pl | en

Odtwarzacz plików audio

 

Lumïn
S1

Producent: Pixel Magic Systems Ltd.
Cena: 48 900 zł

Pixel Magic Systems Ltd. | Unit 603-605
IC Development Centre | No. 6 Science Park West
Hong Kong Science Park | Hong Kong | Chiny

info@pixelmagicsystems.com

www.luminmusic.com

Kraj pochodzenia: Hong Kong

Do testu dostarczyła firma: MOJE AUDIO


abelki i podsumowania rządzą światem. Choć audiofilizm idzie w poprzek mainstreamu, wytykając mu zaniechania i porażki, na chwilę skorzystajmy z tej, rozpowszechnionej w „świecie” metody, ponieważ pozwoli ona zaoszczędzić nam sporo czasu.

S1 jest najnowszym odtwarzaczem plików audio, mającej swoją siedzibę w Hong Kongu firmy Lumïn. Pomysł na nią powstał zaledwie cztery lata temu, kiedy zhakowano konsolę gier PS3, z której można było zgrać płyty SACD. Powstał przede wszystkim w tym celu: aby odtwarzać pliki DSD (sposób zapisu sygnału na krążkach Super Audio CD). Prace trwały dwa lata i prowadzone były w firmie Pixel Magic Systems Ltd., zajmującej się odtwarzaniem i obróbką sygnałów wizyjnych HD. Dopiero w 2012 roku pojawił się „LUMÏN - THE AUDIOPHILE NETWORK MUSIC PLAYER”. Rodzajnik „THE” pojawił się nieprzypadkowo – jak w wywiadzie dla nas mówił pan Li On, przedstawiciel Lumïna, przez długi czas był to jedyny odtwarzacz „sieciowy” („Streaming Player”), który potrafił odtwarzać pliki DSD. Był tez, według jego twórców, najlepszy.

Przy jego budowie wzorowano się na urządzeniach dCS-a i Linna, liderów rynku cyfrowego. Wpływ tego ostatniego widać chociażby w projekcie plastycznym, sposobie wykonania obudowy (z aluminiowych odlewów), a także w sposobie wykonania wyjścia, sprzęgniętego przez transformatory dopasowujące Lundahla. Software był jednak dziełem inżynierów Pixel Magic Systems. A to on w świecie cyfrowym robi największą różnicę.

W październiku zeszłego roku testowałem pierwszy odtwarzacz Lumïna i konkluzja była jasna: to był najlepszy odtwarzacz plików, jaki do tamtej pry słyszałem. jego niezwykle nasycone, głębokie brzmienie bardzo ładnie naśladowało brzmienie high-endowych gramofonów, a także miało wiele cech grania z taśmy-matki na magnetofonie szpulowym.
W wywiadzie o którym wspomniałem, pan Li On mówił, że następnym krokiem firmy będzie zeskalowanie odtwarzacza w dół tak, aby mogło sobie na niego pozwolić więcej melomanów-audiofilów (oryginalny odtwarzacz kosztował niemal 6000 euro). Wkrótce potem pojawił się odtwarzacz T1.

S1 jest jednak krokiem w przód, rozwinięciem oryginalnej koncepcji, która przyświecała twórcom pierwszego Lumïna. Do obsługiwanych wcześniej plików PCM 16-32 bity, aż do 384 kHz, a także DSD, dołożono teraz możliwość odtwarzania plików DSD128, o częstotliwości próbkowania 5,6 MHz.
Zupełnej zmianie uległ natomiast przetwornik cyfrowo-analogowy. Wcześniej jego podstawą były dwa, po jednym na kanał, układy Wolfson Microelectronics WM8741. Teraz to cztery kości ESS Sabre ES9018S, a w każdej jest aż osiem kanałów! Połączono to wszystko zgrabnie w trybie stereofonicznym, minimalizując większość znanych zniekształceń.

Urządzeniem sterujemy za pomocą odpowiedniej aplikacji iOS. Można zastosować również aplikację na Androida, program Kinsky firmy Linn. Nie będziemy mieli jednak wówczas dostępu do wielu ustawień odtwarzacza, a jedynie do biblioteki nagrań. Sugerowałbym więc kupowanie S1 wraz z tabletem Apple’a.
W czasie testu muzyka słuchana były a z dwóch serwerów: Synology DiskStation DS410j, z czterema dyskami HDD, po 2 TB każdy, skonfigurowanego jako dysk UPnP, a także z serwerem L1 Lumina (2 TB).

Serwer i odtwarzacz z routerem Liksys WAG320N łączyły kable Acoustic Revive LAN-1.0 PA z filtrami RLI-1 (czytaj TUTAJ). Do przedwzmacniacza sygnał wysyłany był niezbalansowanymi kablami Siltech Royal Signature Series Double Crown Empress. Urządzenie stało na stopach Franc Audio Accessories Ceramic Disc.

Lumïn S1 porównywany był do systemu firmy Auralic, odtwarzacza plików audio Aries i przetwornika cyfrowo-analogowego Vega, odtwarzacza Compact Disc Ancient Audio Lektor AIR V-edition i systemu SACD Accuphase DP-900/DC-901. OSobne porównanie przeprowadzone zostało przy użyciu przetwornika Mytek Manhattan z sygnałem z komputera.

LUMÏN w “High Fidelity”
  • TEST: LUMÏN - THE AUDIOPHILE NETWORK MUSIC PLAYER - odtwarzacz plików audio, czytaj TUTAJ

  • Nagrania użyte w teście (wybór)

    • Aretha Franklin, I Never Loved a Man the Way I Love You, Atlantic Record, DSF (1967/2014).
    • Art Pepper with Warne Marsh, Art Pepper With Warne Marsh, Contemporary, DSF (1956/2013).
    • Billie Holliday, Body And Soul, Verve Records, DSF, (1957/2013).
    • Brian Eno, Craft On A Milk Sea, Warp Records WARPCDD207, 2 x 180 g LP + 2 x CD + 24/44,1 WAV; recenzja TUTAJ.
    • Cream, Disraeli Gears, Polydor/Universal Music (1967/2013), DSF.
    • Cream, Disraeli Gears, Polydor/Universal Music LLC UICY-40023, Platinum SHM-CD (1967/2013).
    • Daft Punk, Random Access Memories, Columbia Records, 24/96 FLAC (2013).
    • Eno/Moebius/Roedelius, After The Heat, Sky/Captain Trip Records, CTCD-604, CD (1978/2007); rip z CD.
    • Jerzy Milian Trio, Bazaar, Polskie Nagrania “Muza”/GAD Records GAD CD 017, „Polish Jazz vol 17”, CD (1069/2014); rip z CD.
    • Keith Jarrett, The Köln Concert, ECM/HDTracks, 24/96 FLAC (1975/2011).
    • Keith Jarrett, The Köln Concert, ECM/Universal Music Company UCCE-9011, “Keith Jarrett Solo Piano Gold Collection”, gold-CD (1975/2001).
    • Lars Danielsson & Leszek Możdżer, Pasodoble, ACT Music, ACT 9458-2, CD; recenzja TUTAJ, WAV 24/96.
    • Led Zeppelin, Led Zeppelin (I), Atlantic/Warner Music, WAV 24/96 (1961/2014).
    • Leonard Cohen, Popular Problems, Sony Music Labels SICP-4329, CD (2014); recenzja TUTAJ; rip z CD.
    • Miles Davis, Kind of Blue, Columbia/Legacy/Sony Music Entertainment, COL 480410 2, FLAC 24/192 (1959/2013).
    • Miles Davis, The Original Mono Recordings, Columbia Records/Sony Music Japan SICP 30521-9, Blu Spec CD2 x 9 (1957-1964/2013); rip z CD.
    • Nat "King" Cole, Love is the Thing, Capitol, DSF (1957/2012).
    • Nat "King" Cole, Love is the Thing, Capitol/Analogue Productions, CAPP 824 SA, SACD/CD (1957/2010).
    • Peter, Paul and Mary, In The Wind, Warner Bros. Records/Audio Fidelity AFZ 181, “Limited Edition No. 0115”, SACD/CD (1963/2014); rip z CD.
    • Stan Getz/Joao Gilberto, Getz/Gilberto, Verve/HDTracks, 24/96 FLAC (1964/2009).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    Czy zastanawiali się państwo nad fenomenem stratyfikacji dźwięku w audio w zależności od formatu, w jakim zapisany jest sygnał? Mam na myśli niezwykle pozytywne konotacje dźwięku nazywanego ogólnie „analogowym”. „Analogowy” w tym przypadku jednoznacznie równa się „płycie LP”, ponieważ mało kto miał okazję słuchać taśm-matek na wysokiej klasy magnetofonach szpulowych (analogowych), o nagrywaniu na nich wydarzeń muzycznych nie wspominając. Jak zapewne państwo zauważyli, „analogowy” przeciwstawiany jest niemal zawsze „cyfrowemu”.

    Ten pierwszy (także historycznie) kojarzony jest z takimi określeniami, jak: „płynny”, „relaksujący”, „ciepły”, „gęsty”, „płynny”, „ciągły”, „naturalny”. Cyfra z kolei miałaby być: „jasna”, „sucha”, „ostra”, „cienka”, „poszatkowana”, „nienaturalna”, a wręcz „irytująca”. To oczywiście stereotyp, ale – jak mi się wydaje – całkiem dobrze się trzyma, pomimo ponad trzydziestu lat obecności sygnału cyfrowego w konsumenckim audio.
    Niezależnie od tego, co i nim sądzimy, stereotyp ten nie wziął się z niczego. Pierwsze odtwarzacze CD, potem DVD, a wreszcie plików, rzeczywiście tak brzmiały. Trudno było w ich przypadku mówić o dźwięku wysokiej klasy. Jak się okazało, w przeważającej mierze problemem było niedoskonałe taktowanie sygnału. Poprawę dało również stosowanie wysokiej klasy elementów pasywnych, a wreszcie lepsze zasilanie.

    Jeśliby ktoś na początku lat 80. posłuchał S1 Lumïna w odsłuchu „w ciemno”, tj. nie wiedząc, czego słucha, byłby zaskoczony tym, jak gęsto i pięknie ten gramofon gra. I tylko brak trzasków mógłby go zastanowić. Bo testowany odtwarzacz powtarza wszystkie zalety, jakie przypisywane są płycie gramofonowej. Dzieli z nią także pewne słabości, ale do tego, że w audio zawsze jest coś za coś, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Razem daje to niezwykle charakterystyczny przekaz, z którym można się zgadzać lub nie, który jest jednak niebywale wręcz wciągający i o którym nie da się powiedzieć inaczej, niż: piękny.

    Wszystkie płyty nabierają z tym urządzeniem ogłady i klasy. Nie da się przejść obojętnie obok kolumn, nawet jeśli dobiega z nich muzyka, która zazwyczaj powodowała ból głowy, zwykle przez koszmarną realizację lub wydanie.
    Dźwięk jest gęsty i ma nisko postawiony punkt ciężkości. Nie znalazłem płyty, która zagrałaby z nim „cienko”. Oczywiście, jeśli realizacja jest marna, dostaniemy tego sygnały. Nie będzie to jednak trąbienie na lewo i prawo, a raczej coś w rodzaju podpowiedzi.
    Dół pasma gra w tym przekazie najważniejszą rolę. Mogłoby się wydawać, że średnica, bo to ona robi największe wrażenie, ale – jak mi się wydaje – jest ona pochodną tego, co dzieje się na dole.
    I wreszcie góra: sodka, lekko wycofana, nienarzucająca się. Brzmienie wydaje się przez to ciepłe i – właśnie – „analogowe”, czyli w tym przypadku „gramofonowe”.

    Być może właśnie dlatego rozbijanie opisu na poszczególne płyty, nagrania, formaty w tym przypadku wydaje mi się drogą donikąd. Można to oczywiście zrobić, ale będzie to jałowa wyliczanka, wciąż powtarzanych, tych samych cech i określeń. Wolałbym podać syntetyczny obraz, moim zdaniem znacznie bardziej pomocny i pokazujący S1 tak, jak na to zasługuje, tj. jako urządzenie kompletne, skończone. Padną nazwy płyt i formatów, to konieczne, nie będą one jednak celem samym dla siebie.

    Z dowolnym formatem, bez względu na ilość bitów i częstotliwość próbkowania, urządzenie proponuje skończony obraz. Z plikami pochodzącymi z ripów CD nieco mniej wyraźny, z plikami Hi-Res PCM bardziej, a z DSD najbardziej. Różnice są znaczące, ale wtórnie, dopiero kiedy zaczynamy głębiej wchodzić w dana płytę, już po zaspokojeniu pierwszej potrzeby, po przyswojeniu sobie muzyki. S1 nigdy NIE PROWOKUJE do czegoś takiego. UMOŻLIWIA, z tym nie ma problemu, ale to my musimy mieć taką wolę, to od nas zależy, czy w to w ogóle wejdziemy.

    Różnice o których mówię, a sprowadzają się one niemal wyłącznie do rozdzielczości i większej głębi, nabierają większego sensu przy porównaniu. Lepsze prowadzenie, lepsza wewnętrzna spójność nagrań DSD w końcu pozostaje jako najważniejsza cecha takiego „starcia”. Ale musi dojść do bezpośredniego porównania nagrań OCM Hi-Res i DSD, tuz obok siebie, w dobrze przygotowanym odsłuchu-teście.

    W odsłuchach bez kontekstu można o nich zapomnieć. Co więcej: nawet nagrania z płyt CD, choć niemal zawsze przez odtwarzacze plików traktowane z przymrużeniem oka, mają solidne zakotwiczenie, nie są zabawką a pełnoprawnym elementem naszej biblioteki muzycznej.

    Postawienie balansu tonalnego na niskiej średnicy i basie pozwala na dopieszczenie dowolnej płyty. Ciekawe, ale tę modyfikacje mniej słychać z nagraniami Hi-Res niż z CD, a jeszcze mniej z DSD. Te ostatnie są aksamitne i „miękkie” same z siebie i być może nie trzeba poddawać ich takiej samej obróbce, jak sygnał PCM.
    Wysokie tony są w cieniu środka. Chociaż najmocniejszy jest bas, bardzo niski, ładny, płynny, to wokale wydają się najważniejsze. Ale tylko dzięki solidnemu posadowieniu na dużym wolumenie, na solidnej akustyce, Wyrastają na elementy pierwszoplanowe nie przez wypchnięcie jakiegoś wycinka pasma, ani tym bardziej nie przez wycofanie góry (a to jest jednoznaczne).

    Pomaga w tym coś, czego z odtwarzaczami plików raczej nie kojarzymy: barwa tego urządzenia jest niebywale gęsta. Powrócę na chwilę do porównania z gramofonem analogowym: czegoś takiego szukają fani czarnej płyty. I nie jest dla mnie żadnym zdziwieniem informacja od mojego przyjaciela z Japonii, według którego odtwarzacze Lumïna są najczęściej kupowane nie przez ludzi chcących przejść ze świata Compact Disc do plików Hi-Res, a przez posiadaczy gramofonów, często bardzo drogich, którzy chcą rozszerzyć swoją bibliotekę nagrań, a nie chcą przy tym rezygnować z dźwięku, który jest według nich tym „właściwym”. Z S1 otrzymamy niezwykłe zbliżenie świata cyfry i winylu.

    Trzeba będzie jednak za to zapłacić. Nie jestem na 100% przekonany co do tego, że czarna płyta jest jedynym high-endowym źródłem dźwięku. Tak pogardzana płyta CD w dobrych warunkach pokazuje rzeczy, wydawałoby się, niemożliwe. Choć ma swoje własne, wrodzone problemy, to ma tez parę rzeczy, które znajduje nie w winylu, a w analogowej taśmie-matce, jak fantastyczne połączenie separacji z wypełnieniem, jak umiejętność pokazania w jednym rzucie zarówno czarnego tła, jak i wyraźnej bryły. Nie ma też problemów ze zniekształceniami, które w jakiejś formie z gramofonem zawsze dostajemy. Tak, winyl to, moim zdaniem, źródło numer jeden (w warunkach domowych), ale CD, przynajmniej taki, jaki znam, jest źródłem niemal równoległym.

    Lumïn S1 jawi się na tym tle, jak gość z trochę innej planety. Absolutnie nie prowokuje do takich analiz. Puszczamy dobrą muzykę i się w niej zanurzamy. Doskonale wiemy, że to dźwięk „zrobiony”, jak w przypadku słuchawek Audeze LCD-3, ale bierzemy to z „kopa”, bo druga taka okazja może się już nie powtórzyć.
    Najlepsze odtwarzacze CD, jak transport CEC-a TL0 3.0 z przetwornikiem Accuphase’a DC-901, jak system Reimyo z przetwornikiem DAP-999EX Limited, jak wreszcie mój Lektor AIR V-edition, grają bardziej dynamicznie i są bardziej rozdzielcze. Ich selektywność, bez tracenia z oczu całości, też stoi na dużo wyższym poziomie. To, co S1 wprowadza do naszego systemu jest jednak na tyle unikatowe, że jednoznacznie lepsze są naprawdę udane gramofony o podobnym charakterze brzmienia, jak Air Force One (choć to akurat żadna nowina – rozpyla on system jak, po celnym trafieniu, krążownik republiki małego X-winga).

    Podsumowanie

    Pojawienie się plików DSD poza fizycznym nośnikiem, jakim do tamtej pory była wyłącznie płyta SACD, było dla twórców Lumïna czymś w rodzaju Wielkiego Wybuchu. Punktem ZERO, od którego wszystko zaczęło się od nowa, jak w hipotezie o cyklicznej naturze wszechświata. Z tym, że tym razem zachowano całą wiedzę o błędach poprzedniej jego inkarnacji.
    Nie da się nie zauważyć, ze pliki DSD były dla tej firmy oczkiem w głowie. Postarano się więc, aby wszystkie pozostałe miały podobne cechy. Można się dzięki temu skupić na muzyce, a nie na pliku, nie na jego specyfikacji.

    S1 brzmi w bardzo charakterystyczny sposób, który trudno nazwać „high fidelity”, choć to JEST bardzo wysoki high-end. „High fidelity” miałoby sens to tyle, jeśli chodziłoby i wierność nie literze nagrania, a o wierność jego duchowi. Przekaz, jaki z Lumïnem dostajemy wchodzi bowiem w coś, co zwykle audiofilom miga, czasem tylko wyłapują to katem oka: nadrzędną wartością są emocje związane ze słuchaniem muzyki. Wszystko, co temu przeszkadza jest zbędne. To najwyższy stopień wtajemniczenia zaproponować coś, co od pierwszej minuty pokazuje, że nie jest typem „audiofilskim”, bo nie stara się precyzyjnie oddać każdego skrzypnięcia, a jednocześnie pokazuje DLACZEGO coś skrzypnęło, pokazuje większy obrazek. Nie ma bowiem większej wierności nad tą, jaka jest wierność MUZYCE.

    Urządzenie otrzymuje wyróżnienie RED FINGERPRINT.

    Bryła odtwarzacza firmy Lumïn nawet dzisiaj, dwa lata po pokazaniu pierwszego jej produktu, budzi niesamowicie pozytywne skojarzenia. Choć w sposób jednoznaczny nawiązuje do wyglądu i konstrukcji mechanicznej odtwarzacza Klimax DS firmy Linn (czytaj TUTAJ), mówimy tutaj raczej o hołdzie złożonym szkockiemu mistrzowi, a nie o naśladownictwie.

    Obudowę Lumïna złożono z dwóch elementów: głównej skorupy, z wyfrezowanego bloku aluminium i dokręcanej do niego dolnej ścianki. Z przodu, na ściętej części, wyfrezowano okno na niebieski, alfanumeryczny wyświetlacz. jest on całkiem dobrze widoczny i mamy na im wiele informacji, włącznie z dokładnymi danymi technicznymi pliku (format, częstotliwość próbkowania, liczba bitów). Nie jest on jednak tak ładny, jak OLED-y w odtwarzaczach Auralica, a tym bardziej w polskim odtwarzaczu Amare Audio. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Ponieważ S1 jest wizualnie identyczny z pierwszym odtwarzaczem tej firmy wtedy jeszcze bez nazwy, odróżnia się od poprzednika złoconą plakietką z logiem na przedniej ściance.

    Na tylnej ściance mamy wyjścia analogowe – zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA – a także wejścia cyfrowe: Ethernet i 2 x USB. Są też wyjścia cyfrowe: BNC (S/PDIF) oraz HDMI, to ostatnie idealne do pracy ze wzmacniaczem Devialet. Nie wyobrażam sobie, aby w jakimkolwiek innym przypadku wychodzenie cyfrą na zewnątrz miało sens – przetwornik D/A w S1 jest sztuką samą w sobie. Wszystkie gniazda okryto pod wychodzącą daleko w tył ścianką górną. Znalazło się tam również wielopinowe gniazdo dla zasilacza.

    Ten znajduje się w osobnej, aluminiowej obudowie, nie tak ładnej i nie tak solidnej, jak odtwarzacz. Na jego przedniej ściance mamy tylko, wyglądający niezwykle solidnie, wyłącznik sieciowy z niebieską obwódką. Wewnątrz znajdziemy dwa transformatory toroidalne, dla sekcji odtwarzacza i dla sekcji przetwornika D/A. Towarzyszą im świetne kondensatory tłumiące tętnienie sieci firmy Elna, ale wyprodukowane na zamówienie Pioneera. Zasilacz łączy się z odtwarzaczem niezbyt długim kabelkiem.

    Rozdział na dwa osobne zasilacze ma sens o tyle, ze wewnątrz obudowy mamy tak naprawdę dwa osobne urządzenia: odtwarzacz plików audio oraz przetwornik cyfrowo-analogowy. Przedzielone są grubym elementem z aluminium (częścią obudowy) i mają osobne zasilanie. Pod radiatorem znajduje się mikroprocesor „MIPS core CPU”, a pamięć obok to FLASH 4 GB Single Level Cell (SLC) i 2 GB RAM. W systemie znajdziemy też oprogramowany samodzielnie, szybki procesor FPGA . Być może dzięki temu podczas testu sygnał nie zanikał, a przejście między różnymi częstotliwościami próbkowania było niezauważalne. Na szczycie płytki widać układy stabilizujące napięcie. Przy gnieździe LAN widać chip Realtek RTL8201CP - zgodny z IEEE 802.3.

    Przy wejściach i wyjściach cyfrowych mamy transformatory dopasowujące impedancję.
    DAC jest kompletnie nowy. Zbudowano go wykorzystując cztery kości ESS Sabre ES9018S. To 32-bitowe układy o pełnej nazwie „SABRE32 Reference Stereo DAC”. Każdy z nich ma osiem kanałów, ale można je wszystkie połączyć wewnętrznie w dwa. Te łączone są z kolejnymi dwoma z sąsiedniej kości i tak, z szesnastu kanałów dostajemy dwa. Taka operacja zmniejsza szumy, błędy kwantyzacyjne i inne zniekształcenia. Od lat podobną technikę stosuje japoński Accuphase.

    Konwersja I/U oraz filtrację zbudowano w oparciu o układy scalone National Semiconductors L49860. To bardzo ciekawe układy, o ultraniskich zniekształceniach, szybkim narastaniu sygnału i wysokiej dynamice. Na wyjściu mamy zaś transformatory separujące, koło których widać ładne kondensatory Wima. Wielowarstwowa płytka drukowana ma złocone ścieżki, a montaż niemal w całości jest powierzchniowy. Wyjątkiem są wspomniane kondensatory, a także duże puszki transformatorów sprzęgających szwedzkiego Lundahla LL7401. Taki sposób wyjścia sygnału nie był zbyt popularny, choć od lat stosował go Linn i Jeff Rowland. Ostatnio coś się jednak zmienia, ponieważ widziałem je w wielu urządzeniach z całego świata.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Protokół UPnP AV z odtwarzaniem “gapless”

    Odtwarzane formaty plików:

  • DSD:
    DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD)
  • PCM:
    FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF
  • Formaty skompresowane:
    MP3, AAC (w M4A)

    Częstotliwości próbkowania i liczba bitów:
  • PCM: 44,1 kHz – 384 kHz, 16 – 32 bity, stereo
  • DSD: 2,8 MHz | 5,6 MHz, 1 bit, stereo

    Upsampling:
    Wszystkie pliki do 96 kHz do postaci DSD to 96kHz

    Napięcie wyjściowe (wyjścia analogowe)
  • XLR: 4 Vrms, pin 2=hot
  • RCA: 2V rms

    Wyjścia cyfrowe:
  • BNC S/PDIF: PCM 44,1 kHz–192 kHz, 16–24 bity
  • DSD (DoP, DSD over PCM): 2,8 MHz, 1 bit

    Wykończenie: aluminium; na specjalne zamówienie czarna anoda

    Wymiary i waga:
  • odtwarzacz:
    350 (W) x 345 (D) x 60 mm (H) | 8 kg
  • zasilacz:
    100 (W) x 315 (D) x 55 mm (H) | 2 kg


  • Dystrybucja w Polsce:

    MOJE AUDIO

    ul. Sudecka 152
    53-129 Wrocław | Polska

    e-mail: biuro@mojeaudio.pl

    www.mojeaudio.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-301
    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One