Data publikacji: 16. czerwca 2013, No. 110
|
|
Spotkania KTS-u mają na celu rozpoznanie jakiegoś problemu, zdiagnozowanie go, porównanie starszych i nowszych produktów, wydań płyt, technologii. Podchodzimy do nich z otwartą głową, choć każdy zapewne ze swoimi oczekiwaniami i agendą. Cel jest jednak ten sam: coś wyjaśnić, dojść do jakiejś konkluzji. Wszystko to ma oczywiście charakter tymczasowy, prowizoryczny, bo audio to zajęcie, w którym nie ma „pewników”, a co najwyżej „wysokie prawdopodobieństwo”. Dlatego każda okazja do prób w gronie wyćwiczonym w reżimie takich odsłuchów, których poglądy na dźwięk i sprzęt znamy, umiemy dopasować do nowych sytuacji, jest wyjątkowym momentem spotkania MOJEGO z INNYM, próbą wyrobienia sobie na tej podstawie nowego poglądu. I nawet jeśli pozostaniemy przy swoim, to będzie to już jednak inne „moje” niż przed spotkaniem. Ważnym aspektem sprawy jest to, że wszystko dzieje się na naszych oczach i dana próba ma na celu doprowadzenie do jakiejś konkluzji tu i teraz.
Tym razem było inaczej. Siadając do napisania tej relacji miałem nieodparte wrażenie, że właściwie wszystko, co chciałem w niej zawrzeć zostało już wcześniej powiedziane. Byliśmy przecież po kilku odsłuchach produktów tej firmy (czytaj TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ), a niedługo przedtem opublikowałem wywiad z jej właścicielem (czytaj TUTAJ) i przetestowałem cały system (czytaj TUTAJ). Nagroda Golden Fingerprint, przyznana panu Kenowi Ishiguro i jego firmie Acoustic Revive, bohaterom wieczoru, powinna mówić sama za siebie – powołaliśmy ją do życia specjalnie z tej okazji i przyznana została po raz pierwszy.
Spotkanie z człowiekiem z krwi i kości, spotkanie z jego współpracownikami i przyjaciółmi, panem Yoshi Hontani, reprezentującym Acoustic Revive poza Japonią oraz panem Yuichi Matsuki, fotografem towarzyszącym im podczas podróży po Europie (jego prace można oglądać TUTAJ) było jednak doświadczeniem szczególnym. Od lat postuluję nierozerwany związek między produktem i jego twórcą, przekładający się na dźwięk w bardzo bezpośredni sposób. W skrócie – dobry człowiek tworzy coś, co daje wewnętrzny spokój; człowiek zły (sory za takie uogólnienie, ale chyba wiadomo o co chodzi) jest w stanie przygotować fenomenalny produkt, który staje nam kością w gardle. Nie ja to wymyśliłem, ale całkowicie jestem ZA takim rozumieniem związku pomiędzy twórcą i efektem jego pracy. Dlatego znając firmę Acoustic Revive przez jej produkty, w niesamowity sposób modelujące dźwięk wielu znanych mi systemów, w tym mojego, byłem pewien, że stojący za nią człowiek jest równie wyjątkowy. Nie zawiodłem się.
Ken Ishiguro jest całkowicie i absolutnie zatopiony w tym, co robi. W świecie audiofilskim (bo ma też zupełnie inne życie) jest producentem elementów niwelujących wibracje, promieniowanie elektromagnetyczne, wpływających na strukturę elementów związanych z dźwiękiem oraz okablowania. Mnie osobiście, ale i chyba wszystkich członków Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, interesują przede wszystkim dwie pierwsze grupy. Podstawą jego działań jest zamiana drgań mechanicznych na ciepło i jego jak najszybsze wytracenie oraz redukcja szumów RF i EMI. Obydwa te obszary działań, czyli drgania niskoczęstotliwościowe i wysokoczęstotliwościowe, są według niego głównym powodem złego dźwięku wielu systemów i urządzeń. Swoje rozpoznanie popiera pomiarami wykonywanymi na wydziale inżynieryjnym (Faculty of Engineering) Gunma University. I oczywiście niesamowitym słuchem. Wpływ jego produktów na dźwięk można było usłyszeć podczas zeszłorocznej wystawy Audio Show w Warszawie, na której prowadził seminaria i odsłuchy. Jednym z ważniejszych założeń jest to, że choć każdy z elementów z oferty Acoustic Revive spełnia swoją rolę w dowolnym systemie, to znacznie bardziej interesująca jest kumulacja przez zastosowanie maksymalnie dużej ich liczby.
Odsłuch produktów tego typu można przeprowadzić na kilka sposobów, spośród których dwa podstawowe są następujące: aplikujemy systemowi po jednym elemencie na raz i szukamy zmian, jakie wnosi, albo aplikujemy od razu wszystkie elementy, wysłuchując kumulatywnej zmiany, o której mówiłem. Pierwszy z nich wypróbowałem u siebie, w moim systemie odniesienia. Z kolei u Janusza, gospodarza spotkania, w którym uczestniczył Ishiguro-san i jego przyjaciele, wykonaliśmy próby z pojedynczymi elementami. Do dyspozycji mieliśmy cała ofertę tej japońskiej firmy – pudła, w których przyjechały zajęły cały przedpokój, wejście i część pokoju. Po krótkiej dyskusji zdecydowaliśmy jednak, że trzeba wybrać to, co nas interesuje najbardziej, bo na wszystko nie starczy nam czasu.
Odsłuchiwane produkty Acoustic Revive
- Acoustic Conditioner RWL-3 – panele akustyczne
- Ultra Low-Frequency Pulse Generator RR-777 – generator fal Schumanna
- PCOCC-A Single-Core Power Cable Power Reference – kabel sieciowy
- AC Stabilizer RAS-14 – filtr sieciowy
- Quartz Under-board RST-38H – platforma antywibracyjna
- Natural Quartz Insulator RIQ-5010 – kwarce pod nóżki urządzeń
- Natural Quartz Resonator QR-8 – kwarce naklejane na produkty
- Cable Insulator RCI-3H – podstawki pod kable głośnikowe i sieciowe
- Disc (CD DVD) Demagnetizer RD-3 – demagnetyzer
- Conduction improvement cleaner ECI-100 – spray do czyszczenia styków
- Pure Silk Absorber PSA-100 – wełna z jedwabiu służąca do redukcji drgań
Trzeba przy tym pamiętać, że Janusz od dłuższego czasu korzysta u siebie z wielu produktów AR – platform RAF-48H, podstawek pod kolce SPU8 oraz podstawek pod kable RCI-3 (poprzedniej wersji obecnie oferowanych RCI-3H). Zdecydowaliśmy, że nie będziemy ich demontowali, ponieważ znamy dźwięk jego systemu z nimi.
ODSŁUCH
Acoustic Conditioner RWL-3
Ponieważ panele do korekcji akustyki tej firmy są jej największymi produktami, uznaliśmy, że właśnie od nich zaczniemy odsłuch i przygotujemy grunt po inne, znacznie bardziej ezoteryczne rzeczy. Najpierw przesłuchaliśmy płyty w systemie Janusza takim, jakim go znamy z niezliczonych odsłuchów, a następnie wnieśliśmy dwa panele, ustawione następnie przez pana Ishuguro za kolumnami. Po tej próbie dodaliśmy trzeci panel, przeznaczony do umieszczenia pośrodku, za systemem audio. Ponieważ u Janusza nie ma zbyt wiele miejsca między półką, a biblioteczką, Ken zdecydował, że ustawimy panel na prowizorycznych podpórkach na półce ze sprzętem.
Janusz
Nie mam wątpliwości co do tego, że te elementy zmieniają dźwięk. Z panelami wszystko było dokładniejsze, wyraźniejsze, bardziej trójwymiarowe. Największa zmiana dotyczy brzmienia instrumentów z góry pasma – pojawiło się w nich sporo informacji, których nie było wcześniej. Jest lepiej.
Robert B.
Dla mnie najważniejsza zmiana dotyczy wokalu – jest teraz bliżej; cała scena jest bliżej. Ale z kolei miałem wrażenie, że perkusja bardziej dudni – może dlatego, że mocniej ją było teraz słychać, sam nie wiem…
Andrzej
Różnicę słychać w kilka sekund, to nie są jakieś drobne zmiany, czy przesunięcia. Słyszę to, o czym mówi Janusz i Robert, ale dla mnie najważniejszą różnicę daje większa przestrzeń. Wiem, że ustroje akustyczne tak właśnie działają, ale tutaj nie było zgaszenia dźwięku, jak się często zdarza, nie był bardziej głuchy, a scena była jednak znacznie większa. No i ładniej schodził bas – wydawał się niższy, ale przede wszystkim wyraźniejszy.
Rysiek
Zgadzam się – z panelami lepsza była organizacja sceny dźwiękowej. Gorsza wydawała mi się natomiast namacalność. Nie zgadzam się, że instrumenty i wokal są bliżej i że są wyraźniejsze.
Tomek
Rysiek zawsze jest w opozycji… Dla mnie fokusowanie instrumentów jest teraz dużo lepsze; nie trochę, ale naprawdę dużo. I nie ma przy tym żadnych wad, jakie często z takim przekazem idą. Panele zmieniły dźwięk wyraźnie, ale wszystko, co z sobą przyniosły jest lepsze, nie mam żadnych uwag.
Ken
Muszę powiedzieć, że dźwięk tego systemu tak, jak go zastałem był bardzo wysokiej klasy – brawo! Naprawdę mi się podobał. Ale, myślę, że jesteśmy w stanie się co do tego zgodzić, zaledwie dwa panele ustawione w pokoju, znacząco zmieniły ten, i tak już bardzo dobry, dźwięk. Dla mnie najważniejsza była zmiana bardziej ogólna, którą opisałbym jako większą przyjemność płynącą z słuchania, jakby to, co wcześniej nas denerwowało, nawet jeśli na to nie zwracaliśmy uwagi, zniknęło, uspokoiło się.
Paweł
Siedzę z boku i jestem chory, nie będę się więc wdawał w dywagacje, ale nawet tutaj słychać, że choć dwa panele robiły swoje, to trzeci wszystko podbudował, że teraz to ma sens – wszystko brzmi czyściej, jakby nic nie denerwowało. Wcześniej, bez paneli było super, ale ich dodanie pokazało, że jednak coś tam było, czego być nie powinno.
Andrzej
Rzeczywiście – z trzecim panelem pośrodku jest lepiej, ale zmiany, jakie teraz zaszły są, moim zdaniem, inne niż przy dwóch z boku. Wcześniej zwracałem uwagę na te same zmiany przy wszystkich nagraniach; teraz instrumenty są znacznie lepiej różnicowane. Przy Peggy Lee słychać było teraz więcej „studia”, wiadomo było, że to nagranie studyjne, a nie koncertowe, że akustyka jest preparowana. Z kolei w nagraniu koncertowym Procol Harum znakomicie powiększyła się „kubatura”, przestrzeń, w której dokonano nagrania; wszystko „spuchło” od informacji i przestrzeni. Myślałem, że dźwięk wyjdzie przed kolumny, bo coś takiego słyszałem przy dwóch, a tu nie – powiedziałbym nawet, że był nieco bardziej zdystansowany, za bazą kolumn.
Robert B.
„Pani od seksu” [Peggy Lee; proszę posłuchać tej płyty, a będą państwo wiedzieli, o czym mowa – przyp. red.] przesunęła się trochę w lewo, jakby tam tak naprawdę miała być. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz ma to jakiś większy sens w powiązaniu z instrumentami. W Mesjaszu uwagę zwracała lepsza selektywność. Wszystko było wyraźniejsze, ale bez wypychania góry.
Ryszard
Teraz wszystko było lepsze, ale dało to o sobie znać przede wszystkim przy nagraniach studyjnych. Poprawił się kontrast między instrumentami – tonalny i dynamiczny – lepsza była też czytelność. Przy nagraniu koncertowym i przy Mesjaszu nie słyszałem jakiś dużych zmian.
Tomek
Znowu odpowiadam po Ryśku i znowu muszę powiedzieć, że słyszę chyba inaczej niż on :) Dla mnie poprawa jest ewidentna i większa niż przy dwóch panelach. Wszystko jest głębsze i lepiej definiowane; wyraźniejsze, ale bez ostrości. Jestem pod dużym wrażeniem.
Janusz
Powiem tylko tyle – dźwięk mojego systemu, który przecież znam i który lubię, jest teraz lejący się, łagodniejszy, bardziej jedwabisty. To zmiana na korzyść i to duża. Powiem też , że wszystko jest teraz mniej zniekształcone. Trzeci panel sprawia, że muzyka jest bardziej „słuchalna”.
RST-38H + RIQ-5010
Kolejnym krokiem była zamiana kabla sieciowego Acrolink 7N-PC9300 na Acoustic Revive Power Reference z filtrem RAS-14. Nie opisuję go, bo, naszym zdaniem, to była zmiana na gorsze. Nie we wszystkich aspektach, akurat uspokojenie, wygładzenie brzmienia było na plus, ale znacznie „siadła” dynamika i spójność dźwięku. Power Reference jest bardzo dobrym kablem, a filtr jest znakomity (znam je ze swojego systemu), ale nie do końca wpisał się w system Janusza – ostatecznie kosztuje o wiele mniej od Acrolinka. Przeszkodą mogło być też to, że kable solid-core potrzebują sporo czasu na „uleżenie się” i „wygrzanie” w danym miejscu.
Dość szybko przeszliśmy więc do kolejnego punktu programu, platformy kwarcowej RST-38H i kwarców RIQ-5010. Pod transportem i pod wzmacniaczami już dawno Janusz umieścił temu platformy pneumatyczne RAF-48H. Nie zmienialiśmy więc tego. Pod przetwornikami nie ma niestety miejsca na żadną podkładkę. Spokojnie natomiast można było na platformie ustawić kondycjoner sieciowy Ancient Audio First Generator, pod którego nóżkami znalazły się kwarce. Ale pokazałem też panu Ishiguro i chłopakom „myk”, który zrobiłem u siebie – zamiast aluminiowych nakładek na stopy Franc Audio Accessories (czytaj TUTAJ) użyłem kwarców RIQ-5010.
Andrzej
To ciekawa zmiana, bo dość nieoczekiwana. Platforma pod kondycjonerem sieciowym nie powinna w jakiś szczególny sposób wpływać na dźwięk. A tutaj wielkość zmian jest równie duża, co z panelami, choć ich charakter jest inny.
|
Teraz wszystko się wygładza, pogłębia. Panele dawały lepsze skupienie, definicję, precyzje, natomiast tutaj w pierwszej chwili wydaje się, że szczegółów jest mniej. Kiedy jednak posłuchałem tego dłużej, mogę powiedzieć, że tak naprawdę informacji jest teraz więcej, ale są lepiej zorganizowane, poukładane, dlatego brzmienie wydaje się gładsze z wszystkimi płytami.
Ryszard
Wcześniej, z panelami, uważałem zmiany za sensowne, ale niekoniecznie w kierunku, w jakim ja bym ich szukał. Z kablami – było gorzej. Teraz, po raz pierwszy musze powiedzieć, że jest wypas. To doskonała zmiana na plus. Jestem zaskoczony, jak coś tak – mogłoby się wydawać – nieznaczącego, jak płaszczyzna, na której stoi kondycjoner sieciowy wpływa na przekaz. Barwa tonalna dźwięku się obniżyła – i dobrze. Wcześniej tego nie słyszałem, ale to cecha dobrych systemów, ale teraz wiem, że niektóre elementy dźwięku były dokuczliwe. Platforma i kwarce wyczyściły go z nerwowości, z rozjaśnienia, którego – muszę powtórzyć – wcześniej nie słyszałem! Ten zestaw koniecznie powinien w tym systemie pozostać!
Tomek
Zmiana wyraźna i na plus. Nie będę się rozgadywał i powiem tylko, że dla mnie słychać to było tak, jakby każdy dźwięk miał szersze spektrum, by głębszy, jakby go było więcej. Całość była przez to normalniejsza, bardziej treściwa, normalna. Po raz pierwszy zgadzam się z Ryszardem.
Janusz
Przy Riccim, przy wejściu utworu nr 4 najpierw słychać szum taśmy. To zniekształcenie, żeby była jasność, ale ponieważ znamy nagranie tylko z nim i jest on częścią przekazu, to, jak jest słyszalny rzutuje też potem na sam dźwięk. Z platformą szum nie był syczeniem, jaki pamiętam jeszcze z kaset magnetofonowych, bez włączonego Dolby, ale miał walor dodatni, miał substancjalność, głębokość, głębię. Dźwięk, jaki się zaraz pojawia był przez to mocniejszy, bardziej naturalny, bardziej 3D. najbardziej słychać to było z dźwiękami z dołu skali – paradoksalnie – bas był mocniejszy, stabilniejszy, bardziej miękki. To ogromna zmiana! Chociaż pewnie, jeśliby w systemie nie było paneli, usłyszelibyśmy mniej. Rysiek oczywiście nie musi się zgadzać :)
Płyty użyte w czasie odsłuchu
- Gill Evans Orchestra, Out Of The Cool, Impulse!/Universal Music Japan UCCI-9034, “Best 50”, CD
- Haendel, Messiah, Naxos 8.550667-668, CD
- Procol Harum, Live, Victor VICP 62044, “20 Bit K2”, CD
- Peggy Lee, Mint Jazz, Capitol/Toshiba-EMI TOCJ-9327, CD
- Ruggiero Ricci, Pierino Gamba, Carmen Fantasie, London Symphony Orchestra, Decca/JVC JVCXR-0227-2, XRCD24
RCI-3H
Po raz pierwszy tego wieczora nie aplikowaliśmy systemowi elementu, w którym go nie było, a zmieniliśmy starszą wersję jednego z nich na nowszą. Dobrze pamiętam, kiedy po raz pierwszy, trochę dla śmiechu, podstawiliśmy pod kable głośnikowe Tara Labs Omega drewniane podstaweczki RCI-3. Jeszcze lepiej pamiętam wyraz naszych twarzy, także Ryska, jeśli już o to chodzi. Tego być nie powinno. Powtarzane i wypróbowywane raz po raz, przynosiły ten sam efekt dźwięk był lepszy. Dlatego też z pełną powagą podeszliśmy do tej próby. Nowa wersja różni się od starszej zastosowaniem drewna Hickory i dodatkowo mahoniu.
Andrzej
Zawsze przy takich okazjach mam wrażenie, że coś zmieniliśmy w systemie oprócz badanego elementu. Tak drobne modyfikacje nie powinny mieć aż takiego znaczenia. To mnie trochę dobija, bo to oznacza, że wciąż niewiele wiemy i że długa droga przed nami. Zasadniczym pytaniem było, czy słuchaliśmy z tym samym poziomem siły głosu (głośnością) – okazuje się, że tak. Ponieważ jednak wydawało się, że podgłośniliśmy wszystko, wypada wskazać odpowiedzialnego za ten efekt – podstawki. Dźwięk jest teraz bardziej dynamiczny, jakby zdjąć coś, co „leżało” na nim. lepsze jest też obrazowanie.
Ryszard
Dla mnie to pozytywna zmiana, ale na granicy percepcji. Scena jest wyraźniejsza i gęstsza, jakby w każdym centymetrze przybyło dźwięków. Przy platformie i kwarcach zmiana była skokowa – teraz też ją słyszę, ale to raczej ewolucja.
Tomek
Znowu inaczej to odbieram – choć optycznie to, jak do tej pory, najmniejsza zmiana, to dźwiękowo chyba największa. A może to efekt kuli śniegowej – wcześniejsze poprawki skumulowały się na tyle, że teraz nawet małe zmiany urastają do wysokiej rangi? Jakby nie było, dźwięk jest teraz żywszy, bardziej dynamiczny i wydaje się głośniejszy. Można więc skręcić trochę siłę głosu i mieć lepszy dźwięk, mniej natarczywy.
Janusz
Muszę powiedzieć, że jestem w lekkim szoku – niby wszystko wydaje się grać jaśniej. Ale kiedy posłuchamy hi-hatu, to on wcale nie jest bardziej jaskrawy ani ostrzejszy, nie ma nawet rozjaśnionego brzmienia – jest wyraźniejszy i dobitniejszy, ma więcej energii, ale jest głębszy. Dlatego dźwięk jest, powiem przekornie, spokojniejszy. Wszystko jest gęstsze i bardziej wypełnione, jakby coś zostało zrzucone z tego dźwięku. Co ciekawe, najmniejsza różnica była z klasyką, a największa z Procol Harum.
QR-8
Wraz z maleńkimi „płatkami” kryształu, dokładnie takiego samego, jak w podstawkach pod nóżki RIQ-5010, wkraczamy na obszar, którego jeszcze nie „opanowałem”. Choć dla każdego „prostolinijnego” inżyniera już dawno, samym wspomnieniem firmy Acoustic Revive, wyszliśmy poza zdrowa wspólnotę ludzi znających się na rzeczy, nie-oszołomów. Ale to akurat mi lata. Szanuję zdania odmienne, ale nie mogę się powstrzymać przed myśleniem o nich jak o ludziach upośledzonych słuchowo. Można oczywiście uznać, że spotkania takie, jak to u Janusza, mimo że powtarzane często, potwierdzane odsłuchami we własnych systemach to efekt grupowej hipnozy, wmówienia sobie, że coś słyszymy. Ze względu na dużą liczbę osób w to zaangażowanych, powtarzalność prób, znacznie prościej jednak założyć (nawet nie przywołując Ockhama – nie trzeba wcale wytaczać ciężkich dział), że jednak zmiany dają się wysłyszeć.
W każdym razie, QR-8 to produkt, którego nie miałem wcześniej osłuchanego, nie osobno. Ken przyklejał je gdzie tylko się da – pod półkami ze sprzętem, z przodu, mniej więcej na środku, pod górnym i dolnym blatem podstawek pod kolumny, na transporcie CD, pod przetwornikami, na wtykach kabli sieciowych, a nawet na bezpieczniku, z którego prowadzona jest sieć do gniazdka zasilającego system Janusza (czytaj TUTAJ). Patrzyliśmy na to trochę zdezorientowani, ale ufni, wiedząc, że robi to człowiek, którego produkty, jeden po drugim, trafiają do naszych systemów i zmieniają ich dźwięk w kierunku, w jakim można by sobie tego życzyć.
Andrzej
Nie wiedziałem, co o tym myśleć – ostatecznie to takie małe „nic”. Ale przecież wszyscy to słyszymy, prawda? Nie wydaje mi się – słychać poprawę. Tym razem polega na lepszym różnicowaniu barwowym, kolorystyka dźwięku jest większa. Wcześniej w nagraniach ze skrzypcami trudno było wychwycić palcowanie, teraz to jednoznaczne. To, co uderzyło mnie najbardziej, to realizm, jaki się pojawił. Mówiliśmy to już wcześniej wiele razy, ale trzeba powtarzać: wcześniej to był znakomity system, nie czułem braku czegokolwiek. Dopiero zmiana w dobrym kierunku pokazała, co mu dolegało, co można było zmienić. To oczywiście implikuje coś poważniejszego: że nie ma „ściany”, przed którą można skapitulować, że system audio można poprawiać i poprawiać. Żeby jednak wiedzieć, co i jak, trzeba zrobić coś takiego, jak pan Ishiguro.
Robert B.
Muszę powiedzieć, że zrobiło to na mnie duże wrażenie. Jestem sceptykiem, nie „wchodzę” w większość rzeczy, które dla wielu audiofilów są normalne. Ale to mnie zupełnie powaliło. Taka mała zmiana w systemie, a słychać więcej szczegółów, a hi-hat zagrał, jak na żywo. Była prawda w tym graniu.
Ryszard
Lepsze zróżnicowanie barwowe, zagęszczenie sceny – i to nie przez stłamszenie – to najważniejsze, co słychać po naklejeniu tych krążków. Jak, na Boga, to może działać? – Nie wiem… Jestem bardzo zdziwiony.
Tomek
Cokolwiek panowie z Japonii zrobili, nie rozumiem, jak to może działać, dźwięki są większe, mocniejsze. Zgadzam się z Ryśkiem – wszystko jest gęstsze, ale i wyraźniejsze. Dźwięk jest bardziej naturalny.
Janusz
To jest TEN dźwięk. Nie mogę spokojnie usiedzieć – myślałem, że jest super, każda zmiana, którą tu robiliśmy była krokiem w kierunku naturalnego, gęstego, ciemniejszego, ale i bardziej różnicowanego brzmienia. Ale krążki nadały temu szlif.
System testowy
- Odtwarzacz CD: Ancient Audio Lektor Grand SE, czytaj TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Ancient Audio Silver Grand Mono, czytaj TUTAJ i TUTAJ
- Kolumny podstawkowe: Sonus faber Electa Amator (I), czytaj TUTAJ
- Interkonekty: Siltech Crown
- Kabel głośnikowy: Tara Labs Omega, czytaj TUTAJ
- Kable sieciowe: Acrolink 7N-PC9300, czytaj TUTAJ
- Kondycjoner sieciowy: Ancient Audio First Generator
- Akcesoria: Acoustic Revive, czytaj TUTAJ i TUTAJ
Podsumowanie
Japończycy mają coś w rękach. Jeśli to są ręce takiego człowieka, jak pan Ishiguro, wówczas efekty są niewiarygodne. A wyszedł przecież od prostego spostrzeżenia, że szum, jakikolwiek, źle wpływa na dźwięk. I zaczął go eliminować, redukować w równie prosty sposób. Jest zwolennikiem wygaszania mechanicznego szumu w niezbyt ciężkich elementach opartych na kryształach i drewnie. Ważna jest dla niego obecność naturalnych materiałów w pobliżu kabli zasilających i sygnałowych. tam, gdzie da się to potwierdzić pomiarami, jest jednak zwolennikiem aktywnych działań, jak demagnetyzacja, czyszczenie styków, generowanie fal pozytywnie wpływających na człowieka. Nie byłem przy tych ostatnich, spotkanie u Janusza ciągnęło się głęboko w noc, jednak uczestnicy byli coraz bardziej zdziwieni efektami. A te kumulują się. Można oczywiście zacząć od jednego z elementów, ale im ich więcej w systemie, tym ich wpływ jest mocniejszy i bardziej kompleksowy. Ważne, że żaden z nich nie zmienia dźwięku, a raczej go modeluje, wydobywa z systemu audio to, co jest dobre. jeśli jest inaczej, teraz to wiem na 100%, oznacza to, że gdzieś przy składaniu systemu popełniliśmy błąd i trzeba go odkręcić. Każdemu życzę, żeby miał możliwość uczestnictwa w tego typu pokazie. Ci bardziej przytomni mieli możliwość zobaczyć pana Ishiguro w akcji w poniedziałek po naszym spotkaniu, podczas Dni Otwartych Salonu nautilus. Ja też tam byłem, ale nic nie piłem. To, co wypiłem w niedzielę całkowicie mi wystarczyło.
O wino w czasie spotkania zatroszczył się pan Michał Klamka i sklep dobrewina.pl
ul. Kobierzyńska 139a | Kraków
|