Data publikacji: 1. luty 2013, No. 106
|
|
Jak znajdujemy nowe firmy, świeże, ciekawe urządzenia, interesujących producentów? (My, czyli dziennikarze audio) – Ano szukamy w Sieci, podpatrujemy jedni drugich, dostajemy informacje od samych zainteresowanych. W przypadku słoweńskiej firmy Erzetich Audio zadziałały na raz dwie rzeczy: odnalazłem w internecie zdjęcie interesującego urządzenia, a zaraz potem wyszukałem je w sekcji nowości pisma, z którym jesteśmy stowarzyszeni – szwajcarskiego „6moon.com”. Napisałem szybko do właściciela, pana Blaža Erzetiča (w ten sposób nazwa szybko się wyjaśniła) i poprosiłem o przysłanie urządzenia do testu. Pan Erzetič momentalnie odpowiedział, przystał na test, poprosił jednak o chwilę zwłoki – chciał, abym się przyjrzał jego najnowszemu urządzeniu, modelowi Perfidus, który był na etapie przygotowania do produkcji.
Firmy audio ze Słowenii są równie znane, co z Polski – to biała plama na kartach zachodnich pism. Myślę jednak, że szybko się to zmieni – wraz z coraz silniejszą pozycją pism internetowych, stopniowo, acz nieubłaganie przejmujących rolę wiodącego medium, pełniących rolę centrum dyskursu o audio w XXI wieku. Oto bowiem pisma internetowe nie potrzebują do przeprowadzenia testu dystrybutora w kraju, z którego pochodzą, nie potrzebują od niego reklam, apanaży, niczego poza samym produktem. Ich siłą są czytelnicy, a ci wymagają rzetelności, szczerości, szybkości reakcji i nowości. O ile za trzy pierwsze odpowiadam ja, o tyle za ostatni element, w tym przypadku, odpowiadała firma Erzetich Audio. Jej pojawienie się w klasycznym piśmie jest bardzo mało prawdopodobne, ponieważ jej polityka opiera się na bezpośredniej sprzedaży, z pominięciem dystrybutorów i dealerów. U nas debiutuje na szerszych wodach, poza Słowenią.
Choć studiowałem elektronikę i jestem zaangażowany w audio od niemal 25 lat, moja profesjonalna ścieżka wiodła głównie przez obszary związane z obrazem - mówi Blaž Erzetič. Od 1998 roku pracowałem jako projektant, ilustrator, fotograf. Zajmowałem się też innymi zagadnieniami, które (oprócz spraw związanych z dźwiękiem) wykładałem na dwóch słoweńskich uniwersytetach: University of Arts oraz University of Natural Sciences. Jako muzyk wydałem cztery płyty: jedną w amerykańskiej wytwórni Wampus Multimedia, dwie w niemieckim labelu Black Rain i jedną w mojej własnej firmie – Neversun. Pozwoliło mi to nie tylko pozostać w kontakcie z muzyką, ale umożliwiło także zapoznanie się z zagadnieniami realizacji dźwięku – zarówno na scenie, jak i w studio. Od 1999 roku pracowałem jako freelancer, a w 2012 roku rozpocząłem produkcję urządzeń elektronicznych pod marką Erzetich.
Łącząc doświadczenie w dziedzinie elektroniki, akustyki i designu zaprojektowałem trzy różne wzmacniacze słuchawkowe, które dzięki ponadczasowemu i nienarzucającemu się projektowi plastycznemu, znalazły się w wielu webzinach i blogach z całego świata poświęconych designowi (USA, Chiny, Grecja, Rosja, Polska…), np. Yanko Design i Delood.
Bacillus bazuje na wzmacniaczu operacyjnym AD8066 z buforem prądowym 250 mA na wyjściu. Oznacza to, że scalak nie jest obciążany i dlatego nie pracuje w nieliniowym zakresie. Wejście sprzęgnięte jest przez kondensator KPT Wima. Dźwięk wzmacniacza jest nieco jasny.
Bacillus Tilia pracuje z układem OPA627, również z buforem prądowym. Na wejściu zastosowałem w nim kondensatory Obbligato Gold Premium. Ta kombinacja daje gładki i neutralny dźwięk.
Perfidus to wzmacniacz pracujący w klasie A z tranzystorowym buforem wyjściowym i układem OPA627 na wejściu oraz kondensatorami sprzęgającymi Wima.
Wzmacniacze słuchawkowe nie są tak popularne, jak być powinny. Znam ludzi, którzy – absurdalnie – kupują studyjne słuchawki za 500 euro i wpinają je bezpośrednio do przenośnych odtwarzaczy MP3. To tak, jakby kupić Ferrari i jeździć nim po szutrowej drodze! Duże studyjne słuchawki wymagają mocy, jakiej przenośne odtwarzacze (ani też karty dźwiękowe oraz wzmacniacze wbudowane do odtwarzaczy CD) nie mają. Kiedy zastosujemy dedykowany wzmacniacz różnica o której mówię jest jednoznaczna: mocny bas, czysty dźwięk, mniejsze zniekształcenia, dobra scena dźwiękowa, etc.
Wzmacniacze słuchawkowe Erzetich to tak naprawdę małe wzmacniacze mocy: mają podwójne zasilanie i tylko jeden, wysokiej klasy kondensator w torze (na wejściu). Zasilacze połączone są z obudową, dzięki czemu wzmacniacz jest niewielki i łatwy do przenoszenia.
Jeśli widzisz we wzmacniaczu słuchawkowym pojedynczy zasilacz (zazwyczaj realizowany w zewnętrznym zasilaczu ściennym) wiedz, że to oznacza kłopoty – układy tego typu wymagają bardzo dużej pojemności na wyjściu, a to oznacza niepożądane zmiany w dźwięku. Chciałbym, żeby więcej ludzi sobie z tego zdawało sprawę.
Wszystkie stosowane przeze mnie elementy są wysokiej jakości: potencjometry Alpsa, kondensatory wejściowe Wima lub Obbligato, układy scalone Burr Brown, okablowanie ze srebrzonej miedzi OFC. Każde z urządzeń jest indywidualnie, ręcznie składane i testowane, co dodaje urządzeniom pewną dodatkową wartość. Ponieważ sprzedajemy wzmacniacze bezpośrednio od siebie, przez stronę www, możemy utrzymać ceny na sensownym poziomie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę jakość wykonania.
Poza tymi trzema urządzeniami jest też w planach wzmacniacz hybrydowy, z lampowym wejściem i tranzystorowym wyjściem. Nie wiem jednak na razie, kiedy trafi do produkcji; mam nadzieję, że w tym roku. Ponieważ dopiero rozpoczynamy działalność najpierw musimy dać znać ludziom, że taka firma istnieje i zwrócić ich uwagę na znakomity stosunek jakości do ceny.
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)
- Debussy. Complete Piano Works, wyk. Walter Gieseking, "Signature Collection", EMI, 55917 2, 4 x SACD/CD (2012).
- Random Trip, Nowe Nagrania, 005, CD + FLAC 24/44,1 (2012).
- Allan Taylor, Old Friends – New Roads, Stockfisch, SFR 357.6047.2, CD (2007).
- Barbara Lea, Woman In Love, Riverside/Sinatra Society of Japan, XQAM-160, CD (1955/2007).
- Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, "Special Edition Hardbound Box Set", CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012); recenzja TUTAJ.
- Depeche Mode, Singles 13-18, Mute, 6 x SP CD (1991).
- Handel, La Maga Abbandonata, Simone Kermes, Maite Baumont, Il Complesso Barocco, dyr. Alan Curtis, Deutsche Harmonia Mundi/Sony Music Entertainment, CD 88697846212, CD (2003/2011).
- Jethro Tull, Thick As a Brick, "40th Anniversary Set", Chrisalis/EMI 461923, CD + DVD PCM 24/96 (1972/2012).
- Józef Skrzek, "Pamiętnik Karoliny", Polskie Nagrania/Metal Mind Productions, MMP CD 0535 DG, CD (1978/2009).
- Megadeth, Countdown to Extinction, Capitol/Mobile Fidelity Sound Lab, UDCD 765, gold-CD (1992/2006).
- Muse, The Resistance, Warner Music Japan, WPZR-30355-6, CD+DVD (2009).
- Porcupine Tree, Deadwing, Lava, 93437, CD (2005).
- Portishead, Third, Go! Disc/Universal Music K.K. (Japan), UICI-1069, CD (2008).
- Tadeusz Woźniak, Tadeusz Woźniak, MUZA Polskie Nagrania /Polskie Nagrania, PNCD 1289, CD (1974/2010).
- Warne Marsh Quartet, Music For Pracing, Mode/Muzak, MZCS-1111, „Mode Paper Sleeve Collection vol.1”, CD (1957/2006).
Japońskie wersje płyt dostępne na
Muszę powiedzieć, że dopasowanie odpowiednich słuchawek do wzmacniacza Blaža Erzetiča było dość kłopotliwe. Podłączone pierwsze z brzegu, niezbyt drogie modele zagrają źle – momentalnie zostanie wyeksponowana wyższa część środka, w swojej przenikliwości dość nieprzyjemna. Naszą uwagę zwróci zapewne czystość tego zakresu, ta jest bezdyskusyjna, jednak ilość informacji, która zostanie nam przekazana doprowadzi do dość szybkiego zmęczenia materiału. Czyli nas.
Odsłuch zacząłem od wcale nie tak tanich, starych słuchawek AKG K271 Studio, które często się sprawdzają ze wzmacniaczami pracującymi w klasie A (porównaj TUTAJ). Chciałem przy tej okazji wypróbować kabel słuchawkowy Oyaide HPC-X62, przeznaczony właśnie do tego modelu. Nic z tego niestety nie wyszło, dźwięk był jazgotliwy i plastikowy. K271 nie są mocarzami jeśli i chodzi o skraje pasma, jednak w tym przypadku objawiły się wszystkie ich problemy z nasyceniem i różnicowaniem, w innych połączeniach łatwiejsze do pominięcia w imię „wyższego dobra”. Niezbyt satysfakcjonująco zabrzmiało też połączenie z Beyerdynamikami DT770 Pro Limited Edition 32 Ω, jak również z HiFiMAN-ami HE-500. Pierwsze grały podobnie jak AKG, a HFM pokazywały zbyt mały, zbyt zdystansowany dźwięk, żeby je poważnie potraktować.
Przypadek słoweńskiego wzmacniacza pokazuje, jak bardzo trzeba uważać z formułowaniem opinii. Szybki odsłuch w salonie audio, bez dostępu do szerokiej gamy słuchawek, ale i odsłuch w domu, gdzie mamy zwykle jedna, góra dwie pary, mogłyby się skończyć źle – odesłaniem urządzenia do producenta. To właśnie w tym przypadku widzę niemal „konieczność” istnienia pism audio, doradzających melomanom, wskazującym kierunek poszukiwań. Ocena byłaby w tym przypadku celem drugorzędnym. Jeśli bowiem większość salonów audio zniknie, będziemy musieli wówczas zawierzyć producentowi i/lub opiniom na forach, a to często dokładnie ci sami ludzie. Kupując w sprzedaży bezpośredniej, jeśli nam się dany produkt nie spodoba, możemy oczywiście go odesłać. Wymaga to jednak nakładu czasu, kosztów (wysyłka) i wciąż nie rozwiązuje podstawowej sprawy: zostajemy bez urządzenia. Redaktorzy audio pełnią więc coraz częściej rolę „selektorów”, leżącą wcześniej w gestii dystrybutora oraz salonu audio. Tym większa spoczywa na nas odpowiedzialność.
Z uwagą podszedłem więc do tego testu, podobnie jak do wszystkich pozostałych; nie załamując się po pierwszych próbach dążyłem temat i udało mi się dojść do fajnych zestawień i ciekawych wniosków.
Po selekcji do odsłuchu pozostały mi trzy modele słuchawek: HiFiMAN HE-300, AKG K701 oraz Beyerdynamic DT-990 Pro, w starej wersji 600 Ω. Podałem ich kolejność pod kątem ich stażu – od najmłodszych do najstarszych, a więc pod kątem dostępności, choć w mojej prywatnej ocenie, biorąc pod uwagę ich współpracę z Perfidusem, hierarchia wygląda dokładnie odwrotnie: najlepiej słuchało mi się z DT-990 Pro, następnie z K701 i wreszcie HE-300. Ale cała trójka brzmiała fajnie, dobrze się zgrała z brzmieniem wzmacniacza i z każdym z tych modeli mógłbym w tym zestawieniu żyć, żeby nie było wątpliwości. Ostatecznie jednak tak się to poukładało.
|
Znalezienie punktu odniesienia, z którym można by dany produkt porównać, to połowa sukcesu. Takie porównanie tłumaczy wiele rzeczy, których w teście nie da się do końca poruszyć, czy to ze względu na brak czasu, czy przez ograniczone słownictwo. W tym przypadku bez cienia wątpliwości wskazałbym na polski wzmacniacz Ear Stream Pearl jako na taką właśnie „pokrewną duszę” (czytaj TUTAJ).
Brzmienie, które z Perfidusem w torze otrzymamy będzie bazowało na bardzo dobrej rozdzielczości i selektywności, szybkości i wysokiej dynamice. Szczególnie ta ostatnia cecha jest zaskakująca, bo ostatecznie nie wydaje się, aby urządzenie miało jakiś ogromny zapas mocy. I to właśnie dzięki/przez niej/nią niedopasowanie ze słuchawkami było tak irytujące. Kiedy bowiem słuchałem fortepianu solo, z wiekowego już nagrania Waltera Giesekinga, kiedy sygnał był wyższy na wierzch momentalnie wychodziły górne rejestry fortepianu. Wzmacniacz doskonale pokazywał bowiem różnice w uderzeniu, różnicował barwę poszczególnych detali. Efekt ten był wyraźny nie tylko z fortepianem, gdzie wyższych harmonicznych jest mnóstwo, ale i ze starymi nagraniami w rodzaju Music For Pracing Warne Marsh Quartet. Płyta oryginalnie wydana przez Mode, cudownie odrestaurowana, z płyty LP, przez japoński Muzak, ma bardzo ograniczone pasmo przenoszenia, niemal bez góry. Perfidus zagrał ją niezwykle uważnie, świetnie pokazując, przede wszystkim ze słuchawkami HiFiMAN-a w czym są z nią problemy, ale przede wszystkim oddał muzykę dość ciepła, ale nie spowolniona, z mocno zaznaczonym niskim środkiem, ale bez utopienia wszystkiego w miodzie. Z ciepłym wzmacniaczem dynamika zostałaby lekko uśredniona, zaś słoweńskie urządzenie ją nawet podkreśliło.
Balans tonalny można określić jako rozświetlony, z mocną podstawą basową. To ostatnie wyjątkowo dobrze było słychać z HE-300 i to z nimi brzmienie było najbardziej nowoczesne, „modern”, w tym sensie, że z szeroko rozciągniętym pasmem, znakomitą dynamiką i lekko przytępioną wyższą średnicą, powyżej jakiś 900 Hz – 1 kHz. Z przyjemnością można było w tej konfiguracji słuchać nagrań Depeche Mode z boxu z singlami No. 3, gęstych, mięsistych dźwięków z płyty Random Trip, pięknego, niskiego głosu Allana Taylora z krążka Old Friends – New Roads. Dźwięk był głęboki, ale zarazem otwarty i szybki. Ta ostatnia cecha powtarza się, jak pewnie państwo zauważyli, w niemal każdym akapicie. I to ona napędza ten przekaz. Może nawet i popycha selektywność o krok dalej, daje tak dobre różnicowanie blach, dzięki czemu nagrania w rodzaju Anabasis Dead Can Dance i Thick As A Brick z najnowszej wersji tej płyty oddychają, płyną, instrumenty mają właściwe otoczenie akustyczne, bardzo ładną strukturę.
Selektywność urządzenia stoi na wysokim poziomie, usłyszymy więc szeroko rozłożone źródła dźwiękowe, także głęboko w scenę. Wolumen dźwięku nie będzie tak duży, jak z high-endowych wzmacniaczy, ale to przy tej cenie normalne. Zaskakujące będą szczegóły, wcześniej słabo słyszalne, które zostaną podane nie osobno, a razem z główną „masą”. Usłyszymy zarówno to, co na pierwszym planie, jak i to, co poza nim, daleko z tyłu. Przekaz będzie czysty, wyraźny, z lekką tendencją do świeżości – czyli dokładnie tak, jak opisał go sam producent.
Ze słuchawkami Beyerdynamica i AKG dźwięk będzie bardziej kremowy, ze słabiej zaznaczanymi skrajami pasma. Mnie to odpowiadało nieco bardziej, ponieważ wyżej cenię sobie spójność i głębię, które w takim zestawieniu były nieco lepsze. O tym, który konkretny model ostatecznie wybrać, zadecydować muszą państwa własne preferencje – mam nadzieję, że udało mi się was jakoś nakierować.
Podsumowanie
Jedną z ciekawszych informacji, jakie można uzyskać od producentów urządzeń audio jest ta, z jakimi innymi urządzeniami/ kolumnami/ akcesoriami odsłuchują prototypy, z czym ustalają ostateczny dźwięk swoich produktów. Niezależnie bowiem od zamysłu, a takim jest zwykle przygotowanie możliwie najbardziej wszechstronnego produktu, zdolnego współpracować z szeroką gamą innych urządzeń i tak w końcu trzeba tego posłuchać z czymś konkretnym. Najłatwiej takie informacje uzyskać od niewielkich producentów, ponieważ dla nich jest normalne, że z czymś ich produkt „zagra” lepiej, a z czymś gorzej; nie myślą wyłącznie kategoriami zysków i strat w kontekście swojego konta, a zysków i strat potencjalnego klienta. Słowem – myślą też o nas.
Blaž Erzetič jest jednym z takich właśnie ludzi. Zapytany o stosowane przez siebie słuchawki, od razu mi odpisał, że są to: Grado SR325, Beyerdynamic DT770 Pro, Sehhneiser HD600, Sehhneiser HD280 Pro i mniejsze modele: AKG K450, AKG K44, Koss K/6X plus.
Zanim otrzymałem jego maila w tej sprawie, skłonny byłem przypuszczać, że najlepiej z Perfidusem zagrają słuchawki o wysokiej impedancji – punkt odniesienia ustaliły HD800 Sennheisera (300 Ω), a zbliżyły się do niego: Beyerdynamic DT990 Pro (900 Ω), AKG K701 (71 Ω) oraz, jako wyjątek, HiFiMAN HE-300 (50 Ω). AKG mają dość ciepły, kremowy dźwięk, co mogło pozytywnie wpłynąć na system jako taki, a HE-300 mają wysoką skuteczność, co też mogło być plusem.
Większość ze słuchawek podanych przez Blaza ma raczej niską impedancję, co sugeruje, że chodzi o coś więcej. Zapewne o kombinację impedancji, skuteczności i pasma przenoszenia. A chciałem być taki oryginalny – ostatecznie i tak wracamy do podstaw… To, że wzmacniacz z jakimiś słuchawkami „gra”, a z innymi nie, to przecież wyłącznie problem dopasowania jego wyjścia do konkretnego obciążenia. W przypadku wzmacniacza Perfidus będziemy w stanie ustawić niezwykle satysfakcjonujący, sensownie wyceniony system. Każdy z wymienionych przeze mnie modeli będzie strzałem w dziesiątkę. Warto też pomyśleć o raczej ciepłym źródle.
W specyfikacji technicznej, dostępnej na stronie internetowej producenta, czytamy: „charakter: jasny i szybki”. Wie człowiek co mówi. Przygotował niedrogi, ładnie wykonany wzmacniacz, który da wiele radości swoim użytkownikom.
METODOLOGIA ODSŁUCHU
Wzmacniacz testowany był w teście A/B, ze znanymi A i B, przy użyciu sampli muzycznych o długości 2 minut. Odsłuchiwane były także całe albumy. Punktem odniesienia były wzmacniacz Leben CS-300XS [Custom Edition] i wyjście słuchawkowe wzmacniacza Arcam FMJ A19. Do testu, oprócz referencyjnego odtwarzacza CD wykorzystałem także przetwornik D/A Arcam rDAC kw z bateryjnym zasilaczem Bakoon SATRI BPS-02 oraz odtwarzacz CD Restek Epos.
Wzmacniacz ma dwa słabe punkty – kabel zasilający oraz nóżki. Na to pierwsze nie mogłem nic zaradzić, jednak drugie było w mojej „mocy” :) Wzmacniacz stał na kwarcach Acoustic Revive RIQ-5010, przedzielonych podkładkami fo.Q G-53FS, a całość na platformie antywibracyjnej Acoustic Revive TB-38. Na górnej ściance wzmacniacza położyłem kolejne dwa kwarce – przecież niczemu to nie szkodziło, a ja się lepiej czułem… Tym bardziej, że słyszałem na Audio Show 2012, co akcesoria pana Kena Ishiguro, który osobiście przygotował wówczas pokoje z aktywnymi kolumnami Dynaudio Xeo i drugi z elektroniką Octave, potrafią zrobić – dość powiedzieć, że z „wierzącego” zmieniłem się w „wyznawcę’.
BUDOWA
Wzmacniacze słuchawkowe, jako podgrupa urządzeń audio, mają dość charakterystyczną budowę. Szczególnie jeśli mówimy o wzmacniaczach z podstawowych przedziałów cenowych. Najmniejsze z nich są naprawdę malutkie i mieszczą się w dłoni. Większe mają bryłę podobną do Perfidusa.
To wzmacniacz słuchawkowy, półprzewodnikowy, z wyjściem pracującym w klasie A. Obudowa ma podłużny kształt, z niewielką ścianką przednią, na której umieszczono gałkę siły głosu, wyjście słuchawkowe oraz, świetnie wkomponowaną w nazwę, gdzie jest kropką nad ‘i’, maleńką, czerwoną diodę LED. Wyłącznik sieciowy, mały hebelek, jest na tylnej ściance, tuż obok kabla sieciowego. Kabel to jedyna kiepska wiadomość – jest nieodłączany i wygląda, jak wzięty wprost z lampki nocnej. Obok jest pojedyncza para, sensownie wyglądających gniazd RCA – to analogowe wejście. Nie wspominałem o tym jeszcze, ale przednia ścianka wygląda bardzo ładnie – to płytka z akrylu, z naniesionymi na niej, od tyłu, napisami (patrz – White Bird Virtis-01). Liternictwo jest dobrane tak, aby całość wyglądała nowocześnie, ale i profesjonalnie. Wokół gniazda słuchawkowego i na górnej ściance znajdziemy charakterystyczne logo – kółko z różkami, takimi jak u diabełka…
Urządzenie wstawiono do sztywnej, aluminiowej obudowy. Tego typu profile są ogólnie dostępne – wystarczy dokręcić front i tył, wsunąć w jedną ze szczelin płytki – i gotowe: niedrogie i dobre. Widziałem to w wielu, często drogich urządzeniach. Perfidus stoi na czterech nakrętkach z główkami, używanymi do maskowania śrub.
Układ elektroniczny zmontowano na pojedynczej płytce drukowanej, zajmującej całe wnętrze wzmacniacza. Podzielono ją na dwie, nierównej wielkości części. Blisko tylnej ścianki jest komora z zasilaczem – to niewielki transformator toroidalny i cztery kondensatory Rubycona. Elementem oddzielającym zasilacz od układów wzmacniających jest gruba płytka z aluminium, do której dokręcono scalone stabilizatory napięcia.
Z wejść sygnał biegnie dość długimi kabelkami ekranowanymi na przód urządzenia, gdzie wpina się je do płytki, tuż przy dużym, ładnym potencjometrze Alpsa. Zanim do niego trafią przechodzą jeszcze przez duże, ładne kondensatory Wima. Obok widać układ scalony TL072. To serwo, utrzymujące na wyjściu napięcie DC 0 V. Blaž Erzetič mówi, że wzmacniacze pracujące w klasie A, po rozgrzaniu się, mają tendencję do wzrostu stałego napięcia na wyjściu, co może być dla słuchawek niebezpieczne. Serwo wykrywa napięcie DC i je eliminuje.
Wzmocnienie jest naprawdę ciekawe. Na wejściu mamy układ scalony OPA627 Burr Browna w montażu powierzchniowym, nalutowany na maleńką płyteczkę z pinami, wpinanymi do klasycznej podstawki. Drugi stopień jest tranzystorowy – to, pracujący w push-pullu, w klasie A stopień prądowy. Wykorzystano w nim tranzystory bipolarne BD139+BD140 ST Microelectronics. Jak pisał pan Blaž, nie jest to typowy stopień wzmacniający, a bufor prądowy, czyli układ o wzmocnieniu równym 1, dostarczający tylko prąd. Całe napięcie dostarczane jest przez wcześniejszy stopień. Tranzystory przykręcone są do dwóch bocznych ścianek, pogrubionych w tym miejscu o aluminiowe płytki. Elementy bierne wyglądają bardzo ładnie – to precyzyjne oporniki i kondensatory polipropylenowe. Jeśli elektrolity, to Elna, Gniazdo wyjściowe nie jest złocone.
To niedrogie urządzenie, a mimo to znajdziemy w nim wiele ładnych, wybranych elementów – kondensatory, oporniki, potencjometr, zasilacz, obudowę. Problemem, przynajmniej dla mnie, jest nieodłączany kabel sieciowy i długie interkonekty, biegnące tuż przy transformatorze. Reszta – bardzo fajna.
Specyfikacja techniczna (wg producenta)
Impedancja obciążenia: 8-600 Ω
Pasmo przenoszenia: 4 Hz - 40 kHz (-1 dB )
Pobór mocy: 15 W
Wymiary (W x H x D): 110 mm x 64 mm x 280 mm
Waga: 1325 g
Charakter: jasny i szybki
|