Kolumny głośnikowe
Definitive Technology
Producent: Definitive Technology |
yć może część z Państwa pamięta kwietniową recenzję bipolarnych kolumn Definitive Technology, modelu BP6. Był to najniższy model pośród podłogówek tego amerykańskiego producenta, wyposażony w dwa komplety przetworników, z których część znajdowała się na ściance przedniej, a część na tylnej. Na dodatek wszystkie głośniki tych kolumn grały w fazie – stąd w nazwie BP – BiPolar. Przy umiarkowanej (jak na dzisiejsze, szalone ceny sprzętu audio) cenie, oferowały one przede wszystkim, znakomitą, trójwymiarową przestrzeń, co – zważywszy na ich konstrukcję – nie powinno dziwić. I choć nie była to oczywiście ich jedyna zaleta, to jednak ten właśnie element wyróżniał je najmocniej na tle innych konstrukcji. Całościowy przekaz był spójny i miły dla ucha, mimo że uzyskanie tego efektu, zważywszy na dwa komplety przetworników wysyłających fale dźwiękowe w przeciwne strony, zapewne nie było dla konstruktorów proste. Model BP6 nie jest jednak wyjątkiem w ofercie amerykańskiego producenta, takie kolumny stanowią raczej podstawę w jego cenniku, w zakresie kolumn podłogowych. A przecież pierwszy model kolumn stworzony przez Definitive Technology w latach 90. XX wieku, BP10, oparty był o konstrukcję bipolarną. Można więc powiedzieć, że od samego początku istnienia jest to ich specjalność. Nie będę ukrywał, że bardzo cenię sobie trójwymiarową, przestrzenną prezentację – choćby dlatego zdecydowałem się na dipolowe tweetery w moich Matterhornach. Stąd też, po udanym kontakcie z podstawowym modelem Definitive Technology, marki do niedawna niemal nieznanej w Polsce, wyraziłem chęć posłuchania także i bardziej zaawansowanych konstrukcji. Polski dystrybutor, firma Rafko, dostarczył mi więc (dla odmiany) najwyższy sprzedawany w Polsce model, BP 8060ST. W ofercie producenta znajduje się jeszcze wyższy model – 8080, ale nie jest on sprzedawany w Europie. To sporo większe kolumny, z aktywnymi 10-calowymi wooferami (po jednym na kanał) umieszczonymi na bocznych ściankach, napędzanymi zainstalowanymi w kolumnach 300 W wzmacniaczami mocy w klasie D, dwoma 10-calowymi membranami pasywnymi (umieszczonymi „plecami” do siebie na samym dole bocznych ścianek), trzema 4,5-calowymi przetwornikami średniotonowymi (dwa z przodu, jeden z tyłu) oraz dwoma 1-calowymi, aluminiowymi tweeterami (po jednym z przodu i z tyłu). Nagrania użyte w teście (wybór)
Testowany model ma być rozwinięciem BP6. Postanowiłem więc użyć niemal dokładnie takiego samego zestawu nagrań (niemal, bo w czasie testu nieco się on rozrósł), jak przy teście mniejszych głośników. Co prawda pamięć dotycząca brzmienia jest mocno zawodna, ale patrząc na, zapisywane na bieżąco, notatki z tamtego odsłuchu, mogłem je odnieść do tego, co słyszałem z BP8060 Super Tower. Jedną z głównych różnic między testowanym modelem a BP6 jest aktywny subwoofer. Postanowiłem więc już na samym początku sprawdzić czy i jaki z tego płynie zysk. Na playliście wylądowała więc płyta AC/DC. Już pierwszy kawałek pokazał, że 8060ST czują się w takiej muzyce bardzo dobrze. Podobnie jak mniejszy model tak i one grają dużym, żywiołowym, szybkim dźwiękiem, który tym razem został wsparty wyraźnie mocniejszym, cięższym i dobrze kontrolowanym basem. Akurat w przypadku tej kapeli to właśnie szybkość i dobra kontrola są ważniejsze niż super-niski, masujący wnętrzności