Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy (system)
elinsAudio
Producent: elinsAudio Manufacture |
rodukty pochodzące z krajów niemających tradycji wysokiej klasy audio – mam na myśli high-end – mają pod górkę. I to pod każdym względem. Na samym dnie, u podstaw, jest po prostu brak tradycji. Czyli konieczność zaczynania wszystkiego od początku. A jak wiadomo stojąc na barkach olbrzymów widzi się więcej. Tak więc, brak doświadczenia to podstawowy problem – problem „wewnętrzny” branży. Drugi związany jest z „zewnętrzem”, tj. trudnościami ze znalezieniem podwykonawców, wykonujących obudowy, gałki, transformatory i inne podzespoły. Nawet sobie państwo nie wyobrażają, z jakimi trudnościami muszą się mierzyć producenci audio, chcący zmienić prototyp w produkt! Poszukiwania anodowni, producentów znających się na obróbce CNC, nawojowni itp. przypominają błądzenie po Kafkowskim „zamku” i z podobnymi absurdami oraz paradoksami trzeba się w tej wędrówce zmierzyć. I jest wreszcie ta branża sankcjonowana przez zewnętrze „absolutne”, tj. mające z high-endem ponad 80-letnie doświadczenie, rynki. Wśród nich do najciekawszych należy rynek brytyjski, amerykański, japoński i – najmniej w Polsce znany – francuski. Trudno o mniej do nich podobny rynek niż polski. Kiedy rozmawiam z ludźmi zza granicy, dajmy na to z Japonii czy Stanów Zjednoczonych, po przedstawieniu się słyszę same komplementy – a to dotyczące muzyki klasycznej Chopina, Pendereckiego, Lutosławskiego, Góreckiego i innych, a to wskazujące na muzyków w rodzaju Krystiana Zimermana i Piotra Anderszewskiego, chwalące Polaków za ich wyjątkową wrażliwość muzyczną i obycie w muzyce klasycznej. Duża część kojarzy też Urbaniaka, Komedę i Stańkę, dobrze mówiąc z kolei o polskim jazzie. Nie staram się nawet tych wszystkich rewelacji prostować, przyjmując je jako wyraz uznania dla całokształtu, za „pakiet”. Kiedy jednak pytam się ludzi z branży o jakieś polskie firmy, to jedynie najlepiej zorientowani wymieniają naszego rodaka, pana Stefana Kudelskiego, który stworzył Nagrę, a czasem także panów Michała Jurewicza, właściciela firmy Mytek (więcej TUTAJ) i Andrzeja Lipińskiego, właściciela Lipinski Sound Corporation. Problem w tym, że wszyscy oni sukces zawdzięczają temu, że z Polski wyjechali i walczyli o swoje a to w Szwajcarii (Kudelski), a to za Wielką Wodą (Mytek i Lipinski Sound). Po nich zapada milczenie. Mamy natomiast duże doświadczenie w walce o swoje. W ciągu kilkunastu lat zrobiliśmy więcej niż inni przez lat kilkadziesiąt. Ciężką pracą, wykorzystując talenty, z których dotychczas korzystali inni, jesteśmy w stanie zaskoczyć czymś wyjątkowym. Być może taki będzie los, mającej swoją siedzibę w Sosnowcu, firmy elinsAudio. Wystartowała kilka lat temu ze wzmacniaczem bazującym na modułach Bang & Olufsen i na wystawie Audio Show z 2010 roku zanotowałem pod zdjęciem (niepoprawnie podając przy tym jej nazwę): Muszę jednak wskazać kilka urządzeń, które wydają mi się najciekawsze, nie mogę się powstrzymać :) Elins Audio to dla mnie zupełnie nowa firma. Produkuje ona wzmacniacze. Ten tutaj - końcówka mocy 2 x 500 W, wydajność prądowa 45 A (max) + przedwzmacniacz tranzystorowy z zasilaniem hybrydowym (sieć, akumulator), został zestrojony tak, aby jak najlepiej pracować z potężnymi kolumnami Magnepan model 3.6. W systemie były także odtwarzacz HDCD Linn Ikemi oraz gramofon Linn Sondek. Równie ciepło wyraziłem się o kolejnej odsłonie, wzmacniaczu elinsAudio AMP 1000 z gałkami w postaci naparstków, zaprezentowanym podczas wystawy rok później (czytaj TUTAJ). Trzeba było jednak czekać kolejne dwa lata, aby system, bo z systemem mamy do czynienia, przeszedł od fazy działającego prototypu do dojrzałego, seryjnego produktu. Firma finalizuje właśnie rozmowy z kilkoma zagranicznymi dystrybutorami, z naprawdę ciekawych kierunków, gotowa jest więc również do dostarczenia urządzeń dla różnych napięć zasilających. We fragmencie z Audio Show poruszyłem kolejną kwestię, której elinsAudio jest wierny: jej właściciele zakochani są w Magnepanach. Nie, żeby negowali inne sposoby poruszania powietrzem w pomieszczeniu odsłuchowym. A jednak sposób, w jak robią to Magnepany, wydaje się im najlepszy, najwłaściwszy. Problemem, z jakim musieli się zmierzyć mając tego typu kolumny w domu, jest ich wysterowanie. A każdy, kto z nich korzystał, wie, że jest to diabelnie trudne. Potrzebny jest bowiem system szybki, rozdzielczy, wydajny prądowo i do tego nasycony harmonicznymi, bez cienia problemów z wysokimi częstotliwościami. Z doświadczenia wiem, że niegdyś znakomicie w tej roli sprawdzały się „jeże” Passa, tj. pracujące w klasie A monobloki Aleph 0. Panowie Janusz Sendek i Ireneusz Chwastek, założyciele i właściciele elinsAudio, chcieli czegoś więcej. Tak powstała myśl o zaprojektowaniu wzmacniacza spełniającego te założenia. Zestaw Mille, z monoblokami o mocy 1000 W każdy, jest pierwszym, dostępnym komercyjnie wynikiem tego namysłu. Opracowane są już dwa kolejne systemy, Mezzo o mocy 2 x 500 W oraz Piccolo o mocy 2 x 250 W. Niedługo pokazane zostaną również przedwzmacniacze gramofonowe MM i MC (panowie są wielkimi fanami winylu). Wszystkie końcówki bazują na najnowszych modułach firmy Bang & Olufsen, pracujących w klasie D. Firma wprowadziła do nich pewne zmiany, których nie chce ujawnić. Przedwzmacniacz jest konstrukcją tranzystorową o maksymalnie skróconej ścieżce wzmocnienia i wykonywanym na zamówienie, pięknym tłumikiem: przełącznikiem z opornikami. Zasilaniem zajmuje się w nim niekonwencjonalny układ hybrydowy: sieciowo-akumulatorowy. Działa to w ten sposób, że napięcie sieciowe jest prostowane i stabilizowane, po czym podpięte do zacisków akumulatorów. Napięcie dla zasilanych układów podpięte jest do tych samych zacisków. Panowie z elinsAudio mówią, iż ani sama sieć, ani sam akumulator nie dawały tak ciekawego złożenia cech brzmieniowych, co przy wspólnej pracy. Poprosiłem o wprowadzenie do historii firmy pana Ireneusza Chwastka, chcąc jakoś „zagaić” część odsłuchową. Zamiast tego otrzymałem tekst napisany przez jego żonę. I świetnie: wierzę, że spojrzenie trochę z zewnątrz przyda się nam wszystkim. Kilka prostych słów… Zanim jednak powstał wzmacniacz, musieliśmy się wszyscy spotkać. Nasze spotkanie nastąpiło w roku 2001, dodam nieskromnie dzięki nam - żonom - które znałyśmy się od wielu lat, wychowując córki na tych samych placach zabaw i wożąc je do tej samej szkoły. Kiedy doszło do poznania się na gruncie towarzyskim, Janusz – elektronik - był od kilkunastu lat właścicielem firmy ELEKTROINSTALACJA, a Ireneusz – dentysta - prowadził gabinety stomatologiczne. Wydawałoby się, że wobec kompletnie różnych ścieżek zawodowych, nasza znajomość, skądinąd miła, tylko prywatną znajomością pozostanie. A jednak… Janusz oprócz wielu swoich projektów wzmacniaczy lampowych i tranzystorowych, posiadał znakomity i piękny wzmacniacz lampowy „hand made” firmy Burdiak&Sikora, który od pierwszego spojrzenia zauroczył Ireneusza do tego stopnia, że teraz on jest jego szczęśliwym posiadaczem. Już w czasie pierwszego spotkania „przy muzyce i dobrym alkoholu”, okazało się, że obaj panowie mają bardzo podobny, niemal zbliżony do identycznego gust muzyczny. Lubią dobry stary rock, jazz, damski wokal w typie Diany Krall, a przede wszystkim lubią naturalny, wręcz fizjologiczny, dobry dźwięk. I są w stanie usłyszeć, czy on jest, czy też go nie ma…. Dobry dźwięk – aby móc go usłyszeć potrzebne jest odpowiedniej jakości nagranie oraz sprzęt, który jest w stanie wydobyć go z nośnika i oddać słuchaczowi tak, jak gdyby ten siedział w odległości kilkunastu metrów od źródła dźwięku w realnej sytuacji. Na przykład w dziesiątym rzędzie sali koncertowej o profesjonalnie przygotowanej akustyce. Dość szybko okazało się, że choć wybór wysokiej jakości sprzętu high-end na rynku jest ogromny, żaden z modeli do końca ich nie satysfakcjonował. Powiecie – próżność! I będziecie mieli w pewnym sensie rację. Zapewne każdy twórca jest trochę próżny, kiedy zaczyna wierzyć, że stworzy coś, czego nikt nigdy przed nim… Ale przecież, gdyby nie twórcy, gdzie bylibyśmy dziś? Ważne, że to był pierwszy bodziec. Drugim był wzmacniacz zbudowany dla Irka przez Janusza, według jego autorskiej koncepcji na bazie kupionych kiedyś w innym celu modułów ICEPower 500A. Okazał się w niczym nie gorszy od tych, których nazwy przyprawiają audiofilów o drżenie rąk i nerwowe ruchy. Potwierdzili ten fakt podczas kilku odsłuchów w pobliskich salonach high-end. Trzecim był zachwyt Ireneusza nad głośnikami firmy Magnepan, dla których ów wzmacniacz, jak się okazało, był tym, czym szlif dla diamentu. Osoby zainteresowane wiedzą, jak niełatwo jest sprostać wymogom tych trudnych technicznie głośników. A tutaj wszystko zagrało – i „średnica” jak należy, i wysokie nie traciły naturalności, i basu też nie brakowało… Bez subwoofera. Dopracowanie koncepcji technicznej i stylu wzmacniacza zajęło parę lat. I tak panowie dotarli do punktu, w którym można powiedzieć, że mają produkt z prawdziwego zdarzenia. Na bazie firmy Janusza powstała firma-córka elinsAudio. Jest produkt i jest obecność na rynku, którą rozpoczęli uczestnictwem na Audio Show w Warszawie – w 2010 i w 2011 roku. Jest też misja, czyli: „Dźwięk szyty na miarę”. „Nieskromnie nazywamy siebie „The Tailors of Sound” – „Krawcy dźwięku”, gdyż dźwięk jest dla nas materią, którą wydobywamy z bezdusznych nośników i której nadajemy doświadczalny kształt, oddając pierwotny oryginalny charakter” – mówi Janusz. „Dźwięk, którego chcemy słuchać, ma w sobie piękno” – dodaje Ireneusz. Dzięki zaprojektowanemu przez elinsAudio wzmacniaczowi, piękno trafia do odbiorców w naturalnej i czystej postaci, a salon zamienia się w salę koncertową, w której Ty – właścicielu tego wzmacniacza – jesteś jedynym, najważniejszym i w pełni zadowolonym słuchaczem. Ta orkiestra, ten solista grają dzisiaj dla Ciebie w Twoim domowym studiu tak jak w La Scali, Carnegie Hall, w berlińskiej filharmonii lub klubie jazzowym… Jeśli tak jest, to znaczy, że marzenie sprzed kilku lat zamieniło się w sukces. Nagrania użyte w teście (wybór)
Udane produkty high-endowe mają wspólną „bazę”. Zresztą – wszystkie udane produkty coś takiego mają. Polega to na swego rodzaju „zgodności” wszystkich elementów i wyraża się w ultra-satysfakcjonującym odsłuchu. Różnica między high-endem i tym, co poniżej, brałaby się po prostu z doświadczenia słuchającego, efekt dla każdego byłby jednak ten sam. |
Słuchamy takiego produktu albo systemu i niczego nam do szczęścia więcej nie trzeba, nie czujemy potrzeby natychmiastowego apgrejdu. Do takiej konkluzji można dojść albo przez długi odsłuch, potrzebny na zrozumienie tego, co słyszymy, albo w natychmiastowej iluminacji, w której przekaz odbieramy i przyjmujemy naraz, w tym samym momencie. Z mojego doświadczenia wynika, że w high-endzie nie ma między nimi żadnej różnicy i w przypadku testu chodzi tak naprawdę o wrażliwość dziennikarza (testera) na określone bodźce, nie o sam dźwięk. System elinsAudio należy do tej drugiej kategorii. To bardzo dojrzała oferta. W sensie: wyrafinowana, przemyślana. Jej głównymi wyróżnikami będą: absolutna gęstość środka pasma, szczególnie jego niższej części, fantastyczna selektywność (z rozdzielczością) i czujna kontrola nad głośnikami. Mille gra inaczej. Z jednej strony, użyty w charakterze punktu odniesienia wzmacniacz mocy Soulution 710 pokazuje, że da się jeszcze lepiej skupiać, definiować bas, podając go w jeszcze bardziej aksamitny i naturalny sposób, ale z drugiej Mille nie był szczególnie daleko od referencji. W high-endzie liczy się każdy „milimetr” poprawy, więc trzeba powiedzieć, że różnica jest. Jeśli jednak nie jesteśmy skłonni wydać na wzmacniacz 230 000 zł (Ayon Polaris III Custom Version + Soulution 710), to nie ma o czym mówić. Najlepiej jakość polskiego wzmacniacza słychać było przy płytach z wydawałoby się różnych galaktyk: Jej portret Włodzimierza Nahornego oraz Isabelle Faust grającej Sonaty & Partity. BWV 1004-1006 Bacha. Pierwsza rozpoczęła sesje odsłuchowe, druga je zakończyła. Choć pomiędzy nimi wiele się dowiedziałem, lepiej zrozumiałem filozofię stojącą za tym dźwiękiem, to jednak odbiór muzyki Nahornego, całkowita akceptacja tego, co słyszę, bez oglądania się na cenę (czyli bezwarunkowa) w dokładnie takiej samej formie powtórzyła się przy skrzypcach Faust. A skrzypce to wyjątkowe – „Sleeping Beauty” Stradivariusa z 1704 roku. Muzyków, nawet bardzo dobrych, na instrument tej klasy nie stać. Ci, którzy na nich grają, albo je odziedziczyli po bogatych przodkach, albo zostali obdarowani przez mecenasa, albo też opiekują się nimi czasowo (zwykle dożywotnio), pobłogosławieni w ten sposób przez jakąś instytucję, która je im wypożycza. Są jej ambasadorami i dbają o to, aby instrument był w użyciu – jeśli się na nim nie gra, umiera. Tak jest w przypadku „Sleeping Beauty”, należących do L-Bank w Badenii-Wirtembergii. Piszę o tym, bo to doskonały instrument. Stradivariusy brzmią w różny sposób, a ten jest głęboki i aksamitny. Polski wzmacniacz bezbłędnie tę jego cechę pokazał, rysując przy tym duży jego „portret”, podając pokaźny wolumen. Ze znakomitą przestrzenią. Skrzypce ustawione były nieco za linią łączącą głośniki, ale słychać było skłonność wzmacniacza do promowania elementów na osi, do ich podawania bliżej słuchacza. Było pięknie także z tego powodu, że góra pasma została pokazana wprost rewelacyjnie. Słychać ją było jak z dobrej klasy wzmacniacza lampowego. Gładkość potwierdzana była dźwięcznością. Bez rozjaśnień i utwardzeń. I wszystko się ze sobą „kleiło”, nie było efektu sztucznego wyodrębniania podpasm. Podobnie było z basem. Ten był znacząco lepszy niż w nawet najlepszych „lampowcach”. O ile korzystamy z niewielkich monitorów, nie będzie to miało tak dużego znaczenia, jak przy kolumnach o sporych gabarytach. Harbethy M40.1 zgrały się z Mille doskonale. System ten pokazał różnicowanie, jakiego po żadnym z przywołanych wcześniej wzmacniaczy, poza Soulution, który idzie jeszcze głębiej, raczej nie należy się spodziewać. To był gładki, doskonale nasycony podzakres o wybitnej dynamice. Wreszcie usłyszałem coś, o czym wiedziałem po odsłuchu w systemie odniesienia, a mianowicie, że płyta Artura Rojka jest zrealizowana z nieprawdopodobnym wyczuciem, szczególnie kiedy idzie o dół pasma. Tak zagranego Kokonu nie słyszał nawet artysta, jestem tego pewien. Była głębia, czarne tło i samoistność każdego dźwięku. Ale nie samego dla siebie, a samoistnego w sieci powiązań ze wszystkim dookoła. Szacunek! A różnicowanie, tj. wrażliwość na zmiany w realizacji i graniu była równie ewidentna, jak głębia, co usłyszałem przechodząc zaraz potem na płytę Open Your Box sygnowaną przez Ono (Yoko Ono), będącą zapisem remiksów jej utworów nagranych z Johnem Lennonem. Wszystko było świetnie, znowu wciągnął mnie hipnotyczny rytm Everyman Everywoman Basement Jaxx i utrzymana w stylu retro wersja Walking On Thin Ice - robota Pet Shop Boys. Ale Rojek bił to wszystko na głowę głębią, czernią, dynamiką, wyczuciem. Podsumowanie Polski system jest wyjątkowo wysmakowany. Równie mocno mi się też podobał. Nagroda RED Fingerprint, wyraz mojego szczególnego uznania, jest więc jak najbardziej na miejscu. Trzeba jednak wiedzieć, jak dokładnie ma się on do wspomnianych produktów i w czym inne wzmacniacze są lepsze. Jeffy Rowlandy i Abyssound grają cieplej, mają niżej położony punkt ciężkości i są jeszcze gęstsze, cieplejsze. Choć, podkreślam, wzmacniaczowi elinsAudio absolutnie niczego nie brakuje, w porównaniu z wieloma innym wzmacniaczami brzmi bardzo, bardzo ciepło. Ich mikrodynamika jest nieco lepsza, choć już makrodynamika Mille jest bezkonkurencyjna. Wysokie tony polskiego systemu są wyjątkowe i dopiero takie urządzenia, jak A-200 Accuphase czy mój Soulution 710, są wyraźnie lepsze w różnicowaniu i jednocześnie większej miękkości oraz jedwabistości. Jeffy, Abysssound nieco lepiej pokazują też plastykę. Różnica jest jednak naprawdę niewielka. Dopiero mistrzowie w tej dziedzinie, jak na przykład oparte o lampy 300B monobloki Triode TRX-M300 Reference Edition wskazują Mille drogę rozwoju. Tyle, że nie z Magnepanami. Znam ich parę i jestem pewien, że z polskim systemem zamruczą z zadowoleniem, nie tracąc głębi, pulsując basem, jak rzadko kiedy – w sposób, o jakim wielu posiadaczy amerykańskich magnetostatów nawet je nie podejrzewało. W audio rozróżnienie na wzmacniacze zintegrowane (integry) i dzielone (przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy) jest jednym z podstawowych. W tym pierwszym przypadku sytuacja jest jasna – wszystko mieści się w jednej obudowie – poza absolutnymi wyjątkami, kiedy to na zewnątrz wydzielany jest zasilacz, np. ASR Emitter II. W systemach dzielonych wyodrębniana jest sekcja przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy, realizowana często w formie monobloków. Tak też pomyślany został system elinsAudio. Nawet tak, wydawałoby się, prosty system ma tutaj inny wymiar. Dzielenie urządzeń pozwala na dowolne zestawianie przedwzmacniacza i końcówki, z czego sam korzystam. Trzeba jednak wielu godzin odsłuchów, cierpliwości i zapału, żeby znaleźć coś, co przewyższy firmowe systemy. Dlatego polska firma proponuje Mille – dzielony system, który kupujemy jako całość. Wydzielenie poszczególnych sekcji ma cel wyłącznie konstrukcyjny, ma chronić je od wzajemnego zakłócania się. Obudowy wykonano z giętych, bardzo grubych blach. Front to szczotkowane, anodowane aluminium. Postarano się o to, aby nie było to kolejne nudne pudełko. Choć wstępne wersje urządzeń miały jeszcze bardziej skomplikowany front, m.in. ze złotymi naparstkami w miejsce gałek, w praktyce ich składanie było bardzo trudne i nie gwarantowało powtarzalności. Projekt plastyczny w wersji finalnej jest delikatny, ale fajny. Wyfrezowane w ściance przedniej „tory” są torami planet, ich orbitami. Zostały tak zaprojektowane (przez plastyka), aby stawiając urządzenia obok siebie albo na sobie tworzyły całość. W wycięciach tych umieszczono bursztynowe diody LED wskazując włączenie do sieci. Są one rozmieszczone nieregularnie, bo nieregularnie wypadają ich orbity. Podoba mi się. Od czarnego frontu odbijają się złocone (prawdziwym złotem) gałki. Ich kształt nasuwa skojarzenia z naparstkami i tak chyba miało być – to system „szyty na miarę”, dla konkretnego klienta. Jedną z gałek zmieniamy wejście a drugą siłę głosu. Złocone są też nóżki – solidne, ładne, naprawdę fajne. Ponieważ jednak nigdy dość poprawek, przedwzmacniacz umieściłem na stopach Franc Audio Accessories Ceramic Disc Classic. Przedwzmacniacz ma ultra-prostą budowę z ultra-skomplikowanym zasilaniem i ultra-wyrafinowanym układem. Wygląda na to, że po wybraniu aktywnego wejścia przekaźnikiem sygnał idzie do potencjometru – nigdy takiego nie widziałem. To klasyczna drabinka rezystorowa, zamknięta w ekranowanej, dużej puszce. Z jej tyłu jest system, którym ustalamy opór gałki siły głosu. Kostka z drabinką wewnątrz umieszczona jest z tyłu obudowy, a do przedniej ścianki idzie długa oś. Po stłumieniu sygnału idziemy na niewielką płytkę, na której widać cztery tranzystory – po dwa na kanał. Po nich mamy system z oporników i kondensatorów. Te ostatnie to polipropyleny francuskiej firmy SCR z cynowaną folią. Po nich trafiamy do wyjścia. Znacznie więcej miejsca zajmuje zasilanie – prawdziwe „serce” tego urządzenia. Za grubą blachą-ekranem mamy duży transformator toroidalny, o wielkości znanej z dużych wzmacniaczy zintegrowanych. Takie trafo dla czterech tranzystorów małej mocy!!! Wychodzimy z niego dwoma uzwojeniami wtórnymi – każdy kanał ma osobny zasilacz stabilizowany. Jak mówiłem na początku, elinsAudio opracowała własny, hybrydowy system zasilania: sieciowo-akumulatorowy. Stabilizowane napięcie prowadzone jest do dwóch sporych akumulatorów i dopiero potem do zasilanego układu. Na życzenie klienta można zamontować odpowiedni wyłącznik, całkowicie odcinający sieć – zasilanie jest wówczas akumulatorowe. Jak jednak mówił mi pan Ireneusz Chwastek, daje to trochę mniej dynamiczny, choć jeszcze bardziej aksamitny dźwięk. Końcówka mocy ma postać dwóch monobloków. To moduły Bang & Olufsen ICEpower 1000 ASP. Ludzie z elinsAudio deklarują, że je nieco podrasowali. Widać dodane, duże kondensatory zasilacza, ale co poza tym – trudno powiedzieć. Końcówki pracują w klasie D i zespolone są na jednej płytce z zasilaczem impulsowym. Sygnał do głośników płynie przez solidne gniazda CMC (złocona miedź), a sygnał do wzmacniacza doprowadzamy albo gniazdem RCA, takim samym, jak w przedwzmacniaczu, albo przez XLR firmy Amphenol. Wybieramy między nimi przełącznikiem hebelkowym. Wzmacniacz ma budowę niezbalansowaną. Do końcówek, podobnie jak do przedwzmacniacza, dołączane są sensownie wyglądające kable sieciowe. W przedwzmacniaczu mamy również interkonekty z kabla Klotz do instrumentów. Dane techniczne (wg producenta) Monoblok – końcówka mocy Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 40 kHz w całym zakresie mocy Dynamika: 118 dB Damping Factor ≥ 1000 Maksymalny prąd na wyjściu: 50 A Zniekształcenia THD+N przy mocy 1 W: 0,007% Zniekształcenia THD+N przy mocy 1000 W: 0,01% Wymiary: 225 x 360 x 110 mm Waga: 11 kg/szt. Przedwzmacniacz Liniowy, 6 wejść RCA, jedno wyjście RCA Wzmocnienie: 6 dB Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 150 kHz ± 0 dB Impedancja wejściowa: 10 kΩ Wymiary: 450 x 360 x 110 mm Waga: 19 kg |
Źródła analogowe - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ Źródła cyfrowe - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD Wzmacniacze - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ Kolumny - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-101/GL Słuchawki - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ Okablowanie System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA Sieć System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ Audio komputerowe - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB Akcesoria antywibracyjne - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 Czysta przyjemność - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity