DAC + wzmacniacz + kolumny + okablowanie (system) Ardento
Producent: Ardento |
yć może część państwa pamięta mój tekst z września 2012 roku, w którym opisywałem spotkanie z polskimi kolumnami Ardento Alter (czytaj TUTAJ). Nie było to moje pierwsze spotkanie z produktami tej marki, a i bywalcy Audio Show mieli okazję posłuchać wcześniejszego modelu na wystawie w 2011 roku. Alter, bo tak nazywał się recenzowany przeze mnie najwyższy wówczas model kolumn tej bydgoskiej firmy, zachwyciły mnie absolutnie. Po pierwsze, z czego nie czynię tajemnicy, nie jestem fanem kolumn z obudowami z bas-refleksem. Nie będę się nad tym rozwodził, bo pisałem już o tym wiele razy – większość z nich (acz przyznaję, że nie wszystkie) buczy z tej paskudnej rury psując (mi) przyjemność słuchania. Od dawna interesują mnie wszelkie kolumny w innych obudowach. Miałem i mam tuby, cenię sobie obudowy zamknięte i linie transmisyjne, a jednym z najważniejszych przeżyć audiofilskich było dla mnie, już sporo lat temu, posłuchanie ogromnych odgród z driverami PHY-PH. Od tamtej pory zawsze, gdzieś tam z tyłu mojej głowy, żyła sobie nadzieja, że kiedyś będę miał tak duży pokój odsłuchowy, że będę sobie mógł w nim postawić tak wielkie odgrody. Docelowego pokoju nadal nie mam, ale gdzieś ze dwa lata temu posłuchałem u znajomego jednej z pierwszych wersji Alterów – jak najbardziej otwartych odgród, sporych, ale jednak „rozsądnych” gabarytowo. Choć trochę czasu to zajęło, udało się doprowadzić do recenzji tych kolumn, które wówczas spędziły u mnie kilka ładnych tygodni. Pozwoliło mi to posłuchać ich z kilkoma różnymi wzmacniaczami. Ci z Państwa, którzy tamtą recenzję czytali wiedzą, że się w tych kolumnach zakochałem, za dźwięk skrojony jakby pode mnie, a jednocześnie - obiektywnie go oceniając - bardzo wysokiej klasy. I mówiąc szczerze to gdyby mnie było na te kolumny stać (bo wbrew przekonaniu niektórych recenzenci bynajmniej nie otrzymują hojnych prezentów od producentów, czy dystrybutorów) to bym je kupił. Dlaczego o tym w ogóle przypominam? Otóż dlatego, że moje „marudzenie”, plus informacja o tym, że 7 W Kondo dało radę, stały się być może jakimś, choć malutkim, przyczynkiem do dalszych poszukiwań konstruktora, pana Tomasza Flanca. Choć pamiętam także, z jednej z rozmów, że decydującym o powstaniu Alterów 2 czynnikiem był konkretny klient, który zapytał, czy dałoby się zbudować jeszcze większe Altery, z większym wooferem basowym. Mnie przy tej rozmowie nie było, ale podejrzewam, że pan Tomasz potraktował to trochę jak wyzwanie. Tak właśnie powstały Altery 2 – więksi bracia testowanych wcześniej Alterów (1). Sama odgroda jest znacząco większa (i, psia kość, cięższa!!!) m.in. dlatego, że musi pomieścić aż 18-calowy, oczywiście nadal papierowy, woofer. Żeby zachować odpowiedni balans między poszczególnymi częściami pasma również, grający na środku pasma, przetwornik szerokopasmowy Sonido, to większy brat stosowanego wcześniej modelu i jedynie wstęga na górze pozostała ta sama. O ile mi wiadomo klient, który rzucił panu Tomkowi owo „wyzwanie” był bardzo zadowolony z efektu prac, a i pan Tomasz zapewne nie narzekał, skoro wprowadził je do stałej oferty. Nie spoczął na laurach, ale wrócił do pomysłu, który miał już wcześniej. Tego typu kolumny nie są i nigdy nie będą produktem masowym. Są skierowane do pewnej grupy odbiorców (i rzecz nie tylko w zasobności kieszeni), bardziej melomanów, ludzi którzy nade wszystko kochają muzykę, niż do fascynatów sprzętu/parametrów/nowinek technicznych, słowem: audiofilów. Temat najwyraźniej nie dawał panu Tomaszowi spać po nocach, a na moje nagabywania o to kiedy dostanę Altery 2 do recenzji dostałem odpowiedź, że dopiero jak cały system będzie gotowy i dopracowany. Z założenia miało się to ziścić mniej więcej na Audio Show 2013, gdzie po przerwie Ardento znowu miało się wystawić. I faktycznie - może 3-4 tygodnie przed listopadową wystawą odezwał się telefon – zgodnie z obietnicą pan Tomek dzwonił z informacją, że system jest gotowy, pytając od razu, czy chcę go przed czy po AS. Ustaliliśmy, że jednak po i bodaj dwa tygodnie po wystawie sprzęt dotarł do mnie. Oczywiście wcześniej miałem okazję, podobnie jak i wszyscy chętni zwiedzający, posłuchać systemu w Sobieskim, mając tę jedną przewagę nad większością osób, że mogłem słuchać nie tylko w czasie wystawy, ale i wówczas, gdy wystawa zamykała swoje podwoje i wokół robiło się sporo ciszej, ergo: warunki były zdecydowanie lepsze. Wówczas zdecydowanie łatwiej było usłyszeć potencjał Alterów 2 napędzanych- tak, tak - wzmacniaczem typu SET na pojedynczej lampie 300B. Była to dla mnie spora niespodzianka, bo skoro 300B nie potrafiło napędzić mniejszych braci nowych kolumn, to jak mogło sobie poradzić z tymi „monstrami”?! A jednak radziło sobie nadzwyczaj dobrze. Uwagę wielu osób zwracał natomiast trzeci, najmniejszych wzmacniacz... Wróć, oczywiście - DAC. Ale jak Państwo popatrzycie na zdjęcie, to zrozumiecie, dlaczego wiele osób brało go za mały wzmacniacz lampowy. Gabarytami bowiem przypomina raczej mały piecyk niż przetwornik cyfrowo-analogowy. Ponieważ to, na dziś, szczytowe osiągnięcie Pana Tomasza, więc musiało być oparte o lampy, także w zasilaczu. By jeszcze lepiej przybliżyć ten system stojącą za nim ideę powstał pozwolę sobie przypomnieć, co firma Ardento napisała o nim na użytek przewodnika po Audio Show: Na tegorocznym Audio Show zaprezentujemy Państwu owoc naszych wieloletnich poszukiwań i licznych eksperymentów: system audio zbudowany 'wokół' kolumn ARDENTO ALTER 2 - będących rozwinięciem projektu wyróżnionego przez miesięcznik „High Fidelity” tytułem BEST PRODUCT 2012. Mamy więc niemal gotowy system, dopieszczony, wychuchany, nie reklamowany jako najlepszy na świecie, ale dający grupie odbiorców możliwość zakupu produktów wyjątkowych, niemasowych, oferujących konkretną szkołę dźwięku. Kolumny są spełnieniem marzeń posiadaczy SET-ów na 300B – większość z nas (bo w końcu i ja taki wzmacniacz posiadam) ma kolumny na pojedynczych głośnikach, w tubach, czasem w obudowach bas-refleks. Tu dostajemy wielkie, pełnopasmowe kolumny z 18-calowym basem (!), z wstęgą na górze, które z 8 watów grają znakomicie. Pytanie do posiadaczy takich wzmacniaczy – kto by nie chciał takich kolumn? Jest ktoś taki? Nie? Tak myślałem. Wielu konstruktorów z branży audio o tym nie mówi wprost, ale przecież (nie mówię tu oczywiście o wielkich korporacjach i produkcji masowej), gdy budują sprzęt do odtwarzania muzyki, to mają jakąś wizję brzmienia i to ją starają się zrealizować, licząc na to, że znajdą się potem inni, którzy tę wizję podzielą. Jasno mówił o tym kiedyś pan Hiroyasu Kondo, który dążył do tego, by jego sprzęt odtworzył dźwięk, który usłyszał jako 16-latek na koncercie pod batutą wielkiego Toscaniniego. Pan Tomasz również stawia sprawę jasno – to jest jego wizja dźwięku i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszyscy muszą ją podzielać – to naprawdę mocno subiektywne hobby. Wiem, z różnych źródeł, że już ładnych kilka osób wizję w postaci pierwszych Alterów podzieliło i jak pisałem, sam bym to chętnie zrobił, gdybym miał do dyspozycji odpowiednią kwotę. Po słowach pana Tomasza, twierdzącego, że udało mu się osiągnąć jeszcze więcej byłem ogromnie ciekaw, czy tak faktycznie jest. W końcu wiadomo, że rodzicom często brakuje odrobiny obiektywizmu, gdy przychodzi do oceniania własnych dzieci, a to przecież taka właśnie sytuacja. W wyznaczonym terminie system Ardento trafił do mojego pokoju i zaczęło się słuchanie. Nagrania użyte w teście (wybór)
Jeszcze jeden drobiazg, zanim o samym dźwięku – do przetwornika dostałem całą kolekcję lamp, do zabawy oczywiście. Trzy prostowniki i pięć (!) par lamp wyjściowych – odmiany 6922 (same NOS-y – Amperexy, Philipsy HQ, Siemensy CCa), ale także rosyjskie 6n6p i 6n23p – i już sama wymiana lamp i wsłuchiwanie się w różnice w brzmieniu były znakomitą zabawą. To właśnie jeden z elementów, za które tylu ludzi kocha urządzenia lampowe – kupujemy produkt, który oferuje pewne brzmienie, „smak” jak mówią niektórzy, wymieniamy lampy na inne i pojawia się nowy „smak”. Nie są to oczywiście zmiany kolosalne, wywracające wszystko do góry nogami. Nie bez przyczyny przywołałem „smak” jako określenie brzmienia, bo ono przemawia do wszystkich najbardziej. Inne lampy to jakby dodanie innej przyprawy do danej potrawy – niby to samo, bo przecież to ciągle ta sama potrawa, ale przecież zupełnie inne wrażenia smakowe, które mogą oczywiście przypaść nam do gustu, lub nie. |
W przypadku PerfectDACa stosowanie np. rosyjskich lamp sprawiało, że dźwięk robił się bardziej (w takim powszechnym rozumieniu tego słowa) „lampowy”, słowem cieplejszy, z mocniejszą ekspozycją średnicy, ale bardziej okrągły na skrajach pasma, choć bas robił się przy tym „cięższy”. Siemensy szły w stronę większej precyzji, wyższej detaliczności, ale jak dla mnie brzmiało to trochę sucho. Na placu boju zostały więc (podkreślam – że to mój, subiektywny wybór) lampy Amperexa i Philipsa, z których ostatecznie do finalnego odsłuchu systemu wybrałem Amperexy oferujące najlepszy balans między detalicznością, nasyceniem i otwartością. Co ciekawe, już niemal po teście, w czasie rozmowy z panem Tomaszem dowiedziałem się, że on osobiście z tych 5 par lamp preferuje Philipsy, z Amperexami jako drugim, niewiele gorszym wyborem. Słowem odwrotnie niż w moim przypadku, ale w sumie te dwie lampy oferują podobny charakter brzmienia, odróżniając się natomiast dość wyraźnie od pozostałych. Świadczy to jedynie o tym, że mamy z panem Tomaszem podobną wizję naszego dźwięku i to tłumaczy, dlaczego pierwsze Altery tak bardzo mi się podobały. Nie tylko pierwsze, ale o tym za chwilę. Dodam jeszcze, że mimo iż był to test kompletnego systemu, to jednak pozwoliłem sobie i posłuchać osobno samego DAC-a (również w systemie słuchawkowym) i wykorzystać inne źródła – m.in. świetnego Meitnera MA-1, pięknie grającego Aesthetixa Romulusa, czy fantastycznego Lumina (z racji premier na CES-ie powinienem już chyba pisać: Lumina A1). Przez jakiś czas zamiast wzmacniacza Ardento grał także mój modyfikowany ArtAudio Symphony II oraz kilka wzmacniaczy tranzystorowych, jakie miałem w tym czasie. Wniosek końcowy powinien się znaleźć na końcu tego tekstu, ale co mi tam – system Ardento jest znakomicie skomponowany i choć jego poszczególne elementy są wyborne, to jednak, trochę jak w przypadku produktów pana Kiuchi (Reymio/Harmonix/Bravo), najlepiej brzmią w komplecie (choć mając odpowiednio zasobny portfel na pewno sprawdziłbym w tym systemie Sougę). Do rzeczy. Zwykle w przypadku urządzeń lampowych trzeba im dać kilkanaście minut, by zaczęły naprawdę dobrze grać, a po – plus-minus - pół godzinie osiągają swoje optimum. System Ardento nie jest tu wyjątkiem, choć już po 10 minutach gra, na moje ucho, niemal optymalnie. Pierwsze co zwraca uwagę, a może na co chciałem zwrócić uwagę (?) to bas. No bo jak tu nie wsłuchiwać się w to, co 8 watów z kultowej triody potrafi zrobić z 18-calowym wooferem?! I gwoli wyjaśnienia, tym razem wcale nie zacząłem od kontrabasu, bo naszła mnie akurat ochota na Milesa i jego Tutu, gdzie na gitarze basowej szaleje świetny Marcus Miller. Mam nadzieję, że Miles mi wybaczy, ale zacznę nie od jego trąbki, tylko właśnie od gitary basowej i elektronicznej perkusji. Zamiast więc przesiąść się na kontrabas zagrałem najpierw (nomen omen) mroczną, klimatyczną, ''ciężką'' ścieżkę dźwiękową z Mrocznego rycerza, a potem pełen równie niskich i potężnych dźwięków soundtrack z Incepcji. Może w sporo większym pokoju nie robiłoby to aż takiego wrażenia, ale u mnie potęga brzmienia była wręcz przytłaczająca. Może jestem nudny, ale jeszcze raz podkreślę, że nie miało to nic wspólnego z owym - czasem nawet potężnym, ale nigdy tak precyzyjnie definiowanym/artykułowanym - basem przepychanym przez bas-refleks, który niemal zawsze jest trochę przeciągany, o paskudnym dudnieniu już nie wspominając. Tu było bardzo niskie zejście, dociążone do samego dołu, ale z bardzo dobrą definicją. Nawet jeśli, jak zwykle przypadku lamp, nie był to bas z konturem rysowanym ostrą kreską. Doszedłem w końcu także i do ukochanego kontrabasu mając już pewność, że spędzę długie godziny z Rayem Brownem, Renaud Garcią-Fonsem i Isao Suzuki. To było jedno z tych przeżyć, dla których warto się w nasze hobby bawić. Nie jest to i nigdy nie będzie w pełni porównywalne z emocjami, których doświadcza się obcując z żywą muzyką, ale system Ardento to wręcz ogromny krok we właściwą stronę. Wszystko widać jak na dłoni - palce jednej ręki wędrujące po gryfie, palce drugiej szarpiące struny z zapałem, czy delikatnie je muskające, sprężystość strun i to ogromne pudło rezonansowe fantastycznie wykonujące swoje zadanie, całość niezwykle płynna, gładka, z ogromną dynamiką. Wróćmy na chwilę do Milesa, a właściwie jego trąbki. Czyste, niesamowicie dźwięczne, wielobarwne brzmienie i niezwykła namacalność - niewiele kolumn potrafi tak zagrać! Po przygodzie z basem we wszelkiej postaci wróciłem więc do dęciaków prosto z Nowego Orleanu. Trąbki, choć każda inna, brzmiały równie dobrze, prawdziwie i ciekawie jak instrument Milesa. Większe szerokopasmowe Sonido dodawało właściwie wszystkim instrumentom wagi, nasycenia, przez co brzmiały one jeszcze pełniej, jeszcze bardziej realistycznie. Namacalność prezentacji tych kolumn także była jeszcze większa, ale tu część zasługi na pewno leżała po stronie po pierwsze SET-a na 300B, a po drugie, świetnego przetwornika. Wstęga Alterów, która ogromnie podobała mi się już w mniejszym modelu i tu, w jeszcze lepszym, bardziej wyrafinowanym towarzystwie radziła sobie wybornie, dając z siebie jeszcze więcej. Porównanie PerfectDACa z Meitnerem MA-1, czy Aesthetixem Romulusem pokazało, że w zakresie klasy brzmienia polski przetwornik może z nimi walczyć jak równy z równym, a wybór między tymi urządzeniami sprowadza się raczej do osobistych preferencji brzmieniowych, ewentualnie do wymagań w zakresie funkcjonalności. PerfectDACa słuchałem porównywałem z tymi dwoma nie tylko w systemie Ardento, ale i systemie słuchawkowym ze świetnym wzmacniaczem słuchawkowym Sugdena (Masterclass HA-4) oraz moimi wiernymi Audeze LCD3. W obu systemach wszystkie te źródła pokazały ogromną klasę, ale osobiście (również z racji posiadanie Bady Alpha, a więc braku szczególnych wymagań wobec wejścia USB DAC-a), dla siebie wybrałbym jednak Ardento. Podkreślam, że to osobisty wybór podyktowany gustem, bo klasę wszystkie trzy źródła prezentują podobną. Krótko już tylko, bo strasznie się rozpisałem, o próbie z moim, modyfikowanym (poprzez wymianę traf wyjściowych na lepsze) ArtAudio Symphony II. Moim zdaniem niewiele ustępował on Ardento Solo klasą brzmienia, na pewno nie psując w żaden sposób klasy całego systemu. Różnice były w detalach - Solo wydawał się mieć nieco bardziej nasycony dźwięk, ciut bardziej dociążony na dole pasma, z drugiej strony Western Elektriki robiły swoje w moim wzmacniaczu dodając do brzmienia kapkę lampowej magii bez utraty transparentności, czy zmniejszenia rozdzielczości i klarowności dźwięku. W porównywaniu tych wzmacniaczy wybitnie przeszkadzała mi natrętna myśl - a co by było, gdyby wpiąć tu Kondo Sougę... Nie miałem okazji sprawdzić, niestety. Niemniej test pokazał, że osoby, które już posiadają jakiś ukochany SET, wysokiej klasy rzecz jasna, mogą żywić nadzieję, że może „wystarczy” jak kupią ''tylko'' kolumny i DAC-a. Podsumowanie Jak już pisałem, system proponowany przez bydgoską firmę Ardento nie jest ofertą dla każdego. Pomijając kwestię ceny, która do niskich (zwłaszcza jak na warunki polskie) nie należy, to po pierwsze nie każdy może/chce sobie wstawić tak duże kolumny do pokoju, po drugie nie wszyscy chcą posiadać urządzenia lampowe, czy DAC-a bez znaczka DSD na froncie. Niektórym może po prostu nie pasować umowna archaiczność tego systemu - otwarta odgroda i ledwie 8-watowy, lampowy wzmak i lampowy przetwornik. Ich prawo! Za to miłośnicy nisko-watowej lampowej amplifikacji będą zachwyceni. Dostają bowiem fantastycznie grające, pełnopasmowe kolumny z wstęgą i 18-calowym wooferem, które napędzą pojedynczą lampą 300B, tak kochaną przez wielu. Nie wiem czy pojedyncza 2A3 da im radę, ale już podwójna powinna (skoro Souga poradziła sobie z trudniejszym, o dziwo, mniejszym modelem). Kolumny Alter 2 to rozwinięcie testowanego już wcześniej modelu Alter. To trójdrożna konstrukcja z obudowie z otwartą odgrodą, która jest lekko pochylona do tyłu. W tym modelu wykorzystano na górze tę samą wstęgę Fountek NeoPRO 5i, na środku nieco większy głośnik węgierskiej firmy Sonido, model oznaczony symbolem SFR 200, a na dole 18-calowy woofer z papierową membraną – tym razem nie otrzymałem informacji, jaki to konkretnie driver, a informacji nie da się odczytać. Głośniki są izolowane mechanicznie - mocowane są 'na miękko' - śruby przechodzą swobodnie przez przednią ściankę i skręcane są od tyłu na podkładkach gumowych (w ten sposób zmniejszany jest wzajemny wpływ drgań poszczególnych przetworników na siebie). Okablowanie wewnętrzne wykonano ze srebra monokrystalicznego poddanego obróbce termicznej (srebro jest wyżarzane i kriogenizowane). Dokładnie z tego samego materiału wykonano srebrne kable głośnikowe, oraz interkonekty uzupełniające ten system (za wyjątkiem kabli głośnikowych podłączonych do głośników niskotonowych, wykonanych z miedzi monokrystalicznej). PerfectDAC to lampowy przetwornik cyfrowo-analogowy wyposażony w 32-bitowy procesor, dwa 24-bitowe wejścia cyfrowe koaksjalne, oraz 32-bitowe, asynchroniczne wejście USB. Szczególną uwagę poświęcono sekcji zasilania. Dla sekcji cyfrowej jest ona oparta o elementy dyskretne, dla części analogowej zastosowano klasyczny zasilacz lampowy (dioda prostownicza + układ LC). Wewnętrzne okablowanie to srebro poddane skomplikowanej kilkudziesięciogodzinnej obróbce termicznej (-190 do +250° C). W stopniu wyjściowym pracuje para lamp E88CC. Zewnętrzna część obudowy to drewniana ramka, wykończona w takim samym kolorze jak boczki wzmacniacza i kolumn. Z tyłu znajdują się solidne gniazda RCA marki CNC. Wyboru aktywnego wejścia dokonuje się trójpozycyjnym przełącznikiem hebelkowym umieszczonym z tyłu urządzenia, ponad trzema wejściami cyfrowymi (dwoma koaksjalnymi i USB). Wzmacniacz Ardento SOLO to klasyczny SET 300B, w którym zastosowano transformatory międzystopniowe. Okablowanie to podobnie jak w DAC-u i kolumnach srebro monokrystaliczne, poddane obróbce termicznej. Wykorzystane trafa także poddano obróbce termicznej. Wzmacniacz umieszczono w metalowej obudowie, której front i górną powierzchnię stanowi metalowa blacha z lustrzanym wykończeniem, natomiast boczki są drewniane, wykończone identycznie jak boki kolumn i ramka obudowy DAC-a. Alter 2 Impedancja nominalna: 8 Ω Moc muzyczna: 15 W Pasmo przenoszenia: 33-40 000 Hz Skuteczność: 94 dB Solo Konstrukcja: single-ended Zastosowane lampy: 2x300B, 2x 6s45p-e, 2x6D22S Moc: 2x8 W Impedancja obciążenia: 4 lub 8 Ω Perfect DAC Konstrukcja: lampowa, z lampowym zasilaniem sekcji analogowej Zastosowane lampy: 2xE88CC, 1x5U4M Wejścia cyfrowe: 2x S/PDIF, 1xUSB Wyjścia analogowe: RCA Obsługiwany sygnał: do 24/192 (S/PDIF) i 32/192 (USB) |
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity