Data publikacji: 16. luty 2013, No. 106
|
|
Przyzwyczailiśmy się do tego, że kolumny podstawkowe to konstrukcje dwudrożne. „Monitor” i „dwudrożny” to niemal synonimy. Powody tego stanu rzeczy są prozaiczne: mało miejsca = ograniczenia. W małej kolumny fizycznie mieszczą się tylko dwa głośniki. Znamy jednak przypadki kolumn podstawkowych (dla zachowania klarowności pomijam oczywiste przypadki innego myślenia, jak w przypadku Harbetha oraz Spendora w serii Classic), w których znajdziemy trzy głośniki. To przede wszystkim kolumny KEF-a, ze starszej serii XQ (model XQ3) oraz Chario, np. z serii Syntar (model 523R). Warto przypomnieć, że unikalną aranżację trzech głośników w monitorze zaproponował kiedyś Wilson Benesch – w modelu Trinity oprócz dwóch głośników na przedniej ściance, zastosowano jeszcze jeden, przykręcony do dolnej ścianki w ten sposób, że tylna część membrany promieniowała do pomieszczenia odsłuchowego.
Przypomniał mi się jeszcze jeden przykład na stosowanie trzech głośników, przykład historyczny. Oto w kolumnach Rodgers LS3/6 i Spendor BC1 oprócz zwykłego tweetera zastosowano także super-tweeter. W tym przypadku nie chodziło jednak o poszerzenie pasma przenoszenia, ostatecznie żadne źródło nie pokazywało tak wysokiej góry, nie mówiąc o nagraniach, a o sprawy podatkowe. W tamtych czasach, a mówimy o latach 70., kolumny głośnikowe obłożone były w Wielkiej Brytanii podatkiem w wysokości 25%. Podatek ten nie dotyczył jednak kolumn „profesjonalnych”. A te definiowane były jako kolumny stosujące 12” głośnik niskotonowy LUB kolumny trójdrożne z głośnikiem 8”, czyli takie, jak Rodgersy i Spendory.
Testowane kolumny też nie są zwykłymi konstrukcjami dwudrożnymi. Oprócz dwóch, klasycznych głośników, wysokotonowej kopułki z pokrytego ceramicznym spiekiem aluminium oraz polipropylenowego głośnika niskośredniotonowego model SM 55 wyposażono także w potężną membranę bierną. Na pierwszy rzut oka jej nie widać, kolumny mają niewielkie wymiary. Okazuje się, że pasywny głośnik, obciążający tylną stronę przetwornika niskośredniotonowego, z membraną z płyty MDF, został przykręcony na górnej ściance i zakryty maskownicą.
Słownik na stronie www.hifi.pl mówi, iż „podobnie jak bass-reflex, membrana bierna pozwala poszerzyć od strony niskich częstotliwości pasmo przenoszenia i zwiększyć efektywność w zakresie niskich tonów w porównaniu z obudową zamkniętą. W porównaniu z bass-reflexem, obudowa z membraną bierną ma nieznacznie szybsze opadanie charakterystyki na niskich tonach. Natomiast membrana bierna pozwala uwolnić się od typowych dla bass-reflexu problemów takich jak podbarwienia od rezonansów tunelu czy szumy turbulencyjne. Membrana bierna daje też możliwość prawidłowego zestrojenia zestawów, w których ze względu na małą objętość skrzynki trudno jest zmieścić tunel BR o wystarczająco dużej średnicy.” Tego typu przetworniki stosowane były niegdyś przez polską firmę ESA, a współcześnie np. przez Thiela.
Model SM 55 jest środkowy w trzygłośnikowej serii StudioMonitor. Seria debiutowała na wystawie CEDIA w Baltimore, 11 sierpnia 2011 roku, zastępując kolumny StudioMonitor 350 oraz 450. Nowe modele to pierwsze nowe kolumny podstawkowe w ofercie Definitive Technology od prawie dziesięciu lat.
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)
- MJ Audio Technical Disc vol.6, Seibundo Shinkosha Publishing, MJCD-1005, CD (2013).
- Abraxas, 99, Metal Mind Records, MMP CD 0102, CD (1999).
- Allan Taylor, Old Friends – New Roads, Stockfisch, SFR 357.6047.2, CD (2007).
- Dave Brubeck Quartet, Time Out, Columbia/Sony Music Entertainment Hong Kong, 83532, No. 55, K2HD CD (1959/2011).
- Depeche Mode, Singles 13-18, Mute, 6 x SP CD (1991).
- floating.point, Free Falling, Piotr Sczepaniak, CD-R (2010); recenzja TUTAJ http://highfidelity.pl/@muzyka-727&lang= .
- Frank Sinatra, Only The Lonely, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 792, gold-CD (1958/2002).
- George Michael, Faith: Special Edition, Epic/Sony Music753202, 2 x CD + DVD (1987/2010).
- Jethro Tull, Thick As a Brick, "40th Anniversary Set", Chrisalis/EMI 461923, CD + DVD PCM 24/96 (1972/2012).
- Lisa Gerard & Pieter Bourke, Duality, 4AD/Sonic, SON 139, CD (1998).
- Marek Biliński, Mały Książę, Bi.Ma., BiCD-09, CD (2010).
- Megadeth, Countdown to Extinction, Capitol/Mobile Fidelity Sound Lab, UDCD 765, gold-CD (1992/2006).
- Michael Jackson, Thriller. 25th Anniversary Edition, Epic/Sony Music Japan, EICP-963-4, CD+DVD (1982/2008).
- Miles Davis, Kind of Blue, Columbia/Sony-Legacy, 480410, “Master Sound”, Super Bit Mapping, CD (1959/1995).
- Muse, The Resistance, Warner Music Japan, WPZR-30355-6, CD+DVD (2009).
- Portishead, Third, Go! Disc/Universal Music K.K. (Japan), UICI-1069, CD (2008).
Japońskie wersje płyt dostępne na
W materiałach promocyjnych kolumn z serii StudioMonitor tłustym drukiem wybijane jest jedno zdanie:
Definitive Technology StudioMonitor – monitory jak podłogówki
Jego wymowa i promocyjne „ostrze” są jasne: chodzi o podkreślenie zalet zastosowanych w StudioMonitor rozwiązań, wśród nich przede wszystkim obecność na szczycie obudowy dużego radiatora pasywnego. Ma on za zadanie poprawić przenoszenie niskich tonów i zbliżyć odpowiedź impulsową takiego układu do tej, jaką charakteryzują się obudowy zamknięte. Krótko mówiąc: zwraca się w ten sposób uwagę na to, że z małej obudowy udało się uzyskać taki sam dźwięk, jak z kolumny podłogowej.
Jak każdy zabieg promocyjny, tak i ten ma sens jeśli chodzi o sprzedaż, jest też przydatny do wstępnego zapoznania się z produktem. Ale nic więcej. Sugestię tego typu odbieramy bowiem automatycznie jako zapowiedź dużego, nisko schodzącego basu. To błąd – StudioMonitor 55 to niedrogi, niewielki głośnik podstawkowy, ze średniej wielkości przetwornikiem niskośredniotonowym i żaden radiator pasywny, żadne sztuczki tego nie zmienią. Ale: nie jest to też ściema; układ głośników, zwrotnica, ich zszycie przynoszą coś, co rzeczywiście występuje niemal wyłącznie w kolumnach podłogowych, a i to wcale nie we wszystkich: skalę dźwięku. Trzeb się jednak przygotować na nieco inną prezentacje poszczególnych planów, instrumentów niż z większości kolumn, bez względu na cenę i wymiary. Ani lepszą, ani gorszą – po prostu inną, jakby ludziom z Definitive Technology udało się znaleźć jeszcze inny sposób interpretacji tego, co jest zapisane na płycie, w pliku, na taśmie.
Pomstuje się co jakiś czas na Brytyjczyków, na tamtejszą prasę, że na wiele lat wepchnęła hi-fi w ciasny przedział związany wyłącznie z głosami ludzkimi; synonimami „brytyjskiej szkoły dźwięku” było ocieplenie, zamulenie, brak skrajów pasma, słaba dynamika. Rzeczywiście – większość urządzeń ze złotej ery hi-fi, a więc z lat 60., a potem 80. tak właśnie brzmiała.
Jeśli jednak mamy jakiekolwiek rozeznanie w specyfice reprodukowanego mechanicznie dźwięku, powinniśmy wiedzieć, że jeśli środek pasma nie brzmi dobrze, nic danemu produktowi nie pomoże – ani mocna góra czy dół, ani przezroczystość, ani detaliczność; to będzie słaby dźwięk i już. W drugą stronę to także działa, tj. mając wysokiej klasy średnicę pasma należy zadbać i o pozostałe zakresy, o inne przymioty. Dopiero wtedy otrzymujemy udany, kompletny produkt, którym warto się zajmować, o którym warto mówić. Jeślibym jednak miał wybierać między pierwszą opcją, a więc ‘środek über alles’, a drugą, czyli ‘miernie, ale wiernie’, nie musiałbym właściwie podejmować żadnej decyzji: dobra średnica „załatwia” znaczącą część obszaru, w którym znajdujemy rdzeń muzyki.
Przebiegło mi to przez głowę w ułamku sekundy (czary mózgu ludzkiego), kiedy odpaliłem płytę Old Friends – New Roads Allana Taylora i usłyszałem jego głos; to było niesamowite uczucie. Wydany przez niemiecką firmę Stockfisch krążek ma wszystkie cechy przynależne stylowi rejestracji Güntera Paulera i jego studia Pauler Acoustics. Po pierwsze: środek. Po drugie: pełnia. Po trzecie: nasycenie.
Przekłada się to na dość nisko ustawiony balans tonalny, że jego realizacje idą w kierunku ciepłego, pełnego dźwięku, bez jakiejś wybitnej rozdzielczości i różnicowania. To niezwykle charakterystyczny przekaz, sprawdzający się przede wszystkim przy małych składach. Nie da się takich płyt ciągle słuchać, bo przez tę manierę są do siebie bardzo podobne, mam jednak kilka krążków, których słucham często, z przyjemnością, a które świetnie sprawdzają się przy testach sprzętu. Jedną z nich jest właśnie płyta Taylora.
Zaskoczenie, które poczułem słuchając jej przez kolumny Definitive Technology polegało na tym, że i tak już prominentny, i tak duży, ciepły głos Taylora został pokazany w szokująco pełny, mocny sposób. Towarzyszący mu fortepian był znacznie dalej, nie był tak „obecny”, jednak głos – pełny odjazd. Rozciągał się szeroko i wysoko między głośnikami, zacierając ich lokalizację, jak gdyby „zawisł” przed nami. Jego punkt ciężkości, jeśli tak mogę powiedzieć, czyli miejsce sugerujące jego miejsce w wymiarze wertykalnym było przy tym niżej niż przy innych kolumnach, jakie znam, na wysokości głośników niskośredniotonowych, a może nawet nieco niżej. Wydawało się, że scena dźwiękowa nie wznosi się, im dalej, tym mocniej, a raczej opada, daleko w głąb, lekko w dół.
Jak się okazuje, pokazane w ten sposób zostaną pierwsze plany, szczególnie instrumenty umieszczone przez realizatora dokładnie przed nami. Niezależnie, co to będzie, czy głos, czy trąbka, czy saksofon, czy elektronika. Zawsze będą nieco bliżej nas, będą się wydawały pełniejsze i większe niż zazwyczaj. Pod tym względem nawet duże kolumny podłogowe nie są w stanie czegoś takiego zaproponować, a Brytyjczycy byliby z takiego dźwięku dumni.
Tyle, że to nie jest „brytyjski” dźwięk, a przynajmniej nie do końca. Bo i góra, i dół są tu aktywne, mocne, a przekaz nie jest zamazany. Znając wcześniejsze produkty Definitive Technology, a znam je od kilkunastu lat, trochę obawiałem się o to, czy aby skraje pasma nie będą zbyt uwydatnione – tak można było opisać dźwięk DT jeszcze jakiś czas temu, definiując tym samym „dźwięk amerykański”, dawno poległy w akcji, powracający jednak co jakiś czas w formie stereotypu.
|
SM 55 grają bowiem jak złożenie tych dwóch stereotypów; najważniejszy jest tu środek, ale nie przez to, że góry i dołu jest mało, a dlatego, że konsystencja i różnicowanie dźwięku są w tym zakresie zdecydowanie najlepsze. Zastosowany na górze głośnik aluminiowy, pokrywany ceramiką, przypomina mi w pewnej mierze to, co można usłyszeć z kolumn Monitor Audio, zapewne ze względu na pokrewną technologię. Monitor stosuje w swoich kolumnach tweetery (kopułki i wstęgi) aluminiowe z ceramiczną powłoką, wykonywane w technice C-CAM, czyli Ceramic-Coated Aluminium/Magnesium. Aluminium (czy, jak w przypadku MA, stop aluminium i magnezu) to mała waga, świetna sztywność, z kolei powłoka ceramiczna minimalizuje pasożytnicze rezonanse, w metalowych membranach szczególnie irytujące.
Dostajemy w ten sposób dokładną górę ale też i wypełnioną, bez świerszczenia, bez cykania. W zależności od ceny przetwornika, a więc i kolumn, owo wypełnienie jest coraz większe, podobnie jak definicja dźwięku. W najlepszych zostaje ciepłe brzmienie, w którym trudno wskazać głośnik wysokotonowy.
Kolumny Definitive Technology są niedrogie i nie ma się co spodziewać, że zastosowano w nich drogie przetworniki. Nawet jednak w ramach tych ograniczeń dźwięk przez nie emitowany jest wysokiej próby, także w zakresie wysokich częstotliwości. Te są nieco ciepłe, całkiem ładnie wypełnione i choć nie mają wyraźnego ataku, definicji, to nie są też zamazane – myślę, że to naprawdę dobry kompromis.
Podsumujmy więc to, co już wiemy. To duży dźwięk, w którym elementy na pierwszym planie są zaskakująco namacalne i obecne. Wolumen dźwięku też jest duży, dzięki czemu małe składy zostaną pokazane tak, jak z mało którego monitora. Dopiero wyraźnie droższe kolumny podstawkowe, chciałbym przywołać przede wszystkim Sonus faber Minima Vintage, pokazują coś głębiej i bardziej treściwie. Góra jest świetnie zespolona z reszta pasma, podobnie zresztą jak dół. To wyjątkowe osiągniecie, jeśli chodzi o zespolenie ze sobą głośników tak, aby wydawało się, że gra jeden.
Są jednak i różnice między StudioMonitor 55, a – chociażby – Sonus faberem, wynikające wprost z różnicy w cenie, a więc i jakości użytych podzespołów. Chodzi przede wszystkim o dynamikę w skali makro. Słuchając z amerykańskimi monitorami pop-rocka, np. Michaela Jacksona z Thrillera, czy George’a Michaela z Faith nie da się nie zauważyć ujednolicania skoków dynamiki, kiedy tylko wchodzi coś nagle, kiedy odzywa się głośny instrument. Także zejście basu nie jest szczególnie mocne. Brzmienie jako całość wydaje się świetnie nasycone i posadowione na dobrym fundamencie, ale, jak mi się wydaje, chodzi nie o rozciągnięcie pasma jako takiego, bo jest ono takie, jak się zwykle w takich kolumnach spotyka. Rzecz w znakomitej spójności przetwarzanego basu ze środkiem i wyjątkowej umiejętności sugerowania niskich dźwięków, przez precyzyjne odtworzenie wyższych harmonicznych dołu. To naprawdę rzadka umiejętność, więc – czapki z głów.
Podsumowanie
Większość tego, co mógłbym zamieścić w podsumowaniu tego tekstu napisałem w akapicie powyżej. Chciałbym dodać, że amerykańskich kolumn słucha się bardzo przyjemnie, z każdym rodzajem muzyki. Przy wokalistyce, jazzie, elektronice, ale w małych formach, dźwięk jest na wyciągnięcie ręki, mocny, pełny, żyjący. Taki sposób prezentacji zaskoczy nawet wyrobionych melomanów/audiofilów. Głębia dźwięku nie jest aż tak wysycona i jędrna, jak w droższych kolumnach i słychać ograniczenia tych przetworników. Tego nie przeskoczymy. Myślę, że z tego samego powodu dynamika w skali makro jest ujednolicana. W mikroskali, kiedy chodzi o różnice między dwoma dźwiękami jest jednak znakomicie, dostajemy wszystko to, co membrana pasywna dobrze zestrojona z głośnikami przynosi: spójność, brak podbarwień, zero stresu związanego z bas-refleksem.
Kolumny są bardzo ładnie wykonane i zdały test u mnie w domu, wpadając w oko mojej żonie. Choć przy ich wykonaniu wykorzystano sporo plastiku, nie można jednak zapominać o ich cenie, a także o tym, że to ciekawa forma, inna niż proste, drewniane skrzynki. Kolumny zagrają głośno z niewielkim wzmacniaczem, ale lubią moc, dostają wówczas skrzydeł. Posłuchałem ich ze wzmacniaczem Arcama FMJ A19 i wydaje mi się, że to bardzo dobre połączenie. Podobnie powinno być z NAD-em, Music Hallem i Cyrusem. Mnóstwo technologii w ładnej oprawie, dające realne, a nie wymyślone, korzyści. Bardzo przyjemnie się tych kolumn słuchało, bardzo.
METODOLOGIA ODSŁUCHU
Kolumny stały w odległości 2,5 m od siebie i 1 m od tylnej ściany. Odległość od miejsca odsłuchowego do bazy linii kolumn wynosiła 2,5 m. Zastosowałem stare podstawki Sonus fabera, używane przeze mnie do testów od pięciu lat. Podstawki stały na dużych kolcach, a te na platformach antywibracyjnych Acoustic Revive RST-38.
Test miał charakter porównania A/B, ze znanymi A i B. Próbki muzyczne miały długość 2 min, ale oprócz tego odsłuchiwane były cale płyty. Kolumny zagrały także w czasie kilku filmów.
Punktem odniesienia były przede wszystkim potężne paki Harbethów M40.1, ale do zweryfikowania kilku szczegółów posłużyły mi także dwa głośniki podstawkowe: Castle Richmond Anniversary Edition oraz RLS Callisto IV.
Zasileniem zajęła się kocówka mocy Soulution 710, ale użyłem także dwóch innych, niedrogich urządzeń: wzmacniacza zintegrowanego Arcam FMJ A19 oraz wzmacniacza dzielonego Pro-Ject Pre Box RS oraz Amp Box RS. Kolumny były stosunkowo łatwe do ustawienia.
BUDOWA
StudioMonitor 55 to jeden z trzech kolumn podstawkowych w nowej serii StudioMonitor, model środkowy. Choć ma klasyczne dla głośników podstawkowych rozmiary znajdziemy w nim aż trzy przetworniki: dwa aktywne i jeden pasywny. Aktywne kolumny są dość klasyczne, to aluminiowa, pokrywana powłoką ceramiczną kopułka odtwarzająca wysokie tony oraz polipropylenowy głośnik niskośredniotonowy o średnicy fi 170 mm. Jego kosz to solidny odlew ze stopu aluminium i magnezu. Ferrytowy magnes jest całkiem ładny, a od tyłu doklejono doń drugi, płaski magnes, mający – jak się wydaje – ekranować go magnetycznie. Podobnie potraktowano także głośnik wysokotonowy. Ten także ma klasyczny magnes ferrytowy. Neodym w tej roli będzie widywany coraz rzadziej – jego ceny na światowych rynkach w ostatnich latach wzrosły tak drastycznie, że nie opłaca się go używać w tej roli. W budowie przetwornika niskośredniotonowego zastosowano technikę BDSS II, mającą poprawić kluczowe aspekty jego pracy. Producent przytacza następujące cechy:
- aluminiowe kosze głośników,
- podwójne zawieszenie głośnika,
- idealnie symetryczne wychylenie głośnika,
- idealnie liniowa praca głośnika,
- kilku a nawet kilkunastokrotnie niższy poziom zniekształceń dźwięku potwierdzony badaniami laboratoryjnymi,
- skuteczność SPL głośnika BDSS 13-cm zbliżona do tradycyjnego głośnika 16-cm,
- zdecydowanie lepsze rozpraszanie średnich tonów.
Dużą uwagę zwrócono na korekcję fazy obydwu głośników. Przed kopułką umieszczono plastikowy „krzyżak” oraz obciążono ją niewielką tubką, zaś w centrum większego głośnika duży, specyficznie ukształtowany element. Korektor, przypominający kształtem korekcje stosowane w głośnikach szerokopasmowych, np. Lowthera (czyli grzybek), ma miękką powierzchnie z dołeczkami przypominającymi piłkę golfową. Rozwiązanie to nazwano Linear Response Waveguide. Pozwala zredukować szumy wynikające z przepływu powietrza. Technika ta została przećwiczona wcześniej przez firmę Monitor Audio, która takie same dołeczki stosowała na membranach głośników oraz na wylotach bas-refleksów.
Na szczycie obudowy umieszczono bardzo duży przetwornik pasywny z ciężką membraną z płaskiej płyty MDF i gumowym zawieszeniem. Zajmuje całą górną ściankę, a to dlatego, że ma owalny kształt – jego wymiary to 25,4 x 15,24 cm. Definitive Technology od lat stosuje ten kształt w głośnikach niskotonowych i membranach pasywnych, ponieważ pozwala optymalnie wykorzystać wielkość przedniej ścianki. Kiedyś takie „stadiony” widziane były przede wszystkim w kolumnach firmy KEF, a teraz np. w Thielach.
Obudowę wykonano z płyt MDF wzmacnianych wewnątrz wieńcami. Przednią ściankę zakryto jednak plastikowym elementem, pełniącym podwójną rolę: plastyczną i techniczną. Ta druga polega pozwala zaobleniu ścianki i ścięciu jej w po obydwu stronach głośnika wysokotonowego, minimalizując odbicia fali dźwiękowej. Obecnie to dość powszechnie stosowany zabieg, naprawdę ładny. Kolumna wyposażona jest w dwie maskownice – przednią i górną. O ile tę pierwsza lepiej zdjąć, o tyle ta na górze powinna pozostać na miejscu. Maskownice rozpięte są na plastikowych stelażach i wpina się je klasycznie – w otwory w obudowie wchodzą małe kołeczki. Kolumny pokryte są winylową okleiną.
Zaciski głośnikowe umieszczono z tyłu – to plastikowa wytłoczka z podwójnymi zaciskami, spiętymi złoconymi blaszkami. Najlepiej od razu zamówić sobie zwory wykonane z tego samego kabla, co nasz kabel głośnikowy.
Obudowę od wewnątrz wytłumiono pojedynczą warstwą sztucznej wełny, ułożonej przy tylnej ściance. Ciekawostka: kabelki głośnikowe, wpięte do głośników na skuwkach, oklejono gąbką, mającą tłumić ich wibracje. To często niedoceniany element konstrukcyjny, mogący się zemścić sporymi drganiami pasożytniczymi.
Zwrotnicę zmontowano wprost na zaciskach głośnikowych, na płytce drukowanej. Jest dość prosta: to dwa kondensatory mylarowe, kilka oporników oraz dwie cewki – mała powietrzna i duża rdzeniowa. Producent informuje, że zastosowano w niej układ Zobela, ułatwiający współpracę ze wzmacniaczami.
Dane techniczne (wg producenta)
Skuteczność (1 W/1 m): 90 dB
Pasmo przenoszenia: 32 Hz - 30 kHz
Impedancja nominalna: odpowiednik 8 Ω
Zalecana moc wzmacniacza: 20 - 225 W
Installation
Wymiary (H x W x D): 330 x 200 x 314 mm
|