Data publikacji: 1. września 2012, No. 101
|
|
2012.06.04 18:00
Z przyjemnością informujemy, że rozpoczynamy produkcję monobloków AM400. Wzmacniacze te oparte są na najnowszej generacji modułów ICEpower. Szerokość płyty czołowej 215mm.
Taką, dość lakoniczną informację znajdziemy na stronie polskiej firmy Audiomatus, producenta specjalizującego się w adaptacji modułów wzmacniających ICEPower firmy Bang&Olufsen. Audiomatusa znamy z łamów "High Fidelity" dość dobrze, bo śledziliśmy jej rozwój na bieżąco, testując przygotowane przez nią końcówki mocy i jeden przedwzmacniacz. W wyniku tych testów, w latach 2006 oraz 2010 Audiomatus otrzymał Nagrodę Roku naszego pisma. Tym razem także przyjrzymy się końcówkom mocy, opartym o najnowszą wersję modułów ICEPower monoblokom AM400 (niestety w czasie testu nie był gotowy jeszcze referencyjny, lampowy przedwzmacniacz).
Jak państwo najpewniej zauważyli, w stosunku do Audiomatusa użyłem słowa 'adaptacja', a nie 'produkcja'. A to dlatego, że moduły ICEPower są kompletnymi wzmacniaczami - na jednej, niewielkiej płytce są zarówno zasilacz, jak i wzmacniacz mocy, które się kupuje w formie "kitu". Producentowi końcowemu pozostaje wybrać odpowiedni układ wejściowy oraz przygotować ładną, solidną obudowę. I skalkulować cenę. I o ile dwa pierwsze elementy są przez wiele firm robione naprawdę dobrze (patrz - Jeff Rowland i modele102 oraz 201), o tyle ceny są zwykle kosmiczne, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że niemal całą pracę wynalazczą, badania, laboratorium, patenty itp. wzięła na siebie firma-matka, tj. B&O. Z tym większym zaangażowaniem testowałem więc wzmacniacze Audiomatusa, bo to chyba najtańsze na rynku urządzenia wykorzystujące referencyjne moduły ICEPower.
O Audiomatus pisaliśmy:
- TEST: wzmacniacz mocy Audiomatus AS250, czytaj TUTAJ
- TEST: wzmacniacz mocy Audiomatus AS500, czytaj TUTAJ
- NAGRODA ROKU 2010: wzmacniacz mocy Audiomatus AS250, czytaj TUTAJ
- TEST: przedwzmacniacz pasywny + wzmacniacz mocy Audiomatus PP03 + AM500 R, czytaj TUTAJ
- TEST: wzmacniacz mocy Audiomatus AM250 ver. R, czytaj TUTAJ
- NAGRODA ROKU 2006: wzmacniacz mocy Audiomatus AM250 ver. R, czytaj TUTAJ
ICEPower to wzmacniacze pracujące w klasie D - wzmacniacze, dodajmy, analogowe. Razem z taką końcówką, a więc modulatorem PWM oraz tranzystorami mocy, na tej samej płytce mamy zasilacz - równie mały, bo zasilacz impulsowy. Układ zoptymalizowany jest pod kątem jak najniższych zniekształceń i jak najwyższej sprawności. Osiągnięto to dzięki odpowiednim technikom (HCOM: Hybrid Controlled Oscillation Modulator, MECC: Multi-Variable Enhanced Cascade Control - te dwa opisują końcówkę - oraz Zero Voltage/Zero Current Switching SMPS + Adaptive Supply Pump Cancellation (ASPC) - te z kolei mówią o zasilaczu; zainteresowanych szczegółami odsyłam na stronę producenta TUTAJ). Starano się więc zmniejszyć długość ścieżki sygnału oraz w maksymalny sposób wykorzystać sprzężenie zwrotne, jakim objęty jest zarówno zasilacz, jak i wzmacniacz.
W monoblokach AM400 wykorzystano moduły z najdroższej serii ASX2. Producent mówi, że ich sprawność wynosi 90% (Audiomatus podaje inną wartość - 86%) - to po prostu zalety wzmacniaczy w klasie D. Oznacza to, że tylko 10% mocy zamieniane jest na ciepło. Dla porównania, we wzmacniaczach pracujących w klasie A w powietrze ulatuje do 80% mocy, a w klasie AB od 40 do 60%. Stąd w AM400 nie ma dużych radiatorów - na płytce jest jeden, niewielki radiatorek. także zasilacz jest niewielki, choć zaawansowany technologicznie. Stąd małe rozmiary modułów i samych wzmacniaczy. Trzeba to powiedzieć: wzmacniacz w klasie D jest najbardziej ekologicznym wzmacniaczem, jaki w tej chwili istnieje.
Producent mówi o serii ASX2 "Audiophile Performance". To 3. generacja tych modułów, w których poprawiono pasmo przenoszenia, dynamikę i znacząco zmniejszono zniekształcenia. Te ostatnie dzięki nowatorskiej (powtarzam za materiałami informacyjnymi) technice HCOM: Hybrid Controlled Oscillation Modulator zastosowanej w modulatorze PWM, zamieniającym sygnał analogowy na ciąg impulsów.
W monoblokach AM400 zastosowano najsilniejsze moduły tej serii, model ICEPower125ASX2. Moduły te mogą być użyte w dwojaki sposób. Pierwszy jest klasyczny, jako wzmacniacz stereofoniczny, oddający moc 2 x 250 W i 2 x 125 W przy obciążeniu, odpowiednio, 4 Ω i 8 Ω. Ale można je również zmostkować i wtedy taki stereofoniczny moduł staje się monoblokiem. Moc wzrasta wówczas dwukrotnie - to 550 W przy obciążeniu 4 Ω (ale przy zniekształceniach 10% i obciążeniu 4 Ω). Jak widać, wzmacniacze podwajają swoją moc przy zmniejszeniu impedancji obciążenia o połowę, zachowują się więc jak idealne źródło prądowe. Tyle, że nie dla niższych niż 4 Ω obciążeń - wzmacniacze pracują do 3 Ω, jednak nie podaje się dla tej wartości mocy wyjściowej. Zresztą - nie od dziś wiadomo, że analogowe wzmacniacze pracujące w klasie D niespecjalnie dobrze znoszą bardzo niską impedancję obciążenia.
Jak mówiłem, Audiomatus przygotował własny moduł wejściowy, z bardzo dobrym gniazdem RCA, a także bardzo solidne, ładne obudowy. I naprawdę nie przesadził z ceną!
ODSŁUCH
Płyty wykorzystane w odsłuchu (wybór):
- A Day at Jazz Spot 'Basie'. Selected by Shoji "Swifty" Sugawara, Stereo Sound Reference Record, SSRR6-7, SACD/CD (2011).
- Bill Evans and Jim Hall, Intermodulations, Verve/UMG Recordings [Japan], UCCV-9342, CD (1966/2008).
- Depeche Mode, Ultra, Mute Records Limited, DMCDX9, CD+DVD (1997/2007).
- Hilary Hahn, Hilary Hahn Plays Bach, Sony Classical, SK 62793, BM CD (1997).
- Jean Michel Jarre, Magnetic Fields, Dreyfus Disques/Epic/Sony Music, 488138 2, CD (1981/1997).
- Johann Sebastian Bach, Cello Suites, Richard Tunnicliffe, Linn Records, CKD 396, SACD/CD (2012).
- Johann Sebastian Bach, Partitas, Preludes & Fugues, Glen Gould, Sony Classical, SM2K 52 597, "The Glen Gould Edition", 2 x SBM CD, (1993).
- Józef Skrzek, "Pamiętnik Karoliny", Polskie Nagrania/Metal Mind Productions, MMP CD 0535 DG, CD (1978/2009).
- King Crimson, In The Court of the Crimson King, Atlantic/Universal Music [Japan], UICE-9051, HDCD (1969/2004).
- Komeda Quintet, Astigmatic, Polskie Nagrania Muza/Polskie Nagrania, PNCD 905, "Polish Jazz Vol. 5", CD (1966/2004).
- Kraftwerk, Minimum-Maximum, Kling-Klang Produkt/EMI, 3349962, 2 x SACD/CD (2005).
- Paul McCartney, Kisses on the Bottom, Universal Music/Universal Music LLC [Japan], UCCO-3038, SHM-CD (2012).
- Portishead, Dummy, Go! Discs Limited/Universal Music [Japan], UICY-20164, SHM-CD (1994/2011).
- The Beatles, Rubber Soul, Parlophone/Apple/Toshiba-EMI, TOCP-51116, CD (1965/1998).
- The Byrds, Mr. Tambourine Man, Columbia Records/Sony Music Japan, SICP-20372, Blu-spec CD (1965/2012).
- The Doors, L.A. Woman, Electra Records/Warner Music Japan, WPCR-12721, CD (1971/2007).
- The Eagles, Hotel California, Asylum Records/Warner Music Japan, WPCR-11936, CD (1976/2004).
Japońskie wersje płyt dostępne na
Wzmacniacze impulsowe, czyli pracujące w klasie D, szczególnie wzmacniacze analogowe tego typu, mimo że pochodzą od różnych producentów i - ostatecznie - różnie brzmią, mają kilka wspólnych cech, pozwalających odróżnić je od wszystkich innych wzmacniaczy.
Z moich doświadczeń, także z wcześniejszymi wzmacniaczami firmy Audiomatus, wynika, że ich brzmienie można określić jako ciepłe, raczej złagodzone na górze, z mocną podstawą basową, ale bez niepotrzebnego konturowania. Ich rozdzielczość jest jednak co najmniej dyskusyjna. To granie "legato", ciągłe i w tym była jego główna siła. To naprawdę mogło się podobać. Dodajmy, że wzmacniacze w pełni cyfrowe, jak np. M2 Direct Digital Amplifier NAD-a, a także hybrydowe, jak Devialet D-Premier grają znacząco inaczej.
Testowane monobloki AM400 w dużej mierze tę charakterystykę potwierdzają, choć z istotnymi modyfikacjami, przez które są znacznie ciekawsze niż wszystkie wcześniejsze analogowe wzmacniacze w klasie D, które słyszałem.
Spotykając się ze wzmacniaczami o dużej mocy podświadomie oczekujemy kaskady dźwięków, pochodów basowych, wybuchowej dynamiki. Wyobrażamy sobie, że oto jesteśmy na koncercie i że dźwięk z wielkich paczek po prostu nas powala. Tyle tylko, że "koncertowy poziom dźwięku" bierze się przede wszystkim z wysokosprawnych kolumn i z konkretnych ustawień barwy na konsolecie, a nie tylko z mocy wzmacniaczy. Te, tak naprawdę, grają w tym najmniejszą rolę.
Co więc daje wysoka moc wzmacniacza? Przede wszystkim ogromny spokój, uwolnienie od kompresji dźwięku. Nawet z kolumnami o bardzo wysokiej sprawności, różnego rodzaju tubowymi, w tym JBL-ami i Avantgarde Acousticami itp. wysoka moc powoduje, że dźwięk "żyje", że ma swobodę, którą trudno uzyskać w nawet najlepiej dobranym systemie typu "kolumny o wysokiej sprawności + wzmacniacz SET niskiej mocy".
AM400 tę zależność pokazują niemal natychmiast. Choć, jestem tego pewien, nie grałem z mocami wyższymi niż jakieś 20-30 watów, a przynajmniej nie przez większą część odsłuchów, to ten zapas, pewna nadmiarowość powodowała, że nawet skrzypce solo, z płyty Hilary Hahn grającej Bacha pokazane zostały w bardzo dużej przestrzeni, z oddechem, swobodą, w niezwykle "wolny", nośny sposób. To niby tylko jeden instrument, jednak wymaga bardzo dobrego toru, jeśli ma zabrzmieć w tak naturalny sposób, z tak nasyconą barwą i dobrym różnicowaniem, jak z Audiomatusami.
Niskie tony są podawane przez polski wzmacniacz w bardzo naturalny sposób. Są w dobrej proporcji do reszty pasma, bas schodzi naprawdę nisko i świetnie "klei" się ze średnicą. Jedyne odstępstwo, jakie zauważyłem dotyczy wyższego basu, który jest w tej konstrukcji akcentowany mocniej niż to, co poniżej i powyżej. Kiedy uderza syntetyczny, wsamplowany bas z płyty Dummy Portishead, to ma dobry atak, jest klarowny i selektywny, ale ma lekko podkreślony fragment z zakresu kilkuset Hz. Odstępstwo nie jest duże, jednak je słychać jako pewną emfazę, nacisk.
|
Z kontrabasem akustycznym słychać to słabiej, bo i intensywność jego dźwięku jest zwykle niższa niż przy specjalnie w tym celu preparowanych nagraniach z elektroniką. Tak było np. z płytą Kisses on the Bottom Paula McCartneya. Tam również podkreślenie części pasma było ewidentne, choć nie dawało o sobie znać tak mocno, jak przy płycie Portishead.
Środek i góra są równe i bardzo dobrze poukładane w miksie, niezależnie od tego, z jaką płytą mamy do czynienia. I w tych zakresach, jak mi się wydaje, najlepiej słychać ewolucję, jaką przeszły moduły ICEPower, z których w swoich konstrukcjach korzysta firma Audiomatus.
Nowe wzmacniacze są bowiem wyraźnie bardziej selektywne i mniej w ich brzmieniu "lampowości" (a więc artefaktu, zniekształcenia) niż wcześniej. Po prostu brzmią czyściej. Blachy wciąż mają zaokrąglony atak, co odbieramy jako przyjemne złagodzenie, "pozłocenie" blach, ale są wyraźnie bardziej selektywne. Podobnie rzecz się miała przy basie, choć to właśnie góra robiła największe wrażenie.
Środek pasma wydaje się po prostu neutralny. Jeśli nagranie ma nieco dopalone wokale, jak na wspomnianej płycie ex-Beatlesa, to są mocne, są blisko. Podobnie instrumenty, chociażby gitara elektryczna z tegoż krążka. Jeśli są w miksie dalej, jeśli nie są zbyt wyraźne - weźmy dla przykładu The Eagles i Hotel California, to są mocniej wtopione w tło, nie mają wyraźnej bryły.
A jednak gitary elektryczne, ale nie "jazzowe", tj. raczej ciepłe, a po prostu rockowe, począwszy od tych z Mr Tambourine Man The Byrds, na L.A. Woman The Doors skończywszy, wszystkie mają dość zadziorną barwę i są mocne, ich atak jest wyraźny i konturowy.
Jak się ma jedno (złagodzenie góry) do drugiego (wyrazistości)? Wydaje mi sie, że po części odpowiedzialny jest za to punkt ciężkości barwy przeniesiony z niższego środka (poprzednio) na wyższą jego część (teraz).
Porównując AM400 bezpośrednio do Soulution 710, który do "romantycznych" wzmacniaczy nie należy, słychać to w sekundzie - myk i akcent jest wyżej.
Dla przykładu: kiedy na płycie Intermodulation grają Bill Evans i Jim Hall, z Audiomatusami mocniej akcentowany jest atak, uderzenie poszczególne frazy. Z Soulution dźwięk jest głębszy, cieplejszy, mniej w nim ataku, a więcej podtrzymania. Potwierdził to szum taśmy, w tym nagraniu dość mocny, z polskimi wzmacniaczami wyraźniejszy, mocniej obecny. To samo było z Dummy Portishead - tam z kolei chodziło o akcentowanie wsaplowanych elementów, zwykle o ograniczonym paśmie, a przez to zniekształconych. AM400 pokazywały mocniej nieco twardawy atak części z nich.
Tak się złożyło, że równolegle z testem wzmacniaczy Audiomatusa do "High Fidelity" prowadziłem test dwóch wzmacniaczy do magazynu "Audio" - Cyrusa 8 Qx DAC oraz Heeda Audio Obelisk Si. Obydwie integry grają w dość ciepły sposób, co dodatkowo uwypuklało to, o czym pisałem poprzednio.
Tyle tylko, że AM400 był przy tym bez porównania bardziej selektywny, zwinniejszy i miał po prostu lepszy bas, który w obydwu wspomnianych wzmacniaczach był dość słabo kontrolowany. Polski wzmacniacz pokazał, że nawet za tak nieduże pieniądze można dostać urządzenie, które sobie z tym elementem radzi ponadprzeciętnie, lepiej niż jakakolwiek integra za zbliżoną kwotę. Zresztą całe pasmo jest tu wyraźnej artykułowane, klarowniejsze niż w przywoływanych wzmacniaczach zintegrowanych.
Nie można jednak mówić o żadnym "cieple". Jeśli wcześniej można było pomylić wzmacniacz pracujący w klasie D ze wzmacniaczem lampowym, tak zbliżoną miały barwę i tak podobny sposób artykulacji, to teraz podobny jest tylko sposób w jaki pokazywane jest podtrzymanie - mocne i pełne.
Co więc odróżnia AM400 od referencji? Przede wszystkim znacznie mniejsza rozdzielczość, szczególnie średnich tonów. To dotyczy każdego wzmacniacza za te pieniądze, jednak w przypadku Audiomatusa słychać to lepiej, wyraźniej, bo nic w jego brzmieniu nie jest maskowane. I Cyrus, i Heed mają dopalone środki, obiektywnie podbarwione, ale dzięki czemu nie słychać, że ich dźwięk jest - ostatecznie - dość płaski, plastikowy. Powtórzę - w porównaniu z referencją! Same w sobie są naprawdę fajne! Polski wzmacniacz ma znacząco lepszą selektywność, przez co dostajemy wszystko szybciej i bardziej na "talerzu". Znacznie płytsza jest jednak bryła instrumentów oraz ich faktury. Tego się nie da zmienić.
Podsumowanie
AM400 to bardzo udane wzmacniacze (monobloki). Selektywne, ze świetnym basem - zawsze w dobrych proporcjach z resztą pasma, ale i z potężnym zapasem mocy. Wszystkie podzakresy są bardzo dobrze ze sobą "sklejone" i nic nie zwraca na siebie uwagi mocniej niż by to wynikało z logiki utworu czy intencji realizatorów nagrań. Urządzenia są niewielkie, ładne i się nie grzeją. No i są niezwykle ekologiczne.
Należy jednak zwrócić uwagę na przeniesienie punktu ciężkości nieco powyżej 800 Hz. Powoduje to subiektywne rozjaśnienie tego zakresu, pomimo że "jasny", czy "ostry", to ostatnie co można by powiedzieć o tym dźwięku. Gdyby nie wyjątkowa selektywność można by nawet powiedzieć, że to nieco złagodzone granie.
Jakby nie było, wzmacniacz może być częścią, a nawet podstawą wybornego systemu na lata. Wypróbowałem go ze wzmacniaczem słuchawkowym Ear Stream Sonic Pearl, który testuję w tym samym numerze HF i muszę powiedzieć, że było naprawdę nieźle. Dźwięk był bardzo czysty i dobrze się tego słuchało. A jednak, po dłuższej sesji, doszedłem do tego, od czego zaczynałem - że przydałaby sie temu jakaś solidniejsza podstawa, lepsze nasycenie środka.
I tu najlepszym wyborem byłby chyba jednak przedwzmacniacz lampowy. Do tego testu obiecany był nowy preamp Audiomatusa o symbolu TP 01, jednak nie udało się go na czas skończyć. Póki co, posłuchałbym więc tych monobloków przede wszystkim z Absolutorem, wyjątkowo udanym urządzeniem o takim właśnie, jak trzeba, dźwięku (czytaj TUTAJ).
Jeśli chodzi o kolumny, to widzę dwie ścieżki rozwojowe. Pierwsza to "rodzina" Harbetha, do której zaliczyłbym same Harbethy, Spendory, a także Castle. Z każdą z tych kolumn dostaniemy nasycony, ale i klarowny obraz o znakomitej dynamice. Druga droga to PMC (np. OB1i, czytaj TUTAJ) - to kolumny, z którymi złożymy system dla rockmanów, metalowców, hip-hopowców, itp. - system "ukierunkowany", ale wciąż bardzo, bardzo przyjemny.
Każda z tych dróg jest dobra i naprawdę fajna. A odtwarzacz? Tutaj trzeba samemu sobie coś dobrać - w moim przypadku idealnie było z pięknym, równie niewielkim, jak same Audiomatusy, odtwarzaczem Libretto HD węgierskiej firmy Human Audio, którego test ukaże się w październiku.
Metodologia testu
Wzmacniacze Audiomatus AM400 odsłuchiwane były w teście porównawczym A/B, ze znanymi A i B. Próbki muzyczne miały długość 2 min. Odsłuchiwane były też całe albumy. Punktem odniesienia była końcówka mocy Soulution 710, ale do porównania użyto także wzmacniacz zintegrowanych Cyrus 8 Qx DAC oraz Heed Audio Obelisk Si.
Wzmacniacze podczas testu podłączony był do odtwarzaczy - w tej roli Ancient Audio Lektor AIR V-edition oraz Human Audio Libretto HD.
Zasilanie zapewniały, dostarczane w komplecie kable "komputerowe" oraz dwa kable Oyaide Tunami GPX-Re. Wzmacniacze stały na swoich nóżkach, na drewnianym blacie stolika Base Audio BaseSolid VI [Custom Version].
BUDOWA
AM400 to monofoniczny wzmacniacz mocy polskiej firmy Audiomatus. Na system stereofoniczny składają się dwa monobloki. Urządzenia są malutkie, bardzo solidnie, ładnie wykonane. niewielkie rozmiary zawdzięczają technice w jakiej złożona została końcówka mocy - to najnowsze moduły ICEPower125ASX2 firmy B&O, analogowe wzmacniacze pracujące w klasie D. Ich moc nominalna to 250 w przy 8 Ω i aż 450 W przy 4 Ω. Charakteryzują się bardzo wysoką sprawnością, 86%, niemal nie emitują więc ciepła na zewnątrz (wszystkie dane za firmą Audiomatus). Warto zwrócić uwagę na bardzo duży współczynnik tłumienia i szerokie pasmo przenoszenia.
Przód i tył
Obudowę wykonano z aluminium (front) oraz grubych, stalowych blach (pozostałe ścianki i chassis). Górna ścianka jest dość "żywa", tj. mocno drga przy opukiwaniu i wydaje sie, że powinna być podklejana czymś w rodzaju maty bitumicznej. Urządzenia stoją na czterech, plastikowych nóżkach, które kiedyś też warto wymienić na coś lepszego.
Front to gruba płyta z aluminium, z ładnie naniesionymi opisami i dość dużą diodą LED w kolorze czerwonym. Z tyłu mamy znakomite gniazdo RCA (naprawdę, jedno z najlepszych obecnie dostępnych), parę złoconych gniazd głośnikowych chińskiej produkcji oraz gniazdo sieciowe IEC z wygodnym, dużym wyłącznikiem sieciowym.
Środek
Moduł ICEPower kupuje się kompletny. Wystarczy do niego dodać obudowę oraz układ wejściowy - i gotowe. Dlatego niezwykle ciekawe jest, dlaczego inne firmy, które z nich korzystają, każą sobie płacić za to tak dużo! Dla kontrastu, Audiomatus sprzedaje swoje wzmacniacze w bardziej niż uczciwej cenie.
Firma przygotowała wspomniany układ wejściowy, oparty na tranzystorach. Zajął on niewielką płytkę, do której wlutowano gniazdo wejściowe. Z płytki trafiamy do modułu wzmacniającego, na którym znalazł się zarówno kilkusekcyjny zasilacz impulsowy, jak i sam wzmacniacz. Całość objęta jest pętlą sprzężenia zwrotnego, która pomaga dopasować parametry zasilacza do końcówki. Niestety nie znam się na technice wzmacniaczy klasy D na tyle, żeby móc komentować ten konkretny projekt. To, co widać, to dbałość o krótką ścieżkę sygnału i o tłumienie drgań. Przy wyjściu mamy induktor, część obowiązkowego w tego typu wzmacniaczach filtra rekonstrukcyjnego (dolnoprzepustowego). To po prostu krążek ferrytowy z nawiniętym grubym drutem i kondensatory wlutowane obok. W drogich wzmacniaczach daje się lepsze kondensatory i cewki.
Dane techniczne (wg producenta):
Moc wyjściowa:
250 W/8 Ω
450 W/4 Ω
Maksymalne THD+N (100 mW < Po < 200 W/4 Ω): 0,1 %
Zakres nominalnej impedancji obciążenia: 3÷16 Ω
Sprawność całkowita (Po=250 W/8 Ω): 86%
Pasmo przenoszenia: 5 Hz÷100 kHz
Dynamika (Po=250 W/8 Ω): 116 dB
THD+N (Po=1 W/f=1 kHz/4 Ω): 0,002%
IMD CCIF (18,5 kHz, 1 kHz Po=10 W): 0,0003%
TIM (DIM30) (Po=10 W): 0,006%
Czułość wejściowa (Po=450 W/4 Ω): 1,3 V
Impedancja wejściowa: 100 kΩ
Współczynnik tłumienia (1 kHz/8 Ω): >500
Zużycie energii:
- bez sygnału wejściowego: 8 W
- max: 600 W
Pobierz tekst w PDF
|