KRAKOWSKIE TOWARZYSTWO SONICZNE Spotkanie #110:
Producent: AYON AUDIO |
ŚWIATOWA PREMIERA iedy w czasie jednej ze swoich wizyt w Japonii, na wystawie Tokyo International Audio Show, Gerhard Hirt zapytał obecnych na prezentacji ludzi, ilu z nich ma w domu ponad 10 000 płyt Compact Disc rękę w górę podniosła prawie połowa obecnych. A przecież to miał być tylko żart, wstęp do tego, że format ten ma najlepszy czas za sobą i że teraz przed melomanami otworem stoją dwie drogi: powrót do winylu oraz skok w nieznane, w pliki wysokiej rozdzielczości. To, z pozoru drobne, wydarzenie dało właścicielowi firmy Ayon Audio do myślenia. Sam jest człowiekiem analogu, ale od lat oferował znakomite odtwarzacze CD i dzięki ścisłej współpracy ze swoimi przyjaciółmi z austriackiej StreamUnlimited Engineering miał dostęp do najnowszych technologii związanych ze sterowaniem do transportów CD (i SACD), a także do systemów przetwarzania sygnału cyfrowego. Mimo to był przekonany, że to ostatnie dni tego formatu. Zresztą nie on jeden. W przeciwieństwie do innych Gerhard zdecydował się coś z tym zrobić. Efektem tych starań był odtwarzacz CD-35, dostępny w dwóch wersjach: Standard i Signature (czytaj TUTAJ i TUTAJ). CD-35 SIGNATURE Urządzenie zostało pomyślane jako wysokiej klasy odtwarzacz płyt CD z bonusem w postaci odtwarzania płyt SACD. Zastosowano w nim naprawdę dobry napęd, ale – jak przyznaje sam Gerhard – wcale nie najlepszy. To, dzięki czemu odtwarzacz zagrał tak, jak dwu i trzykrotnie droższe urządzenia tego typu było przede wszystkim efektem pracy nad oprogramowaniem sterowania napędu oraz innowacyjną sekcją cyfrową. Lampowy układ wyjściowy z lampowym zasilaniem też robiły swoje, to jasne. Ale to sekcja cyfrowa wywindowała jego dźwięk na poziom, dzięki któremu CD-35 stał się jednym z największych hitów sprzedażowych Ayon Audio, urządzeniem o którym się dyskutuje, rozmawia, nawet spiera, ale które jest na wielu ustach. Światową premierę odtwarzacz miał w czasie spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego #105 w listopadzie 2016 roku. Zaraz potem ukazała się pierwsza na świecie recenzja, także w „High Fidelity”. Już wtedy wiedzieliśmy bowiem, że udała się Gerhardowi i jego ludziom – przecież stoi za nim grupa inżynierów i przyjaciół, z którymi odsłuchują prototypy – rzecz szczególna: za sensowne, jak na high-end, pieniądze otrzymaliśmy niezwykle funkcjonalne urządzenie o wyjątkowym dźwięku. Słuchając wówczas z Gerhardem muzyki przyszło nam, tj. Januszowi u którego odbywał się odsłuch, oraz mnie, że można by to jakoś pociągnąć dalej. Ostatecznie jednym z podstawowych ograniczeń, jakie zostały nałożone na CD-35 była cena, która miała nie przekroczyć 10 000 euro. W grudniu tego samego roku spotkaliśmy się więc z właścicielem Ayona w przyjemnej, krakowskiej restauracji na Rynku Starego Miasta, gdzie zgodziliśmy się co do tego, że przygotujemy specjalną wersję CD-35, która będzie swego rodzaju uhonorowaniem naszej pasji. CD-35 HIGH FIDELITY EDITION Bazując na naszych sugestiach, na feedbacku od użytkowników i na własnych pomysłach zespołu projektowego Ayon Audio miał powstać bezkompromisowy odtwarzacz CD-35 High Fidelity Edition (w skrócie: HF Edition”). Punktem wyjściowym był model CD-35 Signature, miała więc być zachowana forma oraz struktura urządzenia. Gerhardowi, jak mówi, wydawało się, że to będzie stosunkowo prosta operacja (jeśli w takich przypadkach może być coś prostego), tj. coś tam zmieni, cos poprawi, wymieni, dopracuje – ostatecznie budżet miał być znacznie większy niż przy CD-35. Tak się nie stało. Kolejne zmiany pociągały za sobą konieczność kolejnych zmian, poprawki kolejnych poprawek itd. Dla przykładu, wymieniając 2-watowe oporniki w układzie lampowym na wersje tantalowe (20 euro w zakupie, po znajomości, 20 sztuk w odtwarzaczu) okazało się, że trzeba zmienić także układ zasilania, ponieważ można to zrobić lepiej. Oznaczało to przeprojektowanie całej płytki. A kiedy gotowy był układ wyjściowy przyjrzano się sekcji DAC-a. W standardowej wersji był to układ AKM AK4490, który bardzo ładnie się sprawdził w tej roli. Tym razem postanowiono wypróbować jego specjalną, selekcjonowaną wersję AK4490EQ. Gerhard nie oczekiwał zbyt wiele, jednak zmiany zaskoczyły ich wszystkich – dźwięk zrobił się ciemny, gęsty i mniej „sztuczny”. Chociaż wcześniej niczego w brzmieniu CD-35 nie brakowało, teraz nie było już odwrotu, porównania zawsze demolują zastaną hierarchię. Żeby to można było zrobić, Ayon Audio musiał przygotować pełną dokumentacje implementacyjną dla tego DAC-a i wysłać ją do Japonii, do firmy AKM, z prośbą o zatwierdzenie; Japończycy zastrzegają sobie prawo do opiniowania układów z wersją EQ. Kiedy przyszło pozwolenie, Gerhard odetchnął z ulgą. Takich zmian było więcej, a ich zakres zaskoczył wszystkich w Ayonie. Właściciel firmy mówił mi, że jeśliby wiedział, że tak to pójdzie, to pewnie by się na to nie zdecydował, ponieważ projekt kosztował go mnóstwo pieniędzy i czasu – pieniędzy, których nie odzyska i czasu, który mógł poświęcić na dochodowe projekty. CD-35 HF Edition nigdy się bowiem nie „zwróci”, tj. zainwestowane w jego powstanie pieniądze nie pokryją zysków z jego sprzedaży. Od początku miał to być bowiem projekt prestiżowy, swego rodzaju wspólna wyprawa przyjaciół, jak Argonautów po mityczne złoto. Ponadto, gdyby nie sukces podstawowych wersji CD-35 wersja HF Edition nigdy by nie powstała. To ściśle limitowana seria – wyprodukowanych zostało tylko 50 sztuk. Czyli mniej niż nic, wystarczy wspomnieć, że Ayon Audio ma na świecie 55 dystrybutorów, z których każdy od razu, w ciemno, jeszcze przed powstaniem tej wersji, zamówił od kilku do kilkunastu sztuk. Teraz głowa w tym ludzi Ayona, aby to jakoś rozdzielić… Każdy egzemplarz ma specjalną tabliczkę na tylnej ściance, na której znalazło się logo „High Fidelity”, kolejny numer (x/50) oraz podpis Gerharda. Jedną z ważniejszych cech HF Edition jest obecność nóżek antywibracyjnych Franc Audio Accessories Ceramic Disc w specjalnym wykończeniu. Nowe są też gniazda RCA (WBT NextGen). Z kolei przyciski, osłony chłodzące, uchwyt pokrywy itd. są czarne. Jedynie kołnierz komory na płytę pozostał srebrny. Jedną z ważniejszych zmian, na którą się zdecydowano była zmiana punktu odniesienia dla dźwięku. Przez lata Gerhard korzystał z gramofonu, także kosztownego Lumen White’a. Tym razem, po części pod wpływem artykułów z „High Fidelity”, ale i sugestii Dirka Sommera z hifistatement.net i Sommelier Du Son, punktem odniesienia była analogowa taśma-matka. Specjalnie w tym celu kupiono do Ayona dwa magnetofony Studera, a taśm użyczył mu Dirk. Nie muszę chyba przypominać, że płyta LP i taśma to dwa różne światy, efekt tej zmiany musiał być więc szczególny. SPOTKANIE Na spotkanie, podobnie jak poprzednim razem, odtwarzacz przywiózł osobiście Gerhard. Jak mówił, urządzenie grało jedynie dobę i do pełnego wygrzania potrzebuje ok. 100 godzin. Przy okazji zwrócił uwagę na to, aby nie zostawiać na noc włączonych urządzeń, w których są lampy. W nocy wzrasta bowiem napięcie zasilające, zwykle sporo powyżej 230 V, co źle wpływa na ich żywotność. Nowy odtwarzacz Ayona porównywaliśmy do naszej referencji, odtwarzacza Ayon Audio Lektor Grand SE w trybie A/B i B/A, gdzie ‘A’ to był odtwarzacz Ayona, a ‘B’ Ancienta. Po pierwszej części mieliśmy krótką przerwę. Każdy z obecnych przyniósł jedną lub dwie płyty. Z każdej z nich odsłuchaliśmy fragment jednego utworu o długości dwóch minut. Porównywaliśmy tylko płyty CD, krążki SACD odsłuchaliśmy po oficjalnych odsłuchach. Płyty słuchane podczas spotkania
Marcin Prawdę mówiąc nie wiem, jak podsumować zgrabnie ten odsłuch, ale wiem jedno – różnica jest ogromna. Dźwięk Ayona jest o wiele głębszy, ma większą dynamikę, większą przestrzeń, głębię i jest w tym dźwięku masa. To główne różnice, które powtarzały się w każdym słuchanym utworze, bez względu na to, jaki to był rodzaj muzyki. Chociaż powiem też, że niektóre rzeczy były w Lektorze precyzyjniejsze. Mimo to, jeśli miałbym porównywać za i przeciw, to Lektorowi dałbym od 20 do 30%, a Ayonowi 70-80%. Nie ma co się wgłębiać w szczegóły, bo nowy CD-35 jest po prostu fantastyczny. Tomek Muszę powiedzieć tak: wiem, że w takim magazynie nie powinno się używać przekleństw. Mimo to, jeśli mógłbym rzucić jedno mocne słowo, to zaraz to zrobię. Przychodzę tutaj od jakiś 15 lat i zawsze jako referencję miałem w głowie pierwszą wizytę, która mnie całkowicie rozwaliła i zredefiniowała pojęcie dotyczące tego, do czego należy w dźwięku dążyć, co jest ważne, a co nie. Po tych piętnastu latach po raz pierwszy jestem całkowicie rozpierdolony na łopatki tym, jak zagrał Ayon CD-35 High Fidelity Edition. To dźwięk absolutnie nie z tej planety i nieporównywalny z niczym innym, dźwięk ogromny, dobitny, dynamiczny, pokazujący wydarzenia w sposób „cielisty”. To, co słyszeliśmy na ostatnim spotkaniu i co wydawało się nam świetne teraz, kiedy można ten system porównać z Ayonem wypada rachitycznie i nie ma zupełnie o czym mówić (chodzi o pierwszą część spotkania KTS #111, dotyczącego nowego wzmacniacza Ancient Audio; publikacja we wrześniu – przyp. red.). Żaden z tych utworów, czy to estetyce jazzowej, czy klasycznej, czy elektroniki, nie zabrzmiał na Anciencie tak wybitnie, jak na Ayonie, różnica jest wyjątkowo dobijająca. Dla przykładu, Personal Jesus w wykonaniu Marylina Mansona, którego dosłownie przed chwilą widzieliśmy z Bartkiem w Katowicach, a który okazał się fatalnie nagrany, na Ayonie był do słuchania. To wprawdzie wciąż brzmiało jak źle nagrana płyta, ale nie miałem problemu z jej wysłuchaniem. Natomiast na Ancient Audio zagrało to strasznie, nie było w tym w ogóle muzyki. Równie dobrze można to sobie włączyć na jakiś przenośny odtwarzacz i brzmiałoby to lepiej. Co tu dużo gadać, skoro nie ma o czym mówić, jak mawia gospodarz. Dla mnie to jest bez wątpienia „Dźwięk Roku”. Co najmniej „roku”. Bartosz Pacuła Podobnie jak Tomek, od kiedy przyszedłem tu po raz pierwszy w swoim życiu, czyli jakieś dziesięć lat temu, był to dla mnie punkt odniesienia, szczególnie jeśli chodzi o scenę dźwiękową i dynamikę. Po raz pierwszy słyszę coś, co – jak mówił Tomek – rozpierdala. Jest tak, jak mówił Gerhard – to dźwięk zbliżony do taśmy-matki, idzie w tym kierunku. Ma to taką główną właściwość: podobnie jak dźwięk z mastera, tak i z Ayona wydaje się trochę płaski, przynajmniej na początku. Jest bardzo szeroki, ale nie jest głęboki. Momentami mi tego brakowało, ponieważ Ancient robi to w spektakularny sposób. Ale i tak nie miało to żadnego znaczenia. Jest tylko jeden odtwarzacz, który chciałbym z tym porównać u siebie – Chord Blu MkII i DAVE, ale tu i teraz Ayon wymiata. Szanuję konstruktora Lektora, ale to jest ten moment, jak mi się wydaje, w którym trzeba oddać koronę. Wiciu To bardzo ciekawe zdarzenie – te dwa urządzenia różnią się od siebie, i to zdecydowanie. Wystąpiło u mnie zjawisko adaptacji – adaptacji do dźwięku. Ponieważ przyszedłem tu wcześniej, słuchałem tego urządzenia już od godz. 13.00. Kiedy po raz pierwszy włączyliśmy muzykę, a była to wyłącznie klasyka, zwróciłem uwagę na nieprzeciętną ilość niskiej średnicy w dźwięku. Było jej dużo i wydawało mi się, że to coś nadmiarowego, chociaż całość od razu była wspaniała. Lubię to, sam gram na źródle Ayona (transport + DAC), ale w CD-35 HF Edition było tego – jak mi się zdawało – za dużo. Wydawało mi się także, że dźwięk jest trochę ciężki, że jest za ciemno. W miarę słuchania moja percepcja się zmieniała. Na przykład, kiedy posłuchałem Yesów. Teraz już wiem, że to nie problem Ayona, a po prostu Ayon i Ancient są jak dzień z nocą, dosłownie. Kiedy w pierwszej turze przeszliśmy na Ancienta miałem wrażenie, jakby wypadł na światło dzienne w pełne słońce – porażenie i nieprzyjemne wrażenie ostrości. W miarę słuchania niektóre płyty coraz bardziej mi się na Anciencie podobały, jak Barney Kessel, ale np. Mozart rzeczywiście na Ayonie był ciekawszy, przyjemny, fizjologiczny. No i rzeczywiście prawdą jest to, co powiedział Marcin, to dźwięk gęstszy, pełniejszy, cięższy – jest masa. Nie skreślałbym Lektora, to wciąż wybitne urządzenie, ale tu i teraz jestem porażony brzmieniem CD-35 HF Edition. |
Rysiek B. Zacznijmy od tego, że to dwie różne filozofie dźwięku i dwie różne estetyki. Jak dla mnie dźwięk Ayona zbliżony jest do tego, co słyszymy na koncercie, natomiast dźwięk Ancienta to dźwięk „studyjny”. Gra on tak, jak to zostało zrealizowane w studiu – pokazuje on punktowo instrumenty, doskonale różnicuje barwy. Nie wypełnia jednak sceny taką gęstością, jak robi to Ayon. Ten z kolei jest muzykalny. Ale pod względem barw jest on – moim zdaniem – ubogi. Myślę, że Gerhard będzie musiał nad nim popracować, przede wszystkim właśnie nad barwami. Ayon ma też zalety jeśli chodzi o dynamikę. Natomiast bas jest w nim często poza kontrolą i trzeba to poprawić. Na Ayonie bardziej podobały mi się płyty z elektroniką, ponieważ były swingujące, ładne, przyjemne w odsłuchu, z wypełnioną, gęstą sceną. Lektor pokazywał wady realizacyjne tych płyt – co można traktować jako wadę lub zaletę. Jak dla mnie viola da gamba z płyty, którą przyniosłem zagrała lepiej na Lektorze, podobnie jak Mozart, którego przyniósł Wiciu. Natomiast Barney Kessel i elektronika znacznie lepiej zagrały na Ayonie. Myślę, że Jarek i Gerhard powinni posłuchać swoich odtwarzaczy, znaleźć ich słabe strony i je poprawić. Janusz W dalszym ciągu jestem w trakcie przyzwyczajania się do tego dźwięku, ponieważ jest on kompletnie inny od wszystkiego, czego do tej pory słuchałem. Ale już jestem z nim na tyle zaznajomiony, że mogę powiedzieć, że przejście na mojego Lektora, którego mam od „zawsze”, przypomnę też, że byłem pierwszym właścicielem Granda w ogóle, a potem Granda SE, że przejście o którym mówię można podsumować dwoma słowami: było bolesne. Dodam do tego trzecie: bardzo. Co to znaczy? Tutaj usłyszałem to, co – jak się ma pewien sprzęt i ktoś ci mówi o tym z zewnątrz, przyjmujesz to jako dobrą wolę i wierzysz w to – słychać od razu: analogowa taśma master brzmi ciemno, wydaje się płaska. A dopiero zabiegi przy „strojeniu” odtwarzaczy wydobywają sztuczne detale, sztuczną głębię, nienaturalne efekty. Przecież słychać momentalnie, że Lektor gra górną średnicą! Nie zgadzam się więc z Rysiem fundamentalnie! Nie mamy nawet o czym rozmawiać… Dlaczego? Lektor gra w innej estetyce, w innym zakresie. Być może dlatego takie porównanie nie ma sensu, bo jest tak, jakbyśmy porównywali taśmę-matkę z cyfrową płytą CD. Jak dla mnie nie ma tu żadnego porównania, żadnego. Wiedziałem, jak to się skończy. Ale dobrze, „show must go on”. Rysiek B.: No jak to nie ma co porównywać, jeden lubi to, a drugi co innego, prawda? Wiciu: No pewnie, wszystko można porównywać, przecież i to, i to odtwarza płyty CD. Janusz: Nie, nie opowiadajcie głupot, znam ten odtwarzacz, ten system i z pełną świadomością mówię, że to jest bez sensu porównanie. Dlatego, że Lektor „drze mordę”. Teraz widać, że gra on nienaturalnym dźwiękiem. Wiciu: Jak to nienaturalnym? – Dwa tygodnie temu jeszcze grał naturalnie, a teraz już nie? Przecież kiedy słuchaliśmy wtedy nowego wzmacniacza Jarka, to wszyscy się rozpływali nad dźwiękiem… To co się stało? Janusz: Słuchaj, w przeciwieństwie do wielu ludzi, których znam osobiście potrafię się przyznać do błędu – najwyraźniej przez ostatnie lata się myliłem! Ale nie mogłem tego wiedzieć póki nie usłyszałem czegoś tak radykalnie innego niż Lektor i do tego tak radykalnie lepszego. To porównanie zmienia hierarchię wartości i trzeba być głupcem, żeby się nie przyznać do zmiany zdania, jeśli oczywiście są różnice. Wiciu: Nie, nie – nie zgadzam się z tym, że jak coś było dobre przedtem, to teraz jest już niedobre! Jestem zaszokowany różnicą między odtwarzaczami, ale nie można się wypierać czegoś, co się ceniło tylko dlatego, że się usłyszało coś lepszego. Janusz: Upłynie czas, zanim się całkowicie przyzwyczaję do tego dźwięku. To nie jest tak, że wszystko jest teraz perfekcyjne i to koniec drogi. Natomiast jest tak, że ten dźwięk pokazuje, że Lektor jest zupełnie w innym „obszarze”, to inna kategoria dźwięku. Znakomitego, ale teraz jestem w zupełnie innym miejscu. To jak porównanie jazdą pociągiem TGV i radziecką Koleją Transsyberyjską – a jechałem obydwoma. Obydwa to top topów, ale TGV płynąłeś, a z Kolei wysiadałeś roztrzęsiony jak nietoperz. Żeby była jasność – to nie jest laudacja Ayona. A to dlatego, że Ayon musi się jeszcze wygrzać, żeby można było powiedzieć coś pewnego. Ale już teraz słychać, że Lektor do pewnych rzeczy nawet nie podchodzi, a to dlatego, że ciągle gra piękną górną średnicą, niczego tam nie różnicując. Nie ma wypełnienia dolnej średnicy, prawie jej nie zna, ale przede wszystkim nie ma nasycenia dołu. Po tych paru godzinach słuchania wiem, że nie ma już dla mnie powrotu do Lektora. Wojciech Pacuła Wcale się z Januszem nie zmawialiśmy i nie jest tak, że musimy czegokolwiek bronić – ostateczne obydwaj od lat korzystamy z odtwarzaczy Ancient Audio i to z dobrym skutkiem. Chciałbym jednak powiedzieć, że kompletnie Ryśku nie rozumiem tego, co mówisz. To nawet nie to, że się z tobą nie zgadzam, bo to się nam zdarza często, ale nie potrafię w głowie ułożyć tego, co powiedziałeś. Rysiek B.: To może dopowiem: dla mnie Ayon gra sepią, a Ancient jest wielobarwny, żywy. I kolorystyka jest dla mnie największą różnicą między nimi – Ancient jest dla mnie pod tym względem lepszy. Wiciu: No tak, można by powiedzieć, że Ancient ma ostrzejsze barwy, a Ayon bardziej wyważone. Rysiek B: Dokładnie tak – a ja lubię różnice, jak się „dzieje”. Poza tym bas – przecież się chyba zgodzicie, w Ayonie wypada poza kontrolę! Tomek: Nie, dla mnie absolutnie nie! Janusz: Co ty Rysiek mówisz, nic przecież nie wypada! Rysiek B.: Ludzie, przecież Mozarta od Wicia nie dało się na Ayonie słuchać, kontrabas był po prostu za duży! Wiciu, Janusz: Nie, nie, to nieprawda! Wiciu: Rzeczywiście było tak, że kiedy słuchałem kontrabasu, to wydawało mi się, że jest go trochę za dużo, ale nie że nie jest kontrolowany, chodziło raczej o proporcje. Zresztą może to tylko kwestia przyzwyczajenia? Wojciech Pacuła: Nie rozumiem Rysiu, co mówisz, bo właśnie pod względem barwy Ancient był – w tym porównaniu, nie mówię, że w ogóle – płaski jak deska. I nie myślę o scenie i dynamice, a o różnicowaniu barwowym. Moim zdaniem to wcale nie są dwie estetyki, to nie jest porównanie dwóch „ofert”, ale granie obok siebie dwóch różnych wartości, które trudno porównywać. Ancient jest doskonałym przykładem na granie płyty CD na najwyższym poziomie. Chyba tylko odsłuch pełnego systemu dCS Vivaldi pokazał, co można zrobić lepiej. Ayon jest z kolei próbą zbliżenia się do źródła, do taśmy, z jej szczególnymi cechami, których nie ma ani w płytach LP, ani w dotychczasowych odtwarzaczach CD, o plikach nie mówiąc. Rzadko się zdarza, że to, co powiedział konstruktor zgadza się niemal dokładnie z tym, co słyszę. Kiedy na wstępie Gerhard mówił o wzorowaniu się na taśmie-matce, miałem obawy, czy wie o czym mówi, bo większość ludzi nigdy jej nie słyszała i tylko opowiada bajki. Dopiero praca z taśmą, tj. nagrania, edycja itd. powodują ustalenie się w głowie pewnego typu wzorca. To dlatego ludzie ze studiów nagraniowych często nie cenią płyty LP, ponieważ słyszą zmiany, jakie zachodzą pomiędzy taśmą , a winylem. Jeżeli przyjmiemy, że punktem wyjścia jest analogowa taśma-matka… Rysiek B.: Punktem wyjścia jest spektakl na żywo, nie żadna taśma! Janusz: Nie, nie, nie! Wojciech Pacuła: Zgadzam się z Januszem – nagranie jest kompletnie innym wydarzeniem niż koncert, czy nawet gra przed mikrofonami. To zupełnie nowe dzieło, zależne od ustawienia mikrofonów, ich doboru, edycji, montażu, pogłosów i wielu, wielu innych rzeczy. Jest tak, jak mówił Edwin van der Kley na poprzednim spotkaniu, że nagranie jest jak obraz. Wydarzenie na żywo jest jakąś ramą, ale tylko dalszym punktem odniesienia, a tym pierwotnym powinna być taśma-matka, tj. konkretny wzorzec tego konkretnego nagrania. Tomek: No pewnie – w zeszłym tygodniu byłem na koncercie Paradise Lost i było taj bardzo źle, że nie chciałbym tego usłyszeć w domu. Rysiek B.: Ale ja mowie o akustycznych instrumentach granych bez nagłośnienia, nie o koncercie rockowym. Janusz: Ale w ten sposób wyrzucasz do kosza połowę muzyki, bo do tego dochodzi jeszcze elektronika, prawda? Jaki dla nich ma być wzorzec? Co więcej, koncert akustyczny jest unikatowym wydarzeniem, zdarza się raz i nigdy się nie powtarza. Nie masz szans być na nagraniach płyt, a potem te płyty odtwarzać u siebie w domu i jeszcze pamiętać, jak to brzmiało na koncercie. To, co ty mówisz to jest tylko przybliżenie, najczęściej słabe – jakiegoś tam koncertu do zupełnie innego nagrania. […] Podsumowanie Dyskusja w tym duchu trwała kolejną godzinę. To symptomatyczne – tylko najciekawsze produkty prowokują do pytań podstawowych. A i Ancient Audio Lektor Grand SE, i Ayon Audio CD-35 HF Edition są urządzeniami wybitnymi. Ayon gra jednak zupełnie inaczej, w dużej mierze gra tak, jak analogowa taśma master. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic tam się nie dzieje. W rzeczywistości jest tam tyle rzeczy, że trudno uwierzyć. Wszystko inne jest w porównaniu z nim, moim zdaniem, nieprawdziwe i sztuczne. To odtwarzacz, który kreuje niesamowicie wciągający dźwięk. Ale będzie on zrozumiały dla niewielu. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie chodzi o wywyższanie się, jestem od tego najdalej, jak się da. Ale do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć i nie ma co udawać, że jest inaczej – to nie jest demokracja i równość, tutaj wszystko zależy od doświadczenia. Cudowne jest natomiast to, że teraz mamy urządzenie, które może nam w tym pomóc. Co powiedziawszy wróćmy na chwilę do Lektora i Jarka. Kolejny raz muszę podkreślić pewną myśl: ten człowiek jest wizjonerem. Kilkanaście lat temu zaproponował odtwarzacz CD, który wówczas wywrócił moje myślenie o cyfrze, który od tamtego czasu niewiele się zmienił, a który mimo to do niedawna ustawiał do pionu wszystkie inne źródła cyfrowe. Dopiero ostatnimi czasy najlepsze źródła, jak CEC, Métronome Technologie, Totaldac, Chord i topowy dCS pokazały, że inni w tym czasie poszli do przodu. Przede wszystkim jeśli chodzi o obróbkę sygnału cyfrowego, co oznacza ogromne koszty. Tego Jarek nie przeskoczy, chyba że wymyśli coś innego. Sytuacja wygląda więc następująco: odtwarzacz CD-35 HF Edition jest wybitnym urządzeniem, ale trzeba doświadczenia, aby docenić to, co pokazuje. Nie wszystkim przypadnie do gustu w całości, bo trzeba pamiętać o „zdaniu odrębnym” Ryśka. Jego premiera przewidziana jest na wrzesień lub październik i Gerhard nie planuje jego testów, są one – jak mówi – niepotrzebne, doskonale wiemy z czym mamy do czynienia. Jedyny test, jaki się ukaże znajdą państwo w „High Fidelity”. Jeszcze nie wiem w którym wydaniu, ale zapewne będzie to październik lub listopad, w zależności od tego, jak długo urządzenie będzie się wygrzewało. Myślę, że za pomocą tego właśnie odtwarzacza poprowadzę wyjazdowe spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, warsztaty poświęcone płytom Master CD-R, podczas wystawy Audio Video Show 2017 – zapraszam już teraz! I na koniec: Janusz jest już posiadaczem CD-35 HF Edition o numerze 2/50, Gerhard zachował dla siebie egzemplarz o numerze 3/50, a w redakcji „High Fidelity” jako wzorzec pozostaje numer 1/50. Do sprzedaży trafi więc tylko 47 sztuk. Być może warto więc zaplanować, zamówić, zabukować sobie odsłuch już teraz, póki nie jest za późno. SYSTEM UŻYTY W ODSŁUCHU
Markę Ayon Audio dystrybuuje w Polsce firma NAUTILUS. |
strona główna | muzyka | listy/porady | nowości | hyde park | archiwum | kontakt | kts
© 2009 HighFidelity, design by PikselStudio,
serwisy internetowe: indecity