Data publikacji: 16. kwiecień 2013, No. 108
|
|
Witam serdecznie czytelników High Fidelity! Nazywam się Marcin Ostapowicz. Jestem miłośnikiem muzyki, audiofilem i geekiem. Od dwóch lat rozwijam wraz ze wspólnikiem, Josefem Piri, programowy odtwarzacz plików JPLAY przeznaczony na systemy operacyjne Windows. Pan Wojciech poprosił mnie o przygotowanie kilku artykułów poświęconych zyskującemu coraz większe zainteresowanie zagadnieniu pc-audio. Zgodziłem się bez wahania. Mam nadzieję, że uda mi się choć odrobinę przybliżyć czytelnikom High Fidelity zakamarki komputerowego audio.
Pecet w roli źródła dźwięku?
Komputery w środowiskach audiofilskich kojarzą się z wieloma rzeczami, ale przeważnie nie z możliwościami uzyskania za ich pomocą dźwięku wysokich lotów. Bo rzecz to nie do pomyślenia, by z maszyny (szczególnie z paskudnego blaszaka), która służy do utrzymywania korespondencji, surfowania po sieci - ogólnie rzecz biorąc do pracy - popłynęły emocje. I to nie wynikające ze zdobywania fragów w sieciowych potyczkach, a związane z odtwarzaniem muzyki. W sumie to trudno mi się dziwić, że właśnie taki stereotyp utrwalił się w społeczności miłośników dobrego brzmienia, bo pc-audio to stosunkowo młoda dziedzina i z pewnością nie tak oczywista, jakby się mogło co niektórym komputerowym entuzjastom wydawać.
Przede wszystkim należy odrzucić regułę 'bit-perfect' jako jedyną determinantę jakości sygnału cyfrowego audio wysyłanego przez komputer na zewnątrz do przetwornika C/A. "Nie ma różnic w jakości dźwięku między konwerterami USB-S/PDIF, wyjściami cyfrowymi interfejsów audio, podzespołami komputerów, czy ostatecznie odtwarzaczami programowymi" - zdania tego typu zalewają fora dyskusyjne na całym świecie. Nie mogę się z tym zgodzić. Gdyby tak było, każdy transport cyfrowy, nawet najtańszy napęd z bazaru, dostarczałby dźwięk identycznej jakości. A tak niestety nie jest. Skąd biorą się takie komentarze? Nie mam pojęcia. Być może z niewielkiego doświadczenia użytkowników lub z braku możliwości przekroczenia pewnego stereotypu nieomylności komputera. Bo dane na wyjściu interfejsu audio, te które trafiają do DAC-a, nie powstają w sposób tak banalny jak wyświetlenie wyniku dodawania na kalkulatorze. Nie twierdzę absolutnie, że ten ciąg zer i jedynek różni się w zależności od użytej karty dźwiękowej, procesora, czy systemu operacyjnego - w znakomitej większości przypadków jest i powinien być identyczny (bit-perfect).
Tu nie ma dyskusji. Sprawa komplikuje się dopiero, gdy do gry włączymy czynnik czasu. W muzyce timing jest niezwykle istotny. W cyfrowym audio jeszcze bardziej. Podczas, gdy otrzymanie na wyjściu sygnału bit-perfect jest łatwe (chyba, że używamy leciwego systemu operacyjnego Windows XP, którego mikser upsampluje wszystko do częstotliwości 48 kHz), to wytworzenie go dokładnie na czas stanowi nie lada wyzwanie nawet dla współczesnych pecetów - dla płyty CD-Audio są to 32-bity co 22 mikrosekundy (mikrosekunda jest równa jednej milionowej części sekundy). Mimo szybkości dzisiejszych maszyn, w trakcie odtwarzania muzyki wykonują one setki, jeśli nie tysiące operacji. Najłatwiej sprawdzić to uruchamiając narzędzie Process Monitor (dostępne na witrynie Windows Sysinternals).
Po odpaleniu tego narzędzia widać, że nasz system operacyjny żyje własnym życiem i duża część tej aktywności pozostaje całkowicie poza kontrolą użytkownika. Przy tak dużej aktywności, pecet ma sporą trudność z wygenerowaniem bitów bez degradujących jakość dźwięku przesunięć w domenie czasu znanych w audio jako jitter. Optymalizacje wewnątrz naszego odtwarzacza JPLAY mają na celu zminimalizowanie zarówno programowych, jak i sprzętowych 'zakłóceń' i tym samym ułatwiają komputerowi utrzymanie właściwego 'rytmu'. Ale na jakość odtwarzanego dźwięku ma wpływ zarówno oprogramowanie, jak i sprzęt.
|
Komputer, ale nie byle jaki
Nie twierdzę, że z przeciętnej klasy laptopa nie można osiągnąć zadowalających rezultatów, bo tak nie jest, ale trzeba zaznaczyć, że nie są to optymalne warunki. Komputer należy traktować z taką samą uwagą jak transport CD. To znaczy, że czynniki uznawane za oczywistości w przypadku urządzeń stricte audio - odtwarzaczy CD, DAC-ów, konwerterów USB/S-PDIF - mają takie samo znaczenie w przypadku komputera, który ma pełnić funkcję transportu plików. Piszę to z pełną świadomością i odpowiedzialnością.
Przeprowadziłem setki prób i jestem ciągle zaskakiwany, jak z pozoru błahe rzeczy wywracają system do góry nogami. Na co zwracać uwagę? Przede wszystkim komputer powinien być wydajny; minimum dwurdzeniowy procesor (a najlepiej quad core), 8GB pamięci RAM, dysk SSD na system operacyjny (szczególnie polecam tu Windows 8 w wersji 64-bitowej) i jak najlepszej jakości zasilacz. Procesor optymalnie powinien być z energooszczędnej serii (w przypadku CPU intela są to wszystkie modele z dopiskiem T) - zmniejszony pobór mocy i niższa temperatura pracy poprawiają stabilność jednostki centralnej i pozwalają na zastosowanie pasywnego chłodzenia, czyli wyeliminowania hałaśliwych wentylatorów (przy założeniu, że zasilacz też jest pasywny).
Przy wyborze procesora i pamięci RAM warto wybrać model wyprodukowany w najnowszym procesie technologicznym. Obecnie dostępne procesory mają tranzystory rozmiaru 22 nm, a pamięci flash 28 nm. Dysk twardy, który ma służyć za magazyn na pliki ze ścieżkami dźwiękowymi powinien mieć pojemność minimum 1TB, co pozwoli na zapisanie na nim około 2000 płyt CD w postaci bezstratnych plików o częstotliwości próbkowania 44100Hz i rozdzielczości 16 bitów, czyli znanego wszystkim standardu Red Book, który obowiązuje już ponad 30 lat. Pliki wysokiej rozdzielczości mogą zajmować nawet do 10 razy więcej powierzchni dyskowej, więc warto ten fakt uwzględnić przy zakupie "twardziela".
Zamiast dysku wewnętrznego warto rozważyć dysk sieciowy (tzw. NAS). Polecam zasilenie takiego dysku zasilaczem liniowym z przyzwoitym kablem sieciowym i wykorzystanie lepszego kabla LAN pomiędzy dyskiem i routerem. Warto też postawić dysk lub, jeszcze lepiej, cały komputer na platformie antywibracyjnej, a do podłączenia zasilacza z gniazdkiem wykorzystać jak najlepszy kabel sieciowy. Sceptyków zachęcam do odsłuchów.
O autorze
Marcin Ostapowicz jest właścicielem firmy Progress IT, do której należy marka JPLAY, zwolennikiem muzyki granej z komputera, miłośnikiem muzyki gotyckiej, dark wave itp. Mieszka na Śląsku.
|