bas. Energia generowana przez australijskich weteranów kipiała wręcz z głośników, rytm wciągał w dobrą zabawę, nie pozwalając mi spokojnie usiedzieć. Co prawda studyjny album Back in Black nie do końca pozwalał mi docenić niezwykle przestrzenną prezentację tych kolumn, ale wrzucony w dalszej kolejności koncert Live, dodał do energetyczności także dobrą kontrolę nad wydarzeniami na scenie, jak również bardzo udane ich umiejscowienie. Śledzenie Angusa Younga szalejącego od lewej do prawej strony, także bliżej i dalej, było elementem dodającym jeszcze realizmu i tak znakomitej prezentacji. |
Przy odsłuchu kolumn oferujących tak dobry pace&rhythm nie mogło zabraknąć mojego ulubionego bluesa. Płyta Buddy Guya to jeden z bardzo namacalnych dowodów na to, że tempo i rytm (z naciskiem na ten drugi) to clou tej muzyki. BP8060 znakomicie i w dobrym tempie prowadziły i powolny, magnetyczny rytm niektórych kawałków i szybszy innych, a robiły to tak dobrze, że nie byłem w stanie nie wystukiwać rytmu choćby stopą (gdy ręce były zajęte robieniem notatek). Podobnie było w przypadku, wspominanego przeze mnie już wiele razy, fantastycznego koncertu Muddy Watersa z Rolling Stonesami. Oprócz opisanych zalet znacząca rolę zaczęła odgrywać teraz umiejętność oddania dużej, dobrze poukładanej sceny. Scena w klubie, gdzie odbyło się improwizowane spotkanie legend, tak naprawdę wcale nie była specjalnie duża. Oprócz sporego bandu Muddy Watersa musieli się na zmieścić jeszcze m.in. Mick Jagger, Ron Wood i Keith Richards, innymi słowy zrobiło się całkiem ciasno. Konstrukcja testowanych kolumn predestynująca je do niezwykle przestrzennego grania niezwykle się tu przydała. Zaskakująca, jak na kolumny z tego przedziału cenowego, jest ich precyzja w układaniu w przestrzeni poszczególnych elementów składających się na obraz sceny i w umiejscawianiu ich w konkretnych miejscach sceny. Dotyczy to nie tylko rozstawienia źródeł dźwięku w szerokości sceny, ale i dobrego różnicowania ich odległości od słuchacza. Nie twierdzę, że to kolumny doskonałe, ale w tym elemencie sprawdzają się naprawdę znakomicie. Pewne ograniczenia pojawiają się, gdy chcemy przestudiować szczegóły konkretnego źródła dźwięku – ich wielkość, położenie określone są całkiem dobrze, ale trudno tu mówić o precyzyjnym obrysie trójwymiarowego kształtu. Innymi słowy nie są to kolumny do dogłębnej analizy materiału muzycznego. Słuchanie żywej, rytmicznej muzyki daje jednak ogromną frajdę – trudno jest nie dać się ponieść rytmowi i nie wystukiwać go tą, czy inną kończyną. W przypadku tego nagrania dodatkowym, ważnym elementem, było to nieuchwytne, trudne do opisana „coś”, co sprawia, że człowiek po prostu czuje atmosferę koncertu, „widzi”, jak dobrze bawią się i muzycy, i publiczność i po prostu staje się częścią tej zabawy. Na sam koniec zostawiłem sobie nagrania, od których zwykle zaczynam odsłuchy – wokale i muzykę akustyczną. Głos Kari Bremnes sprawiał wrażenie lekko wycofanego – miał odpowiednią barwę – ciemną, głęboką, odpowiednią moc, ale wydawał się umieszczony nieco głębiej na scenie niż zwykle. Zwykle bowiem, jak w większości nagrań z wiodącym wokalem, wokalistkę łatwo można umiejscowić co najmniej o krok, a może i dwa, przed instrumentami. Tym razem jednak miałem wrażenie, jakbym znalazł się nieco dalej od sceny, a na dodatek norweska wokalistka zrobiła te dwa kroki do tyłu, wchodząc między instrumenty. Podobne wrażenie miałem przy płycie Marka Dyjaka – mocny, chropowaty, „przydymiony” głos, zwykle zdecydowanie dominujący nad towarzyszącymi mu instrumentami, tym razem także nieco się ode mnie oddalił i już ich nie „przykrywał” w takim stopniu do jakiego przywykłem (nie tylko przy odsłuchach płyt, ale także i w czasie koncertów, których kilka już „zaliczyłem”). Zwykle, w moim systemie, głosy są niezwykle namacalne, pokazane blisko, tym razem owej namacalności było jakby mniej, wrażenie bliskiego kontaktu z artystami nie było aż tak przekonujące jak zwykle. Zmiana wzmacniacza na ArtAudio Symphony II (SET 300B) sprawiła niemal natychmiastową (niemal, bo taki wzmacniacz musi się najpierw nieco rozgrzać) zmianę, powrót do bliskiego, wręcz intymnego kontaktu z muzyką. Korzystając z SET-a zagrałem kilka kolejnych płyt z muzyką akustyczną i było to naprawdę dobre zestawienie. Z jednej strony aktywny bas miał odpowiednią potęgę i szybkość, z drugiej lampy WE 300B dopieściły średnicę, dodały wypełnienie, namacalność, a i góra pasma skorzystała, gdy do czystości i dźwięczności doszło nieco masy, dociążenia. Definitive Technology radziły sobie zarówno z trzema gitarami na Friday night in San Francisco dobrze różnicując i brzmienie gitar jak i różne style, i sposoby grania znakomitych gitarzystów, jak i z solowym fortepianem Jarretta – dźwięcznym, potężnym, grającym w ogromnej sali. W obydwu przypadkach, choć oczywiście bardziej w tym pierwszym, kolumny świetnie oddały udział publiczności w nagraniach, żywiołowe reakcje, brawa, okrzyki – słowem wszystko to, co pozwala słuchaczowi wczuć się w rolę uczestnika danego wydarzenia. Podsumowanie Połączenie bipolarnej konstrukcji z trzema głośnikami średniotonowymi i dwoma kopułkami, z aktywnym basem, wspieranym dodatkowo dwoma membranami biernymi jest śmiałym, ale jak pokazały odsłuchy, udanym posunięciem. Z jednej strony bipolarny układ głośników średnio- i wysokotonowych daje nadzwyczajną przestrzenność dźwięku, obszerną scenę i poszczególne elementy są na niej precyzyjnie poukładane. I nawet jeśli obraz poszczególnych źródeł dźwięku nie jest już aż tak precyzyjny, to o ile nie jest się entuzjastą drobiazgowej analizy dźwięku, rozbierania go na czynniki pierwsze, nie będzie to w niczym przeszkadzać. Aktywny, 10-calowy bas z dwoma dodatkowymi membranami biernymi o tej samej średnicy, daje potęgę brzmienia, ale połączoną z odpowiednią szybkością. To właśnie ten element najwyraźniej odróżnia te kolumny Definitive Technology od testowanych kilka miesięcy temu BP6. Wszystkie te elementy razem składają się na całość, dzięki której otrzymujemy kolumny znakomicie nadające się przede wszystkim do energetycznej, rytmicznej muzyki – słuchanie rocka, bluesa, rock'n'rolla, a nawet i heavy metalu daje po prostu ogromną frajdę. Nagrania koncertowe wypadają spektakularnie, bo na żywiołowość i energetyczność nakładają się jeszcze umiejętność oddania ogromnej, dobrze poukładanej przestrzeni oraz, co wcale nie jest aż tak częste, dobre oddanie atmosfery koncertu. Łatwo jest wpaść w pułapkę zastawioną przez Definitive Technology i niebezpiecznie zwiększać głośność odsłuchu, do poziomu gdy sąsiedzi przestają nas lubić. A to dlatego, że amerykańskie Super Towers bardzo dobrze radzą sobie nawet na wysokich poziomach głośności, oferując nadal swobodny, czysty, nieskompresowany dźwięk. Te same zalety sprawdzą się, gdy system stereo będziemy wykorzystywać przy oglądaniu filmów – kilka, które obejrzałem w towarzystwie 8060, wypadło spektakularnie. Nawet gdy jest się fanem muzyki akustycznej i wokali można myśleć o tych kolumnach, z zastrzeżeniem, że nieco się je wspomoże amplifikacją potrafiącą nieco dopieścić, wyeksponować średnicę. Mój SET na 300B radził sobie z tym znakomicie, zestaw ModWrighta też nieźle, acz widziałbym tu raczej jeszcze nieco cieplej grający tranzystor. Do tego typu muzyki należy tym kolumnom zapewnić wzmacniacz grający po ciepłej stronie mocy, który zapewni nieco mocniejsze niż zwykle dociążenie średnicy. Zważywszy na aktywną sekcję basową i całkiem wysoką skuteczność części średnio-wysokotonowej, podejrzewam, że bardzo dobrymi partnerami będą wzmacniacze lampowe, niekoniecznie kilkuwatowe SET-y, ale i push-pulle oferujące po kilkanaście/kilkadziesiąt watów – byle tylko potrafiły łączyć wspomniane ciepło z odpowiednią szybkością dźwięku, niezbędną do reprodukcji dużej, energetycznej prezentacji. BP8060ST to ciekawa, uniwersalna propozycja, która sprawdzi się i w systemach stricte audio, i w tych, które służą zarówno do słuchania muzyki, jak i oglądania filmów. Definitive Technology BP 8060ST to trójdrożne kolumny podłogowe, wykorzystujące bipolarną konstrukcję sekcji średnio-wysokotonowej oraz aktywną sekcję basową. Obudowę wykonano z grubego na 2,5 cm MDF-u, który wzmocniono/usztywniono w środku dodatkowymi elementami. Przetworniki średnio- i wysokotonowe zamknięto w dodatkowych, wewnętrznych komorach. Obudowa na bardzo wąski front – niewiele szerszy od zastosowanych 4,5-calowych przetworników średniotonowych – i jest dość wysoka. Wymusiło to zastosowanie dodatkowych, plastikowych stóp/stabilizatorów, które po przykręceniu do spodu kolumny, wystają poza jej obrys. Dopiero do nich wkręca się kolce lub zakończone dość miękkim tworzywem (gumą?) stópki. Front, tył i boczne ścianki obudowy ukryte są pod czarnym materiałem (takim, jaki stosuje się w maskownicach), za wyjątkiem panelu na tylnej ściance, gdzie znajdują się gniazda (głośnikowe, zasilania i regulacja głośności sekcji basowej). Na górze kolumny znajduje się zakładana na bolce klapka z czarnego, błyszczącego plastiku. Na dole frontu kolumny znajduje się płytka z takiego samego materiału z logiem firmy. Pod materiałem ukryte są przetworniki. Z przodu, w układzie D'Appolito, znajdują się dwa 4,5-calowe głośniki średniotonowe (z membraną z polimeru i odlewanymi, aluminiowymi koszami), oraz 1-calowa, aluminiowa kopułka wysokotonowa. Z tyłu znajduje się kolejny, identyczny przetwornik średniotonowy (jeden) oraz kopułka aluminiowa – stąd w nazwie kolumny BP – bipolarne. Mamy więc przetworniki grające w fazie do przodu i do tyłu jednocześnie. Poniżej znajduje się aktywna sekcja basowa napędzana 300 W wzmacniaczem w klasie D. Podłączony jest do niego 10-calowy woofer, osadzony w bocznej ściance kolumny. Oprócz niego, poniżej, umieszczone na przeciwnych bocznych ściankach kolumny, skierowane do siebie „plecami”, znajdują się jeszcze dwie, 10-calowe membrany bierne, wspomagające reprodukcję basu. Na tylnym panelu jest regulacja głośności sekcji basowej. W przeciwieństwie do klasycznych subwooferów nie ma możliwości regulacji odcięcia filtra dolnoprzepustowego, ani fazy. Specyfikacja techniczna (wg producenta) |
|
|||
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity