Gramofon Cambridge Audio
Producent: Cambridge Audio |
ambridge Audio to jedna z firm ze „średniego pokolenia”, powstała w podobnym czasie, co inne znane brytyjskie marki: Bowers & Wilkins (1966), Harbeth https://www.harbeth.co.uk (1968), Spendor (1971), Monitor Audio (1972), Castle Acoustics (1973), Meridian Audio (1973), Naim (1973), Linn (1973) i najmłodszy w tej grupie Arcam (1976), kolejna firma związana z tym miejscem (Arcam = A&R Cambridge Ltd). Tak się składa, że wszystkie te firmy wciąż są obecne na rynku i większość z nich radzi sobie bardzo dobrze. Jedną z cech tych producentów była wąska specjalizacja. Dzisiaj jest nieco inaczej, bo – dla przykładu – Meridian oferuje źródła cyfrowe, wzmacniacze i aktywne kolumny, Naim podobnie, a najbardziej zróżnicowaną ofertę ma chyba Cambridge Audio. W jej centrum jest elektronika, co podkreślono topową serią Edge. Oprócz niej w ofercie tego producenta znajdziemy również kolumny głośnikowe, soundbary, systemy zintegrowane (Yoyo), głośniki Bluetooth, a od końca zeszłego roku również gramofon z łączem Bluetooth. | ŁĄCZĄC WODĘ Z OGNIEM Od razu weźmy byka za rogi i przyjrzyjmy się tym dwóm słowom, które w jednym zdaniu, w stosunku do produktu audio tej klasy, jeszcze nigdy wcześniej nie występowały: ‘gramofon’ i ‘Bluetooth’. Łącząc je firma Cambridge Audio wykazała się odwagą i niestandardowym myśleniem. Dla analogofila, analogomaniaka, wyznawcy „analogowego dźwięku” to będzie profanacja. Bo – powiedzmy to wprost – to jest profanacja. Odtwarzanie płyty analogowej po to, aby ją zamienić na sygnał cyfrowy i przesłać bezprzewodowo przez stratny kodek, a na końcu ponownie zamienić na sygnał analogowy jest kompletnym bezsensem. Lepiej przecież kupić odtwarzacz plików i cieszyć się streamingiem z Tidala. To jest prawda, święta prawda, ale niepełna. Świat jest bowiem dzisiaj znacznie bardziej skomplikowany, a audio jest o wiele bardziej wielowymiarowym miejscem niż kiedyś. A to dlatego, że pokolenie wkraczające obecnie w dorosłość, a także poprzednie, przyzwyczajone są do zupełnie innego modelu korzystania z muzyki niż my. Dla nich streaming jest czymś normalnym, a nośniki fizyczne są domeną „dziadków”. Paradoksalne jest więc to, że jedynym dopuszczalnym przez nich nośnikiem spoza „chmury” jest winyl, który stał się częścią ich kulturosfery, ich życia. I świetnie! – Cieszmy się, że są z nami i że muzyka jest dla nich ważną częścią życia, bo jeszcze pięć-sześć lat temu wydawało się, że jesteśmy ostatnim pokoleniem, któremu na tym zależy. Rzecz w tym, że obecnie wszystkie aspekty związane z produktem, także produktem audio, są równorzędne. W naszym przypadku byłyby to: dźwięk, wygląd, łatwość obsługi, funkcjonalność – wszystko na jednym poziomie wartościowania. Myślę, że dział planowania w CA miał te podstawowe wskaźniki rozpisane na dużej tablicy (widzicie państwo, co robię – myślę analogowo, co czyni ze mnie „dziadka”…) i pod każdym nagłówkiem wpisywano pomysły na to, co robić, aby ich gramofon spełniał wszystkie te oczekiwania. | ALVA TT Przede wszystkim postanowiono – a przynajmniej tak to sobie wyobrażam – że będzie to gramofon inny niż wszystkie dostępne na rynku propozycje. Zdecydowano się też, że będzie to konstrukcja klasy „premium”, bo nie ma sensu walczyć w niskich przedziałach cenowych, zdominowanych przez producentów z Chin (poniżej 1000 zł) oraz Pro-Jecta i Regę (od 1000 do 3000 zł i wyżej). Alva TT miał więc być gramofonem zintegrowanym, jak najprostszym do złożenia i obsługi. To konstrukcja nieodsprzęgana, z napędem direct drive (bezpośrednim), z zamontowaną fabrycznie wkładką i przedwzmacniaczem gramofonowym. Kropką nad ‘i’, która ten gramofon wyróżnia, jest jednak obecność łącza Bluetooth – firma mówi, że to pierwszy taki gramofon na świecie. Ustawienie | Gramofon rzeczywiście przychodzi do nas niemal gotowy do pracy. Mamy zamontowane ramię, a w ramieniu wkładkę. Stawiamy Alvę TT na płaskim, równym podłożu, które powinno trzymać poziom. A to dlatego, że na wyposażeniu nie ma żadnych nóżek i gramofonu nie wypoziomujemy. Kolejnym krokiem jest nałożenie talerza na trzpień silnika – to napęd bezpośredni, nie trzeba więc martwić się o pasek napędowy. I wreszcie na trzpień ramienia nakręcamy przeciwwagę. Jedyną poważniejszą czynnością, którą trzeba wykonać jest wyważenie ramienia – służy do tego plastikowa, mechaniczna waga Ortofona (w komplecie). Podstawa | Gramofon wygląda bardzo nowocześnie, ale nie jest w tej nowoczesności nachalny – i o to chyba chodziło. Ma niewysokie profil i zamknięty jest od góry pokrywą przeciwkurzową. Jego obudowę wykonano z wyfrezowanych płyt MDF przykrytych płatem aluminium w tytanowym kolorze – to właśnie ta płyta nadaje całości czysty wygląd. Całość stoi na paskach pianki z gumy. Silnik | Talerz, wykonany z polioksymetelenu (POM) i aluminium, nakładamy bezpośrednio na oś silnika. POM to zaawansowany materiał termoplastyczny wykorzystywany w elementach precyzyjnych, które muszą być bardzo sztywne i doskonale zachowywać wymiary niezależnie od warunków. Korzystają z niego inne firmy, jak Clearaudio i Transrotor. Napęd direct drive jest rozwiązaniem znanym z gramofonów dla DJ-ów, a przechowane przez trudne lata 90. i 2000. w gramofonach Technicsa. Tego typu silnik pozwala utrzymać zniekształcenia wow&flutter (kołysanie dźwięku) na bardzo niskim poziomie, wynoszącym zaledwie 0,06%. A to oznacza wysoką stabilność wysokości dźwięku. W testowanym gramofonie to silnik średniej mocy sterowany elektronicznie. Na górnej płycie mamy dwa niewielkie guziki, którymi wybieramy między prędkościami obrotowymi – 33 1/3 oraz 45 rpm. Talerz rozpędza się do pełnej prędkości niemal od razu. Ramię i wkładka | Alva TT została wyposażona w bardzo fajne ramię – Rega RB 220. To pojedynczy element, wraz z główka, wykonany ze stopu aluminium i magnezu; z ramieniem zintegrowano magnetyczny antyskating. Także wkładka wykonana jest w systemie OEM przez zewnętrznego producenta; materiały firmowe mówią, że została zaprojektowana w Cambridge Audio, ale to mało prawdopodobne i zapewne chodziło o współpracę. To ładna konstrukcja MC HO, czyli Moving Coil, ale o wysokim poziomie wyjściowym. Ma ona odsłonięty generator, jak we wkładkach van den Hula. Jej wspornik jest aluminiowy, a igła ma eliptyczny szlif. Siłę nacisku ustalono na 2 g. Wiadomo, że produkowana jest w wielkiej Brytanii, być może przez Regę. Ciekawostka – odsłonięty motor ustawiono w stosunku do podłoża pod katem 68 stopni, aby uczcić rok powstania firmy. Wkładka Alva MC dostępna jest też osobno i kosztuje 499 USD. Elektronika | Clou tej konstrukcji leży w tym, czego na pierwszy rzut oka nie widać – w elektronice. W środku obudowy zainstalowano bowiem płytkę z przedwzmacniaczem gramofonowym oraz nadajnikiem Bluetooth. Przedwzmacniacz gramofonowy bazuje na układach scalonych 5532 i bardzo ładnych kondensatorach polipropylenowych i polistyrenowych. Ciekawe, ale nie można go wyłączyć, żeby skorzystać z zewnętrznego przedwzmacniacza. Możemy za to wyłączyć nadajnik Bluetooth. Jest on maleńki i został zamówiony na zewnątrz; jego antena znajduje się na przedniej ściance gramofonu. Nadajnik Bluetooth w Alva TT pracuje z najnowszą wersją kodeka aptX HD. | CO TO JEST aptX? aptX to sposób kodowania i dekodowania (stąd nazwa – kodek) sygnału Bluetooth dający wyższą jakość dźwięku niż podstawowy system. Algorytm, który jest jego podstawą, powstał w 1988 roku na Queen's University w Belfaście w ramach doktoratu Stephena Smytha. Pracował on nad przyśpieszeniem transmisji szerokopasmowego dźwięku dla sygnałów audio z możliwie najniższymi stratami. Jego pierwszym systemem był apt-X100, użyty przez firmę DTS do zakodowania ścieżki dźwiękowej 5.1 filmu Stevena Spielberga pt. Park Jurajski. Po raz pierwszy algorytm ten w połączeniu z przesyłem danych łączem Bluetooth wykorzystano w 2009 roku. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić systemów audio, które by z niego nie korzystały. Jego popularność spowodowała, że stał się bardzo atrakcyjny dla inwestorów i w związku z tym w 2010 kupiła go firma CSR, a z kolei w sierpniu 2015 roku CSR została kupiona przez firmę Qualcomm. Dzięki zaawansowanym obliczeniom system z aptX pozwala na przesłanie sygnału cyfrowego PCM o 16 bitach i częstotliwości próbkowania 44,1 kHz. W jego kontekście mówi się o „jakości CD”, ale w rzeczywistości tak nie jest – to kodowanie stratne. Przepływność takiego sygnału wynosi 345 kbit/s, ale przy bardzo niskim opóźnieniu sygnału. Przypomnijmy, że CD wymaga przepływności 1 411,2 kbit/s. Mimo to dźwięk z aptX jest naprawdę dobry. W 2015 roku prawa do tego patentu kupiła firma Qualcomm, a rok później roku pojawiło się rozwinięcie kodeka o nazwie aptX HD. Pozwala on na przesył sygnału wysokiej rozdzielczości – 24 bity, 48 kHz. Sygnał wciąż jest odpowiednio kodowany, a szybkość transmisji wynosi 576 kbit/s. To stratne kodowanie sygnału, ale jak mówił dla portalu avhub.com Jonny McClintock, dyrektor sprzedaży i marketingu firmy Qualcomm, kompresja jest stosunkowo niewielka i bazuje ona na ADPCM (adaptive PCM), które pozwala zachować wyższą jakość dźwięku niż standardowe kodeki stratne (więcej TUTAJ). Z przedwzmacniaczami gramofonowymi Cambridge Audio ma duże doświadczenie, a jej modele Solo i Duo są chwalone za świetny dźwięk. I taki właśnie przedwzmacniacz znajdziemy w testowanym gramofonie. Po wzmocnieniu sygnału wychodzimy nim przez gniazda RCA, podłączając gramofon do zwykłego wejścia w dowolnym wzmacniaczu. Drugim sposobem korzystania z Alva TT jest przesłanie sygnału bezprzewodowo. Cambridge Audio ma na swoim koncie kilka przełomowych dla naszej branży rozwiązań, jak pierwsze zastosowanie we wzmacniaczu transformatora toroidalnego czy pierwszy na świecie dwuczęściowy odtwarzacz CD. Zastosowanie bezprzewodowego łącza Bluetooth w gramofonie ma więc dla CA głęboki sens. Ale tylko wtedy, kiedy to jest najlepsze możliwe rozwiązanie. Dlatego też w Alva TT znajdziemy jego najnowszą wersję aptX HD, która pozwala na przesył cyfrowego sygnału o wysokiej rozdzielczości – 24/48. Gramofon łączy się automatycznie z wybranym odbiornikiem – jeśli ten wyposażony jest w zwykłe łącze, sygnał ma niską jakość, jeśli w łącze aptX ma jakość „porównywalną z CD”, a jeśli w aptX HD przesyłany jest sygnał o wysokiej rozdzielczości. | JAK SŁUCHAĆ Alva TT nie ma być kolejnym gramofonem, nie o to w tej konstrukcji chodzi. Z założenia ma być czymś innym – w pewnym stopniu czymś więcej. Nie ma siły, trzeba będzie czymś za to zapłacić. Jestem jednak pewien, że jego wszechstronność będzie dla wielu ludzi po prostu nie do odparcia. Jak się wydaje, można przedstawić kilka podstawowych sytuacji w których Alva TT się odnajdzie. Pierwsza łączy wymogi audiofilów i funkcjonalność, którą dają nam inżynierowie Cambridge Audio. Stawiamy więc gramofon w naszym systemie audio, ze wzmacniaczem i kolumnami, i podłączamy go za pomocą interkonektu RCA (w komplecie) do liniowego wejścia wzmacniacza. To funkcja „audiofilska”. Ale parujemy też łącze Bluetooth ze słuchawkami bezprzewodowymi i słuchamy w ten sposób muzyki w innym pomieszczeniu, albo po prostu daleko od gramofonu – w czasie pracy lub wieczorem. To funkcja „wyzwolenia”. Zamiast słuchawek, albo na zmianę, parujemy Bluetooth gramofonu z głośnikiem Bluetooth, na przykład w innym pomieszczeniu lub na zewnątrz domu i gramy winyle „na odległość”. To funkcja „towarzyska”. Gramofon przychodzi do nas wraz z interkonektem, takim samym, jaki znajdziemy w standardowych ramionach Regi, tyle że odłączanym. Aby zmniejszyć zużycie prądu, jeśli urządzenie przez 20 minut nie kręci talerzem, przechodzi do trybu standby. Funkcję tę można wyłączyć przez dłuższe naciśnięcie przycisku Standby. Do testu wybrałem dwie pierwsze sytuacje, ponieważ wydają mi się w tym przypadku naturalne. Gramofon stanął na górnej półce stolika Finite Elemente Pagode Edition i podłączony był do systemu referencyjnego „High Fidelity”. Jego łącze Bluetooth sparowałem zaś z systemem Cambridge Audio Yoyo (L), czyli centrum z głośnikami Bluetooth; Yoyo (L) wyposażony jest w kodek aptX HD. Nagrania użyte w teście (wybór):
|
W tym dźwięku wszystko się „zgadza”. To wyrafinowany produkt mający służyć powiększaniu ilości radości na świecie z jak najmniejszymi problemami, z jakimi mamy do czynienia przy winylu. To przekaz uzgodniony wewnętrznie i spójny. Ma swoje ograniczenia, powiemy o nich, ale w ramach tego, do czego został stworzony jest perfekcyjny. Bo to dźwięk ciepły i zarazem żywy. Ciepło przejawia się na przykład w tym, że wokale wydają się przyjemniejsze, gęstsze. Nawet jeśli są nieco z tyłu, jak w miksie Don’t Give Up z maksisingla 45 rpm dołączonego do boxu So. 25th Anniversary Deluxe Edition Petera Gabriela, to z Alva TT zostanie on dosmaczony, podlany sosem, że tak powiem. Wciąż nie będzie duży, gramofon nie powiększa przekazu, a mimo to będzie na pierwszym planie – planie naszej uwagi. Ocieplenie dotyczy zaokrąglenia i wycofania wyższej góry, co zrobiono bardzo umiejętnie. Jedną z irytujących cech płyt winylowych, szczególnie jeśli są starsze i zużyte, są trzaski i szumy. Z tym gramofonem są one słabsze niż z innymi, przykryte środkiem pasma. Fajnie wypadną więc z nim starsze winyle wygrzebane w pojemnikach antykwariatów, na targach itp. Mimo to nie mamy wrażenia, że czegoś brakuje. To umiejętna gra barwą i dynamiką, ponieważ szum i trzaski jednak czasem słychać, tyle że są tu tylko czymś potwierdzającym fakt słuchania muzyki z winylu, a nie uciążliwością. A przy tym to otwarty dźwięk. Trochę się zdziwiłem, jak wiele informacji o wyższym środku dostałem po odpaleniu płyty Blues Breakoutów – nie została ona zalana miodem, nie była papką, a miała bardzo dobrze prowadzony rytm, otwartą górę, drajw. Podobnie było zaraz potem z maksisinglem Pharrella Williamsa Happy [From Despicable Me 2], nagraniami Marka Bilińskiego itd. Za każdym razem otrzymywałem podobny zestaw cech: ciepło, gładkość, ciepła, wycofaną wyższą górę i bardzo dobry rytm. Najniższy dół także jest lekko w tyle, podobnie jak wyższa góra. Mimo to basu mi nie brakowało, to było naprawdę fajne granie. I znowu – nie chodzi o obcięcie tego pasma, a o to, że nasza uwaga skupiana jest na średnicy. A to tam w muzyce dzieje się najwięcej. Bo, widzicie państwo, to gramofon przeznaczony dla ludzi – tak to widzę – którzy nie szukają dziury w całym. Dla tych, którzy lubią słuchać muzyki z winylu, albo chcieliby zacząć, a zrażeni problematyczną obsługą i słabą funkcjonalnością propozycji audiofilskich, machnęli na czarną płytę ręką. To gramofon dla tych, o których w 2017 roku pisał „The Telegraph”: Zgodnie z ankietami wypełnianymi w zeszłym roku dla BBC/ICM, 41 procent ludzi, którzy kupują winyle, nie słucha ich, a 7 procent kupujących nie ma nawet gramofonu.
W kolejnych dwóch latach niewiele się w tej mierze zmieniło. Cambridge Audio wyciąga do tych ludzi pomocną rękę. To gramofon dla tych, którzy winyli nie słuchają, a chcieliby, tylko się boją – problemów z tym związanych, niedogodności itp. Alva TT nie jest najlepiej brzmiącym gramofonem za te pieniądze – chciałbym, żeby to było jasne. Za 7000 złotych kupimy gramofon Pro-Jecta, Regi czy Music-Halla, z przyjemnym przedwzmacniaczem gramofonowym, który zagra lepiej. Może nie „powalająco lepiej”, ale po prostu bardziej neutralnie. I dobrze, to gramofony dla innej grupy ludzi. System Cambridge Audio, bo tak należy o nim myśleć, jest pozbawiony wewnętrznego przymusu, który charakteryzuje produkty do dna audiofilskie. Niczego z nim nie musimy, a wiele możemy. Możemy, dla przykładu, słuchać muzyki ze słuchawkami bezprzewodowymi lub głośnikiem Bluetooth. Cambridge Audio Model Yoyo (L) to swego rodzaju „centrum rozrywki”. Chociaż wygląda podobnie, jak przenośne kolumny bezprzewodowe Yoyo (S), jest jednak od nich większy. Urządzenie pozwala na przesył sygnału bezprzewodowego przez Bluetooth (aptX HD), ma możliwość odtwarzania Chromecast built-in, Spotify Connect, ma też wejścia cyfrowe HDMI ARC (może służyć jako soundbar) i optyczne, co pozwala na podłączenie do niego odbiornika TV. Można również ładować z niego telefony komórkowe. Firma zapewniła możliwość zmiany barwy dźwięku w zależności od odtwarzanego materiału – to tryby Movie, Music, TV i Voice. W każdym z nich można zmienić ustawienie basu. Wykończenie Yoyo (L) to wysokiej klasy materiał wełniany dostarczany przez fabrykę Marton Mills z Yorkshire, istniejącą od 1931 roku. Do wyboru są dwa odcienie szarości – jasny i ciemny. Urządzenie mierzy 269 x 125 x 269 mm. Aby korzystać z Yoyo (L) przez wbudowane łącze Bluetooth nie trzeba wiele czasu – trzeba na nim wybrać ikonkę Bluetooth, a w gramofonie przytrzymać przez dwie sekundy przycisk na tylnej ściance. Jeśli wcześniej Alva TT była sparowana z innym odbiornikiem, łącze to trzeba „wyczyścić”, trzymając przycisk przez 10 sekund. Potem znowu je parujemy – zostają one połączone nawet wtedy, kiedy wyłączamy gramofon i Yoyo (L). Jakość dźwięku wysyłanego z gramofonu będzie zależała właściwie wyłącznie od jakości urządzenia odbiorczego – gramofon jest w tej parze „przezroczysty”. Z Yoyo (L) otrzymałem fajny, przyjemny, ciepły przekaz. To urządzenie, które ma nieprawdopodobnie wciągające brzmienie, przypominające to, co pamiętam z dzieciństwa, z lampowych odbiorników radiowych z pojedynczym głośnikiem. Nic nie denerwuje, nie męczy. Użytkownik może wybrać jedną z czterech zaprogramowanych krzywych korekcji – ta dla muzyki jest naprawdę dobra. Można też dodać basu, ale raczej bym tego nie robił, ponieważ niskiego basu i tak nie dostaniemy, a ten wyższy będzie dudnił. Wyjątkiem są duże przestrzenie, w których Yoyo (L) stoi daleko od ścian. W neutralnym położeniu Pharrel Williams z żółtego maksisingla Happy brzmiał radośnie, francuska muzyka eksperymentalna i „kosmiczna” ze składanki Cosmic Machine niepokojąco, a Eva Cassidy ze znakomitego tłoczenia SP Records płyty Songbird– melancholijnie. Myślę, że to jasne – Bluetooth w gramofonie jest systemem pomocniczym, ale bardzo fajnym. Nie chodzi w nim o perfekcyjną jakość dźwięku, a po prostu o fajny dźwięk i uwolnienie od kabla, a to spora różnica. Udało się to Cambridge’owi naprawdę bardzo dobrze, bo wraz z Yoyo (L) otrzymałem niezobowiązujący (to znaczy taki, który nie narzucał się swoją „audiofilskością”, a mimo to w niczym jej nie bruździł), nowoczesny system z fizycznym nośnikiem. To było odświeżające doświadczenie. Jeśli coś ma poszerzyć grupę ludzi słuchających muzyki w godziwy sposób, to produkty tego typu, co Alva TT. Przeznaczone są dla ludzi, którzy inaczej zapewne nigdy by się na ten krok nie zdecydowali. Możemy za jego pomocą stworzyć minimalistyczny system, mając jedynie gramofon i bezprzewodowe słuchawki Bluetooth, albo głośnik Bluetooth, taki jak – dla przykładu – Yoyo (L). Tego typu system da nam mnóstwo radości z tego, że (1) słuchamy muzyki i to (2) muzyki z płyty gramofonowej. Obcowanie z fizycznym nośnikiem ma bowiem nieprawdopodobny wpływ na to, jak muzykę przeżywamy, to chyba jasne. Cambridge Audio jest trochę, jak żeglarz wyruszający do nieznanych krain, a Alva TT jest jego statkiem. Dzięki takim firmom nasza branża nie odlatuje za daleko od normalnego świata. Myślę, że ludzie tam pracujący doskonale czują to, co wyraziła Billie (15), pytana przez portal vinylfrontier.be, dlaczego kupuje winyle: „Po prostu dlatego, że bardzo lubię winyl. Uczucia towarzyszące kupowaniu płyty gramofonowej, trzymanie jej w moich rękach, granie z nich muzyki, …to znacznie przyjemniejsze niż słuchanie jej z mojego telefonu.” Weszła w świat winylu po tym, jak dostała swój pierwszy gramofon na urodziny. „Już wcześniej miałam kilka płyt zespołu mojego ojca (Reinhard Vanbergen, red.), a kilka kolejnych podkradłam z jego kolekcji. Gramofon dostała z kilkoma kolejnymi płytami i od tamtej pory jestem od winyli uzależniona. Podsumowanie I tego nam trzeba – ludzi uzależnionych od muzyki, a nie od sprzętu. Ludzi, którzy nie są zamknięci w mikroświecie, który nam wydaje się tym jedynym właściwym. A nie jest. Cambridge Audio z gramofonem Alva TT przekłuwa ten balon wyniosłości i pychy, wpuszczając do świata audiofilów świeże powietrze. Brawo! ■ Dane techniczne (wg producenta) Gramofon Dystrybucja w Polsce ul. Henryka Sucharskiego 49 30-898 Kraków | POLSKA audiocenter.pl |
System referencyjny 2019 |
|
|1| Kolumny: HARBETH M40.1 |TEST| |2| Podstawki: ACOUSTIC REVIVE (custom) |3| Przedwzmacniacz: AYON AUDIO Spheris III |TEST| |4| Odtwarzacz Super Audio CD: AYON AUDIO CD-35 HF Edition No. 01/50 |TEST| |5| Wzmacniacz mocy: SOULUTION 710 |6| Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| |7| Filtr głośnikowy: SPEC REAL-SOUND PROCESSOR RSP-AZ9EX (prototyp) |TEST| |
|
Okablowanie Interkonekt: SACD → przedwzmacniacz - SILTECH Triple Crown (1 m) |TEST|Interkonekt: przedwzmacniacz → wzmacniacz mocy - ACOUSTIC REVIVE RCA-1.0 Absolute Triple-C FM (1 m) |TEST| Kable głośnikowe: SILTECH Triple Crown (2,5 m) |ARTYKUŁ| |
|
Zasilanie Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → odtwarzacz SACD - SILTECH Triple Crown (2 m) |TEST|Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → przedwzmacniacz - ACOUSTIC REVIVE Power Reference Triple-C (2 m) |TEST| Kabel zasilający AC: listwa zasilająca AC → wzmacniacz mocy - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 |TEST| Kabel zasilający: gniazdko ścienne → listwa zasilająca AC - ACROLINK Mexcel 7N-PC9500 (2 m) |TEST| Listwa zasilająca: AC Acoustic Revive RTP-4eu ULTIMATE |TEST| Listwa zasilająca: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC) |TEST| Platforma antywibracyjna pod listwą zasilającą: Asura QUALITY RECOVERY SYSTEM Level 1 |TEST| Filtr pasywny EMI/RFI (wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacz mocy, przedwzmacniacz): VERICTUM Block |TEST| |
|
Elementy antywibracyjne Podstawki pod kolumny: ACOUSTIC REVIVE (custom)Stolik: FINITE ELEMENTE Pagode Edition |OPIS| Platformy antywibracyjne: ACOUSTIC REVIVE RAF-48H |TEST| Nóżki pod przedwzmacniaczem: FRANC AUDIO ACCESSORIES Ceramic Classic |ARTYKUŁ| Nóżki pod testowanymi urządzeniami: |
|
Analog Przedwzmacniacz gramofonowy: Wkładki gramofonowe:
Docisk do płyty: PATHE WINGS Titanium PW-Ti 770 | Limited Edition Mata:
|
|
Słuchawki Wzmacniacz słuchawkowy: AYON AUDIO HA-3 |TEST|Słuchawki:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity