|
|
ytany dość często o to, czy dobrze się bawimy w czasie spotkań KTS-u odpowiadam niezmiennie, że owszem, wyśmienicie. Spotykamy się w gronie, które się lubi, jest siebie ciekawe, zainteresowane jest nowymi płytami i nowymi wydawnictwami starych płyt, lubimy wino, które staramy się spożywać regularnie. Słuchamy muzyki na należących to aktualnego topu produktach audio. Naprawdę wielką niewdzięcznością byłoby twierdzić, że jest inaczej i że mam z KTS-em jakiekolwiek problemy.
Tym bardziej, że każdy z nas załatwia przy okazji swoje własne interesy – związane oczywiście z muzyką i sprzętem audio, ale ważne przede wszystkim jego. Znaczący odsetek naszych wspólnych odsłuchów poświęcony jest bowiem rzeczom, które są potencjalnymi kandydatami na rezydentów naszych własnych systemów, wydaniom płyt chcących zastąpić starsze wersje w naszych zbiorach. Jednym słowem – prywata. Ponieważ jednak staramy się porównania i odsłuchy przeprowadzać zgodnie z regułami sztuki i ważne dla nas jest, aby wnioski były ogólniejszej natury niż „podoba mi się to/mam to w d…” mamy nadzieję, że skorzysta z nich znacznie więcej ludzi, zainteresowanych tym samym, co my. A dla reszty czytelników będzie to po prostu ciekawa, może nawet zabawna lektura. Ważne, żeby nikogo nie pozostawiła obojętnym.
I, jak się wydaje, działa to całkiem sprawnie. Nasze spotkania uruchamiają przepływ pieniędzy między bankami, stymulują przekazywanie ich z ręki do ręki, jednym słowem: stymulują gospodarkę. A przecież to ona jest w tej chwili (chciałoby się powiedzieć arogancko: głupcze, ale w kontekście tego, co robimy bardziej na miejscu będzie: przyjacielu, ew. towarzyszu broni) najważniejsza. A tak bardziej serio – dzięki tym spotkaniom kształtujemy swoje własne systemy audio i budujemy swoje kolekcje muzyczne. Tak więc ich wyniki mają na nas bezpośredni wpływ – nie tylko na nasze portfele, choć tak to się zwykle kończy, ale i na nasze postrzeganie muzyki i sprzętu. Jednym słowem: uczymy się.
Żeby nie być gołosłownym przytoczę kilka przykładów. Najłatwiejszy związany jest z nowymi wydaniami płyt. Rozumiem tych, którzy mają dość tej karuzeli, tego zoo, jak często mówią i już nie czekają na sto pięćdziesiątą wersję Kind of Blue Milesa Davisa, stutysięczny remaster Tubular Bells Mike’a Oldfielda – rozumiem ich doskonale. Ale mnie ciągle to kręci. Jestem bowiem ciekawy, co udało się zrobić lepszego, jak postęp technologiczny przekłada się na jakość dźwięku. Poza tym, jeśli lubię jakąś płytę, to chcę jej słuchać w najlepszej możliwej jakości. Nawet jeśli mam wszystkie jej poprzednie 192 wydania. To dlatego wszystkie nowe płyty, jakie tylko się da, kupuje w wersji SHM-CD. Choć zdarzają się wśród nich wydania, które można znaleźć w jeszcze lepszych wersjach, np. na gold-CD, to jednak średnia jest wysoka i wchodzę w to bez oporów.
To jednak łatwy przykład, bo niezbyt kosztowny. Znacznie poważniej jest, kiedy zaczynamy mówić o urządzeniach, kablach i tzw. akcesoriach. Po spotkaniu z Pawłem Skulimowskim prezentującym swoje produkty antywibracyjne Franz Audio Accesories wszyscy obecni na spotkaniu po prostu MUSIELI sobie kupić Ceramic Disc Classic, które mamy teraz pod swoimi odtwarzaczami CD, przedwzmacniaczami i wzmacniaczami (czytaj TUTAJ). Po odsłuchu kabli Siltecha z serii Double Crown nie dało się inaczej – Janusz i ja kupiliśmy do swoich systemów interkonekty, marząc o kablach głośnikowych (czytaj TUTAJ). W czasie KTS-u o którym państwo czytacie nastąpiło komisyjne otwarcie mojej pary, dokonane przez Ryska (patrz – zdjęcia). A po spotkaniu z panem Kenem Ishiguro do Japonii poszło zamówienie, którym spokojnie można by obdzielić kilka sklepów audio. U mnie wszystko już oparte jest o akcesoria Acoustic Revive, a do Janusza i Ryśka właśnie dojechało ich wyposażenie, w tym coś, czego nie mam – panele akustyczne. Mamy teraz w KTS-ie sześć takowych, przygotujemy więc spotkanie poświęcone tylko im, użytym w pełnej, rekomendowanej przez firmę kombinacji (czytaj TUTAJ). A to tylko wybrane przykłady z ostatnich dwóch lat.
Kable sieciowe – coraz mniej „gorący” temat (choć nie mniej aktualny)
Znacznie starsza jest sprawa, której korzenie sięgają do 2008 roku (i głębiej). Chodzi o kable sieciowe japońskiego Acrolinka (czytaj TUTAJ i TUTAJ). To wtedy mieliśmy po raz pierwszy do czynienia z top high-endowymi kablami sieciowymi tego producenta i wtedy po raz pierwszy wydaliśmy pierwsze poważne pieniądze na tego typu okablowanie. Choć bowiem wcześniej i Janusz, i Rysiek, i ja mieliśmy wcześniej w naszych systemach tańszy model tego producenta, 7N-PC6100, to jednak przeskok jakościowy (i cenowy) na model ‘9100’ był oszałamiający. Kolejny szok przeżyliśmy, kiedy dwa lata później dostaliśmy do oceny następcę, model Mexcel 7N-PC9300. Tutaj zmiany były na tyle poważne i wielowymiarowe, że powymienialiśmy z Januszem znaczącą większość swoich kabli sieciowych na nowe. Przy okazji kupili go też nasi przyjaciele i w ten sposób w Krakowie znalazło się tyle kabli Acrolinka, ile zwykle kupują dystrybutorzy na świecie przez cały rok… Zapowiadany na 2012 rok kolejny model, 7N-PC9500, ze względu na przesunięcia czasowe związane z jego produkcją, dotarł do nas dopiero w połowie 2013 roku. Spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego było więc tylko kwestią czasu.
Kiedy zaczynaliśmy odsłuchy okablowania związanego z siecią, świadomość dotycząca zmian, jakie wnosi ono do dźwięku była niewielka. Sami dopiero się uczyliśmy, wyśmiewani regularnie zarówno przez niektórych czytelników, jak i Jarka Waszczyszyna (Ancient Audio), który nasze próby z kablami traktował z przymrużeniem – inżynierskiego – oka. Mrużył je, ponieważ nie znajdował wystarczających powodów dla których mielibyśmy słyszeć jakąkolwiek różnicę pomiędzy kablami sieciowymi. Na uczeniach o tym w każdym razie nie uczyli. Ponieważ jednak Jarek ma otwarty umysł i jeśli coś go przekona, nie stawia temu oporu, nawet jeśli nie do końca rozumie mechanizm za tym stojący. Będzie go to męczyło, bo przyjecie czegoś bez możliwości podbudowania tego teorią jest dla umysłu ścisłego traumatycznym przeżyciem, ale to twardziel. Tak było też i z kablami sieciowymi. Kiedy usłyszał po raz pierwszy Acrolinka 7N-PC9100, był ci on już „nasz”. Nie tylko zresztą on – przekonanie się do czegoś, co ma kruche podstawy teoretyczne wymaga wielokrotnych odsłuchów, porównań w różnych systemach, prób i eksperymentów. Jeśli jednak ktoś poświęci czas i siły na taki proces, ten nie ma odwrotu. Jeśli jest inaczej, tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia, eksperymenty były źle prowadzone. Generalnie jednak coraz więcej ludzi zwraca uwagę na ten element zestawu muzycznego, docenia poprawę, jaką daje dobry kabel sieciowy i nie żałuje nań swoich pieniędzy. My również.
Przybycie do Krakowa nowych Acrolinków zelektryzowało więc całe „towarzystwo” i szybko ustaliliśmy termin spotkania. Tym razem chcieliśmy porównać nie pojedynczy kabel, a cały system – razem sześć sztuk. Jeden doprowadzający napięcie do kondycjonera First Generator Ancient Audio, jeden do transportu i dwa do monofonicznych przetworników odtwarzacza CD Lektor Grand SE tej samej firmy i dwa kolejne do monofonicznych, opartych o lampy 300B firmy Takatsuki wzmacniaczy mocy Ancient Audio Silver Grand Mono.
Punktem wyjścia były Acrolinki Mexcel 7N-PC9300, od których rozpoczęliśmy odsłuch. Przypomnę, że wniosły do naszych systemów tak dużą zmianę, że długo nie mogliśmy przyswoić wszystkiego, co oferowały. Przypomnę także, że napięcie pobierane jest u Janusza z gniazdka sieciowego Furutech, a dalej z umieszczonego w ścianie kabla sieciowego Acrolink i audiofilskiego bezpiecznika w puszcze z bezpiecznikami (czytaj TUTAJ). Żeby nie komplikować, będę pisał o ‘9500’, kiedy mowa będzie o Mexcelu 7N-PC9500 oraz ‘9300’, myśląc o Mexcelu 7N-PC9300. Odsłuch podzielony został na kilka prób, w każdej porównywaliśmy jeden – lub więcej – utwór z danej płyty.
SESJA I
Richard Strauss, Also Sprach Zarathustra, dyr. Zubin Mehta, K2HD, LIM
Zbyszek
Nie mam wątpliwości – zdecydowanie lepszym kablem jest 9500. Słychać z nim rzeczy, których wcześniej – jestem tego pewien! – nie było. Mam wrażenie, że z 9300 czasem coś ostrzej zagrało, wyskakiwały jakieś szpileczki, a tutaj wszystko jest takie gładkie. To chyba słychać momentalnie, prawda?
Wiciu
Muszę powiedzieć, że nie lubię przerw między porównywanymi utworami, ponieważ trudniej mi się skoncentrować na różnicach. Ale – rozumiem, nie ma innej możliwości, żeby porównać kable sieciowe i jasne jest, że trzeba je wypiąć, wyłączyć, a potem włączyć system, chwilę poczekać, aż się nagrzeją lampy; a to trwa. Ale w tym przypadku nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, że 9500 jest lepszym kablem i że bardziej mi się podoba. Zgadzam się z obserwacją dotyczącą wysokich tonów, ale i niski dół zagrał lepiej. Nagranie, którego słuchaliśmy odmłodziło się o jakieś 10 lat. No i te ciepłe wysokie tony… Dla mnie wybór jest prosty – 9500.
Janusz Sz.
Obydwa kable mi się podobały, tj. dźwięk systemu z obydwoma kablami był wybitny. Rozumiem, że chłopaki są osłuchani z tym wszystkim i dla nich gorsze jest po prostu gorsze, ale dla mnie system tej klasy to nowość i obydwa zestawy kabli niesamowicie mi się podobają! Ale jeśli miałbym się w to zagłębić, to musiałbym powiedzieć, że z 9500 popłynęło przez głośniki więcej informacji, mogłem więc doświadczyć więcej emocji związanych z muzyką.
Ryszard B.
Przy pierwszym utworze bardziej podobał mi się 9300. Jestem do jego dźwięku przyzwyczajony i lubię go. Ale teraz widzę, że trochę chyba się zagalopowałem w krytyce :) Przy drugim utworze 9500 podobał mi się bardziej i inaczej spojrzałem też na poprzedni kawałek, z dystansu. Nowy kabel to szersze pasmo, wyższa dynamika, lepsze zróżnicowanie barwowe – to rzeczy, które słychać od razu, bez potrzeby analizy.
Ryszard S.
Nie wiem, czy słuchamy tego samego systemu, ale dla mnie 9300 jest znacznie lepszy, a 9500 to naprawdę duży krok wstecz! No dobrze – żartowałem :) Ale, rzucona przeze mnie zaraz na początku, „kurrr..” i tak mnie chyba zdemaskowała… Jestem pod dużym wrażeniem tego, co się zmieniło. Doskonale pamiętam porównanie 9100 i 9300 i, o ile mnie pamięć nie myli, różnica pomiędzy tamtymi kablami nie była aż tak duża, jak pomiędzy 9300 i 9500. Szczególnie dobrze słychać to było przy cichym materiale, z którym nowy kabel radzi sobie znacznie swobodniej – pokazuje więcej informacji, a przy tym swobodniej, łagodniej, bez napinania się.
Jarek
Tak, zgadzam się z Ryśkiem. Na korzyść nowych sieciówek szczególnie mocno przemawia lepsza rozdzielczość, jaką wnoszą do systemu. Szczególnie zaskakującą jest dla mnie poprawa rozdzielczości niskich tonów. Teraz słychać, że to 6 kontrabasów i organy, znacznie lepiej niż wcześniej. Tam też było super, ale kiedy usłyszy się coś lepszego, o tyle lepszego, to nagle to, co było dobre – już takie nie jest. Przykre. Trzeba jednak na kilka rzeczy zwrócić uwagę i na nie uważać. Po pierwsze niech się komuś nie wydaje, że zastosowanie kondycjonera prądowego, nie listwy i filtra, tylko prawdziwego kondycjonera, „załatwia” sprawę i kable sieciowe nie powinny mieć już dużo do gadania – jeśli tak jest, to się boleśnie pomyli. First Generator zaprojektowałem po odsłuchach poprzednich serii Acrolinka, zły na to, że w ogóle takie zmiany są przez nie do dźwięku wnoszone. Myślałem, że zapewnienie urządzeniom idealnej sinusoidy pozwoli na wymiganie się od kabli sieciowych, zmniejszenie ich „ważności”. Teraz widzę, że to nie tak, na czym moje inżynierskie serce cierpi okrutnie. First Generator poprawia dźwięk, ale dobre kable sieciowe podpięte do niego robią to równie skutecznie. Razem dają coś wyjątkowego, ale to przecież urządzenie miało wszystko załatwić! No i po drugie – akurat te Acrolinki, przy wszystkim, co robią dobrze, a robią i to wiele!, obnażają słabości systemu. Kolejny raz słyszę, co muszę tu poprawić. Czy to się nigdy nie skończy?
Andrzej
Dla mnie zdecydowanym zwycięzcą tego porównania jest 9500. Aż ciekawy jestem, jak można nie słyszeć różnic między kablami sieciowymi, ciekawi mnie, jak to ludzie robią … Ale zostawmy to. Różnica na korzyść 9500 jest naprawdę duża i aż takiego rozziewu pomiędzy kablami się nie spodziewałem. Chociaż 9300 bardzo mi się podobały i wciąż podobają, to w takim bezpośrednim porównaniu słychać, czego „nie robią”. Na przykład – z 9300 nie miałem wrażenia, że plany z nagrania „wchodzą” do pomieszczenia. Były świetnie ukazane, dokładne, ale 9500 pokazał to samo bardziej „tutaj”, czyli bardziej naturalnie, bardziej jak przy wydarzeniu na żywo. No i kontrola basu – tutaj różnica, jak dla mnie, jest nieprawdopodobna.
|
Pamiętam, że kiedy słuchałem 9300 vs. 9100 mówiliśmy o tym, że w starszym kablu dół, choć z gorszą barwą, wydawał się jednak lepiej kontrolowany. I teraz słychać to znacznie bardziej, bo 9500 robi to znakomicie. To, co jest na dole pasma, pokazywane jest z energią, której nie da się symulować zwykłym podniesieniem poziomu.
Janusz S.
To, co mnie najbardziej w tej zmianie – a była ewidentna – uderzyło, to sposób pokazania kotłów. Z 9500 ich uderzenie było szybkie, otwarte, tak niesamowicie energetyczne. Były po prostu spektakularne – szybkie i dosadne, bardzo naturalne, jak na koncercie. Mimo że gramy przecież kolumn podstawkowych! Narastanie i gaszenie dźwięku były fantastyczne! Nigdy czegoś takiego nie słyszałem. I nie mówię tego lekko – to dla mnie ważne. Energetyczność – nieprawdopodobna! Zacząłem od kotłów, ale akurat w nagraniach muzyki klasycznej tworzą one coś w rodzaju podłoża dla innych rzeczy, „robią” skalę dźwięku. Z nowym Acrolinkiem wszystko się otworzyło, nie tylko one, a na środku pasma pojawiło się zdecydowanie więcej szczegółów. Nie na górze, bo mogłoby to zachwiać balansem tonalnym, ale właśnie na gęstym, pełnym środku. Z nowym kablem dźwięki jeszcze lepiej poukładały się względem siebie. Teraz dźwięk jest „słuszny” i dystyngowany. A przy tym piekielnie dynamiczny. Niesamowita zmiana w stosunku do – przecież znakomitego – 9300!!!
SESJA II
Sonny Rollins, Saxophone Colossus, XRCD, JVC
Wiciu
Powtarza się właściwie ta sama historia, co wcześniej, choć oczywiście akcenty są trochę inaczej porozkładane, bo mamy do czynienia z innym instrumentarium. Saksofon zabrzmiał teraz niżej, pełniej, trochę bardziej „tenorowo” niż przedtem, tj. z 9300. Wszystko było trochę bliżej, ale nie przez ocieplenie czegoś, a przez większą energię dźwięków w całym paśmie. No, jest super!
Janusz Sz.
Zgadzam się, że całość poszła do przodu, ale ja zwróciłem uwagę na coś innego. Pomimo większej energetyczności przekazu saksofon z 9500 lepiej komunikował się z resztą instrumentów, a przez to jakby trochę się w nie wtapiał; ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Z 9300 był trochę bardziej izolowany – może nawet bardziej przez to efektowny, ale i mniej naturalny, trochę jakby „zrobiony”. Z nowym kablem początek był żywszy, wyraźniejszy i bardziej „normalny”, a nie jak „nagrany”. Sam saksofon był zaś spójniejszy i gładszy. Ale i głębszy – podobnie jak pozostałe instrumenty.
Rysiek B.
Słuchając za drugim razem, czyli z 9500 miałem poczucie uczestnictwa w wydarzeniu na żywo – niesamowita muzykalność. Wybitnie zgrał fortepian – taki dźwięczny, duży, normalny. A saksofon, rzeczywiście, zagrał spójniej, głębiej, gładziej. Jak dla mnie – mistrzostwo świata. Wiem, że i o 9300 tak kiedyś mówiliśmy, ale na tym chyba polega nauka. Teraz słyszę, że talerze perkusji mogą mieć jeszcze większą grubość, lepszą fizyczność. Ale chyba najważniejszy był dla mnie niżej posadowiony kontrabas. To jest to, o czym wcześniej mówił Janusz, przywołując kotły – dodanie energii na dole to nie jest podjechanie suwakiem na mikserze, to by było prostactwo. Większa energia to więcej dźwięków skoordynowanych w czasie, bez rozmycia. I tak teraz zagrał kontrabas - znacznie lepiej. Bo też rozdzielczość niskich tonów była o wiele lepsza.
Rysiek Sz.
Potwierdzam wszystko to, co chłopaki przede mną powiedziały, dodam tylko, że mnie w tym całym najbardziej uderzył dłuższy, niski pogłos kontrabasu. Jak gdyby lepsza rozdzielczość i energetyczność wydobyły go z tła. Ale i talerze były lepiej zintegrowane z resztą instrumentów, choć zwykle grają trochę „osobno”.
Jarek
Moim zdaniem na tym nagraniu różnice miały mniejszą skalę niż na poprzednim. Oczywiście były, zgadzam się z wszystkimi, ale na mnie zrobiły mniejsze wrażenie niż z klasyką – tam było to piorunujące!
Andrzej
Nie chce powtarzać po Jarku, ale różnica rzeczywiście wydawała się teraz mniejsza, zmiany nie były już takie spektakularne. Choć, gdybym wcześniej niczego nie słyszał, to byłbym pod wielkim wrażeniem. Z 9500 zmieniła się hierarchia dźwięków w obrębie danego instrumentu – na lepsze. Wcześniej lekki akcent padał na ustnik, słychać było wlot powietrza, coś wyżej w paśmie, a teraz usłyszałem pełniejszy, głębszy kielich – dokładny wylot. Po drugie – uderzenie, atak fortepianu. Teraz błysnął jako samodzielny instrument, nie tylko podkład pod saksofon, a wcześniej trochę tak to właśnie brzmiało.
Janusz S.
Dla mnie w tym porównaniu najważniejszą cechą nowego kabla było nasycenie dźwięku – naprawdę mocniejsze. Chociaż 9300 jest pod tym względem mistrzem, sam pamiętam, co mówiłem, kiedy porównywaliśmy go z 9100, który – dla kontrastu – wydał nam się „chudszy”. Dla mnie ta jedna różnica jest czymś kolosalnym, potężną zmianą w charakterze grania. Nie jakieś szczególiki, wyloty, wloty, fortepiany i kontrabasy – z całym szacunkiem – a po prostu zmianą paradygmatu, sposobu patrzenia. Nie jakieś bzdety – znowu przepraszam za mocne słowo – a „grube”, dosadne granie. Czasem mała kropelka powoduje, że coś jest na tak lub nie – tutaj doszło do znakomitego 9300 coś, co sprawiło, że jesteśmy zupełnie gdzie indziej.
SESJA III
The Stockfisch DMM-CD/SACD. Vol. 1, CD, Stockfish
Zbyszek
Czekałem na tę płytę, byłem bardzo ciekawy, jak zabrzmi, Jej dźwięk jest unikalny, a to ze względu na sposób przygotowania materiału [czytaj TUTAJ – przyp. red.]. Z jednej strony dźwięk jest ekstremalnie dynamiczny i naturalny, ale z drugiej potrafi co jakiś czas zakłóć na górze… Może dlatego z 9300 zagrała do niczego. No dobrze, przesadzam, ale tak to odbieram. Z 9500 pojawiła się prawdziwa góra, a nie tylko jakieś cyknięcia, zresztą niezbyt przyjemne. Mniej słychać było niedomagania wokalu, a podkreślona została jego witalność, otwartość. No i znacznie dynamiczniej zagrał bas, miał – jeśli mogę tak powiedzieć – większą „ średnicę”, ale w sensie, że był obszerniejszy; z 9300 był taki trochę maławy i suchy. Teraz tej płyty da się z przyjemnością słuchać. Jakby starszy kabel miał mniejszą średnicę, jak rura z wodą. Nowy ma, dla porównania, grubą rurę…
Wiciu
Chciałbym powiedzieć coś bardziej ogólnego – mam wrażenie, że obydwa kable mają tendencję do podkreślania średnicy i dołu, przy jednoczesnym obniżaniu góry. Dzięki temu ta płyta zagrała naprawdę ciekawie. Szczególnie dobrze wypadła gitara, lepiej z 9500. Przy 9300 byłem trochę przerażony – coś w tej płycie jest nie tak. Rzeczywiście dynamika i energia są fenomenalne, ale balans tonalny kompletnie mi nie odpowiada. Jeśli jednak musiałbym ją z czymś słuchać, byłby to 9500.
Janusz Sz.
Na płycie Stockfischa bardziej mi się podobał głos męski niż damski – ten był trochę za jasny. I to niezależnie od tego, z czym słuchaliśmy; choć ze wskazaniem na 9500 jako na ten lepszy. Ale właśnie z tym kablem, przy tej płycie trochę przeszkadzały mi niskie tony. Bez przesady, to wciąż było znakomite odtworzenie, ale pierwszy raz miałem jakieś uwagi krytyczne odnośnie tego kabla. Chodziło o podkreślenie tego zakresu, czego wcześniej nie słyszałem.
Rysiek B.
Słucham tych kabli – 9500 - po raz drugi i teraz wiem, że mówienie o nich tylko dobrze nie jest żadnym problemem, są znakomite. Ale obnażają przy okazji niedostatki nagrań, co tak fajne już nie jest. Dosmaczone realizacje pokazuje bezbłędnie, jest wtedy genialnie. Z płytą Stockfischa, która jest trochę dziwacznie zrealizowana, wyszło to bardzo dobrze. Z 9500 znacznie gorzej wypadł wokal, w ogóle wokale. A to dlatego, że na tej płycie mają dużo syczących sybilantów. 9300 trochę to przykrył, wygasił.
Rysiek S.
Nie, ja nie znajduję słabszych elementów w tym graniu. Rzeczywiście to problematyczna płyta, ale to nie jest problem kabla. Dla mnie, nawet z takim nagraniem, 9500 to duży krok naprzód w porównaniu z 9300.
Jarek
ten odsłuch potwierdził to, co mówiłem wcześniej – dostajemy dźwięk z całym dobrodziejstwem inwentarza. Jeśli coś jest złe, to jest jeszcze gorsze, jeśli dobre, to jest po prostu genialne. To kabel, który znakomicie różnicuje nagrania, czyli – tak to rozumiem – lepiej znika z sygnału.
Andrzej
Muszę powiedzieć, że nie słyszałem napompowanego basu, o którym mówił Janusz. Jak dla mnie niskie częstotliwości mają z 9500 lepszą kontrolę. Nowy kabel jest rewelacyjny jeśli chodzi o „czyszczenie” tła – teraz słychać, że za gitarą akustyczną jest wyraźny bas. Z 9500 słychać było, że to zupełnie inny instrument, a 9300 upodabniał je do siebie. Przy drugim nagraniu różnica była po prostu kolosalna, jakby ktoś wyrzucił tłumik z toru.
Janusz S.
Napompowanie 9500 na dole pasma – trzeba przyznać, że ten kabel ma mocny bas – zaburzyło trochę równowagę tonalną tej płyty. Mimo to jest tak dobry, że przekłada się to po prostu na trochę bardziej efekciarski przekaz. Myślę, że każdy aspekt prezentowanej z nim muzyki jest o klasę lub dwie lepszy. Dlaczego to jest wybitny kabel? Bo pokazuje wszystkiego „więcej” i jest przy tym szalenie muzykalny. Po raz pierwszy zdarza mi się, że słyszę i opisuję kabel sieciowy, jak najlepszy mi znany interkonekt – Siltecha Double Crown. Nie dość, że to najlepszy kabel sieciowy Acrolinka, jaki ta firma do tej pory wykonała, że to najlepszy kabel sieciowy w ogóle, jaki znam, to w dodatku przeskok pomiędzy nim i poprzednim modelem 9300 jest tak duży, jak nigdy przedtem. Teraz widzę, że zmiana z 9100 na 9300, pomimo różnic i „lepszości” tego drugiego to była w gruncie rzeczy kosmetyka. Teraz – to kosmos.
Podsumowanie
Po raz pierwszy, o ile sobie dobrze przypominam, moi kompani z KTS-u byli bardziej entuzjastycznie nastawieni do kabla sieciowego Acrolinka niż ja. Wydaje mi się, że słyszeliśmy to samo, potwierdzam główne spostrzeżenia, jednak dla mnie wciąż 9300 jest tak dobrym kablem, że nawet, ostatecznie, lepszy 9500 nie spowodował u mnie chęci natychmiastowej zmiany. Ta nastąpiła, muszę iść w górę (cały mój system okablowany jest teraz 9500), jednak było to małżeństwo z rozsądku, z miłości było przejście z 9100 na 9300. Niezależnie jednak od moich własnych odczuć są rzeczy pewne: nowy kabel sieciowy Acrolinka gra znacznie gęstszym, pełniejszym dźwiękiem. Wszystkiego jest więcej – zgadzam się w tym z Januszem. Bas jest większy i bardziej masywny, co – paradoksalnie – nie zaburza barwy, a ją dopełnia. Brzmienie wydaje się ciemniejsze, choć góry jest więcej i więcej się dzieje w zakresie blach perkusji, instrumentów dętych, skrzypiec. Średnica jest głęboka i masywna. Scena ma nieprawdopodobne rozmiary. To gęste, duże granie. A kabel, wyduszam to spomiędzy ściśniętych szczęk, genialny. To najlepszy kabel sieciowy, jaki do tej pory słyszałem.
O wino w czasie spotkania zatroszczył się pan Michał Klamka i sklep dobrewina.pl
ul. Kobierzyńska 139a | Kraków
|