Data publikacji: 1. października 2012, No. 102
|
|
ZZ ludźmi z Human Audio nie jest łatwo się skontaktować. Choć z propozycją testu tej pary, tj. odtwarzacza CD z wejściem cyfrowym oraz konwertera cyfrowo-cyfrowego USB-S/PDIF, wyszła z ich strony, to potem nie mogłem się do nich dobić, żeby omówić szczegóły testu (przesyłka, terminy itp.). System przyszedł do mnie bez żadnych papierów, tj. bez instrukcji itp., a na stronie firmowej też ich nie ma. Dlatego też w tej mierze, w pierwszym okresie, korzystałem z opisu Srajana Ebaena w "6moons.com", mającego najwyraźniej więcej szczęścia ode mnie - Srajan cytuje u siebie fragmenty maili od naszych (czytaj: polskich) bratanków z Węgier (patrz TUTAJ), które okazały się dla mnie pomocne.
No tak, nie mogłem się oprzeć, żeby się nie powołać na związki Polski i Węgier - kilka dni wcześniej w telewizyjnych wiadomościach wypatrzyłem, że w polskim Namysłowie stanął pomnik Batorego, podarowany przez partnerskie miasto z Węgier - Kisköre (czytaj TUTAJ), a dzień wcześniej byłem na cotygodniowym spacerze z córką w krakowskiej Katedrze, gdzie Batory spoczął i gdzie znajduje się jego nagrobek (czytaj TUTAJ). Tak - o ile drogie Tokaje są dla mnie czymś więcej niż tylko winem, o ile temat Węgier powraca w Polsce dość często, o tyle z porozumieniem się z ludźmi z Human Audio miałem problemy.
Ale składam to na karb zapracowania. Wiem, jak z brakiem czasu zmaga się Jarek Waszczyszyn, właściciel Ancient Audio, i jak trudno mu się gdziekolwiek wyrwać, porozmawiać - pomimo że mieszkamy w tym samym mieście, jakieś pół godziny jazdy autobusem od siebie. Tak więc - rozumiem to.
Tym łatwiej mi o tym zapomnieć, że po jakimś czasie wszystko się "odetkało" i przedstawiciel firmy, Krisztian Neukum był bardzo pomocny zarówno jeśli chodzi o informacje dotyczące konstrukcji urządzeń, jak i ich "background".
Jarka i Ancient Audio przywołałem nie bez powodu - zaraz obok naszego węgierskiego króla (choć w Polsce jego węgierskie korzenie są równie ważne, jak to, że był tak dobrym POLSKIM królem) łącznikiem między naszymi narodami, po - z kolei - "szklance" i "szabli" - jest pomysł na odtwarzacz Compact Disc, jaki mieli i Jarek, i ludzie z Human Audio. To top-loader, co nie jest dziwne, ale z płytą całkowicie na wierzchu.
Koncept, co wiemy, wyszedł niemal równocześnie (o ile wiem - jeśli nie, to proszę mnie poprawić) od polskiego Ancient Audio i japońskiego 47 Labs pana Kimury. Podchwycony potem przez kilku innych producentów, stał się obecnie powszechną własnością. Z czego skorzystali ludzie z Human Audio.
Jak można się dowiedzieć z testu Srajana, firma powstała gdzieś w roku 2010 - pan Neukum (podpisujący się w mailach "Chris") pisał do niego, że firma powstała "niedawno", a test ukazał się w styczniu 2011 roku (chodziło o odtwarzacz Libretto). Materiały firmowe dosłane później do mnie doprecyzowały, że premierę firma miała podczas wystawy Home Cinema & HiFi Show w WestEnd Hilton Hotel w Budapeszcie w 2010 roku.
Już wówczas, zaraz na początku zaoferowała przemyślane od A do Z produkty, w których najważniejszym celem było maksymalne oczyszczenie sygnału z wszelkich zakłóceń pochodzących od napięcia zasilającego. Po wielu próbach stanęło na tym, że napięcie sieciowe z konwencjonalnej instalacji domowej trzeba całkowicie odłączyć od urządzeń. A nic się do tego celu nie nadaje lepiej niż akumulator. Pan Krisztian Neukum, szef sprzedaży Human Audio, w mailu do mnie tłumaczył to w ten sposób:
"W czasie naszych poszukiwań nie mogliśmy znaleźć rozwiązania, które równałoby się czystemu zasilaniu bateryjnemu. Stąd dalsze przemyślenia i badania, a w efekcie tego - zasilanie bateryjne będące częścią naszych urządzeń."
I dalej:
"Libretto HD ma osobne baterie dla sekcji cyfrowej i analogowej, zasilanych bez żadnego konwertera DC/DC podnoszącego napięcie. Niewielki zasilacz dla akumulatorów jest nie w urządzeniu, a na zewnątrz. Dlatego też napięcie zasilające nigdy nie jest w pobliżu odtwarzacza. I nawet napięcie do ładowania jest włączane tylko wtedy, kiedy odtwarzacz jest wyłączony (nie działa). Jeśli akumulatory są w pełni naładowane, Libretto HD może pracować bez ładowania około 24 godzin."
