Przetwornik cyfrowo-analogowy
Citrone
Producent: Citrone |
Pochodzę z Dolnego Śląska. Jest 2008 rok, Legnica – właśnie sprzedałem kwadrat w bloku, spakowałem się w starego Transita i jazda na Warmię. Po dwóch tygodniach znalazłem małe gospodarstwo koło Reszla, za następne dwa tygodnie poznałem moją obecną żonę Małgorzatę. Mieszkamy koło Reszla w Kominkach. Na Picassie są fotki i lokalizacje. Budujemy dom ze słomy. igdy bym czegoś takiego nie wymyślił. Życie pisze najlepsze scenariusze. Może, gdybym pisał książkę czy cosik, to prędzej, ale na trzeźwo, w „realu” takie historie się nie zdarzają. A przynajmniej o nich nie słyszałem. Teraz już tak. Pan Tomasz Janiszewski, bo to on jest szaleńcem, o którym mówię (ale sensie: „bożym szaleńcem”), rzucił wszystko, czym się zajmował i został rolnikiem. Ma areały, które obrabia, i krowy, którymi się zajmuje. Kiedy dowiedziała się o tym moja żona, od razu u niej zapunktował, bo jej dzieciństwo i młodość upłynęły na obrabianiu areałów i oporządzaniu zwierząt u jej rodziców. Jak łatwo się domyślić, nie będę się zajmował recenzowaniem domu ze słomy. Patrząc jednak na to, co napisałem wcześniej, TubeDAC jest czymś chyba nawet bardziej odlecianym niż taki właśnie ekologiczny dom. Budowany na podwórku przed stodołą powstał z autentycznej miłości do muzyki, z pasji niepozwalającej spokojnie zasnąć po dniu pełnym roboty. Jest czymś „nadmiarowym”, a dom, nawet ze słomy, jest czymś „koniecznym”. Tak powstają wszystkie sensowne firmy audio. Powstają z pasji, jako urządzenia dla siebie, do domowego użytku, potem także dla przyjaciół. To etap DIY. I dopiero kiedy dany człowiek lub grupa decyduje się na produkcję mniej lub bardziej seryjną, powtarzalnych produktów, zakłada firmę, przyjmuje logo – jednym słowem staje się producentem, można mówić o ‘firmie’ i ‘produkcie’. Jest pomiędzy DIY i produktem szara strefa, w której znajdują się firmy należące do obydwu tych światów. Jak cienka jest linia pomiędzy nimi niech świadczy przykład Clockwork – kolumn, o których już w przyszłym miesiącu napisze w nowej kolumnie DIY Plus Marcin Michalczyk. Nie testuję urządzeń Do-It-Yourself, wychodząc z założenia, że choć często ciekawe, świetnie brzmiące, ograniczone są do wąskiego grona zainteresowanych. Zajmuję się wyłącznie PRODUKTAMI. Ponieważ jednak to najczęściej niezwykle ciekawi ludzie, z fantastycznymi pomysłami – od przyszłego miesiąca ich starania o dobry dźwięk znajdą oddźwięk na naszych łamach. Kilka prostych słów… Odkąd pamiętam, muzyka towarzyszyła mi na każdym kroku. W dzieciństwie słuchałem płyt winylowych - polskich nagrań, przeważnie bajek. Byłem oczarowany, chociaż był to gramofon Artur z wkładką ceramiczną (o polskich gramofonach czytaj TUTAJ). Pierwsze próby modernizacji sprzętu podjąłem jako nastolatek, modyfikując zestawy nagłośnieniowe. Następnie zacząłem budować takie zestawy samodzielnie. W tymże okresie pojawił się w moim życiu pierwszy wzmacniacz lampowy. Dostałem go od sąsiada, który zajmował się naprawą telewizorów lampowych, była to końcówka lat 80. No i przeżyłem szok - to była konstrukcja na podzespołach z radzieckich telewizorów i lampach EL84 SE, stereo, z regulacją tonów. Gdy wyszedłem z szoku, stwierdziłem, że oddam ten wzmacniacz koledze muzykowi. Do lampowców wróciłem dopiero po paru latach. Budowałem –jak większość – konstrukcje pentodowe na tanich i popularnych lampach i używanych podzespołach. Zachwyt z samodzielnie wykonanej konstrukcji jest wspaniały, ale i groźny, ponieważ nie pozwala obiektywnie ocenić wartości takiego urządzenia, do czego niestety doszedłem dużo później. Moja "filozofia" budowy jest prosta: nominalny punkt pracy lampy, zero sprzężenia zwrotnego, odpowiednio dobrany kondensator sprzęgający. Transformatory głośnikowe stosowane w wersji ze wzmacniaczem słuchawkowym (w TubeDAC są tylko kondensatory sprzęgające) to konstrukcje pana Piotra Sachy z Bochni. Nawijanie są w sekcjach pionowych, na rdzeniu RZC. Parametry są fenomenalne, dla przykładu: 5 sekcji pionowych na karkasie typ 120 pracuje od 10 Hz do 120 kHz, przy mocy maksymalnej 7 W. Nie przeszkadza mi to w wykorzystywaniu w pracy nad nowymi konstrukcjami tanich i dostępnych jeszcze TG2,5 - sentyment, ale i nie tylko:) Ostatnio zmusiłem do pracy w połączeniu równoległym uzwojeń pierwotnych taki transformator przy Ra 1,2 kΩ. W połączeniu z tanią triodą 6N19P gra to rewelacyjnie, jak na tak tani układ. Przerobiony TG2,5 przenosi liniowo od 20 Hz do 30 kHz, przy mocy 2,7 W. Nie zbudowałbym takich urządzeń sam. Niesamowicie pomocny był tu Andrzej Fedirko, meloman z Bartoszyc. Jak pisałem wcześniej, zachwyt konstruktora bez informacji zwrotnej od ludzi, którzy potrafią słuchać muzyki, jest zgubny. Bez nich nie ma szans na powstanie dobrego sprzętu audio. A krytyka jest dla mnie silną motywacją do pracy, żeby było jeszcze lepiej :) Pomocą służy mi również Wojtek Czern ze studia Rogalów Analogowy (wydawnictwo OBUH). Jego technika nagrywania obnaża każde niedoskonałości, a recenzje moich urządzeń motywują do działania. Również Pan Leszek Szałaszewicz z Suwałk daje mi wsparcie w zagadnieniach technicznych. A prawda jest taka, że bez Antoniego nigdy bym nic nie wybudował. Ta całkowicie nieznana postać w świecie polskiego DIY to dla mnie GURU techniki lampowej i elektroniki analogowej. Ten człowiek jako pierwszy dał mi do ręki komplet lamp i transformatory ze słowami: „masz, wybuduj wzmacniacz”, a na karteczce narysował schemat. Było to 22 lata temu. Antoni wspiera mnie do dziś. Na dzień dzisiejszy od 2008 roku mieszkam z rodziną na Warmii wraz z Żoną Małgorzatą i dwójką Dzieci, Majką i Leonem. Prowadzimy gospodarstwo rolne – zajmujemy się hodowlą krów ras mięsnych. Ostatnio kontaktowałem się z panem Wojtkiem, właścicielem firmy WojSiar. Mam dla niego plany kolumn z regulowaną pojemnością kanałów labiryntu. Taką mam filozofię, że się dzielę z ludźmi i przekonuję ich, że nie trzeba wydawać wielkich pieniędzy, żeby móc pięknie słuchać muzyki… Przetwornik wyposażony jest w dwa wejścia cyfrowe – RCA (S/PDIF) oraz USB. Do urządzenia nie ma żadnej instrukcji, choć być powinna. Nie wiedziałem więc, czego się po nich spodziewać, tj. jaki sygnał mogę do nich wysłać. Po paru próbach okazało się, że wejście RCA przyjmuje sygnał PCM do 192 kHz i 24 bitów. USB okazało się za to obsadzone starym odbiornikiem, przyjmującym tylko sygnał 16-bitowy, do 48 kHz. Słuchałem go trochę i choć fajne, naprawdę przyjemne, gładkie i delikatne, nie pokazywało dużej części tego, co DAC potrafi. Do odsłuchów plików z komputera użyłem więc konwertera USB-S/PDIF (BNC), zasilanego akumulatorowo modelu Tabla węgierskiej firmy Human Audio. TubeDAC stał na platformie antywibracyjnej Acoustic Revive RB-36H i zasilany był kablem sieciowym Oyaide GPX-Re. Nagrania użyte w teście (wybór)
Kiedy mój syn zobaczył TubeDACa, powiedział, że to nie może grać, że to się zaraz rozleci. Było to tuż przed tym, jak siedliśmy do porównywania nowych remasterów trzech pierwszych płyt Led Zeppelin z ich starszymi odpowiednikami (kupiłem oczywiście wszystkie trzy pudła…). Kiedy wstawał po odsłuchu, ciągle coś mruczał pod nosem, coś tam coś tam, ale słowa nie powiedział już o dźwięku. Wprawdzie zahaczył o to, że DAC Citrone zagrał w koszmarnie drogim systemie i same interkonekty do niego kosztowały kilkadziesiąt razy więcej niż on sam, jednak przyjął (i to mi się podoba), albo dobrze udawał (to już mniej) moją argumentację: tym lepiej wszystkie syfy, niedoróbki dźwiękowe powinny być widoczne. A tych „nie stwierdzono”. Przetwornika zacząłem słuchać kilka dni wcześniej, pisząc i czytając wieczorami, czyli ze słuchawkami na uszach. Wzmacniacz słuchawkowy Bakoon Products i magnetostatyczne słuchawki HiFiMAN HE-6, z których korzystam w takich razach, są niesamowicie dobrze brzmiącym systemem. Niechętnie wybaczają, ale zawsze nagradzają. Ich balans tonalny jest przesunięty lekko ku górze, ale się do tego przyzwyczaiłem i nawet wiedząc o tym, olewam, że tak powiem. Drugim naszym grzechem śmiertelnym jest coś, co nazwałbym „tyranią charakterystyki przenoszenia” („Tyranny of Frequency Response”), tj. podejście ignorujące fakt istnienia wielu różnych aspektów związanych z reprodukcją oraz – stojąc w obliczu braku urządzeń, które robią wszystko równie dobrze – umożliwienia słuchaczowi ustalenia własnej hierarchii tego, co dla niego jest najważniejsze. Słuchając DAC-a w głównym systemie, przez kolumny, wiedziałem już, z jakimi modyfikacjami będę miał do czynienia. Równie dobrze czułem jednak to, o czym mówi Art: że płaskie pasmo przenoszenia jest tylko jednym z wielu aspektów reprodukcji dźwięku i jego wpływ na efekt końcowy jest przeceniany. Najkrócej o brzmieniu „cytrynki” można by powiedzieć tak: „ależ to nap…a!” Parę razy zdarzyło mi się już coś takiego napisać i wszystkie te urządzenia łączy emocjonalny stosunek do sygnału, energetyzowanie powietrza w pokoju odsłuchowym, absolutny i bezwzględny prymat namacalności nad selektywnością. |
Być może dlatego tak dobrze ten utwór zapamiętałem. Z testowanym przetwornikiem dostałem niesamowicie gęsty przekaz, z mocnymi głosami na wyciagnięcie ręki. Co jakiś czas czytelnicy pytają mnie o takie urządzenie, zmęczeni dokładnością bez wypełnienia, perfekcją bez duszy. Im wszystkim tym samym mówię: kupcie TubeDACa, niezależnie od tego, ile chcecie wydać pieniędzy. Nawet w bardzo drogich systemach, jeśli tego właśnie szukacie, „dak” pana Janiszewskiego wprowadzi tak rzadkie cechy, jak głębokość, namacalność, pełnię. Tym bardziej, że urządzenie bardzo dobrze pokazuje niskie tony, dając solidny fundament pod to, co się dzieje powyżej. Nowa wersja płyt Led Zeppelin różni się od poprzednich, zarówno europejskiej produkcji, jak i japońskiej, mocą niskich tonów, ich nasyceniem i czytelnością. Jest pod tym względem nieporównywalnie lepsza, bo pozwala poczuć się trochę bardziej jak na koncercie, jakbyśmy siedzieli przed wielkimi, koncertowymi „frontami”. To zaleta, którą trudno przecenić. Bas jest przy tym klarowny. Ma gęstą barwę, ale nie na tyle, żeby się coś zlewało. Wybory, wybory, wybory… To codzienność każdego konstruktora – jego siła i przekleństwo. Ruszając coś jednego, rusza się tym samym całą strukturę. Nieuniknione są więc kompromisy. W przypadku TubeDACa to przede wszystkim słabsza czytelność wyższej średnicy i góry. Brzmią one z każdą płytą dość podobnie, czyli ciepło, słodko. Są nasycone, to fajne, ale też nie ma czytelnego ataku, uderzenia. Ponieważ dynamika jest wysoka, zachowany jest też tzw. „pitch”, spajający wszystko w jedną zgraną całość. Nie spodziewałbym się jednak wynajdywania drobnych smaczków w prowadzeniu perkusji, dynamice basu. To nie takie urządzenie. Podsumowanie Rezygnując z pośredników, robiąc wszystko, albo prawie wszystko, samemu, można w znaczący sposób obniżyć cenę danego produktu. Płaci się za to nieco gorszym wykonaniem i mniejszą dostępnością. Informacje o produkcie rozchodzą się zwykle pocztą pantoflową. Temu pierwszemu nie zaradzę, mogę jednak zrobić coś w tej drugiej sprawie. Drodzy czytelnicy – TubeDAC jest w tym, co robi, niesamowity. Wielu rzeczy nie potrafi, jednak to, co zostało w nim wyeksponowane, jest zastanawiająco dobre. Jego wygląd wyraźnie wskazuje na jego DIY-owe korzenie, ale też niczym nie zniesmacza. Dajcie mu szansę, nawet jeśli już macie „daki” w tej cenie, a nawet dużo droższe. Może warto mieć Citrone w odwodzie i słuchać go, kiedy dokładny, poprawny dźwięk regularnego systemu się nam znudzi? Nawet Michael Jackson z nowej, skompresowanej do granic możliwości, płyty Xcape zagra w interesujący, wciągający sposób. Mam taki zamiar, żeby budować tanio coś dobrego, tak dla zwykłych ludzi. Dla klienta byłoby fajnie, żeby nie musiał płacić za powietrze. Dlatego cena podstawowa takiego Citrone TubeDAC w wersji tylko z wyjściem liniowym to około 2000 zł. Są to pieniądze, które pozwolą mi otworzyć produkcję. Takie podejście, przy ambicjach dotyczących dźwięku, tj. dobrych podzespołów, oznacza, że na czymś trzeba oszczędzać. Tutaj to obudowa, jeden z głównych składników ceny końcowej dowolnego urządzenia audio, która powstaje w spartańskich warunkach i wykonywana jest samodzielnie przez pana Tomasza. Wiedząc to trudno nie docenić, co udało mu się zrobić. DAC jest ładny, zgrabny, choć widać, że to ręczna, jednostkowa robota. Kabel zasilający wpinamy do tylnej ścianki „puszki” za lampami – sensowny ruch, zwykle prowadzą tam kabelki z dolnej części. Gniazda połączeniowe są poniżej – to proste gniazda RCA analogowe i cyfrowe oraz wejście USB. Układ wyjściowy nie jest objęty pętlą sprzężenia zwrotnego. Z racji tego, że kość D/A ma wyjście prądowe ze stałą składową, nie trzeba sterować lampy przez siatkę, bo trzeba by było zastosować transformator lub kondensator sprzęgający. Pan Tomasz znalazł na to sposób i steruje lampą bezpośrednio z przetwornika przez katodę. „Przetwornik jest obciążony, a nie ma pętli USZ, co daje czysty sygnał bez zniekształceń dynamicznych TIM i intermodulacyjnych.” Montaż wewnątrz to typowy przykład DIY – tj. połączenie wysokiej klasy podzespołów i montaż, który nie przeszedłby kontroli jakości w żadnej większej firmie. Nie dlatego, że sprawia zagrożenie lub jest niewłaściwy. Chodzi raczej o to, że serwis tego typu urządzeń spoczywał będzie na panu Tomaszu, bo to on orientuje się, co najpierw wyciągnąć, odkręcić, a co później i które kabelki odlutować najpierw, a których lepiej nie ruszać. Widać, że płytka powstała do innego projektu, a tutaj została zaadaptowana. Pierwotnie pracowały w nim na wyjściu układy scalone, a tutaj mamy lampy. Część lampowa to montaż punkt-punkt, z bardzo dobrymi kondensatorami i równie dobrymi, choć już wiekowymi, metalizowanymi opornikami typu NOS, pierwotnie stosowanymi w urządzeniach wojskowych. Podobnie do tego tematu spuścizny podszedł Todorov Atarski w przedwzmacniaczu Dionisos firmy Thrax. Urządzenie stoi na niby-nóżkach z gumy. Na obudowie wewnątrz naniesiono dane kontaktowe do firmy i informację, że to „pierwsza sztuka”. Dane techniczne (wg producenta) Paramenty sygnału wejściowego: Dynamika: 120 dB Stosunek sygnału do szumu: 107 dB Zastosowane lampy: 2 x 6N1P (gold-grid) Wymiary (max): 147 x 220 x 140 mm Waga: 2,9 kg TYLKO MUZYKA Marc Ford Marc Ford to pochodzący z Ameryki gitarzysta poruszający się w nurtach rocka i blues-rocka. Swoją sławę zdobył i scementował występując jako członek The Black Crowes, na swoim koncie ma także liderowanie kilku różnym grupom muzycznym, z których można wymienić m.in. Burning Tree czy Fuzz Machine. Jednak jego najnowszy album jest dziełem solowym – i może dlatego najbardziej osobistym. W albumie Holy Ghost, bo tak się ten krążek nazywa, Ford postawił na stonowane brzmieniowo bardziej akustyczne i spokojniejsze muzykowanie, pozwalając by to emocje grały główną rolę. Dosłownie każdy utwór na tej płycie potrafi poruszyć – czy to refleksyjnym tekstem, czy to świetnie przemyślanymi konstrukcjami piosenek i chwytającymi za serce melodiami. Kolejne utwory, chociaż utrzymane w bardzo podobnej stylistyce, nie nudzą, a nawet wzmagają głód takiego grania, przez co po skończeniu odsłuchu od razu mamy ochotę na wciśnięcie przycisku odpowiadającego za powtórzenie płyty. Warto również zaznaczyć, że Marc Ford dysponuje ponadprzeciętną umiejętnością gry na gitarze, a słuchanie kolejnych akordów wydobywających się z jego instrumentu stanowi niekłamaną przyjemność. Wytwórnia Naim Label przyzwyczaiła już nas do znakomitej jakości nagrań – nie inaczej jest i w tym wypadku. Dźwięk jest czysty i przejrzysty, instrumenty są odpowiednio pogrupowane i ułożone na scenie, a wokal Forda zaskakuje swoim nasyconym, ale nie agresywnym, brzmieniem. Za każdym razem słuchając tych bardziej akustycznych nagrań Naima jestem zaskoczony, ile energii da się wyciągnąć z relatywnie prostej muzyki – podobnie jest także tutaj. Holy Ghost to kolejny, po krążkach Dominica Millera i Antonio Forcione, gitarowy album, który zaskakuje nie tylko wartością artystyczną, ale także niezwykle wysoką jakością realizacji. Jakość dźwięku: 8-9/10 Neil Cowley Trio Neil Cowley to człowiek bez wątpienia nietuzinkowy, artysta, który stara się poruszać w różnych rejonach muzyki i robić to jak najlepiej się da. Ten pianista z bardzo eklektycznymi gustami na swoim koncie ma już cztery albumy ze swoim zespołem Neil Cowley Trio, gdzie za każdym razem proponował trochę inne podejście do jazzu, a w jego CV można również znaleźć współpracę m.in. z Adele na jej dwóch (póki co jedynych) albumach – 19 i 21. Nie dziwi więc fakt, że na piątym albumie sygnowanym nazwą Neil Cowley Trio można usłyszeć odrobinę inną muzykę od tej, która znalazła swoje miejsce na poprzednich krążkach tej formacji. W Touch and Flee Cowley postawił na więcej nostalgicznych i melancholijnych dźwięków. Fortepian Cowley’a produkuje delikatne, zwiewne melodie, które zachwycają swoją urodą i prostotą zagrania (nie mylić z brakiem finezji!). Co więcej – chociaż klimat płyty przez cały czas jej trwania się nie zmienia, to wydawnictwo to ani na chwilę nie nudzi, raz za razem zaskakując słuchacza zmianą podejścia czy sposobu zagrania pewnych rzeczy. Touch and Flee został wydany przez audiofilską wytwórnię Naim Label, dzięki czemu jakość nagrania stoi na niezwykle wysokim poziomie. W wypadku tej płyty najbardziej zachwyca szalenie przestronna i przejrzysta scena oraz jakość nagrania samego fortepianu, który brzmi bardzo naturalnie – kiedy trzeba, mocno lub zwiewnie, a także niezwykle ciepło i przyjemnie. Płyta w żadnym momencie trwania nie „atakuje” słuchacza, a raczej go otula, wprawiając w bardzo przyjemny stan. Ta płyta to idealny pokaz tego, jak dobrze może być nagrany mały skład – ze smakiem, wyczuciem i wyrafinowaniem. Jakość dźwięku: 9/10 Płyty otrzymane ze sklepu Naimlabel.pl |
Źródła analogowe - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ Źródła cyfrowe - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD Wzmacniacze - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ Kolumny - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-101/GL Słuchawki - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ Okablowanie System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA Sieć System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ Audio komputerowe - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB Akcesoria antywibracyjne - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 Czysta przyjemność - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity