KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE SPOTKANIE #69 KABEL W ŚCIANIE Kontakt: Acrolink – dystrybucja: Nautilus Hi-End AHP - dystrybucja: Audio Forte Furutech - dystrybucja: RCM Tekst: Wojciech Pacuła |
PROLOG W audio też są koncerny, lobby, grupy interesów. I pod ich wpływem aplikujemy sobie Isoteca, Nordosta itd. BOHATEROWIE AHP AKT I Najdziwniejszym zachowaniem, jakie odnotowałem podczas tego spotkania było głośne buczenie, rozmowy podniesionym głosem, odwrócone głowy. Wszystko to składało się na tzw. „szum”, mający zagłuszyć dźwięk przepinania wtyku kabla sieciowego Acrolink 7N-PC9100 pomiędzy standardowym, ściennym gniazdkiem, zakupionym w Castoramie oraz gniazdem Furutecha FT-SWS, zakupionym w firmie RCM. Tak, to było zdecydowanie najdziwniejsze w tym wszystkim. A może nie, może jeszcze dziwniejszy był powód, dla którego się spotkaliśmy? Trudno powiedzieć – obydwa zachowania podpadają pod kategorię „dziwne”, „niezbyt normalne”, w najlepszym przypadku „ekscentryczne”. Ale tym przecież audio, jako hobby, jest, prawda? Jest nieustannym przekraczaniem granic, które dla innych są granicami głupoty, dobrego smaku, naiwności itp., a co dla nas, bo uważam się za członka tej grupy, jest przekraczaniem ograniczeń, a nie granic, dążeniem do doskonałości, nawet za cenę śmieszności i niezrozumienia. Kiedy trzeba możemy sobie zawsze powiedzieć, że geniusze generalnie byli przez swoich pobratymców niezrozumiali… Ale to tylko po cichu, najlepiej w duchu, żeby nikt tego nie dodał do długiej listy naszych grzechów – grzechu pychy, niczym przy tym nieuzasadnionej. A pretekstem do spotkania była nowa instalacja zasilająca sprzęt w domu Janusza – naszego przyjaciela, gospodarza większości spotkań Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego. W klasycznym układzie instalacja sieci zasilającej w mieszkaniu wygląda w ten sposób, że do budynku doprowadzane jest trójfazowe napięcie 360 V ze słupa na przed budynkiem. Po doprowadzeniu go do wewnątrz, już w środku, w torze zasilania mamy bezpieczniki automatyczne, po których napięcie jest rozprowadzane do poszczególnych mieszkań (w budownictwie wielorodzinnym). Po jego rozdzieleniu mamy kolejne bezpieczniki, tym razem dla poszczególnych lokali i wreszcie trafiamy do mieszkania. W domu, na wejściu sieci, jest skrzynka dystrybucyjna, gdzie napięcie jest rozdzielane między kilka obwodów – dla kuchenki elektrycznej (trzy fazy), gniazdek (jedna faza, 230 V), świateł itp. Każdy z nich jest zabezpieczony automatycznym bezpiecznikiem. Następnie kable prowadzone są w ścianie (właściwie w peszlu), przy czym główny bieg prowadzony jest 20-30 cm od sufitu, i dopiero od niego, w puszkach, rozdzielane są (podłączane równolegle) biegi do poszczególnych gniazdek. Jak widać, to dość skomplikowana, rozbudowana instalacja w wieloma, wieloma punktami styku i z elementami nieliniowymi – bo tym są bezpieczniki automatyczne. W dodatku napięcie dostarczane do urządzeń audio jest pobierane z linii, do których podpinane są wszystkie inne urządzenia domowe, z komputerem i lodówką na czele. |
Jak się okazuje, znaczącą poprawę, czyli zmniejszenie zniekształceń, w tym szumów pochodzących od linii zasilającej można uzyskać wydzielając w puszcze dystrybucyjnej osobny bieg tylko dla audio, zabezpieczony oddzielnym bezpiecznikiem. Najlepiej byłoby puścić osobną linię zasilającą do najbliższej podstacji lub transformatora na słupie, ale niewielu na to będzie stać… Drugim krokiem jest zmiana bezpiecznika automatycznego na klasyczny – topikowy. Takie właśnie moduły, do których wkładamy bezpieczniki topikowe oferuje wiele firm, w tym przedstawiana w tym teście AHP, dystrybuowana przez warszawską Audio Forte. Mogą one mieć srebrzone, złocone lub miedziane kołnierze stykowe. Także drucik wewnątrz, drucik, który przy przeciążeniu się przepala, może być wykonany np. ze srebra. Kiedy już mamy osobny bezpiecznik i linię, trzeba się zdecydować, w jaki kabel ową linię „uzbroimy”. Można po prostu puścić zwykłą miedź instalacyjną i będzie dobrze. Podobnie, jak w przypadku bezpieczników specjaliści oferują jednak wiele zamienników, wykonanych z miedzi o wysokiej czystości, ze świetnymi dielektrykami itp. W przypadku Janusza wybór był prosty – ponieważ cały jego system okablowany jest produktami sieciowymi japońskiego Acrolinka, zamówił najdroższy model tej firmy przeznaczony do ściany – 6N-P4060F. Ponieważ firma ta obstaje przy tym, że ścienny kabel sieciowy powinien mieć tylko dwie żyły, a żyła ochronna powinna być prowadzona osobno – w peszlu puszczono osobny bieg z miedzianej linki. I wreszcie gniazdko. Można uznać, że nie ma ono wielkiego znaczenia. Ale tylko wtedy, kiedy wtyczki sieciowe w kablach też nie mają znaczenia. Ponieważ słyszałem na własne uszy, że jednak mają, muszę założyć, że i gniazdko ścienne zmienia dźwięk, głównie przez dodanie do linii dodatkowych punktów styku i kawałka metalu. Najwyraźniej Janusz sądził podobnie, ponieważ zamówił najdroższe dostępne gniazdko, wyposażone we front z odpornej na drgania plecionki z włókien węglowych – Furutecha FT-SWS. AKT II I taki „system” – bezpiecznik-linia zasilająca-gniazdko został przez nas „odsłuchany”. Ale nie był to odsłuch „na wiarę”. W tym przypadku dość łatwe było bowiem bezpośrednie porównanie klasycznej instalacji, z instalacją „audiofilską” – Janusz zamontował nowe gniazdko tuż obok starego. Wystarczyło więc przełożyć wtyczkę kabla zasilającego listwę sieciową (Fadela), żeby zobaczyć, czy są między nimi jakieś różnice. Ponieważ procedura „przejścia” była stosunkowo prosta, zdecydowaliśmy się na „ślepy” test AB, w którym należało wskazać na dźwięk, który nam się bardziej podobał. Chciałbym to ostatnie podkreślić, ponieważ jest to kluczowa dla tego odsłuchu sprawa: nie pytaliśmy o to, który system (‘system’ to będzie tym razem ‘system zasilający’) gra w danej chwili, a o to, który jest według każdego z nas lepszy. Dlaczego? Ano, co zaraz się zresztą potwierdziło, zasilanie jest częścią większej całości, to kolejny składnik systemu odsłuchowego i jako taki może być rozpatrywany jedynie w kontekście tego, co z niego zasilamy. Nie da się go „wyjąć” z równania, „oglądnąć” poza układem odniesienia. Do tego, który jest „lepszy” w skali bezwzględnej, który ma większą wartość można było dojść, ale dopiero po wszystkim, po zebraniu wrażeń i doświadczeń, po przedyskutowaniu ich i po przemyśleniu. Ale nie wcześniej. Jak wspomniałem, odsłuchy dokonywane były na „ślepo” w systemie AB. Przełączaniem zajmował się Janusz, a my wskazywaliśmy na faworytów i krótko nasze wybory komentowaliśmy. Po każdym takim „cyklu” Janusz mówił nam, który to był Acrolink, a który zwykły kabel. A wyniki zaskoczyły nas wszystkich, ze mną na czele. Przeprowadziliśmy pięć porównań, po czym, dla pewności, dołożyliśmy do tego trzy podwójnie ślepe testy ABX. W pięciu próbach AB, przy sześciu słuchających w pierwszej próbie i siedmiu w kolejnych czterech (Janusz, z oczywistych przyczyn nie brał udziału w głosowaniu), za nową, „wypasioną” instalacją oddano w sumie 16 głosów na 34 możliwych, a za nową 18. Hmm… To znaczy, że głosowano niemal równo pół na pół. Nie było mowy o tym, żeby nowa instalacja wygrała w cuglach. Trudno zresztą było mówić o „wygranej” i „przegranej” – to zupełnie inna historia. Jak się okazuje, wskazania słuchających były dość konsekwentne i na pięć wskazań zazwyczaj trzy-cztery były na konkretną instalację. Bo różnica między nimi była bardzo duża i widoczna jak na dłoni. Przynajmniej dotąd, aż zmęczenie nie przytępiło możliwości oceny. Potwierdziły to próby ABX, w których znakomita większość wskazań mówiła o tym, że jednak różnica jest. Dlaczego więc tak, a nie inaczej podzieliły się głosy? Nie znam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie i mogę tylko próbować je wyjaśnić, ale bez gwarancji, że to całkowita prawda. AKT III Przed tym spotkaniem, przez dłuższy czas słuchałem wzmacniacza Silver Grand Mono Ancient Audio, który stanowi podstawę systemu Janusza. Porównując systemy zasilające w jego domu szukałem w dźwięku maksymalnie dobrze utrzymanej równowagi tonalnej i braku jakichkolwiek odstępstw od czystości dźwięku. Dlatego też, cztery razy na pięć wskazałem na zwykły kabel jako na ten lepszy. Nie „odszczekuję” tego, to nie o to chodzi. Po prostu właśnie z nim pewne, delikatne, ale na tym poziomie jakościowym istotne, elementy brzmienia tych wzmacniaczy były lepiej „zbalansowane”. Nie mam wątpliwości, że projektując, poprawiając ich dźwięk właśnie na podstawie systemu Janusza, pan Jarek Waszczyszyn dążył właśnie do tego. Nowe kable pokazały jednak w niesamowicie wyraźny sposób pewne odstępstwa– lekko podbiły średni bas i lepiej, tj. wyraźniej pokazały niedoskonałości nagrań i nieco mocniejszą górę Silverów. Okazuje się, że przy projektowaniu hi-endu wszystko ma bardzo duże znaczenie, także sieć. Weźmy dla przykładu płytę Sary K. Hell Or High Water (nie wiem, dlaczego Janusz ciągle nas nią katuje…) – instrumenty są na niej nagrane wręcz zjawiskowo dobrze, natomiast głos jest najczęściej fatalny – przesterowany, chrapliwy i po prostu nieprzyjemny. Ze zwykłym kablem był on lekko wygładzony, nie miał tak narzucającego się charakteru. System Acrolinka lepiej pokazał te detale, ale jednocześnie takie zestawienie nieco zniszczyło iluzję prawdziwej muzyki. Jeszcze lepiej słychać to było przy płycie Garry’ego Mulligana Jeru, przy której WSZYSCY głosowali za starą instalacją, jako tą ‘lepszą’. To była stara wersja płyty, jedno z pierwszych wydań i w związku z tym nie do końca poprawne pod kątem cyfrowego kodowania. Być może więc z Acrolinkiem te problemy były trudniejsze do zaakceptowania? Dla mnie osobiście równie jasne było, że stara sieć brzmiała lepiej przy nowej, świetnej realizacji płyty e.s.t. Viaticum. Wszyscy wskazali na nową, jako tę lepszą, jednak, dla mnie, lepszy balans tonalny, przyjemniejsze brzmienie było nie z Acrolinkiem, a z kablem typu „Castorama”. To wszystko prowadzi to kilku „prawd”: EPILOG To było niesamowicie interesujące, niezwykle stymulujące spotkanie. Pokazało, że wcale to co „lepsze” nie musi być lepsze w każdej sytuacji. Ultymatywnie, jako punkt dojścia – czemu nie, zasilanie na Acrolinku/Furutechu/AHP jest czymś, do czego trzeba dążyć. Ale uwaga: nie za wszelką cenę i nie zawsze. Myślę, że tylko wtedy, kiedy jesteśmy przygotowani na zmianę reszty systemu. W przeciwnym razie lepiej pozostać przy tym, co mamy w ścianach. Pobierz test w PDF |
||||||||||||
g a l e r i a
|
Pytania, podpowiedzi, zarzuty itp. prosimy kierować na adres: opinia@highfidelity.pl
KIM JESTEŚMY? „High Fidelity” jest miesięcznikiem audio, ukazującym się nieprzerwanie od 1 maja 2004 roku. Do października 2008 roku nosił tytuł „High Fidelity OnLine”. Jego celem jest próba dotarcia do tego co najważniejsze – do MUZYKI. Wierzymy, że aby oddać pełnię zamierzeń kompozytora, wykonawcy, realizatora, konieczne jest zapewnienie maksymalnie przezroczystego toru odsłuchowego. Takich urządzeń, w każdym przedziale cenowym, szukamy. Najciekawsze prezentujemy na łamach magazynu. |
FOTO ZDJĘCIA TESTOWANYCH URZĄDZEŃ WYKONYWANE SĄ PRZY UŻYCIU SPRZĘTU FIRMYAparat cyfrowy: Canon 450D, EF-16-35F/2.8 L USM + EF 100 mm 1:2.8 USM UŻYCZONEGO PRZEZ FIRMĘ |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity