Data publikacji: 1. października 2012, No. 102
|
|
REF75 to najnowsza końcówka mocy w ofercie amerykańskiej firmy Audio Research Corporation i jednocześnie najsłabsza mocowo w prestiżowej serii Reference. W czasie testu nie było jej jeszcze na stronie firmowej producenta. Powyżej w cenniku jest, równie nowa, końcówka REF150 i dwie topowe - REF250 oraz REF750. Cyferki przy skrócie REF (od 'reference') oznaczają moc wyjściową. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to moc uzyskiwana z lamp, nie z tranzystorów, to będziemy wiedzieli, że nie są to słabowite urządzenia typu SET.
I rzeczywiście - wszystkie końcówki ARC pracują w układzie typu push-pull i to w pełnym układzie symetrycznym, tj. symetryczne są i sekcja wejściowa, i sterująca, i prądowa. Ta skłonność do zbalansowanych układów, odpornych z natury rzeczy na wszelkie symetryczne zniekształcenia, przejawia się chociażby w tym, że wzmacniacze nie mają innych wejść, jak tylko zbalansowane XLR. Innym detalem jest fakt, że gniazda głośnikowe akceptują wyłącznie widły i gołe kable - w miejsce, w które zwykle stawia się banany wkręcono w firmie złocone trzpienie, których nie da sie usunąć. I jeszcze jedno - gniazdo sieciowe jest przystosowane do wtyków 20 A, większych niż standardowe 16 A - to wyraz pewnej nadmiarowości, bo nigdy takie prądy tamtędy nie przepłyną.
Jak czytamy w materiałach firmowych, REF75 jest wzmacniaczem o wzornictwie typowym dla starszych, klasycznych konstrukcji tej firmy. Panel czołowy wyposażono w dwa podświetlane wskaźniki wychyłowe, po jednym wskaźniku na kanał, informujące o oddawanej mocy, służące też do ustawiania prądu podkładu lamp. To wskaźniki o prostokątnej obudowie, znane z lat 70. Wcześniej stosowano wskaźniki okrągłe. Pod każdym z nich znajdują się przełączniki, które pozwalają na zmianę trybu pracy. Wymiary zewnętrzne wzmacniacza REF75 są takie same, jak wymiary wzmacniacza REF150. Ścianka przednia, uchwyty czołowe oraz pokrywa dostępne są w kolorze czarnym lub srebrnym (naturalnym).
Jak się okazuje, większość rozwiązań zaczerpnięto z większej końcówki, REF150, uszczuplono tylko ilość lamp KT120 - tutaj mamy po dwie na kanał. Bo w REF75 zastosowano najnowszą "wunderwaffe" świata lamp, a mianowicie przerośniętą wersję tetrod strumieniowych z rodziny 6550/ KT88/KT90 o nazwie KT120. Oferowana jest w tej chwili tylko przez jedną z firm - amerykańską, produkującą w rosyjskim Saratovie firmę New Sensor Corporation, w której ofercie znajdziemy również lampy sprzedawane pod markami Sovtek, Svetlana, Genalex, Electro-Harmonix. KT120 poznaliśmy wcześniej we wzmacniaczu Leben CS-1000P (czytaj TUTAJ).
Sekcja wejściowa jest hybrydowa - tranzystorowo-lampowa. Wariant ten wyćwiczono wcześniej w przedwzmacniaczach, np. REF2 i REF3. Na wejściu mamy tranzystory FET, a po nich, w sekcji sterowania lamp końcowych, podwójne triody 6H30.
O Audio Research pisaliśmy:
- TEST: przedwzmacniacz liniowy Audio Research Reference 5 SE, czytaj TUTAJ.
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór)
Płyty CD i SACD
- Abba, Gold - Complete Edition, Polar/Universal Music Japan, UICY-91318/9, 2 x SHM-CD (2008).
- Ash Ra Tempel, Ash Ra Tempel, MG Art/Belle, 101780, SHM-CD (1971/2010).
- Assemblage 23, Bruise. Limited Edition, Accession Records, A 128, 2 x CD (2012).
- Carol Sloane, Little Girl Blue, Sinatra Society of Japan, XQAM-1036, HQCD (2010).
- Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, Special Edition Hardbound Box Set, CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012).
- Depeche Mode, Enjoy The Music....04, Mute, XLCDBONG34, maxi-SP (2004).
- Depeche Mode, John The Revelator, Mute, LCDBONG38, maxi-SP (2006).
- Frank Sinatra, Sinatra Sings Gershwin, Columbia/Legacy/Sony Music Entertainment, 507878 2, CD (2003).
- Hilary Hann, Bach
- Concertos
, dyr. Jeffrey Kahane, Los Angeles Chamber Orchestra, Deutsche Grammophon, Universal Music LLC [Japan], UCCG-50058, SHM-CD (2003/2011).
- Hilary Hann, Hilary Hann Plays Bach, Sony Classical, SK 62793, Super Bit Mapping, 2 x CD (1997).
- J. S. Bach, Sonatas & Partitas, wiol. Henryk Szeryng, Sony Classical/Sony Music Japan, SICC 840-1, 2 x CD (1965/2007).
- Jean-Michel Jarre, Magnetic Fields, Dreyfus Disques/Epic, EPC 488138 2, CD (1981/1997).
- Miles Davis, Kind of Blue, Columbia/Legacy/Sony Music Entertainment, COL 480410 2, "Master Sound", Collector's Edition, Super Bit Mapping, gold-CD (1959/2005).
- Simone Kermes, Viva!, Archiv Production, 477 9843, CD (2007-2008).
- Tadeusz Woźniak, Tadeusz Woźniak, MUZA Polskie Nagrania/Polskie Nagrania, PNCD 1289, CD (1974/2010).
- Vangelis, Spiral, RCA/BMG Japan, 176 63561, K2, SHM-CD (1977/2008).
- Yo-Yo MA & Bobby McFerrin, Hush, Sony Music/Sony Music Hong Kong Ltd., 543282, No. 0441, K2HD Mastering, CD (1992/2012).
Pliki
- Assemblage 23, Rain Falls Down WAV 16/44,1 [z:] Bruise, Accession Records, A 128, Limited Edition, 2 x CD (2012).
- Audiofeels, Sounds of Silence, WAV 16/44,1 [z:] Audiofeels, Uncovered, Penguin Records, 5865033, CD.
- Bob Dylan, Blowin' in the Wind, WAV 16/44,1 [z:] Bob Dylan, The Freewheelin', Columbia/Mobile Fidelity, UDSACD 2081, SACD/CD (2012).
- David Sylvian, World Citizen (I Won't Be Disappointed) + Angels, WAV 16/44,1 [z:] David Sylvian, Sleepwalkers, P-Vine Records, PVCP-8790, CD.
- Dead Can Dance, Anabasis, WAV 24/44,1 kHz [z:] Dead Can Dance, Anastasis, [PIAS] Entertainment Group, PIASR311CDX, Special Edition Hardbound Box Set, CD+USB drive 24/44,1 WAV (2012).
- Kankawa, Dear Myself, 24/192 WAV [z:] Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, Ultimate Master Vinyl, 24/192 WAV; recenzja TUTAJ.
- Keith Jarrett, January 24 1975. Part I, WAV 24/96 [z:] Keith Jarrett, Köln Concert, WAV 24/96, HDTracks..
- Me Myself And I, Elytom Encon, WAV 16/44,1 [z:] Me Myself And I, Do Not Cover, Creative Music, 005, CD (2011).
- Pieter Nooten & Michael Brook, Searching, WAV 16/44,1 [z:] Pieter Nooten & Michael Brook, Sleeps With The Fishes, 4AD, GAD 710 CD.
- Sonny Rollins Tenor Madness, WAV 24/96 [z:] Sonny Rollins, Tenor Madness, WAV 24/96, HDTracks.
- Stan Getz & Joao Gilberto, Corcovado (Quiet Nights Of Quiet Stars), WAV 24/96 [z:] Stan Getz & Joao Gilberto, Getz/Gilberto, HDTracks.
- The Alan Parsons Project, Sirius + Eye In The Sky, WAV 24/192 [z:] The Alan Parsons Project, Eye In The Sky, DVD-A.
Japońskie wersje płyt dostępne na
Audio Research REF75 to kawał dobrego dźwięku, kawał dobrej muzyki. Ale czegóż można się było spodziewać po firmie, która dobre produkty ma we krwi i wygląda na to, że nawet zmiana właściciela - teraz to w włoska firma Quadrivio SGR - czy śmierć założyciela i "dobrego ducha" tej firmy Wiliama Johnsona, tego nie zmieniła. Nie zmieniła także tego, że dźwięk ARC jest swoisty, tj. ma pewne cechy, które słyszę w każdym ich produkcie i które można by nazwać "firmowym dźwiękiem". Ale jaki to dźwięk!
Brzmienie Reference 75 jest duże i masywne. Podstawa basowa jest nasycona, pełna, mocna i została lekko podkreślona, gdzieś w zakresie 100-200 Hz. Daje to dźwiękowi rozmach i pozwala budować naprawdę duże źródła pozorne. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś by powiedział, że system z REF75 gra sucho, cienko, czy lekko. Nie ma takiej opcji - musiałoby w takim systemie dziać się coś bardzo złego, żeby do tego doszło (np. gdyby zapomniano włączyć aktywne subwoofery w kolumnach typu Avantgarde Acoustic - czego raz byłem świadkiem...).
To jest też gęste i ciągliwe brzmienie. Mocniejszy niż zazwyczaj dół (zakres o którym mówiłem) nie wpływa przy tym na środek pasma, tj. go nie dociąża. A o to przy banalnym podkreśleniu łatwo - dodajemy średniego basu i dostajemy ciemną, gęstą, wolną średnicę. Tutaj tempo jest lekko powściągane, ale nie przez wspomniane podkolorowanie (jeszcze do tego wrócimy).
Byłem tym aspektem przekazu niezwykle zainteresowany, bo ciepłych, wolnych wzmacniaczy lampowych jest sporo i choć mają swoich zwolenników, to na dłuższą metę są nużące, męczące, nudne. Wiem oczywiście, że używa się ich często tylko po to, żeby skorygować zbyt jasny balans kolumn, że pracują w roli swego rodzaju regulacji barwy dźwięku. I trudno mi się w to wcinać, łajać za coś takiego, bo szukanie synergii w systemie jest czymś naturalnym i obejmuje także balans tonalny. Wydaje się jednak, że są jakieś granice, poza które nie powinno się zapuszczać - a ocieplanie systemu na siłę tępym, ciepłym wzmacniaczem jest właśnie czymś takim.
Za pomocą ARC Reference 75 też możemy wpłynąć na balans tonalny. To, jak mówię, dźwięk o mocnej, wyraźnie podkreślonej podstawie basowej. Ale też nie jest to łupanie bez sensu, nie jest to zanurzenie wszystkiego w bursztynie i zastygnięcie w nim na zawsze. To coś znacznie subtelniejszego. Jeśli podłączymy do ARC-a kolumny w rodzaju Wilson Audio (co ma sens o tyle, że obydwie firmy korzystają ze swoich produktów przy projektowaniu, a i polski dystrybutor, firma audiofast jest wspólny), nieco suchy, krótki bas tych ostatnich zostanie fantastycznie dopełniony przez lekką nadmiarowość końcówki.
Bardzo ciekawiło mnie, jak takie granie wpływa na środek pasma - zwykle mocny, mięsisty bas podbarwia to, co sie dzieje na środku. Tutaj jest inaczej.
Niskie tony, przez swój charakter, nadają oczywiście temu przekazowi ton i to bez względu na repertuar, jaki wybierzemy. Najważniejsze jest chyba jednak to, co REF75 robi na środku pasma. Bo gra tam dużym dźwiękiem, niespecjalnie selektywnym, ale o dobrej rozdzielczości. Gęstość jest na dobrym poziomie, podobnie jak głębia. Daje to niezwykle klimatyczny, wciągający dźwięk. Z niezwykłą przyjemnością wysłuchałem więc płyt, które tak dobrze nie grały u mnie od bardzo dawna (poza wzmacniaczem odniesienia).
Nieprawdopodobnie dobrze zabrzmiały płyty z małym instrumentarium. To kolejna ciekawa sprawa, bo tak duży wzmacniacz jak testowany, o tak wysokiej mocy kojarzy się zazwyczaj z graniem na wysokich poziomach głośności, z repertuarem od Vadera po Megadeth, od koncertowego wydania Queen po imponujące rozmachem dokonania Mike'a Oldfielda. I będziemy mieli rację - amerykański wzmacniacz potrafi to wszystko naprawdę dobrze. A jednak to, co mnie w nim urzekło to sposób, w jaki pokazuje to, co małe, to co jednostkowe.
Przepięknie zagrały więc skrzypce solo - zarówno ze starego nagrania Henryka Szerynga, jak i z nowszego Hilary Hann. Obydwie płyty są cudowne, ale zarejestrowane zostały w zupełnie różny sposób. Wzmacniacz nieco te rejestracje do siebie upodobnił, przez podanie mocnej podstawy, ale nie ruszył środka. To był gęsty, bardzo emocjonalny przekaz. Można się było w nim zanurzyć, dać się owinąć. Wydawało się, że nasycona harmonicznymi średnica dominuje w przekazie, ale tak chyba nie było. Była w bardzo dobrej proporcji z tym, co powyżej. Po prostu było tam dużo dźwięków, dużo się tam działo - ale przez obecność, namacalność, dobre wypełnienie i wybrzmienia, a nie przez ponadwymiarową detaliczność.
|
Bardzo ciekawie zabrzmiały też płyty, na których dominującym instrumentem jest ludzki głos - od Me Myself and I, przez Audiofeels, po fantastycznego, młodego Sinatrę z lat 40. z płyty Sinatra Sings Gershwin. Jest tam, zarejestrowane w 1947 roku i wydane oryginalnie na szelaku, nagranie I've Got A Crush On You, które z amerykańskim wzmacniaczem zabrzmiało po prosu spektakularnie. Pomimo swojego wieku jest w nim świetnie uchwycony charakter wokalu Sinatry. REF75 bardzo ładnie to pokazał, nieco dociążając przy tym brzmienie - co akurat wyszło mu na dobre.
Podobnie było z innymi płytami, np. japońskim wydaniem Gold - hitów Abby, z duetem Yo-Yo My i Bobby'ego McFerrina itd. Mógłbym wymieniać płyty długo, bo z każdą wzmacniacz robił to samo - podnosił ją, niezależnie od tego, jak oryginalnie brzmiała, w pewnym sensie reanimował. Jakby przepuszczał ich dźwięk przez jakiś uzdatniacz, nadawał wszystkiemu imprimatur swoje i swoich twórców.
Wszyscy, którzy znają produkty Audio Research wiedzą jednak, że trzeba w imię tego poświęcić pewne rzeczy. Można mieć niemal wszystko, ale za kwotę trzy, a nawet czterokrotnie wyższą. Przy 42 000 zł Reference 75 oferuje niebywale dużo "dźwięku", tyle że ma też swoje ograniczenia.
Pierwsza sprawa dotyczy poprawek w balansie tonalnym. Myślę, że to właśnie poprawki, a nie problemy, bo są immanentne dla urządzeń ARC i są niemal ich synonimem. Przede wszystkim to mocniejsza niż w referencji podstawa basowa. Będzie błogosławieństwem dla wielu systemów, dla wielu płyt, jednak trzeba o niej pamiętać przy składaniu systemu. Bas jest też niski, mięsisty, choć nie ma mowy o tak bezkonkurencyjnym, tak kontrolowanym zejściu jak z Soulution 710, jak z Accuphase A-200 itp. Tyle że to końcówki tranzystorowe i pewnych rzeczy lampie nie da się przeskoczyć. Jeśli jednak nie będziemy mieli obok tak wyrafinowanych pieców, tak drogich jak te dwa, to nie będziemy nawet wiedzieli, czego nam brakuje. Tym bardziej, że to nie jest rozlazły bas, jest lepiej kontrolowany niż chociażby w Tenorze Audio 175S, którego kiedyś testowałem, choć to przecież i tranzystor na końcu, i duża moc, i potężna cena (czytaj TUTAJ). Trzeba po prostu sensownie dobrać system i kolumny. Dla przykładu taki konwerter USB-S/PDIF, jak Tabla firmy Human Audio, testowany w tym samym numerze "High Fidelity", z nie do końca dobrą kontrolą na dole, dodał do dźwięku z REF75 w torze zbyt dużo "dobra", jak coś walnęło, to wybrzmiewało zbyt długo.
Środek pasma jest zaje...sty. Wzmacniacz gra go jak niewielki, kilkuwatowy wzmacniacz SET, może tylko bez ultymatywnej delikatności i eteryczności, jakie daje taki wzmacniacz. Wszystko inne, jak obecność gęstość, harmonie itp. są obecne.
Góra pasma jest najtrudniejsza do zdefiniowania, bo po prostu JEST. Wydaje się lekko zaokrąglona, podobnie jak średnica, ale bez nieprzyjemnych konsekwencji. Jej ilość jest dyktowana nagraniem i niczym innym. Jedno, na co można wskazać i co jest w droższych wzmacniaczach ARC lepsze to rozdzielczość tego zakresu i jego selektywność. Ponieważ w REF75 są one gorsze niż na środku pasma, odbieramy górę jako cichszą, ciemniejszą. Tak było np. z dość ciepłym samym w sobie nagraniem So What Milesa Davisa ze złotej edycji Kind of Blue wydanej w ramach serii Master Works. Blachy wydawały się tam cieplejsze niż reszta pasma, nieco bardziej schowane w tle. Dopóki nie uderzyły mocniej, dopóki nie łomotnęło coś w tle, póki nie otworzyło się samo nagranie. Bo tak naprawdę, to góra wcale w tym wzmacniaczu nie jest wycofana, nie jest ciepła, nie jest słaba. Potrafi zabrzmieć w pełny i dźwięczny sposób, co świetnie pokazało nagranie WAV 24/44,1 najnowszej płyty Dead Can Dance, Anastasis, nagranie wydane na USB w specjalnej edycji albumu. Tam, jak wchodzą instrumenty perkusyjne, a jest ich mnóstwo, to są mocne, dźwięczne, czasem nawet przenikliwe - są takie, jak (zakładam) powinny być.
Podsumowanie
Część podsumowania zawarłem powyżej. Nie chciałem jednak, żeby rozważania na temat gorszych stron REF75, który jest ostatecznie tylko wytworem rąk ludzkich, przesłoniły głównego przekazu tego testu. Że to fantastyczny wzmacniacz. Jeślibym miał jakoś je przywołać, na chwilę, to chyba tylko po to, aby mieli państwo świadomość, że nie ma nic za darmo i że trzeba przemyśleć cały system, w którym ARC ma się znaleźć. Widziałbym go w towarzystwie nasyconych, naturalnie brzmiących urządzeń o dobrze kontrolowanym basie. Użytkownikiem mógłby być miłośnik kameralistyki, muzyki wokalnej, eksperymentalnej, nawet elektroniki, ale raczej instrumentalnej, a nie zespołów ze stajni Accession Records - Assemblage 23, Diorama, [:SITD:], Diary of Dreams - to tak dla przykładu. Z nimi wzmacniacz będzie trochę zbyt zaangażowany w tonalność, a za mało w rytmiczność. To może paradoksalne, bo to duży wzmacniacz o dość wysokiej mocy, w którym lampy KT120 miały pomóc w lepszej kontroli głośników. I tak pewnie jest. Tyle, że owa moc i kontrola przełożyły się na niezwykłą swobodę w operowaniu środkiem pasma, wyposażyły wzmacniacz w coś więcej niż tylko "dobre" odtwarzanie głosów, skrzypiec itp. Dały mu magię, o którą za te pieniądze jest równie trudno, jak w droższych produktach - po prostu zdarza sie lub nie i pieniądze nie mają tu nic do rzeczy.
BUDOWA
Choć nominalnie REF75 jest wzmacniaczem lampowym, to jego budowa jest inna niż jakiś 90% urządzeń tego typu, dostępnych obecnie na rynku. Z zewnątrz wygląda jak klasyczny wzmacniacz tranzystorowy i jedynie gęsto pocięta szczelinami obudowa, tj. górna i boczne ścianki, wskazują, że potrzebne jest wydajne chłodzenie. To jest jednak konwekcyjne, nie mamy (na szczęście) wiatraczka wymuszającego ruch powietrza.
Przód i tył
REF75 to wzmacniacz mocy (końcówka mocy), lampowy, z półprzewodnikowym zasilaniem. Urządzenie jest bardzo duże i wygląda niezwykle solidnie. Obudowa nie jest jakoś szczególnie sztywna, choć się o to starano - ton całości nadaje gruba, solidna ścianka przednia, z dużymi, wychyłowymi wskaźnikami mocy wyjściowej, wyglądającymi jak wskaźniki w urządzeniach pomiarowych z lat 70. I tak też wyglądały wzmacniacze studyjne w tamtym okresie. Wskaźniki zostały wyprodukowane przez firmę Hoyt Electrical Instrumentation, starą (1904), amerykańską firmę, której założyciele produkowali mierniki już w 1890 roku! Umieszczono je symetrycznie względem dużego, mechanicznego wyłącznika sieciowego, któremu towarzyszy zielona dioda LED. Pod miernikami umieszczono pokrętła-przełączniki o typowym dla tego producenta kształcie. Za ich pomocą zmieniamy mierniki we wskaźniki biasu prądu podkładu lamp końcowych. Operację kalibracji trzeba wykonać ręcznie, za pomocą plastikowego trzpienia (w komplecie). Z boku są duże rączki-uchwyty, identyczne jak te w urządzeniach studyjnych i laboratoryjnych z tamtych lat.
Z tyłu jest niewiele. Na górze mamy dwa wejścia zbalansowane XLR, umieszczone dość daleko od siebie. Poniżej są wyjścia głośnikowe, z odczepami dla 4 i 8 Ω, złocone, niewielkie, do których możemy podpiąć wyłącznie widły lub gołe kable - bananów nie. Pośrodku umieszczono zaś mały hebelek, którym możemy wyłączyć niebieskie podświetlenie wskaźników, dwa gniazda trigger 12 V oraz gniazdo sieciowe 20 A.
Środek
Wnętrze jest przestronne, dzięki czemu lampy mają wokół siebie mnóstwo wolnego miejsca. Układ elektroniczny zmontowano na jednej płytce drukowanej, umieszczonej bliżej przedniej ścianki. Sygnał audio z wejść XLR biegnie bardzo długimi kablami właśnie tam, na sam przód. Kabelki to trzy, skręcone ze sobą linki miedziane. Jak mówię, są długie i na pewno mocno drgają. Biegną przy tym między dwoma lampami mocy - wolałbym, żeby ich w ogóle nie było.
Na wejściu umieszczono układ półprzewodnikowy, na tranzystorach FET. To bufor i stopień wzmacniający. Za nimi mamy pojedynczą lampę - podwójną triodę 6H30 Sovteka z gumowymi, tłumiącymi wibracje (minimalizującymi mikrofonowanie) ringami na szklanej bańce. Każda z połówek lampy wzmacnia jedną połówkę sygnału. To lampa sterująca lampami mocy.
W tej roli dwie tetrody strumieniowe KT120 produkcji firmy Tung-Sol, pracujące w push-pullu w klasie AB. Producent wzmacniacza podaje, że zastosował specjalny układ łączący układ ultralinearny z czymś więcej, o nazwie “partially cathode-coupled”, dzięki czemu zwiększono pasmo przenoszenia i dynamikę, łącząc przy tym zalety pracy triody i tetrody (pentody). Lampy sterujące mają złocone piny w podstawkach, końcowe - nie. Do nas lampy przychodzą w pudełku z gąbką - żeby je zainstalować należy odkręcić giętą blachę tworzącą boki i górę. Następnie należy ręcznie ustawić ich punkt podkładu - przedział w którym możemy się poruszać został zaznaczony na miernikach z przodu wzmacniacza.
Dzięki wykorzystaniu tranzystorów na wejściu nie trzeba było stosować kondensatorów sprzęgających. Te są tylko w jednym miejscu - między lampami sterującymi i końcowymi. Wyglądają niezwykle porządnie. Firma mówi, że są zupełnie nowe i zostały opracowane specjalnie pod kątem rocznicowego przedwzmacniacza 40th Anniversary.
DANE TECHNICZNE (WG PRODUCENTA)
Moc wyjściowa: 75 W
Pasmo przenoszenia:
przy pełnej mocy - 7 Hz - 60 kHz (-3 dB)
przy mocy 1 W - 0,7 Hz - 75 kHz
Czułość wejściowa: 1,4 V (25 dB do 8 Ω)
Impedancja wejściowa: 300 kΩ
Faza absolutna: nie odwraca (pin 2 = hot)
Sprzężenie zwrotne: ok. 15 dB
Czas narastania sygnału: 10 V/µs
Przydźwięk i szum: <0,06 mV RMS (-112 dB)
Wymiary: 483 x 222 x 495 (WxHxD)
Waga: 21,3 kg
Pomiędzy układami wzmocnienia mamy zasilacz. Jest półprzewodnikowy i podzielony został na trzy sekcje - osobne uzwojenie wtórne jest dla tranzystorów, osobne dla anod lamp i ich żarzenia i jeszcze jedno dla układu biasu (-75 V). Uwagę zwraca przede wszystkim duży bank kondensatorów filtrujących napięcie anodowe - to 12 kondensatorów Nichicona, ustawionych w równych, schludnych rządkach. Przed nimi jest bardzo rozbudowany układ stabilizacyjny dla tranzystorów wejściowych, z wieloma, kondensatorami różnych typów i różnych producentów. Warto dodać, że wszystkie diody zasilacza zostały odsprzęgnięte kondensatorami polipropylenowymi, minimalizującymi szum powstający prze przełączaniu diod.
Przy tylnej ściance umieszczono transformatory - pośrodku sieciowy, a po bokach głośnikowe. Nie zostały przykręcone bezpośrednio do dna obudowy, a do dużego ceownika, usztywniającego tę jej część. Trafa wyjściowe są niewielkie, ale - jak tłumaczyła to kiedyś Eva Manley - w układach push-pull chodzi przede wszystkim o jakość blach transformatorowych i to jak dokładnie się nawinie drut, a nie o wielkość.
Obudowa została wykonana z giętych blach, a jej górne rogi wzmocniono dodatkowymi kątownikami, tworzącymi coś w rodzaju "klatki". Ścianka górna tworzy całość z bocznymi - to gięta blacha, z mnóstwem małych slotów chłodzących wnętrze. Urządzenie stoi na pięciu (cztery po rogach i piąta pośrodku), gumowych nóżkach.
DYSTRYBUCJA W POLSCE:
audiofast
Kontakt:
Fast M.J. Orszańscy s.j.
Romanowska 55e | 91-174 Łódź | Polska
tel.: 42 61 33 750 | fax: 42 61 33 751
e-mail: info@audiofast.pl
Strona internetowa: audiofast.pl
|