Kolumny głośnikowe
Dynaudio
Producent: Dynaudio A/S |
ranża audio jest jak show-biznes: żyje nowością. Duże koncerny co rok lub co dwa lata wypuszczają nowe modele tych samych urządzeń, mniejsze manufaktury co trzy-cztery lata. High-endowe firmy w rodzaju Accuphase’a swoje topowe urządzenia zmieniają co pięć lat. Generalnie jednak to, co nowsze ma być z założenia lepsze. O tym, że to zabieg marketingowy nie trzeba nikogo przekonywać. Ale też nie ma powodu, żeby się na to obrażać: tak działa handel. W przypadku produktów z najwyższej półki sprawa nie jest już tak klarowna. W branży głośnikowej od (dziesiątków) lat nie mamy żadnych znaczących wynalazków i opracowań, zmieniających reguły gry. Po prostu szlifuje się to, co w latach 20. ubiegłego wieku opracowano w laboratoriach Bella, a także to, co udało się wypracować w latach 1950-1970 i w niektórych przypadkach w 80. Potem są już tylko „drobne ruchy”. Najdroższe modele kolumn głośnikowych to po prostu pokaz kunsztu konstruktorów, korzystających ze sprawdzonych rozwiązań, popisujących się swoimi umiejętnościami. Wykorzystują do tego coraz lepsze materiały używane na membrany głośników, wykonują coraz bardziej wyrafinowane obudowy i coraz bardziej dopracowane zwrotnice. W audio te małe zmiany, jeśli oparte są na solidnym fundamencie, stanowią o prawdziwej wartości produktu. Okazuje się, że to, co projektantom zostało, czyli te „drobiny”, o których właśnie napisałem, są kluczem do prawdziwie high-endowego dźwięku. Nowość napędza sprzedaż. W branżach, w których liczy się zakumulowana wiedza, a perfekcjonistyczne audio jest tego najlepszym przykładem, równie istotna okazuje się tradycja i myślenie konserwatywne. Mocno to schizofreniczne, ale z takimi paradoksami spotykamy się co chwilę – oprócz „nowego” bardzo ważna jest też „stałość”. Trudno połączyć jedno z drugim, jeśli często wymienia się modele. Z drugiej strony trzeba jakoś zaznaczyć zmiany, poprawki wprowadzone do znanego, docenionego i lubianego produktu. To, jak poradziła sobie z tym firma Dynaudio jest na tyle ciekawe i reprezentatywne, że można by na tym przykładzie uczyć marketingu w branżach specjalistycznych. Ta duńska firma ma długie tradycje w budowie wysokiej klasy monitorów. Wystarczy wspomnieć takie modele, jak: Contour 1.3 SE, Crafft, Confidence 3. W połowie lat 90. ubiegłego wieku przystąpiono w niej do prac nad głośnikiem podstawkowym Confidence C1, który wszedł do nowej serii Confidence. Jego pierwsze testy, np. w „Stereophile’u”, ukazały się w 2007 roku i od razu wskazywały na jego wyjątkowy status. Prawdziwa wartość tego projektu polegała jednak, jak mi się wydaje, na tym, że stały się one ulubionymi kolumnami pana Wilfrieda Ehrenholza, właściciela Dynaudio. Człowiek, który mógł mieć dowolny model ze swojego katalogu, a nawet POWINIEN (ze względów marketingowych) do swojego domu wybrał Confidence C1. A co robi człowiek o takiej wiedzy i takich możliwościach, jak Wilfried Ehrenholz, siedząc dzień w dzień (pewnie raczej: noc w noc) przez ukochanymi kolumnami? Założę się, że myśli, jak by je tu poprawić. Jeśli miałbym się więc o coś w takim przypadku zakładać, to postawiłbym sporo pieniędzy na to, że pierwsze wskazówki co do kierunku zmian, impuls do powstania nowych wersji, nie tylko serii Confidence, miały swój początek w nocnych sesjach z parą C1 przed nim. Znacznie ważniejsze były zmiany techniczne. Poprawiono sposób pokrywania jedwabnej kopułki wysokotonowej przetwornika Esotar2, w znacznie bardziej wyrafinowanym procesie („Precision Coating”). Przeprojektowano też cewkę napędową głośnika nisko-średniotonowego. Nawijana jest teraz jeszcze precyzyjniej, aluminiowym drutem na karkasie z Kaptonu. Głośniki są tez inaczej cięte – w zwrotnicy pierwszego rzędu (-6 dB/okt.). Choć pozornie najprostsza, żeby mieć z niej pożytek wymaga najlepszych możliwych elementów biernych. Wymieniono więc kondensatory i zastosowano bardzo drogie oporniki Caddock. I wreszcie – wymieniono okablowanie. W tym samym czasie trwały już prace nad kolumnami z wyższej serii: Evidence Platinum. Zastosowano w niej wszystko to, czego nauczono się przy CII i Signature i poprowadzono te zmiany jeszcze dalej. Bo, przypominam, prawdziwe zmiany w technice głośnikowej polegają na precyzowaniu dawno znanych rozwiązań, na ich dopieszczaniu. A Evidence Platinum wydają się dopieszczone jak trzeba. Nieprzypadkowo system z ich udziałem, który można było posłuchać podczas wystawy Audio Show 2013, został przez nas wyróżniony nagrodą Best Sound Audio Show 2013 (czytaj TUTAJ). Tak powstaje seria Confidence Platinum, z C1 Platinum w roli głównej (tak to widzę). Z pozoru to wciąż ta sama kolumna, co C1: dwudrożny monitor podstawkowy, z dużym wylotem bas-refleks na tylnej ściance i dwoma, produkowanymi samodzielnie głośnikami w odwróconej konfiguracji. Wysokie tony i część środka pokrywa głośnik, z którego Dynaudio znane jest także dzięki temu, że przez lata był on, jak i inne wersje, sprzedawany innym firmom. Tutaj mamy model Esotar2 o średnicy fi 28 mm z aluminiowym frontem i podwójnym magnesem neodymowym. Membrana jest teraz pokrywana w specjalnym procesie i ma nieco inny kształt niż wcześniej (taki, jak w kolumnach Evidence Platinum). Kolumny wyglądają jeszcze lepiej niż te z serii Signature. Między innymi dlatego, że zmieniono sposób anodowania i wykańczania aluminiowych elementów, które są teraz czarne i mają matową powierzchnię. Nagrania użyte w teście (wybór)
„Małe jest piękne” w przypadku C1 Platinum jest wymienne z „małe jest duże”. Z paradoksami w audio już się zaznajomiliśmy, ten nie jest więc niczym zaskakującym. Wielkość nowych kolumn Dynaudio przejawia się w wielu aspektach, ale ten o którym mówię jest literalny: dźwięk przez nie pokazywany jest potężny. Już wcześniej, przy C1, a szczególnie przy Signature wolumen, tj. rozmiary instrumentów i głosów, były duże, robiły wrażenie, ale Platinum to coś zupełnie innego. Kolumny jak żadne inne głośniki podstawkowe, jakie znam, może poza dwukrotnie droższymi Sonus faber Evolution, grają pełnym, prawdziwym dźwiękiem. Nasycenie środka pasma, bo o to chodzi tu przede wszystkim, nie jest powodowane podbarwieniem i sztuczkami. Po prostu kolumny te grają niskim basem z rzadko spotykaną swobodą. A schodząc nisko, nie udają większych niż są. Ważniejsze w ich przypadku jest nie to, jak NISKO schodzą, a JAK nisko schodzą. Nie dlatego, że potrafią to samo, co duże kolumny, tego nie mówię i tak nie jest. Ale też widzę, co to za kolumny, wiem, ile kosztują. Nie mam złudzeń. Ale też trzeba się oszukiwać, nie ma żadnego powodu, żeby coś sobie wmawiać; monitory Platinum są zamkniętym światem i nie trzeba ich odnosić do niczego innego, aby to, co robią docenić. To otwarty, bogata w informacje prezentacja. W dużej mierze odpowiada za to niesamowity głośnik wysokotonowy. To jeden z najlepszych tego typu przetworników wysokotonowych, jakie znam. Wśród kopułek, tj. przetworników dynamicznych, jedynie kopułki diamentowe potrafią coś więcej (ale i one mają ograniczenia). |
Wróćmy więc do C1 Platinum. Spójność, z jaką przekazują materiał muzyczny jest niesamowita. Nie ma góry, dołu i środka, a ciągły dźwięk. To bardzo efektowny przekaz, z zaznaczeniem miejsca zaraz po ataku, czyli bez utwardzania, ale z dużą energią. Przestrzeń zapiera dech w piersiach, przede wszystkim wielkością. Słuchając średniowiecznej muzyki w wykonaniu Ensemble Peregrina można było zobaczyć nie tylko boczne ściany, ale i górę, dźwięk otaczał słuchacza gęstym płaszczem. Na początku, przez chwile myślałem nawet, że podłączyłem kolumny w przeciwfazie. Wprawdzie głos pośrodku był stabilny i mocny, ale całość była tak przestrzenna, jak nigdy. Sprawdziłem, dwukrotnie i wszystko było jak trzeba. Po prostu akustyka, wnętrze, ich jakość była tak inna od tego, co w ostatnim czasie słyszałem (może poza Trenner&Friedl Isis), że zareagowałem na to, jakbym gdzieś popełnił błąd. Ponieważ przekaz jest duży i pełny, a tak naprawdę nie ma tu bardzo niskiego basu (to są kolumny podstawkowe, pamiętajmy o tym), budowany on jest na mocnym pierwszym planie. To on rozdaje karty – nie raz i nie dwa instrumenty wyjdą przed linię łączącą głośniki, wywołując wrażenie obecności w pomieszczeniu, przed nami, a nie jak słyszane (widziane) z któregoś rzędu podczas koncertu, gdzieś hen przed nami. O tym, które wybierzemy, oprócz ceny (30 000 zł w kieszeni to nie przelewki) powinna decydować muzyka, której słuchamy. Każda z tych kolumn nieco lepiej gra bowiem jakiś konkretny gatunek muzyki. Jeślibym miał zgadywać, czego słucha w domu właściciel Dynaudio, powiedziałbym, że muzyki z lat 60. i 70., albo w tym duchu zagranej i nagranej współczesnej. Bo gęstość, pełnia i namacalność pierwszego planu jaką dają z bluesem, folkiem i jazzem są wielkim przeżyciem. Także nagrania z płyty Ultra, płyty Depeche Mode, na której gitary i rozwiązania harmoniczne są z ducha bluesowe, zabrzmiały tak, że trudno było usiedzieć. Duże składy orkiestrowe, gęsty, szybki rock, nieco gorzej nagrany, to domena dużych kolumn i C2 Platinum i C4 Platinum poradzą sobie z tym lepiej. Podsumowanie Wieczorem, tego samego dnia, w którym kolumny ode mnie wyjechały, byłem w Kraków Arenie na koncercie Eltona Johna (ul. Stanisława Lema 7, g. 19.30). Miał on charakter retrospektywy. Pierwsze cztery utwory, jakie zagrał pochodziły z jego multiplatynowej płyty Goodbye Yellow Brick Road. Kontakt z artystą tego formatu, na żywo, jest przeżyciem szczególnym. Nie da się tego zastąpić odtworzeniem w domu, przynajmniej jeśli chodzi o tzw. „experience”. Grają przepięknie. Wyglądają cudownie. Są „specjalizowane”, ale cóż w tych czasach nie jest? Dla każdego, kto szuka kolumn podstawkowych, powinna to być „lektura obowiązkowa”. RED Fingerprint. Kolumny stały w tym samym miejscu, w którym na co dzień są Harbethy M40.1. Grały skręcone z firmowymi podstawkami Stand6, z którymi świetnie wyglądały. Kolce postawiłem na podkładkach Acoustic Revive SPU4, a te stały na platformie kwarcowej RST-38H. Skręceniem kolumn możemy regulować zarówno ilość wysokich tonów, jak i sposób pokazywania przestrzeni. Dla mnie, jak zwykle monitory w moim pokoju, najlepiej zagrały skręcone mocno do środka, przecinając swoje osie jakieś 50-70 cm przede mną. Dało to świetnie definiowaną, głęboką scenę dźwiękową i poprawiły balans tonalny. Krytyczna okazała się wysokość słuchacza względem kolumn. Powinno się siedzieć tak, aby ucho było na wysokości głośnika nisko-średniotonowego, nie niżej! Poza tym C1 Platinum nie sprawiały żadnych problemów z ustawieniem i nie muszą stać blisko ściany tylnej, aby zagrać niskim (jak na monitory) basem. THE MODERN JAZZ QUARTET Dość regularnie czytelnicy “High Fidelity” pytają mnie o szczególną fascynację, jaką przejawiam względem płyt wydanych w Japonii. Odpowiadam zawsze tak samo: fascynuje mnie w nich znacznie lepszy dźwięk niż z ich odpowiedników wytłoczonych w Europie i USA, a także nieporównywalna jakość poligrafii, w przypadku wydań „mini LP” wiernie oddających wydanie winylowe, od okładki, po materiały pisane wewnątrz. Jakiś czas temu Piotrek Stachowski z łódzkiego Audiofasta spytał mnie, czy widziałem w Saturnie płyty z OBI, tj. paskiem na którym naniesione są informacje w języku japońskim. I co o tym sądzę. Sam, jak mówił, kupił parę i był zaszokowany jakością dźwięku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ich cena – poniżej 30 zł za sztukę (a japońskie edycje kosztują od 80 zł w górę) – i to, że są wykonywane w Europie, a przeznaczone są na rynek japoński. Zaintrygowany poszedłem do krakowskiego Saturna, gdzie rzeczywiście cała półka była wręcz usiana takimi płytami. Był tam jazz z najwyższej półki. Wybrałem losowo dwa tytuły, zapłaciłem za nie (łącznie) 50 zł i poszedłem do domu. Bardzo to ciekawe, bo dźwięk z tych płyt jest wybitny. Porównałem je z wersjami japońskimi, które mam (klasyczne CD, ale tłoczone w Japonii) i, prawdę mówiąc, bardziej podobały mi się wersje w pudełku, które kupiłem w Saturnie. Ich jedynym problemem jest zwykła, „europejska” poligrafia. Dźwięk jest natomiast najwyższej próby. Nie jestem pewien, czemu to przypisać, ale wygląda na to, że Japończycy przypilnowali procesu przygotowania materiału i samego tłoczenia od A do Z. Być może dostarczyli też swój remaster, choć to nie jest pewne. Jaki z tego wniosek? W Europie również dałoby się tłoczyć płyty o porównywalnej jakości dźwięku, co w Japonii. Potrzebne jest jednak do tego podejście Japończyków, tj. bezkompromisowe. Kupujcie, póki jeszcze są. Jakość dźwięku: 9-10/10 Dwudrożne kolumny podstawkowe wyglądają zwykle bardzo podobnie. Dynaudio z serii Confidence od początku, od pierwszej wersji C1 przyciągały wzrok nieco innymi rozwiązaniami. Głośniki zamontowano w nich na płaskiej odgrodzie, zwężającej się ku dołowi. Konfiguracja przetworników jest w tych kolumnach odwrócona – większy jest na górze. Gruba płyta MDF, do której je przykręcono jest wycinana na maszynach CNC i lakierowana na czarny kolor. Obudowa, do której ten moduł jest montowany, jest znacznie węższa. Daje to wrażenie lekkości. Pomiędzy nią i frontem są elementy tłumiące drgania, oddzielające mechanicznie obudowę i głośniki. Obudowa jest usztywniana wewnętrznymi poprzeczkami i mocno wytłumiona. Boki wyłożono dość sztywną pianką z dużymi komorami, a środek sztuczną wełną owczą. Obudowa pokrywana jest naturalnym fornirem w jednym z czterech rodzajów: Mocca, Bordeaux, Rosewood i Piano Black. Z tyłu widać bardzo duży wylot bas-refleksu, z którym współpracuje długa rura. Naklejono tam również tabliczkę znamionową. Głośnik wysokotonowy Esotar2 ma jedwabną membranę, pokrywaną materiałem tłumiącym pasożytnicze drgania, podwójny magnes z neodymu i front wykonany z precyzyjnie wyciętego i wyfrezowanego aluminiowego elementu. W wersji Platinum jest on anodowany na czarny kolor i wykańczany w specjalnym procesie, który nadaje mu jedwabisty połysk. Zwrotnicę 1. rzędu zamontowano w podstawie kolumny. Mamy w niej wysokiej klasy elementy bierne, jak oporniki Caddocka. Dzieli ona pasmo przy 1800 Hz. Do głośników sygnał doprowadzany jest plecionką z oczyszczonej miedzi, która jest lutowana, a nie wpinana na skuwki. Zaciski głośnikowe są pojedyncze – to znak rozpoznawczy tego producenta. Wąska obudowa wymusza zamocowanie kolumny w jakiś sposób na podstawie. Najlepiej użyć więc dedykowanej do tego podstawy Dynaudio Stand6, którą dokręca się do kolumn czterema śrubami. Wykonana z kolumny o kształcie skrzydła samolotu (o przekroju kropli) ma obydwa blaty kilkuwarstwowe, z materiałem tłumiącym drgania. Przez kolumnę można przeciągnąć kable głośnikowe i wypuścić je od spodu, poprawiając estetykę systemu. Stand postawiono na niewielkich, stalowych kolcach. Całość ma wysokość 640 mm i waży 8,4 mm. Można ją zasypać materiałem dociążającym. W czasie testu zasypana była piaskiem o wadze 3,5 kg. Stand dostępny jest w czterech rodzajach wykończenia: srebrny lub czarny matowy oraz biały lub czarny w wysokim połysku (High-gloss Black, High-gloss White). Dane techniczne (wg producenta) Skuteczność: 85 dB Dystrybucja w Polsce: |
ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 |
SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity