Data publikacji: 1. kwietnia 2012, No. 96
|
|
Jak czytamy w materiałach firmowych, najnowsze kolumny opracowane przez Franco Serblina, założyciela firmy Sonus faber i jej szefa (w latach 1983-2005), nawiązują w swej formie do źródeł fascynacji ich twórcy – minimonitorów. Mimo że mają wiele wspólnego z testowanymi przez nas Ktêmami. Do tych ostatnich nawiązują krzywiznami ścianek bocznych i przedniej, a także zastosowanymi rozwiązaniami technicznymi.
Nowe kolumny pana Serblina to konstrukcje dwudrożne połączone na stałe z firmowymi podstawkami, w których kolumnie znalazła się zwrotnica. Obudowy są wykonane z twardego drewna, a wzbogacone zostały elementami ze stopu aluminium i magnezu, mających na celu redukcję rezonansów. Zastosowano w nich dwa głośniki – nową na rynku, 29-mm miękką kopułkę wysokotonową, zaprojektowaną przez Ragnara Liona, oraz już znany, ale tutaj w zmodyfikowanej w dość znacznym stopniu wersji, niskośredniotonowy Scan-Speak o średnicy fi 150 mm z najwyższej serii Revelator. Na celulozowej membranie ma on charakterystyczne nacięcia idące od cewki pośrodku do zewnętrznego zawieszenia.
Szczególnie dużo czasu pan Serblin poświęcił optymalizacji fazowej tych przetworników – począwszy od zwrotnicy, najprawdopodobniej 1. rzędu, poprzez wytłumienie otworu bas-refleksu na kształcie obudowy skończywszy. Bo to, że np. bas-refleks jest skierowany nie do tyłu, a w przestrzeń pomiędzy głośnikami też nie jest przypadkowe. Odsłuch akurat ten aspekt reprodukcji dźwięku potwierdził w pełnej rozciągłości. Poza tym głośnik niskośredniotonowy został zaaplikowany tak, że działanie odtwarzanej części basu jest niezwykle czyste, szybkie, przypominające pracę w obudowie zamkniętej.
Wygląd kolumn jest kosmiczny, tj. zupełnie inny niż to, do czego się przyzwyczailiśmy. I choć gumowe „struny” zamiast maskownicy odsyłają wprost do starszych produktów Franco Serblina, a duże, chromowane płyty podstaw do obudowy zarówno modelu Ktêma, jak i nowych produktów Sonus fabera, to jednak połączenie tych wszystkich elementów jest absolutnie nowatorskie. Jest jednak na tyle niecodzienne, że o tym, czy takie zestawienie jest kiczowate, czy wyjątkowe, będą musieli państwo zadecydować samodzielnie.
Do tej pory testowaliśmy:
- Kolumny wolnostojące Franco Serblin KTÊMA, test TUTAJ
ODSŁUCH
Płyty użyte do odsłuchu (wybór):
- Beverly Kenney, Lonely And Blue, Cellar Door Records/Sinatra Society of Japan, XQAM-1022, CD (2007).
- Chet Baker, Chet Baker Sings and Plays, Pacific Jazz/EMI Music Japan, TOCJ-90028, HQCD (2008).
- David Sylvian, Sleepwalkers, P-Vine Records, PVCP-8790, CD (2011).
- Dvorák, Symphony No.8/Brahms, Symphony No. 8, Herbert von Karajan, Decca/Esoteric, ESSD-90036, SACD/CD (2008).
- Ella Fitzgerald, Clap Your Hands, Here Comes Charlie!, Verve/JVC, VICJ-011-4052, 2008, XRCD24 (1998).
- Falla, The Three Cornered Hat, Ansermet, Decca/Esoteric, ESSD-90016, SACD/CD (2008).
- Joe Pass, For Django, Pacific Jazz/EMI Music Japan, TOCJ-90027, HQCD (2008).
- Johnny Holiday, Blue Holiday, Contract Records/Sinatra Society of Japan, XQAM-1014, CD (2007)
- Julie London, Julie Is Her Name. Vol. 1, Liberty/EMI Music Japan, TOCJ-90014, HQCD (2008).
- Mike Oldfield, Incantations, Mercury/Universal Music LLC [Japan], UICY-91795, 2 x SHM-CD + DVD (2011).
- Nosowska, 8, Supersam Music, SM 01, CD (2011); recenzja TUTAJ.
- Pat Metheny, What’s It All About, Nonesuch Records/Warner Music Japan, WPCR-14176, CD (2011); recenzja TUTAJ.
- Paul McCartney, Kisses On The Bottom, Universal International [Japan], UCCO-3038, SHM-CD (2012).
- Ralf Illenberger, Red Rock Journeys, Stockfisch, SFR 357.1020.2, CD (2011).
- Sibelius, Symphony No. 1 & Karelia Suite, Maazel, Decca/Esoteric, ESSD-90020, SACD/CD (2008).
- The Beatles, Revolver, Apple/Parlophone/Toshiba-EMI, TOCP-51124, CD (2000).
- Vangelis, Spiral, RCA Records/BMG Japan, BVCM-34430, K2, SHM-CD (2011).
- W.A. Mozart, Piano Concertos No. 20 & No. 27, Clifford Curzon, Decca/Esoteric, ESSD-90014, SACD/CD (2008).
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan
Krakowskie Towarzystwo Soniczne – falstart
Moje spotkanie z najnowszym „dzieckiem” Franco Serblina rozpoczęło się jak u Hickocka – od trzęsienia ziemi. Plan był taki: najpierw odsłuchujemy kolumny w ramach Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, a potem test u mnie w domu. KTS miał polegać na porównaniu Accordo do monitorów Sonus faber Guarnieri Homage oraz Electa Amator (I) (spotkanie KTS porównujące te kolumny TUTAJ), a to dlatego, że obydwie konstrukcje, każda na swój sposób, to wyznaczniki tego, co pan Serblin potrafi zrobić z małymi kolumnami. Napędzać je miał topowy wzmacniacz Ancient Audio Silver Grand Mono o mocy 18 W na kanał, uzyskiwanych z dwóch, pracujących równolegle lamp 300B, w tym przypadku lamp Takatsuki TA-300B (poświęcone im spotkanie KTS TUTAJ). Jak bowiem wieść gminna niosła, model Accordo został opracowany specjalnie pod kątem zastosowania go w systemach o małej mocy, właśnie z lampami 300B. Stąd ich całkiem wysoka skuteczność i specjalnie do tej konstrukcji zaprojektowany głośnik wysokotonowy. Zresztą potwierdzał to polski dystrybutor pana Sreblina, firma Grobel Audio, która w nadesłanych materiałach firmowych zamieszczonych w prasie w działach nowości, także w „High Fidelity” mówiła tak:
„Accordo nie wymagają dużych dawek prądu. Potrzebują 20 W mocy do pełnego wysterowania i z tego względu będą znakomitym partnerem dla wielu wzmacniaczy lampowych o umiarkowanej mocy wyjściowej oraz półprzewodnikowych, zwłaszcza tych, które pracują w czystej klasie A. Nie powinno to nikogo dziwić, gdyż Franco Serblin doskonale potrafi wykorzystać "pierwsze waty", nieodzowne do wiernego odtwarzania cenionych przez niego instrumentów akustycznych.”
Po spotkaniu u Janusza, po próbie wysterowania Accordo 18-watami z najwyższej półki muszę założyć, że dystrybutor w opisie kierował się tylko materiałami od producenta, a nie swoimi doświadczeniami z tymi kolumnami – że ich po prostu wcześniej nie słyszał. Dźwięk Accordo ze wzmacniaczem małej mocy, niezależnie jak dobrym, jest bowiem tragiczny. Jednoznacznie i nieodwołalnie.
Próbowaliśmy je ustawiać na wszelkie sposoby, grały przed spotkaniem w tym samym miejscu przez kilka dni i było tylko coraz gorzej, tj. Janusz – do czego przyznał się nam po spotkaniu – miał ich coraz bardziej dość i męczył się z nimi strasznie. A to dlatego, że kolumny w dużym pomieszczeniu, odstawione od tylnej ściany, w miejscu gdzie Guarnieri i Electa grają po prostu obłędnie, brzmiały jak zepsute radio. Przez jakiś czas zdawało się nam, że nie podłączyliśmy w nich głośnika niskośredniotonowego, tak jasnym, tak przeraźliwie jazgotliwym dźwiękiem „rzygały”. Na spotkaniu było nas z osiem osób i wszystkie, co do jednego, opuszczali je zdegustowani i zdezorientowani. Bo przecież kolumny przygotował człowiek, który ma w rękach dar, który wie o monitorach, konstrukcjach, które ukochał nade wszystko, sporo. A jego najnowsza konstrukcja okazała się jakąś „paścią”. Nie dyskutowaliśmy nawet specjalnie o tym, co słychać, bo nie było o czym.
Diagnoza, ostrożna, bo oparta tylko na pewnych założeniach, mówiła, że:
∙ albo ustawienie kolumn w pokoju było złe,
∙ albo zastosowany wzmacniacz był do nich niedopasowany,
∙ albo kolumny są uszkodzone.
Prawdę mówiąc byłem bliski odesłania ich, podziękowania i zapomnienia. Jak bowiem wielokrotnie pisałem, polityka „High Fidelity” polega na pozytywnym przekazie. Tj. testuję, przesłuchuję w dłuższych sesjach produkty, które są dobre i które mi się podobają (najlepiej, żeby występowały równocześnie obydwa te elementy). Na inne nie mam czasu. Accordo były o włos od wykopania.
Ale jednak czytają państwo ich test, prawda? To znaczy, że coś jednak musiało się udać. Jak po dłuższych próbach w moim systemie się okazało, kolumny wymagają niezwykle uważnego i przemyślanego ustawienia w pokoju, wyraźnego dogięcia, niewielkiej odległości od tylnej ściany i od słuchacza, a także – i to jest najważniejsze, bo dyskwalifikuje wszystkich, dla których Accordo są idealne do lampy, bardzo mocnego wzmacniacza, najlepiej trochę ciepłego.
Jeśli chodzi o ustawienie, to włoskie kolumny nie powinny stać od słuchacza dalej niż jakieś 2 m. Powyżej tej odległości dramatycznie spada namacalność dźwięku i łączność z wydarzeniami przed nami. Myślę, że Accordo mogą by rozstawione równie szeroko, jak odległość słuchacza od ich „bazy” (łączącej je linii), albo nawet szerzej. Niezmiernie istotne jest przy tym ich dogięcie. W instrukcji obsługi znajdziemy rysunek, na którym osie głośników skierowane są na uszy słuchacza. Coś podobnego zdaje się sugerować logo tego modelu (Serblin stworzył osobne loga dla modelu Ktêma i Accordo). Jest jednak i informacja o tym, że „jeśli preferujecie mniejszą intensywność głośnika wysokotonowego możecie zmienić kierunek ustawienia przedniej ścianki tak, aby wykreować „punkt przecięcia” poza miejscem odsłuchu”. Po wielu eksperymentach z odległością kolumn i dogięciem mogę powiedzieć, że jeśli chcemy uzyskać właściwy balans tonalny, jeśli chcemy opanować dość mocną górę, to skrzyżowanie osi PRZED słuchaczem jest nie opcjonalne, a OBOWIĄZKOWE.
Accordo z mocą w zaciskach głośnikowych
Wszystkie te rzeczy udało mi się zrealizować dopiero u mnie w domu. I każda z nich jest równie ważna. Jeślibym miał jednak wskazać na coś, co jest fundamentalne, to dobór wzmacniacza.
Już o tym mówiłem – Accordo grają jazgotliwie i niespójnie ze wszystkim, co nie ma prawdziwych 80-100 W, a najlepiej jeszcze więcej. Chodzi o to, że wzmacniacz musi być prawdziwym źródłem prądowym, tj. stabilnie podwajać moc przy zmniejszeniu impedancji obciążenia o połowę – do jakiś 2 Ω. Inaczej będzie „siara”.
Dobrze ustawione, dobrze dogięte i napędzone kolumny Franco Serblina oferują bowiem coś, co chyba ich twórca miał na myśli pisząc w instrukcji: „Być może nie wystarcza już, jeśli reprodukcja muzyki jest wiarygodna i realistyczna; muzyka musi [teraz] za pomocą wykonawcy łączyć duszę słuchacza z transcendentną rzeczywistością.”
Bo kolumny nie są specjalnie „wierne”, ich balans tonalny nie jest „równy”. Ich konstrukcja z miejsca wyklucza obecność basu, także części średniego zakresu, a część wyższej średnicy jest wymodelowana tak, żeby coś tam wyciszyć, a coś innego podkreślić. Accordo Franco Serblina wydają się realizować wizję swojego twórcy, bez oglądania się na tzw. „wierność” pomiarom.
Jak mówiłem, kolumny nie grają mocnym basem. Tj. grają go nieźle, ale powyżej jakiś 100 Hz. Oznacza to, że otrzymujemy niezbyt duże źródła pozorne, wolumen dźwięku nie jest duży. Ważne jest więc, żeby od kolumn nie siedzieć za daleko i żeby nie stały za daleko od tylnej ściany. Odróżnia to Accordo chociażby od modelu Electa Amator, który gra przy nich jak duża kolumna wolnostojąca. Literalnie. Ale też nieco na dole podbarwiona, trochę wykonturowana. Środek w testowanych kolumnach nie jest ciepły, ani nasycony, w czym znowu odróżnia się od ultra gładkich i raczej ciepłych Guarnieri Homage. Za to wyższy środek i góra grają w nowych kolumnach pana Serblina ważną rolę i to na nich w dużej mierze opiera się charakter tego dźwięku.
|
A ten jest bardzo, bardzo, bardzo czysty i gładki. To rzecz, którą słychać było nawet w czasie porównania z Guarnieri i Electami u Janusza. To dźwięk, w którym nie ma już „szczegółów”, nie ma „detali”, bo oferuje coś więcej, oferuje rendering instrumentu. Jego bryła nie jest głęboka i dobrze uwydatniona, te kolumny nie rysują sceny daleko w tył, ale ma świetną fakturę i wyrazistość.
To kolumny, które mają fantastycznie wypracowaną mikrodynamikę. Wraz z wyrazistością i świetnymi fakturami otrzymujemy w ten sposób coś na kształt gładkiego jedwabiu przed nami, na którym namalowano instrumenty i wokalistów. To wyższa szkoła jazdy, gdzie „łapiemy” te elementy po fakcie, wyodrębniając je z muzyki już po jej wysłuchaniu.
Właśnie – wokaliści. Lekki, dość wysoko zaczynający się bas bardzo szybko narzuca rodzaj muzyki, jaką da się za pośrednictwem tych kolumn w komforcie, z przyjemnością słuchać. Podejście, w którym poszczególne urządzenia, a kolumny najczęściej, postrzegane są jako przygotowane dla konkretnego rodzaju muzyki uznawane jest za błędne. Ale nie można tego konceptu wyrzucać w całości do kosza. Jak mówił Srajan Ebaen, kiedy był u mnie, a trudno się z nim nie zgodzić, systemy słuchaczy składane są najczęściej tak, żeby jak najlepiej oddać muzykę, którą lubią najbardziej. Są więc odbiciem preferencji muzycznych swoich właścicieli. Nawet jeśli wydaje im się, że to systemy „uniwersalne”.
A w przypadku Accordo dopasowanie ich do swoich oczekiwań jest szczególnie ważne. Myślę, że najlepiej na nich wypadają utwory, w których mamy gitary – akustyczną lub klasyczną – wokale, małe składy. Kontrabas jest pokazywany najczęściej nieźle, ale raczej przy starszych nagraniach, gdzie jego głębokość była ograniczana przez sprzęt nagraniowy – jak np. na płytach Cheta Bakera Chet Baker Sings and Plays z 1955 roku, czy For Django Joego Passa z 1964. Już bowiem najnowsza płyta Paula McCartneya Kisses On The Bottom pokazała, że nagrany z blisko ustawionego mikrofonu, podrasowany w studio kontrabas nie jest pokazywany zbyt mocno, że jest odchudzony. Jak mówię, chodzi o to, żeby materiał muzyczny nie był specjalnie dociążony. Bo super zagrały też płyty The Beatles, jak Revolver, miały pięknie poukładaną scenę, świetną dynamikę, przede wszystkim w małej skali i grały bardzo spójnie. Bo bas jest niesamowicie szybki, płynny i „wolny”, to znaczy słychać raczej instrument niż „bas”, jeśli państwo wiecie, co mam na myśli.
Bardzo ważna jest przy tym sprawa sceny dźwiękowej i reprodukcji przestrzeni. To oczko w głowie pana Serblina, który kładzie na to w instrukcji duży nacisk, mówiąc: „Precyzyjna, ale prze-rafinowana reprodukcja muzyki, jeśli nie jest połączona z trójwymiarową, wyraźną, obszerną, żywą sceną dźwiękową stłumi entuzjazm słuchacza.” Tak, zarówno wymiary, jak i kształt Accordo wyraźnie dają do zrozumienia, o co w nich chodzi – a chodzi, potwierdzam to, obok impulsowej odpowiedzi, o scenę.
Kolumny znikają sprzed naszego nosa. Raz optycznie, dzięki swoim nietypowym kształtom, a dwa dzięki temu, że dźwięk jest przez kolumny pana Serblina lokowany w tak nieprawdopodobnych miejscach, że to, że „znikają” jest ich najmniejszą zasługą. Bo znikają wszystkie dobre kolumny w sensownie przygotowanym pomieszczeniu. Jedną z pierwszych reakcji moich gości, którzy słuchają Harbethów, jeśli chodzi o proporcje przypominających szafkę, jest zdumienie co do tego, że ich nie „słychać”, że całkowicie się rozpływają. Dla mnie to normalne. Ale to, co pokazują testowane kolumny, tego chyba jeszcze u siebie nie słyszałem.
Chodzi o umiejętność pokazywania ciągłej sceny dźwiękowej, hologramu nie tylko w oknie między kolumnami, ale także daleko z boku. Mimo iż wiem, że konkretne nagrania zostały zarejestrowane z użyciem sztuczek przeciwfazy itp. Po prostu scena dźwiękowa jest szersza niż by to wskazywało rozmieszczenie kolumn.
Scena w głąb jest dość dobra, ale nie lepsza niż to, co mam z Harbethów. Włoskie kolumny potrafią natomiast dokładniej pokazać dane instrumenty, dokładniej je zróżnicować między sobą, lepiej oddać nawet niewielkie przesunięcia w lewo czy prawo.
Podsumowanie
Patrząc na nowe kolumny Franco Serblina nie da się pozostać obojętnym. Widzący je uczestnicy spotkania (niedoszłego) KTS-u dzielili się na tych, którzy wspominali coś o koreańskich projektantach i na tych, którzy w pełni doceniali wysmukłą linię, delikatne krzywizny, skórę na przedniej ściance itp. Podobnie będzie, jak sądzę z dźwiękiem.
Żeby go właściwie ocenić i dopasować do swoich potrzeb trzeba jednak najpierw wyraźnie powiedzieć o tym, czym Accordo NIE są. To nie jest następca Guarnieri Homage, ani nawet Electy Amator. Każda ze starych kolumn Franco, moim zdaniem, gra lepiej; w różnych aspektach, ale lepiej. Kolumny Franco Serblina NIE są przeznaczone do dużych pomieszczeń, ani tym bardziej dla słabych wzmacniaczy. Jeśli to ma być wzmacniacz lampowy, to musi to być coś w rodzaju Reference 150 lub 210 Audio Research. Ale lepiej zagra mocny wzmacniacz tranzystorowy, ale o ciepłym brzmieniu, w rodzaju ASR Emitter II, czy Burmester 082. Kolumny nie zagrają też mocniejszej symfoniki, ani nawet dużego chóru – są małe, nie mają niskiego basu i nie budują dużych źródeł pozornych.
Tworzą za to niezwykle czysty dźwięk, bardzo czystą i spójną średnicę i ponadprzeciętną scenę dźwiękową. W małych pomieszczeniach, z dopasowanym wzmacniaczem stworzą dotykający serca spektakl. Choć to nie moja „bajka”, doceniam to, co się panu Serblinowi udało z nimi osiągnąć.
Post Scriptum
Już po napisaniu testu otrzymałem maila w sprawie ostatecznego, rekomendowanego wzmocnienia dla Accordo, który chyba ostatecznie potwierdza to, o czym pisałem wyżej:
Chciałbym wyjaśnić parę kwestii związanych ze wzmocnieniem dla Accordo. Kolumny te zostały zaprojektowane tak, aby były maksymalnie przezroczyste i dynamiczne. Aby udało się ten cel osiągnąć zastosowałem w nich wyjątkowy przetwornik niskotonowy o dużym skoku membrany i niskiej rezystancji powiązany z systemem bas-refleksu, który został opracowany pod kątem jak najlepszej odpowiedzi impulsowej. Chociaż do napędzenia Accordo można zastosować dowolny wzmacniacz, rekomendujemy łączenie ich ze wzmacniaczami o niskiej impedancji wyjściowej i średniej mocy wyjściowej (40/70 W przy 8 Ω i 80/150 W przy 4 Ω). Podanie zbyt dużej mocy może się skończyć zbyt dużym wychyleniem membrany głośnika niskotonowego i w konsekwencji pogorszeniem jakości sygnału.
Jeśli użyjemy Accordo ze wzmacniaczem lampowym lub tranzystorowym typu MOSFET o wysokiej impedancji wyjściowej może się to skończyć nie do końca optymalną kontrolą basu, a to może doprowadzić do niekontrolowanych wychyleń membrany. Trzeba powiedzieć, ze generalnie wzmacniacze lampowe nie są pod tym względem zbyt dobre.
Ja stosuję wzmacniacz zintegrowany Einstein, ładnie brzmiący, ale nie z tak dobrym basem, jak ze wzmacniacza tranzystorowego.
Z poważaniem,
Franco Serblin
BUDOWA
Accordo to kolumny włoskiej firmy Franco Serblina. Mają konstrukcję dwudrożną i są wentylowane wylotem bas-refleksu. Górę odtwarza w nich 29-mm miękka kopułka wysokotonowa, zaprojektowana przez Ragnara Liona, będąca owocem blisko 30-letnich prac rozwojowych. Środek i dół powierzono modyfikowanemu głośnikowi Scan-Speaka z najwyższej serii Revelator o średnicy fi 150 mm. Na celulozowej membranie wykonano szereg precyzyjnie wymierzonych nacięć, zapobiegających „łamaniu” membrany, a także niedopuszczających do powstawania fal stojących między cewką a zawieszeniem. Dzięki zastosowaniu układu napędowego Symmetric Drive (zespół miedzianych pierścieni w układzie magnetycznym, porządkujących strumień magnetyczny poniżej i powyżej szczeliny), zniekształcenia dynamiczne zostały znacznie zredukowane w stosunku do głośników o konwencjonalnej budowie systemu magnetycznego. Pośrodku, zamiast nakładki przeciwpyłowej mamy długi, metalowy korektor fazowy poprawiający przetwarzanie głośnika w wyższych częstotliwościach i poprawiający chłodzenie.
Głośniki zamontowano na ściance o zaokrąglonym profilu, obciągniętej skórą (czy też jej idealną kopią). Z przodu mamy gumowe „struny” rozpięte między chromowanymi elementami – rzecz niegdyś dla Sonus fabera niezwykle charakterystyczna.
Obudowa wykonana została z drewnianych klepek, a pod górnym i nad dolnym elementem wprowadzono płytę ze stopu aluminium i magnezu, usztywniającą konstrukcję. W usztywnieniu pomaga także niezwykle charakterystyczny kształt ścianek – wszystkie są wygięte i poza górą i dołem nie ma ani jednej równoległej ścianki. Wyraźnie chodziło też o to, żeby patrząc na przód kolumn nie widzieć ścianek bocznych, niezależnie od tego, jak mocno by było dogięte. Wylot bas-refleksu nie jest skierowany do tyłu, a bardziej w bok. Jego rura została wytłumiona.
Kolumny przychodzą wraz podstawkami, tworzącymi z nimi całość. Na dole mamy dużą, metalową płytę, do której przykręcamy pustą w środku, wykonaną z MDF-u „nogę”. Od góry przykręcana jest do niej mała aluminiowa płytka, do której przykręcamy kolumnę. Muszę powiedzieć, że to nie jest zbyt stabilna konstrukcja –dolna płyta i „noga” nie mają szans idealnie się ze sobą zespolić i zawsze jest tam lekki luz, dlatego kolumny nie stoją idealnie sztywno. No i to nie są zbyt ciężkie podstawki. Dodajmy, że stoją na trzech kolcach – dwóch z przodu i jednym z tyłu.
Jak mówiłem, zwrotnice znalazły się w „nodze”. Zastosowano w niej cewki powietrzne, kondensatory polipropylenowe i bezindukcyje rezystory. Ma być niskiego rzędu. Z kolumnami łączy się za pomocą specyficznego wtyku firmy Neutrik (patent) o nazwie Speakon – to najlepszy wtyk głośnikowy, jaki znam, kiedyś stosowany przez Dynaudio, a dzisiaj tylko przez firmy profesjonalne. Używane w audiofilskim audio zaciski, niezależnie jak dobre, wyglądają przy nim jak żart. A te w podstawie są naprawdę dobre – to nowe gniazda firmy WBT 0703 Cu. Wewnętrzne okablowanie dostarczyła firma Yter Audio (test TUTAJ), prowadzona przez zięcia pana Serblina, Massimiliano Favella.
Dane techniczne (wg producenta):
Pasmo przenoszenia: 40 Hz-33 kHz (w pomieszczeniu)
Impedancja nominalna: 4 Ω
Skuteczność: 87 dB/1 W/1 m
Minimalna moc wzmacniacza: 20 W
Wymiary: 360 x 190 x 360 mm (HxWxD)
Wysokość standów: 740 mm
Waga: 16 kg + 16 kg (kolumny+standy)
Dystrybucja w Polsce: Grobel Audio
Kontakt:
ul. Ogrodnicza 63
05-082 Babice Nowe
tel.: +48 501 421 445
e-mail: audio@grobel.com.pl
Pobierz test w PDF
|