Przetwornik cyfrowo-analogowy
Reimyo
Producent: Combak Corporation |
miany, jakie ostatnimi czasy zachodzą w sposobie dystrybucji muzyki trudno nie nazwać inaczej niż rewolucją. Od zarania mechanicznej reprodukcji dźwięku mieliśmy do czynienia z fizycznym nośnikiem, najpierw paskiem papieru, potem cylindrem i płaską płytą 78 rpm, przez Long Play, taśmę szpulową i kasetę magnetofonową, aż po płytę Compact Disc. Po drodze przewinęło się kilkanaście innych formatów, zarówno konsumenckich, jak i profesjonalnych, o których słuch zaginął. Jak się wydaje to właśnie płyta CD stała się ostatnim ogniwem tego łańcucha. Ani bowiem płyta DVD-A, ani SACD, ani też Blu-ray Audio nie powtórzyły jej sukcesu i już na pewno nie powtórzą. Jak się wydaje, na placu boju przez wiele najbliższych lat pozostanie płyta winylowa i przez jakiś czas – Compact Disc. Przyszłość, a dla niektórych już teraźniejszość, to jednak „chmura” danych. Plik. Kiedy jednak jakaś, dobrze zakorzeniona, technika zanika, następuje coś w rodzaju kumulacji innowacji mających nadać jej drugą młodość i powstrzymać jej odchodzenie. Nie mam pojęcia, co powoduje ten „łabędzi śpiew”, widoczny obecnie w przypadku formatu Compact Disc. Częściowo jest to spowodowane chęcią utrzymania wpływów z patentów z daną techniką czy formatem powiązanych. Oznacza to ucięcie napływu pieniądza do firm odpowiedzialnych za innowacje w ich ramach. To samo jest z toczniami płyt – kiedy zmaleje popyt na fizyczne nośniki, zniknie też pokaźna część dochodów firm, które się tym zajmują. Wiem, że wiele z nich, także w Polsce, na gwałt szuka innych źródeł pieniędzy. Jak wiadomo, HR Cutting (High Resolution Cutting process) to nowe opracowanie, należące – wszystko na to wskazuje – do JVC. Polega na modyfikacji sposobu nacinania szklanej matrycy, wykorzystywanej następnie w tłoczni do produkcji płyt CD. W przypadku zwykłych firm do tłoczni dostarczany jest materiał w takiej postaci, w jakiej ma się go naciąć, czyli 16 bitów, 44,1 kHz. Można to zrobić na płycie CD-R, taśmie DAT, albo przesłać internetem. Materiał jest odpowiednio kodowany i laserem wycina się w twardym szkle matrycę. JVC wiele lat temu zmodyfikował ten proces, minimalizując ilość działań (kroków), mających miejsce od opuszczenia przez materiał dźwiękowy studia masteringowego do gotowego krążka CD. Materiał najpierw poddany jest cyfryzacji (jeśli to taśma analogowa), albo przetaktowywany i upsamplowany (jeśli to taśma cyfrowa). Następnie nagrywany jest na płytę magnetooptyczną Sony (MO) w rozdzielczości 24 bitów (to w przypadku XRCD24, przy XRCD i XRCD2 było to 20 bitów). Częstotliwość próbkowania wynosiła 88,2 kHz, czyli dwukrotnie więcej niż na CD. Zamiana sygnału na 16/44,1 miała miejsce tuż przed wypaleniem płyty i dokonywana była „w locie”. Wykonywane w ten sposób płyty nosiły logo XRCD, XRCD2 i wreszcie XRCD24, a technika nazywała się K2. Żeby jednak wykorzystać to, co firmy „wyszarpały” w ramach Red Book, norm opisujących format Compact Disc, trzeba to odpowiednio odtworzyć. I tu zaczynają się schody, związane z hardwarem. „Prawdziwych kompaktów już nie ma” można by sparafrazować klasyczną piosenkę. Nie do końca, testowany przetwornik cyfrowo-analogowy DAP-999EX Limited japońskiej firmy Reimyo jest na to przykładem, jednak staje się to powoli gatunek wymierający. Już samo to powinno dać asumpt do wpisania go do – nomen omen – Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych. Pan Kiuchi, właściciel Reimyo (a także Hamonixa, Bravo! i Enacom, współtwórca i współwłaściciel patentów składających się na XRCD), mentalnie - samuraj , z wyboru - mistrz kendo, wierzy w to, że warto to zrobić. Jego system, na który składa się transport CD CDP-777 i przetwornik D/A DAP-999EX Limited należy do najlepszych produktów tego typu na świecie. Transport korzysta z topowego mechanizmu, który właśnie wychodzi z produkcji, Philipsa CD Pro-2M, a przetwornik z procesora, do którego po stronie nagraniowej i masteringowej pan Kiuchi jest szczególnie przywiązany – K2. Kiedyś stosowany jedynie przez firmę JVC, nawet teraz znajduje się w zaledwie kilku produktach na wiecie, wszystkich z Japonii. W wersji Limited znajdziemy jego najnowszą wersję. Przetwornik ma służyć jednemu: dekodowaniu sygnału z płyt CD. Choć jego rozdzielczość wejściowa wynosi 24 bity, to górna częstotliwość próbkowania ograniczona jest do 48 Hz. Nie wierzę w przypadki. Dlatego też, kiedy dowiedziałem się, na czym polega modyfikacja, byłem pewien, że ma ona bezpośredni związek z HR Cutting. Poprzednio procesor, jak o nim się mówi w materiałach firmowych, interpolował 16 bitowy sygnał do 24 bitów i upsamplował go do 88,2 kHz (jak w przypadku płyt XRCD24). Teraz interpoluje go do 24 bitów (nic się nie zmienia), ale upsampluje do 176,4 kHz. I choć nigdzie się o tym nie pisze, to dokładnie ten sam proces, z jakim mamy do czynienia w przypadku HR Cutting, kiedy materiał dostarczony ze studia masteringowego ma niższą częstotliwość próbkowania. W zaskakująco szczegółowym opisie technicznym jaki znajdujemy w książeczce dołączonej do płyty Tartini, Veracini, Mossi, Bonporti, Il Trillo del Diavolo (Enrico Onofri, Imaginarum Ensemble) czytamy, że sygnał został zarejestrowany we Włoszech w postaci 24/96. Po przywiezieniu do japońskiej tłoczni został upsamplowany w urządzeniu o nazwie k2HR do postaci 176,4 kHz, by następnie zostać zakodowanym jako 16/44,1 i tak zostać wytłoczonym na płycie CD. Dokładnie to samo, tyle że w wydaniu konsumenckim, dostajemy wraz z wersją Limited od pana Kiuchi. Kilka krótkich słów… Wojciech Pacuła: W jaki sposób wersja Limited różni się od poprzedniej? Kazuo Kiuchi: Limited upsampluje sygnał wejściowy dwukrotnie wyżej niż starsza wersja DAC-a – zamiast 88,2 kHz mamy teraz 176,4 kHz. Robi to w płynny sposób przy wykorzystaniu nowszej techniki. Sami nie porównujemy do siebie starszej i nowej wersji, bo to kompletnie inne urządzenia. Jak to się stało, że trafił pan na konwerter K2 i stał się jego zwolennikiem? Procesor K2 opracowany został na bazie obróbki sygnału muzycznego w laboratorium studia nagraniowego JVC, a nie w laboratoriach firm odpowiedzialnych za elektronikę i jest, moim zdaniem, najbardziej niesamowitym procesorem cyfrowym. Żeby uzyskać z tego procesora jak najwięcej muzyki, wykorzystaliśmy technikę kontrolowania rezonansów stosowaną w produktach Harmonix. Proszę powiedzieć mi coś o projekcie Hi-Q, w który jest pan zaangażowany. Jestem osobiście odpowiedzialny za produkcję materiału muzycznego wydawanego na płytach XRCD24 Hi-Q Records, przygotowywanych na zamówienie Red River Export Company. Pomagamy im także w sprzedaży, wykorzystując naszych partnerów na całym świecie. Jak wiadomo, Philips zakończył produkcję napędów CD Pro-2M – jak sobie z tym poradzi pańska firma? Jeśli chodzi o serwis naszych odtwarzaczy i transportów, to chciałbym uspokoić wszystkich – mamy zgromadzone zapasowe części na wiele, wiele lat. Jeśli zaś chodzi o to, czy CDT-777 wciąż będzie produkowany, to mamy tę samą sytuację: kupiliśmy wystarczającą liczbę napędów CD Pro-2M, żeby kontynuować sprzedaż CDT-777 jeszcze przez długi czas. Nagrania użyte w teście (wybór)
W tym, co robi pan Kiuchi widoczna jest żelazna konsekwencja. Chodzi oczywiście o brzmienie sygnowanych należącymi do niego markami produktów oraz płyt, których jest producentem. I nieważne, czy weźmiemy urządzenie sprzed dwóch, pięciu lat, czy najnowsze. Zmiany są oczywiste, doskonale pamiętam, jak grała poprzednia wersja DAP-999EX. Jednak to, co nowe mieści się w ramach celu, założonego – jak mi się wydaje – dawno temu, kiedy tylko właściciel Reimyo zajął się urządzeniami audio. Najważniejszą cechą tego, co robi testowany przetwornik jest gęstość i głębia dźwięku. Jeśli miałbym wyznaczyć kierunek drogi, której jednym zwrotem byłoby Reimyo, to drugim byłyby urządzenia Audioneta, Sony, jak również starsze urządzenia dCS-a. W tej samej ekipie, co DAP znalazłyby się z kolei urządzenia Audio Research, Jadis, emm Labs, Vitus Audio. Przy bliższej perspektywie tak ogólną generalizację trzeba by oczywiście sobie odpuścić, ale przy spojrzeniu ogólnym będzie użyteczna. Puszczając jakąkolwiek płytę przy pomocy źródła Reimyo będziemy mieli poczucie deja vu. Ale tylko pod warunkiem, że słyszeliśmy topowe gramofony. Jeśli tak, to wrażenie podobieństwa do czegoś, co już kiedyś słyszeliśmy zlokalizujemy dość szybko: japoński przetwornik brzmi w sposób, jaki kojarzymy zwykle z grającymi gęstym, nasyconym dźwiękiem gramofonami, np. firmy Avid HiFi. Nie da się tego pomylić z niczym innym, bo to nie jest sugerowanie brzmienia, a konsekwentne rozwijanie takiej właśnie idei – idei przekazywania muzyki na poziomie emocji. Już ten krótki wstęp pozwala zorientować się, że nie mówimy o dźwięku „neutralnym” – co to, to nie! DAP ma wyraźnie ukształtowany dźwięk, który jednoznacznie ucieka od takich określeń, jak: „nieobecny”, „chowanie się”, od „akuratności”. Choć wszystkie te rzeczy są same w sobie dobre, wartościowe, w audio są zwykle źle używane. Stając się celem samym w sobie wykoślawiają przekaz, oddalając nas tym samym od „zawieszenia niewiary” i od uczestnictwa w muzyce. A to jest niewybaczalne. Jak się wydaje, chodzi przede wszystkim o podkreślenie średniego i wyższego basu oraz niskiej części średnicy, gdzie kończy się głos męski. To wyraźne odstępstwo od neutralności, ale w dobrej wierze i przeprowadzone z sukcesem. A to zwycięzcy piszą historię, prawda? Zresztą – nie chodzi o zwykłe podkreślenie części pasma. To można zrobić w odtwarzaczu, czy wzmacniaczu za 1000 zł, też dobrze, ale bez cienia szans na uzyskanie takiego samego efektu. DAP robi to trochę tak, jakby przeprowadzał remastering materiału, jakby był lampowym urządzeniem, uczestniczył w przemontowaniu wielokanałowej taśmy-matki, w którym zachowano właściwe proporcje między wokalistą i instrumentami. |
Podobne działanie zauważymy bowiem przy wszystkich innych instrumentach, które najczęściej grają zbyt cienko, zbyt lekko, jak z organami B3 Hammonda, z gitarami elektrycznymi, analogowymi syntezatorami. Mógłbym ciągnąć przykład DM, bo trzy ostatnie płyty tej grupy to popis użycia ostatnich z przywołanych instrumentów, ale być może jeszcze mocniej w mojej pamięci wypaliło się to, co usłyszałem z remasterami debiutanckich płyt Perfectu i Budki Suflera oraz z Supernovą grupy Exodus. Mowa o polskich zespołach i nagraniach zarejestrowanych w latach 70. i na początku 80. Znam je z oryginalnych czarnych płyt, tak je sobie przyswoiłem. Zdaję sobie z ograniczeń technicznych, z jakimi musiały sobie radzić, w czym nie pomagała jakość winylu, na którym wychodziły. Dlatego też ich zremasterowane, cyfrowe wersje wydają mi się bardziej atrakcyjne od analogowego oryginału, takie życie. Ale nawet one noszą w sobie „grzech pierworodny”, którego chrzest udzielony przez ekipę odpowiedzialną za remastering nie jest w stanie zmyć. Chodzi o dość płytkie brzmienie. Nie da się tego zniwelować prostym podbiciem części pasma. Przetwornik pana Kiuchi robi to za każdym razem, bez wysiłku. Jego dźwięk jest bardzo rozdzielczy, a urządzenie wykonuje przy tym coś w rodzaju uwypuklenia poszczególnych elementów miksu obecnych w zakresie o którym mowa. Nie jest to więc cięższe, ciemniejsze granie. To granie bardziej plastyczne, bardziej naturalne, gęstsze, ale nie gęstością syropu, a dobrego porto. I podobnie jak ono uderza do głowy. Dzięki takiemu ukształtowaniu dołu pasma nagrania brzmią w poważny sposób – sposób, który angażuje, nie pozwala spać. Czytając coś podczas kiedy gra Reimyo dość szybko orientujemy się, że wprawdzie wciąż trzymamy w ręku książkę (gazetę, magazyn, czytnik itp.), ale nie widzimy już literek. Słuchamy. Trzeba jednak mieć na uwadze właściwości tego dźwięku, co do których można mieć wątpliwości. Głębia sceny dźwiękowej nie jest tutaj największa, jaką znam. Nie słychać tego, nawet nie wiem, czy ktoś sobie zda z tego sprawę nie mając do bezpośredniego porównania topowego Lektora Ancient Audio, topowego dCS-a. A to dlatego, że instrumenty wydają się nam absolutnie trójwymiarowe i podane tu i teraz. Nie przejmujemy się więc tym, co jest za nimi. Tam również dzieje się dużo, ale to element podrzędny w stosunku do pierwszego planu. Wokale czarowały, a gitary powodowały ciarki na plecach nie bez przyczyny. Brzmienie jest ekstremalnie plastyczne, nie można więc mówić o płaskiej perspektywie. Tyle tylko, że to nie jest sposób prezentacji, w którym otwierałaby się za kolumnami daleka przestrzeń, gdzie mielibyśmy poczucie otwartej przestrzeni. Idea jest, jak mi się wydaje, dokładnie odwrotna. Chodzi o intymizację aktu słuchania muzyki. Mamy się poczuć jakbyśmy byli we wnętrzu wydarzeń, otoczeni bańką gęstego grania. Najważniejsze jest to, co się dzieje tuż przed nami. A to wydaje się niemal prawdziwe. Mając w ręku coś takiego, jak DAP-999EX Limited trudno się powstrzymać przed eksperymentami i próbami. Urządzenie do słuchania wręcz prowokuje, obiecując zanurzenie się w przekazie i realnie tę obietnicę spełniając. Robi to nie tylko dzięki fantastycznej rozdzielczości, mięsistości, gęstości, płynności i koherencji, ale i kilku zabiegom, które zamieniają nawet najbardziej nudne granie w spektakl. Podsumowanie Zawiodą się jednak ci, którzy szukają w brzmieniu źródła precyzji. Przynajmniej w rozumieniu: czystość + atak + selektywność. Tego DAP Limited nie zapewni. Wchodzi w głąb, ale właśnie kosztem tych elementów. Jego pasmo jest ukształtowane „z myślą” i ma podbity przełom środka i basu oraz część środka powyżej zakresu, w którym zaczynają się blachy. To ostatnie nieco doświetla brzmienie, ale słychać, że to „zabieg”. Przygotowując test DAP-a wypróbowałem kilka różnych napędów, chcąc ustalić, czy rzeczywiście aż tak się między sobą różnią, jak to zapamiętałem. Dodatkowym bodźcem do takiego zachowania była rozmowa z Jarkiem Waszczyszynem (Ancient Audio), który mówił o próbach wykorzystania zwykłych napędów komputerowych, podobnie jak to robi firma MSB Technology. Choć tego się spodziewałem, wyniki przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Do próby wykorzystałem transport CDP-777 Reimyo, odtwarzacze Ancient Audio Lektor AIR V-edition, Audio Research Reference CD9 (wszystkie z napędem Philips CD Pro-2M), Naim CDX2 oraz dwa urządzenia multimedialne – odtwarzacz Blu-ray Asus BDS-700 oraz odtwarzacz plików/płyt Blu-ray Dune HD Max. Różnice pomiędzy nimi były ogromne! Dune skompromitował się w tej roli już na wstępie. Asus poradził sobie nieźle, ale słychać było, że do poprawy jego brzmienia przetworniki D/A kosztujące jakieś 2000 zł to absolutny szczyt sensu. Znacznie lepiej zagrały Lektor i CD9, a jeszcze o włos lepiej, bo z lepszym basem, CDX2. Nie miałem jednak wątpliwości, że CDT-777 jest jedynym źródłem, jakie z DAP-999EX Limited warto było zestawić. I jedynie najdroższy napęd CEC TL0X mógłby pokazać coś równie dobrego. Pan Kazuo Kiuchi to zwolennik układów lampowych, wrażliwy na działanie tzw. akcesoriów – podkładek antywibracyjnych, stolików, okablowania, elementów związanych z siecią zasilającą i innych. Patrząc na przetwornik DAP-999EX Limited trudno by było go o to jednak posądzać. Jedno jasne jest jednak od samego początku: procesor K2 jest dla niego centralnym elementem tego urządzenia. DAC jest niewielki. Na jego niskiej przedniej ściance umieszczono cztery przyciski, którymi wybieramy aktywne wejście, jedno z czterech: AES/EBU, RCA, BNC lub Toslink. O wyborze dowiadujemy się dzięki zapaleniu się zielonej diody LED nad danym przyciskiem. Obok są kolejne diody LED, wskazujące: częstotliwość próbkowania (48 kHz, 44,1 kHz, 32 kHz), synchronizację z napędem, ew. błąd synchronizacji oraz działanie układu deemfazy. O tym ostatnim niemal się już nie słyszy, choć przetworniki standardowo mają taki układ zaaplikowany. U siebie znalazłem dosłownie parę płyt z lat 80., które tego wymagały. Tył jest odbiciem tego, co widzimy z przodu – główne miejsce zajmują cztery wejścia cyfrowe. Obok są dwie pary wyjść analogowych – niezbalansowane RCA i zbalansowane XLR – firma nie informuje o tym, który pin tego ostatniego jest „gorący”. Żeby jednak dało się go używać zarówno z okablowaniem „europejskim” (a teraz i amerykańskim), jak i „japońskim” (dawniej – amerykańskim), zamieszczono na tylnej ściance przełącznik fazy absolutnej – 0/180º. Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz – napięcie wyjściowe przetwornika jest znacząco wyższe niż przewiduje standard CD: 2,55 V zamiast 2 V (dla wyjść RCA). Zagra więc znacznie głośniej niż inne odtwarzacze i należy to przy porównaniu skorygować odkręceniem potencjometru siły głosu w przedwzmacniaczu. Wyłącznik sieciowy jest tylko na tylnej ściance, najwyraźniej więc DAC powinien stale być pod napięciem. W komplecie z przetwornikiem dostajemy kabel sieciowy Harmonix X-DC/1,5 m. Urządzenie zapakowano w solidną, aluminiową obudowę i specjalne przygotowywane nóżki. O tym, jak jest zbudowane wewnątrz co nieco można wyczytać ze schematu blokowego, zamieszczonego (zgodnie z dobrym zwyczajem japońskich producentów) w instrukcji obsługi. Choć instrukcja, z którą mój egzemplarz Limited do mnie przyjechał pochodziła z poprzedniej wersji, to jednak w podstawowych miejscach jest wciąż aktualna. Sygnał z wejść przesyłany jest do układu odbiornika cyfrowego, a stamtąd do układu DSP LSI K2, w którym sygnał 16/44,1 zamieniany jest na 24/176,4. To nowość o tyle, że poprzednio stosowany układ K2 upsamplował sygnał „tylko” do 88,2 kHz. Niezmieniona pozostała jednak metoda – to upsampling synchroniczny. Kolejnym krokiem jest układ filtrów cyfrowych z 4-krotnym oversamplingiem. Ta sekcja sprzęgnięta jest z właściwymi „dakami” przez optocouplery, czyli elementy optyczne, izolujące galwanicznie wejście od przetworników. Te są 24-bitowe, z 8-krotnym oversamplingiem. Po nich są jeszcze analogowe filtry dolnoprzepustowe i układy wzmacniające oraz buforujące. I wyjście. Płytka drukowana z elektroniką zajmuje całe dno urządzenia. Nazwa „Digital Audio Processor”, jaką posługuje się firma wydaje się jak najbardziej na miejscu. Niemal wszystko, co tam widzimy zostało zaczerpnięte wprost z poprzedniej wersji. Ale widać też zmianę – i to kluczową. Zanim do niej dotrzemy sygnał trafia do odbiornika cyfrowego – to stara kość Yamahy YM3436D, ceniona przez producentów za niski jitter i odporność na zniekształcenia. Układ przyjmuje sygnał do 24 bitów, ale częstotliwość próbkowania ograniczona jest do 48 kHz. Odbiornik jest izolowany od wejść transformatorami dopasowującymi. W starej wersji sygnał trafiał do układu K2 JCV8009 nalutowanego obok odbiornika, w którym następowała interpolacja i zamiana 16-bitowego słowa na 24 bitowe i gdzie upsamplowano sygnał do 88,2 kHz. Teraz jest inaczej. Pośrodku płytki, w miejscu jakby do tego przeznaczonym, przykręcono piętrowo drugą płytkę z układami logicznymi. Na jej wejściu mamy ten sam układ K2 JCV8009 (ten na płytce głównej wydaje się nieaktywny), ale w otoczeniu ośmiu bramek CMOS, pracujących – jak się domyślam – jako część układu upsamplingu i filtrów cyfrowych. Poprzednio używany filtr cyfrowy NPC wydaje się tutaj nieaktywny. Na płytce znalazł się też znakomity zegar taktujący, dalece lepszy niż poprzednio, z jeszcze lepszym zasilaniem. Zanim sygnał opuści płytkę trafia do filtra cyfrowego – też starego układu, ale znakomitego: Burr Brown DF1706. Znany jest on z tego, że współpracuje z układami D/A (też dawno nieprodukowanymi) Burr Brown PCM1704. Zobaczymy je na głównej płytce, przy wyjściu i ważne, że są parowane. Pracują w toczeniu znakomitych kondensatorów Sanyo (fioletowych), które mam też w swoim odtwarzaczu Lektor AIR. Konwersję I/U wykonuje scalak OPA627 BB, a filtry dolnoprzepustowe i wzmocnienie wykonane są na standardowych układach scalonych JRC 5534. W torze widać dwa, duże kondensatory polipropylenowe, które w torze jednak nie pracują. Część z „dakiem” od układu K2 separowana jest układami optoelektronicznymi. Gniazda wyjściowe nie są złocone. Znakomite jest zasilanie. Przy gnieździe wejściowym zainstalowano filtr 2Pi i Enacom, kolejnej firmy pana Kiuchi. Napięcie dostarczane jest przez bardzo dobry bezpiecznik HIFI-Tuning do dwóch, ładnych transformatorków typu 2C. Z nich wychodzimy pięcioma uzwojeniami wtórnymi (sekcja analogowa, D/A cześć analogowa, DAC – sekcja cyfrowa, pętla PLL i sekcja cyfrowa). Sporo tam kondensatorów filtrujących i precyzyjnych stabilizatorów napięcia. To zawodowe urządzenie, korzystające z wielu, dawno nieprodukowanych układów typu NOS.
Dane techniczne (wg producenta) Dystrybucja w Polsce |
|
|||
|
Źródła analogowe - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version] - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ Źródła cyfrowe - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD Wzmacniacze - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710 - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ Kolumny - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands - Filtr: SPEC RSP-101/GL Słuchawki - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ Okablowanie System I - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ System II - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA Sieć System I - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R) System II - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ Audio komputerowe - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801 - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ - Router: Liksys WAG320N - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB Akcesoria antywibracyjne - Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4 Czysta przyjemność - Radio: Tivoli Audio Model One |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity