Kolumny głośnikowe Dynaudio
Producent: DYNAUDIO A/S |
ak czytamy w ramce towarzyszącej testowi systemu firmy Marantz w magazynie „Hi-Fi News” , pierwsza w historii wersja ‘Limited Edition’ odtwarzacza CD tej firmy powstała przez przypadek (Andrew Everard, Marantz SA/PM-14S1 SE, „Hi-Fi News”, October 2015, Vol 60 No. 10, s. 36-41). Był rok 1986 i chodziło o model CD-45LE. Z dzisiejszej perspektywy historia wydaje się prosta. Przez cztery poprzednie lata ten producent stosował 14-bitowe układy DAC Philipsa z czterokrotnym nadpróbkowaniem (4 x oversampling), tymczasem japońscy konkurenci zaskoczyli świat przetwornikami o rozdzielczości 16 bitów, czym rozpoczęli ciągnącą się w audio do dzisiaj wojnę o liczby. A tę Marantz (wraz z Philipsem) zdawał się wówczas przegrywać. Problemem dla Marantza były setki odtwarzaczy CD-45LE zalegających w magazynach i na półkach sklepowych – wszystkie z punktu widzenia przeciętnego nabywcy, zauroczonego „szesnastką” w DAC-u były przestarzałe. Jak wspomina Ken Ishiwata, jego koledzy chcieli je sprzedawać za 100 funtów, czyli za bezcen, byleby tylko pozbyć się „gorącego kartofla”. Dzisiejszy ambasador marki Marantz wpadł jednak na pomysł, jak poprawić ich dźwięk, inwestując zaledwie 8 funtów w każdy z nich. W dwa tygodnie sprzedano 2000 sztuk tego urządzenia, tworząc jednocześnie równoległą do „regularnej” gałąź produktów audio, a Marantz został jej pomysłodawcą. Dzisiaj „specjalne wersje” produktów to coś normalnego, powszechnego. Znamy produkty „special edition”, „signature edition”, „custom version”, „limited edition” i inne. Każdy z tych kwantyfikatorów odsyła do trochę innego pola znaczeniowego. „Limited Edition” wskazuje wprost na ograniczoną ilościowo i czasowo dostępność danego produktu coś, jak w przypadku, zwykle numerowanych, płyt CD. Contour S 3.4 LE ‘LE’ w symbolu kolumn Contour S 3.4 oznacza właśnie coś takiego. Tę mikroserię zaprezentowano w zeszłym roku w czasie wystawy High End 2014 w Monachium, a dostępna ma być (chodzi o produkcję) do końca tego (tj. 2015) roku. W języku sprzedaży oznacza to, że ostatnie sztuki zostaną sprzedane gdzieś w połowie roku 2016. „Mikro” padło nieprzypadkowo – w ten specjalny sposób przygotowano tylko dwa, wybrane modele: Contour S 1.4 LE oraz Contour S 3.4 LE. Obydwa można kupić w specjalnie przygotowanych okleinach:
Od standardowej wersji LE różni się elementami, które w dużym stopniu wpływają na dźwięk:
Różnicę zaznaczono także w wyglądzie zewnętrznym, co pokazaliśmy na przykładzie modelu S 1.4 LE. W nowych kolumnach płyta, na której montowane są głośniki wykończona jest na matowo czarny kolor, poza wersją Piano Lacquer, w której wykonana jest z nierdzewnej stali. Choć naprawdę duży, model S 3.4 LE jest kolumną dwudrożną. Zbudowano go przy użyciu trzech głośników – dwóch nisko-średniotonowych po 170 mm każdy i miękkiej kopułki o średnicy 28 mm. Podział między nimi ustalono na 2000 Hz. Konfiguracja głośników jest nietypowa, chyba że mówimy o Dynaudio, dla której to akurat normalne – duże głośniki są na górze, a mały na dole. Znana np. z jej modelu Consequence, a niegdyś z kolumn Castle w serii Inversion, służy fazowemu dopasowaniu głośników i zwrotnicy. Uboczną zaletą jest odsunięcie głośników niskotonowych od podłogi, a tym samym zmniejszenie podbicia części basu. Piękna okleina, wyjątkowa uwaga zwrócona na detale, ładny cokół, taki jak w seriach Confidence i Evidence – to elementy, które od razu przykuwają uwagę. Nie da się koło tych kolumn przejść obojętnie. SETUP Kolumny Dynaudio stanęły dokładnie w tym samym miejscu, w którym na co dzień stoją Harbethy M40.1. Konstrukcje z wąską ścianką przednią zyskują zwykle po ich mocniejszym skręceniu do środka, nawet wtedy, kiedy ich osie przecinają się 50 cm przed moją głową. S 3.4 LE inaczej – najlepiej grały dokładnie tak samo, jak Harbethy, tj. skierowane bezpośrednio na mnie. Ich ustawienie w pokoju nie jest problematyczne. Dopiero, kiedy bas na samym dole zrobi się trochę zbyt mało rozdzielczy, warto pomyśleć o piankowych zatyczkach dla bas-refleksu, o odsunięciu ich od tylnej ściany (lub bocznych), albo o wytłumieniu ściany za nimi książkami, czasopismami lub/i płytami. Podpięcie kabli głośnikowych nie nastręcza żadnych problemów, ponieważ gniazda są przy samej podłodze. Przeszkodą będzie to jedynie w przypadku stosowania wtyków widłowych – w tym przypadku banany to de rigueur. Kolumny stawia się na kolcach, które nie są zbyt łatwe w dokręceniu, dlatego lepiej robić to w dwie osoby. W czasie testu stały na dostarczonych przez dystrybutora granitowych podstawkach, jednak już wkrótce staną na fantastycznych podstawach, w których wykorzystano minerały, dostępnych u tylko u polskiego dystrybutora. Kolumny są wymagające jeśli chodzi o wzmacniacz. Nie pogardzą niewielkim wzmacniaczem lampowym, ale to nie jest otoczenie, z którym współpracują najlepiej. Duży, wydajny prądowo tranzystor, albo naprawdę mocne lampy to konieczność. Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
Car Rosji Mikołaj I, nazywany żandarmem Europy, ten sam, który krwawo stłumił w Polsce powstanie listopadowe (1830-1831), powiedział coś, co przetrwało jego imperium, a co cytował również – choć w innym kontekście – Robert Schumann: "Dzieło Chopina to armaty ukryte w kwiatach". Na frazę te powołał się Prezydent RP Andrzej Duda, wręczając w Filharmonii Narodowej w Warszawie złoty medal i główną nagrodę fantastycznemu Seong-Jin Cho z Korei Południowej, zwycięzcy XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że słuchane przeze mnie kolumny Dynaudio jak ulał pasują do tego opisu. Śledząc rozwój firmy przez ostatnie, tak na okrągło, piętnaście lat mam, jak sądzę, wgląd w to, w jakich kierunkach szło myślenie jej konstruktorów i jakie decyzje podejmował jej CEO, pan Wilfried Ehrenholz. Przez cały ten okres w Dynaudio sprawdzano nowe rozwiązania, wprowadzano poprawki, znowu sprawdzano, wprowadzano i tak w kółko. Nie pamiętam momentu, w którym by powiedziano „wystarczy”. Bo w audio nie ma takiego momentu, zawsze jesteśmy w „trakcie”, nigdy na mecie. Jeśli ktoś się zatrzymuje, to tym samym się poddaje. Brzmienie S 3.4 LE jest aksamitne i energetyczne – to owe, przywołane na początku, „kwiaty” i „armaty”. Współwystępowanie tych dwóch cech to prawdziwa rzadkość. A kiedy się zdarza – sama radość. W Dynaudio konstruktorzy doszli do tego od strony szybkości i selektywności (punkt wyjścia: energetyczność), a na przykład, w Spendorze i Harbethcie od strony wypełnienia (punkt wyjścia: aksamitność). Pierwszy raz coś takiego w Dynaudio słyszałem w potężnych Evidence, potem przełożyło się to na zmiany w Confidence z limitowanych serii, a teraz w serii Platinum. Raz usłyszane jest klarowne, ale trudne do zapisania w słowach. Chodzi o coś na styku wszystkich elementów dźwięku, które zestrzeliły się w tym akurat punkcie w sprawnie funkcjonującą całość. Kolumny budują duże źródła pozorne; ich wolumen jest ponadprzeciętny, po prostu znakomity. Przesłuchałem pod tym kątem wiele różnych płyt, od nagrań Janusza Olejniczaka, grającego Chopina, poprzez jazz spod znaku Herbiego Hancocka, na Jeanie-Michelu Jarze skończywszy. To ten przypadek, w którym przestajemy martwić się jakością nagrań, a zaczynamy szukać muzyki. W przypadku recenzentów podstawą są odsłuchy z nagraniami, które się dobrze zna z wielu innych przesłuchań. Nowe płyty to zawsze wyzwanie i niewiadoma. Myślę, że podobnie jest z melomanami, którzy dbają o jakość dźwięku. Im wszystkim chciałbym powiedzieć: nie bójcie się! – Cokolwiek kupicie, byleby was kręciło muzycznie, z tymi kolumnami ożyje, zabrzmi, „zażre”. Nie, żeby Dynaudio coś maskowały. To rzecz, która kiedyś wymieniana była czasem jako cecha kolumn tej matki – polipropylen nie był uważany za „przezroczysty” materiał, nawet jeśli był modyfikowany, jak w tym przypadku. Już tak nie jest (także w przetwornikach kilku innych firm). Usłyszałem bowiem świetne różnicowanie, nie tylko na górze (Dynaudio produkuje jedne z najlepszych na świecie głośników wysokotonowych!), ale także na środku pasma i na dole. W cieple, z jakim prezentowany jest bas był spory margines na zmianę, wyróżnienie faktury, pokazanie miejsca na scenie. Dlatego nie mówię, że możemy kupić dowolne wydanie płyty i będzie ono równoważne z wypasionymi, wyczesanymi tłoczeniami z Japonii – nie, to nie tak. Każdy krok do przodu, poprawa, nawet niewielka, skutkuje większą ilością „muzyki w muzyce”. Cudownie brzmiały krążki XRCD, Blu-spec CD (i CD2), a przede wszystkim Platinum SHM-CD. Mówię natomiast, że to nie są kolumny „wykluczające”, które wytykałyby błędy palcem. To ogromna zmiana w stosunku do poprzednich generacji produktów tej firmy, które były bardziej bezwzględne. Prawdziwy kunszt, jaki dostajemy z S 3.4 LE polega na pokazaniu wszystkiego w torze i w nagraniu i docenieniu tego, co dobre, bez karania za błędy. To inkluzywne zachowanie charakteryzuje najlepsze na świecie produkty, do których Limited Edition, pomimo niewysokiej ceny, należą. Ich barwę można określić jako ciepłą, choć to nie są ciepłe kolumny. Selektywność jest wysoka, choć detale nie są eksponowane. Scena dźwiękowa jest ekspansywna, chociaż siedząc blisko czujemy się nią otoczeni dźwiękiem, a nie jakbyśmy patrzyli na wydarzenia z dystansu. Czasem na samej górze pojawi się coś jaśniejszego, ale tylko wtedy, kiedy wymusi to nagranie. Niski dół lepiej jest kontrolowany w dużych Confidence C4 Platinum, ale takie jest życie. Już jego masa, energetyczność, dynamika są – oczywiście moim zdaniem – lepiej kształtowane niż w Confidence C2 Platinum. Ważne – muzykę można puszczać bardzo głośno, a mimo to przekaz pozostanie czysty i kontrolowany. |
Podsumowanie Test tego typu produktów, które nie tylko że są znakomite, to jeszcze wpasowują się w moje oczekiwania, jest prawdziwą przyjemnością. Contour S 3.4 LE nie mają wiele wspólnego z klasyczną serią Contour, a raczej z Confidence. Wszystkiego jest w nich trochę mniej niż w C4 Platinum, ale poza tym to bardzo zbliżony przekaz. Przy podstawkowych S 1.4 LE pisałem, że trzeba je kupić i będzie po sprawie, poszukiwania zakończone. Podtrzymując to dodam, że jeśli tylko większy model zmieści się wam w pokoju, jeśli budżet domowy to wytrzyma, to nie ma się co zastanawiać – S 3.4 LE to realny, prawdziwy high-end z ludzką twarzą. Zasłużony RED Fingerprint to tylko formalność. Ponad 120 cm wysokości to sporo, a mimo to S 3.4 LE wydają się smukłe i „lekkie” optycznie. Od razu widoczne jest to, o czym wspominałem na początku, tj. wręcz pedantyczna dbałość o szczegóły. Wersje „limitowane”, „specjalne” i inne apelują do poczucia estetyki, a także snobizmu (byle zdrowego!) kupujących, muszą być więc bez zarzutu. Dynaudio nie dość, że apelują, to jeszcze dają ku temu solidne podstawy. Należący do serii Contour model S 3.4 LE ma budowę dwudrożną, trzygłośnikową, w obudowie typu bas-refleks. Zastosowano w nim dwa, pracujące wspólnie głośniki nisko-średniotonowe o średnicy fi 170 mm każdy, oraz 28 mm kopułkę, odtwarzającą wysokie tony. Te pierwsze mają bardzo solidny, odlewany kosz i membranę tłokową wykonaną z modyfikowanego polimeru MSP (Magnesium Silicate Polymer). To wizytówka firmy od lat, taka sama, jak to, że membrana produkowana jest razem z nakładką przeciwpyłową o specyficznych nacięciach dookoła niej, z jednego kawałka tego materiału. Ich aluminiowa cewka, o bardzo dużej średnicy 75 mm (kolejny wyróżnik Dynaudio), nawinięta jest na kaptonowym karkasie. Kopułka wysokotonowa ma membranę z jedwabiu – to nowa odmiana znanego przetwornika Esotar2. Pokryto ją materiałem tłumiącym rezonanse – proces ten nazwano Precision Coating. Skutkuje on bardziej regularną powierzchnią kopułki. Połączenia wewnętrzne poprowadzono kablami OFC. Wylot bas-refleksu znajduje się na tylnej ściance i ma duży przekrój. W komplecie dostajemy piankowe zatyczki redukujące jego pracę – kolejna rzecz stosowana przez Dynaudio od lat. Obudowę wykonano z 20 mm płyt MDF, okleinowanych bardzo ładnym, naturalnym fornirem. Front usztywniony został grubą płytą z aluminium, oddzieloną od właściwej obudowy materiałem tłumiącym wibracje. Duży cokół stabilizujący to kombinacja dwóch rodzajów płyt – MDF i LFD. Polakierowany został na czarno, a od spodu wkręcamy do niego kolce. Jest on oddzielony od obudowy czymś w rodzaju „mostu”, przewężenia, w którym umieszczono zwrotnicę 1. rzędu (6 dB/okt.) z ładnymi elementami biernymi. To np. kondensatory Mundorfa i świetne oporniki, w tym Thin Film Ceramic Resistor. Pojedyncze zaciski głośnikowe umieszczone są właśnie tam, wychodząc niemal wprost ze zwrotnicy (chodziło o skrócenie ścieżki sygnału). Przypomnijmy, że firma ta konsekwentnie odmawiała umieszczania w swoich kolumnach zacisków do bi- lub tri-wire, twierdząc, że w ten sposób „rozstrajamy” pracę zwrotnicy, przenosząc punkt łączenia masy poza nią. Polski dystrybutor Dynaudio przygotował wyjątkowy, właściwie „firmowy” dodatek – wraz z S 3.4 LE dostępne będą wyrafinowane, oparte o minerały, platformy o dokładnie takim samym kształcie i wymiarach, jak cokoły. Będą więc niewidoczne, a poprawią jakość brzmienia. Wykonanie i wygląd – wybitne. Dane techniczne (wg producenta) Skuteczność (2,83 V/1 m): 86 dB Dystrybucja w Polsce: DAVID GILMOUR Rattle That Lock to czwarta studyjna płyta Davida Gilmoura, wokalisty i gitarzysty zespołu Pink Floyd, pierwsza od czasu wydanego w 2006 roku krążka On An Island. Teksty na płytę współtworzyła wieloletnia partnerka artysty, także artystyczna – Polly Samson, a krążek wyprodukowali David Gilmour i Phil Manzanera (Roxy Music). Projekt graficzny okładki stworzył Dave Stansbie z The Creative Corporation we współpracy z Aubrey Powell z grupy artystycznej Hipgnosis. A nagraniu Gilmourowi pomagali jego przyjaciele, w tym Zbigniew Preisner, który przygotował orkiestrację. Płyta została zarejestrowana w kilku studiach na całym świecie. Mastering przygotowali James Guthrie i Joel Plande w das boot recording. Singiel Rattle That Lock zaraz po swojej premierze radiowej dostępny był w serwisach streamingowych, jak i do pobrania w wersji cyfrowej. Utwór zaczyna się od sygnału dźwiękowego stworzonego przez Michaëla Boumendila, jaki na stacji kolejowej w Aix-en-Provence we Francji Gilmour nagrał na swojego iPhone’a. Od strony tekstowej inspiracją była tu Księga II poematu Raj Utracony Johna Miltona z 1667 roku, której opis znalazł się również w najnowszej książce Samson pt. The Kindness. W utworze usłyszeć można chór The Liberty Choir a także wokalistki Micę Paris i Louise Marshall. za: Mat. firmowe Płyta dostępna jest w kilku wersjach: jako pojedynczy CD, 180 g LP, wersja cyfrowa oraz Deluxe. W Japonii wersje CD zostały wydane jako Blu-spec CD2 (i taką wersję testujemy, w boxie z BD). Wersja Deluxe dostępna jest w formatach CD/DVD lub CD/Blu-ray i zawiera:
DŹWIĘK Płyta nagrana została w zawodowy sposób, co przejawia się chociażby w bardzo dobrym wyważeniu proporcji dużych założeń i niewielkich detali. Wiąże się z tym użycie mocniejszej kompresji w utworach o dużej skali, jak Rattle That Lock i mniejszej, choć wciąż obecnej, przy mniejszych, jak Faces of Stone. Brzmienie jest dobrze zakotwiczone na dole skali i nigdy nie brakowało mi podbudowy basowej. Niskie tony są ładne, miękkie, chociaż brakuje im wyraźnej definicji, są pokazywane raczej jako większe plamy niż punktowe uderzenia. Najważniejsze są tu dwa elementy – głos Gilmoura i gitary. Te drugie są bardzo fajnie pokazane – jest mięso, jest wypełnienie, jest – kiedy trzeba – ostrość. Także wokal jest naprawdę niezły. Słychać w nim nieco sybilantów, które są „obok” przekazu, ale nie przeszkadzają. A najlepiej wypadają fragmenty, w których buduje się nastrój – słychać tło, detale, wszystko razem ładnie „siada”. To płyta do wielokrotnego słuchania, w czym jakość dźwięku pomaga. Zawsze jest on skupiony, nasycony i w pozytywny sposób miękki, tj. zbliżony do tego, co znamy z rzeczywistości. Panorama przestrzeni rozkłada się szeroki i całkiem głęboko. Użyte przesunięcia fazowe, kiedy trzeba, budują wrażenie namacalności dźwięków, ich bliskiej obecności przed nami, a czasem z boków. Bardzo fajny dźwięk. Jakość dźwięku: 8/10 |
SYSTEM A ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-2.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
SYSTEM B Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ Odtwarzacz plików: Lumin D1 Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380 Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity