pl | en

Przychodzi facet do salonu (audio)

cz. XXIV


TRAFIONY, ZATOPIONY

Dwudziesta czwarta część cyklu felietonów opisujących świat audio od strony sprzedawcy. Bycie sprzedawcą może być naprawdę fajne…

Kontakt:
e-mail: audiopunkt@wp.pl
info@audiopunkt.com.pl

www.sklep.audiopunkt.com.pl


eżeli zaczął interesować cię temat audio, to musisz mieć się na baczności! Z reguły wszystko zaczyna się niewinnie. Od przeglądania branżowej prasy, wymiany kabelków głośnikowych przy posiadanej „wieży” itd. Pierwszym objawem audiofilskich zapędów jest to, że nie jest nam obojętne co gra i jak to brzmi. Przypadłość zwana audiofilizmem może w nas ujawnić się od początku, albo zaatakować znienacka.


Progres u amatora następuje w momencie, w którym przekonuje się, iż słuchanie muzyki na sprzęcie dobrej klasy, niekoniecznie drogim, sprawia o wiele więcej przyjemności niż na przypadkowych urządzeniach miernej jakości. Wtedy też na nowo odkrywamy muzykę. Okazuje się, że muzyka klasyczna wywołuje dreszcz emocji, a mocne rockowe granie nie jest już tylko jazgotem, ale wulkanem energii. Wiele osób po zmianie podstawowego lub minimalistycznego – jak kto woli – sprzętu, na coś znacząco lepszego odkrywa swoje ulubione utwory na nowo. Podejrzewam, że większość osób czytających ten tekst zgodzi się ze mną. Czy wyobrażacie sobie, jaki byłby efekt słuchania filmowych kompozycji Hansa Zimmera na przysłowiowym „samograju”?! Co do mnie, to dobrze wiem co by się wydarzyło – NIC.

W moim przypadku, pasję do dobrego sprzętu odziedziczyłem w genach, ale o tym przekonałem się znacznie później. Przygoda zaczęła się pewnego dnia u mojego taty. Otóż jego przyjaciel, mieszkający od wielu lat w Anglii, odkąd pamiętam przywoził różne ciekawostki z Wysp. Oczywiście w pierwszej kolejce było prawdziwe hi-fi, obydwaj są pasjonatami do dziś. Wspomniany dzień zapewne przeszedłby w moim życiu bez większego echa, gdyby nie pewne kolumny. W tamtym czasie sprzęt postrzegałem nieco inaczej. Fajny był ten, który miał dużo przycisków i kolorowych światełek informujących o tym, że zestaw gra w trybie „Virtual Power Sound II”. Wtedy nie było jeszcze HD i 3D.


Gdy Panowie zaczęli słuchać muzyki zamurowało mnie. To był ten moment. Zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, że w sumie tak nieduże kolumny mają tak duży i wyraźny dźwięk. Po prostu siedziałem i słuchałem, wiele godzin.
W jakiś czas później dostałem w prezencie stary amplituner SONY oraz duże polskie kolumny. Podobało mi się, słuchanie muzyki było przeżyciem. Mimo niedoświadczonego ucha wiedziałem, że brzmi to znacznie lepiej niż większość zintegrowanych wież stereo. Jak się okazało później, kolumny miały wymienione parszywe elementy w zwrotnicy oraz głośnik wysokotonowy. Możliwe, że był to klucz to ich dobrego brzmienia.

Od tej pory mam możliwości, aby sprzęt zmieniać. Robię to po dzień dzisiejszy, pasjonuje mnie to. Gdyby zliczyć ilość przesłuchanych/posiadanych wzmacniaczy, myślę, że była by to liczba bliska 100 lub większa. Z kolumnami jest podobnie.
Pomimo że miałem w owym czasie dobry sprzęt hi-fi, nadal „chodził” za mną dźwięk kolumn, które usłyszałem pamiętnego dnia. Zacząłem więc drążyć temat. Mój tata nie pamiętał dokładnie o które kolumny mi chodzi, bo było ich sporo, a czasu również trochę minęło. Miałem jednak pewną wskazówkę: głośnik niskotonowy był biały. Okazała się ona bardzo ważna! Poszukania można było zatem zawęzić do mniejszej grupy: JBL, KEF, Sansui, Yamaha.

W końcu okazało się jednak, że bo były kolumny Rogers LS 5/9. Zagadka została rozwiązana. To był dźwięk, który pamiętam do dziś. Kiedy zacząłem poszukiwania kolumn na rynku brytyjskim, okazało się, że ceny nie są wcale niskie, są nawet bardzo wysokie. Na dodatek stan większości egzemplarzy pozostawia bardzo wiele do życzenia. Pomysł odkupienia kolumn zarzuciłem. Taki stan utrzymuje się po dzień dzisiejszy, lepiej na pewno nie będzie. To klasyk, a klasyka jest w cenie. Ceny kultowych kolumn JBL-a, Alteca, Yamahy, Rogersa, LEAKa, TANNOYa itd. są coraz wyższe. Egzemplarze w perfekcyjnym stanie to kosmos.


Zupełnie niechcący moje zamiłowanie do sprzętu audio przenoszę na innego osoby. Chyba wszyscy moi znajomi i przyjaciele coś ode mnie odkupili lub chcieli, żebym coś dobrego im zmontował. Zdaje się, że nie pamiętam wyjątków. Sprawa wygląda następująco.
Wielu moich znajomych, którzy nie byli nigdy zrzeszeni ze sprzętem dobrej klasy, widząc u mnie różne „wynalazki” pytało: po co ci to diabelstwo? Stary, ty masz gramofon?! Ale “olsdkul”! Sytuacja ulega zmianie, kiedy dziewczyny zaczynają swoje poważne rozmowy, a ja proponuję dobrego drinka i posłuchanie muzyki. Wtedy zwykle rozpoczyna się przygoda. Adam... Ale to u ciebie to gra! Nie wiedziałem, że tak może być. Ja też tak chcę! Często padają znacznie mocniejsze stwierdzenia, z wulgarnym słownictwem włącznie.

Osobiście uważam, że rewelacji nie ma, bo warunki akustyczne mam raczej średnie, a sam mam tendencję do ciągłych zmian, więc rzadko kiedy coś jest skonfigurowane tak na 100%. Coś tam po prostu gra.
Sądzę jednak, że nie jestem wyjątkiem. Wiele osób, które mają wśród znajomych amatora dobrego sprzętu potrafi połknąć bakcyla. Zresztą, podobnie jest z motoryzacją, podróżowaniem, gotowaniem i wieloma innymi sprawami. Moja dziewczyna z kolei pobudziła we mnie chęć zwiedzania różnych miast w Europie. Świetna sprawa, bardzo pouczająca. Ona na całe szczęście akceptuje moje hobby, więc nie ma problemu. Zdarzają się jednak drobne sprzeczki. Z reguły o to, że tyle tego jest i nigdy nic nie jest normalnie podłączone :) Słyszeliście już to kiedyś ?


Pomimo sporego doświadczenia są rzeczy, które nadal mnie zaskakują. Jestem niezwykle szczęśliwy, jak pewne firmy potrafią stworzyć dziś coś klasycznego. Klasycznego w tym wypadku oznacza, iż nawiązuje do wzorców czerpanych z przeszłości nie goniąc za najnowszymi trendami. Można coś poprawić, ale baza to baza.
Tego dokonał Graham Audio wskrzeszając legendarny model kolumn LS5/9. Bardzo mi to odpowiada, tym bardziej że nie muszę już szukać Rogersów.

Jedną z osób, którym chciał bym podziękować w odkrywaniu swoich pasji jest mój kolega z Audiopunktu - Jarek. Znamy się od wielu lat. Zawsze chętnie pożyczał mi różne kabelki i urządzenia do testów. Wtedy też odkryłem, że kable jednak mają znaczenie. Od niego kupiłem swój pierwszy prawdziwy odtwarzacz CD, Naim CD3. To był kolejny ważny krok.

PS

Pierwsze ze zdjęć podobno ma status „kultowego”. Przedstawia otwartą szafkę w kuchni pewnego "hajfajowca". Jak widać, talerzy i garnków tam nie ma...

O autorze

Adam Kiljańczyk jest zaprzyjaźniony z Audiopunktem od wielu lat. Pasję do sprzętu odziedziczył po Tacie, który to z kolei był i jest częstym gościem sklepu przy ul. Batorego.