Kolumny podłogowe Dynaudio FOCUS 340 Cena (w Polsce): 19 900 zł (para) Producent: Dynaudio A/S Generalny dystrybutor: 8660 Skanderborg | Dania | CEO: Wilfried Ehrenholz tel.: +49 (0) 4108 - 4180 – 0 info@dynaudio.com Strona producenta: www.dynaudio.com Kraj pochodzenia: Dania Produkt do testu dostarczyła firma: Eter Audio Tekst: Marek Dyba Zdjęcia: Dynaudio |
Data publikacji: 16. sierpnia 2012, No. 100 |
|
Testowane kolumny to kolejny przedstawiciel odnowionej jakiś czas temu (premiera miała miejsce w czasie wystawy High End 2011, czytaj TUTAJ) serii w ofercie duńskiego producenta nazwanej Focus. Kilka miesięcy temu Wojtek testował jeden z mniejszych modeli, Focus 260, a teraz do mnie trafiły drugie od góry w tej linii Focusy 340. 340-tki to już całkiem spore kolumny trójdrożne wyposażone w 28-mm miękką kopułkę wysokotonową, 150-mm woofer średniotonowy i dwa 180-mm przetworniki niskotonowe. To spora, bo mierząca prawie 110 cm, konstrukcja wentylowana bas-refleksem skierowanym do tyłu, z - jak to zwykle w przypadku Dynaudio bywa - pojedynczymi zaciskami głośnikowymi. Wyżej w ofercie (w tej serii) jest już tylko model 380, w którym zastosowano woofery o średnicy 200 mm, acz dwa najwyższe modele nie różnią się znacząco gabarytami. Do tej pory o Dynaudio pisaliśmy:
Jak to z kurierami bywa – jeśli tylko paczki są ciężkie to wielu (choć są także chlubne wyjątki!) spośród tych panów okazuje się sobie nie radzić. Wówczas pozostaje zakasać rękawy i nadwyrężyć własny kręgosłup pomagając w targaniu kilkudziesięciokilogramowych paczek na moje wysokie 3. piętro. Focusy, choć teoretycznie dość duże, same nie są aż takie ciężkie, jak się można było spodziewać – 23 kg da się przeżyć, przynajmniej dopóki nie doda się do tego podwójnych kartonów. Papier niby nie jest ciężki, ale dwa kartony tej wielkości ważą jednak więcej niż nic. ODSŁUCH Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
Kolumny w pierwszej fazie testu napędzałem swoim zestawem Modwrighta (LS100 + KWA100SE), później dystrybutor podesłał mi jeszcze nowego Ayona Tritona III (swoją drogą to pierwszy wzmacniacz na KT88, który przypadł mi do gustu, ale o tym ciut więcej później, a szerzej może innym razem). Zaczęło się od walki z ustawieniem tych kolumn w moim pokoju – można powiedzieć, że moje obawy dotyczące wielkości pomieszczenia okazały się do pewnego stopnia uzasadnione. Problem leżał przede wszystkim w basie, który się wzbudzał i dudnił, którego było za dużo, na tyle dużo, że dominował przekaz. Dwa 180 mm woofery Focusów i dość mocno pracujący port bas-refleksu w połączeniu z brakiem możliwości odsunięcia kolumn na więcej niż 1-1,2 m od tylnych ścian (co z kolei skracało odległość od słuchacza) nie ułatwiały mi życia. W końcu jednak znalazłem pozycję, która była pewnym kompromisem, ale suma summarum oferowała najlepszy balans tonalny. Po raz kolejny nieco pomogły mi podstawki Slimdisc firmy Franc Accessories podstawione pod kolce kolumn – tak jak w przypadku Bastanisów Matterhorn, tak i tu pomogły w pewnym stopniu zapanować nad basem. Uważam, że ktoś o pokoju podobnej wielkości powinien się raczej zainteresować mniejszymi modelami Focusów, bo po prostu uzyska jeszcze lepsze efekty (równiejszy dźwięk i lepiej kontrolowany dolny zakres pasma), niż jest to możliwe w pomieszczeniu 24 - metrowym, ale z drugiej strony ilość basu dostarczanego przez 340-tki robi wrażenie, a 50-metrowym pokoju będzie go pewnie mniej. Trochę strzelam, ale podejrzewam, że jakieś 35 m2 może być dla tych kolumn optymalne. Ale zostawmy na razie bas w spokoju, bo nawet jeśli to z nim musiałem na początku najbardziej „powalczyć”, to jednak od pierwszych chwil faktycznych odsłuchów zachwycały mnie przede wszystkim tony wysokie i średnie. Niewykluczone, że jedną z przyczyn był fakt, że dla mnie było to dzień wokalny, bluesowo-jazzowy (repertuar na dany dzień dobieram raczej pod siebie, a nie pod testowany sprzęt), więc siłą rzeczy zwracałem uwagę przede wszystkim na najistotniejsze w takiej muzyce części pasma. Etta James czarowała swoim głosem, emocjami, zaangażowaniem w śpiew. Focusy doskonale pokazywały fakturę jej głosu i tę nieprawdopodobną energię, której mogłyby jej pozazdrościć wszystkie współczesne „gwiazdy” muzyki popularnej razem wzięte. Głos był pokazywany dość blisko, wyraźnie na pierwszym planie, brzmiał bardzo namacalnie i gładko, w sensie naturalnej gładkości, bo de facto głos Etty na pewno nie należy do „gładkich” w popularnym tego słowa znaczeniu, czyli w stylu „aksamitu” Franka Sinatry. Instrumenty grające nieco za wokalistką brzmiały nie mniej naturalnie, swobodnie, również z dużą porcją energii. |
Znakomita była trójwymiarowa definicja poszczególnych instrumentów, z prawidłowo oddaną wielkością, głębią każdego z nich. Cała scena, obszerna w każdym z trzech wymiarów (bo nie tylko na szerokość, gdzie zdarzało się jej wychodzić poza rozstaw kolumn, w głąb, gdzie jasno definiowane było wiele kolejnych planów, ale także wzwyż) cechowała się dużą precyzją i świetną gradacją planów. Dzięki tym wszystkim cechom nagrania koncertowe brzmiały po prostu znakomicie, namacalnie, wciągająco, pozwalając na odczucie we własnym pokoju sporej (choć oczywiście nie tak wielkiej jak w czasie faktycznego koncertu) porcji emocji. To właśnie niezwykle przestrzenne, pełne powietrza, a jednocześnie precyzyjne i gładkie granie sprawiały, że prezentacja była tak wciągająca, porywająca wręcz chwilami, dając prawdziwą namiastkę koncertowych wrażeń. Focusy świetnie też wypadają od strony rytmu, który jest w końcu podstawą bluesa. Jak zaczarowany słuchałem koncertu, na którym spotkali się Muddy „Mississippi” Waters i The Rolling Stones. Dokładniej rzecz biorąc to chłopaki z Rolling Stones przed swoimi koncertami w Chicago wpadli do klubu Buddy Guya, gdzie akurat grał Muddy Waters by go usłyszeć na żywo – to musiało się skończyć wspólnym graniem, a całość została wówczas zrejestrowana kamerą. Ktoś ten materiał odkopał i w końcu można kupić oficjalne nagranie (wcześniej krążyły bootlegi) z płytą DVD i CD – dla fanów bluesa to pozycja obowiązkowa! Jagger śpiewający Baby, please don't go, Keith Richards wycinający na gitarze z Muddym, fenomenalne brawurowe Hoochie Coochie Man, itd., itp. A 340-tki, które zrobiły z tego prawdziwy spektakl. Potencjometr w moim przedwzmacniaczu powędrował niebezpiecznie daleko, ściany zaczęły drgać, a ja bawiłem się doskonale. Po pierwsze dlatego, że wokale zostały podane znakomicie – Mick i Muddy byli na wyciągnięcie ręki. Po drugie dlatego, że te kolumny naprawdę czują bluesa – rytm i ten niezwykle wciągający sposób prezentacji, który potrafił, przy tak fantastycznej muzyce i wykonaniu, porwać. Dynaudio pozwoliły mi w pełni docenić to wykonanie – chłopaki z Rolling Stones zawsze mówili, że wzorowali się na bluesie, w tym na ludziach takich jak Waters, a to nagranie dowodzi, że najwyraźniej mówili prawdę i że potrafią zagrać i zaśpiewać ten rodzaj muzyki jak rasowi bluesmani. By to docenić trzeba jeszcze odpowiednio dobrego systemu, którego ostatnim ogniwem są kolumny. Tu w pełni przydał się ciężki, mocny, energetyczny bas, pokazujący perkusję, bas, odpowiedzialne za rytm i nawet jeśli wolałbym nieco lepszą kontrolę tej części pasma, większą czystość (której uzyskanie w moim pokoju nie było możliwe, z winy pokoju), to jednak nie potrafiłem się oprzeć wrażeniu, że do tej muzyki tak podane niskie tony pasują naprawdę dobrze, stanowią jej naturalny element, a nie słabość. Nie samym bluesem człowiek żyje, na tapetę trafiły więc nagrania rockowe – Pink Floyd, Led Zeppelin, oraz rock'n'rollowe – AC/DC, czy w nieco łagodniejszej formie, Stonesów. I tu także mocne strony tych kolumn czyli rytm i prezentacja wokali, sprawiały, że czy to nagrania koncertowe, czy studyjne, za każdym razem w tej muzyce była dusza, ta muzyka była żywa, zgodnie ze swoją nazwą „kołysała”. Gitary elektryczne wypadały naprawdę dobrze i to zarówno te nagrane kilkadziesiąt lat temu (Gilmour'a, Page'a czy Richards'a) jak i te nagrane stosunkowo niedawno (znowu Gilmour, czy Angus Young). Granie ostro, z wykopem, z gigantyczną porcją energii, z polotem jest wizytówką zarówno wymienionych panów jak i Focusów 340, których sposobu reprodukcji zapewne żaden z tych gitarzystów by się nie powstydził. Wspomniałem wcześniej także, że dystrybutor podesłał mi najnowsze dziecko Gerharda Hirta, które jego zdaniem świetnie zgrywało się z Dynaudio. To najnowsza odsłona wzmacniacza zintegrowanego Ayon Triton III. Na szczęście z rozmowy telefonicznej mylnie zrozumiałem, że tę wersję oparto na innych lampach (wcześniejsze dwie skonstruowano wokół nie lubianej przeze mnie KT88, więc do słuchania wzmacniacza na tej samej lampie wcale bym się specjalnie nie palił). Wzmacniacz przyszedł i potwierdziło się po raz kolejny, że Gerhard coraz mocniej idzie w produkt „masowy”... tzn. jego wzmacniacze są coraz cięższe. Niby to nie nowina, dobry wzmacniacz lampowy musi ważyć, ale jak tak dalej pójdzie, to do noszenia Ayonów dwóch ludzi przestanie wystarczać. Dynaudio Focus 340 to kolumny, dzięki którym przede wszystkim słucha się muzyki z ogromną przyjemnością. Wynika to zarówno z niezwykłej wręcz gładkości połączonej z naturalną miękkością dźwięku, płynności i przestrzenności prezentacji oraz mocnej, energetycznej, dobrze różnicowanej podstawy basowej. Muzyka, w której ważnym elementem jest rytm wypada wręcz obłędnie dobrze, nie da się przy niej usiedzieć spokojnie. Wokale podane w bardzo czysty, gładki, namacalny i sensualny sposób łapią za serce. Instrumenty akustyczne, podobnie jak wokale, brzmią naturalnie, ich dźwięk jest pełny, otwarty, pokazane jest mnóstwo detali, niuansów, które potrafią uwiarygodnić prezentację, przybliżając ją bardzo do tego, co można usłyszeć na koncercie. Dodajmy do tego świetnie poukładane, precyzyjne oddawanie przestrzeni, w której grają instrumenty, otoczenia akustycznego, wybrzmień. Wbrew obiegowej opinii o Dynaudio, 340-tki nie są aż tak trudne do napędzenia, co udowodniło zestawienie z Ayonem Tritonem III, który co prawda nie jest słabym wzmacniaczem, ale też i nie zapewnia mocy idącej w setki watów. Na pewno warto im zapewnić dobrą amplifikację, źródło i odpowiednio duży pokój, a odwdzięczą się pięknie pokazaną, momentami wręcz porywającą muzyką. BUDOWA Focus 340 to drugi od góry model odświeżonej niedawno serii Focus. To duża, trójdrożna kolumna podłogowa wentylowana bas refleksem skierowanym do tyłu. 110 cm wzrostu w połączeniu z frontem o ściętych krawędziach bocznych o szerokości 22 cm sprawia, że robią wrażenie jeszcze wyższych niż są w rzeczywistości. Obudowę wykonano z 20 mm płyt z MDF-u, okleinowanych z dwóch stron (a nie tylko z zewnątrz). W środku wzmocniono/usztywniono ją dodatkowymi elementami oraz wydzielono dwie osobne komory – jedną dla przetworników niskotonowych, drugą dla średnio i wysokotonowego. Dodatkowo w kluczowych miejscach zamontowano dodatkowe płyty z MDF-u, o grubości 5 mm, które, wraz z elementami z gąbki akustycznej, mają służyć wytłumianiu rezonansów obudowy. Dane techniczne (wg producenta): Pobierz tekst w PDF |
|
|||
|
|
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity