Data publikacji: 16. marca 2012, No. 95
|
|
„Hyperiony IV to konstrukcja 2,5-drożna oparta o niskośredniotonowe głośniki Visatona W170S i wysokotonowy SEAS-a H1212 z komorą wytłumiającą. Mają impedancję 4 Ω, pasmo przenoszenia 40-25 000 Hz i efektywność 89 dB. W sekcji dla głośnika niskośredniotonowego zastosowałem cewkę powietrzną, a dla głośnika odpowiadającego za same basy rdzeniową. W torze sygnału są kondensatory polipropylenowe SCR. Cena za parę to 4800 zł w wykończeniu standardowym: orzech, sapeli, buk, dąb, czereśnia. Możliwość wykończenia w każdym innym fornirze dostępnym w Polsce za dopłatą od 400 zł.”
Tyle o swoich kolumnach mówi Michał Kęcerski, konstruktor, właściciel i duch sprawczy tej łódzkiej firmy. Wrzucając nazwę Audio Academy do wyszukiwarki „High Fidelity”, tj. wyświetlającej artykuły, w których dana nazwa się w piśmie pojawiła, dostaniemy sporo wyników, wśród których największą grupę stanowią listy czytelników z prośbą o poradę. Kiedy bowiem mam komuś doradzić jakieś kolumny o otwartym, szybkim dźwięku, kolumny, które zagrają właściwie z każdą elektroniką, a kosztują nie więcej niż jakieś 4000 zł, to jedną z częściej pojawiających się opcji są właśnie Phoebe III.
To niezwykle udane konstrukcje, oparte na popularnym głośniku Vissatona i metalowym SEAS-ie. Patrząc na użyty przetwornik niskośredniotonowy można by kręcić nosem nad jego „lichotą”, bo przecież „Visaton” nie brzmi tak dumnie, jak „Scan-Speak”, czy nawet „Vifa” albo „Peerless”. Tyle tylko, że zrobić udaną kolumnę z wykorzystaniem głośników firmy Tymphany nie jest łatwo. Każdemu, komu się wydaje inaczej – szczerze współczuję. Dlatego widząc niedrogą kolumnę z tego typu przetwornikami pierwszą moją reakcją jest obawa, a nie podziw.
Jakby nie było, Phoebe III po prostu grają jak trzeba. Jeśli zapewnimy im sensowną elektronikę, to będzie co najmniej dobrze. Jest jednak tak, że audiofile (już, już miałem napisać „ludzie”…) do droższej elektroniki wybierają droższe kolumny. Pomimo że logika mówi coś innego – lepiej zastosować jak najdroższą elektronikę, a kolumny mogą być najtańszym elementem systemu, pod warunkiem, że to dobre kolumny. Ale, jak mówię, pewne przyzwyczajenia i przekonania są silniejsze od doświadczenia. A dochodzi do tego sprawa większych pomieszczeń, w których niewielkie Phoebe III po prostu nie są w stanie wytworzyć wystarczającego natężenia dźwięku, a jeśli nawet potrafią, to robią to na skraju przeciążenia, daleko od tzw. „safe zone” w której wprowadzane przez nie zniekształcenia są najniższe. I tutaj do akcji wkraczają Hyperiony.
Dostępne już w czwartej wersji, w znacznej mierze są bezpośrednim rozwinięciem idei Phoebe III – na środku i dole pracuje dokładnie ten sam głośnik Visatona z papierową, lakierowaną membraną, a na górze dobrze przeze mnie znana, chociażby z Dobermannów Harpii Acoustics, metalowa kopułka SEAS-a. Do tej pary dodano tylko jeden głośnik – to drugi, identyczny Visaton, pracujący jednak wyłącznie na basie, tworząc z pozostałą dwójką system dwuipółdrożny.
Co ciekawe, jego obecności nie wykorzystano do wyraźnego poszerzenia pasma przenoszenia – dolną granicę na poziomie 40 Hz (wg. materiałów producenta) dzielą obydwie konstrukcje. Podobnie zresztą, jak 4 Ω impedancję. Hyperiony IV są za to skuteczniejsze – to 89 dB w stosunku do 87 w Phoebe III – ale z doświadczenia wiem, że lepie, mimo wszystko, zapewnić im dość mocny wzmacniacz. No i nowe kolumny są większe, bo ich wymiary (WxHxD) to 1028 x 365 x 208 mm, wobec 830 x 190 x 290 mm Phoebe III. I jeszcze waga: Hyperiony IV – 20 kg (sztuka), a Phoebe III – 14 kg (sztuka).
Do tej pory testowaliśmy:
- Kolumny wolnostojące Audio Academy PHOEBE III, test TUTAJ
- Nagroda Roku 2009 dla kolumn Audio Academy PHOEBE III TUTAJ
- Kolumny wolnostojące Audio Academy PHOEBE II, test TUTAJ
- Nagroda Roku 2007 dla kolumn Audio Academy PHOEBE II TUTAJ
ODSŁUCH
Nagrania wykorzystane w teście (wybór):
- Audiofeels, Uncovered, Penguin Records, 5865033, CD (2009).
- Goldfrapp, The Singles, Mute/Parlophone, 116726, CD (2012).
- Josquin Desprez, Missa D’ung aultre amer, Motets & Chansons, wyk. Alamare, dir. David Skinner, Obsidian, CD701, CD (2007).
- Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, Ultimate Master Vinyl, 4 x 45 rpm 180 g LP + CD-RIIα + 24/192 WAV (2010); recenzja TUTAJ.
- Kay Starr, Blue Starr, RCA Records/BMG Japan, BVCJ-37389, K2HD (2005).
- Lars Danielsson&Leszek Możdżer, Pasodoble, ACT Music, ACT 9458-2, CD (2007); recenzja TUTAJ; rip FLAC.
- Nosowska, 8, Supersam Music, SM 01, CD (2011); recenzja TUTAJ.
- Pet Shop Boys, Format, EMI Records/Parlophone, 55716, 2 x CD (2012).
- Pieter Nooten&Michael Brook, Sleeps With The Fishes, 4AD, GAD 710 CD, CD (1987).
- Pink Floyd, The Wall, EMI Records/EMI Music Japan, TOCP-71142-43, 2 x CD (2011).
- Santana, Caravanserai, Sony Music Entertainment/Mobile Fidelity, UDSACD 2079, SACD/CD (2011).
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan
Muszę powtórzyć to, co napisałem wcześniej: Hyperiony IV to rozwinięcie idei stojącej za Phoebe III, w tym przypadku także dźwiękowej. Jeśli komuś te ostatnie się nie spodobały, to testowany tym razem, droższy model pozostanie w tej samej kategorii „nie dla mnie”. Jeśli jednak Phoebe III pokazały Wam swoje wdzięki w równie powabny sposób, co mnie, to zupełnie inna historia…
Wiem z państwa listów, że w części systemów dwugłośnikowe Phoebe III grały dość jasno i agresywnie. Myślę, że w większości przypadków to wina systemu, tj. niedopasowania elektroniki, złego ustawienia kolumn, złego zasilania lub problemów z okablowaniem. W takiej kolejności. Ale rozumiem też tych, którzy uważają, że w ich systemie jest za dużo wyższego środka. Bo te kolumny, jak i Hyperiony IV, go nie żałują. Dlatego wymagają od słuchacza nieco większego wysiłku niż tylko wniesienie i rozpakowanie (co w przypadku testowanego modelu nie jest szczególnie łatwe, bo kolumny są spore…). Ale odwdzięczą się czymś, czego inne kolumny za te pieniądze, a i sporo droższe, nie mają – selektywnością i czystością. Zacznę jednak od czegoś innego, bo to rzecz, która jest inherentna dla brzmienia i Phoebe III, i Hyperionów IV, a co najwyraźniej jest funkcją zastosowanych w nich głośników – niskośredniotonowych Visatonów i znakomitej, metalowej kopułki SEAS-a. Chodzi mi o motorykę.
To element, który jakoś podskórnie przechodzi obok, jeśli tylko jest przeprowadzony tak, jak trzeba. Jeśli nie, to wydaje się, że kolumny grają wolno, albo że są z nimi jakieś problemy. A najczęściej głównym winowajcą jest właśnie motoryka, czy też jej brak. A chodzi o umiejętność do grania na tyle szybkiego, żeby atak dźwięku nie by spłaszczany, żeby wszystkie zależności fazowe były podane we właściwym porządku itp. Ale przy jednoczesnej umiejętności do ładnego podtrzymania dźwięku i szybkiego jego wygaszania po ustaniu impulsu. Niby normalne, prawda? Ano nie – znacząca większość kolumn ma z tym większe lub mniejsze problemy. Dla przykładu testowane jakiś czas Temu Castle Howard S3, skądinąd bardzo fajne konstrukcje, mają z tym problemy, przede wszystkim z wygaszaniem. Dlatego też ich bas jest tak duży, większy niż to jest wymagane do idealnej równowagi tonalnej.
Hyperiony IV nie mają z tym żadnych problemów. Głośniki Visatona są szybkie, choć nie są suche. Powiedziałbym nawet, że grają nieco miękkim, troszkę – a niech będzie – ciepłym dźwiękiem. I właśnie to połączenie miękkości i dokładności powoduje, że każda muzyka z tymi kolumnami „płynie”, że niema się wrażenia spowolnienia dźwięku.
|
Wracam więc do selektywności i czystości. To nie jest oczywiście ostatnie słowo w tej mierze, moje Harbethy są w zupełnie innej galaktyce, ale w zakresie do, powiedzmy, 10 000 zł to w zakresie umiejętności wyodrębnienia poszczególnych źródeł dźwięku, pokazania ich odrębności to czołówka. Wiem, bo słuchaliśmy z Michałem Kęcerskim moich Harbethów, że twórca Hyperionów IV lubi otwarty dźwięk. Tak więc tego typu estetyka grania, jaką prezentują te kolumny jest wynikiem przemyślanego, wynikającego z konkretnych wymagań wyboru. Daje to naprawdę otwarty dźwięk.
Metalowa kopułka SEAS-a jest pod tym względem znakomita. Dźwięk płyt jest przez to mocny i wyraźny. Jeśliby tak grały niewielkie monitory byłby to trochę zbyt „otwarty” dźwięk w tym sensie, że akcent byłby zbyt przesunięty ku górze. Hyperiony IV są jednak, nie da się tego ukryć, dużymi konstrukcjami z dwoma głośnikami niskośredniotonowym, z których jeden obsługuje tylko niskie częstotliwości. Dlatego też przekaz ma mocną podstawę. Źródła pozorne są duże, mają naprawdę duży wolumen. I chyba o to Michałowi chodziło, bo dodanie kolejnego głośnika nie poszerzyła jakoś wyraźnie pasma przenoszenia. Tak, jest nieco niżej niż w Phoebe III, bas jest masywniejszy, ale myślę, że w równej mierze może to wynikać z powiększenia komory rezonansowej bas-refleksu (pojemności obudowy), jak i z powiększenia sumarycznej powierzchni przetworników niskotonowych. Jak mówię – nie przekłada się to jednak na skokową zmianę w przetwarzaniu niskiego basu. Ten jest ładny, wyraźny, ale wciąż na samym dole nie jest tak masywny i nie ma tak wyraźnej definicji, jak chociażby z przywoływanych już kolumn Castle’a, o PMC OB1i nie wspominając (pamiętajmy, że obydwie te konstrukcje są dwukrotnie droższe niż kolumny Audio Academy!). Ale – i to jest superważne – balans tonalny Hyperionów IV wydaje się bardziej neutralny, nie ma wyraźnej dominacji basu, jak i w Castle’ach, i w PMC.
Balans tonalny, motoryka, czystość i selektywność to ważne pozytywne cechy tych kolumn. Być może jednak dla potencjalnego słuchacza ważniejsze będzie to, jak w przestrzeni między kolumnami, bo tam zamyka się cała scena dźwiękowa, budowany jest dźwięk. A budowany jest w niezwykle ciekawy sposób.
Jak wspomniałem, źródła dźwięku mają duży wolumen. Tak, to ważne, bardzo ważne – dźwięki są duże, głosy mają wyraźne kontury, to wspomniana selektywność, ale i wyraźne wypełnienie, są nasycone, nie mają konturowych, nieprzyjemnych elementów w dźwięku, tj. zbyt mocnego uderzenia, tępego i denerwującego. To część tego, o czym też już mówiłem, a mianowicie nieco okrągłego brzmienia głośników Visatona. Dlatego właśnie dźwięk jest przyjemny i płynny, nie zatrzymuje na sobie specjalnie uwagi słuchającego.
Szczególnie na tego typu prezentacji, tj. nie suchej, nie małej, zyskują głosy, wokale. Bardzo dobrze mi się słuchało chłopaków z grupy Audiofeels, ale i wyrafinowanej muzyki Josquina Despereza w wykonaniu grupy Alamire. Zresztą – równie dobrze wypadły gitary z płyty Caravanserai Santany, jak i z właśnie wydanego zbioru singli Goldfrapp.
Słabiej zarejestrowane płyty, jak wspomniany The Singles Goldfrapp zagrają wyżej, akcent będzie postawiony nieco powyżej 800 Hz. Tego należy się spodziewać. Nie będzie to jednak ostre granie. Sprawdziłem to z kilkoma płytami tego typu, np. nowym zbiorem utworów Pet Shop Boys Format i nie było źle. Żeby być jednak przygotowanym na wszystko, tj. nie wertować nerwowo płytoteki w poszukiwaniu dobrych realizacji, a skupić się tylko i wyłącznie na muzyce warto by było pomyśleć o nieco cieplejszej niż przeciętna elektroniką. Byle była dynamiczna i otwarta – nie warto tłumić tego, co Michał z tymi kolumnami osiągnął. Music Hall, NAD, a może jakieś wzmacniacze lampowe – w tym kierunku bym szedł. Warto też wypróbować, jak kolumny zachowują się postawione na drewnianej, grubej na jakieś 3-4 cm platformie. Grałem je przez jakiś czas na płycie z marmuru, potem na platformie Acoustic Revive RST-38 i wydaje mi się, że choć z obydwoma definicja basu była nieco lepsza, to jednak równowaga tonalna była odpowiedniejsza grubą podstawą, ale z drewna. Warto spróbować.
Podsumowanie
Phoebe III są dla mnie najlepszymi kolumnami Michała Kęcerskiego. Najbardziej udanymi. Nic bym w nich nie zmieniał, choć skądinąd wiem, że Michał drobne poprawki do nich chciałby wprowadzić. To skończona, zamknięta konstrukcja o bardzo dobrym, rytmicznym i wolnym od podkolorowań dźwięku. Jeśli gdzieś gra ostro, jasno, to w znakomitej większości przypadków będzie to sygnalizowało jakiś problem w systemie, nie w kolumnach.
Hyperiony IV są ich rozwinięciem – korzystają z takich samych przetworników, mają podobny wygląd (mimo wszystko) itp. Są od nich droższe. Grają lepiej, w każdym aspekcie, może poza rozdzielczością wysokich tonów. Ale nie jest to zmiana przełomowa. Ich zaletą jest natomiast znacznie większy wolumen głosów. Kolumny AA Hyperion IV najlepiej radzą sobie z niewielkimi składami, pięknie ukazując relacje przestrzenne, głębokość dźwięku, dużą i głęboką scenę dźwiękową etc. I to jest coś, czego mniejsze Phoebe III nie potrafią tak dobrze. To element, za który warto dopłacić, tym bardziej, że 4800 zł to wciąż niewiele, jak na takie granie, wykonanie itp. A jednak wciąż Phoebe III pozostaną moimi faworytami. Jak mówię, droższe kolumny Michała są lepsze. A jednak – pierwsza miłość zwykle w człowieku zostaje najdłużej. A dla mnie były to Phoebe III.
Metodologia testu
Kolumny stanęły najpierw na płytach z marmuru, następnie na platformach antywibracyjnych Acoustic Revive RST-38, a w końcu na grubych płytach z drewna – za każdym razem obok moich Harbethów M40.1, które nieco w tym celu przesunąłem. Żeby przeciwdziałać poruszaniu się wooferów w M40.1, zwarłem ich gniazda wejściowe.
Podstawą były odsłuchy z moim wzmacniaczem Soulution 710. To urządzenie tranzystorowe, push-pull, o wysokiej mocy. Aby wyrobić sobie szerszy pogląd, kolumny odsłuchałem także ze wzmacniaczem Music Hall a35.2.
Porównanie wykonałem metodą porównawczą AB, ze znanymi A i B. Próbki muzyczne miały długość 2 min. Spis użytych do tego celu płyt powyżej. Kolumny były dość mocno rozgięte. Przy odsłuchu z dalszego dystansu niż u mnie, powiedzmy powyżej 2 m. od bazy kolumn warto wykonać próbę z osiami głośników krzyżującymi się nieco przed naszą głową. Kolumny stały ok. 1 m od tylnej ściany (licząc do tylnej ścianki kolumn).
Pokój, w którym były odsłuchiwane ma nieregularny kształt i jest połączony z aneksem kuchennym i przedpokojem. Razem tworzą pomieszczenie o powierzchni nieco ponad 30 m2. Pokój ma ściany wyłożone półkami z książkami (za kolumnami) i płytami (z lewej strony). Za miejscem odsłuchowym, na ścianie, wiszą cztery moduły Wave Wood firmy Vicoustic.
BUDOWA
O budowie mówił już sam konstruktor, dodam jednak arę dodatkowych informacji.
Hyperion IV to sporej wielkości kolumny wolnostojące o budowie 2,5-droznej typu bas-refleks. Trzy głośniki, umieszczone na przedniej ściance, tworzą układ symetryczny względem głośnika wysokotonowego, przypominając tym samym układ d’Apollito. Trzeba jednak wiedzieć, że to nie jest tego typu układ – obydwa głośniki niskośredniotonowy musiałby bowiem pracować w dokładnie tym samym paśmie, a zwrotnica musiałaby mieć określoną budowę. Tutaj jeden głośników pracuje jako przetwornik niskośredniotonowy, a drugi tylko jako niskotonowy, wspomagając przetwarzanie tego pierwszego w niskich częstotliwościach. Obydwa głośniki są jednak identyczne – to Visatony W170S z papierowymi, powlekanymi membranami i wytłaczanymi z blachy koszami. Zawieszenie górne wykonane jest z dość miękkiej gumy i pozwala na stosunkowo duże wychylenie.
Głośnik wysokotonowy to bardzo dobra metalowa kopułka SEAS-a H1212-06 27TBFC/G o średnicy 27 mm z komorą wytłumiającą ciśnienie od tylnej strony membrany. Przed kopułką umieszczono siateczkę ochronną. Samą membranę wykonano ze stopu aluminium i magnezu, zawieszenie zaś z polimeru.
Zwrotnice podzielono na dwie płytki – są tam cewki powietrzne i rdzeniowe (proszkowe) oraz kondensatory polipropylenowe SRC. Głośniki są z nią połączone miedzianą plecionką o średnicy 2,5 mm2 za pomocą lutu, a nie skuwek. Zaciski głośnikowe są pojedyncze, z dość blisko siebie położonymi gniazdami.
Obudowę wykonano z płyty MDF wytłumionej od wewnątrz grubą warstwą słabo sprasowanego filcu. Okleina to prawdziwe drewno, bardzo ładnie położone. Od spodu mamy charakterystyczny, lakierowany na czarno cokół, do którego od dołu wkręcamy mosiężne kolce z kulka na końcu. W komplecie są też maskownice.
Dane techniczne (wg producenta):
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 89 dB
Pasmo przenoszenia: 40-25 000 Hz
Rekomendowana moc wzmacniacza: 20-150 W
Wymiary: 1028 x 365 x 208 mm
Waga: 20 kg (sztuka)
Pobierz test w PDF
|