Data publikacji: 16. czerwca 2012, No. 98
|
|
Historia firmy Heed Audio jest w pewien sposób typowa – oto dystrybutor znanych marek (Audiolab, Arcam, Celestion, Creek, Epos, Exposure, Ion Systems, NAD, Rega, Roksan, Spendor itd.), firma Zsolt Audio dochodzi do wniosku, że potrafi zrobić coś, co się z ta ofertą będzie komponowało. W tym przypadku były to, zaprezentowane w 1991 roku, kolumny standART, które zdobyły zaskakująco dużą grupę zwolenników – sprzedano aż 1000 par!
Dzięki temu ruchowi pan Zsolt Huszti, właściciel firmy, poznał się z innym projektantem, panem Richardem Hayem, pracującym w firmie Nytech, a potem Ion Systems. Spotkanie to zaowocowało opracowaniem strategii rozwoju nowej firmy Heed Audio. Jednym z nowych kierunków była elektronika, a konkretnie niewielki wzmacniacz, bazujący na wcześniejszej konstrukcji Richarda Haya, któremu nadano nazwę Obelisk. Wkrótce dołączyły do niego kolejne produkty, przede wszystkim zasilacze dla gramofonów Regi, przedwzmacniacze gramofonowe i wreszcie wzmacniacze słuchawkowe.
Dzisiaj Heed Audio to całkiem spora firma, z dość rozbudowaną linią produktów. Ta dzieli się na dwie serie – Obelisk oraz Modular. Osobny dział stanowią kolumny. Testowany wzmacniacz słuchawkowy Canalot należy do serii Modular.
Jak czytamy w materiałach firmowych, nazwa jest zestawieniem dwóch sów: ‘can’ oraz ‘a lot’, w wolnym tłumaczeniu: „potrafi wiele”. Bo miał to być wzmacniacz deklasujący inne urządzenia tego typu, w tym własną konstrukcję Węgrów, model Canamp (teraz w wersji ‘II’).
Canalot to jednak zupełnie nowa konstrukcja, a nie rozwinięcie tańszego modelu. To wzmacniacz słuchawkowy pracujący w klasie A o dużej mocy, zdolny napędzić nawet bardzo wymagające słuchawki. Wydzielono z niego zasilacz – trzeba do niego dokupić model Q-PSU. Można też zamontować w nim opcjonalną płytkę przetwornika cyfrowo-analogowego Dactil 1.2. Będziemy mogli wówczas doprowadzić sygnał do jednego z dwóch wejść: cyfrowego S/PDIF lub analogowego RCA. Można się więc pokusić o zestawienie systemu „firmowego”, z napędem Obelisk DT.
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór):
- Audiofeels, Uncovered, Penguin Records, 5865033, CD (2009).
- Beverly Kenney, Beverly Kenney sings for Johnny Smith, Roost Records/EMI Music Japan, TOCJ-9731, CD (1956/2012).
- Dead Can Dance, Within The Realm Of A Dying Sun, 4AD/Warner Music Japan, WPCB-10073, Mobile Fidelity Audiophile Edition, SACD/CD; recenzja TUTAJ.
- Dire Straits, Brothers in Arms, Vertigo/Universal Music Ltd., Hong Kong, 5483572, XRCD2 (1985/2000); czytaj TUTAJ.
- Exodus, The Most Beautiful Day, Polskie Nagrania/Metal Mind Productions, MMP CD DG 0406, CD (1980/2006).
- J.S. Bach, Cello Suites, wyk. Richard Tunnicliffe, Linn Records, CKD 396, 2 x SACD/HDCD (2012).
- Jorgos Skolias & Bogdan Hołownia, …tales, 8Merch, NSA-V001, Limited Edition 0001/2000, CD (2004/2012).
- McCoy Tyner, Nights of Ballads & Blues, Impulse!, IMP 12212, 20-bit Super Mapping, CD (1963/1997).
- Me Myself And I, Do Not Cover, Creative Music, 005, CD (2012).
- Norah Jones, The Fall, Blue Note/EMI, 6992862, CD (2009); recenzja TUTAJ.
- Pat Metheny Group, Offramp, ECM, ECM1216, CD (1982).
- Suzanne Vega, Close-Up, Vol 1. Love Songs, Amanuensis Productions/Cooking Vinyl, COOKCD521, CD (2010).
- Ultravox, BRiLL!ANT, Eden Recordings/EMI, 6239752, CD (2012).
- Władysław Komendarek, Przestrzenie przeszłości, Metal Mind Productions, MMP CD 0697 DGD, 2 x CD (2011).
Japońskie wersje płyt dostępne na
W przypadku Canalota mają państwo jak na dłoni prymarną rolę magazynu audio – rolę doradczą. Oto bowiem musiałem przekopać wiele kabli sieciowych, sporo słuchawek, żeby dobrać zestaw, w którym usłyszałem to, czym ten wzmacniacz czaruje, o co – jak zakładam – chodziło jego konstruktorowi. Bo to nie jest wzmacniacz uniwersalny, wcale nie zagra od „kopa” ze wszystkim, co mamy pod ręką. Jest wrażliwy na wszelkie zmiany. A to dlatego, że im gorzej go zestawimy, tj. im mniej dopasowane będą słuchawki i kable, tym mocniej wyjdzie pewna właściwość jego dźwięku, która znika z dochodzeniem do właściwej konfiguracji.
A mowa o mocnej wyższej średnicy. To element, który przy pierwszym przesłuchaniu, ze słuchawkami Sennheiser HD800 i kablem sieciowym Air Cable AIR-PC (Extreme) wyszedł momentalnie przed szereg i który to zestawienie zdyskwalifikował.
Kolejne kable sieciowe pokazały, w którym kierunku trzeba iść – w coś cieplejszego i gładszego, niekoniecznie tak selektywnego. Dlatego najlepsze wydały mi się kable: Supra, Oyaide i Harmonix. Niekoniecznie w tej kolejności, ale u mnie cenowo tak to wyglądało – od najtańszego do najdroższego.
Dłuższą chwilę zabawiłem też przy wyborze słuchawek. Jak już państwo wiecie HD800 odpadają. Dźwięk był z nimi fantastycznie rozdzielczy i selektywny, szczególnie w górnym zakresie pasma, co dobrze pokazało jedną z cech tego wzmacniacza. Zabrakło jednak wypełnienia dołu i niższego środka, a we wszystkich nagraniach dominował zakres 1-3 kHz.
Kolejną konstrukcją, którą sprawdziłem były słuchawki AKG K701. Było lepiej, było cieplej, nie miałem już problemów z wysłuchaniem całej płyty. Wydawało mi się jednak, że wyższy środek, przez to, że mocny, brzmiał w trochę plastikowy sposób, był lekko przesterowany, przez co słuchawki go uśredniały. Odwołując się do innej dziedziny, było tak, jakbyśmy dość mocno podnieśli kontrast zdjęcia – białe elementy tracą wówczas fakturę, wszystko się w nich zlewa. I mimo że obraz wydaje się bardziej „dynamiczny”, wyraźniejszy, to tak naprawdę jest miejscami prześwietlony i mniej naturalny.
I tak doszedłem do słuchawek HiFiMAN HE-500 i HE-6 (czytaj TUTAJ) oraz Beyerdynamic DT-990 Pro (Vintage). Tak, to było to, na co czekałem, przede wszystkim z HE-500 i DT-990 Pro (Vintage). Zanim jednak przejdę do omówienia dźwięku, bazując na tych dwóch modelach, tak przecież różnych, słowo o modelu HE-6. To drugi, po wzmacniaczu HiFiMAN-a EF-5 wzmacniacz słuchawkowy, który poradził sobie, i to z łatwością, z bardzo trudnym obciążeniem, jakie stanowią te magnetostatyczne, niskoomowe konstrukcje. Mogłem zagrać naprawdę głośno, bez cienia „stresu”, to jest bez przesterowania – Canalot jest mocną elektrownią i prądu mu nie zabraknie. Mimo to, po kilku dniach, wróciłem do modelu HE-500, który może jest nieco mniej wyrafinowany niż HE-6, ale który dał w tym połączeniu coś, o co chodziło od samego początku: wypełnienie basu.
|
W takim zestawieniu, tj. ze słuchawkami HE-500 lub DT990 Pro (Vintage) dźwięk Canalota był bardzo dobry. Wciąż były w nim elementy, których wolałbym nie słyszeć, jeszcze do nich wrócę, ale już nie one determinowały odbiór dźwięku, nie one go kształtowały.
A był to pełny, dynamiczny i bardzo czysty dźwięk. Czarne tło, które w tańszych wzmacniaczach jest tylko sugerowane, tutaj było zaraz na początku. Nie trzeba się było wsłuchiwać w nagrania, żeby słyszeć ten aspekt brzmienia – dźwięki wyskakiwały z czegoś poza nim, pojawiały się na solidnej podstawie, z wyraźnymi brzegami, gładkimi i płynnymi. Chodzi o takie ukazywanie elementów w przestrzeni między słuchawkami, które sugeruje ich trójwymiarowość.
Brzmienie jest pełne i dynamiczne. I czyste. O tym ostatnim już mówiłem przy okazji Sennheiserów. HiFiMAN-y pokazały to chyba jeszcze lepiej, bo wypełniły górę bez jej rozświetlania i podkreślania. Blachy były więc ciężkie i fizyczne. A góra bardzo ładnie łączyła się ze środkiem. Z wypiekami na twarzach, po raz pierwszy w życiu wysłuchałem płyty The Most Beautiful Day grupy Exodus (o „polskiej szkole remasteringu” pisałem we wstępniaku do tego wydania „High Fidelity” TUTAJ). Było mięcho, bez zawoalowanej góry, rozdzielczość, ale bez szczególarstwa.
To, co najbardziej w tym dźwięku pociągało, to połączenie dynamiki i pełni. Ta pierwsza z nagraniami w rodzaju Money For Nothing Dire Straits, szczególnie z gitarami, była wybitna. Ale taka prezentacja sprawdzała się też i w spokojnym materiale, jak z płyty Nights of Ballads & Blues McCoy Tynera, z którym dźwięk był intymny i podawany bardzo blisko ucha, że tak powiem.
Wzmacniacz rysuje duże źródła pozorne i dużą przestrzeń, oczywiście na miarę słuchawek. Buduje coś w rodzaju „bąbla” wokół naszej głowy. Słuchawki nie znikają – wprost przeciwnie: ukazywane są jako solidne, mocne źródło dźwięku.
Jak pisałem we wstępie, wzmacniacz możemy zakupić albo w wersji analogowej, ze stereofonicznym wejściem RCA, albo z dodatkową kartą przetwornika cyfrowo-analogowego. Możemy wówczas podać do wzmacniacza sygnał cyfrowy z dowolnego napędu. Nie będzie chyba zaskoczeniem, jeśli powiem, ze wzmacniacz pozwala pokazać znacznie więcej niż jest w stanie zdekodować karta, prawda? Canalot to, po zapewnieniu mu odpowiedniego otoczenia, high-endowy wzmacniacz słuchawkowy, podczas kiedy karta, choć naprawdę udana, to tylko dobre hi-fi. Myślę, że swobodnie może zastąpić odtwarzacz CD za jakieś 3000-4000 zł. Ale już taki Ayon CD-07s zagra lepiej, znacznie lepiej. Dopełni środek pasma, wydobędzie faktury, trochę przez kartę uśredniane. Jestem surowy, może nawet zbyt surowy, ale chciałbym, żeby zobaczyć to urządzenie we właściwym świetle: karta DAC-a jest dodatkiem, opcją, z której możemy skorzystać jeśli chcemy wzmacniać równolegle wysokiej klasy źródło analogowe i do tego jakieś źródło cyfrowe.
Metodologia testu
Canalot porównywany był do wzmacniacza odniesienia, tj. do wzmacniacza Leben CS-300 XS [Custom Version], do wzmacniacza White Bird Amplification Virtus-01, wzmacniacza Heed Audio Canalot, a także do sekcji słuchawkowej przetwornika D/A Cambridge Audio DacMagic Plus. Przy odsłuchu wbudowanego DAC-a użyłem napęd Philips CD-Pro2 w moim Lektorze oraz odtwarzacz plików Popcorn Hour A300.
Test miał charakter porównania AB ze znanymi A i B. Próbki muzyczne miały długość 2 min. Odsłuchiwane były też całe płyty. Do podłączenia wzmacniacza z odtwarzaczem użyłem interkonektu analogowego SAEC SL-4000 (łącze analogowe) oraz interkonektu cyfrowego Oyaide DR-510. Wzmacniacz i zasilacz stały na drewnianej półce stolika Base IV [Custom Version].
BUDOWA
Canalot to wzmacniacz słuchawkowy węgierskiej firmy Heed Audio. Do pracy wymaga zewnętrznego zasilania – przychodzi do nas „goły”, tj. bez zasilacza. Zasilić go możemy z zewnętrznego zasilacza Q-PSU. Canalot to zupełnie nowa konstrukcja, pomimo że należy do serii Modular, podobnie jak wcześniejszy Canamp.
Jego wygląd zewnętrzny jest charakterystyczny dla tej serii – mały front i dość duża głębokość. Zasilacz ma niemal identyczną obudowę. Z przodu wzmacniacza mamy srebrną gałkę siły głosu, pośrodku przycisk, dwie niebieskie diody i wreszcie dwa, połączone równolegle gniazda słuchawkowe typu „duży jack” fi 6,3 mm.
Przyciskiem zmieniamy wejście – wybieramy albo stereofoniczne wejście liniowe, albo wejście cyfrowe S/PDIF. Gniazdo wejścia cyfrowego jest znacznie wyższej jakości niż gniazda wejścia analogowego. Widać to z tyłu, gdzie jest również wyjście stereo, przelotkę z wejścia liniowego. No i jest gniazdo dla zewnętrznego zasilacza – solidne, czteropinowe, z zakręcanym wtykiem.
Układ wewnątrz zmontowano na jednej płytce drukowanej, do której pionowo, na złoconych pinach, można wpiąć DAC Dactil 1.2. Sygnał z wejścia trafia do scalonego przekaźnika Takamisawy, a potem do umieszczonego z przodu dużego potencjometru Alpsa. Stamtąd – do układu. Na jego wejściu widać układy scalone, po jednym NE5532 na kanał. Potem mamy już tylko tranzystory, przypominające to, co widać w dużych wzmacniaczach, wszystkie pracujące w klasie A, w układzie single-ended. Na samym końcu widać tranzystory BD249C, razem z tranzystorami sterującymi przykręcone do sporego radiatora. BD249C to tranzystory bipolarne NPN dużej mocy. W układzie widać precyzyjne oporniki i niewielkie kondensatory polipropylenowe. Gniazda jackowe są niezłocone. Co ciekawe, na płytce widnieje informacja, że to „Canamp 3.0” – najwyraźniej początkowo urządzenie miało się właśnie tak nazywać.
Wpinana pionowo płytka „daka” oparta jest o przetwornik cyfrowo-analogowy Wolfson Microelectronics WM8727. To układ typu sigma-delta 24/192 ze zintegrowanym układem interpolacyjnym i filtrami dolnoprzepustowymi. Na wyjściu mamy napięcie, nie są więc potrzebne osobne układy I/U. We wzmocnieniu i buforze wyjściowym pracują tranzystory bipolarne BC546, po jednym na kanał. DAC ma wyjście niesymetryczne, więc tak sygnał jest dalej prowadzony. Ścieżka sygnału jest bardzo krótka, a na płytce zamontowano dodatkowe układy stabilizujące i filtrujące napięcie.
Zasilacz Q-PSU ma bardzo podobną obudowę, co Canalot. Front to czarna, akrylowa płytka, z niebieską diodą. Obudowa jest z blachy stalowej. Układ wewnątrz to duży transformator toroidalny z dwoma uzwojeniami wtórnymi i czterema kondensatorami filtrującymi. Na zewnątrz wysyłane są dwa napięcia +30 V. Obydwa urządzenia stoją na małych, gumowych nóżkach.
Dystrybucja w Polsce:
Eter Audio
Kontakt:
30-646 Kraków, ul. Malborska 24, Polska
tel./fax: 12 655 75 43
Strona internetowa: www.eteraudio.pl
Pobierz tekst w PDF
|