A już niedługo:
"Niedługo planujemy wprowadzenie do sprzedaży opcjonalnej, zasilanej promieniami słonecznymi, solarnej ładowarki, która pozwoli nam całkowicie odciąć się od systemów zasilania w domu."
To ostatnie jest szczególnie interesujące - obok ultra-czystego zasilania jest bowiem wyrazem nowoczesnego myślenia firmy Human Audio o środowisku: wielokrotnie podkreśla się w jej materiałach firmowych, a i Krisztian Neukum w mailach kilka razy się do tego odnosił, że ochrona środowiska jest jednym z ważniejszych celów przy budowie ich urządzeń. Zasilanie energią słoneczną to jedno, a drugie to materiał stosowany na obudowy podstawowych urządzeń - odtwarzaczy CD i wzmacniacza (z zasilaczami). Obudowy Human Audio wykonuje bowiem z bambusa, niesamowicie szybko rosnącej trawy (bo to trawa, nie drzewo), którą można odtwarzać w szalonym wręcz tempie.
Ale, jak to w poukładanych projektach, nie tylko o jedną sprawę w tym chodzi. Myślę, że równie ważne dla ludzi z HA było to, że bambus fantastycznie wygląda - a dzięki temu genialnie wyglądają i urządzenia, w których jest zastosowany. Libretto HD na zdjęciach, zanim go zobaczyłem, prezentował się bardzo fajnie. Dopiero jednak, kiedy go wyciągnąłem z sensownie przygotowanej skrzynki, kiedy postawiłem na półce, dotarło do mnie, jaki jest estetyczny, przemyślany, ile energii (nomen omen - ale to energia odnawialna, energia witalna człowieka...) włożono w projekt plastyczny testowanych urządzeń. Bo i tego elementu nie pozostawiono przypadkowi. Za wygląd odpowiedzialny był bowiem pan András Göde, szef firmy Kroki, zajmującej się designem.
Sama firma jest niewielka, w jej skład wchodzą:
András Göde: wygląd zewnętrzny
Attila Juhász: testy, doradztwo
Peter Büdszenti: badania, testy, prototypy
Krisztian Neukum: sprzedaż, produkcja, kontrola jakości
Oprócz odtwarzacza do testu przyjechał konwerter cyfrowo-cyfrowy USB-S/PDIF Tabla. To małe, zasilane akumulatorowo, przez kabel USB, pudełeczko, w którym wykorzystano moduł firmy M2Tech (testowaliśmy jej system tego typu TUTAJ), a więc na kości XMOS. Przyjmuje ona częstotliwości próbkowania od 44,1 kHz do 192 kHz i pracuje w trybie asynchronicznym, taktując sygnał niezależnie od taktowania komputera.
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)
Płyty CD i SACD
- Ash Ra Tempel, Ash Ra Tempel, MG Art/Belle, 101780, SHM-CD (1971/2010).
- Assemblage 23, Bruise. Limited Edition, Accession Records, A 128, 2 x CD (2012).
- Carol Sloane, Little Girl Blue, Sinatra Society of Japan, XQAM-1036, HQCD (2010).
- Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, Special Edition Hardbound Box Set, CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012).
- Depeche Mode, Enjoy The Music....04, Mute, XLCDBONG34, maxi-SP (2004).
- Depeche Mode, John The Revelator, Mute, LCDBONG38, maxi-SP (2006).
- Hilary Hann, Bach - Concertos, dyr. Jeffrey Kahane, Los Angeles Chamber Orchestra, Deutsche Grammophon, Universal Music LLC [Japan], UCCG-50058, SHM-CD (2003/2011).
- Hilary Hann, Hilary Hann Plays Bach, Sony Classical, SK 62793, Super Bit Mapping, 2 x CD (1997).
- J. S. Bach, Sonatas & Partitas, wiol. Henryk Szeryng, Sony Classical/Sony Music Japan, SICC 840-1, 2 x CD (1965/2007).
- Jean-Michel Jarre, Magnetic Fields, Dreyfus Disques/Epic, EPC 488138 2, CD (1981/1997).
- Monserrat Figueras, La Voix De L'Emotion, AliaVox, AVSA9889A+B, 2 x SACD/CD (2012).
- Simone Kermes, Viva!, Archiv Production, 477 9843, CD (2007-2008).
- Tadeusz Woźniak, Tadeusz Woźniak, MUZA Polskie Nagrania/Polskie Nagrania, PNCD 1289, CD (1974/2010).
- Ultravox, Vienna, Chrysalis/EMI, 23436527, Remastered Definitive Edition, 2 x CD (1981/2008).
- Vangelis, Spiral, RCA/BMG Japan, 176 63561, K2, SHM-CD (1977/2008).
- Yo-Yo MA & Bobby McFerrin, Hush, Sony Music/Sony Music Hong Kong Ltd., 543282, No. 0441, K2HD Mastering, CD (1992/2012).
Pliki
- Assemblage 23, Rain Falls Down WAV 16/44,1 [z:] Bruise, Accession Records, A 128, Limited Edition, 2 x CD (2012).
- Audiofeels, Sounds of Silence, WAV 16/44,1 [z:] Audiofeels, Uncovered, Penguin Records, 5865033, CD.
- Bob Dylan, Blowin' in the Wind, WAV 16/44,1 [z:] Bob Dylan, The Freewheelin', Columbia/Mobile Fidelity, UDSACD 2081, SACD/CD (2012).
- David Sylvian, World Citizen (I Won't Be Disappointed) + Angels, WAV 16/44,1 [z:] David Sylvian, Sleepwalkers, P-Vine Records, PVCP-8790, CD.
- Dead Can Dance, Anabasis, WAV 24/44,1 kHz [z:] Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, Special Edition Hardbound Box Set, CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012).
- Kankawa, Dear Myself, 24/192 WAV [z:] Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, Ultimate Master Vinyl, 24/192 WAV; recenzja TUTAJ.
- Keith Jarrett, January 24 1975. Part I, WAV 24/96 [z:] Keith Jarrett, Köln Concert, WAV 24/96, HDTracks..
- Me Myself And I, Elytom Encon, WAV 16/44,1 [z:] Me Myself And I, Do Not Cover, Creative Music, 005, CD (2011).
- Pieter Nooten & Michael Brook, Searching, WAV 16/44,1 [z:] Pieter Nooten & Michael Brook, Sleeps With The Fishes, 4AD, GAD 710 CD.
- Sonny Rollins Tenor Madness, WAV 24/96 [z:] Sonny Rollins, Tenor Madness, WAV 24/96, HDTracks.
- Stan Getz & Joao Gilberto, Corcovado (Quiet Nights Of Quiet Stars), WAV 24/96 [z:] Stan Getz & Joao Gilberto, Getz/Gilberto, WAV 24/96, HDTracks.
- The Alan Parsons Project, Sirius + Eye In The Sky, WAV 24/192 [z:] The Alan Parsons Project, Eye In The Sky, DVD-A.
Japońskie wersje płyt dostępne na
Libretto HD jako odtwarzacz Compact Disc
Odsłuchując węgierski odtwarzacz w towarzystwie Lektora AIR V-edition Ancient Audio (czytaj TUTAJ) dało mi dobry wgląd w to, jak i co się w Libretto HD dzieje. Ale dopiero krzyżowe porównanie z Marantzem SA-11S3, a więc odtwarzaczem w podobnej cenie, niezwykle udanym urządzeniem z "dakiem" na pokładzie, z wejściem asynchronicznym USB, bazującym na najnowszej kości Tenora (24/192) pozwoliło mi jakoś ten dźwięk "ustawić" w mojej osobistej hierarchii.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że to bardzo zbliżony charakter grania, co mojego Lektora. Bardzo ładne faktury głosów, duża scena dźwiękowa, świetnie pokazywane różnice w barwie. Libretto HD ma jednak gładszą średnicę niż polski odtwarzacz, bardziej "ciągnącą się", w pewnym sensie "cieplejszą". Nie jest przy tym tak ciepła, jak np. głosy grane przez inny polski odtwarzacz, bazujący na lampach i DAC-u Philipsa TDA1541 odtwarzacz Nirvana firmy Dubiel Accoustic (czytaj TUTAJ). Nirvana jest jednoznacznie ciepła, bez cudzysłowie. Tam podkreślenie części pasma wynika zarówno z wybranego przetwornika D/A i pominięciu oversamplingu, jak również z konkretnych lamp zastosowanych na wyjściu. I z lampowego zasilacza. Tutaj to jednoznacznie wynik zastosowania bateryjnego zasilacza i transformatorów na wyjściu. Jestem pewien obydwu tych rzeczy, chociaż to właśnie sposób zasilania wpłynął chyba na jego dźwięk najbardziej.
Ale też nie jest to "ciepło" klasyczne, wynikające z podbarwienia. Bo ostatecznie podkreślenie jakiegoś zakresu pasma jest podbarwieniem, niezależnie od tego, czy taki zabieg nam odpowiada czy nie. W odtwarzaczu Libretto HD to pochodna znacznie mniejszych zniekształceń, a nie zabiegów na liniowości pasma przenoszenia. Znam to z innych, wysokiej klasy urządzeń i scenariusz jest zawsze ten sam: zmniejszmy zniekształcenia do naprawdę niskiego poziomu, postarajmy się, aby te, które zostały były parzyste i otrzymamy coś takiego, jak w testowanym odtwarzaczu. To naprawdę świetny scenariusz! I tak trudny do zrealizowania - łatwo się mówi "zmniejsz zniekształcenia", szczególnie jeśli - jak w Libretto HD - analogowy stopień wyjściowy nie jest objęty ujemnym sprzężeniem zwrotnym.
Wyraźnie jednak słychać, że można to zrobić "czyszcząc" zasilanie. Wiem o tym nie tylko stąd, że słyszałem odtwarzacze Ancient Audio zasilane w różny sposób, ale także stąd, że mam świadomość ogromnego wpływu kabli sieciowych i listew na dźwięk. Te pierwsze w przypadku Libretto HD nie mają większego znaczenia, bo urządzenie zasilane jest z bateryjnego zasilacza, przez zewnętrzną ładowarkę.
I trzeba to powiedzieć: zasilanie bateryjne (czy akumulatorowe - wiadomo, co mam na myśli) odciska swoje piętno na dźwięku zasilanego w ten sposób urządzenia. Bez dwóch zdań. Można to schrzanić, często się to zdarza, bo zasilanie bateryjne też ma swoje ograniczenia i idiosynkrazje, które trudno wytłumaczyć (np. różnice w dźwięku przy zastosowaniu ogniw o różnej konstrukcji), ale to może być coś wyjątkowego. Wszystkiego zapewne mieć nie można, jednak da się doszlifować pewne aspekty dźwięku tak, że potem tylko umrzeć (ze szczęścia)...
W Libretto HD chodzi o, już przywołaną, gładkość i "ciągliwość" środka pasma. Zakres ten jest obłędny i odsłuch płyt z repertuarem skrzypcowym, chociażby Hilary Hann z Partitami Bacha, czy jej pięknej, wydanej przez Deutsche Grammophone, płyty Bach - Concertos był głęboko satysfakcjonujący. Dźwięk był duży, miał rozmach i lekko podkreśloną średnicę.
Ale to nie jest jednoznacznie "taki" czy "taki" dźwięk. Jest na tyle skomplikowany wewnętrznie, na tyle wielowątkowy, że nie da się go opisać w krótkich słowach, nie da się wszystkiego sprowadzić do kilku określeń.
Akcent tonalny położony jest nieco wyżej niż w Lektorze AIR V-edition, ale niżej niż w Marantzu SA-11S3. Pasmo wydaje sie mniej rozciągnięte w obydwu stronach niż w Lektorze, szczególnie od dołu.
To ostatnie wymaga kilku słów wyjaśnienia. Węgierski odtwarzacz nie jest "lekki", jego brzmienie nie jest suche - to ostatnie, co można by o nim powiedzieć. W porównaniu z większością odtwarzaczy cyfrowych będzie się wydawał wręcz lepiej wypełniony (na pewno w porównaniu z Marantzem). Po prostu polski Ancient jest w tym zakresie wybitny i jedynie odtwarzacz SACD Soulution 745 (czytaj TUTAJ) potrafił coś podobnego. Libretto HD gra mocno, jest pełny, niski, ale da się to zrobić jeszcze lepiej. Nie chodzi przy tym o zwykłe "zejście", o "masę", bo to wszystko w testowanym odtwarzaczu jest jak trzeba. Rzecz raczej w wysyceniu tego zakresu i jego różnicowaniu.
Podam przykład. Testy prowadzę w swoim mieszkaniu, w niewielkim bloku. Blok znajduje się w ultra-cichej części krakowskiego Borku Fałęckiego, mam niewielu sąsiadów, a większość z nich w ciągu dnia jest w pracy (spłacając kredyty zaciągnęte na swoje mieszkania:). Nie martwię sie więc o to, że komuś przeszkadzam głośnym graniem. Wyjątkiem jest mój szanowny, mieszkający pode mną, sąsiad, pan Adam Ziemianin. Granie czegoś z mocniejszym basem jest dla mnie trochę stresujące, bo a nuż mieszam coś w nowej Makatce? A nuż wybijam z rytmu autora tekstów piosenek Starego Dobrego Małżeństwa (Adam Ziemianin jest nadwornym poetą/tekściarzem tego zespołu)? A ja nic o tym nie wiem... Pan Adam zawsze się miło do mnie uśmiecha, nigdy nawet słowem nie dał mi do zrozumienia, że zrujnowałem jakiś jego rym, że rytm jest przeze mnie nie ten, co trzeba, ale...
|
Szczególnie mocno spinam się grając nową płytę Dead Can Dance Anastasis, z naciskiem na utwór nr 2 pt. Anabasis z potężnym, niezwykle długo wybrzmiewającym bębnem (kotłem?). Lektor pokazuje ów bęben bardzo mocno, nisko, z nasyconą barwą. Nie przedłuża go, ale też nie skraca, wszystko wybrzmiewa na tyle długo, żeby stanowić coś w rodzaju "szkieletu" dla całego utworu. Z kolei Libretto HD gra go mocno, instrument jest wypełniony, ale szybciej gaśnie i nie ma w jego brzmieniu tylu detali, alikwotów, co z Lektorem. Różnica nie jest może bardzo duża, taki Marantz, a i większość innych odtwarzaczy CD pokazuje to jeszcze płycej i w bardziej uproszczony sposób, różnica jednak jest. Z polskim odtwarzaczem byłem pewien, że Adam Ziemianin poważnie zastanawia się nad wyprowadzką, podczas kiedy węgierski mógł go co najwyżej skierować w kierunku barku z alkoholami...
Chciałbym jednak wrócić do tego, co jest w tym odtwarzaczu najważniejsze - do gęstego, czystego środka. Jego balans jest ustawiony nieco wyżej niż w Lektorze - już chyba o tym mówiłem. Pomimo to, kiedy puszczamy na Libretto HD niewielkie składy jazzowe, klasykę - też najlepiej coś kameralnego - folk itp., to wydaje się, że środek jest niesamowicie ciepły i głęboki. Rozkładając to na czynniki pierwsze wrócimy do tego, co przed chwilą napisałem, dojdzie do tego także nieco słabsza selektywność i mniejszy oddech, mniejsze TAM, jednak masywność prezentacji, w jakiś paradoksalny sposób wynika z połączenia tego wszystkiego, jakby rozdzielczość, która na środku jest tu fantastyczna, wypychała wszystko nieco w kierunku słuchacza, jakby objawiała się lepszą PREZENCJĄ każdego dźwięku, planu dźwiękowego itp.
A skoro już przy tym jesteśmy - scena dźwiękowa węgierskiego odtwarzacza jest bardzo ładna. Pierwszy plan jest dość blisko nas, nie atakuje, ale zaznacza swoją obecność tu i teraz. Dalsze plany są nieco podciągnięte do przodu, nie ma takiego "odejścia" jak z dobrym analogiem, czy najlepszą cyfrą, ale jest naprawdę dobrze. A to dlatego, że intensywność tego grania odciąga nieco uwagę od tego, co napisałem powyżej.
Libretto HD jako DAC + Tabla
Nie wiem, czy pamiętają państwo, co napisał kiedyś przy okazji jakiegoś artykułu Srajan Ebaen - dla niego format CD jest skończony i jeśli odtwarzacz Compact Disc nie ma wejść cyfrowych, to Srajan odmawia testowania czegoś takiego. Dlatego też nie przetestował fantastycznego odtwarzacza Passeri singapurskiej firmy Loit (czytaj TUTAJ). Ponieważ jednak rozumie, że inni - jak ja - mogą mieć inne zdanie, opublikował u siebie, w "6moons.com" (czytaj TUTAJ) test, który wcześniej się ukazał w języku angielskim w "High Fidelity". Z Libretto HD nie miał takiego problemu.
Nazywanie urządzeń takich jak Libretto HD, czy także, wspominany wcześniej Marantz SA-11S3 'odtwarzaczami' jest już chyba anachronizmem. Sam nie wiedziałem, jak to się rozwinie i przez długi czas przyjąłem, że odtwarzacz CD czy SACD z wejściami cyfrowymi jest właśnie tym - 'odtwarzaczem z wejściami cyfrowymi'. Teraz widzę, że nie da się dłużej tego podejścia utrzymać, że czas je chyba zweryfikować. Dodanie wejść cyfrowych do odtwarzacza cyfrowego (dowolnego typu, bo dotyczy to też odtwarzaczy plików - patrz Cambridge Audio Stream Magic 6, który testowałem w "Audio") powoduje, że nie jest on już dłużej tylko 'odtwarzaczem', a staje się także (na równi) 'przetwornikiem D/A'. Przyjmuję więc, że producenci określający swoje urządzenia jako CD/DAC, albo SACD/DAC poprawnie je opisują.
Wciąż nie przyjmuję jednak do wiadomości określeń 'CD/SACD', bo są nielogiczne i bałamutne. Każdy odtwarzacz SACD jest także odtwarzaczem CD. A w klasyfikacji przyjmuje się, że określenie szersze, obejmujące węższe jest nadrzędnym. Nikt rozumny nie pisze przecież 'odtwarzacz Blu-ray/CD', prawda? Odtwarzanie płyt CD jest wpisane w format BD, podobnie jak w SACD.
Siadając więc przed Libretto HD siadamy więc tak naprawdę przed urządzeniem wielofunkcyjnym. Wprawdzie mamy do dyspozycji tylko jedno wejście cyfrowe, przez co mamy ograniczone pole działania, ale w większości systemach powinno to wystarczyć. Możemy tam podłączyć np. odtwarzacz plików, albo konwerter USB-S/PDIF i grać muzykę prosto z komputera. Dla tych, którzy chcą zrobić to ostatnie, firma przygotowała bardzo ciekawy konwerter Tabla, bazujący na układzie stosowanym w konwerterze M2Tech, wspomaganym własnym zasilaniem akumulatorowym (o systemie M2Tech czytaj TUTAJ). I właśnie taki system, czyli Libretto HD w roli DAC-a, plus Tabla, z firmowym kablem S/PDIF zakończonym wtykami BNC miałem do dyspozycji.
Po ściągnięciu i zainstalowaniu drivera (ze strony firmowej M2Tech) w okienku dialogowym komputera ukazuje sie informacja 'HiFace 1.0.3 Usb to Spdif (44.1 Khz - 192 Khz)', potwierdzająca proweniencję odbiornika USB. I już po kilku utworach dało się wskazać różnice między tą samą płytą graną z CD i jej wersją cyfrową - czy to FLAC czy WAV (w tym przypadku nie słyszałem większych różnic między kodekami).
Po pierwsze, pliki brzmiały w większy, bardziej namacalny sposób niż ich wersje "fizyczne". Brzmiały bardziej widowiskowo, źródła pozorne były większe i bliżej słuchacza. To może sie podobać, oj może! Jeśli dla kogoś dźwięk cyfry jest zachowawczy lub wręcz martwy, Tabla może mu pokazać jego inne oblicze - żywiołowe, dynamiczne i aktywne.
Co ciekawe, dotyczyło to głównie plików o jakości CD (mówię o parametrach plików, nie jakości nagrania, bo z tym jest różnie), a nie hi-res. Te drugie grane były z większą uwagą, były plastyczniejsze (paradoksalnie), miały lepszy oddech. Było im bliżej do tego, co znamy z winylu. Pliki CD miały podkreślony bas, który nie był do końca go kontrolowany. Wspomniane Anabasis Dead Can Dance, z owym bębnem było nieco zbyt duże, bęben nie miał wyraźnego momentu wygaszenia. Także wyższy środek był trochę mocniejszy niż z płyt CD. Ale to chyba właśnie te anomalnie powodowały, że to był tak żywiołowy, duży dźwięk. A przecież środek (poniżej 800 Hz) był jeszcze gładszy, jeszcze "cieplejszy" niż przy tych samych płytach granych z napędu Libretto HD. Tabla to fajny, ciekawy konwerter o wyraźnym charakterze brzmienia, przede wszystkim z plikami o jakości CD.
Podsumowanie
Odtwarzacz Libterro HD jest genialnie wykonany i ma fantastyczny projekt plastyczny. Te dwie rzeczy stawiają go znacząco wyżej w mojej hierarchii niż Lektora AIR V-edition, z którego korzystam na co dzień. To drobne rzeczy, jak bardziej intuicyjne ładowanie płyty, piękna forma itp. Jest też wejście cyfrowe, w odtwarzaczach Ancient Audio od dawna zapowiadane, a nigdy niezrealizowane. Problemem użytkowym, jak dla mnie, jest zbyt mały wyświetlacz i brak informacji o parametrach sygnału cyfrowego, nawet o tym, czy wejście zostało zsynchronizowane z napędem.
To niebywale gładki, wysycony dźwięk, który wydaje się ciepły, choć taki nie jest - jest na to za czysty, za dobrze ułożony. Barwa jest znakomita, choć ustawiona jest nieco wyżej niż w moim Lektorze. Także przestrzeń i różnicowanie, szczególnie basu i góry, są w polskim odtwarzaczu lepsze.
Kiedy obydwa te źródła stały przez dwa tygodnie obok siebie, obydwa na platformach Acoustic Revive RAF-48H, mając do wyboru słuchanie dla przyjemności, przez słuchawki, wybierałem zazwyczaj Libretto HD. Bo urządzenie to celnie apeluje do mojego poczucia estetyki. No i mogłem słuchać nagrań z komputera, bez konieczności podłączania zewnętrznego przetwornika D/A. Pomagała w tym Tabla, bardzo fajne urządzenie, o wyraźnie ukształtowanym dźwięku, który nie zainteresuje poszukiwaczy prawdy za wszelką cenę. Dźwięk Tabli jest modyfikowany w taki sposób, aby nic nie przypominało o komputerowym rodowodzie granych plików. Słuchając tego zestawienia późno w nocy nie dbałem jednak o to, ciesząc się pięknym, dużym dźwiękiem z plików, przede wszystkim hi-res.
Mimo to nie mogę nie wspomnieć o tym, że Lektor AIR V-edition gra nieco lepiej różnicowanym dźwiękiem, jego balans tonalny jest osadzony nieco niżej, a przez to lepiej się wpisuje w mój "duży" system z kolumnami. Scena dźwiękowa Lektora jest nie do pobicia i jedynie najlepsze gramofony robią coś podobnego. Jeślibym miał więc wybierać między tymi dwoma, miałbym problem.
Metodologia testu
Odtwarzacz Libretto HD porównywany był do odtwarzacza odniesienia, odtwarzacza CD Ancient Audio AIR V-edition, a także do odtwarzacza SACD Marantz SA-11S3. Osobnym punktem odniesienia były dwa gramofony - AMG Viella V12 oraz Pro-Ject Expression 10.
Odtwarzacz stał na platformie Acoustic Revive RAF-48H, takiej samej, jak odtwarzacz odniesienia. Półki stały na górnym blacie stolika Base IV Custom.
Test miał charakter porównania A/B ze znanymi A i B. Próbki muzyczne miały długość 2 min., odsłuchiwane były również całe płyty. Odtwarzacz połączony był z przedwzmacniaczem interkonektem RCA-RCA Acoustic Revive RCA-2.0PA.
BUDOWA
Libretto HD
Libretto HD to odtwarzacz Compact Disc typu top-loader, zasilany akumulatorowo, połączony z przetwornikiem D/A. Urządzenie podzielone jest na dwie części - "czystą" i "brudną". Inaczej jednak niż zwykle, w jednej znalazł się cały układ audio wraz z napędem, a w drugim zasilacz, tj. akumulatory, jak również wyświetlacz wraz z manipulatorami do sterowania napędem. Trzeba się do tego przyzwyczaić, ale bardzo szybko dochodzimy do wniosku, że to jedyne racjonalne rozwiązanie i że wszyscy inni się mylą. Human Audio nie jest jego pomysłodawcą, bo znacznie wcześniej widziałem to w przedwzmacniaczach firmy VTL. Obydwa moduły mają obudowy wykonane z bambusa - chciałoby się powiedzieć "drewniane", tyle że bambus jest trawą, nie drzewem.
Sekcja z napędem jest podobna do tego, co widzimy w urządzeniach 47 Labs i Ancient Audio - płyta nie jest niczym osłonięta. Żeby posłuchać muzyki wystarczy położyć płytę na osi silnika, nacisnąć przycisk wczytujący TOC (Table Of Contents) płyty (normalnie załatwia to mikroprzełącznik szuflady) i gotowe. O przycisku w moim Anciencie zdarza mi się zapomnieć, co jest nieco irytujące - odtwarzacz wyświetla bowiem informacje o ilości ścieżek i ich łącznym czasie, jak gdyby TOC został wczytany - a to info o poprzednio załadowanej płycie. W Libretto HD rozwiązano to w znacznie bardziej elegancki sposób. Odtwarzacz "widzi" bowiem, czy leży na nim płyta, czy została zdjęta. Jeśli zostanie zdjęta, zaświeca wówczas małą czerwoną diodę LED obok przyciska do wczytywania TOC-u i od razu widać, że trzeba go wcisnąć.
Podobnie jak w polskim odtwarzaczu, tak i tutaj oś silnika z "grzybkiem" na krążek dociskowy oraz optyka widoczne są przez wycięcia w metalowym elemencie, usztywniającym górę obudowy. W Lektorach jest ona jednak dość prosta, żeby nie powiedzieć - prymitywna. W Libretto wykonano ją dalece lepiej - to frez z aluminium, z wygrawerowanym logo modelu, sztywny i ładny. Krążek jest z aluminium. Nie muszę dodawać, że jest ładniejszy niż ten w Lektorze.
Z tyłu widać wysokiej klasy gniazda (Neutrika?) - wyjściowe, analogowe - XLR oraz RCA i wejściowe, cyfrowe BNC. Jest też wielopinowe, zakręcane, złocone gniazdo dla zewnętrznego zasilacza i kontrolera.
Napęd nie stoi na klasycznych nóżkach, a na platformie odsprzęgającej LIBRA węgierskiej firmy Audio Libra. To podstawa "sztywna", działająca na podobnej zasadzie, co stopy antywibracyjne Ceraball finite elemente i Ceramic Disc Franc Audio Accessories. Składa sie z trzech części. Pierwsza to szklana płyta z przyklejonymi do niej, na planie trójkąta, trzema wklęsłymi wycinkami sfery. W sferach kładzie się stalowe kulki i na całość nakłada się urządzenie, do którego od spodu podklejono szklane, cienkie płytki ze szkła.
jak mówię, to platforma "sztywna" - ludzie z Human Audio myślą dokładnie tak, jak inni, cenieni przeze mnie konstruktorzy. Do tych wymienionych dodałbym jeszcze Kena Ishiguro z Acoustic Revive - dla których tylko takie połączenie jest sensowne. Wedle tego podejścia, połączenia stratne (miękkie) mają za zadanie zakryć problemy, a nie je rozwiązać. Dodam, że - jak widać - takie podejście nie zna granic - mamy tu bowiem firmy z Japonii, Niemiec, Polski i Węgier.
W środku widać przede wszystkim napęd - to Philips CD-Pro2 LH połączony na sztywno, przez metalowe trzpienie, z dnem obudowy. Pod napędem jest duża płytka drukowana, a na niej, piętrowo, mniejsza. Obydwie zostały powleczone czarnym materiałem tłumiącym drgania, zakrywającym też detale dotyczące zastosowanych komponentów. Widać jedynie, że przetworniki D/A są dwa, po jednym na kanał, że konwersja I/U (bo to chyba o nią chodzi) ma miejsce w układach scalonych i że wzmocnienie i filtracja mają miejsce w tranzystorach typu J-FET. Sprzężenie z wyjściem zapewniają, rzadko w CD oglądane, transformatory, tutaj amerykańskiej firmy Jensen. Układ wyjściowy pracuje w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego. Uwagę zwracają paski bardzo miękkiego materiału, przyklejone w różnych punktach - na płytkach, elementach wzmacniających oraz wokół przekaźnika.
Zasilacz/sterowanie
Zasilacz ma obudowę bardzo podobną do odtwarzacza, z tym, że jest wyższy i znacznie cięższy. A to dlatego, że są w nim dwa, osobne, duże akumulatory - jeden dla sekcji cyfrowej i napędu, drugi dla analogowej. Umieszczono tam również wyświetlacz, manipulatory do sterowania napędem i odbiornik podczerwieni. Wyświetlacz jest mały, zielony, typu dot-matrix, o dwóch linijkach, jednej nad drugą. Po załadowaniu płyty na górnej pojawia się napis Libretto, a na dolnej łączny czas. Po naciśnięciu 'play" na górze mamy napis 'disc', a pod spodem czas utworu. Naprawdę przydałoby sie, żeby cyfry były większe! Dwa razy, na cały wyświetlacz! Może odpowiedzią byłby wyświetlacz OLED?
Obok mamy cztery hebelki, którymi sterujemy napędem i włączamy zasilanie. To naprawdę ciekawe rozwiązanie, jakże inne niż przyciski. Mnie się bardzo spodobało. Nie ma za to przycisku zmieniającego wejście - np. na cyfrowe. To zadanie przejął jeden z przycisków na pilocie, gdzie jest też przycisk wyłączający wyświetlacz. Pilot tez ma obudowę z bambusa i są na nim tylko podstawowe przyciski - zabrakło bezpośredniego dostępu do utworów oraz guzika wczytującego TOC. Można za to wyłączyć wyświetlacz.
Po przejściu na wejście cyfrowe na wyświetlaczu czytamy 'DAC mode', jednak nie dowiemy się niczego o sygnale - ani czy jest zsynchronizowany, ani jaką ma częstotliwość próbkowania, o długości słowa nie wspominając. Myślę, że to poważne przeoczenie.
I na koniec mała dioda świecąca pod spodem, przez jedno ze szklanych kółek, na których zasilacz stoi - jeśli jest zielona, oznacza to, że odtwarzacz ma naładowane akumulatory. Jeśli czerwona, znaczy to, że zbliża się koniec grania.
Tabla
Konwerter Tabla ma aluminiową obudowę i akrylowy przód i tył. Z przodu mamy dwie diody LED - zieloną, sygnalizującą, że został podłączony sygnał oraz bursztynową, pokazującą, że urządzenie ładuje akumulatory. Ładowanie odbywa się wyłącznie wtedy, kiedy do konwertera nie dochodzi sygnał audio. Po jego podaniu jest odłączane.
Z tyłu mamy wejście USB oraz wyjście S/PDIF na gnieździe BNC. Firma Human Audio bardzo mocno naciska, żeby stosować kable cyfrowe z takimi końcówkami. Do testu dostaliśmy taki właśnie, firmowy kabel, z którym został przeprowadzony test.
Układ zmontowano na dwóch płytkach. Mniejsza to po prostu konwerter M2Tech. Bazuje na kości firmy Xilinx, przy której są dwa, ładne zegary, osobno dla rodziny 44,1 kHz i 48 kHz. Jest jeszcze jeden zegar, dla układu wejściowego, taktujący sygnał wejściowy zgodnie z zegarem komputera.
Płytkę tę wlutowano do większej, z układem zasilającym i dwoma akumulatorkami. Widać na niej bardzo ładne oporniki Dale, a pod spodem kolejny zegar taktujący i układ Wolfsona WM8804. To ciekawe, ale wygląda na to, że mamy tu odbiornik cyfrowy, o dużej odporności na jitter, który odbiera sygnał z konwertera USB-S/PDIF i przetaktowuje, a następnie wysyła na zewnątrz. Wyjście sprzęgnięte jest transformatorkiem dopasowującym. Pełny wypas!
|