Wzmacniacz zintegrowany
Norma Audio Electronics
Producent: OPAL ELECTRONICS |
oskonale pamiętam największe „odloty” w czasie wystawy High End w Monachium z ostatnich lat. Od jakiegoś czasu, może od czterech lat, jeśli mnie pamięć nie myli, regularnie i w dużej grupie pojawiają się na niej firmy włoskie. Oferują nie tylko niepowtarzalny styl – to akurat norma, że tak powiem – ale i ciekawe podejście do techniki. A miała Norma czas na to, aby tę symbiozę rozwinąć i pogłębić. Założona w 1987 roku, specjalizowała się we wzmacniaczach. Jej pierwszym produktem był wzmacniacz zintegrowany NS 123. Już w 1991 roku została kupiona przez Opal Electronics, co dało jej zaplecze badawcze, pieniądze oraz oparcie organizacyjne. Nie rzucono się jednak od razu do budowania całych serii. Niemal siedem lat zajęły prace badawcze i rozwojowe, w wyniku których zaproponowano całkowicie nową serię urządzeń. Zaprezentowane zostały w 1997 roku na wystawie Top Audio w Milanie i okazały się na tyle dojrzałe i dopracowane, że pozostały w ofercie przez długie lata, podlegając jedynie niewielkim zmianom i poprawkom. Dopiero kilka lat później do sprzedaży trafiła seria IPA, a następnie jej rozwinięcie, Revo, w której znajduje się testowany wzmacniacz zintegrowany Revo IPA-70B. Co ciekawe, firma zwraca uwagę na to, że wspomniana seria oferuje wszystkie rozwiązania techniczne zakumulowane w ciągu 27 lat istnienia, w połączeniu z wysmakowanym projektem plastycznym. Trochę to mylące, szczególnie po przeczytaniu pierwszego akapitu, prawda? Coś w tym jednak jest, tak jakby Norma najpierw dopracowała to, co jest we wnętrzu, „odpicowanie” zewnętrza pozostawiając na później. Nie, żeby poprzednim seriom coś brakowało, absolutnie o to nie chodzi. Ale rzeczywiście dopiero Norma wygląda jak produkt z Włoch, od początku do końca. We wcześniejszych pierwiastek „techniczny” przeważał nad „estetycznym”. Podaję to w cudzysłowie, ponieważ nie chodzi o zaniedbywanie jednego kosztem drugiego, a coś w rodzaju balansu między nimi. Revo IPA-70B powstał z potrzeby zaoferowania dobrze zbudowanego, świetnie wyglądającego urządzenia za niewielkie pieniądze. To integra oddająca 70 W przy 8 Ω, ale podwajająca moc przy 4 Ω, co zdarza się dopiero w wysokim high-endzie. Najwyraźniej zadbano więc o wysoką wydajność zasilacza. W budowie wzmacniacza skupiono się także na paśmie przenoszenia, naprawdę ekstremalnie szerokim: IPA-75 ma przenosić od 0 do powyżej 1 MHz, dokładnie tak samo, jak mój przedwzmacniacz Polaris III firmy Ayon Audio. Urządzenie wyposażono w sześć wejść, różniących się przeznaczeniem i możliwościami. Jedno jest wejściem typu „direct”, przeznaczonym do podłączenia zewnętrznego procesora lub przedwzmacniacza; służy ono najczęściej do integracji wzmacniacza w systemie kina domowego. Drugie można zamienić na wejście dla przedwzmacniacza gramofonowego MM/MC. Należy wówczas zamontować opcjonalną płytkę, kosztującą 1150 zł. Jest też możliwość zamontowania przetwornika cyfrowo-analogowego, za dodatkowe 2450 zł. I wreszcie trzecie, jeśli tego zapragniemy, może być wyjściem do nagrywania (lub dla wzmacniacza słuchawkowego). Obudowę wykonano z aluminiowych płyt, z czarnym radiatorem po jednej stronie, ukrytym pod poziomymi płytami, a jednak widocznym z boku. Nie jest ona typowym prostopadłościanem, co widać patrząc z góry; górna ścianka zwęża się z obydwu stron ku tyłowi, który jest przez to trochę węższy niż przód. Nagrania użyte w teście (wybór)
Wino we Włoszech smakuje jak nigdzie indziej. Kawa również. Na losowo wybranej stacji benzynowej jej smak i aromat są lepsze niż w wypasionej kawiarni w Krakowie. Takie życie. Wiele w tym mojego nastawienia, wpływu innego niż w moim ukochanym, zasmogowanym mieście klimatu. Podejrzewam jednak, że jest w tym coś więcej, jakaś łatwość mieszkańców Półwyspu Apenińskiego w smakowaniu życia, w braniu z niego to, co najlepsze. Włoskie urządzenie oferuje dźwięk zachęcający do relaksu i słuchania, słuchania i relaksu. Jego brzmienie można określić jako ciepłe, dalekie od prób wywarcia wrażenia szczegółowością i selektywnością. Podstawą tego przekazu są więc piękne barwy. Nieco ciepłe, ale nie zniekształcone ociepleniem. Charakter, o którym mowa, wynika nie z podkreślenia jakiejś części pasma, a z niskich zniekształceń i zaokrąglenia ataku, czoła dźwięku. Norma buduje prezentację na pozytywnym przekazie. To coś, co znam, podziwiam i staram się w „High Fidelity” naśladować, a co zaszczepili we mnie – za pośrednictwem fal radiowych (jakkolwiek dziwacznie to brzmi) – dziennikarze radiowej „Trójki”: Piotr Kaczkowski oraz Marek Niedźwiecki. Sytuacja odwrotna zdarza się często, nawet z top high-endowymi produktami, w których postawiono na czystą prawdę o wadach, nie zadbawszy o jej drugą stronę, czyli prawdę o zaletach. Ma to swoją logikę, jest częścią budowania bezkompromisowego przekazu, jednak mnie bliżej jest do tego, co proponują włoscy inżynierowie. Bo słuchanie muzyki ma być przyjemnością, dawać frajdę. Ma pobudzać do szukania nowych płyt pod kątem zawartości muzycznej, a nie sprawności realizatora i samoświadomości wydawcy. Nawet jeśli, jak w moim przypadku, urządzenia są jednocześnie narzędziem pracy. Jak mówiłem, to dźwięk mający ciepły charakter. Wysokie tony wydają się cofnięte i chyba tak w rzeczywistości jest. Są jednak dźwięczne, głębokie i pełne. Jeśli ktoś alergicznie nie lubi jasnego dźwięku, Norma będzie jego faworytem. Nadaje płytom coś w rodzaju szlachetnej patyny. Dzięki temu, że wolumen dźwięku jest duży, źródła pozorne mają pokaźne rozmiary, nie wsłuchujemy się, wyszukując detali, a odbieramy całość. Na koniec rzecz, która pozostaje w pamięci bardzo długo po tym, jak wzmacniacz wypniemy z naszego systemu. Norma gra właściwie jak niewielki wzmacniacz lampowy, na lampach KT88 lub EL34, pracujących w trybie triodowym. Znam to ze wzmacniaczy Unison Research, innego włoskiego producenta. To dlatego tak sprawnie, gładko łączy z sobą poszczególne elementy, budując zrozumiały, przyswajalny jak dobre piwo przekaz. Ale jest w tym coś więcej. Testowane urządzenie buduje duże obrazy pozorne i to ze swobodą, bez wysiłku. Niewielkie lampy robią wrażenie pełnią, skalą, kiedy jednak przychodzi do pokazania całego pasma, uderzenia prawdziwą masą, wtedy kapitulują i maskują to łagodnym wejściem w przesterowanie; po prostu w pewnym momencie się zatrzymują. Norma ma zapas mocy, który pozwala jej swobodnie rozwinąć każdą „myśl”, doprowadzić ją do końca. To jak połączenie małego wzmacniacza z „backupem”, wykorzystywanym w razie konieczności. Bardzo przypomina to granie cudownego, małego Clones Audio 25i. Z jeszcze głębszym brzmieniem i lepiej definiowanym basem. Czego wzmacniacz Revo IPA-70B nie robi równie dobrze? Nie jest jakoś wyjątkowo selektywny. Muzyki da się z nim słuchać bardzo głośno, bez cienia irytacji, gęste brzmienie aż zachęca do tego. Im głośniej, tym większy wolumen, tym większa scena i cieplejsze brzmienie. Kilka razy złapałem się jednak na tym, że pogłaśniam tylko po to, aby coś wyraźniej usłyszeć. A tak się nie dzieje. Urządzenie bardzo ładnie pokazuje barwę instrumentów operujących na dole pasma, różnicując je, nieźle ukazując zmiany rytmu, tempa. Nie spodziewałbym się jednak wyjątkowej dynamiki. Stopa perkusji uderza szybko i bez „smużenia”, ale też nie ma się poczucia uderzenia, suchego „trzasku”. I wreszcie sposób budowania sceny dźwiękowej: najważniejsze jest to, co przed nami. Scena jest szeroka i całkiem głęboka, ale uwagę skupiamy na pierwszym planie, to tutaj dzieje się najwięcej. Podsumowanie Norma należy do urządzeń, które z odpowiednio dobranymi kolumnami dają dźwięk „good enough”. Chodzi o to, że pomimo słabszych stron może być urządzeniem docelowym. Tak, naprawdę – posłuchajmy go z kolumnami Harbetha, Spendora lub Chario, a dostaniemy coś w rodzaju synergii, współdziałania. Choć charakter brzmienia kolumn wymienionych firm jest zbliżony do charakteru Normy, to mamy do czynienia ze wzmacnianiem ich zalet, a nie maskowaniem wad, ani tym bardziej ich podkreślaniem. Dodajmy kable Acoustic Revive lub Harmonix i pozostanie jedynie dobór źródła. Naturalnym dopełnieniem takiego smakowitego systemu byłby gramofon, do czego gorąco zachęcam. Ale i sensowny streamer zda egzamin. PORADA Myślę, że przyda się kilka prostych porad dotyczących tego, jak najpełniej wykorzystać zalety tego wzmacniacza. Przede wszystkim wymaga on długiego okresu wygrzewania przed graniem. Najwyraźniej elementy elektroniczne w układzie, który nam zaproponowano, potrzebują optymalnej temperatury do osiągnięcia parametrów, o które chodziło projektantom. Najlepiej w ogóle wzmacniacza nie wyłączać. Nie grzeje się zbytnio, nie powinno to być więc problemem. Koniecznie trzeba też pomyśleć o elementach antywibracyjnych. W teście wzmacniacz stał na stopach Franz Audio Accessories Ceramic Disc Original, z krążkami RIQ-5010. Takie same krążki, ale w wersji przezroczystej, postawiłem na wzmacniaczu. Platformy Pro Audio Bono lub Franz Audio Accessories też nie zaszkodzą. |
Jest jeszcze jedna możliwość, ale ja jej nie polecam (względy bezpieczeństwa) i można to robić wyłącznie na własną odpowiedzialność. Wiadome jest, że urządzenia elektroniczne lepiej brzmią bez górnej ścianki. Najbardziej hardkorowe firmy wykonują ją więc z pleksi. Ta jednak nie ekranuje wnętrza przed zakłóceniami EMI. Wykonujący dla firmy Esoteric remaster, pan Kazuie Sugimoto (Victor Creative Media Co., Ltd. Mastering Center) wymyślił pewien patent, widoczny na zdjęciach z sesji. W remasteringu pomagają mu urządzenia Esoterica – zegar taktujący G-0Rb („Rubidium master clock generator”) oraz przetworniki D/A D-01VU. Na zdjęciach widać, że ich górne ścianki są odkręcone, ale pozostawione na miejscu. Między urządzeniem i nimi znajdują się niewielkie kostki z drewna, zapewniające odpowiednią dylatację. RAFAŁ SARNECKI Rafał Sarnecki jest gitarzystą jazzowym, kompozytorem i aranżerem. Urodził się 1982 roku w Warszawie. Po ukończeniu studiów na Wydziale Fizyki UW Sarnecki porzucił karierę naukową, aby realizować swoje marzenia muzyczne. Jak mówi: “Nigdy nie komponuję moich utworów w oparciu o wzory matematyczne. Kieruję się tylko słuchem, sercem oraz wiedzą, którą zdobyłem studiując kompozycje wielkich twórców. Z drugiej strony fizykiem chyba jest się do końca życia. Dlatego niektórzy mogą słyszeć w mojej muzyce inne podejście do konstrukcji utworów i fraz wskazujące na matematyczny sposób myślenia”. W 2002 roku został zauważony na Międzynarodowym Konkursie Gitarzystów Jazzowych Guitar City 2002, gdzie otrzymał pierwszą nagrodę. Od 2005 roku mieszka i koncertuje w Nowym Jorku. Na początku 2008 roku nagrał z własnym kwartetem swoją pierwszą autorską płytę zatytułowaną: Songs From A New Place. W 2009 roku była ona nominowana do nagrody Fryderyk 2009. W lutym 2011 roku ukazała się jego druga płyta, zatytułowana The Madman Rambles Again. Wydała ją wytwórnia Fresh Sound New Talent, odpowiedzialna za płyty takich gwiazd muzyki jazzowej, jak Brad Mehldau czy Kurt Rosenwinkel. W dniach 5-14 grudnia bieżącego roku odbędzie się w Polsce trasa koncertowa promująca płytę “Cat’s Dream” z udziałem amerykańskich muzyków, którzy wzięli udział w nagraniach. W ramach trasy zespół zagra koncerty w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Trójmieście, Piasecznie, Gorzowie Wielkopolskim oraz Nowym Dworze Mazowieckim. Nowy album zawiera osiem autorskich kompozycji zaaranżowanych na sześcioosobowy zespół, z którym Rafał występuje regularnie w Nowym Jorku od 2008 roku. W skład zespołu wchodzą gwiazdy młodej amerykańskiej sceny jazzowej: saksofonista i klarnecista basowy Lucas Pino, pianista Glenn Zaleski, basista Rick Rosato, perkusista Colin Stranahan oraz pochodząca z Polski wokalistka Bogna Kicińska. „Polak, a też potrafi się wybić” – moja żona w ten ironiczny sposób podsumowuje każdy przejaw polskiej myśli na międzynarodowej arenie, bez względu na to, czego on dotyczy. Oglądamy sporo filmów i seriali, dlatego mówimy w domu językiem, w którym powiedzonka z nich są ważną częścią „wewnętrznego” porozumienia. Mówię o narodowości muzyka, którego płytę recenzujemy, tylko dlatego, że sam w materiałach promocyjnych zwraca na nią uwagę. A właściwie zwracają jego koledzy muzycy z NY, mówiący o „polskim” pierwiastku w kompozycjach, sposobie grania, myśleniu o strukturze dźwięku. Dźwiękowo Cat’s Dream nie zawodzi. Brzmienie jest gęste i bez cienia wyostrzeń, rozjaśnień. Barwy są ładne, gęste, nieźle różnicowane. Dobrze pokazane są również kształty instrumentów, a ich bryły sensownie zaznaczone. Brzmienie jest dość ciemne i nie jest specjalnie rozdzielcze. Rozumiem to, co zostało osiągnięte, i nie narzekam. Obydwie przywołane płyty, w nowych remasterach, brzmią jednak bardziej plastycznie, mają więcej „oddechu”, bez podkreślania konturów i bez rozjaśniania dźwięku. Na tle współczesnych realizacji, na przykład niedawno wydanej Midnight Melodies Cyrusa Chestnuta (recenzja TUTAJ http://highfidelity.pl/@main-2179&lang= <./a>), płyta Sarneckiego wypada jednak bardzo dobrze. Nawet Night in Calisia Włodka Pawlika, którego słyszałem zresztą w Krakowie, w czasie trasy promującej ten album (już jako posiadacza Grammy), nie brzmi lepiej. Cat’s Dream pod względem dźwięku to dobra, solidna, nieprzekombinowana płyta. Dobrze się jej słucha, ma w sobie coś, co każe do niej wracać, nie jest ani przegadana, ani pusta. To w jazzie wielka sztuka, bo przecież wydaje się, że wszystko już było. Jakość dźwięku: 8/10 Włoski wzmacniacz wygląda niezwykle elegancko. Srebrna ścianka przednia, góra i dół, czarny radiator z boku – to wszystko już było. Tutaj jednak poskładane jest w taki sposób, że aż przyjemnie się patrzy. Pośrodku przedniej ścianki mamy gałkę siły głosu. Wygląda jak chromowana. Z większej odległości nie widać jednak, jak mocno jest odkręcona. Obok jest mały, dwufunkcyjny przełącznik. Jeden tryb, przyciśnięcie, to przejście do i od stanu uśpienia, a drugi, przechylenie, to zmiana aktywnego wejścia. O tym, które zostało wybrane, mówią mikrodiody LED o niebieskiej barwie. Układ elektroniczny zmontowano na jednej płytce drukowanej. Firma informuje, że został opracowany pod kątem ekstremalnie szerokiego pasma przenoszenia w taki sposób, jak projektuje się urządzenia przeznaczone do pracy z wysokimi prędkościami przesyłu. Służy temu również przemyślana płytka drukowana, ze złoconymi ścieżkami i punktami lutowniczymi. Wejście przełączane jest w przekaźnikach ze stykami pokrytymi palladem i złotem. Wygląda na to, że na wejściu umieszczono potencjometr, wskazuje na to niska impedancja wejściowa. To stereofoniczny Alps „Blue Velvet”. Umieszczono go tuż przy przekaźnikach, przy tylnej ściance. Jego oś przedłużono do przodu za pomocą metalowego trzpienia. Nad przekaźnikami przykręca się płytkę z opcjonalnym dodatkiem. W testowanym wzmacniaczu był to przedwzmacniacz gramofonowy PH1-REVO. Wygląda on bardzo ładnie, przede wszystkim dzięki znakomitym elementom pasywnym: kondensatorom Wima, różnego typu, dawno niewidzianym przeze mnie kondensatorom Elna Cerafine Red (w czerwonym kolorze) i precyzyjnym opornikom. Układ oparto na czterech wzmacniaczach operacyjnych Burr Brown OPA604, po dwa na kanał. Użytkownik może zmienić impedancję wejściową w czterech krokach: 100 Ω, 500 Ω, 1 kΩ, 47 kΩ. Można też zdefiniować własną wartość, wpinając do układu określony rezystor. Zmienimy również wzmocnienie układu, w sześciu krokach, w zakresie od 34 dB do 52 dB plus jedna wartość zdefiniowana prze użytkownika, także za pomocą opornika. Właściwy wzmacniacz w znacznej części został zamknięty w plastikowych, czarnych puszkach. Na zewnątrz pozostały tylko tranzystory sterujące i końcówki mocy. Te ostatnie to wysokoprądowe MOSFET-y, po dwie pary komplementarne, pracujące w układzie push-pull, w klasie AB. Wszystkie tranzystory są dobierane i parowane tak, aby mierzyły identycznie w lewym i prawym kanale. Również tutaj widać wysokiej klasy elementy bierne. Osobno, pod ekranem, umieszczono układ zasilacza. Jego podstawą jest duży transformator toroidalny, z trzema uzwojeniami wtórnymi, a więc i z trzema osobnymi zasilaczami. Te są niskoszumne, wielokrotnie stabilizowane. W przedwzmacniaczu pracują dwa, a w końcówce mocy sześć ładnych kondensatorów filtrujących tętnienia sieci. Wykonała je firma Itelcond. Pilot zdalnego sterowania jest nieładny i nieporęczny. Umożliwia „uśpienie” urządzenia, zmianę wejścia i siły głosu. Tę ostatnią można regulować albo szybko, albo wolniej (precyzyjnie). Przycisków jest znacznie więcej, dla CD i innych urządzeń. Moim zdaniem warto od razu dokupić opcjonalny pilot RC-43. Wzmacniacz REVO IPA-70B to świetnie wykonane, z sercem, urządzenie. Wejścia liniowe Dystrybucja w Polsce: |
ŻRÓDŁA ANALOGOWE - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ ŻRÓDŁA CYFROWE - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD WZMACNIACZE - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ KOLUMNY - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-301 |
SŁUCHAWKI - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ AUDIO KOMPUTEROWE - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB |
OKABLOWANIE System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA SIEĆ System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ |
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity