego też różnica między płytą testową i taśmą była bardzo duża – dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. Natomiast lakier pozostawił mnie obojętnym. Pamiętam z pierwszego spotkania KTS-u z taśmą, że zmiażdżyła ona wszystko, z czym ją porównywaliśmy. Ale nie dlatego, że płyta LP brzmi źle – ta tutaj zagrała rewelacyjnie. A dlatego, że taśma pokazała takie rzeczy, że miałem wrażenie uczestnictwa w nagraniu, jakby opary z tego wesela, z którego wzięli Dębskiego, jeszcze się gdzieś tutaj unosiły. Jarek | Z taśmy smyczki wybrzmiały znakomicie. Nie dość, że wszystkie nuty i alikwoty były soczyste, znajomicie odbite. Miały też odpowiednią przestrzeń. Płyta testowa była mniej bogata, ale to była całkiem dobra prezentacja, słucham takich płyt. To o części folkowej. Część rockowa jest dla mnie mocno zbita i skompresowana. Ale jeśli już miałbym tego słuchać, to wolałbym słuchać z taśmy. Z lakierem było to suche i jasne. Natomiast test press zabrzmiał, jak kiedyś zespół Exodus – nudno, płasko. Adam Czerwiński we własnej osobie Marcin | Na taśmie, mimo że w części rockowej była masa dźwięku, to był on rozdzielczy, był wyraźny. Kiedy usłyszałem Godzinki, rewelacyjnie zagranego utworu, to od połowy jego odtwarzania na płycie testowej zastanawiałem się, co może dodać magnetofon, czego tutaj nie ma – płyta jest bowiem genialna. Jej brzmienie jest wyjątkowe, chciałoby się, żeby każda płyta tak brzmiała. Ale z taśmą było widać różnicę – słychać było, z czego obróbka nas okrada. Kierunek zmian jest ten sam – na taśmie jest więcej wypełnienia, dźwięk bardziej „żyje”, jest masa, której na płycie – przecież rewelacyjnej – już tego nie ma. Tomek Kursa | Z bratem rozmawiamy często o muzyce i mamy jedno określenie na to – czy „zaliczamy obecność”, czy nie. I z taśmą „zaliczyłem” – obecność dźwięku i muzyki.Jarek | Zarówno w test pressie, jak i w taśmie, z utworem Groovoberek, „zaliczam obecność” w części akustycznej. W rockowej – tylko z taśmą. Julian Soja | Jestem fanem taśmy i kolejny raz mnie ona nie zawiodła. Uważam, że to jest czysta prawda, kiedy się tego słucha. Jestem jednak mile zaskoczony tym, że – generalnie mówiąc, różnica między tymi wykonaniami nie jest jakaś ogromna. Mam sporo taśm, kopii produkcyjnych, i na ogół w porównaniu z płytą ta różnica jest miażdżąca, jakby na płycie nie było połowy dźwięków. A tutaj – absolutnie nie.Ale myślę, że i tak taśmy mógłbym słuchać w kółko – obecność fizyczna, plany, wszystko było genialne. Jestem pod wrażeniem. Ale gdybym słuchał tylko winylu, to też bym go słuchał z przyjemnością. Adam | Jako producent winyli mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mnie najbardziej podobała się taśma :) Ale to naturalne – na taśmę było to nagrane, a każda kolejna kopia to straty. | PODSUMOWANIE Przygotowując spotkania KTS-u na samym początku zadaję sobie podstawowe pytanie: czego chciałbym się dowiedzieć, innymi słowy – czego chciałbym się nauczyć. Myślę o sobie, ale nie tylko – chcę się efektami tych spotkań dzielić zarówno z członkami Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego i ich gośćmi, a także z czytelnikami. Wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie – uczymy się. Jeśli nie mam pomysłu, tematu, to niczego nie organizuję. 120. spotkanie miało nas nauczyć tego, jak różnią się od siebie poszczególne etapy przygotowania płyt LP. Chciałem też pokazać, że „analog” nie zawsze znaczy to samo i że płyta winylowa jest znacząco odmienna od taśmy-matki, że jest pewną kreacją. Piszę o tym od lat i przez długi czas czułem, że się nie rozumiemy, że moi rozmówcy uważają, że przesadzam mówiąc, że „analog” nie oznacza „winyl”, a jeśli już, to oznacza analogową taśmę „master”. Podczas spotkania słychać to było wyjątkowo dobrze. Nowe dla mnie było natomiast to, jak bardzo od masteru i od gotowej płyty różni się lakier, z którego wykonuje się matryce do tłoczenia krążków. A przypomnę, że poszczególne etapy produkcji płyty LP układają się w następujący sposób: ↓ LAKIER (lub master DMM) ↓ MATRYCA ↓ PŁYTA LP Lakier (laquer) jest na tyle różny od obydwu etapów – poprzedzającego i końcowego – że zakrawa na cud, że otrzymujemy tak dobre płyty LP. Najwyraźniej nacinanie winylowego masteru, bo tym jest lakier, jest formą sztuki i wymaga niesamowitego doświadczenia. Ale nie tylko to mnie uderzyło. Na sam koniec, tuż przed przekąską i pożegnaniem naszych Gospodarzy, posłuchaliśmy jeszcze jednego nośnika, a mianowicie płyty CD, normalnego, sklepowego wydania płyty Groovoberek, której wersja LP trafi do sprzedaży w czerwcu. Wcześniej zgadzaliśmy się właściwie wszyscy co do podstawowych ustaleń, a teraz… Adam Czerwiński | Wszystko jest OK., ale Ziemia jest płaska i CD jest płaski. Tomasz Kursa | Nie, jeśli chodzi o charakterystykę, to CD jest niesamowicie zbliżony do winylu. Nie mówię o przestrzeni i obecności, bo tu akurat winyl jest lepszy, ale jeśli chodzi o barwy – jak najbardziej. Góra jest łagodniejsza. Rysiek B. | Dokładnie tak - góra jest na CD ciemniejsza, lepsza, bas jest lepiej kontrolowany niż na winylu. Mnie CD bardzo się podobał. Nie ma tylko aż tylu barw. Wiktor Krzak | Mnie CD bardzo się podobał, naprawdę bardzo! CD jest bardzo OK. Brzmiał, pod wieloma względami, jak taśma. To naprawdę bardzo dobra płyta cyfrowa. Marcin | Aż dziwne, że tak dobrze brzmi i jest tak blisko taśmy. CD jest bardzo dobrze zrobione. Jarek | Ja słyszałem tylko końcówkę, ale muszę powiedzieć, że CD jest bardzo OK., mimo że przecież konfrontowaliśmy je z taśmą-matką. Może w bębnie brakowało mi wewnętrznego echa bębna, ale jeśli chodzi o reprezentację barw i ich jakość, to – muszę powiedzieć - Godzinki z CD zabrzmiały pięknie, naprawdę pięknie. Rysiek B. | No tak, jest dobrze, dopóki nie usłyszałem taśmy… CD jest matowy, jakbyś zrobił zdjęcie w sepii. Wiktor Krzak | Nie, nie – właśnie po takim porównaniu słychać, ile traci się przy produkcji LP i co jednak zostaje, kiedy zrobimy z tego CD. […] | Post scriptum Ja już swoje taśmy mam – niedługo będą dostępne w ogólnej sprzedaży. ■ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity