Gramofon
TRANSROTOR
Producent: Räke Hifi/Vertrieb GmbH |
zas wakacji wydaje się przeznaczony wyłącznie na wypoczynek, słodkie lenistwo, sączenie piwa lub wina, słowem – nicnierobienie. Ostatnie, co można by sobie wymarzyć to chodzenie po muzeach, prawda? Chyba, że jesteśmy na wycieczce w którymś z ważnych miast i muzea są na liście rzeczy „do zrobienia”. Wtedy nie ma rady… Jakby nie było, w lipcu i sierpniu Muzeum Narodowe w Krakowie, w głównym gmachu przy Alei 3 Maja gościło jednocześnie dwie wystawy. Jedną poświęcona twórcy interesującego głównie Polaków, czyli „lokalną”, pt. Maksymilian Gierymski. Dzieła, inspiracje, recepcja i drugą „objazdową”, całkowicie „światową”, pt. Stanley Kubrick. Kubricka (1928-1999) znają chyba wszyscy, to amerykański reżyser, scenarzysta i producent, jeden z największych twórców światowego kina. Choć zaczynał od fotografii, znany jest przede wszystkim jako autor filmów fabularnych, takich jak: Spartakus (1960, 4 Oscary), Lolita (1962), Dr Strangelove, czyli jak przestałem się bać i pokochałem bombę (1964), 2001: Odyseja kosmiczna (1968), Mechaniczna pomarańcza (1971, Oscar), Barry Lyndon (1975, Oscar), Lśnienie (1980), Full Metal Jacket (1987) i Oczy szeroko zamknięte (1999). Nas, w tym kontekście, interesuje przede wszystkim Mechaniczna pomarańcza z 1971 roku. Powodem jest niezwykle istotna rola muzyki w tym filmie: Malcolm McDowell, jako Alex, obsesyjnie słucha w nim V Symfonii Beethovena. Słucha jej na gramofonie Transcriptor, który stał się dzięki temu jedną z najbardziej rozpoznawalnych konstrukcji na świecie. Na wystawie Kubricka próżno jednak szukać muzyki, albo chociażby zdjęć gramofonu, o nim samym nie mówiąc. Podobnie jak redaktorzy modowi i zajmujący się wnętrzami, tak i muzealnicy nie wiedzą, co zrobić z produktami audio. Ci pierwsi pracowicie je wykadrowują z fotografowanych wnętrz, zapominają opisać, choć zwracają uwagę na każdy detal wyposażenia. Widać ich niemoc i bezradność wobec tematu audio i jego roli w życiu. Dlaczego więc na wystawie takiej jak ta nie gra Michell Transcriptor? Beethovena? A przecież gramofon Johna Michella jest piękny, pięknem produktów z lat 70., nastawionych na przyszłość, „progresywnych”, radośnie wypatrujących tego, co miało nadejść. I w dodatku łączy się z tematem tego testu, gramofonem Dark Star Silver Shadow. W jaki sposób? Mechaniczna pomarańcza można było oglądać od 1971 roku i w tym samym roku dystrybucji gramofonów Michell w Niemczech podjął się Johen Räke, który dwa lata później założył własną firmę, pod nazwą Transrotor, jednoznacznie odnoszącą się do nazwy gramofonu z Mechanicznej…, Transcriptora. Opowiedział mi o tym w czasie rozmowy ze mną, jakiś czas temu w Krakowie. Poniżej jej fragment, a później kilka detali dotyczących modelu Silver, które naświetlił Dirk Räke, szef sprzedaży firmy, a prywatnie syn Johena. JOHEN RÄKE Ówcześni producenci gramofonów uważali, że ważna jest elektronika, nie elementy mechaniczne (mowa o wczesnych latach 70. – przyp. red.). Ja byłem inżynierem-mechanikiem i powiedziałem Johnowi Michellowi – czy mógłbyś zmienić to, czy tamto. W końcu zdecydowałem, żeby spróbować produkcji w Niemczech. Zrobiliśmy pierwszy prototyp w u siebie, wziąłem go ze sobą do Anglii i poprosiłem: „Robimy produkcję w Niemczech, ale chciałbym, żebyście wykonywali dla mnie pewne elementy mechaniki”. Jeśli chodzi o kwestie finansowe, okazało się, że koszty produkcji w Anglii wynoszą około połowy kosztów w Niemczech. Wszystko wtedy było tańsze, na początku lat 70., w Anglii niż w Niemczech. Kupowaliśmy tam sprzęt hi-fi, kolumny i wzmacniacze Quada, ale też buty i ubrania, bo się po prostu opłacało. Mieliśmy już wtedy w 1973 roku własną nazwę, Transrotor, i patent – 40 lat temu. Pod własną nazwą sprzedawaliśmy zatem to, co Michell robił dla nas. Problem polegał na tym, że chociaż wszystko w Anglii było tańsze, nie dostawaliśmy ceny eksportowej – musieliśmy płacić Michellowi te same pieniądze, co sprzedawcy angielscy. Musiałem mieć z tego jakiś zarobek, a to znaczyło, że gramofony, które przyjeżdżały z Anglii, były w Niemczech droższe. Powiedziałem wtedy, że musimy zrobić dwie rzeczy: po pierwsze zmienić nazwę, a po drugie zmienić modele. I od tego czasu wszystkie referencyjne modele hydrauliczne Transcriptora pochodziły ode mnie. Pierwszym był Transrotor AC – AC oznacza szkło akrylowe – i był to chyba pierwszy seryjnie produkowany gramofon akrylowy na świecie. Nie chcę powiedzieć, że nikt inny wcześniej czegoś takiego nie zrobił, być może były jakieś pojedyncze sztuki lub prototypy. My mieliśmy jednak prawdziwą produkcję seryjną, przez 7 lat. Sprzedawane były tylko w Niemczech i we Włoszech. Chociaż pewnie trochę wyjechało też tylnymi drzwiami od producenta z Anglii… Wypowiedź pochodzi z wywiadu, który można przeczytać TUTAJ DIRK RÄKE Wojciech Pacuła: Kto zaprojektował poszczególne elementy gramofonu? Jaka stoi za nim historia? W jaki sposób Silver Shadow łączy się z waszymi pierwszymi latami? Powiedz proszę parę słów mechanice. [Dirka składającego gramofon Artus FMD dla Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego można zobaczyć TUTAJ] Odsłuch gramofonu przeprowadzony został z wkładkami Miyajima-Lab Kansui, Denon DL-103 oraz ZYX R-1000 Airy3 X/TB. Skorzystałem z przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio Sensor Prelude IC, jak również z sekcji przedwzmacniacza gramofonowego w przedwzmacniaczu Mark Levinson No.52. Ten ostatni służył również jako przedwzmacniacz liniowy, zamiennie ze zrobioną dla mnie wersją lampowego Polarisa III Ayon Audio. Sygnał wzmacniał następnie wzmacniacz mocy Soulution 720, do którego podpięte były kolumny Harbeth M40.1 na zrobionych dla mnie podstawach Acoustic Revive. Firma ta przygotowała również pneumatyczne podstawy RAF-48H pod przedwzmacniacze i podstawy pod kable głośnikowe Tara Labs Omega Onyx. Cały system stał na półce Finite Elemente Pagode Edition. Interkonekty pochodziły od Siltecha, były to kable RCA Royal Signature Series Double Crown Empress. Do mycia płyt używam myjki Audiodesksysteme Gläss Vinyl-Cleaner. Nagrania użyte w teście (wybór)
Produkty audio mają osobowość. Wszystkie, co do jednego. W jednych jest ona zaznaczona mocniej, w innych słabiej, ale jest. Jak w życiu, osobowość może się przejawiać na różne sposoby, na różnych poziomach i w ten sposób w różny sposób na nas oddziaływać, dotykać różnych sfer naszej psyche. Gdybyśmy byli w stanie odtworzyć „dźwięk absolutny”, „osobowość” systemów audio byłaby niemożliwa, otrzymalibyśmy perfekcyjnie doskonałe, tożsame z rzeczywistym, wydarzenie u nas w domu. |
Chyba jasne, że to absurd i, prawdę mówiąc, cieszę się, że nigdy do tego nie dojdzie. Bo w braku perfekcji, w błędach i pomyłkach tkwi wartość tego, co ludzkie. Sztuka jest symfonią na temat niedoskonałości postrzegania i jeszcze mniej precyzyjnych sposobów na jej oddanie. Wartość dzieła sztuki zasadza się z kolei na tym, czy potrafi ono coś w nas wyzwolić, coś dobrego. Perfekcjonistyczne audio, czyli to, czym się zajmujemy, stara się możliwie najlepiej oddać to, co zostało zarejestrowane w akcie nagrania lub „wydarzenie”, jakim był występ muzyczny. Spieramy się na temat tego, co jest ważniejsze – moim zdaniem to pierwsze. Przełożenie języka muzyki - „wydarzenia” – na język nagrania – „realizacji” – jest pierwszym z etapów „tłumaczenia”. Jak każdy przekład, tak i ten jest sztuką. Odtworzenie materiału w domu jest drugim etapem tłumaczenia, czyli przekładaniem tego, co już raz zostało przełożone. Pomiędzy tymi dwoma rozciąga się niedookreślona przestrzeń, w której jest miejsce na przygotowanie i wykonanie nośnika. Uważam więc, że nie da się re-kreować realnego wydarzenia (tego sprzed pierwszego „tłumaczenia”), ponieważ urządzenie musiałoby mieć „wiedzę” na jego temat z pierwszej ręki, co jest niemożliwe. Zawsze będzie bazowało na tym, co zostało przygotowane w studiu, na pierwszym etapie. Brzmienie nowego gramofonu pana Räke osadzone jest na mocnej, gęstej, ciepłej niskiej średnicy i wyższym basie. To coś, czego wielu melomanów zwiedzionych hasłem „analogowe brzmienie” po gramofonie się spodziewa, a czego zwykle nie dostaje. „Analog” to bowiem coś więcej niż ciepło, zaokrąglenie i plastyka. Odsłuch analogowych taśm-matek pokazuje, że często jest wręcz odwrotnie, a to co brane jest za „analogowość” to po prostu wady nośnika i samego gramofonu. Zacząłem od wskazania mocnej niskiej średnicy. To jasne od pierwszego odsłuchu, szczególnie z mającą podobną charakterystykę brzmienia wkładką Kansui firmy Miyajima-Lab. Ale i z Merlo Reference, z którą gramofon do nas przychodzi, i z wkładkami ZYX był to „numer jeden” na liście postrzeganych cech. Gęstość środka pasma najbardziej widoczna jest na płytach, w których nam do tej pory go brakowało, albo takich, które zakwalifikowaliśmy w głowie jako „średnie”. Teraz możemy je odkwalifikować, bo brzmią inaczej. Przesłuchałem sporo polskich płyty wytłoczonych w latach 80., a więc w czasie dla LP najgorszym. Ich problemy były dla mnie jasne. Ale też niespecjalnie odciągały one od samej muzyki. A w niektórych przypadkach, jak z płytą Anatomia polskiej grupy rockowej Lombard (1985), czy z Sadhaną polskiego pianisty Sławomira Kulpowicza (1989) usłyszałem dźwięk tak rasowy, tak zaskakujący w swojej różnorodności, w różnicowaniu, w produkcji, że musiałem odzipować teczkę w głowie, w której gramofon z Niemiec wrzuciłem do grupy produktów nieróżnicujących. Tak, drodzy państwo, nie jest. Słuchając nagrań, w których różnicowanie instrumentów jest kluczowe, bo to ono buduje tożsamość nagrania, można dojść do wniosku, że pierwsze wrażenie było mylne. Tak, homogenizacja dźwięku jest w przypadku testowanej konstrukcji jednoznaczna. Nie jest to jednak homogenizacja liniowa, działająca na cały dźwięk jednakowo we wszystkich aspektach. Jak się wydaje, zaokrąglane są w tym przekazie krawędzie odpowiedzialne za atak. Selektywność nie wydaje się więc zbyt wysoka. Już jednak to, co przychodzi po ataku, wypełnienie, ma bogate różnicowanie, gęstość i głębokość. I znowu – wybrzmienia są lekko skracane i wygaszane szybciej niż w innych gramofonach tego producenta. Dodajmy do tego dużą energię basu i góry i gęsty środek, a otrzymamy całkiem sensowny, krótki opis trzeciego w rodzinie Dark Star modelu. Dla mnie taki zestaw cech jest idealny. To dlatego tak niesamowicie zadziałał na mnie TechDAS Air Force One. To kompletnie inny poziom jakościowy, ale ta sama rodzina brzmień. Japoński cesarz wśród gramofonów (jestem jego poddanym) jest bardziej dynamiczny od Dark Stara. Dynamika nie jest czymś, co byłoby w przypadku niemieckiej konstrukcji w centrum uwagi. Thales TTT-Compact z ramieniem Thales Simplicity Mk2 i podstawą Thales Levibase (czytaj TUTAJ) był bez porównania bardziej dynamiczny i motoryczny. Podsumowanie Nowy gramofon Transrotora wykorzystuje wszystkie patenty tego producenta, które już zostały wykorzystane w innych jego modelach. Ich połączenie, unikatowe dla tego konkretnego modelu, daje jednak dźwięk o inaczej rozłożonych akcentach, charakteryzujący się innym zestawem dominujących cech. Z jednej strony nie będzie to coś w rodzaju „narzędzia”, studyjnego gramofonu, np. masteringowego, który momentalnie pokaże różnice w materiale. Jego selektywność nie jest specjalnie duża, a atak jest uspokojony. Scena dźwiękowa skupia się w obrębie pierwszych planów. Gramofon bardzo ładnie, ale jednak bez specjalnego różnicowania odtwarza stare nagrania, jak pochodzące z lat 1935-1937 utwory na wydanej przez Pure Pleasure płycie Bilie Holliday Lady Day, czy na przepięknym remasterze Chet Baker Quartet z francuskiej wytwórni Barclay Disques, przywrócone do życia przez Sam Records. Brzmi to niesamowicie przyjemnie, ale dość podobnie. Jeśli poświęcimy na słuchanie trochę więcej czasu, nigdzie się nam nie spieszy, to wszystkie detale, których brakuje w pierwszej chwili się pokażą. Jak piękne blachy na płycie z koncertu Billa Evansa z klubu Top of The Gate, czy fortepian Oscara Petersona, z właśnie przygotowanego przez mojego przyjaciela, Dirka Sommera (Sommelier Du Son, hifistatemen.net) boxu z jego nagraniami z cyklu For Friends. Wystarczy, że trochę odpuścimy i podejdziemy do aktu słuchania bez oczekiwań, w tym sensie, że nie jak audiofile. Tak, jakbyśmy chcieli słuchać, a nie odsłuchiwać. Wtedy ten dźwięk ma szansę nas zauroczyć. Jest w nim wszystko, czego po analogu oczekujemy, bez większości wad takiego stereotypowego podejścia. Nieduży, łatwy w ustawieniu, zgrabny i ładny gramofon od jednego z najbardziej cenionych producentów gramofonów na świecie, od pana Johena Räke jest w tym, co robi doskonały. Model Silver Shadow jest rozwinięciem podstawowego, pierwszego modelu z serii Dark Star. Choć w ofercie jest jeszcze Dark Star Reference, to ma on na tyle odmienną konstrukcję (podwójną podstawę), że jest raczej krokiem w bok niż do przodu. Z POM-u wykonana jest nie tylko podstawa, ale i talerz. Ma grubość 30 mm, jednak pod spodem widać coś, do czego biło niegdyś wiele serc: 30-mm walce z chromowanego mosiądzu, obniżające punkt ciężkości talerza i nadając mu większą masę, koncentrując ją na jego obrzeżu. Gramofon Alexa to Transcriptor 1964 Hydraulic Reference, który zagrał również w filmie X-men: Pierwsza klasa z 2011 roku (reż. Matthew Vaughn). Firma Transcriptor powstała w 1963 roku w Anglii. W 1973 przeniosła się do Irlandii i jednocześnie podpisała umowę z J A Michell Engineering. Rok 1973 okazał się brzemienny w wydarzenia, bo w tym samym roku John Michell podpisał umowę z zupełnie nieznaną, właśnie założoną firmą Transrotor, najpierw na wykonywanie elementów mechanicznych dla gramofonów Hydraulic Reference, a następnie całych gramofonów. Po usamodzielnieniu się, pierwszym modelem Transrotora był Transrotor AC, w którym oko cieszyła akrylowa podstawa, ale i ciężarki, od których zaczęliśmy ten akapit. Silver Shadow jest więc powrotem do tego pomysłu po 40 latach. W tej formie, jak w Silver Shadowł wystąpiły wcześniej w modelu Connoisseur Gold Silnik, umieszczony w ciężkim odlewie, przypominającym sandwicz, ze środkowym elementami z POM-u i skrajnymi z polerowanego aluminium. To silnik synchroniczny AC, z dużym, aluminiowym kółkiem na osi. Moment obrotowy przenoszony jest z niego na obwód talerza za pomocą gumowego paska o okrągłym przekroju. Silnik może być zasilany zwykłym zasilaczem ściennym, albo którymś z wyrafinowanych zasilaczy, umieszczanych w dużych, aluminiowych obudowach. W teście miałem do dyspozycji drugi od góry zasilacz firmy, model Konstant M2 Reference. Umożliwia on zmianę prędkości obrotowej. Ramię przykręcamy do aluminiowej podstawy. W teście skorzystałem z klasycznego ramienia SME M2-9. Płytę od góry dociskamy dużym dociskiem z aluminium i polipropylenu. W teście skorzystałem jednak ze znakomitego docisku berlińskiej firmy Pathe Wings, prowadzonej – nota bene – przez Polaka, pana Bartosza Jarzyńskiego. Dystrybucja w Polsce: Test ukazał się po raz pierwszy w języku angielskim, w magazynie „EnjoyTheMusic.com”, w październiku 2014 roku, czytaj TUTAJ |
ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 |
SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity