WYWIAD
SCOT HULL
Tytuł pisma: “PART-TIME AUDIOPHILE” |
[From: Wojciech Pacuła <opinia@highfidelity.pl> Witam! [From: Scot Hull <parttimeaudiophile@comcast.net> Czytam twoje recenzje od lat. Hmm… To do roboty! Wojciech Pacuła: Powiedz proszę coś o sobie, tj. kim jesteś i „skąd przychodzisz”. Najpierw chciałbym się jednak przedstawić: mam na imię Scot i jestem introwertycznym geekiem. Dwadzieścia lat temu, albo coś koło tego, zawiesiłem badania do pracy doktorskiej z filozofii i ruszyłem w świat w poszukiwaniu sławy i pieniędzy. Bardziej pieniędzy, bo nie miałem ani grosza, a firmy które wydały moje karty kredytowe wykazywały zaskakujące zniecierpliwienie tym, że ich nie spłacam. Przez większą część tego czasu naprawdę zamierzałem wrócić na uczelnię i skończyć badania. Otrzymać doktorat. Może nawet uczyć. Wyobrażałem siebie jako profesora z wiecznie, ale i uroczo potarganą fryzurą, kochanego przez wielu, a w większości wzbudzającego strach, oblekającego w kształt idee, które miałyby wpływ na całe generacje. W jaki sposób „Part-Time Audiophile” powstało i kiedy? Kiedy się pojawiałem na forum, pisałem parę (tysięcy) słów i uważałem, że to świetna zabawa. Jednak w jakimś, trudnym do określenia, momencie, zacząłem się obsesyjnie zastanawiać nad tym wszystkim. Zacząłem czytać „Stereophile’a” i „The Absolute Sound”. W całości. Od deski do deski. Szalałem po forach. Wyszukiwałem e-ziny związane z audio. Czytałem WSZYSTKO. Szybko zauważyłem, że zaczynam walczyć z nieuwagą. Nieświadomie przelatywałem całe recenzje. Podobało mu się, czy nie? Jakie były podstawy oceny? A potem – bam i następna recenzja. Zrobiło się naprawdę nieciekawie. A gdzie był fun? W końcu, trochę idiotycznie, powiedziałem sobie, że przecież mogę to zrobić lepiej! I zacząłem pisać recenzje. Gdzieś koło 2012 roku „Part-Time Audiophile” pożeglowało na szerokie wody. Dwa lata później przyciągamy do siebie ponad milion czytelników rocznie. PTA to „periodyk”, „magazyn”, czy „portal”? Jakie jest twoje zdanie na temat pism internetowych? Magazyn jest, z definicji, periodykiem. Są tego zalety i wady. Z „Part-Time Audiophile” nie osiągnąłem jeszcze poziomu, w którym miałbym stały zespół, mogący dostarczyć na czas wystarczającą ilość wartościowego materiału, żeby można było mówić o magazynie. Nawet kiedy dojdziemy do takiego miejsca, nie jestem pewien, czy będę chciał pójść w tym kierunku. W tej chwili odpowiada mi płynność, z jaką mogę publikować cokolwiek i kiedykolwiek. Jak dla mnie, format drukowanego magazynu jest wyzwaniem i jednocześnie ograniczeniem. Papier jest drogi, a to znaczy, że miejsce w nim jest drogie. Jak dla mnie sieć jest dokładnie tym miejscem, w którym nikt cię nie ocenia za to, że drążysz temat. Czym się w PTA zajmujesz? Jakieś półtora roku temu PTA nieco się zmienił. Przekonano mnie, aby był nieco bardziej komercyjny. Zbiegło się to w czasie z rosnącą irytacją mojej zony, pomstującej na to, że owo niedochodowe, uprawiane z doskoku jobby (job + hobby = jobby) zabierało mi znacznie więcej czasu niż „trochę”. Zacząłem więc zapraszać innych piszących, aby strona mogła “urosnąć”. Dzięki temu ruchowi byłem w stanie zaprezentować kilka interesujących głosów i dać im miejsce, w którym mogłyby się pokazywać. Wymusiło to też zmiany w formacie PTA – z głębokich, długich artykułów przeszliśmy bardziej w kierunku mainstreamu. I właśnie takie recenzje teraz przeważają. Ogłosiłeś, że startujesz z osobną stroną „The Audio Traveler” – co to jest i czym się będziesz tam zajmował? Jest wiele przyczyn tego wzrostu, to pewne, ale pozwól mi powiedzieć, co ja o tym myślę. Kryzys, który zaczął się wraz z pęknięciem bańki internetowej, a także pojawienie się konkurencji ze strony sklepów internetowych spowodowały, że wystawy audio stały się interesującym miejscem do sprzedaży. Wystawy zawsze miały wyjątkowy potencjał handlowy, ale eksplozja regionalnych imprez, przynajmniej w USA, dodała do tego jeszcze coś: wystawa audio jest wydarzeniem towarzyskim. To ostatnie jest szczególnie interesujące. Przynajmniej dla mnie. Widzisz, okazuje się, iż jestem zwariowanym, zagłębiającym się w każdy temat introwertykiem. To coś zupełnie innego niż nieśmiałość i jestem pewny, że nieśmiały nie jestem. Po prostu przebywanie z ludźmi to dla mnie wyzwanie, z którym sobie niespecjalnie radzę. Im więcej ludzi w dane wydarzenie jest zaangażowanych, tym gorzej dla mnie. Mówię to nie po to, żeby się wyspowiadać, ale aby się określić. W high-endzie, tak to przynajmniej widzę, jest całkiem spora grupa takich, jak ja. Poukrywanych w swoich jaskiniach i perfekcyjnie przystosowanych do przebywania tam, zadowoleni z takiego stanu rzeczy. To, co dla mnie w wystawach audio jest interesujące to fakt, że dzieją się tam rzeczy, których my introwertycy na co dzień unikamy i podświadomie znajdujemy sobie na to wymówki: chodzi o wyjście z kryjówki i dzielenie się. W czasie wystaw możemy zmienić nasze zwyczaje. Wmieszać się. Smakować jedzenie, wychylić szklanicę i osobiście wymienić poglądy bez trolowania innych na bezimiennym forum. Niestety, nie będąc tak bogatym, jak być powinienem, nie byłem w stanie być na tylu wystawach, na ilu chciałbym być. Zwróciłem się więc do więc mainstreamowych mediów, aby dzięki nim osiągnąć radość zastępczą. Przyjemności z tego jednak nie było… Okazało się, że większość magazynów albo w ogóle ignoruje wystawy audio, albo przeznacza na ich opisanie parę paragrafów i wrzuca maleńkie, rozmyte fotki. Gorzej – niektóre z nich tylko muskają imprezę, cytując tuzin sloganów i wmawiając ludziom, że to „reportaż”. Ale nie ma to nic wspólnego z „wystawą”. Chcąc uchwycić imprezę w słowach i nadających się do użycia zdjęciach to ciężkie zadanie. Z drugiej strony jedno zdjęcie na trzy czy cztery pokoje lub pokaz jest bardziej frustrujące niż gdyby nie pisać o imprezie w ogóle. Zacząłem więc pisać o imprezach tak, jak je widziałem. Jak ich doświadczałem, oczywiście w pewnych ramach. Było to trudne. Było to przytłaczające. W pewnym sensie dokładnie takie samo, jak wystawy. Problemem było to, że relacja z takiej imprezy wypychała z „Part-Time Audiophile” wszystko inne. Pojedynczy artykuł, recenzja high-endowych kolumn, dla przykładu, mogły być kompletnie zakryte przez pięćdziesiąt i więcej wpisów, które pochodziłyby z pojedynczej wystawy. Musiałem więc zrobić coś, aby zachować przejrzystość magazynu i aby artykuły „wisiały” na głównej stronie trochę dłużej. Wyłączyłem więc z niego dominującą część – reportaże z wystaw – i wrzuciłem je do ich własnego miejsca, w którym można je o wiele łatwiej przeczytać. Powiedz proszę, wierzysz w ogóle w przyszłość perfekcjonistycznego audio? Co je pogrąża, a co może pomóc mu się podnieść? Uważam, że pod wieloma względami jesteśmy bardzo blisko szczytu tego, co branża jest w stanie zrobić, jeśli chodzi o przybliżenie się do realnego dźwięku. Dokładnie w połowie „Złotej Ery”, jeśli tak mogę powiedzieć. Jeśli wierzysz w „dźwięk absolutny”, jako jedyny prawdziwy cel reprodukcji dźwięku w domu, jesteśmy go bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie znaczy to jednak, żebyśmy byli jakoś szczególnie „do przodu”, nie o to chodzi – vintage’owe systemy Altec/RCA robią coś, o czym współczesne zestawy grające mogą zapomnieć. |
Mówimy teraz o przeniesieniu wykonawcy do naszego pokoju, podczas kiedy systemy sprzed lat to nas przenosiły do zupełnie innego miejsca. To znaczący rozdźwięk, jak sądzę, którego nie jesteśmy w stanie właściwie nazwać. Ale „wczorajsze” innowacje wciąż się rozwijają. Napster i iPod miały znaczący wpływ na zmianę sposobu, w jaki nowi hobbyści trafiają do audio. Nie pojęliśmy jeszcze w pełni roli tego wstrząsu – czeka nas jeszcze sporo zmian. Kino domowe, jako segment rynku, skomercjalizował się na tyle, że sam się wykluczył z naszych radarów. To dla mnie niesamowicie rozczarowujące, ponieważ jestem ogromnym fanem filmów, nawet większym niż muzyki. Realistyczne oddanie atmosfery filmu w domu było dla mnie, jako „prawdziwego audiofila”, najdawniejszym doświadczeniem i to ono uformowało mnie jako hobbystę. Dla kontrastu, osobiste audio dostało właśnie wiatru w żagle. W postaci firmy Beats mamy po naszej stronie zawodnika ciężkiej wagi, zdolnego rozbujać i pociągnąć za sobą całą branżę. Myślę, że wielu „tradycyjnych” producentów już zaraz, albo chwilę potem, będzie ten segment rynku eksplorować. Winyl, jako segment rynku, będzie rósł. Jeśli miałbym zgadywać, co najmniej przez dziesięć lat. Możliwość ściągania plików z sieci była dla branży muzycznej katastrofą i to wcale nie ze względu na piractwo. Winyl wymaga zainwestowania, zarówno w czas, jak i sprzęt i jest drogą do rozwoju zarówno dla audiofilów, jak i producentów sprzętu audio. A w dalszej perspektywie czasowej – kto wie, co się stanie? Problem z prognozami jest taki, że małe modyfikacje dają w czasie bardzo szybkie lub bardzo duże zmiany. Uważam jednak, że „high-end audio” będzie z nami znacznie dłużej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Czego słuchasz – winylu, CD czy plików? Dlaczego? Ostatnio sporo muzyki streamuję. Kiedy odtwarzanie z iTunes, w połączeniu z korektą akustyki pomieszczenia Amarra , wreszcie „wskoczyło” na zupełnie nowy poziom, streaming okazał się perfekcyjnym sposobem na słuchanie muzyki w podkładzie, robiąc coś innego. Dla wprowadzenia innego wymiaru. Jak tylko pojawiła się Pandora, zaraziłem się nią i jestem w jej władaniu aż do teraz. Chciałbym tego samego ze Spotify i Beats, ale jakość dźwięku w tych aplikacjach jest tak słaba, że nie jestem w stanie powtórzyć z nimi tego samego, co z Pandorą. Jakie są największe grzechy magazynów internetowych? To, co internet oferuje nam, nowicjuszom, to możliwość eksploracji. Daje nam również wolność robienia rzeczy, które nie są możliwe w tradycyjnych mediach – być może dlatego, że zmieniamy nasze przyzwyczajenia, ale też dlatego, że na samej górze nie ma żadnych ograniczeń. Obecność magazynów internetowych daje możliwość swobodnego sprawdzenia się, poprawienia swojego warsztatu i nabycia doświadczenia, dostępnego tylko dzięki pisaniu. Mnożenie się dostępnych przestrzeni wokół nas oznacza też, że piszący mają większe możliwości – teraz jest znacznie łatwiej piszącemu wyrzucić z siebie coś dotyczącego życia, nawet jeśli mówimy o tak maleńkim jego wycinku, jak high-end. Słabością jest to, że nie cały ten materiał jest tak naprawdę warty poświęconego mu czasu. Kiedy na rynku było kilka magazynów, utrzymanie wysokiej jakości dziennikarstwa było rzeczą wręcz trywialną. Teraz próg „przejścia” jest naprawdę niski. Nie ma konsensusu co do tego, czym „dobra recenzja” miałaby być, jakie wspólne podstawy czy referencje powinniśmy przyjąć, nie uzgodniliśmy nawet wspólnego znaczenia większej części terminologii. Nie pozwala to na klarowną ocenę. Myślę, że w tym momencie największym wyzwaniem, jakie stoi przed magazynami internetowymi jest utrzymanie wysokich standardów. Co powoduje, że dana strona www jest dobra, albo użyteczna, że jest warta poświęconego jej przez czytelnika czasu? Jakość artykułów! I tak zatoczyliśmy koło. Bo największym grzechem magazynów internetowych jest to, że stają się nudne. Zarówno dla czytelników, jak i piszących dla nich ludzi. Nie jest trudne po prostu „być”, albo „być choćby przez chwilę”. Pismo musi być interesujące, ciekawe. Jak dla mnie oznacza to tyle, co „zabawne”. Czas pokaże, czy miałem rację. Ale zwracam na to szczególną uwagę. Opowiedz proszę o swoim systemie audio. Jesteś szczęśliwym człowiekiem? To znaczy, czy muzyka i pisanie czynią cię szczęśliwym? Z pisaniem jest jednak trochę inaczej. Nie jest problematyczne samo z siebie, ani też nie jest katarktyczne. Ale jeśli miałbym zrekapitulować ostatni rok, to muszę powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Na mój własny sposób. Mógłbym być szczęśliwszy. Ale na pewno jestem szczęśliwy ze względu na to, co udało mi się osiągnąć z „Part-Time Audiophile”. Pisałem dla największych tytułów branżowych, przynajmniej tutaj, w USA. Mam jeszcze coś do zrobienia. A potem mogę napisać książkę o smutku, dziwności i popieprzeniu. Może o potworach, albo robotach. Kto wie. Ale to, co robię nie jest jeszcze dokończone. Jeszcze nie. Podrzuć proszę czytelnikom “High Fidelity” 10 albumów, które powinni posłuchać „tu i teraz”.
Pięknie dziękuję! W cyklu “THE EDITORS” ukazały się:
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity